TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 24

 Z kolei w mieszkaniu Płaskich, Mariola od momentu powrotu do domu starała się w jakiś odpowiedni sposób zagadać do Wojtka w sprawie pomysłu Piotra. Dość poważnie o tym myślała i stwierdziła, że właściwie to czemu miała by nie spróbować? Pytanie tylko, co na to Wojtek. Zebrała się na odwagę dopiero, gdy po kolacji usiadł obok niej na kanapie z zamiarem obejrzenia czegoś sensownego w telewizji.
- Wojtek chciałabym o czymś z Tobą porozmawiać.
- Hm? No co tam? – spojrzał na nią przelotnie zatapiając swój wzrok w ekran telewizora
- Rozmawiałam z Piotrkiem. Słyszał naszą rozmowę w kancelarii.
- Przepraszam Cię za to. Trochę mnie poniosło.
- No tak trochę chyba za bardzo.
- Wiem. Przepraszam. Masz przecież prawo do swojego życia poza domem i pracą.
- No właśnie. Oboje mamy takie prawo, dlatego chciałabym wrócić na studia.
- Proszę?
- Chciałabym zrobić magisterkę.
- Teraz?
- Od października. Jeśli chodzi o kancelarię to Piotr nie ma nic przeciwko temu.
- Ale to nie Piotr jest Twoim mężem.
- Ale to on wyszedł do mnie z tą propozycją. I ja jestem mu za to wdzięczna, bo bardzo mi się ten pomysł podoba.
- Zabije go kiedyś. – wymamrotał sobie pod nosem – Jesteś tego pewna? To są dwa lata.
- Wiem. I jestem tego pewna. Poza tym zawsze mogę zrezygnować jeśli coś będzie nie tak.
- A co z naszymi planami. Co z dzieckiem?
- Myślałam o tym, ale przecież studia tu w niczym nie przeszkadzają.
- No nie wiem.
- Wojtek…
- Nie to, że nie chce żebyś poszła na studia, ale czy to jest dobry moment?
- Uważam, że lepszego nie będzie.
- Skoro tak uważasz. – nie był zbytnio zadowolony z tego pomysłu i miał lekki żal o to do Piotra, ale starał się zrozumieć Mariolę i nie chciał jej w żaden sposób ograniczać, ale obawiał się, że w ich przypadku kolejne dwa lata studiów Marioli sporo w ich życiu zmienią. W tym czasie u Magdy i Piotra zapanował jeden z spokojniejszych wieczorów, o których w ostatnim czasie mogli jedynie pomarzyć. Ciągle tylko praca i praca a tu naglę taki spokój. Wykąpany rozłożył się w sypialni z laptopem na kolanach, czekając aż Magda skończy w kuchni przygotowywać herbatę. Przeglądał oferty sprzedaży ziemi w Warszawie. Przecież obiecał Magdzie, że sam się tym zajmie i miał zamiar dotrzymać słowa, jednak tego wieczoru przeszkodziła mu w tym dzwoniąca komórka Magdy.
- Madzia telefon Ci dzwoni! – krzyknął w stronę kuchni słysząc ciągły sygnał wydobywający się z komórki
- Zobacz, kto. – natychmiast odłożył laptopa na łóżko i sięgnął ręką po telefon. Spodziewał się, że to może pani Teresa, bo zauważył, że ostatnio upodobała sobie wieczorne pogawędki z córką, albo że Sebastian, bądź Agata z jakąś pilną sprawą, ale to co zobaczył na wyświetlaczu telefonu zaskoczyło go i to raczej nie było miłe zaskoczenie. Trzymając telefon w ręce zastanawiał się przez chwilę co zrobić. Czy odebrać, czy może raczej nie powinien tego robić. W końcu Magda prosiła go, by tylko zobaczył kto to, a nie żeby odebrał, więc zrobił to, o co go prosiła. Spojrzał raz jeszcze na wyświetlacz, po czym w lekkiej złości odłożył komórkę tam skąd ją wziął. Wrócił do przerwanej czynności. Kiedy weszła do sypialni twardo wpatrywał się ekran laptopa nawet na nią nie spoglądając. Nie był w tym momencie w stanie na nią spojrzeć. Bał się, że nagle wybuchnie, że powie coś, czego by nie chciał.
- Proszę, Twoja herbata.
- Dziękuję. – kątem oka tylko spojrzał w jej stronę czując już po chwili jak kładzie się na łóżku tuż obok niego tak by móc widzieć, co wyświetla się na monitorze komputera. Nie zareagował na to w żaden sposób, jednak gdy położyła rękę na jego klatce piersiowej wtulając twarz w jego bark nie wytrzymał dłużej. – Nie jesteś ciekawa kto dzwonił do Ciebie po 21? – zapytał nadal nie odwracając wzroku z monitora
- Pewnie mama.
- Nie mama, nie Sebastian i nie Agata.
- Karolina? – zapytała zupełnie nieświadoma tego, że prawdopodobnie za chwilę ten spokój który panował tego wieczoru całkowicie się ulotni
- Filip.
- Kto? – podniosła głowę tak by móc swobodnie na niego spojrzeć. Nie wierzy w to co słyszy. Miała nadzieję, że sobie żartuje, ale po jego minie zdała sobie sprawę, że chyba nie jest mu w tym momencie do żartów – Odebrałeś?
- Chciałaś żeby tylko sprawdził kto to. Więc sprawdziłem. Chyba powinnaś oddzwonić.
- Niczego nie powinnam. – odpowiedziała mu kładąc się z powrotem w tej samej pozycji zbliżając się do niego
- Nie jesteś ciekawa, czego może od Ciebie chcieć o tej porze, bo ja bardzo?
- Piotr nie bądź złośliwy, dobrze?
- Nie jestem złośliwy, po prostu zastanawiam się, dlaczego zawraca Ci głowę o tej porze i tak właściwie to ciekawi mnie dlaczego masz nadal zapisany jego numer w komórce?
- Bo Ty prawdopodobnie masz Doroty. – dopiero tymi słowami spowodowała, że na nią spojrzał. Rzeczywiście miał zapisany numer Doroty, ale równie dobrze mógłby go skasować, ale zwyczajnie o tym nie myślał. Po za tym znał go już na pamięć, bo przez kilka lat numer jego byłej żony się nie zmienił. – Zgadłam? – milczenie z jego strony było dla niej wystarczającą odpowiedzią, która wcale ją nie zdziwiła – Tak właśnie myślałam, więc o co Ci teraz chodzi? Nie wiem dlaczego wybrał sobie akurat taką godzinę i w ogóle nie wiem dlaczego zadzwonił.
- Z tego, co się orientuję to w Sydney jest teraz jeszcze noc więc coś jest chyba nie tak nie uważasz, że to trochę dziwne, że dzwoni o tej porze?
- Odpuść sobie, dobrze, bo nie masz powodu do tego żeby być zazdrosnym.
- Uspokoiłaś mnie. W sumie mogłem się spodziewać tego telefonu. – powiedział już nieco spokojniejszym głosem wychodząc z sypialni i znikając na balkonie. Nie do końca rozumiejąc jego nagłe pretensje została w sypialni sama. Nie chcąc dolewać oliwy do ognia nie poszła za nim i nie starała się jakoś tego całego zajścia wyjaśnić. Sama była zdziwiona tym telefonem od Filipa, ale przecież to nie jej wina, że postanowił się odezwać. Miała przecież czyste sumienie, więc nie widziała też potrzeby żeby za cokolwiek Piotra przepraszać. Nie zamienili ze sobą już tego wieczoru ani jednego słowa. Korzecki wrócił do sypialni, gdy Magda już spała i kładąc się obok niej zastanawiał się czego tak właściwie Starski może od niej chcieć. Wiedział, że zależało mu na Magdzie tak samo jak i jemu, ale męczyło go pytanie, czy w przeciągu tych kilku miesięcy jego uczucie do Magdy pomału wygasło, czy może nasiliło się jeszcze bardziej tak samo jak i w jego przypadku? Nie spał zbyt wiele tej nocy. Męczył go strasznie ten nagły telefon i to w jaki sposób rozmawiał wczoraj z Magdą, ale dopiero teraz po całej nocy zdał sobie sprawę z tego, że być może niesłusznie na nią naskoczył, ale teraz już czasu nie cofnie. Obudził się po 6 i zaraz po porannej kawie wyszedł na miasto trochę pobiegać i odreagować wczorajszą sytuację. Gdy wrócił Magda już nie spała. Słyszał jak bierze prysznic, dlatego nie miał innego wyjścia i musiał poczekać aż skończy i zwolni mu łazienkę, co nastąpiło po kilku kolejnych minutach. Minął ją w przejściu między salonem a sypialnią nie odzywając się do niej ani jednym słowem. Co wcale nie było dla niego łatwe. Pokręciła jedynie głową widząc jego zachowanie. Przecież nie będzie go przepraszała za coś, czego nie zrobiła, bo domyślała się, że Piotr wyobraził sobie niewiadomo co. Jak każdy facet, dlatego wolała to przeczekać.


Najgorsze w tym wszystkim było to, że przed nimi cały weekend, a ona nie miała zamiaru spędzić go nie odzywając się do niego, dlatego gdy tylko opuścił łazienkę i wszedł do kuchni postanowiła się do niego odezwać
- Nie masz zamiaru odzywać się do mnie przez cały weekend? Nie zachowuj się jak dziecko, proszę Cię.
- Mówił mi że nie odpuści, więc zastanawiam się teraz, czego mogę się spodziewać.
- Piotr, on zadzwonił tylko raz i być może nie będzie następnego.
- Być może, w końcu znasz go lepiej. Powinnaś wiedzieć czego można się po nim spodziewać.
- Znowu zaczynasz?
- Dobrze ok. Być może przesadzam, ale nie podoba mi się to, że on się do Ciebie odezwał.
- Mnie też kiedyś nie podobało się to, że masz kontakt z Dorotą, ale Ty mnie wtedy o zdanie nie pytałeś.
- Ale dlaczego wracasz do Doroty? To jest zupełnie inna sprawa. Rozmawiamy teraz o Filipie.
- To nie jest inna sprawa.
- Dobrze Magda, dajmy temu spokój, bo za chwilę się pokłócimy. Filip zadzwonił raz i na razie na tym poprzestał. Zobaczymy co będzie później.
- Wiesz, że w ten sposób do niczego nie dojdziemy?
- Wiem, ale jestem pewien, że będziemy jeszcze mieli okazję wrócić do tego tematu. – zakończył ten temat zamykając się w łazience. Nie spodobało się to za bardzo, bo liczyła na to, że mimo wszystko Piotr zachowa się inaczej i będzie chciał wyjaśnić sobie całą tą sytuacje, ale najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Nie widziała teraz innego rozwiązania jak tylko dać mu trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego, dlatego zadzwoniła do Sebastiana i uprzedziła go o swoim przyjściu. Zaczekała tylko aż Piotr wyjdzie z łazienki.
- Może wyjdziemy gdzieś później na obiad? – zapytał zupełnie nieświadomy tego, że ona ma już inne plany
- Idę do Sebastiana. Nie wiem, o której wrócę.
- Magda daj spokój. Powiedziałem przecież, że odpuszczam. – poszedł za nią do przedpokoju przyglądając się jak zakłada kurtkę
- No właśnie i o to chodzi. Pa. – cmoknęła go delikatnie w policzek, po czym zostawiając go w niemałym szoku zamknęła za sobą drzwi od mieszkania. Na Inżynierską dojechała po niecałych trzydziestu minutach. Sebastian czekał już na nią i był strasznie ciekawy co takiego się wydarzyło, że Magda tak nagle postanowiła zrezygnować z sobotniego przedpołudnia w towarzystwie Piotra i przyjechać do niego.
- Skoro już masz tą mocną kawę, o którą tak prosiłaś to może powiesz mi, co się takiego stało? – zapytał stawiając przed nią filiżankę z kawą
- Nic się nie stało. Piotrek mnie wkurzył.
- Oooo a to coś nowego. – zaśmiał się siadając w fotelu naprzeciwko niej
- To nie jest śmieszne. Nie rozmawialiśmy przez całą noc.
- W nocy się nie rozmawia.
- Sebastian, proszę Cie. Mnie nie jest do śmiechu.
- No dobra, to powiedź w końcu co się stało?
- Wczoraj dzwonił do mnie Filip.
- Filip?
- Tak. Co się tak dziwisz?
- Nie no wiesz, trochę mnie zaskoczyłaś. Myślałem, że nie macie kontaktu.
- Bo nie mamy. Nie wiem dlaczego zadzwonił. Nie odebrałam bo byłam w kuchni, poprosiłam Piotra żeby zobaczył kto to. No i zobaczył.
- I się wkurzył.
- Trochę.
- Dziwisz mu się? Ja też nie byłbym zachwycony na jego miejscu.
- Ale to już nawet nie o to chodzi. Wkurzył mnie, bo chciałam z nim dzisiaj porozmawiać a on tak po prostu stwierdził, że nie ma potrzeby żebyśmy teraz o tym rozmawiali, bo pokłócić się i tak zdążymy.
- Nie rozumiem?
- Filip powiedział kiedyś Piotrowi, że tak po prostu sobie nie odpuści i wydaje mi się, że Piotrek teraz pomyślał sobie, że Filip wkrótce wróci do Polski.
- A Ty jak myślisz?
- Nie wiem. Przecież to jego sprawa, czy chce wrócić, czy nie.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że skoro do Ciebie dzwoni to rzeczywiście może chcieć wrócić i to do Ciebie?
- Przestań. Między mną a Filipem wszystko jest skończone.
- Nie byłbym tak całkiem pewien, czy wszystko. Kiedyś go kochałaś.
- To było kiedyś. Teraz mam Piotra i nie zamierzam tego zmieniać, ale czasami potrafi mnie tak wkurzyć, że aż mi ręce opadają. Zmienił się trochę.
- Dojrzał.
- No właśnie nie wiem, czy ucieczka od problemu jest oznaką dojrzałości.
- Ale on nie ucieka. On po prostu jest obiektywny i nie chce dwa razy kłócić się z Tobą o to samo.
- A Ty jak widzę dobrze się bawisz naszym kosztem.
- Oczywiście, że nie, ale sama pomyśl. Skoro Filip zadzwonił tylko raz to dlaczego macie się kłócić o jeden telefon, którego z resztą nie odebrałaś?
- Na przykład dlatego, że chciałabym wiedzieć, co by zrobił gdybym odebrała ten telefon i porozmawiała z nim. Nie wiem, co Piotr zrobi kiedy Filip rzeczywiście pojawi się w Warszawie.
- No tego to akurat nikt nie wie. Pewnie nawet sam Piotr tego nie wie, ale Magda nie ma sensu żebyście się teraz kłócili. Po za tym wy przecież potraficie ze sobą rozmawiać.
- Najwidoczniej to też było kiedyś.
- Nie obrażaj się teraz na niego, bo to Ci nic nie da.
- No wiem, no. Ale musiałam wyjść, ochłonąć trochę, bo tak po prostu nie potrafiłam przestać o tym myśleć. A on tak najzwyczajniej w świecie zamiótł wszystko pod dywan i czeka sobie, co dalej z tego wyniknie. I jeszcze pyta mi się, czy pójdę z nim na obiad.
- Pewnie, że pójdziesz.
- Nie.
- No to zjecie w domu. Hehe. – znowu zaśmiał się widząc jej naburmuszoną minę. Doskonale wiedział, że złość szybko jej przejdzie i prawdopodobnie jak wróci do domu to wtuli się w ciepłe ramiona ukochanego i zapomni o całej tej sprawie.
- A co u Ciebie?
- A u mnie dobrze. Kończę przygotowania do wystawy, więc lada dzień możecie spodziewać się oficjalnego zaproszenia.
- Bardzo się cieszę. Długo kazałeś nam czekać na to swoje kolejne przedsięwzięcie.
- Wcale nie tak długo.
- Rok, to jest bardzo długo.
- Zależy jak, dla kogo.
- A tak poza wystawą to, co się u Ciebie dzieje?
- A o co pytasz? – udał, że nie wie, o co jej chodzi, co wywołało na jej twarzy uśmiech
- Przecież wiesz. Domyślam się, że z kimś się spotykasz. Zastanawiam się tylko, kim ten ktoś jest. Powiesz mi?
- Czy Ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?
- Siostrze nie powiesz? Ja Ci zawsze o wszystkim mówię.
- Nie o wszystkim.
- Bo to co chciałbyś wiedzieć jest zbyt prywatną sprawą. Poza tym Piotr jest mój i niektóre informacje nie są Ci do niczego potrzebne.
- Ok, to zrobimy tak. Ja powiem Ci co się ostatnio u mnie wydarzyło, a Ty odpowiesz mi na jedno takie prywatne pytanie. Ok?
- Jak bardzo prywatne?
- Takie prywatne, że nie będzie w nim świntuszenia.
- No dobra, niech Ci będzie. Mam nadzieje, że tego nie pożałuję.
- Kto jest lepszy w łóżku, Piotr, czy Filip?
- Sebastian!
- No co? Proste pytanie, prosta odpowiedź. Słucham?
- … Oczywiście, że Piotr.
- Musiałaś się zastanowić.
- Nie prawda. Po za tym tak dla Twojej wiadomości to takich rzeczy się nie porównuje.
- Ja nie każę Ci porównywać. Czyli Piotrek?
- Tak Piotrek.
- A mówisz tak dlatego, że teraz z nim jesteś na bieżąco i nie pamiętasz jak było kilka lat temu z Filipem?
- Doskonale pamiętam jak było z Filipem.
- Jak?
- Sebastian, kocham Piotra.
- No i dobrze. Bardzo dobra odpowiedź.
- Teraz Ty mi powiedz kim jest ten Twój wybranek? Jak ma na imię?
- Ma na imię Igor i jest pediatrą dziecięcym.
- Lekarz. Super. Pediatra. Przyda się.
- Czyżbyś chciała mnie poinformować, że zostanę wujkiem.
- Jeszcze nie dzisiaj. – odpowiedziała mu z uśmiechem rumieniąc się przy tym delikatnie
- Ale coś jest na rzeczy?
- Nie bądź wścibski. I tak za dużo Ci już dzisiaj powiedziałam.
- Wręcz przeciwnie. Skoro Piotr jest taki dobry w łóżku to dlaczego miałabyś tego nie wykorzystać. Ładnego bobasa moglibyście się doczekać.
- Też tak myślę.
- O a skąd nagle taka skromność?
- Po co się okłamywać. Piotr jest bardzo przystojny.
- Hehe. A jak będzie dziewczynka?
- Nie rozmawiaj ze mną tak jakbym już była w ciąży.
- No dobra. Ale obiecaj mi, że jak dojdzie co do czego to ja będę ojcem chrzestnym?
- Masz to jak w banku.
- No i to mi się podoba.
- A co z tym Igorem? Chciałabym wiedzieć coś więcej?
- Igor to Igor. Na razie nie chce zapeszać dlatego wstrzymam się przed reklamą.
- No dobrze, ale jak się poznaliście?
- Przez przypadek. Pracuje z jego siostrą.
- Mam nadzieje, że z tego przypadku będzie coś więcej.
- Zobaczymy, ale na razie ani słowa dziewczynom, jasne?
- Dobra, dobra. Ale i tak się dowiedzą. –wzruszyła ramionami przekonana o tym, że prędzej, czy później dziewczyny i tak dowiedzą się o niejakim Igorze, bez względu na to, czy będzie on kimś ważnym w życiu Sebastiana, czy tylko zwykłą znajomością. Posiedziała u Sebastiana kolejną godzinę, jednak w końcu nadszedł moment, w którym doszła do wniosku, że czas najwyższy by wróciła do domu. Pożegnała się z braciszkiem i dosłownie kilka minut przed 14 weszła do swojego mieszkania. Piotr przez cały czas jej nieobecności zastanawiał się czego tak naprawdę chciał od Magdy Filip skoro zadzwonił tylko ten jeden jedyny raz. Przez chwilę pomyślał, że może to wcale nie był tylko jeden raz, że może nie o wszystkim Magda mu mówi, ale szybko otrząsnął się z tych myśli i utwierdził się w przekonaniu, że Magda na pewno by go nie okłamała. Zasiadł w salonie przy laptopie i wrócił do przerwanej wczorajszego wieczoru czynności przeglądania ofert sprzedaży ziemi, a następnie zagłębił się w ofertach sprzedaży motocykli. I przy tym właśnie zastała go Magda. Usłyszał, że weszła, ale z jakiegoś powodu nie chciał się odwrócić w jej stronę. Być może się bał, bo wiedział, że niepotrzebnie zaczął całą tą sprzeczkę. Być może czepiał się bezpodstawnie, ale z drugiej strony dzisiaj, kiedy chciał to zakończyć, ona tak po prostu sobie wyszła. I głównie chyba to sprawiło, że czuł się lekko zlekceważony z jej strony. Brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony, gdy wróciła do mieszkania dał jej wyraźnie do zrozumienia, że coś jest nie tak, dlatego zdecydowała, że to ona zrobi pierwszy krok i odezwie się do niego. Podeszła i przytulając się do jego pleców pocałowała w policzek szepcząc krótkie – Przepraszam.
- Za co? – spytał chwytając ją za splecione na jego szyi ręce
- Za to, że zostawiłam Cię samego, ale nie chciałeś rozmawiać i trochę mnie wkurzyłeś, bo kiedyś zachowałbyś się zupełnie inaczej.
- Inaczej to znaczy jak?
- Nie odpuściłbyś tej rozmowy.
-Kiedyś prawdopodobnie nie, ale wiele rzeczy się zmieniło.
- Ty się zmieniłeś. – dodała siadając na jego kolanach przodem do niego tak by móc spojrzeć mu w oczy
- Nie chce tracić czasu na kłótnie. Zdenerwował mnie ten wczorajszy telefon, ale przecież tak naprawdę nic się jeszcze nie stało.
- I się nie stanie. Nawet gdyby Filip zadzwonił jeszcze raz.
- A gdyby wrócił?
- To już nie do mnie. I proszę Cię, wbij to sobie do głowy, dobrze?
- Postaram się.
- No. – uśmiechnęła się widząc jego minę biedaczka, ale zaraz potem przelotnie spojrzała na ekran monitora i niezbyt spodobało jej się to co na nim zobaczyła – Kupujesz motocykl?
- Mam taki zamiar. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale mam nadzieje, że w tym tygodniu coś znajdę.
- A musisz? – spojrzał na nią pytającym wzrokiem – Nie możesz kupić sobie samochodu?
- Mogę, ale nie chcę. Po za tym samochód zawsze mogę pożyczyć od Ciebie, prawda?
- Tak, ale…
- Ale co? – przerwał jej z uśmiechem wiedząc, że za wszelką cenę próbuje odwlec go od tej decyzji
- Przecież wiesz, że jeszcze bardziej się o Ciebie boję, kiedy jeździsz na motorze.
- Na razie jeszcze nie kupiłem, więc masz kilka dni spokoju. A tak w ogóle to chciałem Ci powiedzieć, że znalazłem ciekawą ofertę sprzedaży ziemi. I umówiłem się na jej oglądanie w poniedziałek i mam nadzieję, że pojedziemy tam razem?
- Chcesz mi powiedzieć, że chcesz kupić ziemię?
- Nie kupić. Na razie tylko obejrzeć, ale jeśli się nam spodoba, to czemu nie?
- Ale przecież wiesz, że nie mamy pieniędzy.
- Kochanie, mówiłem Ci, że pieniądze ja załatwię, tak?
- No tak, ale czy to nie za szybko?
- Jeśli to akurat będzie ten kawałek ziemi, który Ci się spodoba to wcale nie będzie za szybko. To jak pojedziesz ze mną, czy ufasz mojemu gustowi?
- Mam się zdać na Twój gust?
- Mhm.
- To ja chyba jednak pojadę z Tobą.
- Hehe.Jestem bardzo przekonujący.
- Bardzo. – wyszeptała w jego stronę widząc jak zbliża się do jej ust z zamiarem pocałowania, co nastąpiło dosłownie po kilku kolejnych sekundach
- Naprawdę byłaś u Sebastiana?
- Mhm. A myślałeś, że gdzie?
- Nie wiem. Zastanawiałem się, czy mam się martwić, czy rzeczywiście jesteś u Sebastiana i nic Ci nie grozi.
- Pogadaliśmy sobie trochę. Dowiedziałam się paru bardzo interesujących rzeczy.
- Na przykład jakich?
- Na przykład takich, że wkrótce możemy spodziewać się zaproszenia na wystawę.
- No to świetnie.
- Ale to nie wszystko.
- no domyślam się, że przez kilka godzin nie rozmawialiście o wystawie.
- Mówiłam Ci, że wydaje mi się, że Sebastian się z kimś spotyka.
- Rozumiem, że miałaś rację, tak?
- Mhm. Ma na imię Igor i jest pediatrą.
- No proszę lekarz. Przyda się na przyszłość. Powiedziałaś Sebastianowi, żeby się go trzymał, bo może być nam potrzebny? – zapytał z figlarnym uśmiechem, którym zawsze ją rozbawiał
- Powiedziałam. I mam nadzieję, że się zastosuje.
- Dobrze by było. A skoro jesteś już w domu, to może jednak wyskoczymy na miasto na ten obiad?
- Nie zrobiłeś nic?
- Byłem w depresji i myślałem o czymś zupełnie innym.
- Mhm. No właśnie widzę. Nienawidzę tej piekielnej maszyny. – powiedziała przyglądając się motocyklowi wyświetlonemu na ekranie laptopa
- Przyzwyczaisz się.
- Hmm. Chyba będę musiała. To co z tym obiadem?
- Idziemy, tylko muszę się przebrać. Daj mi chwilkę.
- Ok. – wymieniając się z nim jeszcze szybkim całusem zeszła z jego kolan umożliwiając mu wyszykowanie się do wyjścia. Dzięki temu kilka minut później zmierzali już ku jednej z warszawskich restauracji, gdzie nie pierwszy już raz jedli wspólny obiad, podczas którego spokojnie rozmawiali o przyziemnych sprawach. Jedną z nich był święta Wielkanocne spędzone w Kościelisku w gronie rodziców nie tylko Piotra, ale i Magdy. Wspólnie uzgodnili, że jeśli tylko rodzice Magdy wyrażą zgodę na wspólny wyjazd, to oni zrobią wszystko by te święta były spędzone w jak najlepszej atmosferze. Bez zbędnych dyskusji, scysji i głównie bez kłótni Piotra z Tomaszem. Chociaż Piotr nie był do końca przekonany, że uda mu się to osiągnąć. No ale ostatecznie obiecał Magdzie, że postara się jakoś w trakcie tych świąt funkcjonować w towarzystwie ojca w miarę przyzwoicie. Co z tego wyniknie żadne z nich nie wiedziało w stu procentach. Wiedzieli jednak, że święta są dobrą okazją do tego by ich rodzice poznali się i być może nawet polubili. Co byłoby im bardzo na rękę.
Kolejne dwa tygodnie minęły im w zastraszająco szybkim tempie. W tym czasie Filip nie odezwał się do Magdy w żaden sposób, co uspokoiło nie tylko Piotra, ale i ją. Może nawet Magdę bardziej, bo Piotr mimo wszystko był pewien, że Filip prędzej, czy później i tak skutecznie im o sobie przypomni, dlatego doszedł do wniosku, że zacznie się tym przejmować dopiero wtedy, gdy Filip ponownie zadzwoni lub, c gorsze zawita osobiście w jej mieszkaniu. Był piątek, ostatni dzień przed wyjazdem Piotra, Magdy i jej rodziców do Kościeliska na święta wielkanocne. Ku zdziwieniu Miłowicz, namówienie rodziców do wspólnego


wyjazdu wcale nie było takie łatwe, ale ostatecznie przystali na ten pomysł. Oboje z Piotrem domyślali się, że to Jerzy nie był tak do końca przekonany, co do tego wyjazdu, co niestety zaczęło się coraz bardziej udzielać Piotrowi. W związku z tym, że rodzice Magdy mieli pojawić się w Warszawie w sobotę z samego rana, a właściwie to jeszcze w nocy, postanowili spędzić piątkowy wieczór w towarzystwie przyjaciół. Piotr z Wojtkiem na ściance, a Magda jak zwykle z Agatą, Karoliną, Sebastianem i ki ich zdziwieniu dołączyła do nich tym razem również Mariola.
- Magda, słuchaj my tak sobie tutaj siedzimy u Ciebie, a co będzie jak Piotrek wróci? – zapytała Agata szykując sobie i przyjaciołom kolejne już tego wieczoru drinki
- A co ma być? Jak przyjdzie to będzie. – odpowiedział jej Sebastian widząc, że Magda nie za bardzo wie co odpowiedzieć Agacie
- Madzia, a co z tym motocyklem? Kupił w końcu, czy nie, bo tyle mi gadał i gadał, ale czy kupił, czy nie to już nie raczył mnie powiadomić? – tym razem spytała Mariola, męczona przez Korzeckiego prawie każdego dnia opowieściami o tym jaka to świetna okazja mu się trafiła
- Kupił i stoi teraz od dwóch dni na parkingu, bo Piotrek nie ma czasu się nim zając, ale już mi zapowiedział, że jak tylko wrócimy z Kościeliska to zaszyje się przy nim na kilka dni.
- To coś z tym cackiem nie tak? – wtrąciła się Karolina dziwiąc się, że Piotr zdecydował się kupić uszkodzony motocykl. Wydawało jej się to trochę do niego nie podobne
- Nie, ale mówił, że musi coś tam po swojemu poustawiać. Zresztą sama nie wiem. Nie znam się na tym. A wy Karolina, co w końcu robicie ze świętami?
- Zostajemy u siebie. W poniedziałek pojedziemy do rodziców Wiktora.
- I bardzo fajnie, ale Ty Magda nie zmieniaj tematu, bo jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać o Tobie i o Piotrze. Filip się odzywał? – zapytała konkretnie jak zwykle Agata wiedząc już o całej tej sytuacji
- Będziesz zawiedziona, ale nie. Nie dzwonił i mam nadzieję, że nie zadzwoni.
- Filip się do Ciebie odzywał? – Mariola spojrzała na każdego z nich zdziwiona. O niczym nie wiedziała, bo przecież opuściła kilka ich wspólnych spotkań, a Piotr o żadnym Filipie nic nie wspominał
- To Piotr Ci nie mówił?
- Nie. Ani słowem o tym nie wspomniał.
- Dzwonił, ale nie odebrałam, bo nie mogłam, a on więcej się nie odezwał.
- I bardzo dobrze. Do szczęścia wam nie jest potrzebny.
- Niby nie, ale…
- Agata! – powstrzymał ja przed tym, co chciała powiedzieć Sebastian
- No co? Przecież jakby tu przyszedł to by go nie wyrzuciła, prawda?
- Oczywiście, że nie, ale lepiej żeby na razie się nie odzywał. Piotr i tak wystarczająco się zdenerwował na ten jeden telefon. Wole nie myśleć co by było, gdyby Filip się tu pojawił.
- Poczuł zagrożenie, to się wkurzył.
- Agata, Filip nie jest dla Piotra żadnym zagrożeniem.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Jestem pewna.
- Teraz tak mówisz.
- Agata, daj spokój.
- No, co znowu? To już nawet nic powiedzieć na ten temat nie można?
- Kiedy jedziecie do Kościeliska? – zwinnie zmieniła temat Karolina
- Rano jak tylko rodzice przyjadą i trochę odpoczną. Mam nadzieję, że przez  tych kilka dni nikt się nie pozabija.
- Nie wierzysz w swojego Piotrusia? – zapytał żartując jak zwykle Sebastian zmieniając nieco atmosferę
- Wierzę, ale teraz będzie dwóch na jednego.
- Jeśli masz na myśli swojego ojca to on na pewno nie będzie się go czepiał. Przecież, co miał mu do powiedzenia to już dawno powiedział, więc po co miałby do tego wracać?
- Karolina nie wiem, ale nawet jeśli mój ojciec nie zacznie pierwszy to boję się, że ojciec Piotra powie coś, co mojemu ojcu może się nie spodobać.
- Zamartwiasz się na zapas. Nie zapominaj, że będzie tam Twoja mama i mama Piotrka.
- Z tym, że z tego co wiem, to mama Piotra czasami nie ma wpływu na swojego męża.
- Mariola ma rację.
- Oj, nie zamartwiaj się zawczasu. Może akurat dadzą sobie spokój i nic się nie stanie.
- Może. A Ty Sebuś, co w końcu z Twoimi świętami? Mówiłam Ci, że możesz pojechać z nami. Miałeś mi dzisiaj dać odpowiedź.
- Wiesz, co Magda, ja bardzo wam dziękuję za propozycję, ale wole uniknąć napadu na Piotra. To mogłoby mi zepsuć psychikę.
- Mhm, a poważnie?
- Daj spokój Magda. Pewnie Igor do niego wpadnie. – Agata jak zwykle była przkonana o swoim zdaniu i z szyderczym uśmiechem spojrzał na Sebastiana mówiąc o tym
- Jesteś złośliwą jedzą i żałuje, że wam o nim powiedziałem.
- Było by jeszcze fajniej, gdybyś nam go przedstawił.
- Możecie pomarzyć. Każda z was ma swojego księcia.
- A Twoim jest Igor? – drążyła temat Bielecka nie dając Sebastianowi za wygraną i czekając aż w końcu przyzna się, że z Igorem to coś poważnego
- Ty wścibski rudzielcu. Nic Ci więcej nie powiem.
- Czyli jest. – powiedziała już sobie pod nosem nie chcąc jeszcze bardziej denerwować przyjaciela, zwłaszcza że był pod tym względem bardzo wrażliwy. Wystarczyły jej miny dziewczyn, które wyraźnie podzielały jej zdanie i są przekonane, że Sebastian się zakochał. W czasie, gdy w mieszkaniu Magdy dziewczyny debatowały nad nowym znajomym Sebastiana, Wojtek z Piotrem wracali właśnie ze ścianki. Na ich nieszczęście władowali się w korek.
- Nie mogłeś jechać inną drogą? – odezwał się po kilkuminutowym milczeniu Korzecki, wyraźnie znudzony postojem
- Trzeba było mi pokazać tę inną drogę. W końcu jedziemy do Ciebie. Jak jadę do siebie to wiem, którędy mam jechać, żeby nie władować się w korek.
- No dobra już panie mecenasie wyluzuj trochę. – zaśmiał się po cichu słysząc, że Wojtek pomału wkracza w stan słowotoku – Ale myślałem, że znasz lepiej Warszawę.
-Chciałeś coś jeszcze powiedzieć? – spojrzał na niego pomału wprowadzając samochód w ruch
- Mhm, żebyś uważał, bo facetowi w tyłek wjedziesz.
- Nie bój się, nie wjadę.
- Mariola nie byłaby zachwycona.
- Ciekawe czy Magda będzie zachwycona będąc świadkiem Twojej kolejnej kłótni z ojcem. I to w święta.
- A kto powiedział, że będzie kłótnia?
- Musiałbym Cię nie znać.
- No to widocznie nie znasz. Porozmawiajmy lepiej o Tobie i o Marioli.
- O co to, to na pewno nie. Nic Ci nie powiem, bo Ty to potem wykorzystujesz przeciwko mnie.
- O czym Ty mówisz?
- A jak było z tymi studiami. To był Twój pomysł.
- To był przypadek. Mogliście się tak nie wydzierać, to nic bym nie słyszał, a tak właściwie to powinieneś być mi wdzięczny, bo zdaje się, że Mariolce ten pomysł wyraźnie przypadł do gustu.
- I to mnie właśnie martwi. Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego jak te studia mogą wywrócić nasze życie do góry nogami? Twoje także.
- Nie przesadzaj. To tylko dwa lata, a przynajmniej nie będzie mogła Ci zarzucić, że nie respektujesz jej potrzeb.
- Ciekawe czy mówiłbyś tak samo, gdyby to dotyczyło Magdy.
- Magda pracuje w kancelarii i w fundacji. Robi to, o czym zawsze marzyła. Spełnia się zawodowo.
- A co ty myślisz, że jak Mariola skończy te studia to co? Nagle uświadomi sobie że o tym właśnie marzyła?
- Nie wiem, być może to jej wystarczy. A może zechce robić coś więcej niż tylko praca w naszej kancelarii. Wybacz Wojtek ale uważam, że Mariole stać na coś więcej i na coś lepszego. I wcale bym się nie zdziwił gdyby od nas odeszła.
- Ty już lepiej nie kracz.
- Ja nie kracze. Po prostu biorę to pod uwagę. Nie cieszysz się, że Twoja żona chce się rozwijać? – zapytał widząc niezbyt zadowoloną minę przyjaciela
- A niech się rozwija, żeby tylko nie naszym kosztem.
- Nie rozumiem Cię, ale to w końcu nie ja żyje z Tobą na co dzień pod jednym dachem. Na szczęście. – Wojtek pozostawił to już bez komentarza. W końcu dotarli na Wiejską przerywając dziewczynom i Sebastianowi jakąś konkretną dyskusję o ślubie Agaty i Bartka. Jednak, gdy tylko pojawili się w mieszkaniu rozmowa na ten temat ucichła i nie powracała. Korzecki zastanawiał się, czy to przez jego obecność, Agata nagle przestała cokolwiek mówić o ślubie, czy był ku temu jakiś inny powód, którego w tej sytuacji on nie widział, ale musiał sobie odpuścić i liczyć na to, że z czasem i tak się dowie. Pewnie gdyby nie jego konflikt z Agatą to rozmowa na jej temat tak szybko by nie ucichła, a już na pewno nie z jego powodu.
- Słyszałem, że grzejesz maszynę na parkingu. – zaczął Sebastian od razu, gdy Piotr zasiadł w salonie na kanapie
- Mhm. Dobrze słyszałeś.
- Nie bądź taki skromny. Mógłbyś się pochwalić.
- Ale, nie ma się czym chwalić. Nic specjalnego.
- No po zadowoleniu Magdy z tego faktu to raczej wręcz przeciwnie.
- Magda ma inne wyobrażenie na ten temat. – powiedział z uśmiechem ściszonym tonem głosu, by przebywająca w kuchni dziewczyna tego nie usłyszała
- To chyba oczywiste nie uważasz? – zapytała Karolina włączając się do dyskusji
- Zależy jak się na to spojrzy.
- Niewątpliwie macie inny punk widzenia w tej sprawie.
- Domyślam się. Zawsze tak było i wcale nie liczyłem na to, że teraz będzie inaczej. Właściwie to myślałem, że Magda będzie miała więcej oporów i poda mi więcej argumentów.
- To znaczy?
- Po prostu więcej.
- Szczęściarz. – spuentował całą rozmowę Wojtek, co jednak wyraźnie wszystkich zdziwiło, a Mariolę chyba nawet trochę zaciekawiło
- Co chciałeś przez to powiedzieć? – zapytała męża widząc uśmiechy przyjaciół
- Nic, tak tylko mi się powiedziało. Każdy chyba chciałby mieć w życiu taką swobodę jak on, nie?
- Porozmawiamy o tym w domu.
- Uuuuu, panie mecenasie, ma pan przechlapane.
W wesołej atmosferze minęła im kolejna godzina, jednak w końcu wszyscy zgodnie stwierdzili, że czas najwyższy wrócić do swoich mieszkań i swoich zajęć. Jako pierwsza lokal na Wiejskiej opuściła Agata, co nikogo nie dziwiło, bo odkąd wrócił Piotr ona jako pierwsza zawsze uciekała od jego towarzystwa, dlatego zdążyli się już do tego przyzwyczaić, co jednak nie znaczy, że im to nie przeszkadzało. Głównie Magdzie, ale lepsze było to, niż jakby mieli się kłócić, przy każdym spotkaniu. Od razu, gdy zostali sami zajęli się zmywaniem naczyń, by uwinąć się z tym jak najszybciej i dokończyć jeszcze pakowanie przed przyjazdem rodziców Magdy.
- O czym rozmawialiście, gdy przyszliśmy z Wojtkiem? – spytał podając jej do wytarcia kolejny talerz – Bo o czymś konkretnym rozmawialiście, prawda?
- O ślubie Agaty i Bartka.
- Coś z nim nie tak?
- Nie, dlaczego?
- Jak weszliśmy to nagle zrobiło się cicho. Mam o czymś nie wiedzieć?
- Nie, nie chodzi o Ciebie.
- Więc o co?
- Agata mówiła coś o Wojtku.
- A czego ona od niego chce?
- Niczego nie chce. Po prostu wspominała sobie jak Wojtek się jej oświadczył.
- I tylko dlatego zmieniliście temat jak weszliśmy?
- Tak.
- Coś kręcisz, ale nie wnikam. Może lepiej, że nie będę wiedział. – odwrócił się w stronę zlewu zajmując się dalszym zmywaniem. Wiedziała, że taka odpowiedź go nie usatysfakcjonowała, ale powiedziała mu prawdę, więc nie musiała mieć wyrzutów sumienia, że coś przed nim ukrywa, zwłaszcza, że dotyczyło to jego przyjaciela.
- A ta mina to co oznacza?
- Jaka mina?
- Nie wierzysz mi?
- A dziwisz mi się? Wesoło sobie rozmawiacie, tak że aż was za drzwiami słychać, a jak tylko pojawiliśmy się z Wojtkiem w mieszkaniu to nagle zrobiło się cicho. Myślałem, że Agata czepia się mnie.
- Agata się Ciebie nie czepia.
- Dobrze, zostawmy to lepiej.
- Oj Piotruś, powiedz lepiej jak było na ściance? – chciała uciec od tematu, który zaczynał był niewygodny, dlatego szybko i z uśmiechem zmieniła temat
- Tak jak zawsze. Wojtek coraz lepiej sobie radzi. Brakowało trochę Marioli, ale jakoś daliśmy sobie radę, ale następnym razem idziesz ze mną.
- Pff na pewno nie. Już nie raz tak mówiłeś i jakoś nie udało Cię się mnie tam zaciągnąć.
- Nie zrobisz tego dla mnie?
- Kiedyś może. Raz na rok.
- Raz na rok?
- Tak. Raz na rok w zupełności wystarczy.
- Dlaczego tylko raz? Ja znoszę towarzystwo Agaty przynajmniej raz na tydzień.
- Piotr!
- Przepraszam, ale taka jest prawda.
- Dobrze w takim razie, mogę z Tobą czasami pobiegać.
- Chcesz ze mną biegać? – zdziwiony oderwał się od zmywania i z uśmiecham na twarzy patrzyła na jej reakcję. Wyglądało na to, że sama nie wierzy w to, co powiedziała
- Nie powiedziałam, że chce. Mogę, ale jak będzie ciepło. I na pewno nie codziennie. Ja muszę się wysypiać.
- Ok. Podoba mi się ten pomysł.
- No, ja myślę.
- Zdążyłaś się spakować?
- Tak prawie.
- A Sebastian w końcu jedzie z nami, czy nie, bo nie pytałem?
- Nie. Prawdopodobnie spędzi święta z Igorem.
- Oooo, to świetnie. To znaczy, że to coś poważnego?
- Nie wiem, czy w tym przypadku w ogóle można mówić o czymś poważnym.
- Dlaczego tak mówisz?
- A jak myślisz?
- Nie przesadzaj, może ten Igor to porządny facet. Taki jak Sebastian.
- Oby, bo Sebastianowi, chyba naprawdę na nim zależy.
- Gdyby mu nie zależało, to by sobie nim głowy nie zawracał.
- Cieszę się, że się z kimś spotyka, ale boję się, że skończy się tak jak zwykle.
- Skoro ten Igor jest lekarzem, to możemy liczyć na to, że jest poważnym facetem, więc może akurat teraz skończy się inaczej. Lepiej. Przestań rozmyślać i zajmijmy się lepiej pakowaniem. Twoi rodzice o której będą?
- Koło trzeciej.
- Mam ja po nich jechać na dworzec, czy Ty to zrobisz?
- Tata powiedział, że przyjadą taksówką.
- Aha. Może to i dobry pomysł. Nie będziesz musiała tłuc się po mieście w środku nocy.
- Dobra, zostaw te naczynia i chodź do pokoju. Skończymy to pakowanie, bo chce się trochę położyć zanim rodzice przyjadą.
- Ok. – przystanął na jej słowa bez żadnych negocjacji. Chociaż zdziwiło go trochę to, że chce się już położyć mimo tego, że nie było jeszcze tak późno. Wspólnie dopakowali torbę po czym dali sobie jeszcze trochę czasu na rozmowę leżąc już w łóżku, jednak po kilku minutach zauważył, że Magda przestała reagować na jego słowa i najzwyczajniej w świecie zasnęła. Trochę


zaskoczony i zawiedziony pogasił wszystkie światła w mieszkaniu i dołączył do niej, czekając w pół śnie na przyjazd Miłowiczów. Zegarek jego komórki wskazywał 2.30, gdy obudził go jej budzik. Nastawił go by już całkowicie przygotowany do wyjazdu przywitać rodziców Magdy. Zostawiając ją śpiącą w sypialni samemu udając się do łazienki, gdzie zleciało mu kolejnych kilka minut na oporządzaniu swojego wyglądu. Kilka minut po trzeciej zasiadł w kuchni z filiżanką kawy, a już po kolejnym kwadransie na Wiejskiej pojawili się rodzice Magdy. Nie budząc Magdy wpuścił ich do mieszkania i przy ciepłym napoju towarzyszył w rozmowie.
- Magda śpi?
- Tak. Chciałem dać jej chociaż trochę pospać, bo przed nami kilka godzin w samochodzie, ale jeśli państwo chcą to mogę ją obudzić.
- Nie, nie trzeba. Niech się trochę wyśpi.
- Mogli państwo zadzwonić, wyjechałbym na dworzec.
- Nie trzeba było. Po co miałbyś się tułać po mieście w środku nocy, skoro są taksówki. – odparł mu Miłowicz upijając łyk kawy przygotowanej przez Piotra – O której chcecie wyjechać?
- Tak właściwie to zależy od państwa. Ja mogę jechać nawet teraz.
- A Magda? – ponownie zapytała o córkę Teresa dziwiąc się trochę, że Magda ich nie przywitała. To raczej do niej nie podobne. Zawsze czekała na nich na dworcu, a teraz nawet się nie pokazała.
- Magda chciała żeby państwo trochę odpoczęli.
- No w zasadzie to możemy trochę odsapnąć. W tym pociągu dzisiaj straszny harmider.
- Święta to pewnie dlatego. A może jednak dadzą się państwo namówić na coś do jedzenia, co prawda my z Magdą nie szykowaliśmy nic konkretnego, ale coś tam się znajdzie.
- Nie Piotruś nie zawracaj sobie głowy. Jak można to ja chętnie skorzystam z łazienki.
- Oczywiście. – uśmiechnął się w stronę Teresy przepuszczając ją w przejściu – Cieszę się, że zechcieli państwo pojechać z nami. – zwrócił się w stronę siedzącego naprzeciw Jerzego
- Skoro chcecie być z Magdą razem, to prędzej, czy później powinniśmy poznać Twoich rodziców. W tym wypadku, chyba lepiej zrobić to wcześniej. Chociaż nie ukrywam, że mam na ten temat różne myśli.
- Domyślam się i rozumiem. Ja sam nie wiem, czy to jest akurat dobry moment, ale lepszego może nie być. I mam nadzieje, że nie będą tego państwo żałowali, a święta przebiegną spokojnie.
- Też mam taką nadzieję. Idź może obudzić Magdę. Lepiej będzie jeśli wyjedziemy jak najszybciej. A ja zrobię sobie jeszcze herbaty.
- Bardzo proszę, ja zaraz wracam. – zostawił Miłowicza samego w kuchni a sam udał się do sypialni, gdzie w najlepsze spała sobie jeszcze Magda. Jemu również dziwne wydawało się to, że się nie obudziła, gdy rodzice pojawili się w mieszkaniu, ale przecież miała prawo być zmęczona. Przykucnął przy łóżku, tak by mieć jej twarz na wysokości swojego wzroku. Odgarnął opadające na jej policzek włosy podejmując przy tym próbę obudzenia jej.
- Hej, dziewczyno obudź się. - wymruczała coś naciągając jedynie na siebie wyżej kołdrę – Madzia, Twoi rodzice przyjechali już jakiś czas temu. Dobrze by było, gdybyśmy wyjechali jak najszybciej.
- Są już?
- Mhm. Twój tata jest w kuchni, a mama w łazience.
- Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś? – zapytała podnosząc się do pozycji siedzącej
 - Bo chciałem, żebyś chociaż trochę sobie pospała. To co, dołączysz do nas, bo szczerze mówiąc trochę boję się zostać z Twoim ojcem na dłużej niż kwadrans.
- Zaraz przyjdę. – z lekkim uśmiechem odesłała go do kuchni. Sama się zdziwiła, że nie obudziła się, gdy rodzice pojawili się w mieszkaniu, ale rzeczywiście kładąc się spać czuła lekkie zmęczenie, więc to pewnie dlatego. Wsunęła na stopy kapcie i podniosła się z łóżka z zamiarem pójścia do kuchni i przywitania się z ojcem, jednak już po kilku krokach poczuła, że zaczyna kręcić się jej w głowie. Przeczekała chwilę aż wszystko wróci do normy i ruszyła w wybranym przez siebie kierunku.
- Dzień dobry tato. – z uśmiechem przywitała się z ojcem
- Dzień dobry kochanie. – ucałował córkę zamykając ją na chwile w swoich ramionach
- Dlaczego mnie nie obudziliście? – zapytała odsuwając się od ojca, a siadając na krześle, przy którym stał właśnie Piotr
- A po co?
- No dziękuję Ci bardzo tato. Rozumiem.
- Piotrek nie spał. To wystarczy.
- Oooo dzień dobry skarbie. – przywitała się wchodząc do kuchni Teresa
- Cześć mamo.
- O czym tak zawzięcie dyskutujecie?
- O tym, że mogliście mnie obudzić.
- Mogliśmy albo i nie mogliśmy. Zresztą widzę, że i tak się nie wyspałaś. – stwierdziła widząc niewyraźną minę córki
- Nie jest tak źle. To co, ja idę się wyszykować i jedziemy, tak? – spytała w stronę Piotra, który w odpowiedzi pokiwał jedynie głową. Weszła najpierw do łazienki i po krótkim prysznicu i lekkim umalowaniu się zniknęła w sypialni aby się ubrać. Dopakowywała ostatnie rzeczy do torby nachylając się nad nią. W tym momencie do sypialni wszedł Piotr.
- Spakować coś jeszcze? – zapytał znienacka przykucając przy torbie obok dziewczyny
- Ja już chyba mam wszystko. Chyba, że wezmę jeszcze spodnie.
- To daj. Schowam i spróbuje to dopiąć. – przymierzył się do dopięcia torby obserwując kątem oka Magdę. Gdy tylko pojawiła się w kuchni widział, że coś jest z nią tego dnia nie tak, ale zwalił to na niewyspanie. Dopiero teraz, gdy chciała wstać do szafy po spodnie i to, że tak samo szybko jak chciała wstać równie szybko przykucnęła z powrotem  przytrzymując się jego ramienia, dopiero to dało większe powody do obaw. Przytrzymał ją za rękę uważnie obserwując
- Co się dzieje? Źle się czujesz?
- Nie. Zakręciło mi się trochę w głowie. – odpowiedziała wstając z jego pomocą
- To może połóż się jeszcze trochę. Nic się nie stanie jak wyjedziemy pół godziny później.
- Nie, nie trzeba.
- W takim razie idź do kuchni i zjedz coś, a ja zapnę tę torbę, zagonię Mańka do klatki i zaraz możemy jechać.
- Nie chce mi się teraz jeść.
- Madzia… - spojrzał na nią stanowczym wzrokiem
- Dobra, już idę. – wyszła z sypialni nie dyskutując z nim z samego rana. Zresztą jeśli zje jedną kanapkę to nic takiego się nie stanie a może nawet dobrze jej to zrobi, gdy choć raz zje coś nawet gdy nie jest głodna. W czwórkę wypili jeszcze kawę i w końcu mogli ruszyć w drogę. Pierwszym przystankiem było mieszkanie Sebastiana. Jak zwykle podrzucili mu kota na czas świąt, z czego Sebastian był nawet zadowolony, a następnie z Piotrem za kierownicą skierowali się w stronę Zakopanego. Prowadząc co chwilę w lusterku obserwował Magdę. Zasnęła zaraz po tym, gdy wyjechali z miasta i trwała w tym śnie już ponad dwie godziny w czasie których z Miłowiczami zamienił dosłownie kilka zdań. Jakoś rozmowa im się nie kleiła mimo usilnych starań Teresy i Piotra, czuło się lekką niechęć ze strony Jerzego.
- Jeśli będziesz chciał się zmienić, to powiedź. – odezwał się w końcu Miłowicz po kolejnych kilku minutach jazdy
- Dziękuję, ale na razie nie ma takiej potrzeby.
- To może chociaż zatrzymamy się gdzieś na chwilę? – zaproponowała Teresa mając ochotę napić się czegoś ciepłego. Przez kolejne pół godziny nie było gdzie zrobić postoju, aż w końcu trafili na przydrożną restaurację. Zjechał na podjazd zatrzymując samochód.
- To co my idziemy coś zamówić, a Ty obudź naszą śpiącą królewnę. – zaśmiała się wysiadając za mężem z samochodu. Uśmiechnął się w jej stronę odwracając się do tyłu w kierunku śpiącej Magdy.
- Madzia… hej dziewczyno – ponowił próbę dotykając jej dłoni, co od razu przyniosło oczekiwany efekt, bo Magda natychmiast zareagowała na jego dotyk
- Gdzie jesteśmy? – zapytała od razu po otworzeniu oczu
- W restauracji. Chodź pójdziemy napić się czegoś ciepłego. Może coś zjemy.
- Mhm. Już. – wysiadł szybciej od niej i czekał z jej strony aż wygramoli się z samochodu. W końcu wysiadła opierając się od razu o bok pojazdu i łapiąc kilka głębszych oddechów świeżego powietrza. Znowu zauważył, że coś jest nie tak i tym razem postanowił tak łatwo jej nie odpuścić.
- Madzia, co jest?
- Nic, zaraz mi przejdzie.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Myślałem, że jak się trochę prześpisz to Ci przejdzie, ale widzę, że nic z tego. Już wczoraj coś się działo, prawda? – spojrzała na niego bardzo wymownie, co było dla niego wystarczającą odpowiedzią – Boli Cię coś?
- Brzuch trochę ale to pewnie dlatego, że prawie nic nie jadłam.
- To chodź, zjemy coś, posiedzimy trochę i pojedziemy dalej. – pomału weszli do środka i przysiedli się do stolika zajmowanego przez Teresę i Jerzego.
- O i jak wyspałaś się? – spytała od razu Teresa  widząc córkę
- W miarę. – uśmiechnęła się nikle do matki nie chcąc dać po sobie poznać złego samopoczucia
- Co wam zamówić? – zapytał w stronę Piotra Jerzy oczekując od Korzeckiego odpowiedzi
- Dziękuje, ja zamówię. Magda powinna coś zjeść.
- Też tak myślę. Blado wyglądasz.
- Mamo…
- Nie mamo tylko Piotr idź i zamów jej coś porządnego.
- Piotruś weź mi coś lekkiego i herbatę, dobrze? – zwróciła się do stojącego obok Piotra nie reagując na słowa matki. Domyślała się, że jej dzisiejsze samopoczucie nie koniecznie musi być związane ze zmęczeniem i nie wyspaniem, ale wolała to na razie pozostawić dla siebie i nie martwić niepotrzebnie rodziców, a już tym bardziej Piotra. Zjadła jedynie trochę rosołu zamówionego przez Piotra i wypiła herbatę. Na nic więcej w tym momencie nie miała ochoty. Nie miała nawet ochoty na rozmowę z rodzicami. Najchętniej wróciłaby do domu i położyła się do łóżka w towarzystwie Piotra, ale na to musiała niestety jeszcze trochę poczekać. Po niecałej godzinie ruszyli w dalszą drogę. Tym razem usiadła na miejscu pasażera obok Piotra. Nie chciała narażać się na niewygodne pytania ze strony matki. Kolejne kilometry mijały im dość spokojnie. Swobodna rozmowa wyluzowała trochę napiętą atmosferę. Po drodze zrobili jeszcze kilka przystanków, by w końcu dotrzeć do Kościeliska. Uprzedzeni wcześniej przez Piotra Korzeccy czekali na nich w domu z ciepłym posiłkiem. Srebrne suzuki prowadzone przez Piotra zaparkowało przed ich domem kilka minut przed 14.
- No to chyba jesteśmy na miejscu. – powiedział gasząc silnik samochodu i od razu odpinając swoje pasy
- W końcu.
- Przepiękny dom.
- Dziękuje w imieniu rodziców. To co idziemy?
- Idziemy, idziemy. – wysiedli z samochodu i już chwilę później stali w domu witając się z Korzeckimi
- Proszę do salonu. Tomek rusz się nie będziemy przecież tak stać. – wysłała męża z Miłowiczami i Magdą do salonu a sama zatrzymując Piotra za rękę miała okazję się z nim przywitać
- Coś nie tak? – zapytał z uśmiechem przyglądając się matce
- Nie dlaczego. Cieszę się, że Cię widzę.
- Ja też się cieszę, ale…
- Nie ma żadnego ale. Dobrze wyglądasz, ale Magda gorzej.
- Wszystko w porządku. Po prostu ma dzisiaj gorszy dzień. To co z tym obiadem, bo jestem strasznie głodny?
- Oj synku, synku. Chodź. – ucałowała go jeszcze w policzek by już po chwili znaleźć się w salonie dołączając do Miłowiczów i Tomasza. Jak na początek znajomości to rodzice obojga dogadywali się ze sobą bez zarzutu. Aż oboje byli w szoku, że Tomasz z Jerzym od razu znaleźli ze sobą wspólne tematy do rozmów. Wsłuchiwali się w rozmowę rodziców co jakiś czas dodając coś od siebie. A właściwie to odpowiadając na zadawane przez nich pytania, jednak od kilku już minut oboje milczeli. Piotr obserwując przez cały czas Magdę widział, że nie czuje się najlepiej. Miał tylko nadzieję, że rodzice nie zwrócą na to zbyt dużej uwagi i nie zaczną dyskusji na ten temat. Z każdym kolejnym kęsem branym do ust czuła jak z każdą chwilą robi jej się coraz bardziej nie dobrze. Starała się to jakoś przeczekać i nie dawać nic po sobie poznać, ale w końcu nie wytrzymała.
- Przepraszam na chwilę. – wstała od stołu i udała się w kierunku łazienki pozostawiając przy stole zdziwionych rodziców. Kilku sekundowa cisza jaka zapanowała w pomieszczeniu dała Piotrowi jasno do zrozumienia, że cała czwórka ma już swoje podejrzenia, co do zachowania Magdy. Czując na sobie wzrok rodziców miał nadzieję, że samopoczucie Magdy nie jest spowodowane tym, o czym właśnie myśleli ich rodzice.
- Piotr, czy... – zaczęła Teresa martwiąc się zachowaniem córki, jednak nie dane jej było dokończyć pytanie
- Magda nie najlepiej się dzisiaj czuje.
- O tym to już wiemy. Od rana kiepsko wygląda. Tak to jest jak się o siebie nie dba.
- Jerzy, daj spokój. – starała się uspokoić męża
- Przepraszam, pójdę do Magdy.
- Idź, zobacz czy wszystko w porządku. – wysłała go do dziewczyny Korzecka spoglądając na minę swojego męża. Zdaje się, że wszyscy pomyśleli o tym samym, ale jakoś nie za bardzo wypadało poruszyć teraz ten temat, dlatego zmienili kierunek rozmowy czekając aż Magda z Piotrem wrócą do salonu. Wszedł na piętro do łazienki w której znajdowała się dziewczyna.
- Kochanie wszystko w porządku? – zapytał zamykając za sobą drzwi
- Przepraszam Cię, ale dłużej już nie mogłam wytrzymać.
- Wiem, widziałem. Zastanawiam się tylko skąd to osłabienie. Rodzice chyba pomyśleli sobie, że jesteś w ciąży. – niby stwierdził, jednak ona wyczytała między wersami, że było to bardziej z jego strony pytanie a nie stwierdzenie.
- Piotr, nie jestem w ciąży. – mówiąc to patrzyła na niego uważnie. Z jego twarzy wyczytała, że chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał – Przecież wiesz.
- Tak, wiem, ale przez chwile pomyślałem, że… - przerwał zamyślając się na chwilę – zresztą nieważne.
- Ważne, ale uzgodniliśmy, że jeszcze nie teraz, ale jak będę w ciąży to dowiesz się o tym jako pierwszy.
- W takim razie co się dzieje?
- Jak byłam ostatnio u lekarza to zmienił mi tabletki, mówiłam Ci.
- No tak, ale co to ma wspólnego? – zapytał siadając na brzegu wanny – Mówiłaś, że wszystko jest w porządku.
- Bo jest. Na razie nic się nie dzieje.
- Skoro tak mówisz. Ale rodzicom Ty to tłumaczysz.
- Ja nie zamierzam im nic tłumaczyć. To są nasze sprawy.
- Mhm nasze. Szkoda, że nie widziałaś ich min jak wyszłaś z salonu. Wpatrywali się we mnie jakbym popełnił nie wiadomo jak wielką zbrodnie.
- Nie przesadzaj. – uśmiechnęła się lekko na widok jego bezbronnego wyrazu twarzy – Piotruś ja nie jestem w s tanie im dzisiaj tłumaczyć czy i dlaczego jestem, bądź nie jestem w ciąży. Jeśli my nie poruszymy tego tematu, to oni tym bardziej.
- Szkoda, że nie widziałaś swoich rodziców.
- Znam swoich rodziców. A teraz już chodźmy, bo naprawdę sobie pomyślą, że coś jest nie tak.
- I trochę w tym racji będą mieli.
- Piotruś…
- Dobra, ok może jestem przewrażliwiony, ale widzę przecież, że ledwo stoisz na nogach i najchętniej to zaciągnąłbym Cię…
- Tak wiem, do łóżka. – dokończyła przerywając mu wypowiedź. Starała się trochę zażartować, żeby przestał panikować bez potrzeby, ale tym razem to raczej było niemożliwe, bo Piotr wyraźnie przejął się jej samopoczuciem
- Do lekarza.
- Mhm. Akurat. Hehe. – zaśmiała się ciągnąc go już za rękę w stronę salonu
- A podobno to faceci ciągle myślą o jednym. – powiedział cicho w progu salonu tak by tylko ona to usłyszała. Uśmiechnęła się do niego, po czym jeszcze raz przepraszając rodziców usiedli ponownie do stołu włączając się w rozmowę.
Jakimś cudem udało im się uniknąć krępującej rozmowy i niewygodnych pytań ze strony rodziców przez kolejnych kilka godzin. Wyglądało na to, że cała czwórka miała zdecydowanie lepsze i ważniejsze tematy do rozmów, co cieszyło zarówno Magdę, jak i Piotra. Zaraz po zjedzonym lekkim obiedzie obie mamy zajęły się wspólnym gotowaniem ostatnich potraw. Z kolei panowie nie chcąc mieszać się tam, gdzie nie jest ich miejsce wybrali się na spacer po okolicy. Dzięki temu młodzi mieli trochę czasu dla siebie. Wysłani przez Zosie na górę zamknęli się w pokoju Piotra.
- Nie spodziewałam się, że ten obiad minie tak sprawnie.
- Dlaczego? – zapytał kładąc się obok niej na łóżku – Bałaś się konfrontacji Twojego ojca, z moim?
- Z Tobą w roli głównej.
- Hehe. Liczyłem się z tym. Na szczęście skupili się na sobie.
- Ale nie zamieniłeś z tatą ani jednego słowa.
- To jest akurat teraz bez znaczenia. Najważniejsze, że oni sami jakoś się dogadali.
- No tak, ale milej by było, gdybyście odezwali się do siebie od czasu do czasu.
- Nie bądź zachłanna. Wiesz, że to raczej nie jest możliwe.
- Jakbyś nie był taki uparty, to może by było.
- Na dzień dzisiejszy musi Ci wystarczyć, to co jest. Ciesz się tym, że przynajmniej Twój ojciec mu nie przeszkadza.
- Mój tata jest porządnym, inteligentnym człowiekiem, a Twój tata zna się na ludziach. – chciała go trochę podrażnić i zdaje się, że wybrała odpowiedni moment w tej rozmowie tym bardziej, że właśnie użyła d tego odpowiednich słów, z tym, że nie przewidziała, że Piotr odbierze jej słowa nie tak jak ona tego chciała
- Co chciałaś przez to powiedzieć? Jeśli masz jakieś zastrzeżenia do mojego wychowania, to wybacz, ale to nie moja wina.
- Nie unoś się, bo nie to miałam na myśli. Zawsze się denerwujesz, kiedy mówisz o ojcu, a ja zupełnie nie rozumiem dlaczego. Nie potrafisz trochę spuścić z tonu? My tylko rozmawiamy, a Ty tykasz jak bomba zegarowa. Nic dziwnego, że wybuchasz, kiedy próbujecie ze sobą rozmawiać.
- Czyli to wszystko to zawsze jest moja wina, tak?
- Piotr, uspokój się. Z natury jesteś spokojny, ale jak tylko pojawia się między nami temat Twojego ojca, to robisz się strasznie nerwowy. Czy my nie możemy normalnie, spokojnie o tym porozmawiać?
- Nie ma o czym rozmawiać.
- Naprawdę tak uważasz?
- Proszę Cię, daj mi trochę odpocząć. – sprytnie i dosadnie zakończył rozmowę nie chcąc się z nią kłócić. Właśnie pokazała mu, że trzyma stronę jego ojca, że o cały ten konflikt obwinia właśnie jego. A do tej pory wydawało mu się, że go w tym wspiera i być może nawet rozumie go choć trochę. Odwrócił się do niej plecami wtulając głowę w poduszkę.
- Właśnie zrobiłeś dokładnie to samo, co w sytuacji z Filipem. Najlepiej urwać temat w połowie rozmowy.
- Temat Filipa jest dla mnie na dzień dzisiejszy zamknięty.
- Temat własnego ojca jak widzę, chyba też.
- Może lepiej zapytaj jego, co o mnie myśli. Może będzie potrafił powiedzieć Ci coś więcej niż ja i może wtedy mnie zrozumiesz.
- O czym Ty mówisz? – złapała go za ramie chcąc by odwrócił się w jej stronę. Zaintrygował ja bardzo tym, co powiedział, bo wyglądało na to, że zaszło między nimi coś o czym nie miała żadnego pojęcia. – Piotr, proszę Cię porozmawiaj ze mną.
- Magda – odwrócił się w jej stronę patrząc na niej stanowcze spojrzenie – Porozmawiamy o tym innym razem. Bardzo Cię proszę.
- Piotr, ale…
- Lubisz mojego ojca, prawda? – zapytał podniesionym tonem głosu przerywając jej
- Tak, ale co to ma wspólnego.
- Mimo wszystko chciałbym żeby tak zostało. Proszę. – powiedział już znacznie spokojniej mając nadzieję, że w końcu mu odpuści. I tak też się stało. Nie miała ani siły, ani ochoty wyciągać z niego czegoś na siłę. Ale czuła lekkie zawiedzenie, bo okazało się, że nie wie o nim jeszcze wszystkiego, a przecież to podstawa by stworzyć udany związek. Przez chwilę myślała żeby zejść na dół i spróbować porozmawiać z jego matką, ale to nie było by w porządku wobec Piotra, dlatego po raz kolejny postanowiła poczekać aż on sam zechce jej powiedzieć jej o tym, o czym niby teraz nie potrafił, bądź nie chciał. Pozostawiła sobie tę sprawę na później. Może z czasem wszystko samo wyjdzie na jaw, a ona teraz niepotrzebnie o tym myśli? Przysunęła się do niego bliżej chcąc by przygarnął ją pod swoje skrzydła i trochę przytulił, ale nie była pewna, czy w tej sytuacji może na to liczyć. Na szczęście Piotr okazał się całkiem w porządku facetem i od razu zareagował na jej przybliżenie się do jego ciała. Chwilę później oboje spali już w najlepsze. Ona zmęczona nienajlepszy samopoczuciem, a on kilkugodzinną jazdą samochodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz