Magda
również dużo jeszcze myślała o ich dzisiejszej wymianie zdań. Chciała te myśli
zagłuszyć pracą, ale niestety nie mogła się skupić i z pisania pozwu nic
ciekawego nie wyszło. Nie była na niego zła, no może trochę, ale bardziej była
zawiedziona, że zostawił ja
- Może pani
w czymś pomóc?
- Piotrek,
cześć.
- Witam,
witam. Ale coś widzę, że ciężko pani pracuje. – stwierdził rozbawiony siadając
na fotelu naprzeciw niej
- Żebyś
wiedział. Kto do cholery uczył go pisać.
- Znowu się
tobą wyręcza? – zapytał retorycznie zabierając z jej ręki kartkę papieru
wypełnioną bazgrołami wspólnika – Nie rozumiem, dlaczego to przepisujesz,
przecież to nie należy do Twoich obowiązków.
- Jako
sekretarki może i nie, ale jako żony najwyraźniej tak.
- Nic tylko
pozazdrościć takiej żony.
- Ty akurat
nie masz na co narzekać.
- Magda
jeszcze nie jest moją żoną.
-Ale będzie.
- Możesz
zrobić sobie przerwę i pokazać mi czym się ostatnio Wojtek zajmował?
- Mogę,
nawet mi to na rękę, bo i tak nie wiem, co on tu powypisywał. On ma chyba jakąś
dysgrafię.
- Ty lepiej
uważaj, bo to podobno dziedziczne.
- Wypluj te
słowa, ja chcę mieć normalne dzieci.
- Hehe.
Żartowałem. U Wojtka to taka profesorska brawura. Za dużo czasu spędził
pracując na uniwerku.
- Dobra
chodź do gabinetu, to Ci wszystko pokaże. A długo masz zamiar tu siedzieć?
- Nie.
Przejrzę tylko tak powierzchownie i będę się zbierał.
- Acha. No
dobra.
- A jak tam
wasze pakowanie?
- Jeszcze w
lesie. Nie wiem, kiedy to zrobię.
- To może
daj sobie już spokój z tym jego pozwem i idź do domu. A tak właściwie to gdzie
ten Twój ślubny?
- Ma jakieś
spotkanie na mieście.
- Na
mieście? I Ty mu na to pozwalasz?
- A o co Ci
chodzi?
- Wiesz
przynajmniej z kim ma to spotkanie?
- Coś
sugerujesz?
- Niby dlaczego… Ale ja bym go nie puścił.
- Niby dlaczego… Ale ja bym go nie puścił.
- Bardzo
śmieszne, widzę, że humorek dopisuje.
- Dobra daj
lepiej te teczki i zamykam się u siebie. Nie chcę się narazić.
Zniknął u
siebie w gabinecie na dobre dwie godziny. Nie zorientował się nawet że czas mu
tak szybko zleciał. Po 12 żebrał wszystkie dokumenty i po pożegnaniu z Mariolką
pojechał do kancelarii Magdy. Już przy wejściu do sekretariatu zobaczył Martę
strojącą dużą, żywą choinkę.
- Dzień
dobry. – przywitał się stając za blatem sekretarki
- A dzień
dobry panu.
- Widzę, że
przygotowania do świąt idą pełna parą.
- No tak.
Pan Wiktor zażyczył sobie w tym roku duże, żywe drzewko, a jemu nie wypada się sprzeciwiać.
- I bardzo
dobrze. Zgadzam się z Wiktorem. Nie ma to jak żywa choinka. Może pomogę? –
zaproponował widząc, że nie radzi sobie z zawieszeniem ozdoby na samym czubku
drzewa. Nie czekając na odpowiedz, podszedł bliżej i zawiesił trzymaną do tej
pory w ręku Marty gwiazdę.
- Dziękuję.
- Nie ma
sprawy. A Magda jest u siebie?
- Jest,
jest, tylko coś dzisiaj chyba w nienajlepszym humorze.
- A co się
stało? – zapytał zaniepokojony słowami sekretarki. Domyślał się, że ich
wczorajsza rozmowa może mieć wpływ na jej dzisiejszy nastrój, ale miał
nadzieję, że w miarę szybko jej przejdzie
- Pytałam,
ale powiedziała, że wszystko w porządku..
- No tak.
To może ja już lepiej do niej pójdę. – obrócił się z zamiarem pójścia do
gabinetu Miłowicz
- Może się pan
czegoś napije?
- Nie
dziękuję bardzo. – Stanął przed drzwiami do gabinetu Miłowicz i zapukał, ale
nikt mu nie odpowiedział, więc powtórzył tę czynność tym razem nieco głośniej,
ale nadal nic. Skoro nie odpowiadała, a Marta nie mówiła nic, że ma klienta,
więc pozwolił sobie sam otworzyć drzwi. Uchylił je lekko i opierając się o
framugę drzwi przyglądał się jej przez chwilę. Siedziała za biurkiem, czytając
jakieś dokumenty. Nie wyczuła jego obecności, co mogło oznaczać, że zaczytała
się w pismo dogłębnie je analizując. Postał tak jeszcze przez chwilę, ale gdy
nadal nie zwróciła na niego uwagi postanowił się odezwać.
-
Przepraszam pni mecenas, mogę pani przeszkodzić? – dopiero teraz podniosła na
niego swój wzrok i uśmiechnęła się delikatnie
-
Zdecydowanie tak, pod warunkiem, że nie chcesz się z nikim rozwieść, nie musisz
walczyć o alimenty, ani o kawałek ziemi pod budowę. – powiedziała to wstając ze
swojego miejsca i obchodząc biurko by zatrzymać się po jego drugiej stronie.
- Czyli
mogę. – podszedł do niej całując na przywitanie.
- Właśnie
miałam do Ciebie dzwonić.
- Też
miałem dzwonić, ale stwierdziłem, że lepiej będzie jak przyjdę. I chyba dobrze
zrobiłem. Co się dzieje, źle się czujesz?
- Nie,
dlaczego pytasz? – odsunęła go trochę od siebie nie chcąc by utwierdził się w
swoim przekonaniu
- Marta
powiedziała mi, że nie jesteś w najlepszym nastroju, po za tym pukałem kilka
razy, ale chyba nie słyszałaś.
-Nie
wyspałam się po prostu, to dlatego.
- To może
lepiej żebyśmy odwołali to spotkanie z Waligórami, hm?
- Nie
trzeba. Powiedziałam już Wiktorowi, że przyjdziemy. A Kuba to się Ciebie już od
kilku dni doczekać nie może.
- Czyli
wygląda na to, że czeka mnie bardzo miły wieczór.
- Masz
jakieś wątpliwości?
- Nie,
absolutnie. Ale może w takim razie odwiozę Cię do domu? Prześpisz się trochę.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
Jeśli masz coś jeszcze do zrobienia to daj, pomogę Ci.
- Nie, ale
musze poczekać na Wiktora. Dzisiaj ma przyjść Jagoda i Waligóra chciał jeszcze pogadać.
- Pogadać
mówisz… - przysunął się do niej opierając ręce na jej biodrach
- Pogadać…
- uśmiechnęła się widząc po jego minie jakie ma zamiary i czując jak coraz
bardziej się do niej przybliża, obejmując mocno w pasie.
- A nie
może sobie pogadać z Malickim, albo Łukaszem? A my byśmy wrócili sobie do domu
i zajęli się sobą. Byłoby przyjemniej… - uśmiechnął się do niej figlarnie
całując jej szyję.
-Mmm, mhm… Nie
wątpię, ale chyba jednak będziesz musiał odłożyć te przyjemności na inną
okazję. – pocałowała go przelotnie w usta wyswobadzając się z jego ramion i
odchodząc na swoje miejsce za biurkiem.
- Chyba
będę musiał. – uśmiechnęła się widząc jego zawiedzioną minę.
- Może się
czegoś napijesz, wody na przykład?
- Nie,
dziękuję.
- Byłeś w
kancelarii?
- Byłem.
Zobaczyłem, co miałem zobaczyć, nasłuchałem się od Mariolki zakazów i nakazów,
a potem oddelegowałem ją do domu.
- I bardzo
dobrze. Kiedy w końcu chcą jechać?
- Chyba
jutro, ale nie byli jeszcze nawet spakowani. – chciał coś jeszcze powiedzieć,
ale przerwało mu pukanie do drzwi. Spojrzeli oboje w stronę wydobywającego się
dźwięku.
- Proszę. –
zawołała reagując na pukanie
- Magda pan
Wiktor wrócił.
- Dobrze
już idę. – uśmiechnęła się w stronę sekretarki widząc jak zamyka za sobą drzwi.
– Poczekasz tu, to nie powinno potrwać długo?
- Na Ciebie zawsze.
- Na pewno
nie chcesz nic do picia? – zapytała jeszcze otwierając przed sobą drzwi.
Pokręcił tylko przecząco głową siadając na kanapie. Już po chwili była w
gabinecie Waligóry.
- A Jagoda
gdzie? – zapytała zaskoczona nieobecnością dziewczyny
- Coś jej
wypadło. Przyjdzie w poniedziałek. Może to i nawet dobrze, że jej nie ma.
Słuchajcie ja chciałbym was prosić żebyście unikali jakichkolwiek scysji z nią.
– powiedział bardzo poważnie mając nadzieje, że uda mu się uniknąć
nieprzyjemnych sytuacji w trakcie pobytu Jagody w ich kancelarii
- Wiktorku
dużo od nas wymagasz. – natychmiast zareagował Bartek
- Ja wiem,
że Jagoda jest trudną osobą, ale bardzo was proszę. Im szybciej i sprawniej będzie przebiegała
nasz współpraca, tym szybciej się jej pozbędziemy.
- Nasz
współpraca? Ja byłam przekonana, że to Łukasz będzie z nią pracował.
- Magda,
oczywiście, że tak, ale w końcu będziemy się z nią widywać wszyscy, prawda?
- Ja tam
mam zamiar unikać jej towarzystwa. Mam wystarczająco dużo swoich spraw. –
odpowiedział mu Bartek nie mając zamiaru, a już tym bardziej ochoty na
spotkania z młodą Rajewską.
- Z tego co
mi się wydaje to nam wszystkim zależy na miłej atmosferze.
-
Oczywiście Wiktor że tak, ale sam dobrze wiesz, że to nie tylko od nas zależy.
- Wiem, ale
to w końcu nam zależy na tym, żeby jak najszybciej się z nią uporać.
- Dobra
będziemy dla niej mili, bo domyślam się, że właśnie o to Ci chodzi. Mam rację?
– zapytał Malicki wstając ze swojego miejsca
- Mniej
więcej.
- No to
wszystko jasne, Coś jeszcze Wiktor, bo mam za chwilę spotkanie?
- Nie, nie
to wszystko.
- W takim
razie do poniedziałku. Trzymajcie się. – pożegnał się wszystkimi opuszczając
gabinet Wiktora, a za nim skierował się Łukasz i Magda
- Magda,
zaczekaj chwilkę, jeśli możesz. – obróciła się gwałtownie na jego słowa patrząc
uważnie na obu panów.
- O co
chodzi?
- Chciałbym Cię jeszcze o coś prosić. Właściwie to oboje z Łukaszem chcielibyśmy Cię o coś prosić.
- Chciałbym Cię jeszcze o coś prosić. Właściwie to oboje z Łukaszem chcielibyśmy Cię o coś prosić.
- Achaaa, rozumiem,
że jakaś grubsza sprawa? – usiadła z powrotem na kanapie nie wiedząc o czym
mówi Wiktor
- Chciałbym
żebyś oczywiście w miarę potrzeby i możliwości pomogła Łukaszowi i Jagodzie.
Będę spokojniejszy.
- Ale
dlaczego?
- Ja wiem, że Łukasz jest dobrym adwokatem,
ale nie mam pewności jak to wyjdzie w trakcie pracy z Jagodą.
- Ja myślę,
że świetnie sobie sami dadzą radę, ale dobrze jeśli tak Ci na tym zależy.
- Bardzo.
Sam miałbym na nich oko, ale wiesz jak jest. Nie chce żeby Karolina sobie znowu
coś pomyślała.
- Rozumiem,
chociaż nie tryskam z tego powodu entuzjazmem.
- Magda ja
wiem, że Jagoda nie jest tu mile widzianą osobą, ale to tylko jednorazowy
pobyt.
- Szczerze
mówiąc Wiktor to ja mam nadzieje, że jednorazowy.
- To co,
mogę na Ciebie liczyć?
- Tak,
oczywiście.
- Dziękuję.
A co do dzisiejszego wieczoru to mam nadzieje, że nic się nie zmieniło?
- Z naszej strony nie.
- Z naszej strony nie.
- To
świetnie. – uśmiechnęła się w jego stronę kończąc rozmowę. – Nie zatrzymuje Cię
już, bo zdaje się, że masz już wolne.
- No tak,
Piotr na mnie czeka w gabinecie. Do wieczora. – pożegnała się z Waligórą i
opuściła jego gabinet od razu idąc w stronę swojego. Weszła do środka i
zobaczyła Piotra siedzącego na kanapie z opartą o oparcie głową i zamkniętymi
oczami. Wyglądało na to, że spał. Uśmiechnęła się sama do siebie. Spojrzała na
zegarek. Nie było jej zaledwie 20 minut. Pokręciła tylko z niedowierzaniem
głową i w końcu się odezwała.
- Piotr,
skarbie możemy iść do domu. – na dźwięk jej głosu otworzył oczy, podnosząc się
lekko
- Długo to
trwało.
- Spałeś. –
stwierdziła widząc jego pozycje i wyraz twarzy, gdy otworzył oczy
- Nie, skąd
Ci to przyszło do głowy? – popatrzyła tylko na niego z lekkim uśmiechem dobrze
wiedząc, że zasnął. – Nie spałem.
- Nie no
oczywiście, że nie.
- Naprawdę
- No dobrze
chodź już chłopaku. – wyciągnęła w jego stronę rękę, która już po chwili
ściskana była w lekkim uścisku w jego dłoni – Chyba, że chcesz sobie tutaj tak
drzemać. – zaśmiała się cicho wiedząc, że to go podirytuje
- Bardzo
zabawne. – opuścili kancelarie Waligóry i już kilka minut po 13 byli na
Wiejskiej, gdzie oddali się lenistwu. Magda zasnęła w sypialni, przytulona do
poduszki krótko po tym jak się położyła. Piotr natomiast leżał obok niej i
patrzył na nią. Uwielbiał to robić. Zawsze podczas snu, kiedy nic się nie
działo wydawała mu się taka spokojne. Tak było tym razem. Leżał obok niej i
patrzył na jej twarz. Pogładził delikatnie jej szyję, tak by jej nie zbudzić,
po czym zsunął dłoń wzdłuż jej ręki zatrzymując ją na jej dłoni, która swobodnie
spoczywała na jej brzuchu.
- Mmm.
Dlaczego nie śpisz? – zapytała nie otwierając oczu czując na sobie jego wzrok i
dotyk jego dłoni
- Bo wolę
sobie na Ciebie popatrzeć. – westchnęła tylko przybliżając się do niego,
pozwalając by ją objął
- Nie
zapomnij mnie obudzić, dobrze?
- Nie
zapomnę. Śpij. – uśmiechnął się do siebie po czym pocałował ja w policzek
przytulając mocniej do siebie. Na takim właśnie odpoczynku zleciał im czas. Po
16 Magda zaczęła się szykować. Piotr cierpliwie czekał aż jego pani zrobi się
na bóstwo i będą mogli spokojnie zmienić lokum z Wiejskiej na Polną, gdzie to
on się odświeży i przebierze. U Wiktora i Karoliny znaleźli się po 18. Kolacja
minęła im w przemiłej atmosferze i nie zakłóciła jej nawet kłótnia dzieci,
którą zresztą Wiktor skutecznie ją zakończył, pozwalając córkom oddalić się do
swoich pokoi. Po skończonej kolacji panowie przenieśli się do salonu, wygodnie
siadając na kanapach, w trakcie gdy panie sprzątały po kolacji.
- Czego się
napijecie? – zapytał Wiktor kierując się do barku z alkoholami
- Ja
dziękuję. Napiję się kawy.
- Kawy? –
uśmiechnęli się wszyscy widząc zdziwiona minę Waligóry – Kochanie? – spojrzał
pytającym wzrokiem na Karolinę
- Ja mam
wino. – uśmiechnęła się do niego oddalając się za Magdą do kuchni
- W takim razie
Piotr nie możesz mi odmówić – powiedział nalewając już do szklanek whiskey.
- Nie
śmiałbym. – odpowiedział z uśmiechem obejmując ręka małego Waligórę czując jak
chłopiec się do niego przytula
- Wujku, a…
- Kuba daj
już wujkowi spokój. – przerwał synowi widząc jak nie odstępuje Korzeckiego na
krok
- Ale ja
przecież nic nie robie.
- Dlatego
możesz już pójść do siebie na górę. Sprawdź lepiej czy dziewczynki czasami nie
okupują Twojego pokoju. – powiedział spokojnie, ale stanowczo na niezadowolenie
syna
- Jeszcze
chwilka. Wujku, a dlaczego tak długo do nas nie przychodziłeś? – Piotr z
Wiktorem spojrzeli na siebie zaskoczeni zadanym przez Kubę pytaniem. Piotr
szybko zaczął zastanawiać się co chłopcu odpowiedzieć, bo nie wiedział
przecież, czy Wiktor z Karoliną rozmawiali o nim przy dzieciach, nie wiedział
co tak naprawdę mały wie.
- Nie
przychodziłem, bo nie było mnie w Warszawie. – odpowiedział patrzą na chłopca
- A gdzie
byłeś?
- Musiałem
wyjechać bardzo daleko.
- I co tam
robiłeś? Pracowałeś
- Kuba! – Wiktor podniósł lekko głos chcąc powstrzymać syna przed zadawaniem być może niezręcznych dla Piotra pytań. Korzecki spojrzał tylko na Wiktora odpowiadając na kolejne pytanie.
- Kuba! – Wiktor podniósł lekko głos chcąc powstrzymać syna przed zadawaniem być może niezręcznych dla Piotra pytań. Korzecki spojrzał tylko na Wiktora odpowiadając na kolejne pytanie.
- Można tak
powiedzieć.
- Ale już
nigdzie nie jedziesz?
- Nie.
- Kuba
proszę Cię ostatni raz, idź do siebie. Później do Ciebie przyjdę.
- No dobra.
Pa wujku! – krzyknął jeszcze w stronę Piotra wbiegając po schodach
- Pa! –
obrócił się w jego kierunku z uśmiechem na twarzy
- Bardzo
Cię przepraszam.
- Daj
spokój Wiktor, przecież nic się nie stało. To tylko dziecko. Nie wiedziałem
tylko, co mam mu odpowiedzieć.
- Dzieci
nie znają powodu Twojego wyjazdu. Kuba często o Ciebie pytał, ale zawsze jakoś
udawało nam się go przegadać.
- Hehe. No
tak nie ma to jak zagadać własne dziecko.
- Czasami
nie ma lepszego sposobu, zwłaszcza na takie dziecko jakim jest Kuba. Bywa
absorbujący.
- Daj
spokój. Udał wam się chłopak. Zresztą
dziewczynki też.
- Ale bywa
ciężko.
- Jak to z
dziećmi bywa. Coś za coś.
- To na co
czekasz? – zapytał słuchając pochwał na temat swoich dzieci
- Hehe. Nie
wszystko od razu.
- Chętnie
zostanę wujkiem.
- Myślę, że
nie Ty jedyny. – odpowiedział upijając łyk alkoholu – Bardzo się cieszę, że
przyjąłeś Magdę do spółki.
- Wcześniej
czy później to i tak by nastąpiło.
- No tak,
ale domyślam się, że to nie było łatwe.
- Nie,
dlaczego? Nigdy nie miałem wątpliwości, co do tego, że Magda jest świetnym
adwokatem.
- Ty może
nie, ale Bartek.
- Wiesz
jaki jest Bartek. Miewa swoje humorki. Ale nie musiałem, go zbyt długo
przekonywać. Ja planowałem to już zrobić jeszcze jak byłeś w kraju, ale wtedy
Bartek miał problemy z Agatą, potem wyszła ta sprawa z waszym wyjazdem. Bartek
nie był wtedy przekonany i w zasadzie mu się nie dziwię. Co innego, jak się
okazało, że Magda jednak zostaje.
- Bartkowi
spadł kamień z serca, podejrzewam, że nie tylko ze względu na kancelarie.
- Piotr –
spojrzał uważnie na niego – ja staram się nie wtrącać w sprawy prywatne moich
współpracowników.
- Wiem,
wiem. Przepraszam.
- Ja rozumiem,
że możesz mieć powody do tego, żeby Bartka nie lubić i że możesz być nawet
zazdrosny, ale możesz być spokojny, on w żaden sposób Ci nie zagraża. Kiedyś
może. Ale teraz…
- Zdaje
się, że się zakochał.
- Na
szczęście. Szkoda tylko, że Agata tego nie widzi. Ale powiedz, lepiej jak u was
w kancelarii?
- Wygląda
na to, że Wojtek świetnie daje sobie radę beze mnie. Klientów coraz więcej.
Wojtek nawet uważa, że powinniśmy kogoś zatrudnić.
- No to
świetnie. Ale coś bez przekonania o tym mówisz.
- No tak,
bo wiesz jak to jest z nowymi. Tym bardziej jeśli wzięlibyśmy aplikanta.
-
Rzeczywiście trzeba na początku pilnować, ale z czasem by wam się to może
opłaciło, skoro nie chcesz zatrudnić nikogo na stałe.
- Nie chcę
żeby ktoś zupełnie obcy kręcił mi się po kancelarii.
- Magdy Ci
za żadne skarby nie oddam
- O tym to
ja wiem. Zresztą ona sama nie chce u nas pracować. Po za tym ja nie wiem, czy
aby na pewno potrzebujemy kogoś do pomocy. Nie było mnie przez dość długi czas,
na Wojtka zwaliło się sporo pracy. Być może okaże się, że wcale tych klientów
nie będzie tak dużo na nas dwóch.
- Wracasz
do pracy?
- W
przyszłym tygodniu chce się rozejrzeć, wrócić do obiegu, a od nowego roku
chciałbym zając się kancelarią na pełnych obrotach. Wystarczy już tego wolnego.
- Widzę, że
zaczyna Ci tego brakować.
- Hehe.
Chyba rzeczywiście trochę tak. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem.
- Co powiesz? – zapytała wchodząc z Karoliną do salonu i słysząc ostatnie słowa Korzeckiego
- Co powiesz? – zapytała wchodząc z Karoliną do salonu i słysząc ostatnie słowa Korzeckiego
- Nic
takiego. – odpowiedział patrząc na nią jak siada obok niego – Rozmawialiśmy o
kancelarii.
-
Powiedziałem Piotrowi, że za żadne skarby nie wypuszczę Cię z kancelarii
- Ale ja
się nigdzie nie wybieram.
- Niestety.
–skomentował zawiedziony, po czym uśmiechając zamoczył usta w trunku
- Tak, co
Ty nie powiesz. Rozmawialiśmy już o tym nie raz.
- Tak,
wiem. Jakoś sobie z Wojtkiem będziemy musieli poradzić.
- Dacie
rade. – Wiktor nie krył zadowolenia ze lojalności Magdy, choć prawdopodobnie
nie czuł by urazy, gdyby jednak zdecydowała się pracować z Piotrem. – Magda
może jednak? – zapytał podnosząc butelkę czegoś mocniejszego.
- Ja
dzisiaj prowadzę.
- Samochód
zawsze możecie zostawić. – zaproponowała Karolina
- No niby
tak, tylko, że zastawiliśmy Ci garaż. – odpowiedziała z uśmiechem czekając na
reakcje koleżanki
- Ty
kochanie zastawiłaś.
- No wiesz!
– oburzyła się na słowa Piotra – Sam powiedziałeś, że mam stanąć tak, żeby było
mi wygodnie wyjechać, więc w czym problem?
- I to jest
właśnie typowo babskie myślenie.
- Wiktor! –
zaśmiała Karolina wiedząc, że Wiktor miał na myśli kobiece roztrzepanie za
kierownicą.
- Pochwal
się proszę, co jakiś czas temu zrobiłaś.
- Co
zrobiłaś? – zaciekawił się Magda spoglądając na chwilę na Piotra po czym od
razu skierowała wzrok na przyjaciółkę, nie wiedząc o czym mówi Wiktor.
- Mało
istotne zdarzenie.
- Gdzie
przywaliłaś?
- Śmiej
się, śmiej. Nic się nie stało. Nawet najlepszemu kierowcy może się zdarzyć. –
broniła się Karolina za wszelką cenę chcąc uniknąć odpowiedzi
- No tak,
ale nie na własnej posesji.
- Nie
zmieściłaś się do garażu. – domyślił się Piotr widząc wcześniej miejsce
przeznaczone na wjazd do garażu.
- Hehe. –
zaśmiał się Wiktor
- No
naprawdę kochanie bardzo śmieszne. Szkoda, że się tak nie śmiałeś jak zobaczyłeś
samochód. A ty skąd to wiesz?
- Magda
stanęła do garażu prostopadle, bo tak prościej i wygodniej, ale żeby wjechać do
środka to na pewno trzeba się trochę bardziej namęczyć. Za duży kąt, zwłaszcza
na Twój samochód.
- Chociaż
jeden się nie śmieje.
- Ale
samochodu szkoda. – nie wytrzymali i roześmiali się wszyscy.
- Nie
chwaliłaś się. Kiedy to zrobiłaś?
- Jak
byliście w górach. Ale mówiłam Wiktorowi, że jest mniej miejsca na wjazd niż w
tamtym domu, to nie chciał mnie słuchać.
- Pamiętaj
Piotr, jak będziesz planował kupno domu to pierwsze co, to patrz na garaż. Musi
być ogromny i na wprost bramy wjazdowej. Ja chciałem oszczędzić i widzisz jak
to się skończyło.
- Ja
kupiłbym mniejszy samochód.
- O jeszcze
lepszy pomysł.
- Chcecie
na nas oszczędzać, tak? – oburzyła się Karolina
- Nie na
was. Na szkodach przez was wyrządzanych.
- Uuu
Wiktor uważaj, bo sobie grabisz. – zażartował Piotr
- Będziesz
spał na kanapie i co wtedy? – dołączyła się Magda
- Na
kanapie. Jeszcze czego. W garażu. – zaśmiali się wszyscy ze słów Karoliny. Na
wspólnych rozmowach mijały im kolejne minuty. Poruszali różne tematy, unikając
jednak rozmowy na temat wyjazdu Piotra. W pewnym momencie temat rozmowy zszedł
na związek Agaty i Bartka. Jednak Karolina widząc nagłą zmianę nastroju Piotra
i sposobu jego rozmowy na ten temat zwłaszcza z Magdą sprytnie postanowiła
zmienić obiekt zainteresowania, a o Agacie stwierdziła, że porozmawia jak będą
z Magdą same. I tak też zrobiła. Wykorzystała moment kiedy Miłowicz poszła z
nią do kuchni pozmywać naczynia po
cieście i napojach.
- Dawno nie
widziałam, żeby Wiktora tak poniosło. – powiedziała mając na myśli Wiktora w
stanie nietrzeźwości
- Sama
wiesz, że żeby zobaczyć Wiktora w takim stanie to trzeba mieć szczęście. A
głowa też już nie ta, co u Piotrka.
- Zobaczymy
jaka będzie Piotra reakcja na te procenty.
- To znaczy?
- Lekarz
mówił, że powinien jeszcze uważać na alkohol. Zresztą nie tylko na alkohol.
- Ale
przecież nie wypił dużo. Nie martw się, kontroluje się.
- No niby
tak, ale nie wie tak naprawdę na ile może sobie pozwolić.
- Magda, on
musi i chce wrócić wreszcie do swojego normalnego trybu życia.
- Wiem i
przecież mu nie zabraniam, ale czasami mam wrażenie, że zapomina o tym, że musi
jeszcze uważać, że ciągle jest narażony na nawrót choroby, zwłaszcza przez
jakiś czas jeszcze.
- Jestem
pewna, że on o tym nie zapomina. Magda ja wiem, że to może być trudne, ale
zaufaj mu, on wie co robi. Piotrek nie jest głupi.
- Masz
racje, ale boję się tego, że rzuci się na głęboką wodę, a nie będzie jeszcze na
to gotowy. – Karolina spojrzała na nią uważnie z uśmiechem na twarzy mówiącym,
że trochę przesadza – Chcesz mi powiedzieć, że histeryzuję?
- Nie. Nawet Cię rozumiem, ale doskonale wiesz, że Piotra w domu nie utrzymasz. Nawet gdybyś go do kaloryfera przywiązała to i tak nie dasz rady.
- Nie. Nawet Cię rozumiem, ale doskonale wiesz, że Piotra w domu nie utrzymasz. Nawet gdybyś go do kaloryfera przywiązała to i tak nie dasz rady.
- Tak wiem
i nawet nie chce tego robić, bo widzę jak bardzo mu zależy na tych wszystkich
rzeczach, typy praca, sport, nie daj Boże motocykl, ale na szczęście teraz jest
zima i jeszcze nic na ten temat nie wspominał.
- Hehe. W
końcu się doczekasz. Tylko daj mu czas.
- Bardzo
mnie uspokoiłaś.
- Rozmawialiście
o Agacie?
- Dlaczego
pytasz?
- Bo
widziałam jego reakcje na same rozmowy o niej.
- Mam
wrażenie, że stał się ostatnio na nią bardzo cięty. Nie wiem tylko dlaczego.
- Co masz
na myśli?
- Bartek
prosił mnie żebym przekonała Agatę do rozmowy z nim. Powiedziałam o tym
Piotrowi, a on stwierdził, że wolałby żebym się między nich nie mieszała, bo w
ten sposób pozwolę Agacie na mieszanie się w nasz związek. Dużo nie brakowało,
a byśmy się pokłócili.
- Szczerze
mówiąc ma trochę racji. Znasz Agatę. Nie lubi kiedy, ktoś ją do czegoś
nakłania. Poza tym musisz Piotra zrozumieć, że się boi. Wie doskonale jaki
stosunek do niego ma Agata.
- Ale
przecież nawet jakby mi powiedziała, że mam go zostawić, to i tak tego nie
zrobię. Wyszło na to, że nie potrafię sama podjąć żadnej decyzji.
- Na pewno
nie to miał na myśli.
- Niby nie,
ale tak to zabrzmiało.
-
Oczywiście możesz porozmawiać z Agatą, ale potem musisz liczyć się z tym, że
ona też powie Ci co myśli.
-
Czegokolwiek bym nie zrobiła to i tak mi powie i wcale się nie spodziewam, że
rzuci się Piotrowi na szyję.
- Magda,
ale przecież Agata z Piotrem nigdy nie pałali do siebie nie wiadomo jak wielką
sympatią.
- Wiem,
wiem, ale przecież jakoś potrafili się dogadać, a ja od kilku dni mam wrażenie,
że chciałby żebym z Agatą w ogóle o nim nie rozmawiała, zupełnie jakby chciał
pozostawić tę sprawę z Agatą bez jakiejkolwiek rozmowy.
- A wiesz
co mi się wydaje? – Magda popatrzyła na nią pytająco – A może Piotr chce
spędzić jeszcze trochę czasu tylko z Tobą? Może na razie wolałby nie zajmować
się niczym innym, tylko zadbać o wasz związek, bo to jest chyba najważniejsze
prawda?
- Ale on
sam na początku chciał jak najszybciej porozmawiać z Agatą, a teraz się to
przeciąga w czasie. Wczoraj widzieliśmy się z Wojtkiem i Mariolą, dzisiaj z
wami. W przyszłym tygodniu też nie zobaczymy się z Agatą. Podejrzewam, że
najbliższa okazja będzie po świętach.
- No to
trudno. Kiedyś i tak się spotkają. Po co wszystko przyśpieszać? Daj mu na
wszystko czas.
- Może masz
rację.
- Mam.
Powiedz lepiej, co robicie ze świętami? Twoi rodzice przyjeżdżają?
- W tym
roku nie. Postanowiliśmy z Piotrem, że Wigilie spędzimy w Warszawie z
Sebastianem, a w pierwsze święto pojedziemy do Olsztyna.
- I dobrze.
Słuchaj a może my przygarniemy Sebastiana, żebyście mogli z Piotrem posiedzieć
sobie sami.
- Nie ma
takiej potrzeby. Wy też w domu?
- W domu
najlepiej. Poza tym to będą pierwsze święta Julki z nami, więc chyba w domu
będzie lepiej.
- No tak.
Pamiętaj, że jutro idziemy na zakupy. Agata i Sebastian też będą.
- Czy ja
dobrze słyszałem, coś o zakupach? – zapytał Piotr wchodząc do kuchni
- Nieładnie
tak podsłuchiwać. – zwróciła mu uwagę Magda czując już na sobie jego rękę
obejmującą ją w pasie
- Nie
podsłuchiwałem, po prostu długo tu już siedzicie i prawdopodobnie nie miałbym
nic przeciwko gdyby nie to, że gospodarz wymiękł a ja sam zacząłem się nudzić.
- Zasnął? –
spojrzała na niego rozbawiona Karolina – Przepraszam Cię.
- Nic się
nie stało. Zdarza się. Jak chcesz to mogę pomóc Ci go przetransportować do
sypialni, bo na fotelu to ciężka noc przed nim.
- Niech
śpi. Może sam się obudzi, a jak nie to trudno. Najwyżej jutro nie opędzi się od
pytań dzieciaków.
- Kochanie
myślę, że w interesie wspólnika powinnaś zaprotestować. – powiedział patrząc na
Magdę
- Wiktor
zawsze sam dba o swoje interesy.
- No tak,
ale mimo wszystko to Waligóra.
- Dajcie
spokój. Dojdzie do siebie to najwyżej sam trafi do sypialni.
- A jak nie
trafi?
- Trafi. O
to się nie musisz martwic. To, o której jutro te zakupy?
- Wstępnie na 16.
- Wstępnie na 16.
- Wiktor
będzie musiał zostać z dzieciakami, bo pani Helenka ma już wolne.
- Przecież
możesz je zabrać ze sobą.
- Mhm. Tak
i zamiast za wyprzedażami to będę biegała za dzieciakami. Nie ma mowy.
- No dobra.
Ugadałyście się już, bo jeśli tak, to chyba będziemy się zbierać?
- Będziemy.
Jesteś pewna, że Wiktor ma spać na tym fotelu?
- Jak najbardziej. Niech odczuje skutki uboczne, może wtedy nie będzie mówił, że nie ma czasu nawet się z nikim spotkać.
- Jak najbardziej. Niech odczuje skutki uboczne, może wtedy nie będzie mówił, że nie ma czasu nawet się z nikim spotkać.
- Hehe. –
roześmiali się oboje na słowa Karoliny idąc w stronę przedpokoju, gdzie zaczęli
się ubierać. Pożegnali się z Karoliną i już po chwili samochód prowadzony przez
Magdę kierował się w stronę Wiejskiej, gdzie zaleźli się po kilku kolejnych
minutach. Przed samymi drzwiami mieszkania poczuła na sobie
dłonie
Piotra. Uśmiechnęła się tylko do siebie przekręcając klucz w zamku. Chwyciła go
za rękę i pociągnęła do środka mieszkania.
- Pozwoli
pani, że zostanę dzisiaj na noc? – zapytał ją na ucho całując przy tym po szyi
- To jest
przekupstwo. – z zamkniętymi oczami pozwalając mu na te pocałunki czuła jak
zsuwa z niej płaszcz zrzucając go na podłogę
-
Skuteczne?
- To zależy
co masz do zaoferowania na zakończenie tego dnia?
- Zmruż
oczy to Ci pokażę. – nie odpowiadając już nic odwróciła się tylko w jego stronę
całując namiętnie, po to by już po chwili znaleźć się z nim w sypialni
udowadniając sobie miłość. Rano
pierwsza obudziła się Magda. Przez całą noc czuła na swoim ciele obejmujące ja
dłonie Piotra przytulającego się do jej pleców. Poleżała chwilę, ale gdy
spojrzała na zegarek, na którym była już godzina 10.17 doszła do wniosku, że
powinna już wstać jednak z objęć Korzeckiego wcale nie tak łatwo się wydostać.
- Nigdzie Cię nie puszczę. Jest mi tu z Tobą bardzo
wygodnie. – odezwał się przyciągając ją mocniej do siebie, czując jak próbuje
zdjąć z siebie jego ręce i wyjść z łóżka.
- Piotruś proszę Cię. – obróciła lekko głowę w jego
stronę nadal próbując wydostać się z łóżka.
- Mmm. Jest jakiś konkretny powód? – zapytał
podnosząc się lekko i całując ja w odkryte plecy
- Muszę nakarmić Mańka.
- Myślę, że nic mu się nie stanie jak zrobisz to
później, a teraz zajmiesz się mną. – stanowczym ruchem obrócił ja na plecy i
pochylając się nad nią namiętnie pocałował.
- Mmmm. Toba zajmowałam się w nocy.
- I było bardzo przyjemnie, dlatego chętnie to
powtórzę, bo nie jestem do końca przekonany, czy to się działo naprawdę, czy
może mi się tylko przyśniło.
- No wiesz! Jesteś okropny. Puszczaj! – starała się
wyrwać z jego uścisku, ale Piotr nie dawał za wygraną, tym bardziej, że zaczął
się dobrze bawić.
- Nie ma mowy. – z uśmiechem na twarzy zaczął tworzyć
ścieżkę pocałunków na jej ramionach i szyi z każdym kolejnym schodząc coraz
niżej. Nie miała aż tylu sił żeby wydostać się z łóżka, poza tym pocałunki
Piotra sprawiały jej ogromną przyjemność. Zarzuciła mu jedną rękę na głowę
bawiąc się jego włosami a druga błądząc po jego plecach. Poddała się na chwile
jego poczynaniom, jednak gdy poczuła jego pocałunki na swoich piersiach dotarło
do niej, że to jest najlepszy moment, żeby przerwać jego zamiary, tym bardziej,
że czas wcale nie zatrzymał się w miejscu, a ona miała na ten dzień dość sporo
planów.
- Piotruś ja naprawdę nie mam czasu. – powiedziała
starając się odsunąć go od siebie, jednak bez większego skutku, bo zamknął jej
usta pocałunkiem
- Ja tu się staram, żeby zrobić Ci przyjemność…
- I przy okazji sobie – uśmiechnęła się wchodząc mu
w zdanie
-To jest szczegół. Chodzi mi tylko i wyłącznie, żeby
Cię zadowolić. – uśmiechnął się figlarnie patrząc jak się rumieni
- W nocy już to zrobiłeś. Jeszcze Ci mało?
- Z Tobą zawsze mi mało.
- Jesteś niewyżyty.
- Ale za to bardzo Cię kocham. – cmoknął ja szybko w
usta, kładąc się obok niej i rozluźniając uścisk nadal trzymając jedna rękę na
jej talii. – Z tego, co pamiętam to do centrum wybierasz się o 16.
- Dobrze pamiętasz. – odpowiedziała na jego
stwierdzenia podnosząc się do pozycji siedzącej jednocześnie zakładając na
siebie jego koszule.
- To gdzie Ci się tak śpieszy? – zapytał rozkładając
się wygodnie na całym łóżku
- Muszę posprzątać to przede wszystkim, poza tym
jeśli chcemy spędzić te święta sami to wypadałoby zadbać o coś do jedzenia.
- Przecież Ci pomogę.
- Pojedziesz ze mną po choinkę?
- Mhm, ale jeszcze nie teraz, dobrze? – odpowiedział
na jej pytanie, przytulając się do poduszki i patrząc jak się ubiera.
Uśmiechnęła się tylko do niego doskonale wiedząc, że najchętniej to pospałby
jeszcze trochę. Wyszła z sypialni w kierunku łazienki, gdzie zniknęła na pół
godziny. Korzecki w tym czasie pościelił łóżko, ubrał się i zaszył się w kuchni
przygotowując śniadanie. Zamierzał też nakarmić Mańka, ale gdy tylko zbliżył
się do miski kociaka ten wyraził swoje niezadowolenie, więc zrezygnował nie
chcąc narażać się pupilowi swojej dziewczyny.
- O jak miło, że zrobiłeś kawę. – weszła do kuchni i
od razu poczuła zapach świeżo zaparzonej kawy
- I śniadanie. – zareagował na jej słowa odwracając
się w jej stronę, na co ona odwdzięczyła mu się czułym pocałunkiem
- Jesteś kochany.
- Przez skromność nie zaprzeczę. Proszę. – wskazał
jej ręką by usiadła
- Nakarmiłeś Mańka?
- Chciałem, ale mi nie pozwolił. – odpowiedział
wymijająco zajęty konsumowaniem kanapki – Chyba ostatnio mnie nie lubi.
- Hehe. Co Ty wygadujesz?
- Mówię poważnie. Chciałem mu nalać mleka i dać
puszkę, ale najeżył się na mnie, więc wolałem się nie narażać.
- Maniuś, kocie chodź. – zawołała zwierzaka
nakładając do jego miski zawartość z
puszki kociego przysmaku. Kot na jej wołanie natychmiast pojawił się w kuchni i
patrzył jak Magda nalewa mu jeszcze mleka. Pogłaskała kociaka widząc jak zajada
się śniadaniem, po czym umyła ręce i usiadła ponownie do stołu popijając kawę.
- To prawda, że koty są fałszywe. – stwierdził
przyglądając się wcześniejszym poczynaniom Magdy i reakcji kota
- Może się mu czymś naraziłeś? – zapytała rozbawiona
myśląc, że przez cały czas żartuje
- Pewnie tak. – uciął krótko – To co z tą choinką?
- No trzeba by było pojechać, tylko nie wiem, czy w
takim tempie zdążymy.
- Skarbie w razie czego lasy są czynne całą dobę. –
powiedział poważnym tonem czekając na jej reakcję
- Będziemy tak długo chodzić po mieście, aż
znajdziemy odpowiednią.
- Proszę? – udał, że nie niedosłyszał. Perspektywa
spędzenia całego dnia na szukaniu choinki nie wydawała mu się atrakcyjnym
zajęciem na sobotni dzień
- No, a czego się spodziewałeś? Gdybyś grzecznie w
nocy wrócił do siebie to ja bym się wcześniej wyspała, a choinka pewnie byłaby
już kupiona.
-Czyli to moja wina?
- Przekupiłeś mnie.
- Ale to Ty uległaś. – odpowiedział zalotnie
zerkając na nią
- No właśnie. To już drugi raz, a o czymś
rozmawialiśmy, prawda?
- Madzia, możemy nie myśleć o tym, co by było gdyby?
- Możemy, tylko, że Tobie to przychodzi znacznie
łatwiej.
- Doskonale wiesz, że nie wszystko da się
zaplanować. Nie możesz za każdym razem zastanawiać się czy zajdziesz w ciąże
czy nie. Kochanie nie daj się zwariować. Jakoś wcześniej nie miałaś z tym
problemu. – słuchała go uważnie i wiedziała, że w znacznym stopniu ma rację,
dlatego postanowiła go posłuchać i tak bardzo się tym nie przejmować, co ma być
to będzie, a po świętach umówi się na wizytę do lekarza i być może wtedy
przestanie tak intensywnie myśleć o dziecku.
- Twój spokój mnie powala, ale niech Ci będzie. To
co z tymi zakupami?
- Zakupami? Przed chwilą była mowa tylko o choince. – spojrzał na nią przerażony na samo słowo „zakupy”
- Zakupami? Przed chwilą była mowa tylko o choince. – spojrzał na nią przerażony na samo słowo „zakupy”
- No coś do jedzenia też trzeba kupić. Ja bym się
zadowoliła w Wigilie samym kawałkiem ryby, ale Ty i Sebastian to raczej
nie.
- No ja na pewno nie.
- No właśnie.
W szybkim tempie wyszykowali się do wyjścia i już po
chwili wsiedli w samochód i ruszyli na poszukiwanie odpowiedniej zdaniem Magdy
choinki. Nie musieli długo szukać, bo dzięki Piotrowi szybko dotarli do jakiejś
szkółki leśniczej, gdzie sprzedawano drzewka. Wybór drzewka jednak już nie
poszedł tak sprawnie, ponieważ Magda miała spory dylemat. Zastanawiała się
między dwoma choinkami i nie mogła się zdecydować którą wolałaby mieć w domu.
Piotr widząc niezdecydowanie dziewczyny postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i
ostatecznie zakupili oba drzewka z czego jedno stanie w mieszkaniu Miłowicz, a
drugie u niego. Po kupieniu i dogadaniu się ze sprzedawcą, że dowiozą im
choinki do mieszkania Piotra jeszcze tego samego dnia, ruszyli do marketu na
zakupy spożywcze. Rozstali się ponad godzinę później. Odwiozła Piotra na Polną
a sama skierowała się do centrum handlowego gdzie była umówiona z dziewczynami
i Sebastianem. W trakcie zakupów zapytała Piotra wprost ,co chciałby dostać od
niej na święta. Liczyła na to, że kwestię prezentu dla niego będzie miała z
głowy, ale Piotr, jak to Piotr uznał, że niczego mu nie potrzeba. Do centrum
dotarła oczywiście spóźniona, ale nie ma się co dziwić, bo dotarcie do galerii
na czas w sobotnie popołudnie tym bardziej przed świętami graniczyło z cudem.
Zostawiła samochód na parkingu i już po chwili była w kawiarni gdzie czekali na
nią przyjaciele.
- Cześć. Przepraszam was, ale straszne korki.
- Tak wiemy siostro. Jak zawsze korki.
- Ale nie przejmuj się nie czekaliśmy długo, bo
przewidzieliśmy, że się spóźnisz, dlatego sami też przyjechaliśmy później –
dogryzła jej Agata
- Ciekawe.
- No nie? A gdzie Mariola?
- To Ty nie wiesz?
- Czego?
- Czego?
- No, że Mariola z Wojtkiem wyjeżdżają dzisiaj do
Krakowa. Wrócą po świętach.
- Takim to dobrze.
- Nikt Cię na siłę w domu rudzielcu nie trzyma. Ja
gdybym nie miał w przyszłym tygodniu sesji to też bym sobie gdzieś wyjechał.
- Sebuś, braciszku i zostawiłbyś mnie na cały
tydzień? – udała zdziwienie z uśmiechem patrząc na przyjaciela
- Nie mam co do Ciebie żadnych zobowiązań. Na
szczęście.
- Dobra koniec tych żarcików. Idziemy, bo ja nie mam
zbyt wiele czasu. Wiktor szedł z dzieciakami do kina więc mamy tylko jakieś
dwie godzinki.
- Powinni kręcić zdecydowanie dłuższe filmy dla
dzieci. – stwierdziła Agata kierując się za przyjaciółmi
Rozpoczęli szaleństwo zakupowe. Rozpoczęli od
odzieży damskiej. Zaszyli się między wieszakami z bluzkami i spódniczkami każda
szukając czegoś odpowiedniego dla siebie.
- Karolina musisz mi pomóc. – zaczęła przeglądając
stojak z koszulami damskimi
- W czym?
- Kompletnie nie wiem, co mam kupić Piotrowi na
święta. – zrobiła bezradną minę oczekując od przyjaciółki chociażby minimalnej
wskazówki
- Też co roku zastanawiam się, co sprezentować
Wiktorowi.
- Sebastian mówi że skoro nie wiem co, to najlepiej
jakiś kosmetyk i koszule. Ale sama nie wiem.
- Standardowo i to nawet nie jest zły pomysł, tylko
nie będziesz mu przecież kupowała tego samego co roku. Wiesz co, Piotr wraca po
świętach do pracy, tak?
- Takie ma plany.
- No właśnie i z tego co zauważyłam wczoraj to nie
może się już tego doczekać, dlatego ja na Twoim miejscu kupiłabym mu jakiś
porządny długopis, albo pióro.
- Myślisz, że to wystarczy?
- W zupełności.
- Pytałam go nawet czegoś potrzebuje, ale wiesz jak
to jest.
- Wiem, aż za dobrze. Ale mówię Ci pióro, albo
długopis. No chyba, że chcesz zaszaleć i jakoś specjalnie go tym prezentem
poruszyć, to trzeba by było bardziej się zastanowić. Może jakaś wycieczka, albo
…
- Motocykl. – stwierdziła wchodząc przyjaciółce w zdanie
- Hehe. No to, to by go na pewno poruszyło.
- Jego pewnie tak. Gorzej ze mną.
Robiąc zakupy dla siebie myślała ciągle o prezencie
dla Piotra. Postanowiła w końcu wykorzystać pomysł Karoliny i kupić dobry,
firmowy długopis. Będąc jeszcze w sklepie z odzieżą męska w celu obkupienia
Sebastiana wpadła jej w oko granatowo-błękitna koszula. Nie zastanawiała się z
byt długo, tylko wyszukała odpowiedni rozmiar i ruszyła w kierunku kasy. Po
dwóch godzinach krążenia po sklepach zakończyli wspólne zakupy zasiadając
jeszcze w kawiarni pijąc kawę.
- Dziewczyny nie chciałbym was urazić, ale wy tak
zupełnie to normalne nie jesteście. – stwierdził Sebastian ogarniając wzrokiem
wszystkie pakunki stojące dookoła ich stolika
- Co masz na myśli? – zapytała Agata nie rozumiejąc
o co mu chodzi
- Jak to o co? Każda z was ma faceta, tak?
- … - popatrzyły po sobie z wyrazem twarzy
oznaczającym, że zupełnie nie rozumieją przyjaciela
- Tak, czy nie?
- No w zasadzie to tak, ale o co Tobie chodzi? –
odpowiedziała mu w końcu ruda
- O to, że każda normalna kobieta, mając faceta z
porządną gotówką w kieszeni nie ruszyłaby się do centrum handlowego bez niego,
a jeśli nie bez niego to już na pewno nie bez jego kasy. A z tego, co się
orientuję to ani Wiktor, ani Piotrek, a już tym bardziej Rafał na brak środków
do życia narzekać nie mogą. A wy, co?
- Ode mnie się odczep. Od kilku lat wydaje pieniądze
Wiktora, a dzisiaj wreszcie mogłam wydać to, co sama zarobiłam i nikt tego nie
sprawdzi. I tak dla twojej wiadomości, to mam z tego ogromną satysfakcję.
- Właśnie. Ty nigdy nie zrozumiesz co to znaczy być
zupełnie niezależnym od swojego faceta. Po za tym ja nie mam żadnej wiedzy na
temat „Piotra środków do życia” i nie miałabym sumienia wziąć od niego
pieniędzy.
- Ej Magda, ale to wcale nie jest takie głupie.
Przecież coś Ci się należy, po tym co zrobił, mógłby trochę w Ciebie zainwestować.
- Dziękuje Ci bardzo Agatko, nie wiedziałam, że jest
ze mną aż tak źle, że trzeba we mnie inwestować.
- Oj tam, czepiasz się słówek, a korona z głowy by
panu mecenasowi nie spadła.
- Nie wiem, czy by spadła, czy nie, ale na pewno nie
zamierzam brać od Piotra pieniędzy. Nigdy tego nie robiłam i teraz też nie
będę.
- Brawo moja niezależna siostrzyczko. Ale po ślubie
to chyba już co innego, prawda?
- Po jakim ślubie? Sebastian wypluj te słowa.
Przynajmniej na razie.
- Agata!... Daj spokój. – opanowała przyjaciółkę
Karolina widząc niewyraźną minę Magdy.
- Dobra, już dobra. Powiedzcie mi lepiej, co robimy
z Sylwestrem, bo jakoś nie umówiliśmy się jeszcze, nie mamy żadnych biletów do
żadnego lokalu, a ja nie zamierzam spędzić Sylwestra z matką Rafała.
- To chyba oczywiste, że skoro nie idziemy do
żadnego lokalu to znaczy, że Sylwester u nas. Wiktor jest tym pomysłem
zachwycony. Stwierdził, że to nawet lepiej, bo nie będzie musiał się pilnować.
- Hehe. Karolina ja nie poznaje ostatnio Twojego
męża. To na pewno ten sam Wiktor, co kilka tygodni temu?
- Tak Magda, ten sam, z tym że doszedł do wniosku,
że czas najwyższy trochę wyluzować i zając się sobą i rodziną. – odpowiedziała
nie ukrywając zadowolenia z postanowień męża
- Nie wierze. Hehe. Wiktor Waligóra i beztroskie
życie. Nie uwierzę dopóki nie zobaczę.
- Jak widać mój mąż potrafi jeszcze zaskoczyć, nie
tylko mnie. Ale przyjdziecie oczywiście wszyscy? – zapytała patrząc na
przyjaciół
-Chętnie zobaczę tego odmienionego Waligórę. To może
być jedyna taka okazja.
- Sebuś nie wiem, czy Wiktor byłby taki zadowolony
gdyby wiedział, że się z niego nabijasz.
- Ja się z niego siostrzyczko nie nabijam, a na
Twoim miejscu przemyślałbym jak uniknąć niezręcznych sytuacji.
- Jeśli o mnie chodzi to będę się powstrzymywała,
żeby nic Piotrowi nie zrobić… chociaż może to być ciężkie. Ale co z Rafałem?
- A co ma być? Myślałam, że masz zamiar przyjść z
nim?
- Tak Karolina, ale ja, Piotr i Rafał jednorazowo, w
tym samym miejscu. Nie wydaje wam się to trochę ryzykowne?
- Agata, ale Piotr wie o Rafale.
- Powiedziałaś mu?!
- Tak. Piotr wie, że do niczego między nami nie
doszło.
- I dobrze zrobiłaś. Powinien wiedzieć. – Karolina
przyznała jej rację. Podobnie jak Magda uważała, że jeśli Magda chce być z
Piotrem, to nie mogą mieć przed sobą tajemnic i Piotr powinien wiedzieć, co
działo się u Magdy w trakcie jego nieobecności.
- Wydaje wam się, że obecność naszej trójki pod
jednym dachem niczym nie grozi?
- Zależy jak jesteś nastawiona? – zapytał Sebastian
chcąc w końcu dowiedzieć się, czy Agata chociaż trochę postanowiła zmienić
swoje nastawienie, co do Korzeckiego
- Ja? Ja mogę się postarać, ale nie daje gwarancji,
że nie wybuchnę.
- Najwyżej Magda powie Piotrowi, żeby omijał Cię
szerokim łukiem.
- Sebastian, to mnie to nie bawi.
- Magda, nikogo z nas to nie bawi, ale skoro
wszystkim tak bardzo to ciąży, to dlaczego oni jeszcze ze sobą nie rozmawiali?
- Dobre pytanie, tylko, że ja braciszku, na nie
odpowiedzi nie znam. Zapytaj Agatę.
- Dlaczego mnie? Ja nie mam zamiaru prosić pana
Korzeckiego o rozmowę, bo Magda szczerze mówiąc nie wiem czy tu jest o czym
rozmawiać. Zrobił, co zrobił. Ty mu wybaczyłaś, chcesz z nim być, to twoja
decyzja, którą ja szanuje, ale to, że my się przyjaźnimy to wcale nie oznacza,
że musimy z Piotrem pajac do siebie nie wiadomo jak wielką sympatią. Jeżeli on
nie ma mi nic do powiedzenia, to o czym my tu mówimy?
- Dobra, słuchajcie dajcie spokój. Piotr chyba wie
co robi, jest dorosłym facetem i Agatko myślę, że Magda w żaden sposób nie da
rady nakłonić go do rozmowy z Tobą, jeśli sam nie będzie widział w tym
potrzeby. I przestańcie do tego wracać. Najważniejsze, że przeprosił. –
Karolina starała się rozładować dość napiętą atmosferę, która się miedzy nimi
nawiązała, jednak to wcale nie było takie proste, bo Agata nadal upierała się
przy swoim
- Magdę. – wtrąciła Bielecka z ironią
- A kogo Twoim zdaniem powinien przepraszać?
- Karolina, ale tu nie chodzi o te głupie
przeprosiny.
- W takim razie o co, bo zdaje się, że ja nie
rozumiem?
- O szacunek. Wrócił i co? Myśli, że to wystarczy?
- A czego Ty od niego chcesz?! Co on powinien Twoim
zdaniem zrobić?!
- Karolina, spokojnie. – próbowała ja uspokoić Magda
- Chyba nie jest głupi i wie doskonale, że Magda
sama by sobie nie poradziła po tym jego wyjeździe. Czy on chociaż któremuś z
nas podziękował? Gdyby nie my to równie dobrze mógłby nie wracać do Warszawy.
- Mnie podziękował. – odezwał się milczący dotąd
Sebastian przerywając tym samym donośną rozmowę między Karoliną a Agatą
- Ooo. No proszę. Chociaż tyle.
- I moim zdaniem zachował się w porządku. I
zostawcie już ten temat, bo zaraz się pokłócicie i znowu będzie problem.
Powiedzcie lepiej kto ośmieli się przeszkodzić Płaskim i zadzwoni do nich w
sprawie Sylwestra? I zaznaczam od razu, że nie będę to ja.
- Ja mogę zadzwonić. Żaden problem. A jak Mariolka
nie odbierze to Piotr zadzwoni do Wojtka. Obiecał, że będzie miał włączony
telefon w razie gdyby Piotr miał jakiś problem w kancelarii. – zaoferowała
Magda widząc, że żadne z przyjaciół nie pali się do wykonania tego zadania
- No to świetnie. Tylko powiedź im, że obecność
obowiązkowa. A jeśli chcą przyjechać z tego urlopu we trójkę to muszą się
śpieszyć, bo do Sylwestra zostało niewiele czasu. – powiedział z uśmiechem
rozbawiając tymi słowami dziewczyny
- Sebastian jesteś okropny.
- Dobrze, słuchajcie ja będę się pomału zbierała.
Muszę jeszcze podjechać do Piotra i odebrać od niego moją choinkę.
- To co, my też w takim razie będziemy się zbierać?
Opuścili wspólnie centrum handlowe, po czym każde z
nich udało się w swoją stronę. Karolina po pół godzinie dotarła do domu, gdzie
czekała na nią miła niespodzianka. Dzieci po popołudniu spędzonym z Wiktorem
same grzecznie zajmowały się sobą w swoich pokojach dzięki temu mogli z
Wiktorem w spokoju porozmawiać. Agata tak samo jak Sebastian wrócili do swoich
mieszkań i oboje zajęli się pracą, natomiast Magda prosto spod Centrum
pojechała na Polną. Po drodze zastanawiała się, czy wspominać Piotrowi o tym co
mówiła Agata. Doszła do wniosku, że jeśli sam zapyta o Agatę to mu powie,
jednak jeśli tego nie zrobi to zatrzyma na razie rozmowę z przyjaciółmi dla
siebie. Kilka minut przed 20 zatrzymała samochód przed kamienicą. Wysiadła z
samochodu i ruszyła w stronę wejścia, gdy przypomniała sobie, że kupiła
przecież dla swojego mecenasa koszulę. Wróciła się do samochodu, zabrała
odpowiednią torbę i udała się na górę. Stanęła przy drzwiach i zadzwoniła
dzwonkiem, jednak nikt jej nie otwierał. Dopiero przy którymś razie, gdy miała
już wyciągnąć telefon i zadzwonić do Piotra, Korzecki otworzył jej drzwi.
- Cześć. – wpuścił ją do środka
- No cześć. Co tak długo? Dzwoniłam kilka razy.
- A bo miałem wierzę włączoną i nie słyszałem
dzwonka.
- No ładnie. To ty się tu bawisz w najlepsze a stoję
pod drzwiami.
- Przepraszam, ale myślę, że jak zobaczysz co
zrobiłem, kiedy ty szukałaś wyprzedaży świątecznych to chociaż trochę wkupię
się w Twoje łaski.
- Co zrobiłeś? Jeśli kolację to ja dziękuję. –
uśmiechnęła się odwieszając na wieszak swój płaszcz.
- Nie. Nie zrobiłem kolacji. Nie tym razem. –
uśmiechnął się tajemniczo wzbudzając w ten sposób jej ciekawość – a tak w ogóle
to dobry wieczór – zbliżył się do niej i pocałował – a teraz chodź do pokoju
coś Ci pokażę. – chwycił ją za rękę ciągnąc do pokoju – tylko chciałem Ci
przedtem powiedzieć, że bardzo się starałem i chciałbym żebyś to doceniła nawet
jeśli Ci się nie spodoba, dobrze?
- Hehe no dobrze.
- W takim razie zapraszam. –
wprowadził ją do pokoju, gdzie od razu zauważyła średniej wielkości stojącą pod
oknem udekorowaną już choinkę
- Piotruś,
ubrałeś choinkę? – zapytała zaskoczona tym widokiem. Wiedziała, że mają
przywieźć do niego oba drzewka, ale nie spodziewała się, że Piotr sam udekoruje
swoje
- Jak
widać. Podoba Ci się? – zapytał stając za nią i obejmując w pasie
- Bardzo.
Śliczne jest. Ale skąd wziąłeś ozdoby?
- Tu
niedaleko jest taki sklepik. Nie miałem co robić, więc…
- To może
pomożesz mi jeszcze z moją, hm? – odwróciła głowę w jego stronę
- Chętnie.
Nie wiedziałem, że strojenie choinki w tym wieku sprawi mi jeszcze taką frajdę.
Dawno tego nie robiłem… - zamyślił się na chwilę trzymając ją dalej w objęciach
i patrząc na drzewko
- To
znaczy?
- Odkąd
wyprowadziłem się z domu to święta nie były już takie jak powinny. Wiesz jak to
bywa na studiach. Z kolei z Dorotą jakoś nigdy specjalnie nie obchodziliśmy
świąt. Zwyczajnie brakowało nam na to czasu.
- Jak można
nie mieć czasu na święta?
- Widocznie
można. Zazwyczaj spędzaliśmy Boże Narodzenie na różnego rodzaju wyjazdach.
Lotnisko, firma, a w najlepszym wypadku hotel. No ale tam choinkę można było
spotkać jedynie w recepcji, więc w pokoju już się tego klimatu nie czuło.
- Trochę
przykre.
- Mhm.
- Nie
brakowało Ci tego?
- Na
początku może tak, ale z czasem przywykłem. Byłem tak zabiegany, że nie
zwracałem uwagi na to, czy są święta, czy nie. Każdy dzień był taki sam. Nie
było kiedy się zatrzymać i tym pomyśleć.
Zresztą nie tylko o tym. Ale teraz może się to zmieni.
- Na pewno.
To co jedziemy do mnie?
- A może
byśmy tak zostali u mnie i jutro rano pojechali na Wiejską.
- Piotruś,
ale skoro tak ładnie Ci poszło z tą choinką to powinniśmy pójść za ciosem i
zając się drugą.
- Ale jest
już późno
- Wcale nie
jest późno, poza tym jutro też będziemy mieli co robić. Proszę Cię.
- Kochanie
to ja Cię proszę. Pojedziemy do Ciebie jutro, z samego rana.
- Ale ja tu
nie mam żadnych swoich rzeczy. Nie będę miała w czym spać.
- Ale ja
nic nie mówiłem, że będziemy spać. – uśmiechnął się zalotnie widząc, że i ona
na to stwierdzenie lekko się uśmiechnęła
- Nie? W
takim razie, co będziemy robić?
- Najpierw
zjemy kolację, potem zrobię Ci… kąpiel, a potem… - udał, że zastanawia się co
powiedzieć
- A potem
zaniesiesz mnie do łóżka.
- Z
przyjemnością.–roześmiała się stojąc w jego objęciach, jednak już po chwili
utonęła w jego ciepłym, roześmianym spojrzeniu tylko po to by za chwilę poczuć
na swoich ustach jego pocałunki. Nie musiała długo czekać na to aż z całowania
jej ust przeniesie się na szyję, a ręce zwinnie zaczną odpinać guziki od jej
koszuli – Zmieniłem plany. Najpierw… zabiorę Cię do łóżka. – wyszeptał jej do
ucha ściągając z niej koszulę i kierując w stronę sypialni. Kolacja i kąpiel i
musiały poczekać, bo w tym momencie nie było dla nich ważniejszych spraw od
mrużenia oczu. Kolejny już raz dała się ponieść chwili, emocją a przede
wszystkim urokowi Piotra, bo temu przecież nie da się oprzeć. W ciągu dnia
miała sporo czasu na rozmyślanie i doszła do wniosku, że posłucha Piotra i
przestanie myśleć o ewentualnej ciąży. Postanowiła cieszyć się tym, co ma i nie
wybiegać zbytnio na przód, bo przecież raz już tak zrobiła, planując z
Korzeckim przyszłość i nie skończyło się to dla nich dobrze, dlatego teraz
postanowiła, że co ma być to będzie, a w tej chwili ma Piotra i to jest dla
niej najważniejsze. Jakiś czas później wypełniła resztę planu Piotra. Skorzystała
z okazji i zanurzyła się w wannie po brzegi wypełnioną pianą. Z racji tego, że
pan mecenas zajął się szykowaniem spóźnionej kolacji ona miała czas tylko dla
siebie. Przykryta biała powierzchnią puchu myślała nad słowami matki, o
wspólnym mieszkaniu, o tym, że niby będą mieszkali osobno a tak naprawdę każdą
noc będą spędzali razem. Wygląda na to, że matka Teresa doskonale wiedziała, co
mówi. Z tymi rozmyśleniami wyszła z wanny, osuszyła się i po założeniu na
siebie koszuli Piotra weszła do sypialni. Od razu gdy weszła do pokoju
zauważyła, że Piotr nie tylko zajął się kolacją, ale i zdążył posprzątać ich
ubrania w pośpiechu przez nich porozrzucane jakieś trzy godziny temu.
Uśmiechnęła się do siebie i zadowolona weszła z powrotem do łóżka, siadając na
nim po turecki i przykrywając nogi kołdrą.
-Oooo
proszę a myślałem, że będę musiał siłą Cię z wanny wyciągać. – zdziwił się
widząc ją w sypialni. Był przekonany, że będzie wylegiwała się w wodzie, aż sam
jej z niej nie wyciągnie
- Myślałam,
że do mnie przyjdziesz.
- Byłem
zajęty kolacją. Proszę. – usiadł naprzeciw niej stawiając pomiędzy sobą tacę z
kolacją.
- Piotruś,
a kto to wszystko zje? – zapytała widząc przed sobą trzy talerze pełne jedzenia
- Ty, yyy
chciałem powiedzieć my. – poprawił się szybko widząc jej niezadowoloną minę na
sam pomysł o zjedzeniu tego wszystkiego
- Teraz to
zjem, a potem to nawet do łóżka nie będziesz chciał mnie zabrać.
- Co to dla
Ciebie, te kilka kanapeczek i jajecznica. A z łóżka to ja najchętniej bym Cię
nie wypuszczał. Smacznego. – podsunął jej do ust kanapkę
-A miałam
dzisiaj w planach położyć się wcześniej spać. Zawsze mi psujesz plany.
- Tylko
trochę.
- I w
dodatku łamie wszystkie swoje zasady. Znowu. – kontynuowała próbując zrobionej przez Piotra
jajecznicy
- A Ty
znowu o tym. Myślałem, że przestałaś o tym tak myśleć.
- Bo
przestałam, ale to nie zmienia faktu, że przez Ciebie łamie najważniejsze
zasady w swoim życiu.
- Taaa?
Masz na myśli mrużenie oczu oczywiście?
- Mhm.
- W takim
razie złam następną i zacznij u mnie pracować.
- …
- Widzisz.
Złamałaś przeze mnie tylko jedną zasadę. A tak poza tym to jest to całkiem
normalne, bo robisz to z miłości. Prawda?
- I tu mnie
masz. Za bardzo Cię kocham żeby Ci odmówić.
- Hehe. I
bardzo dobrze. Bardzo mnie to cieszy. Tak powinno być. – patrząc na niego jak
konsumuje przyrządzoną przez siebie samego kolacjękąciki jej ust uniosły się
lekko do góry, jednak spoważniała za chwilę
- Piotr, bo
ja myślałam dzisiaj sporo o nas i… - przerwała na chwilę nie będąc pewną czy w
ogóle ją słucha, bo z jego miny ani z braku reakcji na zmianę tonu jej głosu
nie mogła być tego pewna
- Mów, mów
dalej… - spojrzał na nią nie przerywając spożywania kolejnej już kanapki
- Chyba
masz rację.
- Ale z
czym?
- Masz
rację, że niepotrzebnie tak bardzo się przejmuje tą ciążą i doszłam do wniosku,
że co ma być to będzie.
- Wszystko
będzie dobrze. Ale mimo tego, myślę, że lepiej będzie jeśli pójdziesz do
lekarza. Żebyśmy mieli pewność, że wszystko jest w porządku, po za tym ja też
trochę myślałem i… chyba lepiej będzie jeśli posłuchamy profesora i poczekamy z
tym dzieckiem. I nie chodzi tu tylko o moją chorobę. To nie chyba nie jest
najlepszy moment. Jeszcze nie teraz.
- Też myślę, że powinniśmy sobie najpierw
wszystko poukładać na nowo.
- Właśnie.
- W
poniedziałek zadzwonię i umówię się na wizytę po świętach.
- Ok. A
teraz powiedz mi jak tam na zakupach?
- Właśnie,
zapomniałam!– zerwała się z łóżka i biegając po mieszkaniu szukała torby, w
której znajdowała się koszula dla niego
- O czym? –
zdezorientowany przyglądał się jej poczynaniom
- Proszę. –
zajęła ponownie swoje miejsce na łóżku wręczając mu średniej wielkości torbę –Wpadła
mi w oko, więc pomyślałam, że wezmę dla Ciebie. Tylko nie wiem, czy będzie
dobra. – od razu wyjął koszule z torby
-Będzie
dobra, ale nie musiałaś, zwłaszcza, że nie umawialiśmy się co do prezentów na
święta.
- Ale to
nie prezent. Kupiłam ją tak po prostu.
- Dziękuje,
ale w takim razie następnym razem idziemy razem na zakupy i wtedy ja wydaje
pieniądze.
- To tylko
jedna koszula.
- No dobrze
a miałyście możliwość w trakcie tego maratonu znaleźć czas żeby uzgodnić co z
Sylwestrem?
- Może Cię
zdziwię, ale tak.
- To, co u
mnie?
- U
Waligórów.
- Jeszcze
lepiej. Więcej miejsca. Ale Wiktor wie o tych planach?
- Tak.
Karolina mówiła, że jest z tego powodu nawet zadowolony.
- A
dzieciaki do dziadków?
- Pewnie
tak. Tylko trzeba będzie zadzwonić do Marioli i Wojtka.
- Zadzwonię
do nich jutro.
- Mamy im
przekazać, że jeśli chcą wrócić do Warszawy we trójkę to muszą się pospieszyć,
bo do Sylwestra mają już mało czasu, a ich obecność u Waligórów jest
obowiązkowa.
- Hehe. I
ja mam im to powiedzieć?
- A, kto
inny? Ja?
- No w
końcu przyjaźnisz się z Mariolką.
- Ty też.
Zresztą nie masz tego mówić Mariolce, tylko Wojtkowi.
- Ale po co
w ogóle mam to mówić? Nie rozumiem?
- Oj
Piotruś. My tak tylko żartowaliśmy.
-
Przynajmniej się dowiedziałem, o czym rozmawiacie za każdym razem jak się
spotykacie.
- I tu się
mylisz.
- Muszę powiedzieć
Wiktorowi i Wojtkowi, że o nas gadacie za plecami. Zastanawiam się tylko, czym
i który z nas zasłużył sobie na szczególne wyróżnienie.
- My wcale
o was nie gadamy.
- Mhm.
Jasne. To ciekawe w takim razie, co robicie przez te kilka godzin i dlaczego
przez całe popołudnie piekły mnie uszy?
- Bardzo
śmieszne, wiesz. Naprawdę. Udał Ci się żart.
- To
dlaczego się rumienisz?
- Bo
zrobiło się ciepło.
- Przecież
możesz mi powiedzieć, co takiego mówiła Agata. Bo to, że mówiła to wiem,
chciałbym się jeszcze dowiedzieć, co powiedziała?
- Nic
szczególnego. Tak ogólnie rozmawialiśmy o Sylwestrze, o tym, że prawdopodobnie
Agata przyjdzie z Rafałem.
- A to
powinien być dla mnie jakiś problem?
-
Oczywiście, że nie. Piotr, ja bardzo bym chciała, żebyście jakoś się z Agatą
dogadali.
- Ja też
bym chciał, ale wiesz, że to nie ode mnie zależy. Nie chcę się z nią kłócić,
ale sama wiesz, że Agata jest wybuchowa.
- I nie
potrafi ugryźć się w język.
- To akurat
dobrze. Przynajmniej w tej sytuacji.
- Nie wiem,
czy zauważyłeś, ale po przyjeździe spotkałeś się ze wszystkimi tylko nie z nią.
- Wiem przecież.
Ale tak jakoś wyszło. Zresztą wydaje mi się, że Agacie nie spieszy się do
spotkanie ze mną.
- I tu się
mylisz.
- Nie martw
się, w końcu z nią porozmawiam. Jeśli chcesz mogę zadzwonić do niej rano się
umówić. Nie widzę problemu.
- Jutro
nie. Jutro chcę mieć Cię tylko dla siebie.
- Ooo robi
się ciekawie. – uśmiechnęła się do niego na samą myśl o spędzeniu całego dnia
wspólnie – A co będziemy robić? Oprócz ubierania choinki.
- Jak to
co? Gotować. Cały dzień spędzimy w kuchni.
- Hm.
Fantastycznie.
- No tak, a
co Ty sobie myślałeś? – bawiła ją jego zawiedziona mina, bo doskonale wiedziała
o czym myślał
- Myślałem
o czymś przyjemniejszym.
- Ale
gotowanie jest bardzo przyjemne. Sam zobaczysz.
- No w
zasadzie. W kuchni też może być przyjemnie. Czemu nie?
- Piotr! Ty
świntuchu! Jesteś okropny.
- No ale
sama pomyśl. Naprawdę może być przyjemnie.
- Nie ma
mowy. O niczym nie będę myślała.
-
Gwarantuje Ci, że pomyślisz.
- Mhm,
akurat. Możesz pomarzyć.
- Każdej
nocy marzę tylko o Tobie. – nie przerywaj tej zabawy słownej zbliżając się do
niej z zamiarem pocałowania na, co ona z
uśmiechem broniła się przed tym
- Hehe
przestań. Idź lepiej się wykąpać romantyku, bo ja chciałabym zaraz położyć się
spać skoro jutro czeka nas taki pracowity dzień. – pocałowała go szybko, zaraz
potem odsuwając się ponownie od niego – Dobrze?
- Niech Ci
będzie, ale nie myśl, że tak szybko sobie odpuszczę. – powiedział nachylając
się nad nią i patrząc w jej oczy
- Nie
wątpię. Ale idź już, a ja w tym czasie to posprzątam.
- Właśnie doszczętnie
tym sprzątaniem zdeptałaś moje ego. Naprawdę jest ze mną aż tak źle? – zapytał
z miną małego chłopca, rozbawiając ją w ten sposób
- Kocham
Cię.
- Ja Ciebie
też, ale… to nie zmienia faktu, że zrównałaś mnie z ziemią i teraz mogę mieć
problem w takich różnych… - przerwał swoją wypowiedz szukając w myślach
odpowiedniego słowa
-
Sytuacjach. – powiedziała za niego z uśmiechem wiedząc domyślając się co miał
na myśli
- Stosunkach.
Hehe- Poprawił po niej śmiejąc się i widząc jak sama nie może powstrzymać
śmiechu wywołanego jego słowami – Nie śmiej się. Wpędziłaś mnie w kompleksy. Na
Twoim miejscu zacząłbym się martwić.
- A co ja
takiego powiedziałam? – przestała się śmieć, starając się zachować powagę
- Nie
udawaj, że nie wiesz. Wyrzucasz mnie z łóżka na rzecz sprzątania. W takiej
sytuacji mogę sobie pomyśleć tylko jedno.
- Oj nie
dramatyzuj… nie jest jeszcze tak źle. Myślę, że przy okazji coś z tymi Twoimi
kompleksami da się zrobić.
- To może
spróbujemy teraz, hm? Im szybciej tym lepiej.
- Może…
Hehe jak posprzątam. – z triumfalnym uśmiechem wyswobodziła się z jego objęć,
opuszczając łóżko, a następnie sypialnie
- Mój cały romantyzm właśnie legł w gruzach! –
krzyknął za jej postacią udającą się z naczyniami do kuchni, a sam już po
chwili przez kilka następnych minut zajmował łazienkę. Ostatecznie stanęło na
tym, że kompleksami Piotra zajmą się innym razem, z czego oczywiście pan
mecenas nie był zadowolony, ale przyjął do wiadomości, że jak kobieta mówi, tak
być musi. Dzień zakończył się dla nich grubo po północy. Poranek mimo jak największych
chęci ze strony Magdy nie rozpoczął się tak wcześnie jak by tego chciała. Obudziła
się kilka minut po dziewiątej, ale widok śpiącego w najlepsze Piotra, który
najwyraźniej nie miał nawet najmniejszego zamiaru zbudzić się ze swojego snu
sprawił, że i ona jeszcze zamknęła na chwilę oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz