TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 19

Otworzył przed nią drzwi wpuszczając przodem do środka.
- Mam dla Ciebie propozycję. – szepnął jej na ucho zdejmując z niej płaszcza
- Jaką?
- Odstąpię Ci teraz łazienkę, a ja za chwilę do Ciebie dołączę.
- A co mam robić w łazience?
- Co tylko zechcesz.
- A zrobisz mi kąpiel? – spojrzał na nią z uśmiechem
- Zapraszam. – przygotował jej kąpiel poczym zostawił na chwilę samą, jednak wrócił do niej zaraz z szampanem i dwoma kieliszkami w dłoni
- Zrobiłeś to specjalnie.
- Co?
- Przywiozłeś mnie tu.
- A to.
- Miałeś to zaplanowane.
- Hehe. Równie dobrze mogliśmy pojechać do Ciebie, ale u Ciebie nie ma wanny. Proszę. – kolejny już raz tej nocy podał jej napełniony kieliszek - Żeby już zawsze było tak dobrze i spokojnie jak dzisiaj. – powiedział trzymając swój kieliszek blisko jej i patrząc jej w oczy
- Dobrze wiesz, że nie zawsze tak będzie.
- Zrobię wszystko żeby tak właśnie było. Obiecałem to sobie, a teraz obiecuje Tobie, że już nigdy nie będzie tak złego roku między nami jak ten, który właśnie się skończył.
- Bardzo bym tego chciała. – zanurzyła na chwile usta w kieliszku jednak już po chwili jej usta zamiast kieliszka i szampana dotykały ust Korzeckiego. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Piotr czując już na swojej szyi ręce Magdy osunął się od niej i z uśmiechem spojrzał w jej radosne oczy
- Nawet nie próbuj mnie wciągnąć do wody, bo mam na sobie nową koszulę. Mam znacznie lepszy pomysł niż siedzenie w wannie. – wsunął swoje ręcę pod wodę i wyciągając z niej Magdę skierował się w stronę sypialni składając na jej szyi delikatne pocałunki. To co tej nocy działo się w jego sypialni zostanie dla nich tajemnicą, o której prawdopodobnie i tak większość się domyśli. Bo cóż innego może się tam dziać z dwoma zakochanymi ludźmi w Sylwestrową noc?
 W czasie, gdy Magda z Piotrem zajęci byli sobą Karolina z Wiktorem sprzątali właśnie dom doprowadzając go do czystości sprzed dzisiejsze nocy.
- Cieszę się, że zorganizowaliśmy tego Sylwestra właśnie u nas. – zaczął Wiktor wkładając do zmywarki kolejne już talerze
- A kto niby inny miałby go zorganizować? Jak na razie to tylko my mamy do tego warunki.
- Masz rację, ale może wkrótce się to zmieni.
- Co masz na myśli? Rozmawiałeś może z Piotrem? – zapytała zaciekawiona słowami męża. Sama chciała coś wyciągnąć od Korzeckiego, ale on milczał na temat swoich planów. Miała nadzieję, że może Wiktorowi coś powiedział.
- Piotrek jest strasznie tajemniczy.
- Czyli nic Ci nie powiedział?
- Nie. Wiesz co, szczerze mówiąc to liczyłem trochę na to, że może oświadczy się Magdzie w święta, albo dziś. A on nic.
- Noc się jeszcze dla nich nie skończyła. Wątpię w to, żeby tak po prostu odstawił Magdę do domu i pojechał do siebie.
- Jak w ogóle nie rozumiem, dlaczego oni mieszkają osobno.
- To jest ich sprawa.
- No tak, ale to by im wiele ułatwiło.
- Wiktor oni mają czas. Nie muszą się z niczym spieszyć. A Piotr właśnie nie ma zamiaru tego robić. I nawet trochę go rozumiem. Po tym co przeszli powinni wszystko pomału sobie układać, a nie tak na łapu capu.
- A kto mówi, że na łapu capu? Przecież się kochają. To widać na kilometr. I nie powiesz mi, że nie chciałabyś żeby pobrali się jak najszybciej.
- To czego ja bym chciała nie ma tu nic do rzeczy. A kto wie, może Magda zadzwoni jutro do mnie z wiadomością, że na jej dłoni znajduje się jedna błyskotka więcej?
- Może. Chociaż wątpię. Nic na to dzisiaj nie wskazywało.
- A co miało niby wskazywać.
- Piotr był nad wyraz spokojny. Kiedy ja się Tobie miałem oświadczyć byłem kłębkiem nerwów.
- Bo nie byłeś pewien odpowiedzi, a Piotr może nie ma powodów do obaw.
- Na pewno ma. Każdy facet ma. Choćby nie wiadomo jak bardzo jego wybranka wmawiała mu, że go kocha.
- Oj Waligóro, skończmy lepiej to sprzątanie i chodźmy się trochę położyć zanim dzieci wrócą do domu. – pokręciła z niedowierzaniem głową. Wiktor zawsze traktował Magdę na specjalnych warunkach, ale nie wiedziała, że sprawa jej ewentualnych zaręczyn z Piotrem wywoła u niego aż takie podniecenie. Nigdy się nie wtrącał, a teraz miała wrażenie, że jemu bardzo zależy na tym, żeby Piotr


jak najszybciej podjął jakieś konkretne działania w sprawie zaciągnięcia Magdy przed ołtarz. Sama zresztą też po cichu liczyła tego wieczoru na jakieś konkretniejsze działanie ze strony Korzeckiego, ale niestety jak na razie się przeliczyła, chociaż miała jeszcze nikłą nadzieję, że jednak dla tych dwojga ta noc nie skończy się tak zwyczajnie. Biorąc pod uwagę to, że Piotr nie dał jej tak szybko zasnąć można było spodziewać się tego, że całkowite odespanie nocy sylwestrowej zajmie jej trochę czasu, a jednak nie. Ledwo co zdążyła zasnąć, kiedy na dworze robiło się jasno, to już się obudziła. Spojrzała na zegarek w komórce i zdziwiona stwierdziła, że przespała nie całe dwie godziny. Wyswobodziła się z objęć Korzeckiego i zakładając na siebie jego koszulę wyszła do kuchni nalać sobie coś do picia. Ze szklanką w ręku usiadła na krześle i zamyśliła się na chwilę. Domyślała się wczoraj, że Sylwestra zakończą w tan właśnie sposób. Podejrzewała, że wylądują w łóżku, albo u niego, albo u niej. I nic w tym przecież dziwnego, ale zastanawiały ją w tej chwili jego słowa, które wypowiedział przed zaśnięciem. „ Chce się przy Tobie zestarzeć, chcę mieć Cie przy sobie 24h na dobę i być pewnym tego, że nic złego się już nie wydarzy”. Czemu miały służyć te słowa? Nie mogła znaleźć na nie konkretnej odpowiedzi. Mówiąc to nie patrzył na nią. Miał zamknięte oczy, więc śmiało mogła twierdzić, że powiedział to w pół śnie i nie do końca był tych słów świadomy. Ale powiedział to i dawało jej to sporo do myślenia. Czyżby Piotr miał jakieś poważne zamiary? Nie miała nic przeciwko, ale czy to aby był na pewno dobry moment? Może mówiąc to chciał sprawdzić jej reakcję? Nie odpowiedziała mu nic, jedynie się do niego przytuliła, po chwili będąc już w krainie Morfeusza, ale gdy tylko się obudziła jego słowa wypowiedziane sprzed dwóch godzin natychmiast do niej wróciły. Kochała go. Chciała z nim być, ale miała wrażenie, że jeszcze wielu spraw sobie nie wyjaśnili. A może tylko tak jej się wydawało? Pamięta, że jeszcze przed zaśnięciem, zaraz po usłyszeniu od niego tych kilku bardzo znaczących słów przeszło jej przez myśl aby zaproponować mu wspólne mieszkanie, ale zaraz ta myśl została odgoniona jakimś czerwonym światłem, które sygnalizowało jej, że ma się nie śpieszyć. Znak ostrzegawczy, ale przed czym? Przed Piotrem? Wierzyła w jego obietnicę, że zrobi wszystko, żeby już nic złego się między nimi nie wydarzyło, jednak wiedziała też, że w każdym związku zdarzają się ciche dni i była pewna, że ich również to nie ominie zwłaszcza, że oboje mają trudne charaktery. Odstawiła pustą już szklankę na szafkę i zniknęła na chwilę w łazience. Wchodząc do sypialni spojrzała na niego. Spał spokojnie, a Magda przyglądając mu się po raz kolejny pomyślała jakby to było gdyby mogła tak stać i patrzyć nie tylko na Piotra, ale też i na mniejszą jego kopię? Na pewno była by szczęśliwa mając przy sobie nie tylko jego, ale też i ich wspólne dziecko. Jednak obiecała sobie że wszystko w jej życiu będzie działo się po kolei, więc z tym na razie będą musieli poczekać. Głównie to ona musiała poczekać na to, aż Piotr zdecyduje się wykonać ten pierwszy decydujący o wszystkim krok. A na dzień dzisiejszy musiała zadowolić się tym, że ma tylko Korzeckiego. Tylko, a może aż. Położyła się jeszcze obok niego i wtulając się w jego ramiona starała się zasnąć choć na chwilę. Ale nic z tego. Sama była zdziwiona, ale nie chciało jej się spać. Leżała i patrzyła na niego, jednak Magda, jak o Magda nie wytrzymała zbyt długo i postanowiła go obudzić. Na szczęście dla Piotra przeszkodził jej w tym telefon, a konkretnie sygnał nadchodzącego SMSa w jej komórce. Spojrzała jeszcze na niego i brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony, a następnie sięgnęła po telefon i odczytała wiadomość.

„Cześć siostra, chciałem zapytać czy ten Twój słonecznik, czy wielbłąd jak wolisz poczynił jakieś postępy? Bo wczoraj był bardzo tajemniczy”

No tak cały Sebastian. Ciekawski jak zawsze. Domyśliła się o co mu chodzi i podejrzewała, że nie tylko on czeka na wiadomość o ich zaręczynach, ale wygląda na to, że będą musieli uzbroić się jeszcze w cierpliwość.

„Nie wiem o jakie postępy Ci chodzi?”

Odpisała mu szybko udając, że nie rozumie jego pytania. Na wiadomość zwrotną nie musiała długo czekać.

„Nie pytam o łóżko. Pytam o to, czy zainwestował w jakąś błyskotkę dla Ciebie. I nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię”

Uśmiechnęła się odczytując wiadomość.

„Nie widzę niczego nowego na swojej dłoni.”

„Eeee tam. Miałem nadzieję, że trochę się postara w tę noc.”
Zastanawiała się co mu odpisać. Spojrzała na Piotra i od razu uśmiechnęła się na jego widok i na samo wspomnienie dzisiejszej nocy. Mimo tego, że nie wzbogaciła się o żadną błyskotkę, która znalazła by stałe miejsce na jej dłoni wcale nie uważała tej nocy za nieudaną. Wręcz przeciwnie. Wróciła wzrokiem na wyświetlacz komórki i z rumieńcem na twarzy wystukała kilka słów do Sebastiana.

„A czy ja powiedziałam, że się nie postarał?”

 Wysłała szybko czekając na odpowiedź z jego strony. Na pewno domyśli się co miała na myśli. Zawsze się domyślał.

„A to przepraszam. Nie będę przeszkadzał, bo pewnie macie co odsypiać.”

Uśmiechnęła się tylko kręcąc głową. Odłożyła telefon na szafkę nocną i spojrzała kolejny już raz na śpiącego obok Piotra. Najwyraźniej nie miał zamiaru się obudzić, a ona nie miała ochoty siedzieć sama i czekać aż on się wyśpi. Miała ochotę jakoś dobrze wykorzystać ten dzień, tylko najpierw musiała go jakoś obudzić. Pogłaskała go po szorstkim policzku, ale taka pieszczota jedynie jeszcze bardziej wprawiała go w sen. Instynktownie przesunął się bliżej niej zarzucając swoją rękę na jej talię.
- Wstawaj śpiochu. – poruszyła lekko jego ramieniem, ale bez większych efektów – Piotruś, kochanie obudź się. – tym razem zanurzyła swoją dłoń w jego włosach – Piotruś…
- Mmmm. Nie bądź tak drastyczna. Dopiero zasnąłem. – wymamrotał niewyraźnie jednak tak by ona usłyszała
- Dopiero? Zasnąłeś trzy godziny temu.
- No właśnie. Męczyłaś mnie przez całą noc.
- Jakoś w nocy nie narzekałeś.
- I teraz też bym nie narzekał gdybyś dała mi pospać.
- Proszę Cię Piotruniu. Nie chcesz chyba przespać całego dnia.
- Całego nie, ale tak ze trzy godzinki jeszcze chociaż. – odpowiedział jej nakrywając się mocniej pościelą, którą przed chwilą próbowała z niego zdjąć
- O nie ja nie zamierzam siedzieć i się na Ciebie patrzeć. – pociągnęła mocniej za kołdrę, jednak Piotra refleks mimo niewyspania był w całkiem dobrej formie i nie pozwolił jej na to
- Hehe. Zostaw. – zaśmiał się przytrzymując kołdrę
- Jesteś okropny.
- Jakiś czas temu mówiłaś coś zupełnie innego
- Bo wtedy byłeś zupełnie inny. Jesteś strasznym materialistą. Jesteś miły wtedy, gdy czegoś chcesz.
- Ejjj. To nie było miłe. – zareagował poważnie jednak z uśmiechem wiedząc, że powiedziała tak tylko dlatego żeby wybawić go z łóżka. Leżąc nadal na poduszczę wyciągnął w jej stronę ręce przyciągając ją do siebie, tak że nie miała wyjścia i musiała położyć się obok niego. – Nie możesz jeszcze tak trochę sobie poleżeć?
- Nie.
- A jeśli teraz się Tobą zajmę to potem dasz mi trochę pospać? – zapytał z figlarnym uśmiechem. Mimo tego, że mówiąc to miał zamknięte oczy to i tak domyślał się jaka jest jej reakcja. Był pewien, że się uśmiechnęła, bo doskonale wiedziała, o co mu chodzi. I rzeczywiście tak było. – To co? Może tak być? – zapytał ponownie nie słysząc z jej strony żadnego odzewu
- Może, ale musiałbyś się bardzo postarać. – odpowiedziała mu po dłuższym namyśle
- Hehe. Zawsze się staram. – odpowiedział jej z uśmiechem przybliżając się do niej i obejmując
- Dobra śpij sobie, ale za trzy godziny masz wstać.
- Teraz, jak już mnie obudziłaś to możesz sobie odpuścić tę uprzejmość.
Obdarowała go jedynie ciepłym uśmiechem i skromnym buziakiem w policzek, po czym zostawiła go samego w sypialni kierując się do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania, dobrze wiedząc, że skoro zostawiła go samego to prawdopodobnie wykorzysta te trzy godziny, które mu dała i wtuli się ponownie w poduszkę i zaśnie. I tak też właśnie zrobił. Popołudnie spędzili tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Najpierw wspólny obiad, później spacer po ulicach Warszawy, a na koniec lekka kolacja przy świecach, a po niej wspólne oglądanie wybranego przez Magdę filmu w swoich objęciach. Wykorzystali ten dzień do granic możliwości domyślając się, że następne dni wcale nie będą takie swobodne i, że być może nie będą mieli dla siebie aż tyle czasu, ile by chcieli ze względu na pracę, której zazwyczaj po nowym roku przybywało. I mieli rację. Ich przypuszczenia sprawdzały się bez zarzutu. Od dwóch miesięcy głównie ich czas zajmowała praca. Piotr na dobre zaangażował się w kancelarię chcąc nadrobić stracone przez chorobę miesiące, co niekoniecznie podobało się Magdzie. Wiedziała, że czasami przesadza siedząc w kancelarii od rana do wieczora, ale jego zdaniem nic złego się nie działo i nie było żadnych przeszkód, by czasami dłużej popracować. Po kilku sprzeczkach z nim na ten temat postanowiła mu odpuścić i pozwolić na to jednocześnie mając go na uwadze. Co prawda badania, które robił kilka dni temu nie wykazały niczego podejrzanego, ale przecież ostrożności nigdy za wiele, prawda? Cieszyła się z tego, że Piotr jest w coraz lepszej formie, ale jednocześnie obawiała się, że uspokojony przez profesora rzuci się na głęboką wodę i nie będzie już dbał o siebie tak jak do tej pory. Już przecież wrócił do starych nawyków. Bieganie z Wojtkiem i ścianka znowu stały się stałymi elementami w jego życiu, z których ciężko było mu zrezygnować. Jednak nie to ją martwiło najbardziej. Kilka dni temu wspomniał jej, że gdy tylko skończy się zima ma zamiar kupić motocykl. Właściwie to nie wspomniał, tylko zakomunikował nie przyjmując jakiegokolwiek sprzeciwu z jej strony. Wiedziała, że cokolwiek by nie zrobiła i powiedziała to on i tak postawi na swoim. Mówił o tym coraz częściej, a jakiś czas temu zauważyła jak przeglądał oferty sprzedaży w Internecie. Pewne było dla niej to, że któregoś dnia podjedzie pod jej kamienicę na dwukołowcu. Ale co mogła zrobić? Jedynie przymknąć na to wszystko oko i mieć nadzieję, że nic złego się nie stanie. Przez te dwa miesiące nie zmieniło się u nich nic pod względem mieszkania. Nadal krążyli pomiędzy Wiejską, a Polną. Chociaż ostatnio częściej każde z nich przebywało u siebie. Spotykali się głównie w przerwie obiadowej, bądź popołudniami spacerując po mieście. Nie pojawiła się też między nimi żadna rozmowa typu, zaręczyny, ślub, nie wspominając już na poważnie o dziecku. Czyżby czar prysł i wdarła się monotonia? Raczej taka praca. On w kancelarii nadrabiał zaległości, a ona krążyła między kancelarią a fundacją, którą ostatnio trochę zaniedbała. Ale kiedy już znaleźli dla siebie trochę więcej czasu wykorzystywali go do cna. Zdarzały się wspólne kolacje przy świecach potem mrużenie oczu zakończone wspólnym śniadaniem. A miłość kwitła z każdym dniem. U Wojtka u Marioli niestety nie było tak kolorowo. Od jakiegoś czasu starali się o dziecko, ale jak na razie efektu nie było widać, co martwiło już nie tylko Płaskich, ale też i Piotra, który w tajemnicy przed Mariolą wiedział o ich problemach. Widział, że Mariolę bardzo to męczy, ale nie chciał się wtrącać i w żaden sposób jej pocieszać z tego względu, że Wojtek prosił go aby nie wydał się przed sekreterą, że o wszystkim mu powiedział. Sebastian z kolei przygotowywał się do kolejnej wystawy, która jak na razie była wielką tajemnicą, ze względu na to, że nie wiedział, czy aby na pewno dojdzie ona do skutku, dlatego na wszelki wypadek powiedział przyjaciołom, że być może uda mu się coś wystawić. Co do faceta to najwyraźniej Sebastian nie miał szczęścia. Umawiał się z kilkoma, ale żaden z nich nie okazał się być tym odpowiednim. U Waligórów jak zwykle panowała sielanka. Ku wielkiej uciesze Karoliny, Jagoda przebywając jeszcze do tej pory w kancelarii jej męża nie była już tak bardzo natarczywa. Wręcz przeciwnie nie nalegała na towarzystwo Wiktora. Być może znalazła sobie inny, ciekawszy obiekt zainteresowania? Najwięcej zmian zaszło w życiu Agaty. Krótko po Sylwestrze w trakcie jednej z wizyty u matki Rafała zdała sobie sprawę z tego, że Żywiecka nigdy nie przestanie przesadnie troszczyć się o swojego jedynaka. Kilka kłótni z Rafałem uświadomiło jej, że ten związek nie ma sensu. Zresztą dotarło do niej, że tak naprawdę była z Rafałem chcąc zapomnieć o Bartku co i tak jej się nie udało, zwłaszcza, że Malicki z każdy dniem coraz bardziej ubiegał o jej względy, aż w końcu postanowiła z nim porozmawiać. Obiecał jej, że jeśli tylko da mu jeszcze jedną szansę przekona się, że on naprawdę potrafi kochać nie tylko siebie. I chyba rzeczywiści potrafi, ponieważ od miesiąca znowu mieszkają razem sprzeczając się ewentualnie o drobiazgi. Niestety nawet powrót Agaty do Bartka nie zmienił nic w jej stosunkach z Piotrem. Nadal uważała, że Magda nie powinna mu w pełni ufać, bo jeśli potrafił skrzywdzić raz, to będzie też potrafił zrobić to po raz kolejny.  Wiedziała, że Magda kocha Piotra i że jest z nim szczęśliwa i wszystko było by dobrze, gdyby nie to że Magda unosiła się nad ziemią z tej miłości, co według Agaty oznaczało, ze Piotr w umiejętny sposób owinął ją sobie wokół palca. Cieszyła się z jej szczęścia, ale nie była przekonana co do tego, że to szczęści i miłość do Piotra są odwzajemnione, a jeśli tak, to czy nie jest to ze strony Piotra tylko chwilowe. Przyglądała się jemu uważnie za każdym razem, gdy tylko miała na to możliwość. Za każdym razem gdy spotykała się z Magdą uważnie słuchała tego, co mówi jej na temat Korzeckiego. Na dzień dzisiejszy wydawało jej się, że wszystko jest dobrze, ale przecież rok temu też było. Być może było nawet lepiej, a on mimo tego potrafił ją oszukać i zostawić, dlatego Agata wolała być


ostrożna za Magdę, bo być może ona tak bardzo wpatrzona jest w Piotra, że nie zwraca uwagi na jego poczynania. I tak mniej więcej wyglądały dni do 12lutego. Magda obudziła się w swojej sypialni, jeszcze zamglonym wzrokiem zauważyła obok siebie… Mariana. Tak to właśnie ostatnio było. Z jej obliczeń wynikało, że Piotr nie nocował u niej równy tydzień. Tak samo zresztą jak ona u niego. Automatycznie jak to już robiła każdego dnia zaraz po obudzeniu się, sięgnęła ręka po komórkę. Piotr przyzwyczaił ją do tego, że każdego ranka, gdy nocują osobno zaraz po przebudzeniu się puszczał jej sygnał. Taki znak na miły początek dnia. I rzeczywiście, gdy tylko spojrzała na telefon a na jego wyświetlaczu widziała informacje o nieodebranym połączeniu uśmiech sam wkradał się na jej usta. Czasami pisał SMSa, ale to zależało również od nastroju pana Korzeckiego. Dzisiaj było tylko jedno nieodebrane połączenie. Z uśmiechem podniosła się z łóżka i poczłapała do łazienki przygotowując się w niej do wyjścia do pracy. Parząc sobie poranna kawę spojrzała na kalendarz.
- Zobacz Maniuś 12 dzień lutego. Za dwa dni walentynki, a Piotr ciągle zapracowany. I co my z tym zrobimy, hm? – zapytała retorycznie kota, wiedząc że jedynie jej zamerda ogonem. Nie liczyła się jakoś specjalnie z dniem Św. Walentego, tym bardziej, że z tego co jej się wydawało Piotr również, więc nawet nie myślała o tym aby w jakiś specjalny sposób obchodzić ten dzień. W miarę szybko wyszykowała się do pracy i już 40minut później z uśmiechem na twarzy witała się z sekretarką kancelarii. Wspólnie z Wiktorem i Bartkiem zadecydowali, że odkąd Kasia wróciła do pracy ich kancelaria na stałe wzbogaci się o taką sekretarkę jaką przez czas nieobecności Robeckiej, a teraz już Zaniewicz była Marta. Dzięki temu w kancelarii panował jeszcze większy porządek, niż do tej pory. Z takiego obrotu sprawy zdawało się, że wszyscy są zadowoleni, a zwłaszcza Marta i Magda. Ta pierwsza, ponieważ nie musiała szukać nowej pracy, a ta druga, ponieważ nie będą już z Kasią jedynymi kobietami w tej firmie nie licząc oczywiście wpadającej co niektóry dzień Jagody. Poniedziałek, dzień jak każdy inny, ale w tej kancelarii zazwyczaj w poniedziałek można było spodziewać się jakiś sensacji i nowinek. Tym razem sensacją był rozweselony Bartek, który od samego rana krążył po kancelarii i już z daleka było widać, że jest w świetnym nastroju, jednak żadne z pracowników nie wiedziało z jakiego powodu.
- Bartek może powiesz wreszcie co się stało? Chętnie potowarzyszymy Ci w Twojej euforii. – wreszcie odezwał się Wiktor, który wraz z Magdą, Łukaszem i Kasią od dłuższego już czasu przyglądali się koledze w sekretariacie
- Do mnie mówiłeś? – spojrzał na niego zdziwiony
- Do Ciebie. Coś się stało?
- Dlaczego?
- Bo od rana dziwnie się zachowujesz. I zastanawiamy się czy tak będzie już zawsze, czy jest to tylko chwilowe.
- Mam nadzieje, że tak będzie już zawsze.
- Acha, a co jest tego powodem?
- Raczej kto. – uśmiechnął się sam do siebie i swoich myśli
- To ja już rozumiem. Przepraszam was, ale zdaje mi się, że muszę zadzwonić do Agaty. – szybko przekalkulowała słowa Bartka i już po chwili będąc w swoim gabinecie czekała na połączenie z Agatą
- Cześć Madzia. – usłyszała równie radosny głos przyjaciółki jak i przed paroma minutami Bartka
- Cześć. Możesz mi powiedzieć, co się stało przez ten weekend?
- A co miało się stać?
- No waśnie nie wiem. Ale wasz optymizm i radość tryska na całą Warszawę i tak zastanawiamy się w kancelarii, co jest tego powodem?
- Miałam wam powiedzieć jak się spotkamy, ale skoro już pytasz to Ci powiem. Bartek oświadczył mi się wczoraj.
- …
- Magda? Jesteś?
- Jestem, jestem. Zaskoczyłaś mnie trochę.
- Nawet nie wiesz, jako on mnie wczoraj zaskoczył.
- Cieszę się bardzo, bo domyślam się, że przyjęłaś?
- Jasne, że tak. Tylko proszę Cię nie mów na razie nikomu.
- Nie powiem, tylko wiesz, że jak Bartek wygada się przed Wiktorem to Karolina też za chwilę będzie wiedziała.
- Nie wygada się.
- Jakbyś widziała jak on się zachowuje to nie byłabyś tego taka pewna.
- Tak?
- Mhm.
- Cholera, w takim razie przepraszam Cię Madzia, ale muszę do niego zadzwonić. Pogadamy jak się spotkamy. Pa. – rozłączyła się szybko z nadzieją, że Malicki nie wygadał się jeszcze przed Wiktorem i zdąży go przed tym powstrzymać
- Pa. – odpowiedziała już sama do siebie śmiejąc się w duchu z przyjaciółki. Cieszyła się z jej szczęścia, chociaż nie podejrzewała, że Agata wytrzyma z Bartkiem na dłuższą metę, tym bardziej nie przypuszczała, że zdecydują się na ślub, zwłaszcza, że raz już im to nie wyszło. No ale skoro sami tak zadecydowali i sami tego chcieli to nie pozostawało jej nic innego jak tylko życzyć im szczęścia. Usiadła na fotelu za biurkiem i spojrzała na zdjęcie Piotra, które od jakiegoś czasu stało na jej biurku i towarzyszyło każdego dnia w pracy. Agata prosiła, żeby nic nikomu na razie nie mówiła, ale przecież Piotr to Piotr. Jej Piotr i ona nie miała przed nim tajemnic, zresztą prędzej czy później i tak się dowie, więc dlaczego miałaby nic mu nie mówić.
- A co mi tam. – chwyciła ponownie do ręki komórkę i wybrała numer Korzeckiego. Jeden sygnał, drugi, a potem kolejne, a Piotr nie odbierał. W końcu włączyła się automatyczna sekretarka z prośbą o pozostawienie wiadomości…

„Cześć kochanie, mam dla Ciebie nowinę, ale skoro nie odbierasz to dowiesz się o niej później. Całuje. Pa.”

Tak ostatnio bywało dość często. Ona zostawiała mu wiadomości, a on gdy tylko mógł to oddzwaniał. Zajęła się swoja pracą nie rozmyślając już o Agacie i Bartku. Przeszkodziło jej w tym ciche pukanie do drzwi Wiktora i Bartka, którzy poproszeni przez nią weszli po chwili do gabinetu.
- Musimy porozmawiać. – zakomunikował dość poważnie Malicki patrząc uważnym wzrokiem na Magdę
- Zabrzmiało poważnie.
- Nie przeszkadzamy Ci? – zapytał Wiktor widząc porozkładane na jej biurku jakieś dokumenty
- Nie. To może poczekać. Coś ważnego?
- Bardzo.
- Bartek nie przesadzaj. Chodzi o nową sprawę.
- Czyli?
- Magda pamiętasz tę sprawę, którą prowadziłaś jakiś czas temu z Piotrem i Wojtkiem od nich z kancelarii?
- Pamiętam, ale co to ma wspólnego.
- Bo teraz do nas zgłosił się klient z bardzo podobną sprawą, z tym, że firma którą pozwał jest znacznie większa, a sprawa może okazać się poważniejsza i prawdopodobnie zabierze nam więcej czasu.
- No dobrze, ale co? Zastanawiacie się czy w ogóle się tym zajmować, czy o co chodzi?
- Uważam, że powinniśmy się tym zająć, bo to duża sprawa i poważny klient.
- W takim razie, co to za klient?
- Właściciel ziemi, na której jakiś czas temu, kiedy właścicielem był ktoś inny postawiono budynek należący do firmy budowlanej niby tymczasowo.
-Niby, czyli oszukano tego poprzedniego właściciela.
- Właśnie i teraz nasz klient chciałby pozbyć się tego budynku, ale nie bardzo mu to wychodzi.
- Sprawa byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby nie fakt, że oszukano nie tylko naszego klienta, a wiele innych osób, do których musielibyśmy dotrzeć, a to wiąże się z dość dużą stratą czasu. – dodał do wypowiedzi Wiktora, Bartek
- No tak, ale sprawa jest ciekawa.
- Jest ciekawa, ale jeśli się zdecydujemy to będziemy musieli odpuścić kilka innych spraw, a szczerze mówiąc wolałbym tego uniknąć.
- Wiktor, ale nie będzie tak, źle. – przekonywał go jak zwykle zaborczy Bartek
- Wiktor, może Bartek ma rację. Jakoś sobie poradzimy.
- Poczekajcie. Magda my z Bartkiem rozmawialiśmy już o tym i doszliśmy do wniosku…
- Wiktor doszedł do wniosku.  – przerwał mu, co spotkało się z poważnym spojrzeniem Wiktora w jego kierunku
- Wolałbym, żeby cała nasza kancelaria nie angażowała się w tę sprawę. To jest duża sprawa, wymaga poświęcenia a ma się dobrze, ale mimo tego wolałbym tak nie ryzykować.
- Chcesz to zostawić?
- Nie. Pomyślałem o kimś do pomocy.
- Jagoda? Wiktor sam dobrze wiesz, że ona nam za bardzo nie pomoże.
- Magda spokojnie. Jagoda może ewentualnie was wspomóc, nic więcej. Miałem raczej na myśli współpracę z Wojtkiem i Piotrkiem. – spojrzała na niego lekko zaskoczona. Nie wiedziała jak zareagować. – Co o tym myślisz?
- Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem. Wiem tylko tyle, że Piotr ma bardzo dużo pracy i stanowczo za mało czasu dla siebie. Ale zapytać oczywiście możesz. To będzie ich decyzja.
- Mówiłem, Ci że nie będzie miała nic przeciwko.
- No dobrze, ale jak już się zgodzą to, kto w takim razie od nas się tym zajmie?
- Myślałem o Tobie i Łukaszu. Dogadujecie się z chłopakami bez problemu. Poza tym my z Bartkiem mamy teraz sporo jeszcze nie pokończonych spraw. To co, mam z nimi porozmawiać, czy dajemy sobie spokój?
- Jak chcecie. Jeśli się zgodzą to ja nie mam nic przeciwko.
- No to świetnie. Widzisz Wiktor i problem z głowy. A sprawa jestem prawie pewien, że będzie wygrana. Słuchajcie to wy sobie pogadajcie jeszcze a ja lecę do sądu. Trzymajcie się. – w pośpiechu i zadowoleniu opuścił gabinet Magdy zostawiając ją samą z Wiktorem
- Magda, czy to na pewno nie będzie dla Ciebie problem?
- Nie. Nie będzie. – widział, że mówi to jakby bez przekonania. Do tej pory raczej nie zależało jej na współpracy z Piotrem i wcale się jej nie dziwił, bo to dość ciężka sytuacja pracować z kimś, z kim jest się na co dzień i sam raczej nie był zwolennikiem takich sytuacji, ale w tym momencie takie rozwiązanie wydawało mu się najrozsądniejsze.
- Jeśli wolisz to ja mogę się tym zająć.
- Wiktor nie ukrywam, że nie jestem za bardzo zadowolona, ale nie chodzi o to, że nie chcę pracować z Piotrem, po prostu ostatnio Piotr jest tak zawalony pracą, że nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu, a sam powiedziałeś, że ta sprawa wymaga zaangażowania, a wiesz jak Piotr potrafi się zaangażować.
- Właśnie dlatego zależy mi na tym, żeby to właśnie on nam pomógł, ale rozumiem Cię i dlatego rozmawiając z Piotrem poproszę go żeby dokładnie się nad tym zastanowił. Może dobrze by było gdybyście też o tym porozmawiali? Nie chciałbym żeby ta sprawa w czymś z czymś wam kolidowała.
- Możesz być pewien, że porozmawiamy, ale ty zrób to pierwszy.
- Hehe. Dobrze zadzwonię do nich i postaram się spotkać z nimi jeszcze dziś.
- O ile się dodzwonisz.
- Jak to?
- Piotr ma wyłączoną komórkę. Najlepiej próbuj przez Mariolę.
- To aż tak?
- No co się tak dziwisz? Pracują jak mróweczki.
- No tak. My się obijamy a konkurencja robi swoje. Nie przeszkadzam Ci. Lecę na spotkanie.
- Mhm. Leć. Pa.– wróciła do przerwanej pracy. Kolejny rozwód który prowadziła. Ostatnio miała do nich szczęście, dokładnie tak samo jak po aplikacji. No ale ktoś przecież musiał rozwodzić tych wszystkich nieszczęśników. W kancelarii Piotra i Wojtka po raz pierwszy od dłuższego czasu zapanowała cisza i spokój. Klienci chyba odpuścili sobie częste wizyty i dali trochę odpocząć mecenasom. Nie małe było zdziwienie Piotra, gdy biegiem wchodząc do kancelarii zorientował się, że niepotrzebnie się tak spieszył.
- Cześć Mariolka. Czy ja dobrze widzę?
- Dobrze. Nikt na Ciebie nie czeka.
- W końcu. – odetchnął z ulgą – Nie potrzebnie się tak spieszyłem.
- Piotrek, słuchaj. Dzwonił Wiktor, nie mógł się do Ciebie dodzwonić, a chciałby się z wami dzisiaj jeszcze spotkać.
- Z nami to znaczy, z kim? – zapytał siadając na kanapie i rozluźniając krawat pod szyją
- Tobą i Wojtkiem. Prosił żeby oddzwonić o której by wam pasowało. Wojtek jak wróci z sądu to ma już dzisiaj wolne a Ty?
- Mam jeszcze klienta o 15, ale możesz zadzwonić do Wiktora i powiedzieć mu, że koło 16 może wpaść. Albo wiesz, co, ja do niego zadzwonię. A mówił o, co chodzi?
- Nie. Wiem tylko tyle, że chce się spotkać.
- No dobra. Wojtkowi na pewno będzie pasowało o 16?
- Tak. Najwyżej posiedzi trochę dłużej. Nic mu się nie stanie.
- Skoro tak mówisz. Słuchaj, a Magda nie dzwoniła?
- Nie. A miała dzwonić?
- Nie, ale nagrała mi się na sekretarkę, a ja nie bardzo miałem kiedy oddzwonić.
- Chcesz kawy?
- Chętnie. Będę u siebie. – zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Otworzył lekko okno wpuszczając odrobinę świeżego powietrza do środka. Zatrzymał się przy nim na chwilę. Obserwując widok zza szyby wyjął z kieszeni komórkę i już po chwili czekał, aż po drugiej stornie usłyszy głos Magdy
- Miłowicz słucham? – odebrała telefon nie patrząc wcześniej na wyświetlacz, stąd to oficjalne powitanie
- Korzecki z tej strony. Mogę przeszkodzić? – zapytał uśmiechając się już do telefonu. Takie rozmowy z nią przez telefon stały się dla niego w ostatnim czasie niezwykle miłe i ważne
- Ty akurat możesz.
- Czuję się wyróżniony. Co za nowinę masz mi do przekazania?
- Właściwie to nie powinnam Ci mówić.
- Madzia. Dzwoniłaś do mnie i byłaś wyraźnie czymś podekscytowana, więc to chyba coś ważnego.
- Ważnego, ale w zasadzie nie dla nas.
- To znaczy?
- Bartek oświadczył się Agacie.
- Znowu?
- Piotr!
- No dobrze. Żartowałem. To chyba dobrze, prawda? Chodzi mi o Agatę i Bartka.
- Wydaje mi się, że tak.
- A wiesz coś konkretnego? Mają już datę?
- Nie. Agata obiecała, że powie więcej, jak się spotkamy.
- Aha. No to w takim razie musimy poczekać.
- Musimy, ale myślę, że nie będzie nas długo trzymała w niepewności.
- Znając Agatę to pewnie nas zaskoczy.
- Mhm. Piotruś…
- Tak?
- Spotkamy się dzisiaj? – zapytała z nutką nadziei w głosie, którą Piotr oczywiście usłyszał
- Myślę, że tak. Właśnie wróciłem z sądu, mam jeszcze tylko jednego klienta o piętnastej, a potem już wolne. Z tym, że Wiktor chciał się z nami spotkać. Właśnie, nie wiesz może w jakim celu?
- Wiem.
- Może coś więcej?
- Spotkajcie się z Wiktorem. On wam wszystko wyjaśni, bo ja też nie znam szczegółów.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. O której kończysz?
- Na pewno szybciej od Ciebie. Będę czekała na Ciebie w domu.
- Ok. Będę na pewno. Pa.
- Pa. – zakończyli rozmowę zadowoleni z tego, że w końcu będą mieli dla siebie cały wieczór. Wiedział, że Magdzie nie podoba się to, że ostatnio tyle pracuje, ale czuł się dobrze i miał okazję nadrobić zaległ miesiące, zarabiając przy tym znacznie więcej niż zwykle. Uważał, że szkoda by było tego nie wykorzystać, bo nadejdzie taki dzień, w którym pieniądze na pewno bardzo mu się przydadzą. Z natury nie był materialistą, ale skoro nadarzyła się okazja to czemu miałby jej nie wykorzystać? Zadzwonił jeszcze do Wiktora umawiając się z nim na 16 w kancelarii. Spotkali się we trójkę i na spokojnie porozmawiali o nowej sprawie. Wspólnie z Wojtkiem nie musieli się zbyt długo zastanawiać. Praktycznie zgodzili by się bez dłuższego zastanawiania, gdyby nie Waligóra i jego ogromna prośba o to by zastanowili się nad tym poważnie i dali mu znać w najbliższych dniach. Głównie chodziło mu o Piotra. Nie chciał by przepracowywał się niepotrzebnie i brał kolejną sprawę ze względu na to, że go prosi o pomoc, dlatego wykorzystał okazję, że Wojtek pognał już do domu, gdzie czekała na niego Mariola i jeszcze raz nalegał na to by nie podejmowali decyzji pochopnie.
- Kiedy sobie mniej więcej swój plan zajęć.
- Jak najszybciej, ale Piotr przemyślcie sobie to dobrze. To jest duża sprawa i nie wiadomo jak długo będzie się ciągnęła.
- Wiem Wiktor. Rozumiem. Nie musisz się martwić poradzimy sobie.
- Wiem, że sobie poradzicie, ale słyszałem od Magdy, że masz sporo pracy i na prawdę nic się nie stanie, jeśli odmówicie.
- Widziałeś jak Wojtek się zapalił do tej sprawy? Możesz być pewien, że poświęcimy tej sprawie tyle czasu ile trzeba będzie.
- Boję się, że nawet więcej.
- Hehe. Czy nie tego nas właśnie uczyłeś?
- Nie wykorzystuj moich słów przeciwko mnie.
- Dobra, dobra. Dobrze wiem, że takiego właśnie podejścia oczekujesz. To kiedy ruszamy?
- A Magda?
- Co Magda? Mówiłeś, że chce się tym zająć.
- Nie o to mi chodzi. Może powinniście o tym porozmawiać. Podobno nie macie ostatnio dla siebie zbyt wiele czasu. Sam wiem, jak to jest. Karolinie nie raz nie podobało się to, że tyle pracuję.
- Damy sobie radę. – powiedział to tak spokojnie i przekonująco, że Wiktor nie miał już nic do powiedzenia. Wiedział, że zajmą się tą sprawą tak jak powinni. Miał lekkie obawy, czy aby na pewno Magdzie spodoba się decyzja Piotra, ale skoro Korzecki powiedział, że sobie poradzą, to może tak właśnie będzie. Ich życie, ich sprawa.
- No dobrze, skoro tak mówisz, ale na wszelki wypadek porozmawiaj z Magdą.
- Tak jest. – uśmiechnął się do Wiktora i pożegnał się z nim uściskiem dłoni odprowadzając go do drzwi. Wrócił do gabinetu, posprzątał filiżanki po kawie i z czystym sumieniem, że na dzień dzisiejszy zakończył pracę, mógł wsiąść w taksówkę i pojechać na Wiejską, gdzie czekała na niego Magda. Czekała na niego już ponad godzinę. Zdążyła się wykąpać i przygotować obiad. Kiedy usłyszała dźwięk domofonu, na dworze robiło się już szaro. Poszła mu otworzyć witając się z nim czułym pocałunkiem.
- Mmmm. Też się stęskniłem. – powiedział z uśmiechem odrywając się od jej ust na chwilę, jednak zaraz potem ponownie zatopił usta w pocałunku, do momentu aż tym razem ona się nie odsunęła.
- Strasznie długo każesz na siebie czekać.
- Wiem. Przepraszam, ale zagadałem się z Wiktorem. – wytłumaczył się zdejmując z siebie płaszcz, a następnie kierując się za nią do kuchni
- Zrobiłam obiad. Zjesz?
- Chętnie, bo jestem strasznie głodny. Myślałem, że wyskoczymy gdzieś coś zjeść, ale skoro już proponujesz to wolę takie rozwiązanie. – usiadł do stołu i czekał aż poda mu posiłek. Zaskoczyła go trochę, ale podobało mu się to, że ugotowała obiad, tym bardziej, że nie gotowanie nie było jej ulubionym zajęciem – Wzięliśmy z Wojtkiem te sprawę.
- Czemu mnie to nie dziwi? – odezwała się, chociaż nie tryskała z tego powodu entuzjazmem. Stała odwrócona do niego plecami. Niby odgrzewała mu obiad, ale mimo tego wyczuł, że nie jest zbytnio zadowolona z tego, co powiedział
- Masz coś przeciwko? Wiktor nalegał, żebym z Tobą o tym porozmawiał. Nie chcesz ze mną pracować?
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. – odwróciła się do niego przodem, przybierając poważna minę. Nie miała w tym momencie ochoty do żartów.
- Madzia… - wstał i podszedł do niej i obejmując lekko w pasie przytulił do siebie – wiem, że nie mamy dla siebie ostatnio zbyt wiele czasu, ale to jest chwilowe. Nadgonię trochę zaległości w kancelarii i potem przystopuję.
- A kiedy to nastąpi? – zapytała obejmując go nieco mocniej
- … - nie miał pojęcia, kiedy nastąpi to przystopowania. Ciężko było mu odpowiedzieć jej na to pytanie
- No właśnie. Nie wiesz.
- Dzięki tej sprawie, będziemy się częściej spotykać.
- I w pracy będziemy rozmawiać, tak? – podniosła nieco głos. Miała już dosyć codziennych rozmów jedynie przez telefon. Prosił ją o kilka dni, potem powiedział, że za kilka tygodni skończy z takim tempem pracy, ale teraz nic na to nie wskazywało
- Nie denerwuj się. Zorganizuję jakoś czas. Będziemy mieli go dla siebie więcej, zobaczysz. Nie uprzedzaj się od razu. Madzia taką mamy pracę, tak?
- Nie zauważyłeś jeszcze, że dla mnie praca nie jest już najważniejsza.
- Wiem i doskonale wiesz, że dla mnie również, ale sama mówiłaś, jak ciężko było Wojtkowi przez ten czas, kiedy mnie nie było. Chcę dać mu teraz trochę odetchnąć.
- Ja to rozumiem, ale kiedy ostatnio spędziliśmy spokojnie chociażby kilka godzin razem? Nawet w weekend znalazłeś czas jedynie na spacer i obiad. Piotr ja nie robie Ci wyrzutów. Rozumiem Cię, ale proszę, zrozum też mnie. Martwię się o Ciebie.
- Nie masz powodu. Wszystko jest w porządku. Gdyby coś się działo, to bym Ci powiedział. Madzia… szybko uwiniemy się z tą sprawą, a potem pojedziemy gdzieś sobie na kilka dni.
- Ta sprawa może się ciągnąć miesiącami.
- Może, ale nie musi. Wiktor mówił, że… - chciał ją w jakiś sposób przekonać do swojej decyzji, ale dzwoniąca komórka w jego kieszeni przeszkodziła mu w tym. Spojrzał na wyświetlacz i widząc, że dzwoni jego matka odłożył telefon na stół z zamiarem wrócenia do rozmowy z Magdą. – Podobno Jagoda może nam pomóc.
- Tak, ale nie wiadomo w jakim stopniu. – spojrzała na jego dzwoniącą ciągle komórkę
- Nawet jeśli nie ona to i tak będzie nas wystarczająco dużo żeby sobie z tą sprawą całkiem sprawnie poradzić.
- Odbierz ten telefon. – na jej słowa zwrócił uwagę na swoją komórkę. Odebrał połączenie widząc jak odwraca się od niego nakładając mu na talerz obiecany obiad
- Tak, słucham?
- No synku wreszcie. Możesz rozmawiać.
- Tak, mogę.
- Piotruś coś się stało? – zapytała już lekko podenerwowana słysząc niewyraźny głos syna
- Nic mamo się nie stało. Wszystko w porządku. – usiadł przy stole rozmawiając z matką i jednocześnie przyglądając się Magdzie – Od wczoraj nic się nie zmieniło
- To dobrze. Dzwonie, bo chciałam zapytać, czy rozmawiałeś ostatnio z tym chłopcem, od tego znajomego ojca?
- Chodzi Ci o wnuka pana Andrzeja?
- Tak. Odzywał się do Ciebie ostatnio?
- Był u mnie jakiś miesiąc temu i powiedział, że jednak na razie nie chce procesu. A dlaczego pytasz?
- Bo ojciec rozmawiał z jego wujem i podobno tam u nich w domu rzeczywiście nie dzieje się najlepiej.
- Nic o tym nie wiem. Myślałem, że dogadał się jakoś z ojczymem.
- Chyba jednak nie.
- Mamo, ale czego ode mnie oczekujesz? Ja nie mogę wtrącać się w jego sprawy, tylko dlatego, że jest niepełnoletni. Nie wiem tak naprawdę co dzieje się u nich w domu.
- Ja wiem, ale tak dzwonie tylko, żeby zapytać, czy nie wiesz czegoś nowego.
- Niestety nic nie wiem. A Ty się tak nie przejmuj, jeśli coś będzie nie tak, to chłopak wie, że może do mnie przyjść, a ja jeśli będę mógł to mu pomogę.
- No dobrze, to nie będę Ci już przeszkadzała. Pozdrów Madzię.
- Nie przeszkadzasz mi.
- Już ja swoje wiem.
- Oj mamo.
- Nie oj mamo, tylko może zabrałbyś Magdę i przyjechałbyś do domu?
- Chętnie, ale nie dam rady wyrwać się z Warszawy.
- Już to słyszałam dwa tygodnie temu.
- No tak. Powtarzam się.
- Właśnie. Uważaj na siebie i na Magdę.
- Dobrze. Pa.
- Pa synku. – odłożył telefon na stół i zabrał się jedzenia obiadu przygotowanego przez Magdę
- Wszystko w porządku u rodziców? – zapytała siadając naprzeciw niego
- Tak. Mama pytała o tego chłopaka, który był u mnie pod koniec roku. Pamiętasz, chodzi o Artura?
- Tak, pamiętam. A coś się z nim stało, że Twoja mama o niego pytała?
- Podobno nic się nie zmieniło. Trochę to dziwne to jak ostatnio u mnie był to powiedział, że rozmawiał z matką i wszystko sobie wyjaśnili.
- A Twoja mama skąd o tym wie?
- Ojciec rozmawiał z jakimś jego wujem.
- To może lepiej to sprawdzić?
- Mam się wtrącać w czyjeś życie?
- Jakby nie patrzeć to Twój klient. Niepełnoletni. – zaznaczyła ostatnie słowo, chcąc dać mu do zrozumienia, że może warto zainteresować się tą sprawą trochę bardziej
- Nie wiem gdzie mieszka. Mogę jedynie do niego zadzwonić.
- To już coś.
- Tak, ale zadzwonię i co powiem?
- Zapytasz, czy wszystko u niego w porządku.
- Nawet jeśli nie jest w porządku to i tak powie mi, że jest.
- Może masz rację.
- Toco? Pozwolisz mi ze sobą pracować? – zapytał niepewnie z uśmiechem
- Przecież ja nie mam tu nic do gadania. Dogadaliście się z Wiktorem, więc chyba wszystko jest jasne.
- Czy to jest aż takie straszne, że będziemy razem pracować? Kiedyś lubiłaś ze mną pracować.
- Wspólna praca to jedno, a to, że mamy dla siebie coraz mniej czasu to zupełnie inna sprawa.
- Obiecuje Ci, że już niedługo będziemy mieli dla siebie znacznie więcej czasu.
- I mam Ci uwierzyć?
- Dobrze by było. – nic już nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się do niego z nadzieją, że rzeczywiście będzie tak jak jej obiecuje. Gdy tylko zjadł obiad zgodnie stwierdzili, że lepsze od siedzenia w mieszkaniu będzie krótki spacer po Polach Mokotowskich. Chłodne powietrze i resztki śniegu nie tworzyły najlepszego klimatu do romantycznego spaceru, ale całe szczęście mieli już luty, więc można było się spodziewać, że nie trzeba będzie już długo czekać na wiosnę. Spacerowali spokojnie, trzymając się za ręce i wsłuchując się w przyjemną ciszę jaka zapanowała w ich otoczeniu.
- Mówiłaś poważnie z tymi zaręczynami Agaty i Bartka? – zapytał w którymś momencie rozmyślając już o tym od kilku minut
- Tak, a dlaczego miałabym żartować?
- Myślałem, że mnie wkręcasz.
- Hehe. Nie. Gdybyś widział dzisiaj Bartka w kancelarii. Zupełnie jak nie on.
- To znaczy?
- No wiesz, nie czepiał się o nic i w ogóle był taki miły. Jeszcze bardziej niż ostatnio to bywało. Od razu widać, że coś się stało.
- Szczęśliwy.
- Chyba nawet bardzo.
- To dobrze. Jemu też się coś od życia należy. Od razu wiedziałem, że z tym Rafałem to Agata zbyt długo nie wytrzyma.
- A co to miało znaczyć? Masz coś przeciwko Rafałowi?
- Nie, ale to raczej nie mogło się udać.
- Dlaczego tak uważasz?
- Agata by go zdominowała, a z Bartkiem się jej to nie uda.
- Skąd ta pewność?
- Gdyby tak nie było, to uległ by jej wcześniej i już dawno byli by małżeństwem. Postawił wtedy na swoim i Agacie się to nie spodobało.
- Chyba często o tym myślisz, co?
- O Agacie i o Bartku?
- No skoro wyciągasz takie wnioski.
- O tym nie trzeba myśleć. Po prostu Agata, to Agata i czasami łatwo ją przewidzieć.
- Po prostu, to Ty jesteś do niej uprzedzony.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie, nie jestem. I nawet cieszę się z tych ich zaręczyn i możesz jej powiedzieć, że życzę jej szczęścia.
- Sam możesz jej to powiedzieć.
- Dobrze wiesz, że nie mogę.
- I nie chcesz.
- Madzia. Przypominam Ci, że to nie ja zacząłem.
- To zależy jak na to spojrzeć.
- Proszę? – spojrzał na nią niedowierzając, że w sporze z Bielecką nie stoi jednak po jego stronie
- Oboje nie jesteście bez winy.
- Powiedzmy, że nie, ale proszę Cię nie wgłębiajmy się znowu w ten temat.
- Nie mam zamiaru, bo to i tak nie ma sensu.
- No właśnie. Odprowadzę Cię do domu, co? Trochę zimno.  – zaproponował czując, jak ściskana przez niego jej dłoń staję się coraz bardziej zimna, co wyraźnie oznaczało, że ich spacer nieco się przedłużył. Przyspieszyli nieco, kierując się w stronę Wiejskiej, korzystając z ostatnich minut swojego towarzystwa dzisiejszego dnia. W tym czasie w Kościelisku toczyła się dość konkretna dyskusja, dotycząca oczywiście Piotra. Zosia zaniepokojona rozmową z synem w żaden sposób nie dawała  się przekonać mężowi, że nie ma się czym martwić i że a pewno wszystko u niego w porządku.
- Ja zupełnie nie rozumiem dlaczego dla Ciebie zawsze wszystko jest w porządku.
- Zosiu, a dlaczego miałoby nie być w porządku? Tylko dlatego, że wydawało Ci się, że miał dziwny głos przez telefon?
- Właśnie dlatego. Wiem, jak brzmi jego głos, kiedy coś się dzieje.
- Zosiu nie panikuj. Piotr jest dorosły i nie chce żebyśmy mieszali się w jego życie, więc nawet gdyby coś się działo nie tak jak powinno to i tak on nie chce naszej pomocy.
- A skąd Ty możesz wiedzieć, skoro z nim nie rozmawiasz? Wiem, że chciał przede mną ukryć swoje zdenerwowanie.
- Pracuje, więc to normalne, że czasami się czymś zdenerwuje. Nie przesadzaj, zadzwonisz za kilka dni i na pewno będzie rozmawiał z Tobą spokojniej.
- Tak myślisz?
- Tak. No chyba, że pokłócił się  z Magdą.
- Niby o co?
- Nie wiem, ale wiem, że z naszym synem czasami nie da się nie pokłócić.
- Oj, gadasz głupoty. A ja i tak wiem swoje. On był czymś zdenerwowany.
- A pytałaś, czy przyjadą?
- Pytałam. Powiedział, że nie da rady wyrwać się teraz z Warszawy.
- No widzisz. Pracuje, więc ma prawo być zdenerwowany. A co z tym chłopcem?
- Piotrek nic nie wie. Rozmawiał z nim jakiś miesiąc temu.
- No to trudno. Najwidoczniej chłopak wszystko sobie przemyślał i wybrał inne rozwiązanie.
- Najwidoczniej. Oby tylko tego nie żałował. – powiedziała kończąc temat i kierując się w stronę kuchni z zamiarem przygotowania kolacji. Mimo tego, że nadal czuła lekki niepokój związany z tym co dzieje się u Piotra próbowała zając myśli czymś innym, a wcale nie było to łatwe. Zawsze potrafiła wyczuć po jego głosie w jakim jest nastroju i tym razem była przekonana, że jej obawy muszą być z czymś związane, ale niestety Piotr nie należał już do tych dzieci, które z każdym swoim problemem przybiega do rodziców szukając u nich pocieszenia. Zresztą on chyba nigdy do nich nie należał.
Zatrzymali się przy drzwiach wejściowych do kamienicy na Wiejskiej. Stanął przed, opierając dłonie na jej biodrach.
- Co z jutrzejszym dniem? – zapytała wpatrując się w jego twarz
- Ciężko mi powiedzieć. Nie wiem dokładnie o której wyjdę z sadu, poza tym Wojtek chciał iść na ściankę, a potem mam do napisania pozew… - wymieniał po kolei widząc jak z każdym kolejnym jego słowem jej mina staje się coraz mniej zadowolona
- Czyli mam sobie organizować czas bez Ciebie?
- A może pójdziesz z nami na ściankę? Mariola pewnie też pójdzie.
- A nie możesz powiedzieć Wojtkowi, że pójdziecie innym razem?
- A widzisz jak ja wyglądam? Ścianka dobrze mi zrobi.
- A ja? – wypaliła szybko nie zauważając jak mogło to dla niego zabrzmieć. Dopiero gdy się roześmiał zastanowiła się przez chwilę nad wypowiedzianymi słowami, po czym zawstydziła się lekko – Nie to miałam na myśli.
- Nie no dlaczego? Skoro masz lepszą propozycję na poprawienie mojej kondycji, to czemu nie. Chętnie skorzystam.
- Nie ma mowy. Trzeba sobie zasłużyć.
- Aha. A ja ostatnio nie zasługuje, tak?
- Sam wiesz.
- W takim razie, co mam zrobić, żeby zasłużyć, bo nie ukrywam, że bardzo się za Tobą stęskniłem przez tych kilka dni.
- Przystopować?
- Za jakiś czas to zrobię.
- W taki razie będziesz musiał potęsknić jeszcze jakiś czas. – uśmiechnął się do niej widząc, że bawi się jego kosztem, nie wyczuł jednak, że ona wcale nie żartowała, że tymi słowami wyraźnie chce dać mu coś do zrozumienia
- A jakbym zrobił sobie kilka dni wolnego?
- No, to kto wie, co by się wydarzyło w ciągu tych kilku dni.
- Przemyślę to.
- Przemyśl. I daj znać.
- Ok. A co z jutrzejszym dniem? Możemy iść na ściankę, a potem mielibyśmy jeszcze trochę czasu dla siebie.
- Wiesz, że nie przepadam za ścianką.
- Czyli nie, a szkoda. W takim razie zadzwonię jutro.
- Spróbowałbyś nie zadzwonić.– powiedziała tak poważnie, że nie mógł się nie roześmiać
- Hehe to poważnie zabrzmiało.
- I dobrze. Piotr, ale…
- Tak wiem, będę uważał i przystopuję jak tylko obrobię się z tymi sprawami, co teraz mam.
- Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało.
- Też mam taką nadzieję, bo długo już bez Ciebie nie wytrzymam. – uśmiechnął się figlarnie przyciągając ją do siebie z zamiarem pocałowania.
- Właśnie widzę. – przesunęła jego dłoń, która jej zdaniem spoczywała w tym momencie nie w tym miejscu, w którym powinna nieco wyżej – Hehe. Opanuj się.
- Ciężko będzie.            
- To lepiej już idź do siebie. – pocałowała go czule, po czym odsunęła się od niego w stronę domofonu, wbijając już na klawiaturze kod do mieszkania. Ale Piotr nie poddawał się tak szybko i podszedł do niej i obejmując od tyłu zaczął całować po szyi
- Piotr, co robisz?
- Nie zaproponujesz mi żebym wszedł na górę?
- Nie dzisiaj.
- Dlaczego nie dzisiaj? – zapytał nie przerywając pieszczoty – Masz tam kogoś na górze? – zażartował chcąc ją przekonać do swoich zamiarów
- Może.
- Chcesz żebym był zazdrosny?

- I tak jesteś. – znowu się od niego odsunęła otwierając sobie drzwi, zatrzymała się przy nich i spojrzała na niego z uśmiechem – Zadzwoń jutro jak znajdziesz chwilę, może uda się nam wyskoczyć na jakiś obiad?
- Ok. Odezwę się. – powiedział już poważniej i zbliżając swoje usta do jej zatopił się w nich na dłuższą chwilę w namiętnym pocałunku
- A to było obiecujące. Pa.
- Hehe. Pa. – czekał jeszcze chwilę pod kamienicą czekając, aż w jej mieszkaniu zapali się światło, dopiero wtedy spokojnie mógł ruszyć w stronę Polnej. Dotarł do mieszkania po 20 i jak to ostatnio bywało zajął się jeszcze pracą. Rzeczywiście ostatnio zabierała mu ona znacznie więcej czasu niż dotychczas. Sam wiedział, że być może trochę przesadza, ale przecież to nie potrwa już długo. Tym bardziej, że czasami czuł już zmęczenie i wiedział, że choć nie mówi o tym Magdzie, to ona doskonale o tym wie, dlatego nie dziwił się, że się o niego martwi. Zapisując coś w kalendarzu zwrócił uwagę na dokładną datę. Za dwa dni Walentynki. Do tej pory nie zwracał na nie jakiejś specjalnej uwagi, ale tym razem pomyślał sobie, że być może to jest dobra okazja do tego by choć trochę wynagrodzić Magdzie ostatnie tygodni, kiedy nie poświęcał jej zbyt wiele czasu. Kto wie, może w ten sposób wkupi się trochę w jej łaski? Pytanie tylko, co ją wystarczająco zadowoli? Kolejny dzień nie rozpoczął się dla Magdy zbyt dobrze głownie z powodu pozwolenia sobie na kilka minut dłuższego snu, co później łączyło się z pośpiechem. W dodatku od samego rana bolała ja głową. Co było tego powodem? Niestety nie wiedziała, dlatego zwaliła to na ciśnienie atmosferyczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz