Otworzył przed nią drzwi wpuszczając przodem do
środka.
- Mam dla Ciebie propozycję. – szepnął jej na ucho
zdejmując z niej płaszcza
- Jaką?
- Odstąpię Ci teraz łazienkę, a ja za chwilę do
Ciebie dołączę.
- A co mam robić w łazience?
- Co tylko zechcesz.
- A zrobisz mi kąpiel? – spojrzał na nią z uśmiechem
- Zapraszam. – przygotował jej kąpiel poczym
zostawił na chwilę samą, jednak wrócił do niej zaraz z szampanem i dwoma
kieliszkami w dłoni
- Zrobiłeś to specjalnie.
- Co?
- Przywiozłeś mnie tu.
- A to.
- Miałeś to zaplanowane.
- Hehe. Równie dobrze mogliśmy pojechać do Ciebie,
ale u Ciebie nie ma wanny. Proszę. – kolejny już raz tej nocy podał jej
napełniony kieliszek - Żeby już zawsze było tak dobrze i spokojnie jak dzisiaj.
– powiedział trzymając swój kieliszek blisko jej i patrząc jej w oczy
- Dobrze wiesz, że nie zawsze tak będzie.
- Zrobię wszystko żeby tak właśnie było. Obiecałem
to sobie, a teraz obiecuje Tobie, że już nigdy nie będzie tak złego roku między
nami jak ten, który właśnie się skończył.
- Bardzo bym tego chciała. – zanurzyła na chwile
usta w kieliszku jednak już po chwili jej usta zamiast kieliszka i szampana
dotykały ust Korzeckiego. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej
namiętny. Piotr czując już na swojej szyi ręce Magdy osunął się od niej i z
uśmiechem spojrzał w jej radosne oczy
- Nawet nie próbuj mnie wciągnąć do wody, bo mam na
sobie nową koszulę. Mam znacznie lepszy pomysł niż siedzenie w wannie. – wsunął
swoje ręcę pod wodę i wyciągając z niej Magdę skierował się w stronę sypialni
składając na jej szyi delikatne pocałunki. To co tej nocy działo się w jego
sypialni zostanie dla nich tajemnicą, o której prawdopodobnie i tak większość
się domyśli. Bo cóż innego może się tam dziać z dwoma zakochanymi ludźmi w
Sylwestrową noc?
W czasie, gdy
Magda z Piotrem zajęci byli sobą Karolina z Wiktorem sprzątali właśnie dom
doprowadzając go do czystości sprzed dzisiejsze nocy.
- Cieszę się, że zorganizowaliśmy tego Sylwestra
właśnie u nas. – zaczął Wiktor wkładając do zmywarki kolejne już talerze
- A kto niby inny miałby go zorganizować? Jak na
razie to tylko my mamy do tego warunki.
- Masz rację, ale może wkrótce się to zmieni.
- Co masz na myśli? Rozmawiałeś może z Piotrem? –
zapytała zaciekawiona słowami męża. Sama chciała coś wyciągnąć od Korzeckiego,
ale on milczał na temat swoich planów. Miała nadzieję, że może Wiktorowi coś
powiedział.
- Piotrek jest strasznie tajemniczy.
- Czyli nic Ci nie powiedział?
- Nie. Wiesz co, szczerze mówiąc to liczyłem trochę
na to, że może oświadczy się Magdzie w święta, albo dziś. A on nic.
- Noc się jeszcze dla nich nie skończyła. Wątpię w
to, żeby tak po prostu odstawił Magdę do domu i pojechał do siebie.
- Jak w ogóle nie rozumiem, dlaczego oni mieszkają
osobno.
- To jest ich sprawa.
- No tak, ale to by im wiele ułatwiło.
- Wiktor oni mają czas. Nie muszą się z niczym
spieszyć. A Piotr właśnie nie ma zamiaru tego robić. I nawet trochę go
rozumiem. Po tym co przeszli powinni wszystko pomału sobie układać, a nie tak
na łapu capu.
- A kto mówi, że na łapu capu? Przecież się kochają.
To widać na kilometr. I nie powiesz mi, że nie chciałabyś żeby pobrali się jak
najszybciej.
- To czego ja bym chciała nie ma tu nic do rzeczy. A
kto wie, może Magda zadzwoni jutro do mnie z wiadomością, że na jej dłoni znajduje
się jedna błyskotka więcej?
- Może. Chociaż wątpię. Nic na to dzisiaj nie
wskazywało.
- A co miało niby wskazywać.
- Piotr był nad wyraz spokojny. Kiedy ja się Tobie
miałem oświadczyć byłem kłębkiem nerwów.
- Bo nie byłeś pewien odpowiedzi, a Piotr może nie
ma powodów do obaw.
- Na pewno ma. Każdy facet ma. Choćby nie wiadomo
jak bardzo jego wybranka wmawiała mu, że go kocha.
- Oj Waligóro, skończmy lepiej to sprzątanie i
chodźmy się trochę położyć zanim dzieci wrócą do domu. – pokręciła z
niedowierzaniem głową. Wiktor zawsze traktował Magdę na specjalnych warunkach,
ale nie wiedziała, że sprawa jej ewentualnych zaręczyn z Piotrem wywoła u niego
aż takie podniecenie. Nigdy się nie wtrącał, a teraz miała wrażenie, że jemu
bardzo zależy na tym, żeby Piotr
jak najszybciej podjął jakieś konkretne działania w
sprawie zaciągnięcia Magdy przed ołtarz. Sama zresztą też po cichu liczyła tego
wieczoru na jakieś konkretniejsze działanie ze strony Korzeckiego, ale niestety
jak na razie się przeliczyła, chociaż miała jeszcze nikłą nadzieję, że jednak
dla tych dwojga ta noc nie skończy się tak zwyczajnie. Biorąc pod uwagę to, że
Piotr nie dał jej tak szybko zasnąć można było spodziewać się tego, że
całkowite odespanie nocy sylwestrowej zajmie jej trochę czasu, a jednak nie.
Ledwo co zdążyła zasnąć, kiedy na dworze robiło się jasno, to już się obudziła.
Spojrzała na zegarek w komórce i zdziwiona stwierdziła, że przespała nie całe
dwie godziny. Wyswobodziła się z objęć Korzeckiego i zakładając na siebie jego
koszulę wyszła do kuchni nalać sobie coś do picia. Ze szklanką w ręku usiadła
na krześle i zamyśliła się na chwilę. Domyślała się wczoraj, że Sylwestra
zakończą w tan właśnie sposób. Podejrzewała, że wylądują w łóżku, albo u niego,
albo u niej. I nic w tym przecież dziwnego, ale zastanawiały ją w tej chwili
jego słowa, które wypowiedział przed zaśnięciem. „ Chce się przy Tobie
zestarzeć, chcę mieć Cie przy sobie 24h na dobę i być pewnym tego, że nic złego
się już nie wydarzy”. Czemu miały służyć te słowa? Nie mogła znaleźć na nie
konkretnej odpowiedzi. Mówiąc to nie patrzył na nią. Miał zamknięte oczy, więc
śmiało mogła twierdzić, że powiedział to w pół śnie i nie do końca był tych
słów świadomy. Ale powiedział to i dawało jej to sporo do myślenia. Czyżby
Piotr miał jakieś poważne zamiary? Nie miała nic przeciwko, ale czy to aby był
na pewno dobry moment? Może mówiąc to chciał sprawdzić jej reakcję? Nie
odpowiedziała mu nic, jedynie się do niego przytuliła, po chwili będąc już w
krainie Morfeusza, ale gdy tylko się obudziła jego słowa wypowiedziane sprzed
dwóch godzin natychmiast do niej wróciły. Kochała go. Chciała z nim być, ale
miała wrażenie, że jeszcze wielu spraw sobie nie wyjaśnili. A może tylko tak
jej się wydawało? Pamięta, że jeszcze przed zaśnięciem, zaraz po usłyszeniu od
niego tych kilku bardzo znaczących słów przeszło jej przez myśl aby
zaproponować mu wspólne mieszkanie, ale zaraz ta myśl została odgoniona jakimś
czerwonym światłem, które sygnalizowało jej, że ma się nie śpieszyć. Znak
ostrzegawczy, ale przed czym? Przed Piotrem? Wierzyła w jego obietnicę, że
zrobi wszystko, żeby już nic złego się między nimi nie wydarzyło, jednak
wiedziała też, że w każdym związku zdarzają się ciche dni i była pewna, że ich
również to nie ominie zwłaszcza, że oboje mają trudne charaktery. Odstawiła
pustą już szklankę na szafkę i zniknęła na chwilę w łazience. Wchodząc do
sypialni spojrzała na niego. Spał spokojnie, a Magda przyglądając mu się po raz
kolejny pomyślała jakby to było gdyby mogła tak stać i patrzyć nie tylko na
Piotra, ale też i na mniejszą jego kopię? Na pewno była by szczęśliwa mając
przy sobie nie tylko jego, ale też i ich wspólne dziecko. Jednak obiecała sobie
że wszystko w jej życiu będzie działo się po kolei, więc z tym na razie będą
musieli poczekać. Głównie to ona musiała poczekać na to, aż Piotr zdecyduje się
wykonać ten pierwszy decydujący o wszystkim krok. A na dzień dzisiejszy musiała
zadowolić się tym, że ma tylko Korzeckiego. Tylko, a może aż. Położyła się
jeszcze obok niego i wtulając się w jego ramiona starała się zasnąć choć na
chwilę. Ale nic z tego. Sama była zdziwiona, ale nie chciało jej się spać.
Leżała i patrzyła na niego, jednak Magda, jak o Magda nie wytrzymała zbyt długo
i postanowiła go obudzić. Na szczęście dla Piotra przeszkodził jej w tym telefon,
a konkretnie sygnał nadchodzącego SMSa w jej komórce. Spojrzała jeszcze na
niego i brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony, a następnie sięgnęła po
telefon i odczytała wiadomość.
„Cześć siostra, chciałem zapytać czy ten Twój
słonecznik, czy wielbłąd jak wolisz poczynił jakieś postępy? Bo wczoraj był
bardzo tajemniczy”
No tak cały Sebastian. Ciekawski jak zawsze.
Domyśliła się o co mu chodzi i podejrzewała, że nie tylko on czeka na wiadomość
o ich zaręczynach, ale wygląda na to, że będą musieli uzbroić się jeszcze w
cierpliwość.
„Nie wiem o jakie postępy Ci chodzi?”
Odpisała mu szybko udając, że nie rozumie jego
pytania. Na wiadomość zwrotną nie musiała długo czekać.
„Nie pytam o łóżko. Pytam o to, czy zainwestował w
jakąś błyskotkę dla Ciebie. I nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię”
Uśmiechnęła się odczytując wiadomość.
„Nie widzę niczego nowego na swojej dłoni.”
„Eeee tam. Miałem nadzieję, że trochę się postara w
tę noc.”
Zastanawiała się co mu odpisać. Spojrzała na Piotra
i od razu uśmiechnęła się na jego widok i na samo wspomnienie dzisiejszej nocy.
Mimo tego, że nie wzbogaciła się o żadną błyskotkę, która znalazła by stałe
miejsce na jej dłoni wcale nie uważała tej nocy za nieudaną. Wręcz przeciwnie.
Wróciła wzrokiem na wyświetlacz komórki i z rumieńcem na twarzy wystukała kilka
słów do Sebastiana.
„A czy ja powiedziałam, że się nie postarał?”
Wysłała
szybko czekając na odpowiedź z jego strony. Na pewno domyśli się co miała na
myśli. Zawsze się domyślał.
„A to przepraszam. Nie będę przeszkadzał, bo pewnie
macie co odsypiać.”
Uśmiechnęła się tylko kręcąc głową. Odłożyła telefon
na szafkę nocną i spojrzała kolejny już raz na śpiącego obok Piotra.
Najwyraźniej nie miał zamiaru się obudzić, a ona nie miała ochoty siedzieć sama
i czekać aż on się wyśpi. Miała ochotę jakoś dobrze wykorzystać ten dzień,
tylko najpierw musiała go jakoś obudzić. Pogłaskała go po szorstkim policzku,
ale taka pieszczota jedynie jeszcze bardziej wprawiała go w sen. Instynktownie
przesunął się bliżej niej zarzucając swoją rękę na jej talię.
- Wstawaj śpiochu. – poruszyła lekko jego ramieniem,
ale bez większych efektów – Piotruś, kochanie obudź się. – tym razem zanurzyła
swoją dłoń w jego włosach – Piotruś…
- Mmmm. Nie bądź tak drastyczna. Dopiero zasnąłem. –
wymamrotał niewyraźnie jednak tak by ona usłyszała
- Dopiero? Zasnąłeś trzy godziny temu.
- No właśnie. Męczyłaś mnie przez całą noc.
- Jakoś w nocy nie narzekałeś.
- I teraz też bym nie narzekał gdybyś dała mi
pospać.
- Proszę Cię Piotruniu. Nie chcesz chyba przespać
całego dnia.
- Całego nie, ale tak ze trzy godzinki jeszcze
chociaż. – odpowiedział jej nakrywając się mocniej pościelą, którą przed chwilą
próbowała z niego zdjąć
- O nie ja nie zamierzam siedzieć i się na Ciebie
patrzeć. – pociągnęła mocniej za kołdrę, jednak Piotra refleks mimo niewyspania
był w całkiem dobrej formie i nie pozwolił jej na to
- Hehe. Zostaw. – zaśmiał się przytrzymując kołdrę
- Jesteś okropny.
- Jakiś czas temu mówiłaś coś zupełnie innego
- Bo wtedy byłeś zupełnie inny. Jesteś strasznym
materialistą. Jesteś miły wtedy, gdy czegoś chcesz.
- Ejjj. To nie było miłe. – zareagował poważnie
jednak z uśmiechem wiedząc, że powiedziała tak tylko dlatego żeby wybawić go z
łóżka. Leżąc nadal na poduszczę wyciągnął w jej stronę ręce przyciągając ją do
siebie, tak że nie miała wyjścia i musiała położyć się obok niego. – Nie możesz
jeszcze tak trochę sobie poleżeć?
- Nie.
- A jeśli teraz się Tobą zajmę to potem dasz mi
trochę pospać? – zapytał z figlarnym uśmiechem. Mimo tego, że mówiąc to miał
zamknięte oczy to i tak domyślał się jaka jest jej reakcja. Był pewien, że się
uśmiechnęła, bo doskonale wiedziała, o co mu chodzi. I rzeczywiście tak było. –
To co? Może tak być? – zapytał ponownie nie słysząc z jej strony żadnego odzewu
- Może, ale musiałbyś się bardzo postarać. –
odpowiedziała mu po dłuższym namyśle
- Hehe. Zawsze się staram. – odpowiedział jej z
uśmiechem przybliżając się do niej i obejmując
- Dobra śpij sobie, ale za trzy godziny masz wstać.
- Teraz, jak już mnie obudziłaś to możesz sobie
odpuścić tę uprzejmość.
Obdarowała go jedynie ciepłym uśmiechem i skromnym
buziakiem w policzek, po czym zostawiła go samego w sypialni kierując się do
kuchni z zamiarem przygotowania śniadania, dobrze wiedząc, że skoro zostawiła
go samego to prawdopodobnie wykorzysta te trzy godziny, które mu dała i wtuli
się ponownie w poduszkę i zaśnie. I tak też właśnie zrobił. Popołudnie spędzili
tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Najpierw wspólny obiad, później spacer
po ulicach Warszawy, a na koniec lekka kolacja przy świecach, a po niej wspólne
oglądanie wybranego przez Magdę filmu w swoich objęciach. Wykorzystali ten
dzień do granic możliwości domyślając się, że następne dni wcale nie będą takie
swobodne i, że być może nie będą mieli dla siebie aż tyle czasu, ile by chcieli
ze względu na pracę, której zazwyczaj po nowym roku przybywało. I mieli rację.
Ich przypuszczenia sprawdzały się bez zarzutu. Od dwóch miesięcy głównie ich
czas zajmowała praca. Piotr na dobre zaangażował się w kancelarię chcąc
nadrobić stracone przez chorobę miesiące, co niekoniecznie podobało się Magdzie.
Wiedziała, że czasami przesadza siedząc w kancelarii od rana do wieczora, ale
jego zdaniem nic złego się nie działo i nie było żadnych przeszkód, by czasami
dłużej popracować. Po kilku sprzeczkach z nim na ten temat postanowiła mu
odpuścić i pozwolić na to jednocześnie mając go na uwadze. Co prawda badania,
które robił kilka dni temu nie wykazały niczego podejrzanego, ale przecież
ostrożności nigdy za wiele, prawda? Cieszyła się z tego, że Piotr jest w coraz
lepszej formie, ale jednocześnie obawiała się, że uspokojony przez profesora
rzuci się na głęboką wodę i nie będzie już dbał o siebie tak jak do tej pory.
Już przecież wrócił do starych nawyków. Bieganie z Wojtkiem i ścianka znowu
stały się stałymi elementami w jego życiu, z których ciężko było mu zrezygnować.
Jednak nie to ją martwiło najbardziej. Kilka dni temu wspomniał jej, że gdy
tylko skończy się zima ma zamiar kupić motocykl. Właściwie to nie wspomniał,
tylko zakomunikował nie przyjmując jakiegokolwiek sprzeciwu z jej strony.
Wiedziała, że cokolwiek by nie zrobiła i powiedziała to on i tak postawi na
swoim. Mówił o tym coraz częściej, a jakiś czas temu zauważyła jak przeglądał
oferty sprzedaży w Internecie. Pewne było dla niej to, że któregoś dnia
podjedzie pod jej kamienicę na dwukołowcu. Ale co mogła zrobić? Jedynie
przymknąć na to wszystko oko i mieć nadzieję, że nic złego się nie stanie.
Przez te dwa miesiące nie zmieniło się u nich nic pod względem mieszkania.
Nadal krążyli pomiędzy Wiejską, a Polną. Chociaż ostatnio częściej każde z nich
przebywało u siebie. Spotykali się głównie w przerwie obiadowej, bądź
popołudniami spacerując po mieście. Nie pojawiła się też między nimi żadna
rozmowa typu, zaręczyny, ślub, nie wspominając już na poważnie o dziecku.
Czyżby czar prysł i wdarła się monotonia? Raczej taka praca. On w kancelarii
nadrabiał zaległości, a ona krążyła między kancelarią a fundacją, którą
ostatnio trochę zaniedbała. Ale kiedy już znaleźli dla siebie trochę więcej
czasu wykorzystywali go do cna. Zdarzały się wspólne kolacje przy świecach
potem mrużenie oczu zakończone wspólnym śniadaniem. A miłość kwitła z każdym
dniem. U Wojtka u Marioli niestety nie było tak kolorowo. Od jakiegoś czasu
starali się o dziecko, ale jak na razie efektu nie było widać, co martwiło już
nie tylko Płaskich, ale też i Piotra, który w tajemnicy przed Mariolą wiedział
o ich problemach. Widział, że Mariolę bardzo to męczy, ale nie chciał się
wtrącać i w żaden sposób jej pocieszać z tego względu, że Wojtek prosił go aby
nie wydał się przed sekreterą, że o wszystkim mu powiedział. Sebastian z kolei
przygotowywał się do kolejnej wystawy, która jak na razie była wielką
tajemnicą, ze względu na to, że nie wiedział, czy aby na pewno dojdzie ona do
skutku, dlatego na wszelki wypadek powiedział przyjaciołom, że być może uda mu
się coś wystawić. Co do faceta to najwyraźniej Sebastian nie miał szczęścia. Umawiał
się z kilkoma, ale żaden z nich nie okazał się być tym odpowiednim. U Waligórów
jak zwykle panowała sielanka. Ku wielkiej uciesze Karoliny, Jagoda przebywając
jeszcze do tej pory w kancelarii jej męża nie była już tak bardzo natarczywa.
Wręcz przeciwnie nie nalegała na towarzystwo Wiktora. Być może znalazła sobie
inny, ciekawszy obiekt zainteresowania? Najwięcej zmian zaszło w życiu Agaty.
Krótko po Sylwestrze w trakcie jednej z wizyty u matki Rafała zdała sobie
sprawę z tego, że Żywiecka nigdy nie przestanie przesadnie troszczyć się o
swojego jedynaka. Kilka kłótni z Rafałem uświadomiło jej, że ten związek nie ma
sensu. Zresztą dotarło do niej, że tak naprawdę była z Rafałem chcąc zapomnieć
o Bartku co i tak jej się nie udało, zwłaszcza, że Malicki z każdy dniem coraz
bardziej ubiegał o jej względy, aż w końcu postanowiła z nim porozmawiać.
Obiecał jej, że jeśli tylko da mu jeszcze jedną szansę przekona się, że on
naprawdę potrafi kochać nie tylko siebie. I chyba rzeczywiści potrafi, ponieważ
od miesiąca znowu mieszkają razem sprzeczając się ewentualnie o drobiazgi.
Niestety nawet powrót Agaty do Bartka nie zmienił nic w jej stosunkach z
Piotrem. Nadal uważała, że Magda nie powinna mu w pełni ufać, bo jeśli potrafił
skrzywdzić raz, to będzie też potrafił zrobić to po raz kolejny. Wiedziała, że Magda kocha Piotra i że jest z
nim szczęśliwa i wszystko było by dobrze, gdyby nie to że Magda unosiła się nad
ziemią z tej miłości, co według Agaty oznaczało, ze Piotr w umiejętny sposób
owinął ją sobie wokół palca. Cieszyła się z jej szczęścia, ale nie była
przekonana co do tego, że to szczęści i miłość do Piotra są odwzajemnione, a
jeśli tak, to czy nie jest to ze strony Piotra tylko chwilowe. Przyglądała się
jemu uważnie za każdym razem, gdy tylko miała na to możliwość. Za każdym razem
gdy spotykała się z Magdą uważnie słuchała tego, co mówi jej na temat
Korzeckiego. Na dzień dzisiejszy wydawało jej się, że wszystko jest dobrze, ale
przecież rok temu też było. Być może było nawet lepiej, a on mimo tego potrafił
ją oszukać i zostawić, dlatego Agata wolała być
ostrożna za Magdę, bo być może ona tak bardzo
wpatrzona jest w Piotra, że nie zwraca uwagi na jego poczynania. I tak mniej
więcej wyglądały dni do 12lutego. Magda obudziła się w swojej sypialni, jeszcze
zamglonym wzrokiem zauważyła obok siebie… Mariana. Tak to właśnie ostatnio
było. Z jej obliczeń wynikało, że Piotr nie nocował u niej równy tydzień. Tak
samo zresztą jak ona u niego. Automatycznie jak to już robiła każdego dnia
zaraz po obudzeniu się, sięgnęła ręka po komórkę. Piotr przyzwyczaił ją do
tego, że każdego ranka, gdy nocują osobno zaraz po przebudzeniu się puszczał
jej sygnał. Taki znak na miły początek dnia. I rzeczywiście, gdy tylko
spojrzała na telefon a na jego wyświetlaczu widziała informacje o nieodebranym
połączeniu uśmiech sam wkradał się na jej usta. Czasami pisał SMSa, ale to
zależało również od nastroju pana Korzeckiego. Dzisiaj było tylko jedno nieodebrane
połączenie. Z uśmiechem podniosła się z łóżka i poczłapała do łazienki
przygotowując się w niej do wyjścia do pracy. Parząc sobie poranna kawę
spojrzała na kalendarz.
- Zobacz Maniuś 12 dzień lutego. Za dwa dni
walentynki, a Piotr ciągle zapracowany. I co my z tym zrobimy, hm? – zapytała
retorycznie kota, wiedząc że jedynie jej zamerda ogonem. Nie liczyła się jakoś
specjalnie z dniem Św. Walentego, tym bardziej, że z tego co jej się wydawało
Piotr również, więc nawet nie myślała o tym aby w jakiś specjalny sposób
obchodzić ten dzień. W miarę szybko wyszykowała się do pracy i już 40minut
później z uśmiechem na twarzy witała się z sekretarką kancelarii. Wspólnie z
Wiktorem i Bartkiem zadecydowali, że odkąd Kasia wróciła do pracy ich
kancelaria na stałe wzbogaci się o taką sekretarkę jaką przez czas nieobecności
Robeckiej, a teraz już Zaniewicz była Marta. Dzięki temu w kancelarii panował
jeszcze większy porządek, niż do tej pory. Z takiego obrotu sprawy zdawało się,
że wszyscy są zadowoleni, a zwłaszcza Marta i Magda. Ta pierwsza, ponieważ nie
musiała szukać nowej pracy, a ta druga, ponieważ nie będą już z Kasią jedynymi
kobietami w tej firmie nie licząc oczywiście wpadającej co niektóry dzień
Jagody. Poniedziałek, dzień jak każdy inny, ale w tej kancelarii zazwyczaj w
poniedziałek można było spodziewać się jakiś sensacji i nowinek. Tym razem
sensacją był rozweselony Bartek, który od samego rana krążył po kancelarii i
już z daleka było widać, że jest w świetnym nastroju, jednak żadne z
pracowników nie wiedziało z jakiego powodu.
- Bartek może powiesz wreszcie co się stało? Chętnie
potowarzyszymy Ci w Twojej euforii. – wreszcie odezwał się Wiktor, który wraz z
Magdą, Łukaszem i Kasią od dłuższego już czasu przyglądali się koledze w
sekretariacie
- Do mnie mówiłeś? – spojrzał na niego zdziwiony
- Do Ciebie. Coś się stało?
- Dlaczego?
- Bo od rana dziwnie się zachowujesz. I zastanawiamy
się czy tak będzie już zawsze, czy jest to tylko chwilowe.
- Mam nadzieje, że tak będzie już zawsze.
- Acha, a co jest tego powodem?
- Raczej kto. – uśmiechnął się sam do siebie i
swoich myśli
- To ja już rozumiem. Przepraszam was, ale zdaje mi
się, że muszę zadzwonić do Agaty. – szybko przekalkulowała słowa Bartka i już
po chwili będąc w swoim gabinecie czekała na połączenie z Agatą
- Cześć Madzia. – usłyszała równie radosny głos
przyjaciółki jak i przed paroma minutami Bartka
- Cześć. Możesz mi powiedzieć, co się stało przez
ten weekend?
- A co miało się stać?
- No waśnie nie wiem. Ale wasz optymizm i radość
tryska na całą Warszawę i tak zastanawiamy się w kancelarii, co jest tego
powodem?
- Miałam wam powiedzieć jak się spotkamy, ale skoro
już pytasz to Ci powiem. Bartek oświadczył mi się wczoraj.
- …
- Magda? Jesteś?
- Jestem, jestem. Zaskoczyłaś mnie trochę.
- Nawet nie wiesz, jako on mnie wczoraj zaskoczył.
- Cieszę się bardzo, bo domyślam się, że przyjęłaś?
- Jasne, że tak. Tylko proszę Cię nie mów na razie
nikomu.
- Nie powiem, tylko wiesz, że jak Bartek wygada się
przed Wiktorem to Karolina też za chwilę będzie wiedziała.
- Nie wygada się.
- Jakbyś widziała jak on się zachowuje to nie
byłabyś tego taka pewna.
- Tak?
- Mhm.
- Cholera, w takim razie przepraszam Cię Madzia, ale
muszę do niego zadzwonić. Pogadamy jak się spotkamy. Pa. – rozłączyła się
szybko z nadzieją, że Malicki nie wygadał się jeszcze przed Wiktorem i zdąży go
przed tym powstrzymać
- Pa. – odpowiedziała już sama do siebie śmiejąc się
w duchu z przyjaciółki. Cieszyła się z jej szczęścia, chociaż nie podejrzewała,
że Agata wytrzyma z Bartkiem na dłuższą metę, tym bardziej nie przypuszczała,
że zdecydują się na ślub, zwłaszcza, że raz już im to nie wyszło. No ale skoro
sami tak zadecydowali i sami tego chcieli to nie pozostawało jej nic innego jak
tylko życzyć im szczęścia. Usiadła na fotelu za biurkiem i spojrzała na zdjęcie
Piotra, które od jakiegoś czasu stało na jej biurku i towarzyszyło każdego dnia
w pracy. Agata prosiła, żeby nic nikomu na razie nie mówiła, ale przecież Piotr
to Piotr. Jej Piotr i ona nie miała przed nim tajemnic, zresztą prędzej czy
później i tak się dowie, więc dlaczego miałaby nic mu nie mówić.
- A co mi tam. – chwyciła ponownie do ręki komórkę i
wybrała numer Korzeckiego. Jeden sygnał, drugi, a potem kolejne, a Piotr nie
odbierał. W końcu włączyła się automatyczna sekretarka z prośbą o pozostawienie
wiadomości…
„Cześć kochanie, mam dla Ciebie nowinę, ale skoro
nie odbierasz to dowiesz się o niej później. Całuje. Pa.”
Tak ostatnio bywało dość często. Ona zostawiała mu
wiadomości, a on gdy tylko mógł to oddzwaniał. Zajęła się swoja pracą nie
rozmyślając już o Agacie i Bartku. Przeszkodziło jej w tym ciche pukanie do
drzwi Wiktora i Bartka, którzy poproszeni przez nią weszli po chwili do
gabinetu.
- Musimy porozmawiać. – zakomunikował dość poważnie
Malicki patrząc uważnym wzrokiem na Magdę
- Zabrzmiało poważnie.
- Nie przeszkadzamy Ci? – zapytał Wiktor widząc
porozkładane na jej biurku jakieś dokumenty
- Nie. To może poczekać. Coś ważnego?
- Bardzo.
- Bartek nie przesadzaj. Chodzi o nową sprawę.
- Czyli?
- Magda pamiętasz tę sprawę, którą prowadziłaś jakiś
czas temu z Piotrem i Wojtkiem od nich z kancelarii?
- Pamiętam, ale co to ma wspólnego.
- Bo teraz do nas zgłosił się klient z bardzo
podobną sprawą, z tym, że firma którą pozwał jest znacznie większa, a sprawa
może okazać się poważniejsza i prawdopodobnie zabierze nam więcej czasu.
- No dobrze, ale co? Zastanawiacie się czy w ogóle
się tym zajmować, czy o co chodzi?
- Uważam, że powinniśmy się tym zająć, bo to duża
sprawa i poważny klient.
- W takim razie, co to za klient?
- Właściciel ziemi, na której jakiś czas temu, kiedy
właścicielem był ktoś inny postawiono budynek należący do firmy budowlanej niby
tymczasowo.
-Niby, czyli oszukano tego poprzedniego właściciela.
- Właśnie i teraz nasz klient chciałby pozbyć się tego
budynku, ale nie bardzo mu to wychodzi.
- Sprawa byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby nie fakt,
że oszukano nie tylko naszego klienta, a wiele innych osób, do których
musielibyśmy dotrzeć, a to wiąże się z dość dużą stratą czasu. – dodał do
wypowiedzi Wiktora, Bartek
- No tak, ale sprawa jest ciekawa.
- Jest ciekawa, ale jeśli się zdecydujemy to
będziemy musieli odpuścić kilka innych spraw, a szczerze mówiąc wolałbym tego
uniknąć.
- Wiktor, ale nie będzie tak, źle. – przekonywał go
jak zwykle zaborczy Bartek
- Wiktor, może Bartek ma rację. Jakoś sobie
poradzimy.
- Poczekajcie. Magda my z Bartkiem rozmawialiśmy już
o tym i doszliśmy do wniosku…
- Wiktor doszedł do wniosku. – przerwał mu, co spotkało się z poważnym
spojrzeniem Wiktora w jego kierunku
- Wolałbym, żeby cała nasza kancelaria nie
angażowała się w tę sprawę. To jest duża sprawa, wymaga poświęcenia a ma się
dobrze, ale mimo tego wolałbym tak nie ryzykować.
- Chcesz to zostawić?
- Nie. Pomyślałem o kimś do pomocy.
- Jagoda? Wiktor sam dobrze wiesz, że ona nam za
bardzo nie pomoże.
- Magda spokojnie. Jagoda może ewentualnie was
wspomóc, nic więcej. Miałem raczej na myśli współpracę z Wojtkiem i Piotrkiem. –
spojrzała na niego lekko zaskoczona. Nie wiedziała jak zareagować. – Co o tym
myślisz?
- Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem. Wiem tylko tyle, że
Piotr ma bardzo dużo pracy i stanowczo za mało czasu dla siebie. Ale zapytać
oczywiście możesz. To będzie ich decyzja.
- Mówiłem, Ci że nie będzie miała nic przeciwko.
- No dobrze, ale jak już się zgodzą to, kto w takim
razie od nas się tym zajmie?
- Myślałem o Tobie i Łukaszu. Dogadujecie się z
chłopakami bez problemu. Poza tym my z Bartkiem mamy teraz sporo jeszcze nie
pokończonych spraw. To co, mam z nimi porozmawiać, czy dajemy sobie spokój?
- Jak chcecie. Jeśli się zgodzą to ja nie mam nic
przeciwko.
- No to świetnie. Widzisz Wiktor i problem z głowy.
A sprawa jestem prawie pewien, że będzie wygrana. Słuchajcie to wy sobie
pogadajcie jeszcze a ja lecę do sądu. Trzymajcie się. – w pośpiechu i
zadowoleniu opuścił gabinet Magdy zostawiając ją samą z Wiktorem
- Magda, czy to na pewno nie będzie dla Ciebie
problem?
- Nie. Nie będzie. – widział, że mówi to jakby bez
przekonania. Do tej pory raczej nie zależało jej na współpracy z Piotrem i
wcale się jej nie dziwił, bo to dość ciężka sytuacja pracować z kimś, z kim
jest się na co dzień i sam raczej nie był zwolennikiem takich sytuacji, ale w
tym momencie takie rozwiązanie wydawało mu się najrozsądniejsze.
- Jeśli wolisz to ja mogę się tym zająć.
- Wiktor
nie ukrywam, że nie jestem za bardzo zadowolona, ale nie chodzi o to, że nie
chcę pracować z Piotrem, po prostu ostatnio Piotr jest tak zawalony pracą, że
nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu, a sam powiedziałeś, że ta sprawa wymaga
zaangażowania, a wiesz jak Piotr potrafi się zaangażować.
- Właśnie
dlatego zależy mi na tym, żeby to właśnie on nam pomógł, ale rozumiem Cię i
dlatego rozmawiając z Piotrem poproszę go żeby dokładnie się nad tym
zastanowił. Może dobrze by było gdybyście też o tym porozmawiali? Nie chciałbym
żeby ta sprawa w czymś z czymś wam kolidowała.
- Możesz
być pewien, że porozmawiamy, ale ty zrób to pierwszy.
- Hehe.
Dobrze zadzwonię do nich i postaram się spotkać z nimi jeszcze dziś.
- O ile się
dodzwonisz.
- Jak to?
- Piotr ma
wyłączoną komórkę. Najlepiej próbuj przez Mariolę.
- To aż
tak?
- No co się
tak dziwisz? Pracują jak mróweczki.
- No tak.
My się obijamy a konkurencja robi swoje. Nie przeszkadzam Ci. Lecę na
spotkanie.
- Mhm. Leć.
Pa.– wróciła do przerwanej
pracy. Kolejny rozwód który prowadziła. Ostatnio miała do nich
szczęście, dokładnie tak samo jak po aplikacji. No ale ktoś przecież musiał
rozwodzić tych wszystkich nieszczęśników. W kancelarii Piotra i Wojtka po raz
pierwszy od dłuższego czasu zapanowała cisza i spokój. Klienci chyba odpuścili
sobie częste wizyty i dali trochę odpocząć mecenasom. Nie małe było zdziwienie
Piotra, gdy biegiem wchodząc do kancelarii zorientował się, że niepotrzebnie
się tak spieszył.
- Cześć
Mariolka. Czy ja dobrze widzę?
- Dobrze.
Nikt na Ciebie nie czeka.
- W końcu.
– odetchnął z ulgą – Nie potrzebnie się tak spieszyłem.
- Piotrek,
słuchaj. Dzwonił Wiktor, nie mógł się do Ciebie dodzwonić, a chciałby się z
wami dzisiaj jeszcze spotkać.
- Z nami to
znaczy, z kim? – zapytał siadając na kanapie i rozluźniając krawat pod szyją
- Tobą i
Wojtkiem. Prosił żeby oddzwonić o której by wam pasowało. Wojtek jak wróci z
sądu to ma już dzisiaj wolne a Ty?
- Mam
jeszcze klienta o 15, ale możesz zadzwonić do Wiktora i powiedzieć mu, że koło
16 może wpaść. Albo wiesz, co, ja do niego zadzwonię. A mówił o, co chodzi?
- Nie. Wiem
tylko tyle, że chce się spotkać.
- No dobra.
Wojtkowi na pewno będzie pasowało o 16?
- Tak.
Najwyżej posiedzi trochę dłużej. Nic mu się nie stanie.
- Skoro tak
mówisz. Słuchaj, a Magda nie dzwoniła?
- Nie. A
miała dzwonić?
- Nie, ale
nagrała mi się na sekretarkę, a ja nie bardzo miałem kiedy oddzwonić.
- Chcesz
kawy?
- Chętnie.
Będę u siebie. – zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Otworzył lekko okno
wpuszczając odrobinę świeżego powietrza do środka. Zatrzymał się przy nim na
chwilę. Obserwując widok zza szyby wyjął z kieszeni komórkę i już po chwili
czekał, aż po drugiej stornie usłyszy głos Magdy
- Miłowicz
słucham? – odebrała telefon nie patrząc wcześniej na wyświetlacz, stąd to
oficjalne powitanie
- Korzecki
z tej strony. Mogę przeszkodzić? – zapytał uśmiechając się już do telefonu.
Takie rozmowy z nią przez telefon stały się dla niego w ostatnim czasie
niezwykle miłe i ważne
- Ty akurat
możesz.
- Czuję się
wyróżniony. Co za nowinę masz mi do przekazania?
- Właściwie
to nie powinnam Ci mówić.
- Madzia.
Dzwoniłaś do mnie i byłaś wyraźnie czymś podekscytowana, więc to chyba coś
ważnego.
- Ważnego,
ale w zasadzie nie dla nas.
- To
znaczy?
- Bartek
oświadczył się Agacie.
- Znowu?
- Piotr!
- No
dobrze. Żartowałem. To chyba dobrze, prawda? Chodzi mi o Agatę i Bartka.
- Wydaje mi
się, że tak.
- A wiesz
coś konkretnego? Mają już datę?
- Nie.
Agata obiecała, że powie więcej, jak się spotkamy.
- Aha. No
to w takim razie musimy poczekać.
- Musimy,
ale myślę, że nie będzie nas długo trzymała w niepewności.
- Znając
Agatę to pewnie nas zaskoczy.
- Mhm.
Piotruś…
- Tak?
- Spotkamy
się dzisiaj? – zapytała z nutką nadziei w głosie, którą Piotr oczywiście
usłyszał
- Myślę, że
tak. Właśnie wróciłem z sądu, mam jeszcze tylko jednego klienta o piętnastej, a
potem już wolne. Z tym, że Wiktor chciał się z nami spotkać. Właśnie, nie wiesz
może w jakim celu?
- Wiem.
- Może coś
więcej?
-
Spotkajcie się z Wiktorem. On wam wszystko wyjaśni, bo ja też nie znam
szczegółów.
-
Powiedzmy, że Ci wierzę. O której kończysz?
- Na pewno
szybciej od Ciebie. Będę czekała na Ciebie w domu.
- Ok. Będę
na pewno. Pa.
- Pa. –
zakończyli rozmowę zadowoleni z tego, że w końcu będą mieli dla siebie cały
wieczór. Wiedział, że Magdzie nie podoba się to, że ostatnio tyle pracuje, ale
czuł się dobrze i miał okazję nadrobić zaległ miesiące, zarabiając przy tym
znacznie więcej niż zwykle. Uważał, że szkoda by było tego nie wykorzystać, bo
nadejdzie taki dzień, w którym pieniądze na pewno bardzo mu się przydadzą. Z
natury nie był materialistą, ale skoro nadarzyła się okazja to czemu miałby jej
nie wykorzystać? Zadzwonił jeszcze do Wiktora umawiając się z nim na 16 w
kancelarii. Spotkali się we trójkę i na spokojnie porozmawiali o nowej sprawie.
Wspólnie z Wojtkiem nie musieli się zbyt długo zastanawiać. Praktycznie
zgodzili by się bez dłuższego zastanawiania, gdyby nie Waligóra i jego ogromna
prośba o to by zastanowili się nad tym poważnie i dali mu znać w najbliższych dniach.
Głównie chodziło mu o Piotra. Nie chciał by przepracowywał się niepotrzebnie i
brał kolejną sprawę ze względu na to, że go prosi o pomoc, dlatego wykorzystał
okazję, że Wojtek pognał już do domu, gdzie czekała na niego Mariola i jeszcze
raz nalegał na to by nie podejmowali decyzji pochopnie.
- Kiedy
sobie mniej więcej swój plan zajęć.
- Jak
najszybciej, ale Piotr przemyślcie sobie to dobrze. To jest duża sprawa i nie
wiadomo jak długo będzie się ciągnęła.
- Wiem
Wiktor. Rozumiem. Nie musisz się martwić poradzimy sobie.
- Wiem, że
sobie poradzicie, ale słyszałem od Magdy, że masz sporo pracy i na prawdę nic
się nie stanie, jeśli odmówicie.
- Widziałeś
jak Wojtek się zapalił do tej sprawy? Możesz być pewien, że poświęcimy tej
sprawie tyle czasu ile trzeba będzie.
- Boję się,
że nawet więcej.
- Hehe. Czy
nie tego nas właśnie uczyłeś?
- Nie
wykorzystuj moich słów przeciwko mnie.
- Dobra,
dobra. Dobrze wiem, że takiego właśnie podejścia oczekujesz. To kiedy ruszamy?
- A Magda?
- Co Magda?
Mówiłeś, że chce się tym zająć.
- Nie o to
mi chodzi. Może powinniście o tym porozmawiać. Podobno nie macie ostatnio dla
siebie zbyt wiele czasu. Sam wiem, jak to jest. Karolinie nie raz nie podobało
się to, że tyle pracuję.
- Damy
sobie radę. – powiedział to tak spokojnie i przekonująco, że Wiktor nie miał
już nic do powiedzenia. Wiedział, że zajmą się tą sprawą tak jak powinni. Miał
lekkie obawy, czy aby na pewno Magdzie spodoba się decyzja Piotra, ale skoro
Korzecki powiedział, że sobie poradzą, to może tak właśnie będzie. Ich życie,
ich sprawa.
- No
dobrze, skoro tak mówisz, ale na wszelki wypadek porozmawiaj z Magdą.
- Tak jest.
– uśmiechnął się do Wiktora i pożegnał się z nim uściskiem dłoni odprowadzając
go do drzwi. Wrócił do gabinetu, posprzątał filiżanki po kawie i z czystym
sumieniem, że na dzień dzisiejszy zakończył pracę, mógł wsiąść w taksówkę i
pojechać na Wiejską, gdzie czekała na niego Magda. Czekała na niego już ponad godzinę.
Zdążyła się wykąpać i przygotować obiad. Kiedy usłyszała dźwięk domofonu, na
dworze robiło się już szaro. Poszła mu otworzyć witając się z nim czułym
pocałunkiem.
- Mmmm. Też
się stęskniłem. – powiedział z uśmiechem odrywając się od jej ust na chwilę,
jednak zaraz potem ponownie zatopił usta w pocałunku, do momentu aż tym razem
ona się nie odsunęła.
- Strasznie
długo każesz na siebie czekać.
- Wiem.
Przepraszam, ale zagadałem się z Wiktorem. – wytłumaczył się zdejmując z siebie
płaszcz, a następnie kierując się za nią do kuchni
- Zrobiłam
obiad. Zjesz?
- Chętnie,
bo jestem strasznie głodny. Myślałem, że wyskoczymy gdzieś coś zjeść, ale skoro
już proponujesz to wolę takie rozwiązanie. – usiadł do stołu i czekał aż poda
mu posiłek. Zaskoczyła go trochę, ale podobało mu się to, że ugotowała obiad,
tym bardziej, że nie gotowanie nie było jej ulubionym zajęciem – Wzięliśmy z
Wojtkiem te sprawę.
- Czemu
mnie to nie dziwi? – odezwała się, chociaż nie tryskała z tego powodu
entuzjazmem. Stała odwrócona do niego plecami. Niby odgrzewała mu obiad, ale
mimo tego wyczuł, że nie jest zbytnio zadowolona z tego, co powiedział
- Masz coś
przeciwko? Wiktor nalegał, żebym z Tobą o tym porozmawiał. Nie chcesz ze mną
pracować?
- Dobrze
wiesz, że nie o to chodzi. – odwróciła się do niego przodem, przybierając
poważna minę. Nie miała w tym momencie ochoty do żartów.
- Madzia… -
wstał i podszedł do niej i obejmując lekko w pasie przytulił do siebie – wiem,
że nie mamy dla siebie ostatnio zbyt wiele czasu, ale to jest chwilowe.
Nadgonię trochę zaległości w kancelarii i potem przystopuję.
- A kiedy
to nastąpi? – zapytała obejmując go nieco mocniej
- … - nie
miał pojęcia, kiedy nastąpi to przystopowania. Ciężko było mu odpowiedzieć jej
na to pytanie
- No
właśnie. Nie wiesz.
- Dzięki
tej sprawie, będziemy się częściej spotykać.
- I w pracy
będziemy rozmawiać, tak? – podniosła nieco głos. Miała już dosyć codziennych
rozmów jedynie przez telefon. Prosił ją o kilka dni, potem powiedział, że za
kilka tygodni skończy z takim tempem pracy, ale teraz nic na to nie wskazywało
- Nie
denerwuj się. Zorganizuję jakoś czas. Będziemy mieli go dla siebie więcej,
zobaczysz. Nie uprzedzaj się od razu. Madzia taką mamy pracę, tak?
- Nie
zauważyłeś jeszcze, że dla mnie praca nie jest już najważniejsza.
- Wiem i
doskonale wiesz, że dla mnie również, ale sama mówiłaś, jak ciężko było
Wojtkowi przez ten czas, kiedy mnie nie było. Chcę dać mu teraz trochę
odetchnąć.
- Ja to
rozumiem, ale kiedy ostatnio spędziliśmy spokojnie chociażby kilka godzin
razem? Nawet w weekend znalazłeś czas jedynie na spacer i obiad. Piotr ja nie
robie Ci wyrzutów. Rozumiem Cię, ale proszę, zrozum też mnie. Martwię się o
Ciebie.
- Nie masz
powodu. Wszystko jest w porządku. Gdyby coś się działo, to bym Ci powiedział.
Madzia… szybko uwiniemy się z tą sprawą, a potem pojedziemy gdzieś sobie na
kilka dni.
- Ta sprawa
może się ciągnąć miesiącami.
- Może, ale
nie musi. Wiktor mówił, że… - chciał ją w jakiś sposób przekonać do swojej
decyzji, ale dzwoniąca komórka w jego kieszeni przeszkodziła mu w tym. Spojrzał
na wyświetlacz i widząc, że dzwoni jego matka odłożył telefon na stół z
zamiarem wrócenia do rozmowy z Magdą. – Podobno Jagoda może nam pomóc.
- Tak, ale
nie wiadomo w jakim stopniu. – spojrzała na jego dzwoniącą ciągle komórkę
- Nawet
jeśli nie ona to i tak będzie nas wystarczająco dużo żeby sobie z tą sprawą
całkiem sprawnie poradzić.
- Odbierz
ten telefon. – na jej słowa zwrócił uwagę na swoją komórkę. Odebrał połączenie
widząc jak odwraca się od niego nakładając mu na talerz obiecany obiad
- Tak,
słucham?
- No synku
wreszcie. Możesz rozmawiać.
- Tak, mogę.
- Piotruś
coś się stało? – zapytała już lekko podenerwowana słysząc niewyraźny głos syna
- Nic mamo
się nie stało. Wszystko w porządku. – usiadł przy stole rozmawiając z matką i
jednocześnie przyglądając się Magdzie – Od wczoraj nic się nie zmieniło
- To
dobrze. Dzwonie, bo chciałam zapytać, czy rozmawiałeś ostatnio z tym chłopcem,
od tego znajomego ojca?
- Chodzi Ci
o wnuka pana Andrzeja?
- Tak.
Odzywał się do Ciebie ostatnio?
- Był u
mnie jakiś miesiąc temu i powiedział, że jednak na razie nie chce procesu. A
dlaczego pytasz?
- Bo ojciec
rozmawiał z jego wujem i podobno tam u nich w domu rzeczywiście nie dzieje się
najlepiej.
- Nic o tym
nie wiem. Myślałem, że dogadał się jakoś z ojczymem.
- Chyba
jednak nie.
- Mamo, ale
czego ode mnie oczekujesz? Ja nie mogę wtrącać się w jego sprawy, tylko
dlatego, że jest niepełnoletni. Nie wiem tak naprawdę co dzieje się u nich w
domu.
- Ja wiem,
ale tak dzwonie tylko, żeby zapytać, czy nie wiesz czegoś nowego.
- Niestety
nic nie wiem. A Ty się tak nie przejmuj, jeśli coś będzie nie tak, to chłopak
wie, że może do mnie przyjść, a ja jeśli będę mógł to mu pomogę.
- No
dobrze, to nie będę Ci już przeszkadzała. Pozdrów Madzię.
- Nie
przeszkadzasz mi.
- Już ja
swoje wiem.
- Oj mamo.
- Nie oj
mamo, tylko może zabrałbyś Magdę i przyjechałbyś do domu?
- Chętnie,
ale nie dam rady wyrwać się z Warszawy.
- Już to
słyszałam dwa tygodnie temu.
- No tak.
Powtarzam się.
- Właśnie.
Uważaj na siebie i na Magdę.
- Dobrze.
Pa.
- Pa synku.
– odłożył telefon na stół i zabrał się jedzenia obiadu przygotowanego przez
Magdę
- Wszystko
w porządku u rodziców? – zapytała siadając naprzeciw niego
- Tak. Mama
pytała o tego chłopaka, który był u mnie pod koniec roku. Pamiętasz, chodzi o
Artura?
- Tak,
pamiętam. A coś się z nim stało, że Twoja mama o niego pytała?
- Podobno
nic się nie zmieniło. Trochę to dziwne to jak ostatnio u mnie był to
powiedział, że rozmawiał z matką i wszystko sobie wyjaśnili.
- A Twoja
mama skąd o tym wie?
- Ojciec
rozmawiał z jakimś jego wujem.
- To może
lepiej to sprawdzić?
- Mam się
wtrącać w czyjeś życie?
- Jakby nie
patrzeć to Twój klient. Niepełnoletni. – zaznaczyła ostatnie słowo, chcąc dać
mu do zrozumienia, że może warto zainteresować się tą sprawą trochę bardziej
- Nie wiem
gdzie mieszka. Mogę jedynie do niego zadzwonić.
- To już
coś.
- Tak, ale
zadzwonię i co powiem?
- Zapytasz,
czy wszystko u niego w porządku.
- Nawet
jeśli nie jest w porządku to i tak powie mi, że jest.
- Może masz
rację.
- Toco? Pozwolisz mi ze sobą pracować? – zapytał
niepewnie z uśmiechem
- Przecież
ja nie mam tu nic do gadania. Dogadaliście się z Wiktorem, więc chyba wszystko
jest jasne.
- Czy to
jest aż takie straszne, że będziemy razem pracować? Kiedyś lubiłaś ze mną
pracować.
- Wspólna
praca to jedno, a to, że mamy dla siebie coraz mniej czasu to zupełnie inna
sprawa.
- Obiecuje
Ci, że już niedługo będziemy mieli dla siebie znacznie więcej czasu.
- I mam Ci
uwierzyć?
- Dobrze by
było. – nic już nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się do niego z nadzieją,
że rzeczywiście będzie tak jak jej obiecuje. Gdy tylko zjadł obiad zgodnie
stwierdzili, że lepsze od siedzenia w mieszkaniu będzie krótki spacer po Polach
Mokotowskich. Chłodne powietrze i resztki śniegu nie tworzyły najlepszego
klimatu do romantycznego spaceru, ale całe szczęście mieli już luty, więc można
było się spodziewać, że nie trzeba będzie już długo czekać na wiosnę.
Spacerowali spokojnie, trzymając się za ręce i wsłuchując się w przyjemną ciszę
jaka zapanowała w ich otoczeniu.
- Mówiłaś
poważnie z tymi zaręczynami Agaty i Bartka? – zapytał w którymś momencie
rozmyślając już o tym od kilku minut
- Tak, a
dlaczego miałabym żartować?
- Myślałem,
że mnie wkręcasz.
- Hehe.
Nie. Gdybyś widział dzisiaj Bartka w kancelarii. Zupełnie jak nie on.
- To
znaczy?
- No wiesz,
nie czepiał się o nic i w ogóle był taki miły. Jeszcze bardziej niż ostatnio to
bywało. Od razu widać, że coś się stało.
-
Szczęśliwy.
- Chyba
nawet bardzo.
- To
dobrze. Jemu też się coś od życia należy. Od razu wiedziałem, że z tym Rafałem
to Agata zbyt długo nie wytrzyma.
- A co to
miało znaczyć? Masz coś przeciwko Rafałowi?
- Nie, ale
to raczej nie mogło się udać.
- Dlaczego
tak uważasz?
- Agata by
go zdominowała, a z Bartkiem się jej to nie uda.
- Skąd ta
pewność?
- Gdyby tak
nie było, to uległ by jej wcześniej i już dawno byli by małżeństwem. Postawił
wtedy na swoim i Agacie się to nie spodobało.
- Chyba
często o tym myślisz, co?
- O Agacie
i o Bartku?
- No skoro
wyciągasz takie wnioski.
- O tym nie
trzeba myśleć. Po prostu Agata, to Agata i czasami łatwo ją przewidzieć.
- Po
prostu, to Ty jesteś do niej uprzedzony.
- Nie
jestem.
- Jesteś.
- Nie, nie
jestem. I nawet cieszę się z tych ich zaręczyn i możesz jej powiedzieć, że
życzę jej szczęścia.
- Sam możesz
jej to powiedzieć.
- Dobrze
wiesz, że nie mogę.
- I nie
chcesz.
- Madzia.
Przypominam Ci, że to nie ja zacząłem.
- To zależy
jak na to spojrzeć.
- Proszę? –
spojrzał na nią niedowierzając, że w sporze z Bielecką nie stoi jednak po jego
stronie
- Oboje nie
jesteście bez winy.
- Powiedzmy,
że nie, ale proszę Cię nie wgłębiajmy się znowu w ten temat.
- Nie mam
zamiaru, bo to i tak nie ma sensu.
- No
właśnie. Odprowadzę Cię do domu, co? Trochę zimno. – zaproponował czując, jak ściskana przez
niego jej dłoń staję się coraz bardziej zimna, co wyraźnie oznaczało, że ich
spacer nieco się przedłużył. Przyspieszyli nieco, kierując się w stronę
Wiejskiej, korzystając z ostatnich minut swojego towarzystwa dzisiejszego dnia.
W tym czasie w Kościelisku toczyła się dość konkretna dyskusja, dotycząca
oczywiście Piotra. Zosia zaniepokojona rozmową z synem w żaden sposób nie
dawała się przekonać mężowi, że nie ma
się czym martwić i że a pewno wszystko u niego w porządku.
- Ja
zupełnie nie rozumiem dlaczego dla Ciebie zawsze wszystko jest w porządku.
- Zosiu, a
dlaczego miałoby nie być w porządku? Tylko dlatego, że wydawało Ci się, że miał
dziwny głos przez telefon?
- Właśnie
dlatego. Wiem, jak brzmi jego głos, kiedy coś się dzieje.
- Zosiu nie
panikuj. Piotr jest dorosły i nie chce żebyśmy mieszali się w jego życie, więc
nawet gdyby coś się działo nie tak jak powinno to i tak on nie chce naszej
pomocy.
- A skąd Ty
możesz wiedzieć, skoro z nim nie rozmawiasz? Wiem, że chciał przede mną ukryć
swoje zdenerwowanie.
- Pracuje,
więc to normalne, że czasami się czymś zdenerwuje. Nie przesadzaj, zadzwonisz
za kilka dni i na pewno będzie rozmawiał z Tobą spokojniej.
- Tak
myślisz?
- Tak. No
chyba, że pokłócił się z Magdą.
- Niby o
co?
- Nie wiem,
ale wiem, że z naszym synem czasami nie da się nie pokłócić.
- Oj,
gadasz głupoty. A ja i tak wiem swoje. On był czymś zdenerwowany.
- A
pytałaś, czy przyjadą?
- Pytałam.
Powiedział, że nie da rady wyrwać się teraz z Warszawy.
- No
widzisz. Pracuje, więc ma prawo być zdenerwowany. A co z tym chłopcem?
- Piotrek
nic nie wie. Rozmawiał z nim jakiś miesiąc temu.
- No to
trudno. Najwidoczniej chłopak wszystko sobie przemyślał i wybrał inne
rozwiązanie.
-
Najwidoczniej. Oby tylko tego nie żałował. – powiedziała kończąc temat i
kierując się w stronę kuchni z zamiarem przygotowania kolacji. Mimo tego, że
nadal czuła lekki niepokój związany z tym co dzieje się u Piotra próbowała
zając myśli czymś innym, a wcale nie było to łatwe. Zawsze potrafiła wyczuć po
jego głosie w jakim jest nastroju i tym razem była przekonana, że jej obawy
muszą być z czymś związane, ale niestety Piotr nie należał już do tych dzieci,
które z każdym swoim problemem przybiega do rodziców szukając u nich
pocieszenia. Zresztą on chyba nigdy do nich nie należał.
Zatrzymali
się przy drzwiach wejściowych do kamienicy na Wiejskiej. Stanął przed,
opierając dłonie na jej biodrach.
- Co z
jutrzejszym dniem? – zapytała wpatrując się w jego twarz
- Ciężko mi
powiedzieć. Nie wiem dokładnie o której wyjdę z sadu, poza tym Wojtek chciał
iść na ściankę, a potem mam do napisania pozew… - wymieniał po kolei widząc jak
z każdym kolejnym jego słowem jej mina staje się coraz mniej zadowolona
- Czyli mam
sobie organizować czas bez Ciebie?
- A może
pójdziesz z nami na ściankę? Mariola pewnie też pójdzie.
- A nie
możesz powiedzieć Wojtkowi, że pójdziecie innym razem?
- A widzisz
jak ja wyglądam? Ścianka dobrze mi zrobi.
- A ja? –
wypaliła szybko nie zauważając jak mogło to dla niego zabrzmieć. Dopiero gdy
się roześmiał zastanowiła się przez chwilę nad wypowiedzianymi słowami, po czym
zawstydziła się lekko – Nie to miałam na myśli.
- Nie no
dlaczego? Skoro masz lepszą propozycję na poprawienie mojej kondycji, to czemu
nie. Chętnie skorzystam.
- Nie ma
mowy. Trzeba sobie zasłużyć.
- Aha. A ja
ostatnio nie zasługuje, tak?
- Sam
wiesz.
- W takim
razie, co mam zrobić, żeby zasłużyć, bo nie ukrywam, że bardzo się za Tobą
stęskniłem przez tych kilka dni.
-
Przystopować?
- Za jakiś
czas to zrobię.
- W taki
razie będziesz musiał potęsknić jeszcze jakiś czas. – uśmiechnął się do niej
widząc, że bawi się jego kosztem, nie wyczuł jednak, że ona wcale nie
żartowała, że tymi słowami wyraźnie chce dać mu coś do zrozumienia
- A jakbym
zrobił sobie kilka dni wolnego?
- No, to
kto wie, co by się wydarzyło w ciągu tych kilku dni.
- Przemyślę
to.
- Przemyśl.
I daj znać.
- Ok. A co
z jutrzejszym dniem? Możemy iść na ściankę, a potem mielibyśmy jeszcze trochę
czasu dla siebie.
- Wiesz, że
nie przepadam za ścianką.
- Czyli
nie, a szkoda. W takim razie zadzwonię jutro.
-
Spróbowałbyś nie zadzwonić.– powiedziała tak poważnie, że nie mógł się nie
roześmiać
- Hehe to
poważnie zabrzmiało.
- I dobrze.
Piotr, ale…
- Tak wiem,
będę uważał i przystopuję jak tylko obrobię się z tymi sprawami, co teraz mam.
- Mam
nadzieję, że nie będzie to długo trwało.
- Też mam
taką nadzieję, bo długo już bez Ciebie nie wytrzymam. – uśmiechnął się
figlarnie przyciągając ją do siebie z zamiarem pocałowania.
- Właśnie
widzę. – przesunęła jego dłoń, która jej zdaniem spoczywała w tym momencie nie
w tym miejscu, w którym powinna nieco wyżej – Hehe. Opanuj się.
- Ciężko będzie.
- To lepiej
już idź do siebie. – pocałowała go czule, po czym odsunęła się od niego w
stronę domofonu, wbijając już na klawiaturze kod do mieszkania. Ale Piotr nie
poddawał się tak szybko i podszedł do niej i obejmując od tyłu zaczął całować
po szyi
- Piotr, co
robisz?
- Nie
zaproponujesz mi żebym wszedł na górę?
- Nie
dzisiaj.
- Dlaczego
nie dzisiaj? – zapytał nie przerywając pieszczoty – Masz tam kogoś na górze? –
zażartował chcąc ją przekonać do swoich zamiarów
- Może.
- Chcesz
żebym był zazdrosny?
- I tak
jesteś. – znowu się od niego odsunęła otwierając sobie drzwi, zatrzymała się przy
nich i spojrzała na niego z uśmiechem – Zadzwoń jutro jak znajdziesz chwilę,
może uda się nam wyskoczyć na jakiś obiad?
- Ok.
Odezwę się. – powiedział już poważniej i zbliżając swoje usta do jej zatopił
się w nich na dłuższą chwilę w namiętnym pocałunku
- A to było
obiecujące. Pa.
- Hehe. Pa. – czekał jeszcze chwilę pod kamienicą
czekając, aż w jej mieszkaniu zapali się światło, dopiero wtedy spokojnie mógł
ruszyć w stronę Polnej. Dotarł do mieszkania po 20 i jak to ostatnio bywało
zajął się jeszcze pracą. Rzeczywiście ostatnio zabierała mu ona znacznie więcej
czasu niż dotychczas. Sam wiedział, że być może trochę przesadza, ale przecież
to nie potrwa już długo. Tym bardziej, że czasami czuł już zmęczenie i wiedział,
że choć nie mówi o tym Magdzie, to ona doskonale o tym wie, dlatego nie dziwił
się, że się o niego martwi. Zapisując coś w kalendarzu zwrócił uwagę na
dokładną datę. Za dwa dni Walentynki. Do tej pory nie zwracał na nie jakiejś
specjalnej uwagi, ale tym razem pomyślał sobie, że być może to jest dobra
okazja do tego by choć trochę wynagrodzić Magdzie ostatnie tygodni, kiedy nie
poświęcał jej zbyt wiele czasu. Kto wie, może w ten sposób wkupi się trochę w
jej łaski? Pytanie tylko, co ją wystarczająco zadowoli? Kolejny dzień nie rozpoczął się dla Magdy zbyt
dobrze głownie z powodu pozwolenia sobie na kilka minut dłuższego snu, co
później łączyło się z pośpiechem. W dodatku od samego rana bolała ja głową. Co
było tego powodem? Niestety nie wiedziała, dlatego zwaliła to na ciśnienie
atmosferyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz