TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 4

Magda obudziła się grupo po ósmej. W panice, że spóźni się do kancelarii i być może nie zdąży napisać mowy końcowej na dzisiejszą rozprawę, wstała szybko, ubrała się, umalowała i po wypiciu szklanki wody wybiegła z mieszkania, kierując się samochodem w stronę kancelarii. Piotr w tym czasie był już po śniadaniu i właśnie zabierał się za dokończenie rozpoczętego wczoraj sprzątanie. Magda wbiegła do kancelarii zła na siebie i na budzik, przywitała się z Kasią mając nadzieje, że uda jej się uniknąć dzisiaj spotkania z Bartkiem.
- Cześć Marta.
- Cześć. A co ty taka rozbiegana?
- Zaspałam, a w dodatku, tylko nie mów tego Wiktorowi, a już tym bardziej Bartkowi… - rozejrzała się po pomieszczeniu czy przypadkiem nie ma w nim któregoś z panów – nie napisałam mowy końcowej na dzisiejszą rozprawę. Nie mam pojęcia jak to się stało, że budzik nie zadzwonił.
- Spokojnie masz jeszcze dużo czasu. Zdążysz. A jak wyjazd?
- A dziękuję. Udany. – odpowiedziała nie wdając się w szczegóły przeglądając dzisiejszą pocztę
- Czyli rozumiem, że jeśli zawita do nas Piotr to mam się nie dziwić? – zapytała z figlarnym uśmiechem mając nadzieje, że uda jej się coś na ten temat z Magdy wyciągnąć, jednak Magda zdawała się nie zwracać zbyt dużej uwagi na to co sekretarka do niej mówi.
- Co, a o Piotra pytałaś. Wszystko w porządku.
- Będzie wpadał?
- Gdzie? Tu, do nas?
- Magda obudź się.                              
- Przepraszam Cię myślę o tej rozprawie, boję się że nie zdążę się przygotować, ale jeśli chodzi o Piotra to tak, być może czasami zaszczyci nas swoją obecnością. – uśmiechnęła się odwracając się z zamiarem pójścia do swojego gabinetu
- No i to chciałam wiedzieć. Cieszę się.
- Ja też. Będę u siebie. – udając się do gabinetu wpadła na Łukasza – O cześć Łukaszku
- Cześć. Miło Cię widzieć. Wreszcie.
- Czyżbyś się stęsknił?
- Bardzo.
- Co u Kasi i małego?
- Wszystko w porządku, mówiła coś że może wpadnie w tygodniu jak będziesz. A jak Piotr?
- Też w porządku. Przepraszam Cię Łukasz, ale się spieszę, musze mowę końcowa napisać, a rozprawa za niecałe dwie godziny. Pogadamy później dobrze?
- Jasne szefowo.
- Łukasz! – pogroziła mu palcem. Od jakiegoś czasu zaczął się z nią w ten sposób droczyć. W końcu udało jej się dojść do gabinetu, zasiąść przed komputerem i w spokoju zacząć pisać to, co jej zdaniem powinno być już dawno napisane.
Piotr natomiast uwinął się z sprzątaniem znacznie szybciej niż przewidywał. W związku z tym postanowił, że najpierw odwiedzi panią Natalię, a następnie pójdzie do kancelarii i porozmawia z przyjaciółmi, wcześniej ich o tym informując, chcąc by oboje byli w tym momencie w kancelarii. Wojtek z Mariolą pracowali na chwile kancelarii Korzecki&Płaska. Od dłuższego już czasu nie wyrabiali się i niekiedy musieli odmawiać przyjęcia dobrze płatnych i ciekawych spraw, co nie koniecznie im się podobało.
- Piotrek do mnie dzwonił. Powiedział, że wpadnie dzisiaj pogadać. – powiedział wchodząc do sekretariatu, gdzie Mariolka wypełniała jakieś dokumenty
- O to świetnie. Kiedy wrócili?
- W sobotę. Razem.
- No przecież wiem, że razem. Nie mogło być inaczej. Swoją drogą, to powinnam powiedzieć, że wreszcie dotarło do nich, że nie mogą bez siebie żyć.
- Cieszę się, że się dogadali, ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że może wreszcie pan hrabia Korzecki wróci do pracy.
- No właściwie to ktoś do pomocy by się przydał. Już nawet przestałam liczyć tych klientów których odesłaliśmy z kwitkiem.
- Nic mi lepiej nie mów pluszaku, bo się zdenerwuje. Obawiam się, że nawet jak Korzecki wróci to nas dwóch i tak będzie za mało.
- A miałam nadzieje, że może gdzieś sobie pojedziemy jak już Piotr wróci.
- A gdzie byś chciała pojechać?
- No nie wiem, ale urlop chyba nam się należy prawda?
- Oczywiście. Porozmawiamy o tym wieczorem, bo teraz musze lecieć do sądu zostawić dokumenty. Wrócę za jakaś godzinkę. Pa
- A Piotr, o której ma być?
- Yyy. Nie mówił. Powiedział tylko, że wpadnie. Lecę, pa.
- Pa.
Piotr po szybkim sprzątaniu i prysznicu, ubrał się i poszedł do pani Natalii. Na szczęście nie miał daleko, więc już pięć minut później był w mieszkaniu starszej kobiety.
- Ale mi zrobiłeś Piotrusiu niespodziankę. – ucieszyła się z wizyty Korzeckiego, zadowolona podała mu filiżankę kawy i postawiła przed nim talerz z ciastem
- Mam nadzieje, że pozytywną?
- Oczywiście. Opowiadaj, co tam u Ciebie, a przede wszystkim jak z panią Magdą? Dogadaliście się w końcu czy nadal nic?
- Wygląda na to że się dogadaliśmy. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Jak to, to nie jesteś pewien?
- Nie, nie o to chodzi. Magda przyjechała do mnie do Kościeliska i wyjaśniliśmy sobie wszystko, ale zdaje sobie sprawę, że minie trochę czasu zanim będzie tak jak było przed moim wyjazdem.
- Piotrusiu, tak jak przed Twoim wyjazdem to może już nigdy nie być. Narozrabiałeś i należy Ci się porządne lanie.
- No tak. Ma pani racje. Ale mam nadzieje, że uda mi się to wszystko jakoś Magdzie zrekompensować. Pani Natalio, bo ja mam dla pani pieniądze za mieszkanie za ten i następny miesiąc. Przepraszam, że dopiero teraz.
- Nic nie szkodzi, przecież mówiłam Ci, że nie musisz się śpieszyć.
- No tak, ale ja wole wszytko w terminie, tak jak się umawialiśmy, a teraz przez ten mój wyjazd to się tak przeciągnęło. Właściwie to ja nie pytałem, czy pani nie zmieniła zdania, co do wynajmowania tego mieszkania.
- Nie skąd. Możesz mieszkać jak długo tylko chcesz, ale skoro z Panią Magdą wszystko w porządku to pewnie niedługo i tak się wyprowadzisz.
- Nie, raczej się na to nie zanosi. A przynajmniej na razie, tak więc jeśli tylko to dla pani nie problem to ja chętnie się tu jeszcze na jakiś czas zatrzymam.
- Bardzo proszę, przecież wiesz, że dla mnie to przyjemność.
- W takim razie ratuje mi pani życie.
Spędził u pani Natalii trochę czasu. Zawsze miło im się rozmawiało. Piotr przyzwyczaił się nawet w jakimś stopniu do starszej kobiety. Przypominała mu ona jego matkę. Zawsze służyła dobrą radą, zawsze ciepła, otwarta na rozmowę, a co najdziwniejsze potrafiła czytać z jego oczu, co jak do tej pory to potrafiła tylko jego matka i Magda. A on przy niej odzyskiwał wewnętrzny spokój i był pewien, że na panią Natalię zawsze może liczyć. Kiedy Piotr prowadził interesująca dyskusję z panią Natalia, Magda męczyła się z mowa końcową. Siedziała w gabinecie i zawzięcie stukała w klawiaturę laptopa, do momentu aż usłyszała dźwięk dzwoniącej komórki. Spojrzała szybko na wyświetlacz telefonu  i widząc, że dzwoni mama, odebrała połączenie.
- Tak mamuś?
- Dlaczego mnie nie obudziłaś jak wychodziłaś?
- Bo spałaś. – obróciła się na fotelu w stronę okna i podkulając kolana na fotel wpatrywała się w widok za oknem
- Dobrze nie ważne. Jadłaś śniadanie?
- Nie zdążyłam, bo budzik nie zadzwonił.
- Dzwonił, ale go wyłączyłam. Nie wiedziałam, że ma Cię obudzić.
- Mamo, to ja przejeżdżam to piekielne miasto przeklinając to jeszcze bardziej piekielne urządzenie a to Ty mnie tak urządziłaś.
- Oj tam, w końcu nic strasznego się nie stało.
- No niby nie, biorąc pod uwagę to, że musiałam jeszcze przygotować się do rozprawy, to rzeczywiście nic się nie stało. No ale nie ważne. Jesteś pewna, że nie mam prosić Sebastiana ani Piotra o to, żeby Cię odwieźli na dworzec.
- Jestem. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że będę Cię kontrolowała.
- Wiem. Zawsze to robisz. Już się przyzwyczaiłam.
- Masz się do mnie odzywać, zrozumiano?
- Tak jest. A Ty pozdrów tatę.
- Dobrze. To uważaj na siebie. Całuje pa.
- Pa. – pokiwała tylko przecząca głową odkładając telefon na biurko i wracając do pracy. Miała jeszcze jakieś dwadzieścia minut i będzie musiała wychodzić do sądu. Kiedy ona walczyła o sprawę swojego klienta, Piotr prowadził już rozmowę z Wojtkiem i Mariolką. Siedzieli w sekretariacie i popijając kawę i herbatę w przypadku Piotra zawzięcie dyskutowali.
- Przyszedłem się rozejrzeć, co tu się dzieje.
- Dzieje się dzieje. – powiedziała Mariola pokazując mu stertę teczek, które czekają w kolejce na wypełnienie.
- No właśnie widzę.
- Szczerze mówiąc to się nie wyrabiamy od jakiegoś czasu. Klienci walą do nas drzwiami i oknami a nam brakuje czasu dla wszystkich. – wtrącił Wojtek chcąc przejść z rozmową na poważny tor
- Aż tak?
- No i obawiam się, że nawet jak już wrócisz to nas dwóch i tak może się okazać za mało.
- Uważasz, że powinniśmy kogoś zatrudnić?
- Nie wiem. Zależy, czy chcemy więcej zarabiać. Wiadomo, że jeśli kogoś zatrudnimy to będzie więcej zysków.
- No tak, ale ja nie jestem pewien czy chce już teraz mieć w kancelarii kogoś obcego. A przecież jeśli chodzi o pieniądze to chyba jest dobrze, prawda?
- Tak, jasne, że tak, ale zawsze może być lepiej. – Piotr spojrzał najpierw na Wojtka a potem skierował swój wzrok na Mariolę
- A Ty Mariolka co o tym myślisz?
- Nie wiem, wiadomo, że jeśli kogoś zatrudnicie to przez jakiś czas trzeba będzie na niego uważać, chyba że macie kogoś znajomego.
- Musiałbym pomyśleć, podzwonić jak już byśmy się zdecydowali.
- Piotr, a Magda?
- Magda? Nie Wojtek. Nie ma takiej opcji. Magda jest wspólniczką Waligóry, zbyt długo na to pracowała, żeby teraz zrezygnować.
- Ale chyba porozmawiać by ci nie zaszkodziło. Może właśnie chciałaby z Tobą pracować? – Wojtek nie dawał za wygraną.
- Zawsze była przeciwna, więc teraz tym bardziej, ale dobrze zapytam. Porozmawiamy jeszcze o tym, a teraz chciałbym was zapytać, co z waszym urlopem?
- Z naszym urlopem?
- No co się Mariolka tak dziwisz. Wzięliście ślub tak?
- No tak.
- Więc chyba należy wam się jakaś podróż poślubna, tak? Tak mówi tradycja, czy nie?
- No niby tak, ale my tak naprawdę dopiero dzisiaj o tym pomyśleliśmy.
- No i dobrze, że pomyśleliście. Ja wracam do pracy na dniach, więc spokojnie możecie o tym zacząć rozmawiać, a nawet wprowadzać w życie. Mariolka na pewno masz już coś w planach. – mrugnął w jej stronę okiem dobrze znając przyjaciółkę
- A tak dokładnie to kiedy chcesz wrócić?
- Nie wiem dokładnie. Jutro pójdę do profesora, zrobię badania i zobaczymy, ale myślę, że jeszcze w tym tygodniu.
- No to świetnie, czyli, że już wszystko z Tobą w porządku?
- Wojtek spokojnie, nie ekscytuj się tak. Zobaczymy, co powie profesor, ale mam nadzieje, że tak.
- A jak z Magdą?
- Pomału, pomału…
- Nie no nie chcesz mi chyba powiedzieć, że znowu ta wasza metoda małych kroków.
- Wojtuś przestań to są ich sprawy. Najważniejsze, że są razem, a reszta się ułoży.
- No właśnie. Słuchaj żony. Dobrze słuchajcie ja będę uciekał. Dam wam znać, kiedy wrócę do kancelarii. A tak w ogóle to musimy się wszyscy spotkać i pogadać.
- Koniecznie. Piotr!
- Tak?
- A Ty rozmawiałeś może z Magdą o Agacie? – słysząc to pytanie odwrócił się w stronę przyjaciółki z niezbyt rozradowaną miną
- Tak, Magda coś mi wspominała, ale mimo to mam nadzieje, że przynajmniej będzie tolerowała moje towarzystwo od czasu do czasu.
- Wiesz jaka jest Agata, czasami jak coś sobie ubzdura to nic jej nie przekona.
- Wiem, ale co ja mogę zrobić?
- No właśnie o to chodzi, że chyba nie za bardzo masz co.
- No właśnie. Zobaczymy jak to będzie. Może uda mi się ją jakoś do siebie przekonać. Uciekam bo Magda zaraz powinna skończyć rozprawę w sądzie, może uda mi się ją wyciągnąć na jakiś obiad. Trzymajcie się gołąbeczki.
- Zazdrośnik. – uśmiechnęła się w jego stronę odprowadzając go wzrokiem do wyjścia. Z przedpokoju usłyszała jeszcze jego głos
- Cholerny zazdrośnik! – zatrząsnął za sobą drzwi i wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer postoju taksówek. Nie musiał długo czekać. Już po kilku minutach był w sądzie. Poszukał Sali, w której Magda miała rozprawę. Stojąc przy drzwiach słyszał, że rozprawa jeszcze się nie skończyła. Usiadł na ławce i cierpliwie czekał. Magda mimo problemów i obaw jakie miała jeszcze dziś rano poradziła sobie znakomicie i wygrała rozprawę. Wychodząc z Sali zauważyła siedzącego na ławce Piotra. Porozmawiała jeszcze chwilę z klientem, przyjęła jego podziękowania, po czym zadowolona z wygranej pożegnała się z nim. Z uśmiechem na ustach podeszła do ławki, na której siedział Korzecki.
- Cześć chłopaku. – przywitała go uśmiechem na co on odpowiedział czułym pocałunkiem
- Cześć dziewczyno.
- Co Ty tu robisz?
- Czekam sobie na Ciebie. Strasznie długo przeciągałaś tę rozprawę.
- Tak, co Ty nie powiesz. Lepiej byś zapytał jak mi poszło.
- Nie muszę, Twój przepiękny uśmiech mówi sam za siebie.
- Cwaniak, ale kochany.
- W takim razie w nagrodę zapraszam Cię na obiad. Hm?
- No w zasadzie, czemu nie. Poczekaj tylko chwilkę pójdę odnieść rzeczy, skoczę jeszcze do łazienki i możemy iść.
- Ok, to ja czekam tu na Ciebie. Tylko się pospiesz. – usiadł ponownie na ławce wiedząc, że dla Magdy zwrot „pospiesz się” wcale nie musi tego oznaczać. Przyglądał się przechodzącym po korytarzu ludziom, aż w którymś momencie niespodziewanie dosiadł się do niego Bartek.
- Witam pana mecenasa. – wyciągnął w jego stronę dłoń, którą po chwili Piotr uścisnął
- A cześć Bartek.
- Miło Cie widzieć.
- Dziękuję.
- Czekasz na Magdę?
- Tak.
- Miała mieć rozprawę.
- Tak, wiem. Już się skończyła.
- Jak tam, wracasz do pracy?
- Taki mam zamiar.
- Słyszałeś, że ja i Agata, że się rozstaliśmy?
- Tak, Magda mi coś wspominała. Przykro mi.
- Mnie również. Jak Ty to robisz, że Magda Ci wszystko tak wybacza?
- Wszystko to znaczy, co? – zapytał nie wiedząc co tak naprawdę o jego wyjeździe wie Malicki
- Obaj dobrze wiemy, co. Zostawiłeś ją.
- Bo miałem powód. Gdybym nie musiał to bym tego nie zrobił.
- Ale jak to zrobiłeś, że ona do Ciebie wróciła?
- Może to jest właśnie miłość? Wybacza nawet największe błędy. – odpowiedział odwracając od niego twarz widząc zbliżającą się do nich Magdę
-Cześć Bartek. – przywitała się uśmiechem z kolegą
- Cześć. Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję, a Ty się dobrze czujesz? – zapytała zdziwiona jego komplementem
- Właściwie to tak. Widziałaś się z Wiktorem?
- Nie miałam okazji, a powinnam?
- Nie. Nie wiem. Chyba nie. – patrzyli na niego z lekkim rozbawieniem – Co? Wiem, wiem, że jestem rozkojarzony, ale wszystko w porządku. Muszę iść. Zaraz mam rozprawę. Trzymajcie się. Pa. – pożegnał się szybko i ruszył w stronę Sali rozpraw przed którą czekał już na niego klient, nie pozwalając nawet Magdzie i Piotrowi pożegnać się.
- Nie wiem, czy w takim stanie powinien iść na tę rozprawę. – powiedział z uśmiechem wstając z ławki i ruszając z Magdą w stronę wyjścia z sądu – Chyba rzeczywiście zakochał się w Agacie.
- No przecież Ci mówiłam. To już nie jest ten sam Bartek, co kiedyś.
- Zaczynam się zastanawiać, który z nich jest lepszy. – nie zdążyli zbyt daleko dojść, ponieważ już na schodach zatrzymał ich sędzia Rajewski.
-No proszę, proszę, kogo to ja widzę. Miło wreszcie pana widzieć, panie mecenasie. Dzień dobry. – wyciągnął w stronę Piotra dłoń witając się, po czym zerknął z uśmiechem na Magdę.
- Dzień dobry.
- Gdzie się pan podziewał przez tyle czasu? Już się balem, że zmienił pan zawód.
- Nie, nie śmiał bym zmarnować pańskiego i mecenasa Waligóry czasu.
- No ja mam nadzieje. Nie na marne się tak trudziliśmy przez kilka lat na uczelni.
- No tak.
- Skoro się tu spotykamy to śmiem twierdzić, że pan wraca?
- Mam taki zamiar. W najbliższym czasie.
- Proszę się pośpieszyć bo czas mi ucieka, a chciałbym się z panem spotkać na Sali. Z panią Magdą się dość często widujemy, a na pana trafić to naprawdę… bardzo ciężko. Tym bardziej teraz. Zniknął nam pan z oczu na ładnych kilka miesięcy. Panie mecenasie tak się nie robi. – uśmiechnął się w jego stronę zerkając na Magdę
- Siła wyższa, ale niech pan mi da jeszcze kilka dni… powinno mi wystarczyć żeby wrócić do obiegu.
- Kilka dni… nie więcej.
- Tak jest.
- Trzymam pana za słowo.  A pani Magdo dziękuję za Jagodę.
- Za Jagodę? Nie rozumiem?
- Wiktor zgodził się z nią trochę popracować. Ona jeszcze nie do końca się w tych wszystkich sprawach orientuje i… krótko mówiąc dużo musi się jeszcze nauczyć a u was będzie miała okazję, dlatego dziękuję. Przepraszam państwa,  ale się spieszę, nie wypada żebym się spóźnił na rozprawę. Do zobaczenie mam nadzieję? – zwrócił się ponownie w stronę Piotra
- Tak oczywiście. – patrzył chwilę jak sędzia Rajewski odchodzi, po czym spojrzał na Magdę i kładąc dłoń na jej plecach chciał zwrócić jej uwagę na siebie – Idziemy?
- Tak, tak chodźmy. Czy Ty słyszałeś, co on powiedział?
- To znaczy? – zapytał otwierając przed nią drzwi wejściowe od budynku
- Powiedział, że Jagoda będzie u nas pracowała.
- No rzeczywiście coś tam wspomniał. Co jest? Nie wiedziałaś o tym?
- Nie. Wiktor nic mi nie mówił. – zatrzymała się przy samochodzie obracając w dłoni kluczyki od auta zastanawiając się dlaczego nic nie wie o sprawie z Jagodą
- Może to świeża sprawa i nie chciał Ci zawracać głowy telefonami.
- To dlatego Bartek pytał czy się z nim widziałam. Dokąd jedziemy? – zapytała otwierając drzwi samochodu od strony kierowcy
- Na obiad, tam gdzie zawsze.
- Ok. – wsiedli do auta i ruszyli w stronę restauracji, po drodze dalej rozmawiali na temat młodej Rajewskiej.
- Madzia, ale tak w ogóle to, o co chodzi z tą Rajewską? Nie chcesz żeby z wami pracowała? – spojrzał na nią na chwilę, jednak zaraz wrócił wzrokiem na drogę.
- Nie pamiętasz już co było jak była u nas na aplikacji?
- Ale co? Chyba nie chodzi Ci o Wiktora?
- Wiktor to jedno, ale ona się po prostu nie nadaje do tego zawodu.
-Uuu i Ty to mówisz? Dlaczego tak uważasz? Początki nie są łatwe, sama o tym wiesz.
- Nawet Bartek jej nie przekonał do tego, że powinna dać sobie spokój.
- Może powinniście dać jej szanse, co?
- Powinieneś widzieć jak ona pracowała. Zależało jej tylko na tym żeby kręcić się obok Wiktora. Jej nie interesuje ten zawód.
-To może się coś zmieniło. Minęło trochę czasu. Skoro pracuje to znaczy, że skończyła aplikacje.
- Skoro jesteś tak pozytywnie nastawiony to może weźmiesz ją do siebie, co? Na pewno chętnie słuchałaby Twoich poleceń. – jej zdenerwowanie tą sprawą trochę go rozbawiło
- Hehe. Nie, nie kochanie. Ona chce pracować u was. Zresztą stary Rajewski jest z tego powodu bardzo zadowolony, wiec podejrzewam, że Wiktor miałby mi to za złe.
- No widzisz, jak to łatwo jest mówić jeśli nie chodzi o Twoja kancelarie. To nie Ty będziesz musiał codziennie ją znosić i to nie Tobie będzie siedziała na głowie.
- Będzie siedziała na głowie Wiktorowi, nie Tobie.
- Mhm tak. Wiktor to akurat będzie jej unikał szerokim łukiem, żeby przypadkiem Karolina nie miała znowu okazji do wyrzucenia go na kanapę w kancelarii.
- Oj tam, może nie będzie tak źle. – pozostawiła jego słowa bez komentarza. Resztę drogi do restauracji pokonali praktycznie w milczeniu. Dotarli na miejsce i zajęli stolik przy oknie na wygodnych kanapach.
- Nic się nie zmieniło. – zauważył rozglądając się po Sali – Byłaś tu w trakcie mojej nieobecności? – zapytał niepewnie nie wiedząc do końca czy to pytanie powinno paść z jego ust
- Zdarzyło się. Z rodzicami i raz z klientem. – odpowiedziała wymijająco przeglądając kartę dań
- Dzień dobry, co mogę państwu podać?
- Na co masz ochotę?
- Może sałatkę grecką z warzywami.
- Dobrze w takim razie poprosimy sałatkę grecką,  a dla mnie polędwiczki wieprzowe z kurkami na śmietanie z sałatką ze świeżych warzyw.
- Coś do picia? – zapytała kelnerka zapisując zamówione przez Piotra dania
- Dla mnie woda niegazowana.
- Czyli jedna woda i sok z pomarańczy.
- Za momencik podam.
- Dziękujemy. – uśmiechnął się w stronę odchodzącej kelnerki – Nie najesz się samą sałatką.
- A kto Ci powiedział, że mam zamiar się nią najeść?
- A co z Twoja mamą? Może mogliśmy ją zabrać ze sobą?
- Mama pojechała do Olsztyna. O 13 miała pociąg.
- Tak szybko?
- Powiedziała, że przyjechała skontrolować sytuacje i że może już wracać.
- Uspokojona?
- Ja?
- Twoja mama? Skoro przyjechała coś skontrolować, to znaczy, że się czymś martwiła i nawet domyślam się czym.
- Stwierdziła, że z Tobą wszystko w porządku.
- To kamień z serca. Obawiałem się trochę, że bez reprymendy się nie obejdzie.
- Myślę, że jeszcze wszystko przed Toba.
- No tak Agata.
- Też, ale miałem na myśli mojego ojca.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie. Mama powiedziała, że powinniśmy trochę poczekać, dać mu to wszystko przemyśleć.
- Właściwie to trochę go rozumiem. – przerwał wypowiedz widząc podchodzącą do ich stolika kelnerkę z zamówieniem
- Proszę. Smacznego życzę.
- Dziękujemy. – poczekał chwilę aż dziewczyna odejdzie i kontynuował to co chciał powiedzieć. – Na jego miejscu przyjechałbym tu i przywalił mi porządnie i kazał się do Ciebie nie zbliżać.
- Tak? I co posłuchałbyś go?
- Oczywiście, że nie.
- Dałbyś się uderzyć.
- Twojemu ojcu?
- Mhm. – zamyślił się na chwilę
- Myślę, że tak. W końcu mi się należy, nie?
- W sumie. Tylko dlaczego ja tego jeszcze nie zrobiłam.
- Hehe. Miałaś ochotę?
- Nie wiem, nie myślałam w ten sposób.
- No dobrze, ale w takim razie, co robimy z Twoim tatą?
- Wiesz co, może zróbmy tak jak mama radzi.
- Czyli co, czekamy tak?
- Może to dobre rozwiązanie. Zadzwonię do nich za kilka dni i postaram się z nim porozmawiać.
- Ok.
W tym czasie Wojtek z Mariolą byli już w domu i rozpakowywali zrobione po drodze z pracy zakupy.
- Myślisz, że z Magda i Piotrem to tak już całkiem w porządku? – zapytał żony nie do końca przekonany tym, że między jego przyjacielem a panią mecenas wszystko układa się pomyślnie
- Myślę, że są na najlepszej drodze. A dlaczego pytasz?
- No bo tak jakoś dziwnie dzisiaj z nami rozmawiał. W ogóle jakby unikał tego tematu.
- Bo może nie chce zapeszyć. Minie dużo czasu zanim zaczną żyć spokojnie tak jak przed jego wyjazdem.
- A ja myślę, że Magda mu tak łatwo tej ucieczki nie wybaczy.
- Wybaczyć to ona już mu wybaczyła, ale zapomnieć to może nigdy nie zapomni.
- Ty byś mi wybaczyła?
- Ja bym Cie samego nigdzie nie puściła to po pierwsze a po drugie Ty nigdzie nie będziesz musiał uciekać. Z żadnego powodu. Jasne? – pogroziła mu trzymając w ręce por
- Tak, jasne. Oczywiście.
- No. Cieszę się, że się rozumiemy.
- Wiesz, że tak nie wolno. To jest karalne.
- Co?
- Grozisz mi.
- Ja jestem Twoją żoną, mnie wszystko wolno. Bierz się za te zakupy, bo inaczej nie zjemy dzisiaj tego obiadu. Obu parom czas na spożywaniu obiadu minął bardzo przyjemnie. Magda z Piotrem po wyjściu z restauracji udali się jeszcze na krótki spacer po czym skierowali się w stronę mieszkania Piotra. Dotarli na Polno przed godziną 17. Magda zatrzymała samochód przed kamienicą, w której mieszkał Piotr, wyłączyła silnik i spojrzała na niego.
- Może wejdziesz? Ocenisz moje sprzątanie. – uśmiechnął się mówiąc to, nie wiedział co wymyślić by zgodziła się wejść na górę
-Hehe. Każdy pretekst jest dobry, ale ten akurat mało skuteczny.
- Ale ja bardzo się starałem z tym sprzątaniem. A to wcale nie było takie łatwe. Przydałoby się, żeby ktoś to docenił.
- Doceniam. Nawet bardzo.
- Tak w ciemno to się nie liczy. To jak będzie? Mam dobre wino.
- Przecież nie pijesz.
- Ja nie, ale Ty przecież możesz. A jak będziesz chciała wrócić do domu to sam Cię odwiozę, albo odprowadzę. Jak będziesz tylko chciała.
- No dobra, niech Ci będzie, chodź. – uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu widząc jego zadowoloną minę. Nie umiała mu odmówić, kiedy patrzył na nią w ten sposób. Wchodząc po schodach pomyślała sobie, że może to nawet dobrze się składa, że zgodziła się zostać, bo może nadarzy się okazja żeby porozmawiać z nim jeszcze na kilka tematów, które powinni omówić. Wpuścił ją do mieszkania pomagając zdjąć płaszcz. Chwilę później rozglądała się po mieszkaniu szukając jakiś szczegółów które być może się tu zmieniły od jej ostatniej wizyty kilka dni po jego wyjeździe, ale niczego nie znalazła. Wyglądało na to, że niczego nie zmienił. Piotr w tym czasie zaszył się w kuchni i przyrządzał herbatę. Po chwili wszedł do pokoju i zobaczył ją rozglądająca się po pomieszczeniu.
- Co się tak rozglądasz? Szukasz czegoś?- zapytał stawiając dwa kubki z gorącą herbatą na stole.
- Nie tak tylko, patrzę czy się coś zmieniło.
- Dlaczego miałoby się coś zmienić? – usiadł przy stole upijając łyk napoju
- Nie wiem, tak jakoś. Naprawdę się postarałeś z tym sprzątaniem. – spojrzała na niego odwracając wzrok od okna w jego stronę
- Trzeba było. To co z tym winem?
- Może za chwile.
- Wiesz, byłem w kancelarii i wygląda na to, że rzeczywiście Wojtek się nie wyrabia z czasem do tego stopnia, że Mariolka musi odsyłać klientów.
- No to chyba dobrze, że macie tylu klientów. Powinieneś się cieszyć. – usiadła na krześle przy stole obok niego uważnie słuchając tego co do niej mówi.
- Tak tylko, Wojtek uważa, że przydałby nam się ktoś do pomocy.
- No skoro macie możliwość przyjmowania większej ilości klientów to dlaczego nie? W końcu się rozwijacie. – patrzyła na niego i widziała, że chyba nie do końca wie co ma robić. – Nie chcesz nikogo zatrudnić?
- Nie jestem do tego pomysłu tak do końca przekonany. Chyba nie chcę żeby po kancelarii kręcił mi się ktoś obcy. W dodatku jeśli zatrudnimy jakiegoś młodego adwokata to trzeba będzie na niego jeszcze uważać. Nie powierzę mu przecież poważnej sprawy tak od razu. 
- No masz trochę racji, ale w końcu to dodatkowa osoba do pomocy.
- Sam nie wiem. Co innego gdybym znał kogoś, a nie tak zupełnie z zewnątrz, w ciemno… Madzia ja wiem, że to absurd i że rozmawialiśmy na ten temat wiele razy i że nie zmienisz zdania, ale Wojtek uparł się żebym Cię zapytał, czy… - nie dała mu dokończyć, bo wiedziała, o co chce ją zapytać. Uśmiechnęła się kiedy przerwał swoją wypowiedź
- Piotr gdyby nie praca u Wiktora to bardzo chętnie bym wam pomogła, ale znasz moje zdanie na ten temat. Źle bym się z tym czuła rezygnując z pracy u Waligóry, a zaczynając u was.
- Wiem, ale Wojtek się uprał. Dobra nie było pytania, jakoś sobie poradzimy.
- Wiesz co, ja myślę, że powinniście jeszcze trochę poczekać z tym nowym adwokatem. Niedługo wrócisz do pracy wtedy zobaczycie jak będą się sprawy rozkładały na was dwóch. Może się okaże, że wcale nie jest tego tak dużo żeby była wam potrzebna pomoc. Z nowym pracownikiem zawsze będzie ryzyko, że może nie sprostać waszym wymaganiom.
- Nie możemy sobie jeszcze z Wojtkiem pozwolić na eksperymenty.
- No właśnie. Chyba lepiej zrezygnować z kilku spraw niż niepotrzebnie komplikować sobie pracę.
- Może masz rację, że powinniśmy poczekać. Tylko obawiam się, że Wojtkowi po tym całym ślubie uruchomiły się jakieś dotąd nieodkryte receptory i nowe priorytety życiowe. – wstał od stołu, podszedł do barku i wyjął z niego butelkę czerwonego wina i jeden kieliszek, po czym wrócił do stołu i zaczął otwierać butelkę
- Nie myślisz chyba, że pokusi się na pieniądze?
- No wiesz, w końcu ślub do czegoś zobowiązuje prawda? Kto go tam wie, co mu teraz w tej głowie siedzi.
- Nie przesadzaj. Ani Wojtek ani Mariolka nie należą do osób, którym aż w takim stopniu zależałoby na pieniądzach.
- Rozmawiałaś z Mariolka po ślubie o tym jakie mają plany na przyszłość?
- Nie.
- No właśnie. Nie wiemy, co planują. Może chcą wybudować dom, kupić samochód, albo jeszcze coś innego. Tego nie wiemy.
- Piotr nie zagalopowałeś się trochę? Nie rób z nich materialistów tylko dlatego że się pobrali. – chwyciła go za rękę którą odkręcał korek butelki od wina, spojrzał na nią i zastanowił się na chwile nad tym, co kilka sekund temu powiedział i jak to mogło zabrzmieć.
- Nie chodziło mi o to, że pod wpływem małżeństwa się zmienili, tylko domyślam się, co może w tej chwili kierować Wojtkiem.
- Nie przesadzasz trochę? – popatrzyła na niego z lekkim rozbawieniem. Nie spodziewała się, że sprawa zatrudnienia nowego pracownika do kancelarii spowoduje takie myśli na temat przyjaciół w jego głowie
- Dobra, może trochę przesadzam. Za długo siedzę w domu i potem gadam głupoty. Proszę. – nalał jej kieliszek wina, po czym chwycił za rękę i wstając od stołu pociągnął ja w stronę kanapy, na którą po chwili oboje usiedli
- Chyba rzeczywiście za długo odpoczywałeś. A, co u pani Natalii?
- Pozwoliła mi tu zostać.
- Hehe no to, to ja wiem. Pytałam, co u niej?
- Wygląda na to, że wszystko w porządku. Chyba nic się u niej nie zmieniło. Na szczęście.
- Poszczęściło Ci się. Masz z nią za dobrze.
- Hehe. No chyba tak. Rozpieszcza mnie czasami.
- Czasami. – uśmiechnęła się siadając wygodniej na kanapie. Oparła lekko głowę o oparcie obracając ją w jego stronę tak by na niego patrzeć, w ręce trzymając lampkę wina. Siedział kawałek dalej, a właściwie to leżał, a jego wzrok wpatrzony był w ciemny już o tej porze widok za oknem. Przez kilka minut panowała między nimi miła cisza. Niestety przerwał ją telefon dziewczyny. Oderwała od niego wzrok, wstała z kanapy i podeszła do krzesła, na którym leżała jej torebka. Wyjęła z niej dzwoniącą komórkę.
- Agata. – odezwała się widząc, kto chce się do niej dodzwonić – Tak słucham?
- Cześć Magda. Czemu się nie odzywasz?
- Cześć. Miałam do Ciebie dzisiaj dzwonić.
- Jasne, jak zawsze na końcu łańcucha, ale już się przyzwyczaiłam, więc nie ważne. Słuchaj może się dzisiaj spotkamy, co? Karolina ma wolny wieczór, Sebastian z tego co wiem to też. Zadzwoniłabym jeszcze tylko do Mariolki.
- Agata bardzo chętnie, ale nie dzisiaj.
- A co, pan Korzecki zajmuje Twój czas? – zapytała zirytowana odpowiedzią przyjaciółki. Słysząc pytanie Agaty spojrzała na Piotra, który przysłuchiwał się jej rozmowie z uwagą.
- Nie rozmawiaj ze mną w ten sposób, dobrze?
- No co,to już nawet zapytać nie można? Dobra zrobimy tak, jak znajdziesz chwile wolnego czasu to daj znać. Mam nadzieję, że nastąpi to jeszcze w tym tygodniu.
- Coś się stało? – zapytała do słuchawki słysząc dziwne zdenerwowanie Agaty
- Nie dlaczego?
- Bo jesteś zdenerwowana.
- Wydaje Ci się. Odezwij się niedługo. Pa.
- Pa. – rozłączyła połączenie i odkładając telefon na stolik wróciła na swoje miejsce na kanapie. Chwyciła w ręce kieliszek i z zamyśleniem wpatrywała się w jego zawartość. Zwróciła tym na siebie uwagę Piotra.
- Bardzo zła?
- Nie wiem. Była jakaś dziwa. Zdenerwowana. Chciała się dzisiaj spotkać.
- Może powinniście spokojnie porozmawiać. Same, bez Karoliny, Sebastiana i Mariolki.
- To akurat chyba bez różnicy. Obawiam się, że i tak nie będzie chciała mnie słuchać. Zadzwonię do niej jutro, może uda mi się z nią porozmawiać a potem najwyżej spotkamy się z wszystkimi. Jak myślisz?
- Może tak być. I tak należą im się wyjaśnienia. Wcześniej, czy później powinniśmy się spotkać. Płaskich już uprzedziłem, więc z nimi nie powinno być problemu.
- Jedyny problem jaki może być to Agata.
- Słuchaj, a może ja bym z nią porozmawiał. Wyjaśniłbym jej wszystko.
- Myślisz, że zechciałaby Cię wysłuchać?
- Nie wiem, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Wolałabym najpierw sama. – przysunęła się do niego pozwalając by objął ja ramieniem
- Ok, ale gdyby coś było nie tak to wiesz, że możesz mi powiedzieć?
- Mhm… Dzwoniłeś wczoraj do rodziców, że dojechaliśmy?
- Wczoraj nie, w sobotę jeszcze dzwoniłem, jak tylko dotarłem do domu. – podniósł się zabierając ze stolika butelkę wina i dolewając jej do kieliszka
- Piotruś? – zapytała wtulając się w niego chcąc zacząć ważną dla niej rozmowę, której dotąd nie potrafiła rozpocząć. Czekała, aż sam smacznie mówić na temat swojej choroby, ale czekała już kilka dni i dłużej nie chciała. Bała się, że jeśli sama nie zacznie pytać, to on nie będzie widział powodu żeby o tym opowiadać
- Hm?
- Chciałabym Cie o coś zapytać, ale boję się, że nie będziesz chciał o tym rozmawiać. Czekałam aż sam zaczniesz, ale się na to nie zanosi chyba, dlatego…
- Chcesz porozmawiać na temat mojej choroby?
- Chyba czas najwyższy, nie uważasz? I tak długo czekałam, aż sam zechcesz mi coś na ten temat powiedzieć, a ta rozmowa chyba powinna mieć miejsce zaraz po tym jak przyjechałam do Kościeliska. – podniosła głowę tak by móc swobodnie na niego patrzeć
- To nie jest tak, że nie chce Ci o tym powiedzieć. Nie wiem czy potrafię, rozumiesz?
- Ale ja nie chce żebyś opowiadał mi o samym pobycie w szpitalu. Rozumiem, że to nie jest dla Ciebie przyjemny temat, dla mnie zresztą również. Posłuchaj, ja czytałam trochę o tej chorobie i zdziwiło mnie to, że niczego nie zauważyłam. Mariolka mówiła, że miałeś krwotoki, że byłeś osłabiony, a ja jedyne co zauważyłam to lekka gorączka i to, że trochę schudłeś. W ogóle nie wiem, co się wydarzyło, że poszedłeś do lekarza?
- Miałem silne bóle i zawroty głowy, do tego dochodziła podwyższona temperatura i krwotoki z nosa. Ale na początku zdarzało się to rzadko więc czekałem. To jeszcze nie było powodem do tego, żeby iść do lekarza. Po jakiś czasie odczułem bóle stawów  i stąd to ogólne osłabienie. U lekarza byłem niecałe dwa tygodnie przed wyjazdem. Skierował mnie do instytutu, ale na wizytę czekałem kilka dni. Pamiętasz ten dzień kiedy byłaś z dziewczynami u Agaty, miała mieć na drugi dzień rozmowę w sprawie pracy?
- Pamiętam. Przyjechałam po Ciebie na stary rynek. Wiedziałeś już wtedy? Stąd ten spacer? – zapytała przypominając sobie sytuacje
- W instytucie porobili mi wszystkie badania. Powiększona wątroba, obniżone ciśnienie, bóle głowy, krwotoki, to wszystko łączyło się w całość i profesor nie miał wątpliwości, że to toczeń. A nie zauważyłaś nic bo nic ci nie mówiłem, bo sam nie podejrzewałem, że to może być coś poważnego. Byłem przekonany, że to z przemęczania, bo przecież ból głowy, czy osłabienie, to się przecież zdarza. A zdecydowałem się pójść do lekarza, bo ból był chwilami nie do wytrzymania. Nie dawałem już rady, a zwykłe środki przeciwbólowe nie pomagały. Mógłbym Ci tu dokładnie powiedzieć jak to wygląda od strony medycznej, ale…
- Nie musisz. Czytałam i, i tak nic z tego nie rozumiem.
- Ja też nic nie rozumiałem. Jak siedziałem u profesora i powiedział mi o chorobie, o tym na czym ona polega to nie zdawałem sobie sprawy z tego, że sprawa jest aż tak poważna. Miałem nadzieje, że to tylko tak dziwnie brzmi, ale niestety… Wtedy przed tym naszym spotkaniem, chodziłem po mieście dokładnie po tych samych miejscach, co później szliśmy razem. Zastanawiałem się, co mam zrobić. Mimo tego, że prosiłem profesora żeby jak najszybciej załatwił mi miejsce w Los Angeles, zacząłem się zastanawiać, czy powinienem wyjeżdżać. Bałem się o siebie, o Ciebie. Balem się o nas. Nie wiedziałem w jaki sposób Ci powiedzieć. Chciałem wiele razy, chciałem żebyś wiedziała, ale każdy moment wydawał mi się nieodpowiedni. Byliśmy tacy szczęśliwi. Nie chciałem Ci tego odbierać. A już na pewno nie z takiego powodu. Dzisiaj żałuje, że nie byłem na tyle silny żeby chociażby do Ciebie zadzwonić, utwierdzać w przekonaniu, że Cię kocham, ale bałem się, że będziesz zadawała pytania, a ja już nie chciałem Cię okłamywać. Wystarczająco źle czułem się z tym, że nie znałaś prawdy. Magda ja wiem, żeto co się wydarzyło nigdy nie zniknie z naszego życia. Wiem, że tego nie zapomnisz i pewnie minie dużo czasu zanim przestaniesz o tym myśleć i zastanawiać się czy przypadkiem jutro, czy za jakiś czas znowu Cię nie zostawię. A ja chyba nie jestem w stanie w żaden sposób dać Ci takiej pewności.
- Piotr…
- Poczekaj.  – przerwał jej chcąc dokończyć swoją wypowiedź. Usiadł naprzeciw niej chwytając za jedną ręką jej dłoń a druga kładąc na jej nodze zbliżając się do niej w ten sposób by móc spojrzeć jej w oczy. - Jedyne, co mogę w tej sytuacji zrobić, to być przy Tobie i być może w ten sposób z każdym dniem dawać Ci coraz więcej tej pewności. Chciałbym żebyś potrafiła mi zaufać tak jak ufałaś przed moim wyjazdem. Kocham Cie i nie chciałbym, żeby utworzyła się między nami jakaś bariera, ale z drugiej strony nie chce też na Ciebie w żaden sposób naciskać, bo znam Cię i wiem, że potrzebujesz czasu żeby to wszystko sobie poukładać, przemyśleć. I tak mam cholerne szczęście, że przyjechałaś do Kościeliska, a zdaje sobie sprawę z tego, że to wcale nie było dla Ciebie łatwe.
-Piotr to nie jest tak, że ja Ci nie ufam. Powiedziałeś mi o wyjeździe z dnia na dzień. Zniknąłeś jeszcze szybciej. Ja się ciągle boje, że coś się znowu stanie.
- Nic się już nie stanie. Jestem tutaj przy Tobie i będę. – zauważył, że pomału przestaje panować nad emocjami które wytworzyła w nich ta rozmowa a w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. – Chodź tu do mnie. – przyciągnął ją do siebie pozwalając się przytulić. Gładził delikatnie dłonią po jej plecach. Dobrze wiedział, że w tym momencie potrzebuje właśnie tego, żeby był przy niej. Chciał dać jej w ten sposób do zrozumienia, że już nigdy jej nie zostawi, ale czy zwykłe przytulenie w ich sytuacji wystarczy? Trwali w takiej pozycji przez dłuższą chwilę. W pewnym momencie poczuła jak Magda się od niego odsuwa. Chwycił ja za rękę i starł z jej policzka łzę którą uroniła – Już? W porządku? – w odpowiedzi pokiwała tylko twierdząco głową
- Piotruś bo ja chciałam Ci powiedzieć, że to, że nie mieszkamy razem i że przez ten czas kiedy byliśmy u Twoich rodziców nie spaliśmy ze sobą, to nie dlatego, że nie chce, nie dlatego, że Ci nie ufam. Po prostu na to składają się zupełnie inne rzeczy. Daj mi trochę czasu dobrze?
- Dobrze, ale skoro nie o zaufanie chodzi, to o co? Co się dzieje?
- Nie jest łatwo przyzwyczaić się do zniknięcia kogoś kogo się kocha tym bardziej jeśli przy każdym otworzeniu szafy widzi się jego rzeczy. Zajęło mi to dużo czasu i nie potrafię znowu tak szybko się przestawić.
- Rozumiem, ale ja nie o mieszkanie pytałem. I proszę Cie nie zbywaj mnie bo się nie dam. – siedząc naprzeciw niej trzymał jedna rękę oparta o jej talie a drugą po raz kolejny sięgnął po butelkę wina widząc, że jej kieliszek jest już pusty. Nalał jej z nadzieją, że w końcu powie mu o co chodzi. – Więc? – spojrzał na nią pytającym wzrokiem odkładając butelkę na stolik
- Nic się nie dzieje, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Skoro wszystko w porządku to, o co chodzi?
- … - odpowiedział mu cisza z jej strony.
- Madzia, przecież kiedyś potrafiliśmy rozmawiać na te tematy. Wiesz, że ja mogę poczekać, ale z każdym dniem będzie coraz trudniej. Sama widziałaś, co się działo w Kościelisku. Łatwiej by mi było gdybym wiedział, o co chodzi. Zaczynam się martwic, że nie chcesz mi o czymś powiedz.
- Nie musisz się martwic. Naprawdę. Chodzi o zwykłe, typowe sprawy. Po prostu długo Cię nie było, a wiesz przecież, że przez cały czas jak byliśmy razem brałam tabletki. Jakiś czas po Twoim wyjeździe odstawiłem je i muszę iść teraz do lekarza. Problem polega na tym, że… - przerwała swoja wypowiedź patrząc na niego
- Że?
- Nie wiem czy chcę. Nie wiem czego Ty chcesz. – zaskoczyły go jej słowa, a jego wyraz twarzy w tej chwili wcale tego nie ukrywał
- Kochanie rozmawialiśmy o tym przed moim wyjazdem i gdyby nie choroba to być może spodziewalibyśmy się właśnie naszego dziecka i ja zdania nie zmieniłem.
- Ale zmieniła się sytuacja.
- Dlatego w tym momencie pytanie brzmi, czego Ty w tej chwili chcesz?
- Nie pomagasz mi. – wstała szybko z kanapy podchodząc do okna i wpatrując się w widok za nim. Nie spodziewał się, że właśnie o to jej chodzi. Nie wiedział, co powinien jej w tej chwili powiedzieć, przecież decyzja należała tak naprawdę do niej. Chciał mieć dziecko i przed jego wyjazdem rozmawiali o tym, ale wtedy Magda chciała najpierw ułożyć sobie wszystko w kancelarii, poza tym chciała żeby najpierw się jej oświadczył, żeby wzięli ślub. Wszystko miało być po kolei.
- Madzia nie chciałbym żebyś pomyślała, że w jakikolwiek sposób próbuje Cie do czegoś nakłonić, czy wręcz przeciwnie, ale jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości to chyba lepiej żebyśmy poczekali. Zresztą zawsze chciałaś żeby wszystko działo się po kolei. – mówił do niej jednak nie wiedział do końca czy w ogóle go słucha bo stała przy oknie odwrócona do niego plecami. Podszedł do niej obejmując od tylu w pasie. – Ej dziewczyno słuchasz mnie?
- Słucham. Naprawdę myślisz, że powinniśmy poczekać, że możemy jeszcze poczekać? – zapytała nie odrywając wzroku od okna
- Oczywiście, że tak.
- Ale wiesz, że jeśli będę brała tabletki to z każdym rokiem może być mi coraz trudniej zajść w ciąże?
- Wiem, ale przecież nie musi tak być, prawda?
- Różnie bywa. – dopiero teraz odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego
- Tak, ale może niepotrzebnie przewidujesz czarne scenariusze. Magda przecież mamy jeszcze czas. Po za tym chyba trochę we mnie nie wierzysz, co? – uśmiechnął się chcąc w ten sposób wprowadzić ją w lepszy nastrój, żeby się nie martwiła zawczasu. – Umów się do tego lekarza i wtedy wrócimy do tej rozmowy. Dobrze? – pokiwała tylko twierdząco głową wbijając wzrok w jego klatkę piersiową i bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli
- Odwieziesz mnie do domu?
- Już? – zaskoczyła go tą nagła decyzją o powrocie do domu. Mimo tego, że obiecał jej że w każdej chwili, gdy tylko będzie chciała odtransportuje ją do domu liczył na to, że może jednak zostanie z nim na noc.
- Mhm. Trochę kręci mi się w głowie, od tego Twojego wina chyba. – uśmiechnął się tylko widząc jej minę
- Od wina. No tak. A czy Ty jadłaś coś dzisiaj oprócz tej sałatki na obiad?
- Nie, bo przez własną matkę spóźniłabym się do pracy.
- W takim razie najpierw coś zjemy, a potem jak będziesz chciała to Cię odprowadzę. Zjesz coś, a potem się przejdziemy to Ci przejdzie.
- A samochód? Rano muszę być w kancelarii.
- Przyjadę do Ciebie rano na śniadanie.
- To jest nie fair. Chcesz wykorzystać mój samochód przeciwko mnie.
- Inaczej się nie da. Chodź do kuchni to coś dobrego wymyślimy. – chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę kuchni z zamiarem przygotowania kolacji
- Piotr, ale ja nie jestem głodna.
- Kręci Ci się w głowie, bo nic przez cały dzień nie jadłaś. Nie masz innego wyjścia inaczej Cie stąd nie wypuszczę. Siadaj. – wskazał jej miejsce na krześle a sam podszedł do lodówki po potrzebne składniki. – Chyba będziemy musieli zadowolić się zwykłymi kanapkami.
- Piotr nie rób sobie problemu. Może to jest właśnie znak, że nie powinnam jeść.


-Mogłaś wymyśleć coś lepszego, naprawdę. Wiesz tak sobie pomyślałem, że  jeśli nie chcesz żebym wykorzystywał Twój samochód to może zostaniesz u mnie. Zaoszczędzimy na czasie i paliwie?
- Piotr.
- Ok. Tak tylko pytałem. – przygotował szybko kanapki i przypilnował żeby porządnie się najadła. Jeszcze tego samego dnia, kiedy przyjechała do Kościeliska zauważył jak bardzo przez ostatni czas schudła. Nie miał nic przeciwko temu, ale bał się, że Magda może przesądzić z tą utratą wagi w niekorzystny dla niej sposób. Do tej pory nic nie mówił, bo nie chciał jej denerwować, dlatego postanowił, że przez jakiś czas będzie zwracał większą uwagę na to jak się odżywia. Zjedli wspólnie kolacje i spokojnym krokiem ruszyli w stronę Wiejskiej. Spacer zajął im ponad pół godziny, aż w końcu dotarli na miejsce. Odprowadził Magdę pod same drzwi mieszkania i po miłym pożegnaniu ruszył w drogę powrotną na Polną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz