Obudził go budzik komórki nastawiony przez niego
kilka godzin temu. Wziął pod uwagę to, że wczorajszego dnia Magda kilka razy
zaznaczyła, że z samego rana musi być w kancelarii, więc nie mógł pozwolić
sobie na dłuższy sen choćby właśnie ze względu na jej obowiązki. Sam zresztą
również miał umówionego klienta na 11. Chociaż wiadomo jak to z Piotrem bywa.
Teoria, że klienta zawsze można sczyścić nadal znakomicie sprawdzała się w jego
życiu zawodowym, ale tym razem nie miało to najmniejszego sensu ze względu
właśnie na Magdę i jej profesjonalne podejście do pracy. Nie było szans na to
by przełożyła swoje spotkanie z klientem ze względu na kilka chwil przyjemności
dla siebie. Budzik zadzwonił równo o szóstej. Ostatnio taka pora wstawania to u
niego normalka, ale z każdym kolejnym dniem coraz trudniej było mu znieść
dźwięk dzwonka. Jednak tym razem jako tako pogodził się z losem i energicznym
ruchem wyłączył dzwoniącego potwora. Wiedział, że jeśli pozwoli sobie na
jeszcze zamknięcie oczu i poleżenia to może się to skończyć kolejną godziną
snu, a tego ranka raczej nie było to wskazane. Mimo tego nie mógł nie wtulić
się w Magdę widząc jak smacznie sobie śpi. Schował twarz między jej szyją a barkiem
całując najpierw jedno, a potem drugie ręką błądząc po jej ciele. Taka próba
przebudzenia jak najbardziej Magdzie odpowiadała i jak zwykle okazała się
skuteczna.
- Mmmm. Piotruś…
- Wiem, że jestem okropny, ale mamy jeszcze cztery
godziny dla siebie zanim zamkniesz się w gabinecie z klientem.
- Cztery godziny?
- Mhm.
–odparł coraz bardziej pochłonięty całowaniem jej ciała
- Mnóstwo czasu.
- Właśnie. Możemy to odpowiednio wykorzystać.
- No nie wiem, czy możemy. – miała ochotę trochę się
z nim podroczyć, a powstrzymywanie jego zamiarów było do tego najlepszym
narzędziem
- Możemy. Chociaż trochę.
- Zawsze tak mówisz. I potem zawsze Ci mało.
- Przez Twoje gadanie mamy już tylko 3h i 55min.
- Hehe. Łeeee to szkoda zachodu. Narobisz sobie
tylko większej ochoty. - wymknęła się energicznie z jego objęć i narzucając na
siebie jego koszulę ruszyła w stronę łazienki, ale widząc jego zrezygnowaną
minę skrytą pod lekkim uśmiechem i to
jak w bezradności wtula się ponownie w pościel nie mogła go tak po prostu
zostawić. Wróciła do łóżka i nachylając się nad nim pocałował go w policzek.
- Ale w nocy byłeś cudowny. – wyszeptała mu z
uśmiechem do ucha dziękując w ten sposób za spędzoną z nim noc, po czym z
powrotem odsunęła się od łóżka
- Ba. Też mi nowość. – wymruczał nie otwierając
nawet oczu. Usłyszała jego słowa, jednak nic nie odpowiedziała a jedynie
uśmiechnęła się szeroko znikając na kilka minut w łazience. Jak dla Piotra to
trwało to stanowczo za długo. Według jego obliczeń siedzi tam już od prawie pół
godziny, co trochę już go martwiło. Zdążył się ubrać, zadzwonić do Marioli, że
będzie dziś w kancelarii trochę później, po czym skupił swoją uwagę na widoku
za oknem. Ale czas uciekał, a Magda nawet ani razu się nie odezwała.
- Magda, Magda słyszysz mnie? – podszedł do drzwi
łazienki i pukając próbował nawiązać z nią rozmowę
- Słyszę. O co chodzi? – zapytała zakręcając wodę
pod prysznicem
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Pośpiesz się proszę Cię.
- Daj mi jeszcze chwilę. – pokręcił jedynie głową i
znudzony czekaniem położył się na łóżko czekając na nią kolejnych kilka minut.
Odkąd tylko wyszła z łazienki bacznie się jej przyglądał szukając powodów jej
przedłużonego pobytu w łazience, jednak niczego konkretnego nie zauważył, więc
w ostateczności trochę sobie odpuścił. Gdy Piotr opuścił królestwo wcześniej
zajmowane przez Magdę, wspólnie udali się do jadalni, gdzie podano im
śniadanie. Zjedli w spokoju, po czym dziękując za gościnę i płacąc za nocleg
wsiedli w samochód kierując się w stronę powrotną do Stolicy. Kilka minut przed
9 zatrzymał samochód przed swoim mieszkaniem.
- Proszę. Oddaje Ci autko w Twoje posiadanie. – z
uśmiechem na twarzy zgasił silnik samochodu i podał jej kluczyki do ręki
-Mhm. Na szczęście w całości.
- Masz jakieś uwagi co do mojego sposobu prowadzenia
samochodu?
- Może.
- Chcesz mi wsiąść na ambicje, ale Ci się to nie
uda. Jestem świetnym kierowcą i sama to kiedyś powiedziałaś.
- Zobaczymy się popołudniu? – zapytała szybko
zmieniając temat, widząc że zamierza otworzyć drzwi
- Myślę, że tak. Nie mam chyba dzisiaj zbyt wiele
pracy w kancelarii.
- To u mnie?
- U Ciebie. Zaczniemy nadrabiać zaległości. – mówiąc
to zbliżył się do niej i pocałował
- Jesteś nienormalny, wiesz o tym?
- Coś kiedyś słyszałem. No dobra, zamiana bo oboje w
końcu spóźnimy się na te spotkania. – wysiadł z samochodu przytrzymując jeszcze
drzwi i czekając aż Magda zajmie miejsce kierowcy, co po chwili nastąpiło. –
Madzia, poczekaj chwilę. – przytrzymał ją za rękę, kiedy chciała wsiąść do
samochodu
- Coś się stało?
- Mam do Ciebie prośbę. Nie mów nikomu o tym
pensjonacie, dobrze?
- Dobrze, ale dlaczego? Mnie się tam bardzo
podobało.
- No i właśnie dlatego.
- Aha. No dobrze. Tak właściwie to nie podziękowałam
Ci jeszcze za ten wyjazd.
- Jeszcze zdążysz podziękować. – uśmiechnął się figlarnie,
na co ona również zareagowała szerokim uśmiechem – Pa. – pocałował ją jeszcze
przelotnie w usta i zamykając za nią drzwi od samochodu patrzył przez chwilę
jak odjeżdża. Oboje zadowoleni wrócili do swoich mieszkań, gdzie po odświeżeniu
i przebraniu się ruszyli w miasto ku sprawom żywotnym. Dotarła do kancelarii
dosłownie w ostatniej chwili, ponieważ klient, z którym była umówiona pojawił
się w sekretariacie jakieś pięć minut po niej. Niestety nie miała zbyt wiele
czasu na przygotowanie się do tego spotkania, z czego nie była zadowolona, ale
wystarczyło, że spojrzała na ramkę ze zdjęciem Piotra stojące na biurku i
uśmiech od razu wkradał się na jej twarz. Kolejny klient i kolejny rozwód.
Miała już dość rozwodów i wiecznie kłócących się małżonków. Ostatnio ciągle
trafiały jej się zazwyczaj takie sprawy. Na szczęście reszta towarzystwa w tej
kancelarii również nie mogła opędzić się od rozwodów. W innej sytuacji pewnie
wyraziłaby swój sprzeciw, ale skoro nie tylko ona zajmowała się takimi sprawami
to wszystko było w miarę dobrze. Tym razem jednak mężczyzna, który do niej
przyszedł z tego co zauważyła nie był wrogo nastawiony do swojej obecnie
jeszcze żony. A może to tylko pozory.
- Rozumiem, że wyraża pan zgodę na to by rozwód
odbył się za porozumieniem stron?
- Tak, jak najbardziej. Moja żona chciała, żebym
znalazł sobie inną kobietę. Właściwie to ona mnie zostawiła. – słuchała tego
mężczyzny dobre pół godziny i z każdym jego słowem coraz mniej rozumiała –
Wiem, że to dziwnie wygląda, ale taka jest prawda. Nie zdradzałem swojej żony.
- Skoro pan nie zdradził swojej żony to dlaczego mam
wpisać w pozwie, że to związanie się z inną kobietą jest powodem rozpadu
małżeństwa? Powiedział pan przed chwilą, że to pana żona zostawiła pana, a nie
odwrotnie.
- Moja żona choruje na białaczkę. Dowiedzieliśmy się
o tym pół roku temu. Lekarze nie dają szans na wyleczenie. Kiedy moja żona się
o tym dowiedziała powiedziała mi, że chcę abym znalazł sobie inną kobietę,
która po jej śmierci pomoże mi zając się dziećmi.
- Mają państwo dzieci?
- Dwójkę. I właśnie głównie o nie mi chodzi. Rozwód
swoją drogą, ale chodzi o to, że uzgodniliśmy z żoną, że po rozwodzie dzieci
zostają z matką, ale to było dwa miesiące temu. Teraz trochę się pozmieniało.
- To znaczy?
- Od jakiegoś czasu stan mojej żony zaczął się
pogarszać. Białaczka jest chorobą, której nie da się nie zauważyć, a ja
wolałbym uniknąć tego dzieciom.
- Państwa dzieci wiedzą o chorobie matki?
- Tak, ale nie są na tyle duże by zrozumieć cała tą
sytuację. Zresztą nie da się dziecka w żaden sposób przygotować na śmierć
matki. Dlatego chcę żeby dzieci jak najszybciej zamieszkały u mnie.
- Powiedział pan o tym żonie?
- Tak, ale powiedziała, że chcę mieć dzieci przy
sobie tak długo jak to tylko będzie możliwe i że odda mi dzieci w odpowiednim
momencie.
- Uważa pan, że pana żona nie jest w stanie w tym
momencie opiekować się dziećmi?
- Teraz jeszcze jest, ale z każdym dniem będzie to
coraz mniej możliwe.
- Rozumiem, że pana żona jest pod stałą opieką
lekarzy?
- Tak. Pani pewnie myśli że jestem nieczuły, ale tu
chodzi o dzieci. A skoro mojej żonie nie można już pomóc, to chyba oczywiste
jest, że chcę oszczędzić im tego co może im tylko zaszkodzić.
- Ja pana rozumiem, ale rozumiem też pana żonę. Myślę,
że nie powinno być problemu z uznaniem panu pełnych praw opieki nad dziećmi.
Chyba, że pana żona zmieni zdanie i będzie chciała wykorzystać to, że związał
się pan z inną kobietą.
- Liczę na to, że ona jednak przemyśli sobie to
wszystko i nie będzie się upierała by dzieci z nią zostały.
- Może się okazać, że niezbędne będą zeznania
lekarza pana żony. Ma pan z nim kontakt?
- Tak, mam.
- W takim razie przygotuję pozew i odezwę się do
pana jak będę znała termin rozprawy.
- Dobrze. Dziękuję bardzo.
- Do zobaczenia. – uścisnęła mężczyźnie dłoń,
żegnając się z nim uśmiechem. Sprawa rzeczywiście wydawała się być łatwa, ale
mało przyjemna. Próbowała domyślić się co czuje teraz żona jej klienta. Przykra
sprawa, bo przecież gdyby nie choroba to być może ten mężczyzna nigdy by się
nie znalazł w jej gabinecie. Sprawa dziwna i niezbyt wygodna, ale taki zawód.
Musiała wywiązać się ze swoich obowiązków, dlatego postanowiła jak najszybciej
zająć się tym rozwodem. W związku z tym wygląda na to, że nie tylko Piotr
będzie miał dużo pracy w najbliższym czasie, ale i ona również. Tym bardziej,
że wkrótce rozpoczną prace nad wspólną sprawą. Piotr od dobrej już godziny
siedział w kancelarii i pisał kolejne już pismo do sądu, z czego nie za bardzo
zadowolona była Mariola. Była strasznie ciekawa, jak przebiegał wczorajszy
dzień Piotra z Magdą i czy w ogóle do niego doszło. A jak na złość Piotrek do
tej pory nie wyściubił nosa z gabinetu. Ale dłużej już wytrzymać nie mogła. Pod
pretekstem przyrządzonej dla niego kawy pozwoliła sobie przerwać mu pracę.
- Mogę? – zapytała uchylając drzwi od gabinetu
Korzeckiego
- Tak, jasne.
- Zrobiłam Ci kawę.
- Dzięki, ale z tego, co pamiętam to nie mam dzisiaj
żadnego święta.
- Nie rozumiem?
- Odkąd wróciłem z Los Angeles to raczej podsuwałaś
mi różnego rodzaju ziółka. O kawę musiałem się zazwyczaj prosić, a tu nagle
dzisiaj, sama przychodzisz z kawą. Co jest grane?
- Nic. Po prostu pomyślałam sobie, że skoro tyle
ostatnio pracujesz, to filiżanka kawy dobrze Ci zrobi. Od razu przecież nie
umrzesz.
- Mówiłem Ci to nie raz. Więc?
- Co więc?
- Przecież widzę, że chcesz o coś zapytać. I jestem
prawe pewien, że o Magdę. Mam rację?
- No.
- Ze mną i z Magdą jest wszystko w porządku. A
wczoraj spędziliśmy miłe popołudnie.
- I jeszcze milszą noc? – zapytała z szerokim
uśmiechem co wywołało również uśmiech na jego twarzy
- Czy Ty się przypadkiem trochę nie zagalopowałaś?
- Być może, ale po prostu jestem ciekawa.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie
słyszałaś o tym?
- Co mi teraz z jakimś piekłem wyjeżdżasz. Mów mi tu
szybko gdzie byliście?
- W domu.
- Nie kłam. Dzwoniłam do Magdy, nikt nie odbierał.
Zresztą nie uwierzę w to, że tak najnormalniej w świecie siedzieliście sobie w
mieszkaniu.
- Dlaczego by nie?
- Bo znam Cię dobrze i wiem, że miewasz różne
pomysły.
- No właśnie. A wczoraj miałem taki pomysł żeby
posiedzieć sobie w domu. Ale rzeczywiście z Magdą. Chcesz wiedzieć coś więcej?
- A powiesz mi coś więcej?
- Nie.Hehe. Mariolka naprawdę o mnie i o Magdę nie
musisz się martwić.
- Piotr…
- Zdaje się, że telefon dzwoni, więc wróć może do
swoich obowiązków, dobrze?
- Gbur. – zostawiła go samego wychodząc z jego
gabinetu z udawaną obrazą, o której Piotr doskonale wiedział. Pokręcił jedynie
z niedowierzaniem głową. Nie rozumiał jak kobiety mogą być aż tak wścibskie i
ciekawskie? Ale taką właśnie Mariolę uwielbiał. Mógł jej powiedzieć, że wkrótce
zamieszkają z Magdą ponownie razem, ale po co? Nic jej się przecież nie stanie
jeśli pożyje trochę w niewiedzy. Perspektywa kolejnego popołudnia spędzonego w
towarzystwie Magdy przysłaniała mu dzisiejszego dnia wszystkie inne sprawy. Nie
wiedział dlaczego, ale był dzisiaj trochę zakręcony i zdezorientowany. Czyżby
wpłynęła tak na niego spędzona z Magda noc? Być może, ale przecież nie była to
pierwsza noc z nią spędzona i jak do tej pory nie zachowywał się podobnie, więc
dlaczego tym razem tak jest? A może wcale nie chodziło o spędzoną z nią noc,
tylko o to, że w końcu zdecydowała się zaproponować mu wspólne mieszkanie?
Przecież długo na to czekał. Przynajmniej tak mu się wydawało, że trwało to długo.
Dotarł do jej mieszkania przed 17 i wielkie było jego zdziwienie, gdy oprócz
Magdy witał go również Marian. Ostatnimi czasy nie pałali do siebie sympatią.
Do tej pory pamięta nieprzyjemną sytuację, która miała miejsce w święta. Ale
skoro dzisiaj przywitał go przy samych drzwiach to może zmienił zdanie i
odpuścił sobie te nieprzyjemne dla Piotra wybryki. Rozłożyli się na kanapie w
salonie, gdzie w swoich objęciach zajadali się ciastem kupionym przez Magdę i
kawą przygotowaną przez Piotra. Mała zamiana ról, ale cóż zrobić, kiedy to
Piotr parzył lepszą kawę?
- Zdążyłaś na to spotkanie?
- Ledwo, ale tak.
- Coś ciekawego?
- Rozwód.
- Znowu? Mam wrażenie, że bierzecie ostatnio same
rozwody.
- Nie same, ale faktycznie ostatnio sporo tego u
nas. Ale wiesz co, tym razem to coś innego.
- To znaczy rozwód, ale nie rozwód?
- Rozwód, ale… posłuchaj, dziwna sprawa, bo żona
mojego klienta jest chora na białaczkę i… - zaczęła mu opowiadać szczegóły
sprawy. Przez cały czas słuchaj jej uważnie i gdy tylko skończyła nie mógł tak
po prostu zmienić tematu na inny, tym bardziej, że sprawa rzeczywiście była
ciekawa i trochę przykra, ale co? Takie życie, a w ich zawodzie trzeba się do
tego typu spraw przyzwyczaić.
- Wiesz co sprawa rzeczywiście jest przykra, ale
skoro ojciec może zapewnić tym dzieciakom odpowiednią opiekę to chyba
najlepszym rozwiązaniem będzie jemu je powierzyć.
- No tak, ale przecież to jest ich matka.
- Nie zapominaj, że ona jest chora.
- Właśnie, a to, że zabiorą jej dzieci na pewno jej
nie pomoże.
- Madzia ja rozumiem, że istnieje coś takiego jak
solidarność jajników i te sprawy…
- Jesteś okropny. Tu wcale nie o to chodzi. –
przerwała my oburzona jego postawą
-Właśnie nie o to. Nie możesz solidaryzować się z ta
kobietą.
- A czy ja coś takiego robię?
- Współczujesz jej.
- Dokładnie. Uważasz, że nie ma czego jej współczuć.
- Tego nie powiedziałem. Po prostu uważam, że dla
dobra tych dzieci lepiej będzie jeśli zamieszkają z ojcem. Pomyśl o tym jak one
będą się czuły oglądając schorowaną matkę? Ja wiem, że dla matki to
prawdopodobnie będzie bardzo bolesne rozstać się ze swoimi dziećmi, ale
przecież ten Twój klient mówił Ci, że nie chce utrudniać swojej żonie kontaktów
z dziećmi.
- A co jeśli nagle zmieni zdanie?
- Dlaczego miałby to zrobić?
- Nie wiem, ale przecież różnie może być.
- Madzia nie możesz myśleć o tej kobiecie. Powinnaś
skupić się nad tymi dziećmi i ich ojcu. To on jest Twoim klientem. A to, że ta
kobieta jest chora to zupełnie inna sprawa.
- Jesteś okropny.
- Być może, ale taka praca. Przeprowadź ten rozwód,
a potem umów się z tą kobietą na kawę. Będziesz miała czyste sumienie.
- I ja mam z Tobą pracować?
- Też się cieszę z tego powodu. Jestem pewien, że
się dogadamy.
- Nie była bym tego taka pewna.
- Tak właściwie wiesz już od kiedy zaczynamy.
- W przyszłym tygodniu.
- O to świetnie. W poniedziałek mam zamiar skończyć
sprawę o odszkodowanie, więc jedna sprawa odpadnie.
- Nie mówiłam Ci jeszcze, ale od przyszłego tygodnia
wracam do pracy w fundacji.
- Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
- Bo tak nagle. Nie wspominałaś nic wcześniej.
- Bo mi wyleciało z głowy, ale to chyba nie jest dla
Ciebie problem?
- Nie, oczywiście, że nie. Ale szczerze mówiąc
trochę o tym zapomniałem. Nie radzą sobie bez Ciebie?
- Radzą sobie, ale nie chcę, żeby Danusia pomyślała
sobie, że sobie odpuściłam.
- No ale przecież mają teraz Karolinę na stałe.
- Ale to ja pracowałam tam przez kilka lat. Bardzo
to lubię i nie mam zamiaru z tego rezygnować.
- Nic
takiego nie powiedziałem. Odzwyczaiłem się od tego to dlatego. – pozostawiła to
już bez komentarza. Prawdopodobnie coś by mu odpowiedziała, ale przerwała jej w
tym dzwoniąca komórka
-
Przepraszam Cię to mama. – wzięła do ręki telefon odbierając połączenie od
matki Teresy – Cześć mamo.
- Tak po
prostu cześć mamo.
- Nie
rozumiem?
- Jak
zwykle nie rozumiesz, albo udajesz, że nie rozumiesz. – wyraźnie po głosie
matki usłyszała, że jest zdenerwowana
- Ale
czego?
- Magda
miałaś się do mnie odzywać i co?
- Dzwoniłam
w sobotę.
- Tydzień
temu. Wiesz ile może się wydarzyć w ciągu kilku dni?
- Mamo nie
przesadzaj. – spojrzała ze zrezygnowaną miną na Piotra, a ten tylko się
uśmiechnął domyślając się czego to teraz wysłuchuje Magda
- Magda.
- Dobrze
mamo zrozumiałam. Powiedź w takim razie co się u was wydarzyło w ciągu tych
kilku dni, bo u nas nic specjalnego.
- To ja
dzwonie do Ciebie, bo Ty sama nie pamiętasz o własnych rodzicach, martwię się o
Ciebie, a Ty mi mówisz, że nic się specjalnego nie dzieje.
- Zlituj
się, proszę Cię.
- Daje Ci
ojca, bo ja nie mam do Ciebie cierpliwości.
- Cześć
córciu.
- Cześć
tato, możesz mi powiedzieć o co mamie chodzi?
- Spotkaliśmy
dzisiaj na mieście mamę Agaty.
- Aha. Więc
o to chodzi. Ale co mają wspólnego ze mną, zaręczyny Agaty?
- Madziu
znasz mamę.
- Uspokój
ją i powiedź, że jeśli będziemy z Piotrem planowali ślub, to dowiecie się o tym
jako pierwsi. A o zaręczynach Agaty sama dowiedziałam się w poniedziałek.
- Nie
przejmuj się. Przejdzie jej i wydaje mi się, że nie chodzi tu o to, że nie
zadzwoniłaś tylko o to, że mama jest po prostu zazdrosna.
- Nie no tato,
przynajmniej Ty mi odpuść.
- Nic
jeszcze nie powiedziałem i powiedzieć nie zamierzam. Znasz moje zdanie.
- Wszystko
w swoim czasie. Panujemy z Piotrem nad sytuacją.
- No
dobrze, ale dzwoń może tak co trzy dni, bo mama się martwi.
- Dobrze,
ale to lekka przesada, wiesz o tym?
- Wiem,
wiem. Ale nie chce mnie słuchać, kiedy mówię jej żeby dała Ci trochę swobody.
- Trudno,
powinnam się już przyzwyczaić. Całuje was. Pa.
- Pa
córciu. I dzwoń.
- Dobrze, zadzwonię. Pa. – rozłączyła połączenie, po
czym odłożyła telefon na stolik spoglądając na Piotra – Znowu narozrabiałam.
- Daj spokój. Twoja mama widocznie już taka jest i
nie ma się czym przejmować. Do jutra jej przejdzie. Nie martw się.
- Łatwo Ci mówić.
- Oj tam. Ja też ostatnio się nasłuchałem. Chodź
pójdziemy się przejść. Ostatnie dni zimy, trzeba to wykorzystać. No chodź. –
pociągnął ją za rękę w kierunku przedpokoju z zamiarem wyciągnięcia jej z domu
na krótki, zimowy jeszcze spacer…
Spacerowali po Placu Konstytucji korzystając z
jednej z ostatnich zimowych wieczorów.
- Wiesz,
tak sobie pomyślałem, że skoro już będziemy razem pracować, to chyba lepiej
będzie jeśli będziemy się spotykać u nas w kancelarii.
- A co za
różnica
- U was
jest więcej ludzi, ciągle ktoś się kręci. Poza tym wydaje mi się, że trochę
więcej pracy dobrze zrobi Marioli.
- A coś się
stało?
-
Rozmawiałem z nią i wygląda na to, że coraz bardziej przejmuje się tym, że nie
może zajść w ciąże.
- Dziwisz
się?
- Nie.
Oczywiście, że nie, ale od Wojtka nie mogę się niczego dowiedzieć, a z Mariolką
to z kolei nie wypada mi rozmawiać.
- Piotr,
może lepiej się nie mieszać. To jest zbyt intymna sprawa. Jeśli będą chcieli
porozmawiać to pewnie to wyczujesz.
- Być może,
ale nie mogę już patrzeć, jak Mariolka kręci się po kancelarii i nie wie co ze
sobą zrobić.
- A Wojtek?
- Wojtek
zachowuje się tak, jakby to jego nie dotyczyło.
- Nie
widziałam się dawno z Mariolą, ale rozmawiałam z nią ostatnio przez telefon i
rozmawiała całkiem normalnie.
- Ja nie
mówię, że płacze po kątach, ale widzę, że coś jest nie tak.
- Z tego co
wiem, to była u lekarza i nie powiedział nic, co powinno ich zmartwić. Może oni
po prostu za dużo o tym myślą.
- Nie wiem.
Nie mam pojęcia.
- A my?
- Co my?
-
Uzgodniliśmy wczoraj, że się do mnie wprowadzisz.
- Pamiętam.
- No
właśnie. To kiedy masz zamiar to zrobić?
- Jak
najszybciej. Może w weekend. Musze tylko porozmawiać z panią Natalią. Musi
wiedzieć, że będzie mnie widywała teraz trochę rzadziej.
- Chcesz
nadal wynajmować to mieszkanie?
- Tak. Tak
jak ostatnio. Ze wszystkimi moimi rzeczami się przecież u Ciebie nie
pomieścimy.
- No tak.
Masz rację, ale od tej soboty nocujesz już na Wiejskiej. I wbij to sobie do
głowy.
- Hehe. To
groźnie zabrzmiało.
- Miało tak
zabrzmieć, żeby nie przyszło Ci do głowy, żeby pod pretekstem pracy wracać na
Polną.
- Tak jest.
Przespacerowali
się przez dobre dwie godziny wracając na Wiejską w świetnych nastrojach, które
utrzymały się od wczorajszego dnia. Chciała go zatrzymać na noc, ale
wykorzystał mocny argument, który nazywał się „praca” i dzięki temu z nietęgą
miną pozwoliła mu wrócić do siebie Kolejne trzy tygodnie minęły im w
zastraszająco szybkim tempie. Głównie tempo to było narzucone przez pracę.
Magda coraz bardziej wkręcała się w pracę w fundacji, a po za tym w kancelarii
też nie mogła się nudzić. Z kolei Piotr mimo obietnic i być może starań nie
zdołał zmienić rytmu swojego życia i nadal znikał Magdzie na większą część dnia
w kancelarii. Ale starała się go zrozumieć, bo odkąd zaczęli pracować nad
wspólną pracą na własne oczy przekonała się, że rzeczywiście mają dużo pracy, a
klienci walą do nich drzwiami i oknami. Z jednej strony się cieszyła, że jego
kancelaria tak świetnie sobie radzi, ale z drugiej strony czasami miała już
tego dość. Często wychodziła z domu kiedy jego już nie było, a wracała, kiedy
jeszcze go nie było. Próbowała wtedy czymś się zająć, dlatego coraz bardziej
angażowała się w spawy fundacji. Czuła się tak jak to było kiedyś, kiedy cały
swój czas poświęcała na pracę. Tylko że kiedyś fundacja była przyjemnością, bo
chciała pomagać, a teraz częściej była alternatywą na niezmarnowanie wolnego
czasu, który mogłaby spędzić z Piotrem. Na szczęście Piotr nie stracił
całkowicie głowy w obowiązkach zawodowych i starał się nadrobić czas w
weekendy. Dużo wtedy rozmawiali o tym o czym nie mieli czasu powiedzieć sobie w
ciągu tygodnia. Kilka dni temu obchodzony był dzień kobiet. Znowu na nic z jego
strony nie liczyła, a on ponownie ją zaskoczył. Kolejny bukiet kwiatów, jednak
tym razem nie w kancelarii, a w mieszkaniu znalazł swoje miejsce. A wieczorem
specjalna kolacja w jej ulubionej restauracji. Cieszyła się, że w tym całym
natłoku potrafi sobie odpuścić i znaleźć czas na to by sprawić jej przyjemność.
A co najważniejsze potrafił ją jeszcze zaskoczyć. Od prawie miesiąca mieszkają
razem i wydawać by się mogło, że jest tak jak to było przed jego wyjazdem do
Los Angeles. Układało się dobrze, a to chyba najważniejsze. Wiadomo, że jak w
każdym zdrowym związku zdarzały się im sprzeczki, a raz nawet dwa ciche dni,
ale żadne z nich nawet przez chwilę nie pożałowało swojej decyzji co do
zamieszkania razem. Myślała wtedy o tym, czy Piotr na noc nie będzie chciał
przenieść się na Polną, ale nie. Przetrzymał to i nawet nie pomyślał o tym żeby
zostawić ją i zniknąć na Polnej do czasu aż im obojgu przejdzie złość. A
pokłócili się o Agatę. Nadal o Agatę, bo jeśli już się kłócą to zazwyczaj o
nią, bo jak to mówi Magda, gdyby Piotr nie był taki uparty i potrafił puścić
jej uwagi mimo uszu to już dawno doszliby do porozumienia. Jednak Piotr
postanowił nie dać za wygraną i nie pozwalać Agacie na to by wypominała mu za
każdym razem jego wyjazd. I nie tylko wyjazd. U reszty Warszawiaków w ciągu
tych trzech tygodni nic specjalnego się nie wydarzyło. No może oprócz tego, że
Agata z Bartkiem uzgodnili datę ślubu, a Sebastian zaczął się z kimś spotykać,
ale nie chcąc zapeszyć na razie nie wspominał o tym zbyt wylewnie. Jednak przed
Magdą trudno mu cokolwiek ukryć. Przecież ona zna go na wylot i nie musi jej
nic mówić, ona i tak czuje, że w życiu jej braciszka zachodzą jakieś zmiany. Ze
względu na to, że Piotr początek sobotniego wieczoru postanowił spędzić z
Mariolą i Wojtkiem na ściance, ona zdzwaniając się z dziewczynami zrobiła nalot
braciszkowi.
- Dlaczego znowu nie ma z nami Marioli? – zapytała z
lekkim oburzenia Agata zastanawiając się dlaczego od jakiegoś czasu Mariola nie
pojawia się na ich spotkaniach
- Bo ma męża? – odpowiedział jej pytaniem na pytanie
Sebastian wywołując w ten sposób na jej twarzy jeszcze większe oburzenia
- Karolina też ma męża i co?
- Mój mąż świetnie już sobie beze mnie radzi. To
przychodzi z czasem.
- Widzisz, co Cię czeka. Za kilka lat nie będziesz
Bartusiowi do niczego potrzebna.
- Hej, hej Sebastian nie rozpędzaj się tak. Ja nie
powiedziałam, że nie jestem Wiktorowi do niczego potrzebna. Po prostu są
sytuacje, w których radzi sobie sam.
- Nie tłumacz go. Hehe. Nie, ale tak poważnie, to
rzeczywiście Mariola ostatnio jakby trochę nas unika. – stwierdził Sebastian po
dłuższym zastanowieniu się kiedy to ostatnio widział się z Mariolą
- Nie unika. Zabrała się dzisiaj z chłopakami na
ściankę.
- Woli ich towarzystwo od naszego.
- Agata przestań. Byli już wcześniej umówieni.
- Jak się domyślam to był pomysł Piotra.
- Nie wiem czyj to był pomysł. Wiem tylko tyle, że
byli umówieni.
- Nie ważne. Powiedź lepiej jak idą przygotowania do
ślubu? – zapytała z ciekawością w głosie Karolina
- Na dzień dzisiejszy doszły do kościoła.
- Wpuścili was?
- A dlaczego mieliby nas nie wpuścić?
- Po tym co ostatnio mi opowiadałaś. Ja bym nie
wpuścił.
- Co mu opowiadałaś? – spojrzała na nią Magda
domyślając się, że przyjaciółka zaoszczędziła jej i Karolinie jakiś pikantnych
szczegółów z życia przyszłych państwa Malickich
- Nie ważne co, a Ty Sebastian mógłbyś się czasami
ugryźć w język. Poza tym dobrze wiesz, że ja wtedy żartowałam.
- Ja może i wiem, ale podobno ten na górze bierze
wszystko na serio.
- Przestań gadać głupoty. Zarezerwowaliśmy sobie
datę na 16 czerwca. Chcieliśmy na 23 ale ktoś nas ubiegł.
- Nie macie zbyt wiele czasu.
- No wiemy właśnie, ale mam nadzieję, że ze
wszystkim zdążymy.
- Na pewno. Najważniejsze, że macie już datę, a
reszta to już mniej ważna.
- Karolina oczywiście mówisz to z własnego
doświadczenia?
- Oczywiście. Doskonale pamiętam ile my z Wiktorem
musieliśmy się nabiegać, ale warto było i wszystko się udało.
- Wreszcie będzie jakaś impreza.
- Sebastian, to nie impreza i zapamiętaj to sobie.
- Magda sama masz ochotę się zabawić. Widać to na
kilometr.
- Ja nie wiem, czy w ogóle będzie mi dane się
zabawić. – spojrzała z delikatnym uśmiechem na Sebastiana, a następnie na
Karolinę pozwalając im w ten sposób domyślić się, że ma na myśli Piotra
- No w zasadzie to też miałbym na Twoim miejscu
wątpliwości.
- Dajcie spokój. Ja nadal tu jestem. To, że nie
rozmawiam z Piotrem nie znaczy, że nie zaproszę go na ślub. W końcu jest Twoim
facetem. – powiedziała już patrząc na Magdę – O ile on będzie chciał przyjść.
- Magda? – spojrzał na nią pytająco Sebastian
czekając aż coś powie
- Co? Nie wiem. Nic na razie nie mówił, że nie
będzie chciał pójść.
- Magda wiesz co, to może zapytaj go, co zrobi jeśli
zaprosimy was razem, bo liczyłam na to, że zostaniesz moim świadkiem, a jeśli
Piotr nie będzie chciał przyjść, to zrobi się trochę niezręcznie. A nie
chciałabym Cię stawiać w kłopotliwej sytuacji.
- Dobrze, porozmawiam z nim. A kto będzie drugim
świadkiem?
- Bartka brat.
- Nie wiedziałam, że Bartek ma brata.
- I siostrę. – dodała Karolina znając trochę rodzinę
Bartka z opowieści Wiktora
- No to
trochę Ci się rodzina powiększy.
- Aż się
tego boję.
- Nie ma
się czego bać. Pamiętaj, że żyć będziesz z Bartkiem, a nie z jego rodziną.
- Tak się
właśnie uspokajam, ale okazało się, że Bartek jest mocno związany ze swoją
rodziną.
- Jak każdy
facet, ale zapewniam Cię, że jak tylko wyczuje, że potrafisz o niego zadbać to
mamusia nie będzie mu tak często potrzebna.
- Mówisz
tak, bo Wiktor jest starszy.
- Właśnie
dlatego wiem co mówię. Był o kilka lat dłużej pod spódnicą mamusi.
- Ale na
szczęście pojawiła się u jego boku niewiasta, która go przed tym wybawiła.
- Żebyś
wiedział. Ma szczęście, że wybrałam akurat ten uniwersytet.
- Jakoś
ciężko mi sobie wyobrazić, że Wiktor to taki mami-synek.
- Kiedyś
tak. Większość facetów tak ma.
- Wojtek na
pewno taki był.
- Co ty tak
nagle z Wojtkiem wyskoczyłaś? – zapytała nie ukrywając zaskoczenia Magda,
widząc równie zdziwione miny Sebastiana i Karoliny
- Nie wiem.
Tak jakoś.
- Agata a
tak właściwie to wiecie już tak mniej więcej ile osób będzie?
- No
właśnie, bo jak będziecie zamawiać salę to musicie już wiedzieć chyba mniej
więcej na ile osób.
- Z tego co
wyliczyliśmy to około setki. Ale to tak wstępnie, bo Bartek co do niektórych
osób nie jest jeszcze pewien, czy będzie zapraszał czy nie.
- Sporo. W
porównaniu do mnie i do Wiktora to naprawdę sporo.
- Czy ja
wiem, czy sporo. Podobno ostatnio wraca się do dużych wesel. No ale jeszcze
zobaczymy.
- Ale to
chyba od Bartka będzie więcej osób? -
bardziej stwierdziła niż zapytała Magda, wiedząc, że rodzina Agaty nie
należy do licznych
- Znacznie
więcej. Obliczyliśmy, że ode mnie będzie jakieś 30osób. Nie licząc znajomych.
Sama rodzina.
- A Rafał?
– zapytał z szyderczym uśmiechem Sebastian chcąc trochę rozzłościć Agatę
- No wiesz,
co? Chyba zwariowałeś.
- Podobno
rozstaliście się w zgodzie.
- Bo to
prawda, ale to byłaby już lekka przesada. Zresztą Rafał teraz wyjechał.
- Ale
wróci.
- Wróci. Za
dwa tygodnie.
- No
właśnie. A Ty chcesz mu odebrać taką okazję do zabawy. On tak bardzo lubi
tańczyć.
- Sebastian
nie naśmiewaj się.
- Magda, ja
się nie naśmiewam, przecież widują się do tej pory. Pracują razem.
- I co z
tego.
- To z
tego, że i tak pewnie dowie się o ślubie.
- Sebastian
ma rację. W banku pewnie ktoś wie.
- Wiedzą.
Nawet jeśli Rafał też już wie, to nic na to nie poradzę. Rozmawiamy ze sobą,
ale to nie jest jeszcze powód do tego, żeby go zapraszać. Zresztą pewnie Bartek
by się i tak nie zgodził.
- No tak,
Zapomniałem, że Bartek miałby powód do tego żeby się nie zgadzać.
- Może w
końcu zejdziemy na inny temat. Ciągle tylko o mnie ostatnio mówimy, a ja
chętnie dowiem się co u was? Magda jak tam Ci się pracuje z facetami? –
sprytnie zmieniła temat patrząc z triumfem na zaskoczoną Magdę
- Mnie?
- Właśnie
Magda, jak tam ta sprawa, bo nic nie mówisz? Wiktor tylko wspomniał, że
pracujecie jak mróweczki.
- Bez
przesady. Pracujemy tyle ile trzeba, ale mam wrażenie, że potrwa to dłużej niż
się spodziewałam. – odetchnęła ze zrezygnowaniem mocząc usta w ciepłym kubku z
herbatą
- Oj już
nie narzekaj, Piotr na pewno dba o to, żeby nie wdarła się do waszej pracy
monotonia. – zażartował Sebastian wywołując na ustach Karoliny i Agaty szerokie
uśmiechy
- Przestań
dobrze.
- Uuuu, coś
nie widzę entuzjazmu.
- Nie
możecie się dogadać? – zapytała z lekką obawą Karolina widząc niezadowoloną
minę przyjaciółki
- Nie, nie
o to chodzi.
- To o co?
Pracujesz z trzema facetami i jeszcze wybrzydzasz. – zirytowała się lekko Agata
patrząc na nietęgą minę Magdy
- Nie
chodzi ani o Łukasza, ani o Wojtka…
- No ja się
domyślam o kogo chodzi, ale co on znowu zrobił? – wypaliła szybko Agata
przerywając jej wypowiedz, co spotkało się z spiorunowaniem wzrokiem rudej
przez Sebastiana i Karolinę
- Magda, co
się dzieje?
- Mam
wrażenie, że za dużo zwaliło nam się na głowę. Mieliśmy mieć więcej czasu, a
jest go coraz mniej.
- A co na
to Piotr?
- Też tak
uważa, ale przecież nie zrezygnuje z kilku spraw tylko po to żeby mieć więcej
czasu.
- Ale
mówiłaś, że to wspólne mieszkanie wyszło wam na dobre.
- Bo tak
jest, ale boje się, że jeśli wkrótce nic się nie zmieni to on nawet na noc nie
będzie wracał do domu.
- Nie
przesadzasz trochę?
- Ja przesadzam?
To Sebastian przyjdź do nas w tygodniu to się przekonasz. Jestem na 90% pewna,
że jego by wtedy nie było.
- Wiktor
też miał kiedyś taki czas w kancelarii, ale w końcu się to skończyło. Z Piotrem
będzie tak samo. Zresztą Ty też na brak zajęć nie narzekasz.
- Bo
pracuję, żeby jakoś szybciej zleciał mi czas. Nie wiem, może histeryzuję.
- Tylko
trochę siostrzyczko.
- Do tego
jeszcze ta Jagoda. – wymamrotała pod nosem, jednak nie uszło to uwadze
przyjaciół
- Co
Jagoda? – odważyła się zapytać Karolina mając z osobą Jagody nienajlepsze
wspomnienia
- Nie nic.
Nie ważne, po prostu czasami mnie wkurza. A co Ty masz taki dobry humor, co?
Sebastian? – spojrzała na brata wzrokiem wyrażającym, że natychmiast chce się
dowiedzieć co takiego wprawiło go w tak dobry nastrój
- Ja? Ja
nic. Tak tylko. To już nawet pożartować z wami nie można? – starał się uniknąć
odpowiedzi, jednak to tylko jeszcze bardziej zaciekawiło dziewczyny
- Hehe.
Sebuś co jest? Będzie wystawa?
- Mmmm –
zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią i uznał, że tak właściwie to
chociaż to może im zdradzić – Będzie. Ale nie powiem wam jeszcze kiedy.
- To
świetnie. Sebuś gratuluję decyzji. – z radości uściskała go w duchu jednak
domyślając się, że nie tylko to jest powodem jego zadowolenia
- Dziękuję.
Też się cieszę. – w ten sposób uniknął wszelkiego tłumaczenia się przed
dziewczynami. Przez resztę wieczoru czuł jednak na sobie przenikliwe spojrzenia
Magdy i podejrzewał, że dziewczyna czegoś się domyśla. Chciał jej powiedzieć o
tym, że z kimś się spotyka, ale chciał aby na razie wiedziała o tym tylko ona i
ewentualnie Piotr. Ufał Karolinie i Agacie, ale wolał uniknąć zbędnych
komentarzy, jakichkolwiek uwag, czy chociażby zbyt dużej euforii z tego powodu.
Wolał z tym poczekać Az będzie pewien, że warto powiedzieć o tym całemu
światu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz