Zrobili potrzebne zakupy i wrócili do mieszkania,
gdzie w salonie zniecierpliwione czekały na nich Magda z Teresą.
- Co tak długo? – zapytała po cichu Magda Piotra
podchodząc do niego, gdy tylko pojawili się w mieszkaniu
- Dziecko uspokój się. Jest cały i zdrowy. – wtrącił
się Jerzy widząc zdenerwowanie Magdy
- Na pewno? – spojrzała z uśmiechem na Piotra
- Na pewno, na pewno. Ojciec Ci to mówi. –
uśmiechnął się w stronę Teresy, która jak zauważył też zaczęła się już chyba
denerwować ich dość długą nieobecnością – Proszę, Twoje zakupy.
- Dziękuję, ale ten sklep to chyba przenieśli o
kilka kilometrów dalej.
- Też odniosłem takie wrażenie. – wtrącił Piotr, słysząc
już dochodzący z jego kieszeni dźwięk dzwoniącej komórki. – wyjął telefon i
spojrzał na wyświetlacz – Mariola. Przepraszam na chwilę.
- Przypomnij jej o Sylwestrze.
- Mhm. – doparł krótko udając się w stronę pokoju
Magdy, by móc spokojnie porozmawiać z przyjaciółką.
- Korzecki słucham? – odebrał połączenie w
oficjalnym tonie chcąc trochę z nią pożartować
- Płaska nadaję – zaśmiał się do słuchawki, wiedząc
doskonale, że Mariola podchwyci jego zabawę
- No to nadawaj, bo jestem bardzo ciekawy, co tam
skombinowaliście we wczorajszy romantyczny wieczór we dwoje?
- Ciebie mogłabym zapytać o to samo.
- Z tego, co mi się wydaje, to z mojej wczorajszej
kombinacji nie będzie żadnych konsekwencji.
- Uuu to kiepsko, ale jeśli Cię to pocieszy, to u
nas to samo.
- Jesteś pewna? Ja nie miałbym nic przeciwko.
- A Ty jesteś pewien?
- Tak na 90%. No ale poważnie, co tam u was? Nie
żałujecie ucieczki?
- Nie. Zastanawiamy się nawet czy by tu nie zostać.
- Zabraniam się zastanawiać. Najpóźniej w Sylwestra
chcę Was widzieć w Warszawie, a właściwie to w Konstancinie.
- Waligórowie robią Sylwestra?
- Tak i dziewczyny kazały Wam przekazać, że jeśli
głównym celem waszego pobytu w Krakowie jest powrót z niego we trójkę, to
musicie się z tym uporać do wtorku.
- Czy aby na pewno to dziewczyny kazały tak powiedzieć?
- Tak, a co?
- Tak, a co?
- Bo to Tobie ostatnio coś tak trochę bardziej
zależy na tych dzieciach.
- Oj czepiasz się. Mówię tylko to, co kazały przekazać.
- Piotruś, coś Ty wymyślił?
- Nic.
- Nic.
- A jak Wigilia z Magdą?
- Dobrze. Miło.
- Tylko miło?
- Jeśli brniesz do tego, czy się oświadczyłem to nic
z tych rzeczy. Kilka minut temu przeżyłem przeprawę z jej ojcem, a Ty mi tu z
oświadczynami wyjeżdżasz.
- No dobra. A jak Ci poszło z tym teściem?
- Ciężko, ale jestem dobrej myśli.
- To świetnie. Cieszę się, jeszcze tylko Agata i
będzie ok.
- Mhm. Z Agatą to chyba nigdy nie będzie ok. No ale
to nie jest problem na dziś. To co, możemy na Was liczyć w Sylwestra?
- Tak, myślę, że tak.
- A Wojtek jak tam?
- Wojtek śpi.
- Uuu. Aż tak go wymęczyłaś.
- Chcesz coś jeszcze dodać?
- Rozumiem. Nic już nie mówię.
- I bardzo dobrze. Integruj się z teściem i
teściową. I pozdrów Magdę.
- Ok. Pozdrowię. Trzymajcie się. Pa.
- Pa.
Wychodząc z pokoju zauważył, że wszyscy siedzą już w salonie, gdzie przygotowana została świąteczna kolacja. Usiadł obok Magdy, nalewając sobie soku do szklanki
Wychodząc z pokoju zauważył, że wszyscy siedzą już w salonie, gdzie przygotowana została świąteczna kolacja. Usiadł obok Magdy, nalewając sobie soku do szklanki
- Masz pozdrowienia do państwa młodych.
- Przyjadą na Sylwestra?
- Chyba tak, ale raczej we dwójkę. No chyba, że
Wojtek weźmie się do galopu.
- Zapytałeś? – spojrzała na niego zaskoczona
- No przecież, chciałyście wiedzieć.
- No przecież, chciałyście wiedzieć.
- A co planujecie na Sylwestra? – podchwyciła ich
rozmowę Teresa
- Idziemy do Karoliny i Wiktora. A wy?
-My posiedzimy sobie z mamą w domu. Ciężko było w tym
roku gdziekolwiek miejsce znaleźć.
-Bo za późno się za to zabrałeś. – dodała Teresa z
nutka pretensji w głosie
- Bo miałem inne sprawy na głowie.
- Ooo tato, jakieś interesy?
- Interes to za dużo powiedziane.
- Tzn.?
- Sprawiliśmy sobie z ojcem prezent gwiazdkowy.
-Jaki prezent? – dopytywała coraz bardziej
zaciekawiona
- Kupiliśmy domek nad jeziorem. – oświadczył im
Jerzy obserwując z żona reakcje Piotra i Magdy
- Świetny pomysł. – odezwał się po krótkiej chwili
Piotr, przyciągając na siebie jeszcze bardziej zdziwiony wzrok Magdy
- No tak, ale co to znaczy, że kupiliście domek?
Gdzie?
- W Barczewku.
- Mówicie poważnie?
- Bardzo poważnie. Znaleźliśmy okazję. Domek jest ładny, dość duży. Co nieco trzeba zrobić, ale na lato będzie jak znalazł.
- Bardzo poważnie. Znaleźliśmy okazję. Domek jest ładny, dość duży. Co nieco trzeba zrobić, ale na lato będzie jak znalazł.
- I Ty tato się na to zgodziłeś?
- Kochanie to był ojca pomysł.
- Kochanie to był ojca pomysł.
- Chyba nie powiecie mi, że zły?
- Nie. Nie. Ale mnie trochę zaskoczyliście. To kiedy
możemy pojechać, zobaczyć?
- Madzia, ale tam na razie nie ma co oglądać. Trzeba
posprzątać, zrobić kilka rzeczy, wyremontować trochę. Nie tak szybko. Na wiosnę
się za to zabiorę, bo teraz to nie ma sensu czegokolwiek robić.
- A to gdzieś blisko jeziora? – zapytał Piotr
- Kilka minut spacerkiem.
- Ale chyba znajdzie się tam jakiś pokoik dla nas? –nie
ukrywała swojego zadowolenia Magda
- Znajdzie się i to nie jeden.
- Na razie wystarczy nam jeden.
- Na dzień dzisiejszy tak, ale zanim ojciec to
wszystko zorganizuje to może się to zmieni.
- Mamo, nie przesadzaj dobrze. – przystopowała myśli
matki wiedząc doskonale o czym mówi
- Ale o co Ci dziecko chodzi? – udała, że nie
rozumie córki
- Dobrze wiesz o co. Lepiej żebyś się nie
rozczarowała.
- Dlaczego niby miałabym się rozczarować?
- Mamo…
- Magda, nie denerwuj się, przecież nic się nie
stało. – powstrzymał ją Piotr widząc, że zaczyna coraz bardziej denerwować ją
ta rozmowa na ten temat – Myślę, że spokojnie zdążycie państwo wyremontować ten
domek, zanim ten drugi pokój będzie nam potrzebny. – I tym właśnie
oświadczeniem Piotra zakończyli ten niewygodny dla Magdy temat. Zdawała sobie
sprawę z tego, że jej matka chętnie już pochwaliłaby się przed koleżankami
swoim wnukiem, lub wnuczką, ale przecież to nie jest jej sprawa, kiedy i
dlaczego zdecydują się z Piotrem na dziecko. Wiedziała też, ze Teresa widzi w
Piotrze idealnego kandydata na zięcia i ojca jej wnuków, ale uważała, że to nie
jest powód do tego, żeby się tak ze wszystkim spieszyć. Na rozmowie z rodzicami
spędzili dużo czasu. W trakcie kolacji postanowili z Piotrem, że zostaną w
Olsztynie na noc, problem jednak w tym, że Piotr nie był przekonany, co do
tego, czy powinien spędzić noc w mieszkaniu Miłowiczów. Niby oboje powiedzieli,
że spokojnie mogą z Magdą zostać, ale sam miał co do tego wątpliwości, o
których jak do tej pory nie mówił. Siedząc tak wspólnie z Magdą i jej rodzicami
w salonie, od dłuższego już czasu odczuwał ból głowy, który z chwili na chwilę
stawał się silniejszy i nic nie wskazywało na to, że w końcu minie, do tego
czuł, że temperatura jego ciała znacznie się podniosła. Nie wiedział tylko
dlaczego. Co prawda zapomniał zabrać ze sobą leków, a ostatni raz brał je rano
przed opuszczeniem mieszkania Magdy, ale zdarzyło mu się zapomnieć już nie raz
i ból głowy nie był aż tak odczuwalny. Jednak tym razem było inaczej. Od kilku
już minut nie zwracał uwagi na wesoło rozmawiającą z rodzicami dziewczynę. Nie
wiedział nawet na jaki temat rozmawiają, słyszał tylko coś o jakiejś sąsiadce
Miłowiczów i jej córce, ale nie przykuwał do tego większej wagi. Ból głowy i
temperatura mu na to nie pozwalały. Zdekoncentrował się całkowicie. Widział, że
przed chwila Teresa z Jerzym wyszli gdzieś z salonu, ale nie miał pojęcia z
jakiego powodu. Ocknął się dopiero, gdy Magda nie widząc reakcji z jego strony
na zadawane pytanie, chwyciła go za rękę.
- Piotr! – zawołała głośniej widząc, że chyba nie do
końca znajduje się myślami w tym samym miejscu co ona
- Tak? Pytałaś o coś? – obrócił w jej stronę głowę, dopiero teraz
zauważyła jego zamglone oczy
- Tak, czy zrobić Ci jeszcze herbaty? – powtórzyła
pytanie patrząc uważnie na niego
- Mhm. – pokiwał lekko twierdząco głową
- Zaraz Ci przyniosę. – patrzył przez chwile jak
krząta się po kuchni, zauważył nawet przez chwilę postać Teresy, ale zaraz
przymykając oczy oparł głowę o oparcie kanapy łapiąc kilka głębszych oddechów.
W takiej pozycji zastała go Magda wracając do salonu z kubkiem gorącej herbaty
dla niego. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak, że od kilku minut z jakiegoś
powodu gdzieś jej odpłynął. Usiadła na swoim miejscu, obok niego i łapiąc go za
rękę próbowała zwrócić na siebie jego uwagę.
- Piotr, co się dzieje? – spojrzał na nią
natychmiast, a ona z wyrazu jego twarzy od razu wyczytała, że coś jest nie tak,
jak jeszcze kilkanaście minut temu. Przyłożyła dłoń do jego ciepłego policzka.
– Masz gorączkę.
- Nie wziąłem z Warszawy tabletek… Dasz mi coś…
przeciwbólowego?
- Poczekaj chwilę, zobaczę co mama tam ma. –
zostawiła go samego i szybko weszła do kuchni, gdzie była jej matka.
- Mamo, masz jakieś tabletki przeciwbólowe?
- Mam, a co Cię boli?
- Mnie nic. Piotr gorzej się poczuł.
- Mnie nic. Piotr gorzej się poczuł.
- On od dłuższego już czasu mizernie wygląda.
- No właśnie.
- To może niech się położy. Prześpi się to mu
przejdzie. – zaproponowała podając córce opakowanie środków przeciwbólowych –
Weź mu coś do popicia.
- Jest woda w pokoju. – zabierając ze sobą tabletki
wróciła do Piotra – Nie wiem, czy zwykłe środki coś Ci pomogą.
- Nie zaszkodzą. – odpowiedział połykając dwie
średniej wielkości pastylki – Gdzie Twój tata?
- Wyszedł na chwilę do sąsiada. Piotr może pójdziesz
się położyć?
- Nie trzeba. Zaraz mi przejdzie.
- Nie trzeba. Zaraz mi przejdzie.
- Profesor mówił, że to się może zdarzać.
- Ale nie mówił, że aż tak.
- Posiedzimy jeszcze chwile, pomogę mamie posprzątać
i pójdziemy się położyć.
- Madzia, a może lepiej będzie jeśli ja przenocuje w
hotelu?
- Nie ma takiej potrzeby.
- Niby nie, ale Twojemu ojcu na pewno to nie jest na
rękę.
- Powiedział przecież, że nie ma problemu.
- A co miał innego powiedzieć?
- Nigdzie Cię samego teraz nie puszczę. Nie w takim
stanie.
- W jakim znowu stanie. To tylko głowa.
- Tylko głowa, a przed chwilą nie wiedziałeś co się
tu dzieje.
- To było chwilowe.
- Nie dyskutuj ze mną, bo i tak mnie nie przekonasz.
Zostajemy oboje, czy oboje nocujemy w hotelu? – zapytała stanowczo, wiedząc że
tylko w ten sposób postawi na swoim. Piotr nic już nie odpowiedział, tylko
uśmiechnął się delikatnie patrząc na nią zamglonym jeszcze wzrokiem. – Też
myślę, że lepiej będzie jeśli zostaniemy. I bardzo się cieszę, że się ze mną
zgadzasz.
- To podchodzi pod mobbing
- Tak? Bardzo ciekawe spostrzeżenie.
- O czym tak dyskutujecie. – wtrąciła się miedzy
nich Teresa wchodząc do salonu z półmiskiem odgrzanego przed chwila jedzenia.
- Tak tylko, o niczym konkretnym.
- Piotr jeśli chcesz się położyć, to nie widzę
problemu.
- Dziękuje, ale nie ma takiej potrzeby.
Po krótkiej chwili wrócił Jerzy i wspólnie
rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, jednak Magda widząc, że samopoczucie
Piotra zbytnio się nie poprawia, spojrzeniem dała matce znak, że najchętniej
zabrała by już Korzeckiego do pokoju, żeby mógł się położyć i odpocząć, wiedząc że dopóki oni będą
siedzieli, za nic w świecie Piotr nie da się przekonać do opuszczenia ich
towarzystwa. Teresa natychmiast podchwyciła spojrzenie córki i dyskretnie
zarządziła koniec świątecznego posiedzenia. Pod pretekstem pomocy w sprzątaniu
udało się Magdzie zagonić Piotra do łazienki
przekonując go, że zaraz przyjdzie do pokoju i dotrzyma mu towarzystwa.
I tak też było. Gdy tylko uwinęły się ze zmywaniem naczyń poszła szybko się wykąpać
i po niecałej godzinie oboje leżeli już w łóżku. Rozmawiali jeszcze przez
chwilę, jednak Magda odpłynęła do krainy morfeusza, pozwalając sobie na
odpoczynek. Piotr niestety nie miał już tak łatwo z zaśnięciem. Choć ból głowy
lekko się zmniejszył, to jednak jego pozostałości i utrzymująca się podwyższona
temperatura nie pozwalały mu na spokojny sen. Słyszał przez zamknięte drzwi
rozmowę rodziców Magdy, ale z tego co usłyszał nie mówili oni nic o nim, ani o
Magdzie. Męczył się jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu zmęczenie okazało się
być silniejsze od bólu głowy i spowodowało, że w końcu udało mu się zasnąć. Ostatniego
dnia świąt w dawnym pokoju panny Miłowicz jako pierwsza obudziła się Magda. Pierwsze
co zrobiła po otworzeniu oczu to spojrzała w stronę Korzeckiego i dotykając
dłonią jego twarzy sprawdziła czy ma jeszcze gorączkę. Przespała całą noc, ani
razu się nie budząc, dlatego ciekawa była czy jego samopoczucie poprawiło się
przez te kilka godzin, czy też nie. Przesunęła swoja dłoń z jego policzka na
czoło. Było ciepłe, ale nie tak jak wczoraj, co trochę ja uspokoiło. Popatrzyła
przez chwilę na jego spokojny sen i po kilku minutach stwierdziła, że da mu
jeszcze trochę pospać.
Wyszło z łóżka i po krótkiej wizycie w łazience
dołączyła do siedzących już w kuchni rodziców.
- Cześć.
- Cześć córciu. Zrobić Ci cos do picia? – zapytała
Teresa córki widząc że ma zamiar trochę z nimi posiedzieć
- W zasadzie herbaty mogę się napić.
- Już Ci robię.
- Wyspałaś się? – tym razem zapytał Jerzy widząc że
jest jeszcze trochę zaspana
- Tak. Przespałam całą noc.
- Tak. Przespałam całą noc.
- A Piotr?
- Nie mam pojęcia, o której zasnął. Mamo, jedliście
już śniadanie?
- Nie. Czekaliśmy na was.
- Bo ja nie chciałabym budzić Piotra. Lepiej chyba
żeby się porządnie wyspał.
- No dobrze. Poczekamy na niego, przecież nigdzie
się nam nie śpieszy.
- Wiecie co to może żeby go nie budzić ja pójdę się
przejść, bo jak będziemy rozmawiać to pewnie zaraz się obudzi. – zaproponował
Jerzy widząc za oknem ładną pogodę
- To może ja pójdę z tobą tato. Mamo zostaniesz w
razie czego?
- Zostanę. Idźcie, a ja tu w spokoju przygotuje
śniadanie.
- No dobrze, to idziemy. Nie będziemy Ci
przeszkadzać. Chodź Magda.
- Już, tylko wezmę telefon z pokoju. – weszła
jeszcze po cichu do pokoju, zerkając na Piotra zabrała ze stolika komórkę, po
czym wróciła do kuchni, gdzie czekał już na nią gotowy do wyjścia ojciec.
Pogoda chyba rzeczywiście sprzyjała do spacerów, bo na ulicy spotkać można było
bardzo dużo spacerujących osób. Zazwyczaj były to całe rodziny z dziećmi.
Przechodzili właśnie obok placu zabaw, gdzie dwójka dzieci lepiła bałwana.
Magda przyglądała się temu obrazkowi z uśmiechem na twarzy, co nie uszło uwadze
Jerzemu, dlatego postanowił to wykorzystać i pożartować sobie trochę z córka.
- Masz ochotę się przyłączyć? – zapytał z uśmiechem
patrząc w stronę dzieci
- Proszę Cię tato. Nie ten czas i nie to miejsce. Dawno tu nie byłam. Już nie pamiętam kiedy ostatni
raz miałam okazję pospacerować trochę po Olsztynie.
- Więc w czym problem?
- W braku czasu.
- Ciągle gdzieś gonisz. Przystopuj trochę dziecko.
- Nie jest tak źle. Nie mówiłam tego nigdy mamie, bo
ona zaraz by mnie spakowała i sprowadziła z powrotem do Olsztyna, ale brakuje
mi czasami tego miasta. Tego spokoju, tych wszystkich miejsc.
- To co Cię tak trzyma w tej Warszawie?
- Praca, Sebastian, dziewczyny...
- Piotr. – przerwał jej domyślając się co jest w tej
chwili głównym powodem, dla którego jest w Warszawie
- Piotr. Tato, dziękuję Ci, za to, że tak go
przyjąłeś. On bardzo liczył na to, że uda mu się z Tobą porozmawiać zaraz po
naszym powrocie z Kościeliska, ale nie przyjechałeś, dlatego nie było później
okazji.
- Madzia ja nie przyjechałem wtedy z mamą nie
dlatego, że mam coś przeciwko Piotrowi.
- Nie?
- Nie. Chodzi o to, żeby on nie myślał, że jednym
przepraszam wszystko załatwi.
- On o tym wie. I nie liczył na to, że wyciągniesz do
niego rękę.
- I słusznie, bo długo jeszcze będę przyglądał się
temu co robi i jak robi.
- Nie tylko Ty. Tato ja wiem, że się martwisz, że
nie ufasz Piotrowi po tym co zrobił. Ja to rozumiem i też chwilami mam jeszcze
obawy, ale chce mu ufać i wierzyć w to, że wszystko co mówi, mówi szczerze.
- Ja wierzę w to że on Cie kocha. To nawet widać,
ale tym bardziej właśnie musisz uważać, na to, żeby z troski o ciebie nie
wyrządził Ci kolejnej krzywdy. Świadomie, czy nie, to nie będzie wtedy ważne.
- To co ja mam robić? Mam go ciągle obserwować i
wtrącać się w każdą jego sprawę?
- Wystarczy, że będziecie rozmawiać. Myślę, że on
nie będzie umiał Cię drugi raz oszukać, ale tylko wtedy kiedy będzie wiedział
jak wielką krzywdę wyrządził CI najpierw tą sprawą z byłą żoną, a teraz z
wyjazdem.
- Jego była żona to zamknięty rozdział.
- Madzia, jego była żona, była, jest i będzie obecna
w waszym życiu. Być może nie na co dzień, być może nie zamieszka kilka ulic
dalej od was, być może nie będzie się już z Piotrem kontaktowała, ale pamiętaj
o tym, że ktoś taki w jego życiu był i on jej z pamięci nie wymaże. Nie chodzi
mi o to, że Piotr będąc z Tobą myśli o niej, ale zapewniam, Cię że choćby nie
wiadomo jak bardzo Cię kochał, to są momenty, w których do niej wraca i będzie
wracał. I Ty nic z tym nie możesz zrobić.
- Będąc teraz z mamą, myślisz czasami o swojej byłej
żonie? – spojrzała na niego niepewnie. Jego sytuacja była trochę inna niż
Piotra, ponieważ jego żona zmarła, a w przypadku Piotra w grę wchodziło coś
zupełnie innego..
- Nie mówił bym Ci tego wszystkiego, gdybym o niej
nie myślał. Ale to nie chodzi o to, że porównuje mamę do mojej byłej żony. Tu
chodzi o zwykły sentyment do tej osoby. Do tego co się z nią przeżyło, do tego
co chciało się przeżyć. Sentyment do uczucia. Rozumiesz mnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że bez względu na to, co
Dorota zrobiła Piotrowi, jak bardzo go skrzywdziła, on czasami o niej myśli.
- Madzia nie zapominaj o tym, że on ja kiedyś
kochał. Teraz kocha Ciebie, ale kiedy tak jak kilka miesięcy temu coś wydarzy
się w życiu tamtej kobiety i Piotr się o tym dowie, nie będziesz mogła mieć do
niego pretensji o to, że się tym przejmie i pomyśli kilka razy więcej niż Ty
byś tego chciała.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo jeśli zdecydujesz się być z Piotrem to musisz
liczyć się z tym że decydujesz się też być z tym co już przeżył. Pewnie nie raz
będziecie się o jego przeszłość kłócić, być może o Twoją też, ale to jest
przeszłość, która nie zniknie w momencie kiedy zaczniecie wspólne życie. To co
kiedyś działo się w życiu Piotra powinno stać się też Twoim życiem i odwrotnie.
Dzięki temu będzie mniej tych być może bolesnych rzeczy, którymi możecie się
zaskoczyć.
- Ale tato ja nie rozumiem dlaczego mówisz mi to
teraz a nie rok temu, kiedy byłam już z Piotrem na poważnie?
- Bo myślałem, że Piotr jest inny, że ma mocniejszy
charakter i potrafi racjonalnie myśleć kiedy pojawia się poważny problem. Ale
jak widać nie do końca ze wszystkim sobie radzi. Ja nie mówię, że to źle, że to
jest wada. Wręcz przeciwnie to świadczy o tym, że jest wrażliwym człowiekiem i
nie chce nikogo skrzywdzić, ale uwierz mi kochanie, że czasami lepiej
skrzywdzić mówiąc prawdę, niż dla dobra drugiej osoby nie powiedzieć prawdy.
Sama wiesz, że wtedy o wiele bardziej boli. Piotr Cię bardzo kocha i myślę, że
będzie chciał Cię zawsze chronić, dlatego musisz uważać i pozwolić mu na to
żeby był z Tobą szczery, nawet jeśli na początku miałoby to być dla Ciebie
bolesne. Inaczej może być was ciężko zbudować trwały związek mimo tego, że
oboje się bardzo się kochacie. Miłość w związku to nie wszystko. Lubię Piotra,
bo jest dobrym człowiekiem, i wiem, że jesteś z nim szczęśliwa, ale zauważ, że
kiedy on zaczyna mieć problemu, zaczyna się psuć również między wami. Przemyśl
proszę, to Ci powiedziałem.
- Tato
ja wiem ze nie zawsze można i powinno się być z ta osoba która się kocha ale ja
mam taka możliwość i chce ja wykorzystać. Być może nie jest idealny. Ma swoje
wady i jak każdy popełnia czasami błędy, ale wyciąga z nich wnioski i stara się
wszystko naprawić. Gdyby tak nie było nie przyjechałby tu ze mną. Nie
zależałoby mu na tym.
- A jesteś pewna, że zrobił to bo uważa, że tak
powinien, czy może zrobił to ze względu na Ciebie?
- Jedno i drugie. Dlaczego nie chcecie mu uwierzyć?
Daj mu szansę a sam się przekonasz, że jednak nie jest taki zły jak Ci się
wydaje. To że ma swoje zdanie i to, że czasami postępuje po swojemu to świadczy
tylko o tym, że zawsze stara się ze wszystkim radzić sobie sam. Tego go życie
nauczyło i nie dziwie mu się, że ciężko mu w tej chwili to zmienić. Staram się
go zrozumieć i chciałabym żebyś też chociaż spróbował.
- Madzia cieszę się że jesteście razem, że się
pogodziliście, bo oboje zasługujecie na szczęście, ale nie możesz zapomnieć
tego co było, tylko dlatego że go kochasz. Zawsze jesteście tu mile widziani i
nie ma dla mnie problemu w tym, żebyście byli razem. Naprawdę, proszę Cie tylko
o ostrożność, nie tylko na to co on robi, ale też na to jak Ty postępujesz. Po
co macie się nawzajem krzywdzić?
- Dobrze, będę uważała.
- Madzia, ja nie mówię tego wbrew komukolwiek i
czemukolwiek. Mówię to z własnego doświadczenia. Jestem pewien, że Piotr zrobi
wszystko żebyście byli szczęśliwi, ale chyba nie zaszkodzi, jeśli będziesz go w
tym kontrolowała, bo z czasem może przeholować.
- I tu akurat masz rację.
- Cieszę się, że przyjechaliście. Co prawda liczyłem
na to, że spędzisz z nami Wigilie, no ale jakoś dotarło do mnie, że od jakiegoś
czasu nie jesteś już małą dziewczynką, która każde Święta spędza z rodzicami.
- Nie od jakiegoś czasu, tylko od bardzo długiego
już czasu. Nie zapominajmy, że umknęło Ci kilka ładnych lat. Ale może w
przyszłym roku spędzimy święta razem. Bardzo bym tego chciała.
- W takim razie pozostaje nam już tylko czekać na
święta w przyszłym roku. – zaśmiała się zawracając w drogę powrotną do
mieszkania. Szczera rozmowa z ojcem uświadomiła jej kila istotnych rzeczy.
Wiedziała, że w tym co mówił ma trochę racji, ale słuchając tego miała
wrażenie, że ciągle jest przeciwny jej związkowi z Piotrem. Dopiero teraz,
kiedy w ciszy wracali do domu dotarło do niej, że wcale nie musi tak być, że
być może rzeczywiście mówił to tylko dlatego, żeby ostrzec ich oboje przed
popełnianiem niepotrzebnych błędów. W trakcie kiedy oni spacerowali sobie po
alejkach Olsztyna Piotr obudził się w pustym łóżku i nie za bardzo mu się to
spodobało. Liczył na jakiegoś czułego buziaka od swojej dziewczyny, a jedyne w
tej sytuacji zastał to jej kilka zdjęć powieszonych na ścianie, kiedy była
jeszcze dzieckiem. Widział je już kilka razy i za każdym tak samo mu się
podobały, albo nawet jeszcze bardziej. Spojrzał na zegarek. Było grubo po
dziewiątej. Nie słysząc praktycznie żadnych dźwięków dochodzących ani z kuchni,
ani z salonu wyszedł z pokoju zabierając swoje rzeczy i poszedł do łazienki,
trochę się odświeżyć. Przebywając w niej zorientował się, że w mieszkaniu jest
tylko Teresa, dlatego szybko uwinął się z toaletą i już kilka minut później
znalazł się w kuchni z zamiarem dotrzymania jej towarzystwa.
- Dzień dobry.
- A dzień dobry. Obudziłam Cię?
- Nie skąd. Spałem jak zabity.
- To kamień z
serca. Magda by mi nie wybaczyła gdybyś przeze mnie się obudził. A jak się
czujesz? Lepiej trochę?
- Tak, o wiele. A Magda gdzieś wyszła?
- Poszli się z Jurkiem trochę przejść, żeby CI nie przeszkadzać. Zaraz powinni wrócić, to zjemy śniadanie, pewnie jesteś głodny.
- Tak, o wiele. A Magda gdzieś wyszła?
- Poszli się z Jurkiem trochę przejść, żeby CI nie przeszkadzać. Zaraz powinni wrócić, to zjemy śniadanie, pewnie jesteś głodny.
- Nie jest tak źle. Przez ostatnie dwa dni tyle
zjadłem, że teraz trzeba będzie nad tym popracować.
- Dobrze jest. Nad niczym nie musisz pracować.
Gdybyś tak jeszcze podtuczył mi Magdę, to byłabym Ci wdzięczna.
- Z tym to akurat jest problem.
- No ja się domyślam. Próbowałam jej przemówić do
rozsądku, ale starej matki nie chce słuchać.
- Też z nią rozmawiałem i rzeczywiście ostatnio
trochę wzięła sobie moje słowa do serca, ale wie pani jaka jest Magda. Raz
posłucha raz nie i takie tego efekt. Zresztą jak ja wspomniałem, że dobrze by
było gdyby trochę nabrała ciała to zdenerwowała się tylko. Mnie chyba nie
wypada mówić jej takich rzeczy.
- Ale sam wiesz, że to jest nie zdrowe i kiedyś
możecie mieć przez to problem. A to, że
teraz nie myślicie jeszcze o dziecku, nie znaczy, że taki czas nie nadejdzie i
wtedy dopiero Magdzie otworzą się oczy.
- Pani Tereso to nie jest tak, że my o tym nie
myślimy. Rozmawialiśmy o tym nie raz, ale chodzi o to, że od mojego powrotu do
Magdy minęło za mało czasu i to chyba jeszcze nie jest czas na tego typu
decyzje. Nie chciałbym Magdy do niczego namawiać.
- Piotr ale czas ucieka. Wiecznie młodzi nie
będziecie.
- Wiem i Magda też o tym pamięta. Proszę dać nam
trochę czasu.
- Wiesz, że ja Ci ufam?
- Wiem. Bardzo za to pani dziękuję i mam nadzieje,
że wkrótce pani mąż też przekona się o tym, że można mi zaufać.
-On nie ma nic przeciwko Tobie.
- Myślę, że ma do mnie żal i wcale mu się nie
dziwie.
- Też nie byłam zachwycona kiedy dowiedziałam się w
jaki sposób postąpiłeś i nie raz byłam za to na Ciebie zła, ale wierzyłam, że
musiałeś mieć powód do tego żeby to zrobić. Jerzy stracił kilkanaście lat z
życia Magdy, dlatego teraz tak bardzo chciałby jej oszczędzić problemów.
- Rozumiem to.
- Zrozumiesz jak doczekasz się swojego dziecka i
będziesz musiał wziąć za nie pełną odpowiedzialność nie tylko do czasu aż
skończy osiemnaście lat i wyfrunie z domu na studia, ale znacznie dłużej.
- Szczerze pani powiem, że nie mogę się tego
doczekać, ale wiem też że musze uzbroić się w cierpliwość. Ale warto więc nie
powinienem mieć z tym problemu.
- Bardzo się cieszę, że sobie nie odpuściłeś i
starałeś się po raz drugi o Magdę. Jej bardzo na Tobie zależy.
- Mnie na niej również.
- I o to właśnie chodzi. Chodź pomożesz mi ze
śniadaniem, bo nie wszystko jeszcze gotowe, a Jurek z Madzią pewnie zaraz
wrócą.
- Ale ja mam dwie lewe ręce w kuchni. – powiedział z
lekkim uśmiechem
- I komu Ty chcesz to wmówić? – roześmiali się oboje
i wspólnie zabrali się do kończenia przygotowywania śniadania. Dobrze się ze
sobą rozumieli. Piotr wyczuł, że Teresa chyba rzeczywiście nie kryje do niego
urazy, że prawdopodobnie stara się zrozumieć jego postępowanie, stara się go
przed samą sobą usprawiedliwić i chyba dobrze jej to wychodzi. Zresztą ona
zawsze wiedziała, że Magda nie znajdzie lepszego mężczyzny dla siebie od
Piotra. Wiedziała, że przed nimi jeszcze wiele kłótni i nieporozumień, ale
wiedziała też, że zawsze wyjdą z tego obronna ręką, przekonując się o sile
swoich uczuć. Nie minęło nawet pół godziny jak w mieszkaniu pojawiła się Magda
z Jerzym. Byli trochę zdziwieni widząc tę dwójkę w tak dobrych nastrojach
wspólnie przygotowujących posiłek.
- No proszę, a wy przypadkiem nie macie za dobrze?
Słychać was aż za drzwiami.- zaczęła Magda zdejmując z siebie płaszcz
- Powinnaś się cieszyć córciu.
- Cieszę się. Nawet bardzo. Dzień dobry chłopaku –
podeszła do Piotra i ucałowała go na przywitanie w policzek
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- Już w porządku.
- Już w porządku.
- No to dobrze. Rano miałeś jeszcze lekka gorączkę.
- Tak?
- Mhm. Wyspałeś się w ogóle?
- Nawet tak. Długo nie mogłem zasnąć, ale potem już
spałem jak zabity.
- No wiem, bo nawet nie zareagowałeś jak wstałam.
- Uuuu, ale masz krechę. Kobiety takich rzeczy nie
wybaczają. – wtrącił dla żartu Jerzy
- Właśnie. Będzie Cię to drogo kosztowało. – dodała
z uśmiechem Magda patrząc na Piotra
czekając co też takiego teraz wymyśli. Domyślała się co by powiedział,
gdyby nie było obok nich jej rodziców, ale w tej sytuacji, kiedy przebywali w jednym
pomieszczeniu chyba raczej nie będzie taki odważny.
- Gwarantuje Ci, że jakoś Ci to zrekompensuje. Na
początek, pomogłem przy śniadaniu.
- Jak na początek to może być, ale nie myśl sobie,
że to wystarczy.
- Wcale tak nie myślę.
- To kombinuj chłopaku, kombinuj bo byle co mnie nie
zadowoli. – palnęła z rozmachu sama gubiąc się w tej zabawie. Chciała
sprowokować Piotra do palnięcia jakiejś gafy przed rodzicami a w ostateczności
sama nie zwróciła uwagi na swoje słowa. Zarówno Piotr jak i jej rodzice uśmiechnęli
się do siebie
- Proszę, twoja kawa. – postawił przed nią na stole
filiżankę z kawą i wykorzystując ten moment nachylił się nad nią – A żebym mógł
porządnie odpokutować to koniecznie musimy wrócić dzisiaj do Warszawy. – szepnął jej do ucha wywołując na twarzy
lekkie rumieńce. Zadowolony z siebie zabrał z szafki swoja kawę i stawiając ja
na stole usiadł obok Magdy. Śniadanie minęło im w bardzo miłej atmosferze. Po
raz pierwszy w trakcie ich wizyty wszyscy rozmawiali ze sobą tak swobodnie. Być
może dlatego, że nie poruszali żadnych poważnych tematów? Być może, ale jeśli
to właśnie miał być sposób na znalezienie wspólnego języka, głównie między
Piotrem a Jerzym, to dlaczego właśnie takiego sposobu nie wykorzystać?
- Wracacie na ten tydzień do pracy?
- Ja zdecydowania tak. Za długo już odpoczywałem.
- Opłaca Ci się? – zapytał Jerzy spoglądając na
Piotra zza filiżanki z herbatą
- To zależy. Klientów pewnie nie będzie, ale
chciałbym ten czas wykorzystać i wdrożyć się trochę w sprawy. Co prawda po
powrocie z Los Angeles pracowałem już trochę, ale teraz chciałbym wrócić na
dobre, żeby był z tego jakiś pożytek.
- A Ty Madzia?
- Ja też pracuje. Niestety Wiktor nie był tak
wspaniałomyślny i nie zarządził urlopu do końca roku.
- Skoro Wiktor tego nie zarządził, to mogłaś Ty to
zrobić.
- Mhm. Akurat. Ja tam nie mam nic do gadania.
- Nie przesadzaj. Wiktor na pewno nie miałby
nic przeciwko, gdybyś przejęła trochę inicjatywę. – wtrącił Piotr, wyczuwając w
tonie jej głosu lekka ironie
- Nie
byłabym tego taka pewna.
- Ale
przecież, po coś Ci te udziały oddał.
- Mamo, to
że przekazał mi cześć swoich udziałów to jeszcze nie znaczy, że mogę zacząć się
rządzić.
- Ja nie
mówię, że masz się rządzić, ale jakieś decyzje chyba podejmować możesz.
- Widzisz
Piotr. Mama myśli że to jest takie łatwe i oczywiste. – spojrzała wymownie na
Piotra oczekując od niego poparcia i pomocy w przekonaniu matki, że sprawa
udziałów wcale nie wygląda tak jak jej się to wydaje
- Kochanie
nie patrz tak na mnie. Twoja mama ma trochę racji. Wiktor jest otwarty na
wszelkie propozycje, więc dlaczego miałabyś nie spróbować podjąć jakiejś
decyzji jeśli wydaje Ci się odpowiednia.
- Dlatego,
że to Wiktor ma najwięcej udziałów i ta kancelaria tak naprawdę należy do
niego.
- I tak
zostanie, ale jako wspólnik masz prawo do podejmowania pewnych decyzji.
- Ale ja
tak nie potrafię. Nie umiem się tam rządzić.
-
Dlaczego? - dopytywała matka nie
rozumiejąc jej niezdecydowania
- Bo to
Wiktor. Waligóra, ten sam u którego zdawałam egzaminy, ten sam od którego się
przez tyle lat uczyłam i zresztą nadal to robię. Ten sam Waligóra, który mi
płacił. Nie potrafię teraz tak naglę rozpychać się po jego kancelarii.
- No to
masz problem kochanie.
- Proszę? –
spojrzała na Piotra lekko podirytowana
- Kochanie
masz problem, bo Wiktor zawsze będzie tym samym Wiktorem, a jeśli chcesz być
wspólniczka nie tylko na papierze, to będziesz musiała coś z tym zrobić.
Pracujecie razem nie od dziś i nie jesteście już na stopie uczeń mistrz, tylko
na stopie przyjacielskiej. A co by było gdybyście spotkali się na Sali sądowej?
- Ciekawe,
czy mówił byś tak samo gdybyś był na moim miejscu.
- Magda,
ale Piotr ma rację. Nie możesz ciągle traktować Wiktora jak swojego
nauczyciela.
- Ja go tak
nie traktuje. Szanuje po prostu jego umiejętności i to ile pracy i wysiłku
włożył w tę kancelarie, żeby była taka a nie inna.
- I bardzo
dobre. Ja też to szanuje i podziwiam go odkąd tylko pamiętam, ale to nie
zmienia faktu, że teraz jesteśmy na tym samym poziomie zawodowym.
- Ty może
tak, bo otworzyłeś swój własny interes i prowadzisz go od samego początku, a w
moim przypadku to wygląda tak jakby Wiktor zaproponował mi udziały tylko
dlatego, że tak wypada, bo taka jest kolej rzeczy.
- A ja
myślę, że zrobił to bo Cię docenia i liczy na Twoją pomoc w tym interesie.
- Być może,
ale to niczego nie zmienia.
- No masz,
i gadaj tu z takim uparciuchem. – załamała ręce Teresa wysłuchując słów córki
- Możecie
dać mi wreszcie spokój. – powiedziała już porządnie podirytowana. Nie odzywali
się więcej na ten temat, bo wiedzieli, że do niczego jej nie przekonają, a
jedynie zdenerwują jeszcze bardziej. Kilka minut później przenieśli się z
Piotrem do jej pokoju. Początkowo nie odzywali się do siebie. Siedzieli obok
siebie na łóżku i wsłuchiwali się w ciszę.
- Co znowu
zrobiłam? – zapytała domyślając się, że powodem jego milczenia jest jej reakcja
na to co kilka chwil temu wydarzyło się w kuchni.
- Nic
przecież nie mówię. – odpowiedział patrząc przed siebie
- No
właśnie. O co Ci chodzi?
- Myślę, że
wiesz, o co.
-
Powinieneś być po mojej stronie.
- Twojej
mamie mogło zrobić się przykro. Nie zgadzasz się z nami to ok, ale po co od
razu te nerwy?
- Jak
zwykle masz rację.
- Ta ironie
też jest niepotrzebna.
- Robisz
problem z niczego. Nic się nie stało.
- Ciekawe,
czy Twoja mam też tak uważa.
- Jeśli tak
bardzo Cię to męczy to idź i zapytaj.
- Nie ja
powinienem to zrobić. – spojrzała na niego. Chyba rzeczywiście był na nią zły.
Nie patrzył na nią, miał poważną przepełnioną spokojem minę. Zawsze tak
wyglądał jak o czymś myślał, albo jak cos mu się nie podobało. Znała ten wyraz
jego twarzy, aż za dobrze. Przesunęła się w jego stronę, obejmując ręką jego
ramię. – Piotruś, nie pierwszy raz rozmawiałam z mamą w ten sposób i zapewniam
Cię, że nic się nie stało.
- To Twoja
matka. Znasz ją lepiej. – dopiero teraz skierował na nią swój wzrok – O której chcesz wracać do
Warszawy?
-Zjemy
obiad i możemy jechać. Nie chce być tak późno. – pokiwał twierdzącą zgadzając
się z nią.
-
Posłuchaj, rozmawiałem z Twoją mamą trochę i powiedziałem jej, że na dzień
dzisiejszy nie planujemy dziecka. Może teraz chociaż trochę Ci odpuści.
- Tak po
prostu jej to powiedziałeś? – zapytała z nie małym zdziwieniem
- Tak jakoś
się złożyło w trakcie rozmowy. Zdaje się, że przyjęła tę informację do
wiadomości. Tylko, że wydaje mi się, że jej naprawdę na tym zależy.
- Wiem o
tym, ale nie urodzę dziecka tylko dla tego, że moja mama tego chce. W piątek o
tym pomyślę, po rozmowie z lekarzem.
- Nie
mówiłaś, że się umówiłaś.
- W
poniedziałek. Zapomniałam Ci powiedzieć.
- Chcesz
żebym poszedł z Tobą?
- Nie ma
takiej potrzeby. Jeszcze zdążysz się nachodzić, będziesz miał dość. A teraz
chodź na obiad. Kolejny już tego dnia wspólny posiłek minął im w sympatycznej
atmosferze. Piotr w trakcie przez cały czas bacznie przyglądał się Teresie.
Wyglądało na to, że rzeczywiście nie miała do Magdy żalu o te kilka słów
wypowiedzianych nie w taki sposób jak jego zdaniem powinna wypowiedzieć.
Dziwiło go to trochę, że ani Magda, ani Teresa uważają to za normalne. Jego
zdaniem Magda trochę przesadziła, zresztą nie pierwszy raz już miał okazję być
świadkiem trochę ostrzejszej wymianie zdań w ich wykonaniu i z tego co pamięta
to było to między paniami całkiem normalne, co jednak nie zmienia faktu, że
zdaniem Piotra nie do końca odpowiednie. On też czasami kłócił się z matką, ale
nigdy nie robił tego w taki sposób jak Magda, że nie uważała tego za problem.
Jemu zapewne ojciec nie pozwoliłby na traktowanie matki w trochę lekceważący
sposób, ale jeśli Teresa nie widziała w tym problemu, to nie powinna też to być
jego sprawa. Po obiedzie wypili jeszcze szybką kawę, i po zapakowaniu przez
Teresę różnych świątecznych pyszności wsiedli w samochód i ruszyli w drogę
powrotną do stolicy. Jakieś 50km przed Warszawą zatrzymali się zjeździe, a
ponieważ pogoda była nadal całkiem znośna postanowili rozprostować kości
spacerując trochę po zaśnieżonym lesie. Magda trzymając Piotra za rękę
przypomniała sobie o porannej rozmowie z ojcem. Zastanawiała się ile w tym
wszystkim jest prawdy. Była ciekawa, czy rzeczywiście jest tak jak ojciec jej
mówił, czy w życiu Piotra jest jeszcze miejsce dla byłej żony?
- Piotruś?
– zaczęła niepewnie, przerywając miłą ciszę jaka między nimi panowała
- hm?
- Albo nie.
Nie ważne. – chciała zadać mu konkretne pytanie dotyczące Doroty, ale zmieniła
zdanie nie obawiając się, że w ten sposób zepsuję tę miłą atmosferę
- Co nie
jest ważne?
- Chciałem
Cię o coś zapytać, ale lepiej nie.
- Dlaczego
lepiej nie?
- Bo się
zdenerwujesz.
- Hehe. No
to może rzeczywiście lepiej nie. – uśmiechnęła się tylko i nie kontynuowała
tematu, jednak Piotr widząc, że jednak to chyba było coś ważnego, bo Magda
zamyśliła się dość poważnie, doszedł do wniosku, że nie odpuści dopóki nie
dowie się o co chciała go zapytać – Dobra. Pytaj, najwyżej Cię tu zostawię. –
zażartował zwracając na siebie jej uwagę –
- Chyba
raczej ja ciebie, bo tam stoi mój samochód.
- To tylko
samochód. O co chciałaś zapytać? – zatrzymała się nadal trzymając jego dłoń w
uścisku, spojrzała na niego uważnie i odważyła się zapytać, o to, co od kilku
minut ją zastanawiało i pewnie byłoby tak dalej gdyby Piotr nie nalegał
- Nie
zrozum mnie źle, ale czy Ty… myślisz jeszcze czasami o Dorocie? – takiego
pytania się nie spodziewał, ale domyślił się, że musi mieć ono związek z jej
rozmową z ojcem, bo przecież w trakcie rozmowy z nim również poruszony był ten
temat
-
Rozmawiałaś o niej z ojcem, prawda?
- Tak, ale
to nie ma nic wspólnego. On nie miał nic złego na myśli, po prostu uświadomił
mi kilka rzeczy.
- Tak.
- Co tak?
- Myślę o
niej. Czasami. Coraz rzadziej, ale jednak. Ale nie dlatego, że mi jej brakuje.
Tak po prostu jest i myślę, że Twój ojciec ma racje, co do tego, że nie wyrzucę
jej z pamięci, nawet gdybym bardzo chciał. Była moją żoną. Spędziłem z nią
kilka lat i była mi bliska, ale to nie zmienia faktu, że mnie skrzywdziła i że
nic oprócz tych kilku wspomnień mnie z nią już nie łączy. Ciebie kocham i z
Tobą chce być. I będę, nawet jeśli ona wróci do Warszawy. Nie ma to już dla
mnie znaczenia. Wierzysz mi?
- Tak, ale
ona jednak jest.
- I będzie, ale nie w naszym życiu. Nie musisz się
tego obawiać. – uspokojona jego słowami odgoniła wszystkie czarne myśli i dała
wsadzić się do samochodu by ruszyć do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz