TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 20

Dotarła do kancelarii o kilka minut spóźniona, ale kto by na to patrzył? No może Bartek, ale teraz kiedy jest taki szczęśliwy z Agatą nie zwraca uwagi na wiele rzeczy, które kiedyś były częstym powodem do konfliktów w tej kancelarii. Zaraz w samym sekretariacie natknęła się nie na Kasię, ani Martę, a na Wiktora.
- Cześć Wiktor. – przywitała się z kolega zaskoczona jego obecnością na innym stanowisku – Nie chwaliłeś się, że zmieniasz stanowisko.
- Tylko chwilowo. Kasia musiała wyskoczyć na chwilę do sklepu. Rozmawiałem wczoraj z Piotrem i Wojtkiem.
- Wiem. Rozmawiałam z Piotrkiem.
- I?
- Wiktor chyba nie myślałeś, że zabronię Piotrowi zajmować się tą sprawą? – zaśmiała się lekko widząc niepewność w oczach kolegi
- Pamiętam, że Karolina nie była zadowolona z tego, że więcej pracowałem.
- Może jakoś sobie poradzimy. Nie martw się o nas. A pro po Karoliny to jestem z nią dzisiaj umówiona, prosiła żeby Ci o tym powiedzieć, bo nie mogła się do Ciebie dodzwonić.
- Aha, no to dobrze, że mi mówisz, bo już chciałem coś zaplanować.
- Hehe, musisz to przełożyć. Idę do siebie i nie wychodzę do 14. – schowała się w swoim gabinecie na dobrych kilka godzin wynurzając się jedynie pod pretekstem skorzystania z toalety i zrobienia sobie czegoś do picia. Od samego rana nie była w nastroju na różnego rodzaju pogawędki, żarty, a już na pewno nie miała ochoty na docinki Bartka, co mogłoby mieć miejsce. Różnie to z nim bywa, dlatego wolała w żaden sposób nie prowokować niepotrzebnych jej dzisiejszego dnia niemiłych sytuacji. Przy każdym wyjściu z gabinetu zamieniała jedynie kilka słów z Kasią i zaraz szybko wracała do siebie. W przypadku Piotra było dzisiejszego dnia zupełnie inaczej. Miał dzisiaj niebywale dobry nastrój i ogromną ochotę na rozmowę z kimkolwiek, a że gdy tylko zadzwonił do Magdy, a to po kilku minutach spławiła go wymigując się pracą i prośbą aby zadzwonił później to jedyną osobą z którą miał w tej chwili możliwość porozmawiać była Mariola. Problem w tym, że ona od jakiegoś już czasu miała swoje lepsze i gorsze dni i ciężko było mu wyczuć jej humor. Domyślał się co jest tego powodem, ale jak dotąd nie miał aż tyle odwagi by zacząć z nią rozmowę na tak poważny temat jakim jest dziecko, o które tak bardzo z Wojtkiem się starali. Teraz miał na to okazję. Wiedział, że Wojtka nie będzie jeszcze przez ponad godzinę a i żadnego klienta się nie spodziewał. Wyszedł z gabinetu i zaparzając wcześniej dwie kawy usiadł naprzeciwko Marioli.
- Zrób sobie przerwę. Proszę. – przerwał jej pracę przesuwając w jej stronę jedną z filiżanek. Spojrzała na niego zaskoczona. Co prawda zdarzało się, że przygotowywał kawę i przychodził i zagadywał, ale teraz zabrzmiało to dość poważnie i spokojnie
- Co to jest?
- Kawa.
- Ja nie o tym. Coś się stało?
- No to właśnie ja przyszedłem o to zapytać.
- Nie rozumiem?
- Znamy się już trochę, tak?
- Tak. – odpowiedziała trochę niepewnie nie wiedząc do czego zmierza
- I przyjaźnimy się, tak?
- Tak, ale o co Ci chodzi?
- O to, że nie powiedziałaś mi, że staracie się z Wojtkiem o dziecko.
- A, o to Ci chodzi. Ale to nic wielkiego. – chciała udać przed nim, że wszystko jest w porządku, ale Piotr przecież doskonale wiedział co się u nich dzieje
- Jesteś pewna? – zapytał konkretnie dając jej do zrozumienia, że wie o ich problemach
- Wojtek Ci powiedział? – pokiwał jedynie twierdząco głową – Miał tego nie robić. Od jak dawna wiesz?
- Dość dawna. Ale to nie ma znaczenia. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo nie ma się czym chwalić.
- Ale to jest normalne. Takie rzeczy się zdarzają. Wiele par przecież ma problemy.
- Tylko dlaczego do cholery my?! – wykrzyczała rozklejając się przy nim
- Ej, ej, Mariolka spokojnie. Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała. – podszedł do niej i kucając przy jej krześle chwycił ją za rękę
- Przecież to nie przez Ciebie.
- Mariolka, ja rozmawiałem z Wojtkiem, ale on nie chciał w ogóle mnie słuchać. Gdybyście tylko czegoś potrzebowali, pieniędzy, czy kilku dni wolnego, to wystarczy powiedzieć. Wiesz, że zawsze wam pomogę.
- Wiem Piotr, ale tu nie chodzi o czas, ani o pieniądze. Po prostu coś musi być nie tak.
- A może potrzebujecie więcej czasu. Przecież są przypadki, że ludzie starają się o dziecko miesiącami.
- To mnie nie pociesza.
- Wiem, jestem kiepski w pocieszaniu.
- Jesteś kochany. Dziękuję Ci, że w ogóle pomyślałeś, ale Ty niewiele możesz w tej chwili pomóc.
- Ale wiesz, że w każdej chwili możesz na mnie liczyć.
- Wiem.
- No dobra to daj buziaka i nie płacz, bo Wojtek mnie zamorduje jak zobaczy Cię taką zapłakaną. Jeszcze sobie pomyśli, że coś Ci zrobiłem. – przytulił ja do siebie i czekał aż choć trochę się uspokoi. Zawsze tak robił, gdy widział, że coś ją gryzie, a ona potrafiła się przy nim wypłakać i powiedzieć o wielu rzeczach. Ufała mu i wiedziała, że taki przyjaciel jak Piotr to skarb. Zresztą ten układ działał w obie strony z tym, że Piotr powstrzymywał się od łez.
- A Ty? – zapytała odsuwając się od niego
- Co ja?
- Na co Ty czekasz? Chcesz żeby to Magda Ci się oświadczyła, czy co?
- Hehe. Nie. Chociaż to wcale nie jest takie głupie.
- To o co Ci chodzi?
- O pewność.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś pewien tego, czy chcesz być z Magdą.
- Oczywiście, że jestem tego pewien, ale jeszcze bardziej mi zależy na tym, żeby to ona była pewna. Raz już się pospieszyłem i wiesz jak to się skończyło.
- Magda to nie Dorota. Ona Cię nie skrzywdzi.
- Ja o tym wiem. Po prostu ostatnio… - szukał odpowiednich słów by dobrze się wyrazić. Nie chciał by Mariola źle go zrozumiała.
- Nie układa wam się najlepiej.
- Nie, to nawet nie o to chodzi. Układa nam się, tylko sama widzisz, że mam ostatnio trochę więcej pracy.
- A Magdzie się to nie podoba?
- Właśnie. Dziwnie by to teraz wyglądało, gdybym wyskoczył z pierścionkiem, prawda?
- Czy ja wiem, czy dziwnie. Może rzeczywiście to nie jest najlepszy moment, a Ty ostatnio rzeczywiście za dużo pracujesz i wcale się Magdzie nie dziwię, że jest zła.
- To się nazywa solidarność.
- Nie zrób znowu jakiejś głupoty. Magda Cię kocha, a to, że się o Ciebie martwi jest tego najlepszym dowodem.
- Ale ja nie chce żeby ona się niepotrzebnie martwiła.
- Ona nie wie tego, że niepotrzebnie. Jutro są walentynki.
- Wiem. – uśmiechnął się lekko w jej stronę – Z tym, że zbytnio w to z Magdą nie wierzymy.
- No, ale jakiś miły gest z Twojej strony z tej okazji na pewno by się Magdzie spodobał.
- Masz jakiś pomysł?
- Zrób sobie wolne. Na pewno by się ucieszyła, gdyby mogła spędzić z Tobą cały dzień, skoro ostatnio nie mieliście na to okazji.
- Nie mogę. Mam umówione dwa spotkania. Już raz przekładane.
- No to po spotkaniach.
- Mam lepszy pomysł. Może w ogóle zamkniemy na jutro kancelarie, odwołamy wszystkie spotkania?
- Ooo, widzisz jak chcesz to potrafisz. – zaśmiała się wiedząc doskonale, że sobie żartuje. Pokręcił jedynie głową i z uśmiechem wrócił na swoje miejsce po drugiej stronie jej biurka.
- A Ty wiesz, że idziemy dzisiaj na ściankę? – bardziej stwierdził niż zapytał chcąc w ten sposób zwinnie zmienić temat
- Coś tam słyszałam, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyś zamiast na ściankę to poszedł do Magdy.
- Magda wie, że idziemy na ściankę.
- O matko, ja nie wiem jak ona z Tobą wytrzymuje.
- Nie wiesz, że miłość potrafi wszystko wybaczyć? – uśmiechnął się i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Marioli nie pozostało nic innego jak tylko westchnąć sobie w odpowiedzi na jego poczynania. Wszedł do gabinetu i rozsiadając się fotelu czekał z telefonem przy uchu na połączenie z Magdą. Czekał i czekał, a w momencie, gdy zrezygnował i miał już się rozłączyć, odebrała połączenie.
- Cześć Piotruś.
- No cześć. Co tak długo? Już chciałem zrezygnować.
- Nie słyszałam, że telefon dzwoni.
- Nie słyszałaś telefonu? – zdziwiła go nieco jej odpowiedź
- Wyłączyłam dźwięk, bo boli mnie głowa. Zresztą mam trochę dokumentów do wypełnienia, a chcę się szybko wyrobić.
- Szybko to znaczy?
- Mam nadzieje, że uda mi się wyjść koło 14.
- To może jednak pójdziesz z nami na ściankę?
- Umówiłam się przed chwilą z dziewczynami. Może dowiem się czegoś więcej od Agaty.
- No niech Ci będzie. W takim razie zobaczymy się jutro, tak?
- Mhm. Jeśli dasz radę.
- Jutro tak. A co z naszym dzisiejszym obiadem?
- A o której kończysz pracę?
- Koło 16.
- O 17 mam być u Karoliny.
- Uuuu. To kiepsko. Czyli będę musiał zjeść sam.
- Albo z Mariolą i Wojtkiem.
- No tak, ale to nie to samo. Ja wolałbym z Tobą.
- Na mnie będziesz musiał poczekać do jutra.
- Nie mam chyba innego wyjścia.
- Piotruś, przepraszam Cię kochanie, ale ja naprawdę chciałabym wyjść z kancelarii przed drugą, a mam jeszcze sporo dokumentów do wypełnienia.
- Aha. Dobra rozumiem mam nie przeszkadzać.
- Piotruś przepraszam.
- Nic się nie stało. Zadzwonię do Ciebie wieczorem.
- Dobrze. Pa.
- Pa. – no cóż zbyła go. Zdarza się. On ostatnio robił to nie raz, więc nie miał o co mieć do niej pretensji. W końcu oboje są w pracy. Skoro porozmawiał już z Mariolą, porozmawiał też z Magdą to nie pozostawało mu nic innego jak zając się pracą. Nie miał żadnego klienta, ale przez ostatni czas nazbierało mu się sporo papierkowej roboty. Jakoś specjalnie mu się do tego nie spieszyła, ale skoro miał już trochę czasu, to postanowił się tym zająć.
Udało jej się wyjść z kancelarii kilka minut po 14, z czego była bardzo zadowolona, jednak od czasu rozmowy z Piotrem miała lekkie wyrzuty sumienia, że potraktowała go w ten sposób, ale naprawdę zależało jej na tym aby opuścić kancelarie jak najszybciej, a znając Piotra to mogła się spodziewać, że skoro znalazł już czas na rozmowę z nią to miał zamiar kontynuować ją jak najdłużej. Krótko mówiąc, wiedziała, że potrafi się chłopak rozgadać, dlatego musiała go w jakiś sposób przed tym powstrzymać. Być może nie wyszło to z jej strony za fajnie, ale z drugiej strony on powinien to rozumieć i nie mieć pretensji. Pojechała do domu zahaczając jeszcze po drodze o sklep, a już przed 17 znalazła się u Waligórów, gdzie umówiona była z Agatą i Karoliną.
- Nie mogę uwierzyć, że dotarłaś na miejsce kilka minut przed czasem. – jak zwykle nie Agata nie mogła opanować się i nie zwrócić jej uwagi na w ostatnim czasie dość częste spóźniania na ich spotkania
- No widzisz potrafię Cię jeszcze zaskoczyć. Chociaż przyznaje, że Ciebie nikt nie przebije.
- Wiedziałam, że to dzisiejsze spotkanie będzie kręciło się wokół jednego.
- Dziwisz się? Ja też byłam zaskoczona jak mi to wczoraj powiedziałaś. – przyłączyła się do Magdy Karolina, która była nie mniej zaskoczona zaręczynami przyjaciółki od Magdy
- Możecie mi wierzyć, albo nie, ale ja też byłam zaskoczona w niedziele.
- Ale to niczego się nie domyślałaś? – dopytywała Karolina
- No właśnie nie. On wcześniej ani słówka nie pisnął. Przez chwilę nawet sobie myślała, że to z jego strony jakiś taki wiecie, impuls czy coś w tym stylu, ale najwyraźniej nie.
- Świetnie. Bardzo się cieszę. Bartek jest nie mniej zachwycony, więc tym bardziej się cieszę.
- No tak, mogłam się tego domyślić, że w kancelarii też jest wam to na rękę.
- Hehe. No różnie to bywało z Bartkiem. Sama zresztą wiesz.
- No dobra dziewczyny, atmosfera w kancelarii nie jest teraz najważniejsza. Ustaliliście już datę? – wtrąciła się do dyskusji Karolina oczekując jakiś konkretnych informacji
- Tak konkretnie to jeszcze nie, ale Bartek coś wspominał o maju.
- W maju? W sumie czemu nie z tym, że w maju nie ma „r”.
- No właśnie wiem. Ale konkretnie jeszcze nic nie ustaliliśmy, więc wszystkiego się jeszcze dowiecie.
- Innego wyjścia jak nam powiedzieć to nie masz. Pamiętaj o tym. – pogroziła jej z uśmiechem na ustach Karolina, licząc na to, że o dokładnej dacie ślubu dowie się jako jedna z pierwszych osób. – A do rodziców już dzwoniłaś?
- Jeszcze nie. Zresztą tak przez telefon to chyba nie wypada.
- Tak nie za bardzo. – poparła ją Magda znając dobrze jej rodziców i domyślając się jak mogłaby być reakcja na informacje o zaręczynach przekazaną przez telefon
- No właśnie, poza tym w ogóle trochę obawiamy się reakcji rodziców. Co oni sobie pomyślą. Mogą nas nie wziąć na poważnie.
- Oj tam. Nie przesadzaj. Ucieszą się.
- Karolina, a jak ty byś zareagowała, gdybyś dowiedziała się, że Twoja córka po raz drugi zaręczyła się z tym samym facetem, wcześniej go zostawiając?
- Na szczęście nie muszę o tym myśleć. Moje dziewczynki są na etapie, w którym twierdzą, że faceci do niczego nie są im potrzebni.
- Hehe. No tak.
- Ale z czasem to się zmieni. Ja też kiedyś tak mówiłam. – z uśmiechem przypomniała sobie jak to było kiedy jeszcze tak niedawno przekonywała siebie, że Piotr nie jest jej do niczego potrzebny
- Słyszałam, że będziecie pracować razem z Piotrem.
- Też tak słyszałam. Twój mąż mnie o to prosił.
- Ale bardzo długo się nad tym zastanawiał.
- Coś chyba Ci ten pomysł nie przypadł do gustu. – stwierdziła Agata widząc minę Magdy gdy tylko o tym mówiła
- Nie chodzi o to, że nie chce pracować z Piotrem i Wojtkiem.
- To o co chodzi?
- O to, że Piotr ma wystarczająco dużo swojej pracy przez co mamy dla siebie ostatnio trochę mniej czasu.
- Zawsze mówiłam, że Piotrek to egoista, ale oczywiście nikt mnie nie słuchał.
- Agata przestań. Mówiłaś mu żeby trochę sobie odpuścił?
- On twierdzi, że chce trochę odciążyć Wojtka. Zresztą obiecał, że to się niedługo skończy.
- Wiesz Magda, ale taka wspólna praca, może wam wyjść na dobre.
- A co jest dobrego w tym, że będzie jeszcze więcej pracował?
- Jak to co? Wspólny gabinet. – roześmiały się wszystkie domyślając się co Agata miała na myśli. Może Agata miała racje i niepotrzebnie się przejmowała. Może lepiej poczekać i zobaczyć jak będą się sprawy układały, gdy już zaczną zajmować się tą sprawą. I taką też przyjęła taktykę. Poczeka jeszcze trochę i ewentualnie wtedy, jeśli nic się nie zmieni z godzinami jego pracy, to wtedy będzie interweniować i to dość konkretnie. Spotkanie z dziewczynami minęło jak zwykle sympatycznie i wesoło, jednak gdy tylko przekroczyła progi swojego mieszkania dopadł ja ten sam kiepski nastrój, co rano. Wizyta u Karoliny pozwoliła jej chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że przez cały dzień dokuczał jej ból głowy, ale teraz, kiedy była w mieszkaniu sama skoki ciśnienia stały się dla niej jakby bardziej odczuwalne. Wykąpała się tylko i nie mając ani ochoty, ani siły na pracę zajęła swoje miejsce w sypialni z jakąś lekką lekturą w ręku. Nie wiedziała ile czasu minęło, ale zdążyła przeczytać zaledwie kilka stron do czasu aż czytanie przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzała na kota, który rozłożył się tuż obok niej, na miejscu Piotra, po czym z lekkim grymasem niezadowolenia na twarzy poszła otworzyć drzwi.
- Piotrek? – nie kryła zdziwienia jego obecność jednocześnie
- Cześć. Co taka zdziwiona? – zapytał zdejmując od razu z siebie kurtkę
- Miałeś zadzwonić, więc czekałam na telefon.
- No tak, ale rano mówiłaś, że boli Cię głowa, więc wolałem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Jak się czujesz?
- Da się wytrzymać.
- Ciśnienie?
- Pewnie tak.
- Pozwolisz, że zrobię sobie herbaty i zaraz mnie nie ma?
- Możesz przecież zostać. – spojrzał na nią lekko zaskoczony, po czym uśmiechnął się i zajął się parzeniem herbaty
- Mógłbym zostać, ale nie byłem jeszcze w domu, a mam do napisania mowę. Musiałbym pojechać na Polną i zabrać dokumenty, laptopa. Zresztą, chyba lepiej będzie, jak położysz się zaraz do łóżka. Gdybym został, to prawdopodobnie bym Ci przeszkadzał.
- Wczoraj chciałeś przeszkadzać.
- Dzisiaj też chcę, ale zanim pojechałbym do siebie i wrócił, to Ty pewnie już zdążyłabyś zasnąć.
- Możliwe.
- No właśnie. Zobaczymy się jutro, a teraz powiedz mi tak szybko, co z Agatą i Bartkiem? – zapytał rozsiadając się na krześle w kuchni zamykając w dłoniach kubek z gorącą herbatą. Rozmawiali niecałą godzinę. Magda pokrótce streściła mu całe spotkanie z dziewczynami, po czym pożegnali się czułym jak zwykle pocałunkiem.
Kolejny poranek, kolejny zimowy jeszcze dzień, kolejne walentynki. Co roku to samo. Gdy była jeszcze dzieckiem, a potem nastolatką często zastanawiała się kto w ogóle wymyślił to święto i po co? Przecież jeśli ktoś jest zakochany i chce się swoim szczęściem dzielić z innymi i pokazywać im jak bardzo kocha to powinien to robić każdego dnia, a nie tylko tego jednego. No ale taki już jest ten świat. I w sumie nic w tym złego, gdyby nie to, że nie każdy na tym świecie ma przy sobie swoją drugą połówkę, o której tego dnia myśli w bardziej szczegóły sposób niż zwykle. Magda miała Piotra, ale mimo tego nie czuła jakiejś niezwykłej magii z tego powodu i nawet świadomość tego, że są walentynki nic w tym kierunku nie zmieniła. Może dlatego, że nigdy jakoś specjalnie nie przepadała za tym dniem i zdążyła się już przyzwyczaić, że jest to dla niej dzień jak każdy inny? Piotr dokładnie tak samo jak Magda nie wierzył w całą tą


otoczkę związaną z Walentynkami, ale to co ostatnio działo się między nim a Magdą chyba rzeczywiście nie zmierzało w najlepszym kierunku, więc czemu miałby nie wykorzystać tej okazji? Wiedział, że przez ostatnich kilka tygodni nawalił i to dość porządnie i wcale nie dziwił się Magdzie, że jest trochę zła, ale z drugiej strony liczył na odrobinę zrozumienia z jej stronny. W każdym bądź razie wiedział, że skoro przez najbliższy jeszcze czas ilość jego obowiązków zawodowych nie ulegnie zmianie to warto byłoby choć trochę wynagrodzić Magdzie te dni, kiedy nie miał dla niej wystarczająco dużo czasu. Wstał dość wcześnie, bo kilka minut po siódmej. Wykąpał się, ogolił, zjadł śniadanie i spokojnym krokiem opuścił mieszkanie na Polnej. Normalnie udałby się od razu na Dąbrowskiego, ale nie tym razem. Dzisiejszego poranka miał trochę więcej czasu, zresztą specjalnie wcześniej wstał aby załatwić to, co zaplanował wczorajszego wieczoru. Skierował swoje kroki do najbliższej kwiaciarni. Wybieranie kwiatów dla Magdy nie sprawiało mu najmniejszego problemu. Zawsze wiedział na co się zdecydować. Zazwyczaj padało na słoneczniki, czasami na róże, w zależności od okazji. Tym razem jednak pozostał przy słonecznikach. Razem ze sporym bukietem dotarł do kancelarii Waligóry. Udało mu się dotrzeć na miejsce kilka minut po ósmej, w związku z tym liczył bardzo na to, że w kancelarii zastanie jedynie którąś z sekretarek i ewentualnie Wiktora. Kasia widząc wchodzącego z pięknym bukietem Piotra nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Dzień dobry. – przywitał się z uśmiechem podchodząc do stanowiska Kasi.
- Dzień dobry. Czym sobie zasłużyłam na taki piękny bukiet? – zażartowała wiedząc doskonale dla kogo te kwiaty, ale nie spodziewała się, że na twarzy Piotra zobaczy lekkie zmieszanie – Spokojnie, żartowałam.
- Uff kamień z serca, bo już myślałem, że coś mi umknęło.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Piękne kwiaty, ale Magdy jeszcze nie ma.
- Domyślam się. Miałem nawet taką cichą nadzieję, że jej jeszcze nie będzie. Pozwolisz, że zostawię? – zapytał odkładając bukiet na blat
- Tak, pewnie. Zaraz wstawie do wody.
- Dziękuję Ci bardzo. W takim razie zostawiam je w dobrych rękach.
- Nie wolisz poczekać na Magdę? Pewnie zaraz będzie.
- Nie tym razem. Muszę lecieć do siebie. Na razie.
- Cześć.
Tak szybko jak wpadł, tak też samo wypadł. Nie chciał spotkać się z Magdą, dlatego nie wdawał się w dyskusję z Kasią, chociaż bardzo to lubił. Zresztą zarówno Kasia, jak i Marta wzbudziły w nim sympatię i zawsze miło mu się z nimi rozmawiało. Niestety tym razem musiał sobie odpuścić. Chciał zrobić Magdzie niespodziankę. Wiedział, że niczego się nie spodziewa. Sam zresztą zmienił swoje plany co do tego dnia całkiem niedawno. Miał tylko nadzieję, że jej wczorajsze, nienajlepsze samopoczucie nie popsuje mu planów.
Weszła do kancelarii w towarzystwie Wiktora, wesoło z nim rozmawiając.
- Dzień dobry Kasiu. – Wiktor jako pierwszy przywitał się z sekretarką, jednak to nie ona przykuła jego wzrok, a stojący na blacie wazon z bukietem kwiatów. – Oooo, a to co? – zapytał patrząc na Kasię, jednak gdy ona spojrzała na Magdę od razu zmienił kierunek patrzenia
- Kwiaty. Śliczne zresztą.
- Śliczne i że kwiaty to widzę. I chyba nawet wiem już na kogo czekają. – powiedział uśmiechając się w kierunku milczącej dotąd Magdy.
- Dlaczego od razu twierdzisz, że są dla mnie?
- Hehe. Oj dziewczyny, dziewczyny… - pokręcił jedynie głowa i z uśmiechem schował się w swoim gabinecie, pozostawiając je same
- Kasiu, one naprawdę są dla mnie? – zapytała skromnie po cichu już ciesząc się z bukietu
- A jak myślisz? Sprawka Piotra oczywiście. To tak jakbyś miała jakieś wątpliwości.
- Piotr, ale kiedy?
- Jakieś dwadzieścia minut temu. Śliczne są.
- Tak, ale gdzie ich dostawca?
- Mówił, że idzie do siebie. Rozumiem, że to z okazji walentynek?
- No waśnie nie wiem z jakiej okazji i czemu ona mają służyć. Ale się dowiem. Zrobisz mi kawki? Będę u siebie.
- Zaraz przyniosę. I kwiaty też.
- Kwiaty sama zabiorę. – uśmiechnęła się tylko i zabierając ze sobą wazon z kwiatami schowała się w swoim gabinecie. Czekała chwilę aż Kasia przyniesie jej kawę by spokojnie zadzwonić do Piotra i podziękować mu za niespodziankę, której rzeczywiście się nie spodziewała. Wybrała jego numer od razu gdy za Kasią zamknęły się drzwi.
- Cześć dziewczyno – przywitał się ciepło uśmiechając się przez telefon. Domyślał się w jakiej sprawie dzwoni i wcale go to nie dziwiło, wiedział też doskonale, że sprawił jej ogromna przyjemność tymi kwiatami, czego ona zresztą wcale nie ukrywała
- Cześć. Wiesz co, bardzo miła niespodzianka spotkała mnie dzisiaj z samego rana.
- Tak? Jaka?
- Bardzo ładna. Dziękuję Ci, jesteś kochany.
- Nie bardzo wiem o czym mówisz.
- Wiesz doskonale.
- Cieszę się, że się podobają. – spoważniał naglę chcąc sprowadzić ich rozmowę na poważniejszy tor –Dobrze, że nie musiały długo na Ciebie czekać.
- Zastanawiam się tylko czemu mają one służyć?
- Od razu węszysz podstęp.
- To źle?
- W zasadzie to jest taka jedna sprawa, w której mogłabyś mi pomóc. Strasznie za Tobą tęsknię i bardzo byłoby mi miło gdybyś zechciała zjeść dzisiaj ze mną obiad, potem kolację, a potem śniadanie. Hehe – zaśmiał się słysząc, że i ona się śmieje
- Nieźle to sobie wymyśliłeś.
- Wiem. To jak będzie? O której mam po Ciebie przyjść?
- A o której dasz radę?
- 15?
- Niech Ci będzie. Przekupiłeś mnie tymi kwiatami. Udało Ci się.
- Na to liczyłem. Będę u Ciebie po 15.
- Dobrze. Pa.
- Pa.
Była bardzo ciekawa tego co wymyślił, bo tego, że coś wymyślił to była pewna zastanawiała się tylko, czym zaskoczy ją tym razem. A on tak właściwie to nie miał żadnego konkretnego planu oprócz tego, że chciał spędzić z nią tych kilka godzin. Myślał o jakimś spacerze, później kolacji. Standardowo, bez żadnych rewelacji. A co z tego wyjdzie to okaże się w trakcie. Lubił improwizować i Magda dobrze o tym wiedziała. Potrafił wymyślić coś w ostatniej chwili i natychmiast wprowadzić swój plan w życie, ale tym razem pomyślała, że kwiaty były tylko wstępem do jego dokładnie przemyślanego planu. Rozmarzyła się przez chwilę wpatrując się w bukiet od niego i trwała by tak pewnie dłużej, gdyby nie pukający do drzwi jej gabinetu Bartek.
- Magda, mogę?
- Yyyy, tak. Pewnie, wchodź. – ocknęła się sprowadzając na niego swój wzrok
- Piękne kwiaty.
- Dziękuję.
- Piotr?
- Tak. Piotr.
- Wiktor mówił, że to cudo zastawiło pół blatu w sekretariacie. Rozpieszcza Cię.
- Nie sądzę, ale chyba nie przyszedłeś podziwiać kwiatów, prawda?
- Nie, skąd. Wiem, że widziałaś się wczoraj z Agatą i chciałem zapytać, czy mówiła wam coś o tym kiedy chciałaby wziąć ślub?
- Bartek, czy Ty czasami nie przesadzasz? To Ty powinieneś wiedzieć, kiedy Agata chce za Ciebie wyjść. Mówiła, że wspominałeś już nawet o jakiejś dacie.
- No tak, ale ona ani mnie nie poparła, ani nie powiedziała, że jej nie pasuje.
- Najlepiej jeśli razem uzgodnicie datę.
- Masz rację, ale jak myślisz Agata wolałaby latem, czy zimą?
- Nie jestem w stanie Ci tego powiedzieć. Z Agatą różnie bywa?
- Szkoda. Będę musiał sam jakoś się dowiedzieć.
- Nie martw się, to podobno nie boli. – uśmiechnęła się do niego widząc jego przejęcie na twarzy
- Hehe. Podobno. Nie będę Ci przeszkadzał. Lecę do siebie, za chwilę mam spotkanie.
- Na razie. – popatrzyła chwilę jak zamyka za sobą drzwi, tylko po to by za chwilę stwierdzić, że zwariował. Nie wyłoniła się z gabinetu przez ładnych kilka godzin słysząc, że po kancelarii kręci się Jagoda. Miała być u nich tylko na jedną sprawę, a do tej pory nie chciała się wynieść. Rzeczywiście trochę im pomagała, ale jej towarzystwo działało Magdzie na nerwy. Zresztą nie tylko jej. Dlatego wolała nie mieć z nią przyjemności rozmawiać, bo zdążyła się już przekonać, że gdy tylko Rajewska pojawia się w kancelarii to atmosfera wśród pracowników ulega całkowitej, niekorzystnej zmianie. Zupełnie inna atmosfera panowała w kancelarii Wojtka i Piotra. Jak zwykle zresztą. U niż rzadko kiedy atmosfera była nie do wytrzymania. Zdarzały się jakieś sprzeczki, czy gorsze humorki, ale jakoś sobie z nimi radzili. No i przede wszystkim nie mili u siebie Jagody.
- I jak tam Piotrek? Coś zaplanowałeś na dzisiejszy dzień? – zapytał Wojtek przyłączając się do żony i przyjaciela pijących popołudniową kawę
- Może tak, może nie.
- Nie bądź taki tajemniczy. I tak się wyda. – dołączyła się Mariola, licząc na to, że Piotrek podzieli się z nimi sowimi planami
- Nic konkretnego nie wymyśliłem. Zresztą co niby miałbym wymyślić?
- Kino, teatr, kolacja, tańce… - wymieniał po kolei Wojtek obserwując reakcję przyjaciela
- Zaręczyny.
- Mariolka, nie zagalopowałaś się trochę?
- Czyli jednak to nie to. Ale jak nie zaręczyny to co?
- No mówię wam przecież, że nic specjalnego. Nie mam niczego w planach.
- To kiepsko. Magda będzie zawiedziona.
- Tak? A skąd Ty to wiesz? – zapytał Wojtka widząc jego pewną siebie minę
- Nie trudno się domyślić. Skoro ostatnio jest na Ciebie zła to pewnie miała nadzieję, że chociaż w Walentynki czymś się popiszesz.
- Nie muszę się przed Magdą niczym popisywać.
- Niby nie, ale byłoby miło.
- Zajmij Ty się lepiej swoją żoną i swoimi planami na dzisiejszy dzień.
- Wojtek daj mu spokój. Chyba rzeczywiście nic mu do głowy nie przyszło. A szkoda, bo mogłoby być tak miło…- uśmiechnął się tylko zabierając swoją kawę i udając się do swojego gabinetu, gdzie pracując spędził następne trzy godziny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz