Nowa sprawa wydawała się dość ciekawa. Mężczyzna po rozwodzie dostał
opiekę nad dzieckiem, jednak jego żona nie chce oddać mu mieszkania, w którym
przez kilka lat małżeństwa mieszkali razem. Sprawa wydaje się dość łatwa
ponieważ rozwód odbył się z orzekaniem o winie kobiety, z powodu odejścia do
innego mężczyzny. Magda nie rozumiała postępowania kobiety, dlaczego nie chciała
oddać mieszkania byłemu mężowi i dziecku skoro sama w nim już nie mieszkała.
Przypomniała jej się sprawa Piotra i Doroty. Z tym, że różniła się ona kilkoma
istotnymi szczegółami. Po pierwsze nie mieli oni dziecka, a po drugie Piotr nie
nalegał na zatrzymanie mieszkania. Pożegnała się z klientem i zaraz za nim udała się do Marty.
- I jak, coś ciekawego?
- Można powiedzieć, że tak. Wyobraź sobie że była żona nie chce oddać mu
ich wspólnego mieszkania tym bardziej, że to z jej winy rozpadło się małżeństwo,
a on teraz zajmuje się ich dzieckiem.
- Mieszkania są teraz bardzo opłacalne. Może chce na nim zarobić.
- Kosztem własnego dziecka?
- Ludzie bywają różni.
- A ja chyba niestety nigdy ich nie zrozumiem.
- A Bartek bardzo zły?
- Bartek? Zakochał się w mojej przyjaciółce. Niestety.
- Dlaczego niestety?
- Przeczucie, ale mogę się mylić. Dobrze, ja będę się pomału zbierała do
domu. Chyba, że masz dla mnie coś jeszcze?
- Nie, Hehe spokojnie możesz iść do domu i wylegiwać się na kanapie.
- Oooo, bardzo chętnie, ale Piotr już zadbał o moje popołudnie.
- No to będziesz miała ciekawy dzień.
- Aż za bardzo. Wymyślił sobie wizytę na hali wspinaczkowej. Całe
szczęście tylko jako widownia.
- Nie wiedziałam, ze gustujesz w takim sporcie.
- Ja? Nigdy w życiu. Piotr za to gustuje i to bardzo. Chciałabym to z
niego wyplenić, ale się nie da.
- Już tak
nie narzekaj, jeszcze byś go prosiła, żeby gdzieś wyszedł jakby Ci tak siedział
całymi popołudniami przed telewizorem z piwem w ręku.
- Może masz
i rację, ale zawsze jest jakieś ale. Uciekam, do jutra. Pa.
- Do jutra.
Opuściła
kancelarię i swoim Suzuki odjechała prosto na Wiejską. Tam wzięła szybki
prysznic, wypiła kolejna już tego dnia kawę i widząc, że ma jeszcze trochę
czasu usiadła na kanapie pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Postanowiła zadzwonić
do Agaty i w miarę możliwości wyciągnąć ją na zakupy i ploteczki.
- Halo?
- Cześć
Agatko.
- A cześć
Magda. Przepraszam Cię nie spojrzałam na wyświetlacz.
- Ok.
przyzwyczaiłam się, ostatnio wszyscy mi to mówią. Możesz rozmawiać?
- Tak, tak.
Mam chwilę przerwy.
- To
dobrze. Słuchaj może wybrałybyśmy się w sobotę na zakupy? Co Ty na to?
- Właściwie
to miałam do Ciebie dzwonić w tej sprawie, bo nie mam jeszcze prezentu dla
Rafała, a do świąt już nie daleko.
- To się
dobrze składa, bo ja też muszę coś kupić Piotrowi… i rodzicom. – dodała szybko
nie chcąc by Agata zwróciła uwagę na wspomniane przez nią imię Korzeckiego.
- A co z
dziewczynami? Zadzwonisz?
- Z Mariola
widzę się dzisiaj, a z Karolina jutro, więc poinformuję je.
- No to
super. Wiesz co przepraszam Cię ale muszę kończyc. Wołają mnie.
- Jasne,
rozumie. To do soboty. Pa.
- Tak, tak.
Trzymaj się Madzia. Pa.
- Widzisz
Maniuś jaka ta nasza Agatka zapracowana. Gonią ją w tym banku. – mówiła do kota
głaszcząc go bez przerwy. – Może Ty mi powiesz, co kupić Piotrowi pod choinkę,
co? Mógłbyś mi chociaż podsunąć jakiś pomysł, bo na Agatę to raczej nie mam co liczyć.
A może Sebuś nam coś podpowie, jak myślisz? Poczekaj, zadzwonimy do braciszka.
– bez zastanowienia wykręciła numer braciszka z wyboru. Długo nie musiała czekać,
Sebastian odebrał prawie natychmiast.
- No co tak
siostrzyczko? Stęskniłaś się za mną?
- Można tak
powiedzieć. Mam problem.
- A czy ten
problem ma na imię Piotr?
- W
zasadzie. Chociaż nie. Problem ma na imię „Prezent dla Piotra”. Sebuś ja nie
wiem, co mam mu kupić?
- W sensie, że pod choinkę?
- W sensie, że pod choinkę?
- A w jakim
niby? Oczywiście, że pod choinkę. Poradź mi coś, proszę Cię.
- Ciężka
sprawa, bo Twojemu mecenasowi to wypada kupić cos konkretnego.
- Tyle to
ja sama wiem. Coś konkretnego, to znaczy co?
- To Ty
powinnaś wiedzieć, co dla niego jest konkretem, a co nie.
-
Sebastian, proszę Cię, ja nie mam za wiele czasu, a Ty się wygłupiasz.
- A ile
chcesz na ten prezent przeznaczyć?
- Nie wiem,
nie myślałam nad tym, ale chyba mogę zaszaleć.
- No to już
jakieś uproszczenie. Wiesz ja mam taki jeden pomysł, ale tobie się to nie
spodoba.
- Mów?
- Czego mu
teraz brakuje?
- Mnie.
- Hehe. No
może też, ale poza Toba jest też coś co zdaje się, że bardzo kocha.
- O nie,
nie ma mowy, zresztą nie stać mnie na motocykl.
- No to
siostro masz problem. Nie mam więcej pomysłów.
- Sebastian
mnie naprawdę nie jest do śmiechu. Umówiłam się z Agatą na sobotę, na zakupy.
Do tego czasu muszę coś wymyślić.
- To kup to
co najbardziej potrzebne. Perfumy i koszulę.
- Perfumy i
koszule mówisz? – zastanowiła się przez chwilę
- Lubisz
jak ładnie pachnie i dobrze wygląda, prawda?
- No w sumie, może to i dobry pomysł.
- No w sumie, może to i dobry pomysł.
- Pewnie,
że dobry, skoro nie ma innego.
- Sebuś, a
Ty co robisz w tym roku w święta?
- Jak to
co, to co zwykle. Zdjęcia.
- Bo widzisz postanowiliśmy z Piotrem, że Wigilie spędzimy w Warszawie, bez rodziców. Tak sobie pomyślałam, że może byś do nas dołączył?
- Bo widzisz postanowiliśmy z Piotrem, że Wigilie spędzimy w Warszawie, bez rodziców. Tak sobie pomyślałam, że może byś do nas dołączył?
- bardzo Ci
dziękuję za Twoje dobre serduszko, ale nie mam zamiaru siedzieć wam na głowie.
Założę się, że Piotr chce, żeby to był wasz romantyczny wieczór.
- Nie wiem,
co sobie myśli Piotr, ale ja chce żebyś przyszedł do nas na Wigilie. Nie
pozwolę Ci siedzieć samemu.
- Ale ja
bardzo lubię sam sobie siedzieć.
- Ale nie w
Wigilie. To jak będzie? Zresztą po co ja Cię pytam o zdanie. Przychodzisz do
mnie i koniec, a jak nie to sami z Piotrem się do Ciebie pofatygujemy.
- O matko,
ale z Ciebie upierdliwa baba.
- Coś
mówiłeś, bo nie dosłyszałam?
- Powiedziałem, że niech Ci będzie, ale przed Piotrem to Ty się będziesz tłumaczyła.
- Powiedziałem, że niech Ci będzie, ale przed Piotrem to Ty się będziesz tłumaczyła.
- Nie ma
problemu, zresztą to nawet nie będzie potrzebne.
- Nie bądź
tego taka pewna.
- Jestem. A
może pójdziesz z nami w sobotę na zakupy, co?
- W sobotę?
Pójdę. A właśnie miałaś wpaść do mnie i zobaczyć moje ostatnie cudo.
- Jeszcze
zdążę, nie bój się. Dzisiaj idę z Piotrem, Mariolka i Wojtkiem na ściankę,
popatrzeć, jutro do Waligórów, a w sobotę na zakupy.
- No
proszę to widzę, że tydzień pełen
wrażeń.
- Żebyś
wiedział. Muszę kończyć. Całuję Cię braciszku. Pa.
- Pa.
Odłożyła
telefon na ławę zerkając jeszcze na zegarek.
- Zobacz
Maniuś która godzina. Trzeba się zbierać, bo inaczej będą na mnie czekali.
Uciekaj. – wygoniła pupila z kolan i udała się do sypialni żeby przebrać się w
odpowiedni strój. Niestety wybór odpowiedniego stroju zajął jej trochę czasu, w
końcu stwierdziła, że nie będzie się stroić, bo to przecież tylko zwykły wypad
z przyjaciółmi, tym bardziej, że najpierw mają iść na halę. W końcu ubrała
granatowe jeansy i białą bluzkę, a na to beżowy żakiet idealnie pasujący do
spodni. Zarzuciła jeszcze na siebie krótką kurtkę i wyszła z mieszkania,
wiedząc, że jednak się spóźni. Wojtek, Mariola i Piotr spotkali się kilka minut
przed 17 pod halą.
- Cześć. –
przywitał się podchodząc do świeżo upieczonego małżeństwa
- No hej. A
gdzie masz Magdę? – spojrzała na niego nie widząc w pobliżu przyjaciółki.
Pomyślała sobie, że może jednak nie przyjdzie.
-
Przyjedzie. Ma jeszcze pięć minut, w końcu umawialiśmy się na 17.
- Nie
protestowała? – wtrącił się zdziwiony Wojtek
- Nie. No
może trochę, ale miałem dobre argumenty.
- No nie
wątpię.
- To, może
wy idźcie się przebrać a ja na nią poczekam.
- No dobra,
to my jakby będziemy w środku.
- Jasne. –
patrzył przez chwile jak Wojtek z Mariolką wchodzą do środka. Spojrzał na
zegarek w komórce. Magda spóźniała się już kilka minut. Uśmiechnął się tylko
sam do siebie i usiadł na stojącym za nim murkiem. Czekał jeszcze dobrych kilka
minut, w końcu przejechanie przez Warszawę wcale nie jest takie łatwe nawet jak
jest się dobrym kierowca. W końcu zauważył wjeżdżający na parking samochód
dziewczyny, a już po chwili ona sama znalazła się przy nim. Podeszła z
uśmiechem i pocałowała go w policzek.
- Długo
czekasz?
- Nie,
skąd. Tylko jakieś piętnaście minut. – odpowiedział złośliwie, łapiąc ja za
rękę.
-
Przepraszam, ale jakoś tak wyszło. Nie wiedziałam co mam ubrać. To dlatego. A
gdzie Płascy?
- Czekają w
środku. Możemy iść?
- Tak,
tylko, żebyś nawet nie próbował mnie przekonaćżebym pozwoliła Ci się wspinać.
- Nawet o
tym nie myślałem, zresztą nie w tym stroju. Innym razem.
- Kamień z
serca. – pokiwał tylko głową, ciągnąc ją za rękę w stronę wejścia. Kilka minut
później przyglądali się z dołu jak Wojtek z Mariolka się wspinają. Siedzieli na
ławeczce obok siebie rozmawiając i co jakiś czas zerkając w górę na przyjaciół.
Spojrzała na niego, na jego twarz, na której malował się lekki uśmiech.
Poprawiła kołnierzyk od jego czarnej koszuli, po czym zwróciła swój wzrok na
Płaskich
- Chyba
nieźle im idzie, co?
- Nieźle. A
co?
- Nic. Tak tylko.
- Nic. Tak tylko.
- A może chcesz
się przyłączyć? – zapytał parząc na nią z radosnym spojrzeniem
- Bardzo
śmieszne.
- Ale ja
pytam poważnie.
- Nie
dziękuję. Obejdzie się.
- Skoro
nie… - wrócił wzrokiem na ściankę - ale
jeszcze kiedyś zmienisz zdanie. – dodał ciszej tak by go nie usłyszała.
- Przed
wyjściem rozmawiałam z Sebastianem i…
- Czyli to
on jest powodem Twojego spóźnienia. – bardziej stwierdził niż zapytał
domyślając się, że przed samym wyjściem zagadała się z braciszkiem i potem nie
wyrobiła się w czasie
- On nie ma
z kim spędzić świąt. Zawsze był ze mną i z mamą, zresztą wiesz, a w tym roku
każdy u siebie, dlatego pomyślałam, że mógłby przyjść do nas. – momentalnie
poczuła jak się na nią patrzy.
- Krótko
mówiąc, Sebastian spędzi z nami Wigilię, tak?
- Jeśli nie
masz nic przeciwko? – zapytała niepewnie.
-Nie, w
zasadzie się tego spodziewałem. Przecież to nie problem.
- Kocham
Cie.
- Hehe,
dlatego, że Sebastian nie jest dla mnie problemem, czy za coś innego?
- Za
całokształt.
- Taaa?
Bardzo ciekawe. – zaśmiał się zbliżając swoje usta do jej z zamiarem
pocałowania. Oddawała pocałunki do czasu, aż ta przyjemność nie została im
przerwana przez Wojtka.
- Ej, wy
tam na dole! Nie świntuszyć mi tam! – odsunęli się pomału od siebie, a z ich
twarzy nie schodził uśmiech. Piotr popatrzył jeszcze przez chwilę na Magdę,
jednak zaraz spojrzał na przyjaciela, który patrzył się na nich z góry.
- Ej, Ty
tam na górze, nie patrz w dół, bo Ci się ciemno przed oczami zrobi! Jeszcze
spadniesz i krzywdę sobie zrobisz! Żony pilnuj!
- Właśnie
żony pilnuj, a nie podglądasz innych ludzi. – odezwała się dotąd milcząca
Mariola
- Pilnuję,
przecież pilnuję.
- To pilnuj
lepiej, bo jak dłużej będziesz się w nich wgapiał to Ci ucieknę i zostaniesz tu
sam. – odpowiedziała wspinając się dalej
- Piotruś.
– złapała pod rękę, chcąc zwrócić w ten sposób na siebie jego uwagę.
- Tak? –
spojrzał na nią wiedząc, że chce o coś zapytać – No co jest?
- Może to
nie jest odpowiednie miejsce na tę rozmowę, ale potem może już nie będzie
okazji…
- Mów, o co
chodzi?
- Celowo
zapytałeś dzisiaj profesora o to dziedziczenie choroby, prawda?
- …
Chciałem wiedzieć, bo uważam, że to ważne.
- Bo jest
ważne.
- No
właśnie, a tak przynajmniej mam pewność, że wszystko będzie w porządku pod tym
względem.
- Profesor
powiedział, że powinniśmy poczekać.
- Profesor
powiedział, to co z medycznego punktu widzenia jest ważniejsze, ale sama
słyszałaś, że decyzja należy do nas.
- Więc, co
teraz o tym myślisz? Nie byłam jeszcze u lekarza.
- Oboje mamy pewne wątpliwości, dlatego może
rzeczywiście lepiej będzie jeśli trochę poczekamy.
- Czyli mam
przejść na tabletki? – zapytała niepewnie jakby oczekiwała od niego jakiegoś
lepszego rozwiązania.
- Skoro
czujesz się z tym pewniej.
- No
właśnie w tym problem.
- Madzia,
ja wiem i rozumiem mechanizm działania tych tabletek, ale w większości
przypadkach problemy się nie zdarzają.
- Nie wiem,
co robić. – patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Ona szukając w jego oczach
odpowiedzi a on zastanawiając się co powinien odpowiedzieć.
- Pójść do
lekarza, to po pierwsze. I porozmawiać, zapytać, co i jak. Innego rozwiązania
nie ma. Umów się po świętach, a potem będziemy myśleć. – chciała mu coś
odpowiedzieć, ale kątem oka zauważyła, że Wojtek z Mariolą są już na dole i
rozbierają się z tych wszystkich pasków. Odwróciła się w ich stronę dając tym
samym znak Piotrowi, że ich rozmowa właśnie w tym momencie dobiegła końca.
- I jak
zadowoleni? – zapytał gdy Płascy podeszli do nich
- Ja ta,
chociaż brakowało mi dopingu.
- Ale, ma
pani wymagania. To co, teraz na kolacyjkę tak?
- Właśnie
zrzuciłem kilka kilogramów, a Ty teraz proponujesz mi kolacje. Korzecki tak się
nie robi. – odpowiedział mu poważnie Wojtek zabierając z podłogi plecak
- Jak
obawiasz się o swoją formę, to nie musisz iść z nami. Świetnie sobie bez ciebie
poradzimy, prawda dziewczyny?
- Nie
rozpędzaj się tak. Martw się lepiej o swoja formę.
- Z jego
formą wszystko w porządku. – wtrąciła szybko Magda
-
Słyszałeś? To jak idziemy?
- Idziemy,
bo jestem głodna, a skoro pan mecenas funduje.
- Nie
wierzę, że wychowałem sobie taka pazerną sekretarkę. – zażartował rozbawiając
towarzystwo
- Ty
uważaj, bo mówisz o mojej żonie.
- Dobra,
dobra. Chodź.
Jeszcze
przed 19 znaleźli się w przytulnej restauracji. Zajęli miejsce w zacisznym
miejscu by można spokojnie porozmawiać.
- Czego się
dobrego napijemy do tej kolacji? – Wojtek od dłuższej już chwili przeglądał
ofertę napoi alkoholowych
- Nie wiem
jak Ty, ale wodę z cytryną poproszę. – uśmiechnął się do kelnerki oddając jej
kartę dań
- Wodę?
Liczyłem na coś innego z Twojej strony.
- Jeszcze
nie tym razem. Madzia, na co masz ochotę? – spojrzał na nią widząc jak już od
dłuższej chwili się zastanawia
- Szczerze
mówiąc to nie mam pojęcia.
- To może
jakieś wino? Co Mariolka? – przejął od Magdy kartę i tak samo jak swoją podał
kelnerce.
- Może być.
– odpowiedziała mu sekretarka, odkładając na brzeg stolika swoja kartę dań
- W takim
razie poprosimy butelkę czerwonego wina i… - spojrzał na przyjaciela – Wojtek?
- No niech już będzie ta woda.
- No niech już będzie ta woda.
- I dwa
razy wodę z cytryną. – dokończył składając zamówienie.
- To
wszystko? – kelnerka spojrzała na Piotra oczekując odpowiedzi
- Tak, na
razie dziękujemy. –odpowiedział pozwalając odejść kelnerce , która już po
chwili wróciła z napojami. – O dziękujemy pani. To co dziewczyny próbujecie? Z
91 roku.
- Ja
poproszę. – Mariolka podała mu swój kieliszek do napełnienia. – Madzia?
- Ale
trochę.
- Musicie wypić
całą butelkę. – uśmiechnął się po swojemu w jej stronę
-
Przeceniasz mnie. – zabrała od niego swój kieliszek odkładając go na stół
- Jedna
butelka. Pochłoniecie ja bez większego problemu. – wtrącił Wojtek, co nie
spotkało się z aprobata dziewczyn
- Co chciałeś
przez to powiedzieć? – zapytała poważnie Mariola wiedząc, że Wojtek nie zdaje
sobie sprawy z tego jak jego stwierdzenie mogło zabrzmieć.
- Nic.
Absolutnie. – odpowiedział jej skromnie, co wywołało uśmiech na twarzy Magdy i
Piotra. Kilka minut później dostarczono im zamówione dania.
- Powiecie
nam gdzie macie zamiar zaszyć się na święta? – zaczął temat Piotr licząc na to,
że przyjaciele zdradzą im tą wiadomość.
- W sumie
moglibyśmy powiedzieć, ale po co ? – Mariolka nie dawała się tak łatwo podejść,
zapewne gdyby nie odpowiedziała tak szybko to Wojtek by się wygadał
- Jak to po
co? W razie gdyby się coś stało. Chyba lepiej żebyśmy wiedzieli, no nie? –
spojrzał na nich wymownie, a po ich minach zauważył, że tak naprawdę nie
powinien ich tak wypytywać, bo sam przecież nie mówił nikomu nic konkretnego o
swoim wyjeździe do Los Angeles
- Tak? Co
Ty nie powiesz. – odparła nie patrząc na niego Mariola
- Dobra,
rozumiem. - domyślił się o co jej
chodzi, dlatego postanowił odpuścić.
Zapanowała niezręczna cisza, wszyscy zajęli się jedzeniem
-
Przepraszam Cię Piotr. – odezwała się w końcu Mariola nie wytrzymując dłużej
tego napięcia, czuła, że to mogło zaboleć przyjaciela, zwłaszcza w obecności
Magdy
- Daj
spokój Mariolka. Nic się nie stało. W zasadzie masz rację. – powiedział nie
przerywając jedzenia, spojrzał na nią tylko przelotnie
- To może
chociaż nam zdradzicie, czy choinka będzie? – zapytała Magda chcąc rozładować
trochę tę napiętą sytuacje, która się między nimi wytworzyła.
- Będzie.
Oczywiście , że tak. Jedziemy do Krakowa. – odpowiedziała Mariola
- Być może
miejsce nie najromantyczniejsze na podróż poślubną, ale to sobie odbijemy
latem. Teraz chodzi o to, żeby nie było w pobliżu żadnych rodziców.
- A
konkretniej mojej mamy, bo tak właściwie to tylko ona nam wchodzi na głowę.
- Za blisko
mieszka. – stwierdziła Magda na słowa przyjaciółki
- Na to
wygląda. A wy, co macie zamiar zrobić ze świętami?
- My? –
odwrócił się w stronę Magdy chcąc wyczytać z jej spojrzenia potwierdzenie, że
ich plany nie uległy zmianie – My posiedzimy sobie z Sebastianem na Wiejskiej.
- Magda, a
Twoi rodzice? – zapytała o rodziców przyjaciółki dobrze wiedząc, że jeśli
chodzi o rodziców Piotra, to on raczej nie zdecydowałby się na spędzenie świąt
w towarzystwie ojca.
- W
Olsztynie. Doszliśmy z Piotrem do wniosku, że lepiej będzie jeśli pojedziemy do
niech w pierwsze święto.
- No w
sumie, to też dobre rozwiązanie.
- A wy to w
końcu kiedy chcecie jechać? – zmienił temat Piotr nie chcąc dalej ciągnąć
tematu rodziców Magdy
- W sobotę.
Jesteś pewien, że dasz sobie radę w kancelarii?
- Mariolka!
– pogroził jej palcem – Dam sobie radę. Zresztą i tak pewnie nie będzie nic do
roboty.
- Długo Cię
nie było. – kontynuowała Mariolka nie będąc do końca przekonaną do tego, czy
powinien zostawiać Piotrowi kancelarie na głowie
- Wiem, że
mnie długo nie było i wiem, że mam zaległości, ale nie musisz się martwic.
Poradzę sobie. – zapewnił ją z poważna mina
- No skoro
tak uważasz. – spojrzała na Magdę
- Kochanie,
daj mu spokój. Nie jest małym dzieckiem, da sobie rade. – Wojtek wstawił się za
przyjacielem wiedząc do czego zmierza jego żona
- Też mi
argument. Nie jest małym dzieckiem. – zrobiła minę jakby nie była do końca
pewna tego, że Piotr nie jest już dzieckiem i doskonale da sobie radę z
kancelarię, ale jednak dała sobie już spokój i postanowiła mu zaufać. Dziwne
jej się to trochę wdawało, że tak bardzo martwi się o to, czy sobie poradzi, bo
przecież kiedyś nie miałaby, co do tego żadnych wątpliwości, a teraz było ich
nawet sporo. Ostatecznie doszła do wniosku, że przecież Piotr to dorosły facet,
który w pracy zawsze jest profesjonalistą, więc nie powinno być tak źle.
Rozmawiali jeszcze przez ponad godzinę, a potem każda para udała się w swoją
stronę. Mariolka z Wojtkiem wrócili do domu, gdzie już po kilku minutach leżeli
już w łóżku zadowoleni z miło spędzonego popołudnia. Piotr odwiózł Magdę na
Wiejską, odprowadził ja do mieszkania i chciał wrócić do siebie, ale Magda mu
na to nie pozwoliła. Zaprosiła go do środka i nie miała zamiaru tak szybko wypuścić.
Siedzieli w kuchni i pijąc kawę, a w przypadku Piotra herbatę.
- Nie
miałaś problemów w kancelarii? – zapytał w którymś momencie przypominając sobie
jak Bartek niecierpliwił się jej nieobecnością w kancelarii
- Nie.
Dlaczego miałabym mieć?
- A Bartek?
Czego chciał?
- Chodziło
mu o Agatę.
- Oooo.
- Prosił
mnie żebym z nią porozmawiała i przekonała do rozmowy z nim.
- Dlaczego
sam nie spróbuje?
- Próbował,
ale Agata nie chce się z nim widzieć.
- Madzia…
nie chce, żebyś mnie źle zrozumiała, ale… - spojrzał na nią i zobaczył jak się
w niego wpatruje czekając na to, co chce jej powiedzieć. Patrząc tak na nią
przyszło mu jednak do głowy, że nie dokończy tego, co miał jej do powiedzenia –
Zresztą, wiesz co, nieważne.
- Co
chciałeś powiedzieć?
- Nie, nic.
Nie moja sprawa.
- To
znaczy?
- Oj, po
prostu, myślę, że nie powinnaś się w to mięsząc. – dokończył biorąc zaraz do
ust kubek z herbatą
- Agata
jest moja przyjaciółką, a Bartkowi naprawdę na niej zależy.
- To
dobrze, że mu zależy, ale może Agacie już nie zależy na nim. Przecież jest z
tym Rafałem, tak?
- No tak,
ale to nie o Rafale mogłaby ciągle mówić jak się spotykamy. Ona była z nim
szczęśliwa i tego jestem pewna.
- A skąd
wiesz, że teraz jest nie szczęśliwa? Powiedziała Ci to?
- Nie, ale
to widać.
- W takim
razie dlaczego z nim jest?
- Bo nie
chce być sama.
- A mnie
się wydaje, że Agata nie należy do osób, które trwały by w związku bez miłości.
Ale przecież mogę się mylić. Nie znam tego Rafała, a co do Agaty też mogę nie
mieć racji. W końcu znasz ją lepiej. – zaczął się już mieszać w tym co mówi, a
to rozbawiło trochę Magdę, a nawet zaczęła zastanawiać się o co mu tak naprawdę
chodzi. Utkwił wzrokiem w ciepły jeszcze kubek z herbatą.
- Piotruś,
o co Ci kochanie chodzi?
- Uważam, że nie powinnaś się w to mieszać. Ich życie, ich sprawa.
- Uważam, że nie powinnaś się w to mieszać. Ich życie, ich sprawa.
- Ale ja
chce, żeby ona z nim tylko porozmawiała.
- Jeśli oboje
się kochają to Bartek sobie tak szybko nie odpuści i będzie o nią zabiegał, a
Agata w końcu zgodzi się z nim spotkać.
- Wiesz
jaka Agata potrafi być uparta.
- Nie
pomożesz im wtrącając się w ich związek.
- Nie
rozumiem, dlaczego tak bardzo Ci zależy na tym żebym dała sobie spokój. –
wstała od stołu odkładając na szafkę pusty już kubek, spojrzała na niego
opierając się o jedną z szafek
- Magda
jeśli zaczniesz mieszać się w życie Agaty, to w ten sposób dasz jej możliwość
wtrącania się Twoje. A ja bym tego nie chciał. Tyle na ten temat z mojej strony.
– odpowiedział jej pewny swoich słow. Wstał i chciał wyjść z mieszkania
obawiając się, że to co teraz powiedział może się Magdzie nie spodobać, a
chciał uniknąć niepotrzebnego zdenerwowania i być może kłótni.
- Poczekaj.
Co chciałeś przez to powiedzieć? – odezwała się zatrzymując go w ten sposób.
Nie rozumiała o co mu chodzi. Domyśliła się, że być może obawia się tego, że
Agata będzie namawiała ją do tego, żeby jednak dala sobie z nim spokój, ale
przecież Agata taka nie jest, a on sam trochę przesadza ze swoimi obawami.
Obrócił się w jej stronę jednak wzrok skierował na okno a nie na nią. – Piotr,
Agata nie miesza się w moje życie.
- Nie?
- Nie.
Nigdy się nie mieszała, ewentualnie mówiła co myśli.
- W takim
razie kto podesłał do Ciebie tego całego Rafała i kto… pomógł zbliżyć się do
Ciebie Filipowi? – dopiero teraz spojrzał na nią, a w środku zaczynał się denerwować.
Na sama myśl o tym, że być może przez Agatę i przez to, że pomagała Filipowi
mógł stracić Magdę.
- Sama
decyduje o swoim życiu a Agata nie miała z Filipem nic wspólnego. A Ty jesteś
po prostu zazdrosny.
- Magda tu
nie chodzi o moja zazdrość, ani o Filipa. Chodzi mi o Agatę. Przyjaźnicie się.
O wielu rzeczach sobie mówicie, być może nawet o wszystkim i nie uwierzę w to,
że nie bierzesz do siebie tego co mówi.
-
Oczywiście, że słucham tego co do mnie mówi, ale nigdy nie podjęłam żadnej
decyzji tylko i wyłącznie opartej na jej przekonaniach. – oboje tracili nad
sobą panowanie. Zwykła rozmowa zamieniła się w dość poważna wymianę zdań.
- Podesłała
do Ciebie jednego faceta, z którym kilka razy się spotkałaś, potem była pod
ogromnym wrażeniem drugiego faceta, z którym o mało co nie wyjechałaś i o mało
co, za którego nie wyszłaś za mąż. Chyba nie powiesz mi, że Agata nie miała z
tym nic wspólnego? – popatrzył na nią uważnie czekając na to co powie, ale ona
najwidoczniej nie wiedziała co mu odpowiedzieć – No właśnie. Madzia doskonale
wiesz, co Agata w tym momencie o mnie myśli, a ja się tego domyślam, domyślam
się też tego, co myśli na temat naszego związku, dlatego wolałbym nie słuchać
na ten temat uwag z jej strony.
- Ja Ciebie
zupełnie nie rozumiem. O co Ci chodzi? Boisz się, że jeśli Agata powie, że ona
Ci nie ufa i nie powinniśmy być razem, to jej posłucham i Cię zostawię?
Naprawdę myślisz, że nie potrafię podjąć sama żadnej decyzji?
- Nie. Nie
to miałem na myśli.
- Piotr
zrozum, że to co Agata myśli o Tobie nie będzie miało żadnego wpływu na to, co
wydarzy się między nami. Przecież każdy ma prawo do własnego zdania i ja w
żaden sposób nie zmienię tego co Agata ma teraz w głowie. A ty kochanie chyba
za dużo o tym myślisz. – podeszła do niego opierając ręce w jego pasie. Chciała
spojrzeć w jego oczy, ale nic nie wskazywała na to, że on ma zamiar zrobić to
samo w jej stronę – Piotr. – odezwała się tym razem znacznie delikatniej.
Dopiero teraz odwrócił na nią swój wzrok i pozwolił sobie lekko ja objąć
- Może
rzeczywiście za bardzo się tym przejmuje.
-
Zdecydowanie za dużo. Sam zawsze mówiłeś, że nic na siłę.
- Właśnie,
dlatego i tak wolałbym żebyś pozostawiła związek Malickiego i Agaty im samym.
- Nie no,
Ty znowu swoje. Piotruś proszę Cię, bo ja już nie mam siły Ci tego tłumaczyć. –
uśmiechnęła się pod nosem jednak zaraz spoważniałą widząc, że jemu nie jest do
śmiechu
- Nie
musisz mi nic tłumaczyć. Ja to rozumiem, ale mam na ten temat swoje zdanie.
Agata jest do mnie uprzedzona i to się szybko nie zmieni, dlatego uważam, że
może mieć Ci za złe, że się wtrącasz i w złym momencie może powiedzieć kilka
słów za dużo, których ja prawdopodobnie usłyszeć nie chce.
- Mam
wrażenie, że jesteś do niej tak samo uprzedzony jak ona do Ciebie, a przecież
ona nic Ci nie zrobiła. – odsunął się od niej opierając tym samym o szafkę
- Ja jej
również… Wiesz co, to chyba nie ma sensu. Nie dojdziemy w tej kwestii do
porozumienia, a nie chce się z Toba kłócić. Chyba lepiej będzie jak już pójdę.
– stali obok siebie opierając się o szafki. Spojrzał na nią łapiąc za rękę. Nie
patrzyła na niego. Przykro jej było, że nie potrafią spokojnie porozmawiać na
ten temat. Różnica zdań im na to nie pozwalała. Bała się, że jeśli dłużej
pociągną ten temat to skończy się to kłótnią, a wyglądało na to, że oboje chcą
tego uniknąć, dlatego wolałaby zakończyć ten temat, ale nie jego wyjściem.
Chciała żeby został, żeby spędzili ten wieczór razem, ale jemu chyba to nie
przyszło do głowy. – Madzia, Agata jest Twoją przyjaciółka i ja nie chciałbym
być powodem waszych nieporozumień.
- Jak na
razie to ona jest powodem naszych nieporozumień i obawiam się, że będzie tak
dopóki się nie spotkacie.
- Ale ja
nie mam zamiaru za nic jej przepraszać, bo nie mam za co. I nie mam też zamiaru
wysłuchiwać na swój temat jej opinii.
- W takim
razie, co masz zamiar zrobić?
- Nie wiem,
ale na pewno nie będę robił przed nią z siebie idioty. Nie przed nią.
- Nikt tego
od Ciebie nie oczekuje. Chciałabym po prostu żebyście ze sobą porozmawiali, nic
więcej.
- To nie
będzie łatwe. Znasz Agatę lepiej ode mnie i oboje wiemy, że bez względu na to
co zrobię i powiem ona i tak zdania nie zmieni.
- Pewnie,
bo to Agata jest zawszę ta najgorszą. – powiedziała z ironią będąc już złą na
niego. Usłyszał ja bardzo wyraźnie i wiedział, że ciągnięcie dalej tej rozmowy
nie ma najmniejszego sensu, bo nie potrafią wzajemnie się zrozumieć w tej kwestii.
- Dobra,
Agata jest uprzedzona do mnie, ja do niej i nie łatwo będzie to zmienić. Być
może, ale ja nie mam zamiaru kłócić się z Tobą z tego powodu. Zadzwonię do
Ciebie jutro i umówimy się co do Waligórów, dobrze? – zapytał dotykając
delikatnie jej ramienia nie chcąc rozstawać się z nią w złości.
- Mhm.
- Do której
będziesz w pracy?
- Nie wiem.
- W takim
razie się zdzwonimy. – ruszył w kierunku przedpokoju. Ubrał kurtkę i spojrzał
na nią z zamiarem pożegnania się, ale ona nawet na niego nie patrzyła. Stała
oparta o ścianę ze wzrokiem wlepionym w podłogę. – Wszystko w porządku? –
zapytał dla pewności widząc, że chyba jednak nie wszystko jest ok.
- Tak,
tylko… zresztą nie ważne. Daj znać jak dojdziesz do domu, dobrze? – podniosła
na niego swój czekoladowy wzrok. Pokiwał tylko twierdząco głową, zastanawiając
się czy przypadkiem nie byłoby lepiej gdyby jeszcze został i w jakiś inny
sposób zakończył rozmowę o Agacie.
- Na pewno
wszystko ok? Wiem, że jesteś na mnie zła, ale..
- Nie
jestem zła, po prostu Cię nie rozumiem.
- Ok. –
cmoknął ja w policzek żegnając się – Do jutra.
- Pa. – z
zawiedziona miną zamknęła za nim drzwi. Wróciła do kuchni i zrobiła sobie
jeszcze herbatę myśląc w jaki sposób przekonać do siebie nawzajem Agatę i
Piotra. W tym czasie w Olsztynie matka Teresa postanowiła rozpocząć proces łagodzenia
swojego męża względem Piotra. Przysiadła się do męża siedzącego na kanapie i
wpatrującego się w jakiś program sportowy.
- Będziemy
musieli wybrać się na większe zakupy.
- Przecież
już zrobiliśmy.
- Ty te
najpotrzebniejsze rzeczy nazywasz zrobieniem świątecznych zakupów? - - Teresko
nie przesadzaj z tymi zakupami. W końcu, kto będzie to wszystko jadł.
- Jak to
kto? Madzia z Piotrem przyjadą i sam zobaczysz, że okaże się, że wcale nie ma
tego wszystkiego tak dużo.
- O ile
przyjadą.
- Przyjadą.
- Magda
pewnie tak, ale na tego jej Piotra to ja bym tak w zupełności nie liczył.
- Dlaczego?
Madzia mówiła, że rozmawiali i wspólnie podjęli decyzję, że Wigilie spędzą w
Warszawie a w pierwsze święto przyjadą do nas. Jurek bardzo Cię proszę żebyś
wstrzymał swoje uwagi w trakcie świąt.
- Chcesz
żebym z nim nie rozmawiał?
- Nie żebyś
nie rozmawiał, tylko żebyś nie robił mu uwag. To naprawdę dobry chłopak, sam
przecież kiedyś tak mówiłeś.
- Tak
dopóki nie zachował się egoistycznie i niedojrzale.
- Madzia
mówiła, że on bardzo tego żałuje. Być może rzeczywiście nikt z nas się tego po
nim nie spodziewał, ale jemu przecież ten na pewno nie było łatwo, przecież on
bardzo kocha Magdę.
- Ja nie
wątpię w to, że on ja kocha, ale zastanawiam się jak on długo będzie potrafił
ją kochać. I ile jeszcze razy ona będzie przez niego płakała.
- Przecież
musiał wyjechać, zrobił to dla niej, żeby wrócić i być z nią.
- Dobrze,
ale przypomnij sobie co było jak pojawiła się jego była żona?
- To było
nieporozumienie. Magda nie chciała go wysłuchać i doskonale wie, że źle zrobiła
nie wierząc jemu tylko tej kobiecie.
- Była żona
zawsze już będzie byłą żoną i w każdej chwili może wrócić. A dla niego zawsze,
choćby nie wiem jak bardzo kochał Magdę to dla niego zawsze będzie pierwszą żoną i będzie o niej
pamiętał. Dlatego mam zamiar uważnie mu się przyglądać. Nie mam nic przeciwko
niemu, to dobry chłopak, ale jak widać czasami potrafi się jeszcze zagubić.
Pogubił się z byłą żoną, pogubił się kiedy pojawił się poważny problem z
chorobą. Nie zapominaj o tym. Co prawda jest jeszcze młody, ale nie jest już
dzieckiem.
- Piotrek
zrozumiał swoje błędy i wierze w to, że więcej ich nie popełni. A dla mnie
najważniejsze jest to, że kocha naszą córkę, a ona jego.
- No i
rzeczywiście to powinno być najważniejsze.
- Będziesz
dla niego miły?
- Teresko,
czy ja kiedykolwiek byłem dla kogoś niemiły?
- Nie, ale
jeśli chodzi o Magdę o nigdy nie wiadomo co Ci do głowy przyjdzie.
- Oj tam
nie przesadzaj.
Piotr gdy tylko dotarł do domu od razu wysłał
Magdzie wiadomość. Wiedział, że Magda jest na niego trochę zła, być może
zawiedziona, że nie podziela jej zdania i, że tak bardzo nie zależy mu na
poparciu Agaty, ale przecież ona też nie była fair wobec niego, więc dlaczego
on teraz ma skakać wokół niej i zabiegać o jej przyjaźń. Wykąpał się szybko i
przebrał w strój do spania. Usiadł jeszcze na kanapie w salonie i z piwem w
ręku zaczął oglądać jakiś program sportowy w telewizorze. Spokoju nie dawało mu
to, że rozstali się z Magdą dzisiejszego wieczora nie w takiej atmosferze w
jakiej powinni i być chcieli. Miał nadzieje, że spędzą ten w przemiłej
atmosferze wśród Wojtka i Marioli, a potem wrócą do domu porozmawiają chwilę i
rozstaną się spokoju. Nie spodziewał się, że akurat dzisiejszego dnia, kiedy
mieli z czego się cieszyć, bo jego wyniki były coraz lepsze, prawie że się
pokłócą, bo był przekonany, że właśnie tak by się stało gdyby nie postanowił w
odpowiednim momencie wyjść z jej mieszkania. Po jakimś dłuższym czasie wyłączył
telewizor i poszedł do sypialni się położyć. Sięgnął jeszcze odruchowo po
komórkę z zamiarem zadzwonienia do Magdy, ale zmienił zdanie patrząc na zegarek
który wskazywał 23:11. Doszedł do wniosku, że dziewczyna może już spać. Poza
tym, dostał od niej wcześniej smsa, w którym zapewniła go, że wszystko jest w
porządku i że bardzo go kocha. Jednak to wcale go nie uspokoiło, czuł
wewnętrzny niedosyt z dzisiejszego wieczoru, dlatego wymyślił, że zadzwoni do
niej jutro, albo nawet osobiście pofatyguje się do kancelarii Waligóry i
sprawdzi czy aby na pewno wszystko w porządku i czy na pewno się na niego nie
gniewa. Odłożył komórkę na stolik obok łóżka i położył się z zamiarem
zaśnięcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz