Po kilku kolejnych minutach dotarła na Wiejską.
Zajęta sprzątaniem, a później gotowaniem nie zorientowała się nawet, że czas
tak szybko jej ucieka. Od pracy wyrwał ją dzwonek do drzwi. Od razu przyszedł
jej na myśl pan mecenas, dlatego z uśmiechem otworzyła drzwi.
- Sebastian? – zdziwiona jego obecnością wpuściła go
do środka
- Miłe powitanie, ale tak, to ja. Cieszę się, że Cie
widzę i cieszę się, że też się cieszysz, że mnie widzisz.
- Nie gadaj tyle tylko się rozbieraj.
- Kogo się spodziewałaś?
- Piotra.
- Aha. Rozumiem, że z jego widoku cieszyłabyś się o
wiele bardziej?
- Cieszę się, że przyszedłeś. Naprawdę. – ucałowała
go w policzek
- No teraz to może Ci uwierzę. A co ty robisz? –
zapytał rozglądając się po kuchni
- Nie widać?
- No właśnie widać i dlatego jestem w szoku, bo
chyba nawet Ci to wychodzi. – stwierdził zaglądając na patelnie, na której
Magda smażyła rybę, a następnie w miskę, w której znajdowała się już
przyszykowana sałatka
- Świnia.
- Przyjechałem, bo pomyślałem sobie, że przyda Ci się
moja pomoc, ale z tego co widzę to pozostaje mi jedynie zapytać, o której mam
tu jutro być?
- O której chcesz.
- O której chce, to mogłem być jak nie było w
pobliżu Piotra, a teraz jak już jest to proszę o konkretną godzinę.
- Nie będziesz nam przeszkadzał, ale skoro tak
wolisz to możesz być kolo 17?
- Ok. Piotrek jest u siebie?
- Właśnie sama jestem ciekawa gdzie jest.
- A co to znaczy? – rozsiadł się w kuchni na krześle
wyjadając z miski sałatkę
- Był dzisiaj w kancelarii, miał przyjechać do mnie
kolo 16 i mi pomóc.
- Widocznie praca go pochłonęła. Nie martw się,
pewnie zaraz przyjedzie.
- Jesteś głodny? – zapytała przyglądając się jak
zajada się jej sałatką
- Nie. Ale ta sałatko to, Ci dobra wyszła. Nie wiem
czyją, bądź czego to zasługa, ale jestem coraz optymistyczniej nastawiony do
jutrzejszej kolacji.
- Dziękuje Ci bardzo, przynajmniej jakiegoś słowa
uznania się doczekałam.
- Ale na nic więcej z mojej strony nie licz.
- Nawet o niczym więcej nie pomyślałam. Sebuś, wiesz
może na jak długo Agata jedzie do rodziców?
- Na święta, a czy zamierza zostać dłużej to nie mam pojęcia. A dlaczego pytasz?
- Na święta, a czy zamierza zostać dłużej to nie mam pojęcia. A dlaczego pytasz?
- Bo myślę, że najwyższy czas, żeby Piotr z nią
porozmawiał.
- A on też tak myśli?
- Mam nadzieję, że tak, a nawet jeśli nie to i tak
musi coś z tym zrobić, bo za każdym razem jak w naszych rozmowach pojawia się
Agata to zaczynamy się kłócić.
- To chyba normalne nie?
- Normalne? Może i tak, ale ja mam już tej sytuacji
dość.
- Magda, moim zdaniem, każde z nich ma trochę racji.
Agata jest na Piotra zła bo zachował się tak jak się zachował, ale rozumiem też
Piotra. To ciebie skrzywdził, to Ty nie mogłaś spać po nocach zastanawiając się
gdzie on jest. Nie Agata. I to Ciebie powinien przeprosić. I zrobił to tak?
- To chyba oczywiste.
- No właśnie. On pewnie nawet nie wie, o co Agacie
tak naprawdę chodzi. I wcale mu się nie dziwie, bo ja też chyba nie wiem. Dlatego
myślę, że nie powinnaś go zmuszać do spotkania z Agatą.
- Ja go nie zmuszam. Nie chce tylko, żeby Agata za
każdym razem wypominała mi to jak Piotr się wobec niej zachował. Uważam, że
powinni powiedzieć sobie co myślą, bez względu na to jak się ta rozmowa
skończy.
- Jesteś tego pewna?
- A znasz lepsze rozwiązanie? Bo ja nie. Agata mu nie odpuści.
- A znasz lepsze rozwiązanie? Bo ja nie. Agata mu nie odpuści.
- Też prawda. Piotr to porządny facet i myślę, że
wie co robi. I jakkolwiek się zachowa w ten kwestii to na pewno zrobi to z
myślą o Tobie. Jak zawsze zresztą.
- Mhm. Tak jak w kwestii wyjazdu. Oby tylko teraz
też się nie pomylił.
- Nie pomyli się. Ja mu ufam. I Ty też powinnaś, bo
to Twój facet. A teraz powiedz mi co mam robić. Trochę Ci pomogę, bo potem
będziesz mi wypominała, że nic oprócz objedzenia Cię nie zrobiłem.
- Wcale, że nie, ale skoro tak bardzo chcesz mi
pomóc, to dokończ smażyć tą rybę, a ja pójdę się wykąpać. Dobrze?
- No dobra. Niech Ci będzie.
Zniknęła na jakiś czas w łazience pozostawiając
Sebastiana samego aby odpowiednio zaopiekował się jej kuchnią. Zajęty
pilnowaniem ryby i dopieszczaniem pupila swojej siostry usłyszał sygnał
dzwoniącego telefonu komórkowego Magdy.
-Maniuś słyszysz? Komórka dzwoni. Powiedz mi kocie
gdzie ona ja posiała, co? – zagadywał do kota jednocześnie rozglądając się za
telefonem. Nie musiał długo szukać, bo od razu gdy wszedł do salonu ujrzał
komórkę na stoliku. – Maniuś, Twój przyszły pan dzwoni. Halo? – odebrał połączenie
widząc na wyświetlaczu, że to Piotr
- Sebastian?
- Tak, spokojnie to ja. Możesz odetchnąć z ulgą, to
tylko ja. – zażartował słysząc w glosie Korzeckiego nutkę niepewności
- Odetchnąłem.
- Słyszałem.
- Dasz mi Magdę?
- Wiesz, co chętnie, ale Magda właśnie kilka minut
temu zniknęła w łazience. Zdaje się, że to całe sprzątanie i gotowanie ją
wymęczyło.
- No tak. Mogłem się tego domyślić.
- Mam jej to przekazać? – zaśmiał się wiedząc, że
Magdzie to stwierdzenie by się nie spodobało
- Nie, lepiej nie. – również się zaśmiał wyobrażając
sobie reakcje Magdy, gdyby Sebastian przekazał jej jego słowa
- Ale powiem, Ci że całkiem sprawnie jej to poszło.
- To świetnie, bo miałem jej pomóc, ale zasiedziałem
się w kancelarii.
- Powrót na swoje śmieci nie boli?
- Właśnie. Przekażesz Magdzie, że dzwoniłem, dobrze?
- Jasne, ale myślałem, że przyjedziesz?
- Miałem taki zamiar, ale zrobiło się późno. Zresztą
zadzwonię do niej jeszcze.
- No ok. Przekaże. W takim razie widzimy się jutro?
- Z tego, co wiem to tak. Chyba, że Magda zmieni
zdanie.
- No, w zasadzie to jest to możliwe.
- Hehe. Do jutra.
- No hej.
Rozłączył połączenie i wrócił do kuchni. Po kilku
minutach zjawiła się tak też Magda.
- No i co? Nie spaliłeś niczego?
- Ja? Ja jestem mistrzem w gotowaniu.
- Hehe. Akurat. Najlepiej z gotowania to wychodzi Ci
zamawianie pizzy.
- Śmiej się, śmiej. Jeszcze się zdziwisz.
- Bardzo bym chciała. – odpowiedziała z uśmiechem
przyglądając się jak zdejmuje z patelni kolejne kawałki ryby
- Piotr przed chwilą dzwonił. Pozwoliłem sobie odebrać.
- Domyślam się. Będzie za chwilę?
- Raczej nie. – spojrzała na niego uważnie czekając
na to co powie dalej – Nie patrz tak na mnie. Przecież nie przeze mnie.
Powiedział, że zasiedział się w kancelarii i, że jeszcze do Ciebie zadzwoni.
- Aha. No dobra. Jego strata, w takim razie możesz
spróbować mojej ryby, bo sałatką to sam się już poczęstowałeś.
- Mogę?
- Tak.
- A czym grozi zjedzenie takiego kawałka ryby?
- Nie wiem, ale wiem czym grozi jego nie zjedzenie.
– powiedziała groźnie zaraz potem wybuchając śmiechem
- Będziesz mnie miała na sumieniu. I jeszcze Cię to
śmieszy. Wredna jesteś.
- Mówisz mi to nie pierwszy i nie ostatni raz.
Wygłupiali się tak jeszcze przez dobre dwie godziny,
aż w końcu Sebastian stwierdził, że czas najwyższy zbierać się do siebie.
Zostawił Magdę w dobrym humorze, więc nie miał obaw, co do tego, że ta noc
mimo, że bez Piotra, to i tak będzie dla niej spokojną. A Magda zaraz po
wyjściu Sebastiana posprzątała bałagan zrobiony przez niego w kuchni, po czym
zabierając ze sobą kota położyła się w sypialni. Wzięła do ręki książkę i
zaczytała się w niej, do momentu, w którym przerwał jej sygnał wibrującego na
szafce obok telefonu. Sięgnęła szybko po komórkę spoglądając na wyświetlacz, na
którym pojawił się napis „Piotr dzwoni”. Uśmiechnęła się do siebie przykładając
telefon do ucha.
- Słucham?
- Dobry wieczór dziewczyno. – przywitał się ciepło
wywołując Tyn na jej ustach jeszcze większy uśmiech
- Dobry, ale mógłby być lepszy.
- Przepraszam, że nie przyjechałem, ale sam nie wiem
kiedy mi ten czas dzisiaj uciekł.
- Miałeś nie siedzieć za długo.
- No wiem, ale tak jakoś wyszło. A jak gotowanie?
Będziemy mieli co jutro jeść?- zaśmiał się do słuchawki, ale mimo tego, że
wiedziała, że żartuje wywołało to u niej lekkie oburzenie
- No wiesz! Jesteś taki sam jak Sebastian. W ogóle
nie wierzycie w moje umiejętności. Jak cos wam się nie podoba, to gotujcie
sobie sami.
- Hehe. Oczywiście kochanie, że wierzę w Twoje
umiejętności. Kulinarne zwłaszcza.
- Jeszcze słowo na temat mojej kuchni, a się rozłączę.
- Hehe. To jest szantaż. Tak nie wolno.
- A śmiać się ze mnie to wolno?
- Ja się śmieję do Ciebie, a nie z Ciebie, a to jest
ogromna różnica.
- Tym razem Ci daruję. Piotruś, chłopaku co robisz?
- Czytam, ale zaraz idę spać. Jestem trochę zmęczony.
- Czytam, ale zaraz idę spać. Jestem trochę zmęczony.
- Ale wszystko w porządku?
- Tak. Wszystko ok.
- A co czytasz?
- A takie tam. Nic ciekawego. – odpowiedział wymijająco patrząc na leżąca obok niego na łóżku gazetę motoryzacyjną
- A takie tam. Nic ciekawego. – odpowiedział wymijająco patrząc na leżąca obok niego na łóżku gazetę motoryzacyjną
- Pewnie znowu coś co maszynach śmierci.
- Hehe. Maszyny śmierci.
- Zgadłam?
- Może. – uśmiechnął się do słuchawki zamykając gazetę i odkładając ja na szafkę nocną
- Może. – uśmiechnął się do słuchawki zamykając gazetę i odkładając ja na szafkę nocną
- Czyli zgadłam. O której jutro będziesz?
- Przyjdę do
południa. Pomogę Ci jeszcze w tej kuchni.
- Mhm. Powiedziałam Sebastianowi, żeby był koło 17.
- No to dobrze. Ze wszystkim się wyrobimy. Tylko
wiesz co, tak mi właśnie dzisiaj się przypomniało, że skoro mamy w środę jechać
do Twoich rodziców, to chyba powinienem coś kupić. Jak myślisz?
- Też dzisiaj mi się o tym przypomniało i stwierdziłam, że nie kupuje im żadnych prezentów.
- W takim razie może jakieś dobre wino, albo coś
bardziej konkretnego, dla Twojego taty?
- Chcesz się wkupić w łaski mojego ojca?
- Mam nadzieję, że nie będę musiał, ale tak z
pustymi rękoma to raczej nie wypada.
- Możesz coś kupić. Tata na pewno się nie obrazi.
- Ok. To najwyżej kupie coś w środę przed wyjazdem.
- Piotr?
- Tak?
- Ale na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Nie martw się. Jestem trochę zmęczony, ale
zaraz kładę się spać. Zresztą jutro rano do Ciebie przyjdę to sama się
przekonasz.
- No dobrze. To śpi dobrze chłopaku.
- Kocham Cię.
- I prawidłowo, ale i tak wiem, że mówisz tak tylko
dlatego, żeby przyjść jutro i zjeść to wszystko co dzisiaj z niemałym trudem
ugotowałam.
- Rozgryzłaś mnie. A miało być romantycznie.
- Już Ci mówiłam, że z tym romantyzmem to u Ciebie
tak różnie bywa. – zaśmiała się przypominając sobie wczorajszy wieczór i noc z
nim spędzoną
- Przez Ciebie. Zabijasz go.
- Poważnie zabrzmiało.
- Bo to poważna sprawa. Muszę Ci uświadomić, że to
przez Ciebie, bo za kilka lat wypomnisz mi całkowity brak romantyzmu i co ja
wtedy zrobię?
- Coś wymyślisz. Dobranoc chłopaku.
- Dobranoc.
Dopiero po takiej rozmowie mimo że telefonicznej to
i tak przepełnionej uczuciami mogli zakończyć ten dzień, ze świadomością, że
przed nimi jeden
najważniejszych dni w roku, spędzonych w swoim
towarzystwie, co miało dla nich ogromne znaczenie. Wigilijny poranek w
większości domów wyglądał tak samo. Świąteczna atmosfera unosiła się już od
kilku dni jednak ten poranek dawał wyraźnie do zrozumienia, że nadeszło to
oczekiwane przez wielu ludzi święto. Każdy, nie ważne czy dorosły, czy dziecko
przeżywa ten dzień na swój sposób, ciesząc się z bardziej, lub mniej ważnych
momentów tego dnia. Dzieci zazwyczaj rozpoczynają ten dzień z uśmiechami na
twarzach, myśląc już od prezentach, które znajdą pod choinką, dla ich rodziców
liczy się to, że bardziej niż w powszedni dzień można odczuć rodzinną
atmosferę. I chyba właśnie to uczucie sprawia, że Święta Bożego Narodzenia mają
w sobie tę magię. Mariola z Wojtkiem mimo iż znajdowali się z dala od rodziny i
przyjaciół czuli, że te święta będą miały dla nich szczególe znaczenie,
ponieważ będą to dla nich pierwsze wspólne święta. Pierwsze jako mąż i żona.
Pierwsze, choć na razie mała, bo dwu osobowa to jednak jako rodzina. U
Waligórów od kilku już lat nic szczególnego się w ten dzień nie zmieniało. No
może oprócz tego, że dzieci z każdym rokiem były coraz większe i coraz mniej
wierzyły w Świętego Mikołaja. Tegoroczną Wigilię postanowili spędzić tylko i
wyłącznie w swoim towarzystwie z dziećmi. Cieszyc się rodziną i patrzeć na
szczególnie tego dnia roześmiane swoje pociechy. Głównym celem na ten dzień
było dla nich to, aby Julka na dobre poczuła, że jest tak samo ważnym dla nich
dzieckiem jak pozostała trzódka. Agata niby żyła w szczęśliwym związku, ale
sama doskonale wiedziała, że zanim wszystko z Rafałem ułoży jej się tak jak by
tego chciała to minie jeszcze trochę czasu. Sama się sobie dziwiła, że
zdecydowała się wejść w związek z takim mężczyzną jakim jest Rafał. Dotąd
szukała faceta pewnego siebie, trochę szalonego, a Rafał wprowadzał w jej życie
dziwnie niepokojący ją spokój, do którego ona nie była tak do końca przekonana.
I do tego, jeszcze jego matka. Nie była pewna, tego czy Rafał będzie w stanie
całkowicie odciąć się od matki, powiedzieć jej wyraźnie, że nie chce aby
wtrącała się w jego życie. Wyglądał raczej na mężczyznę, który stara się unikać
komplikacji, niepotrzebnych kłótni. Raczej należał do tych którzy dla świętego
spokoju wolą odpuścić i pozwolićkomukolwiek innemu mieszać się w swoje życie, choć
może czasami wydawać by się mogło, że wcale tego nie chcą. Rafał właśnie chyba
taki był. Po prostu nie potrafił sprzeciwić się matce, nie chcąc sprawić jej
przykrości. I na tym głównie polegał jego problem, a Agata nie była przekonana,
czy właśnie z takim mężczyzną chce spędzić najbliższe dni, tygodnie, miesiące
nie mówiąc już o latach. Dlatego postanowiła pozostawić Rafała na święta z
matką a sama pojechać do swoich rodziców, by spokojnie się nad tym zastanowić i
po powrocie zobaczyć jakie postępy względem matki poczynił Rafał, bo przecież
obiecał, że poważnie porozmawia ze swoją rodzicielką i wytłumaczy jej, że chce zacząć
życie na własną rękę. U Sebastiana sytuacja nie była najciekawsza. Z każdym
kolejnym rokiem oddalał się od swoich rodziców i właśnie w Wigilie każdego roku
coraz bardziej to do niego docierało. Na szczęście miał przyjaciół, na których
w takie dni jak ten szczególnie mógł liczyć. Zawsze ktoś wychodził z propozycją
spędzenia wspólnych świąt. Kilka lat temu była to Karolina z Wiktorem, ale mimo
ciepła które od nich biło nie czuł się w ten dzień u nich najlepiej. Nie chciał
im przeszkadzać w rodzinnych chwilach, dlatego chętnie przystał na propozycję
Magdy i pani Teresy. Od kilku już lat święta spędzali wspólnie, jednak i u nich
cos się zmieniło. Głównie to, że Magda ma teraz Piotra i tak samo jak jakiś
czas temu Karolina z Wiktorem, tak samo teraz Magda z Piotrem starają się
stworzyć swoją własną rodzinę i towarzyszącą temu atmosferę. Nie był do końca
przekonany, czy powinien im w ten dzień towarzyszyć, bo nie chciał
przeszkadzać, ale Magda nigdy nie pozwoliłaby na to by spędził te święta sam,
tylko dlatego, że w jej życiu pojawił się Piotr. I chyba nawet był jej za to
wdzięczny. U Magdy poranek zaczął się znakomicie.Pozwoliła sobie trochę dłużej pospać,
wiedząc, że ten dzień nie zakończy się dla niej tak wcześnie. Nie w
towarzystwie Piotra i Sebastiana, dlatego gdy obudziła się przed dziesiątą
wcale nie była zdziwiona i w ogóle jej to nie przeszkadzało. Pomału wstała i
ogarnęła się trochę w łazience domyślając się, że w nie długim czasie pojawi
się u niej Piotr. I wcale się nie myliła. Korzecki zjawiła się u niej kilka
minut przed jedenastą z torbą, w której jak się domyśliła miał zapewne ciuchy
na przebranie. Po czułym przywitaniu znaleźli czas na późne, zarazem lekkie
śniadanie, a po nim jeszcze kilka minut na rozmowę w salonie.
- Miałeś wczoraj jeszcze jakiegoś klienta?
- Nie. Nie było nikogo. Zresztą zaraz po tym jak
wyszłaś zamknąłem kancelaria. Chciałem głównie zając się papierkami, bo było
czym.
- No ale przecież Wojtek z Mariolką się tym
zajmowali.
- Zajmowali się, ale chciałem jakoś to ogarnąć.
Trochę mnie w kancelarii nie było, więc chciałem się dowiedzieć, co się działo
podczas mojej nieobecności. Musiałem trochę nadrobić, dlatego to trwało tak
długo. Nie kontrolowałem czasu.Ale słyszałem, że świetnie sobie beze mnie
poradziłaś.
- Podobno tak.
- Sebastian bardzo sobie chwalił.
- Sebastian się podlizywał, przez cały wieczór.
- Miał powód?
- Nie wiem, ale skoro to robił to pewnie tak.
- O Maniuś. Cześć kocie. – spojrzał na kota
wskakującego na kanapę tuż obok niego. Pewnym siebie, ale delikatnym ruchem sięgną
ręką w jego stronę, co widocznie nie spodobało się zwierzakowi, bo natychmiast
zareagował wbiciem swoich pazurów w rękę Korzeckiego raniąc ją przy tym dość
mocno. Reakcja Piotra była równie szybka. Z grymasem na twarzy odsunął
natychmiast swoją rękę od kota. Dopiero po kilku sekundach poczuł pulsujący ból
dłoni, z której z coraz większą siłą wypływała krew. Magda dalej będąc w szoku
tą sytuacją wygoniła kota z kanapy patrząc już po chwili na Piotra. Jego mina
nie wskazywała na to, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie dawał jej jasno do
zrozumienia, że nie jest to zwykłe draśnięcie, po którym ból znika po kilku
minutach.
- Przepraszam
Cię. Nie wiem co mu się stało.
- Mówiłem Ci, że chyba już mnie nie lubi.
- Pokaż. – odsunęła jego prawą rękę, która
podtrzymywała poraniona przez kota lewą dłoń – Chodź może do kuchni. Trzeba coś
z tym zrobić.
Chwilę później siedzieli już w kuchni zajmując się
jego ręką.
- Piotr to nie wygląda najlepiej. Może pojedziemy na
pogotowie? Opatrzą Ci to dokładnie. – obejrzała dokładnie jego rękę i wydawało
jej się, że zwykłe przemycie wodą utlenioną i zwykły opatrunek zbyt wiele tu
nie zdziałają
- Nie. Nie trzeba.
- Ale to
chyba powinno być zszyte.
- Daj
spokój. Drasną tylko trochę mocniej. Nic mi nie będzie. Poboli trochę i
przestanie. Szkoda czasu na siedzenie w szpitalu.
-Ja jednak
myślę, że powinniśmy pojechać. Proszę Cie.
- Madzie,
naprawdę nie trzeba. Owiń to tylko trochę i po sprawie. Nic się nie stało.
- Ale
będzie Cię bolało.
-
Przestanie, a jak nie to najwyżej wtedy pojedziemy na pogotowie, ok?
- Dlaczego
Ty jesteś taki uparty?
- Trudne
pytanie. – uśmiechnął się lekko w jej stronę, spojrzała na niego i z uśmiechem
pokręciła tylko głową – To co, mam Ci pomóc w tym gotowaniu, czy chcesz żebym
się nie wtrącał.
- To, że
jesteś poszkodowany wcale nie oznacza, że Ci odpuszczę. Karp na Ciebie czeka w
lodówce.
- Myślałem
że jednak mi odpuścisz.
- Nie ma
takiej możliwości. Nie masz go zabijać, tylko usmażyć. Tyle chyba kochanie
możesz zrobić?
- Niby mogę. Lepsze już to smażenie niż zabijanie. Nie będę miał go na sumieniu. Albo wiesz co, daj go swojemu pupilowi, zdaje się, że on jest dzisiaj w bojowym nastroju. – spojrzała na niego wymownie, nie mówiąc ani słowa, a on z uśmiechem odwrócił się w stronę lodówki i nie mówiąc już nic więcej wyjął z niej gotową już do usmażenia rybę. – Nic już nie mówię. – podniósł ręce w obronnym geście nie chcąc się narażać Magdzie. Uśmiechnął się tylko zabrał do smażenia ryby. Czas na wspólnym krzątaniu się po kuchni minął im w zastraszająco szybkim tempie. Kiedy od strony gastronomicznej wszytko mieli już gotowe pozostało im jedynie przyszykować stół i samych siebie. Do przyjścia Sebastiana mieli jeszcze prawie godzinę, więc ze spokojem mogli stwierdzić, że ze wszystkim wyrobili się w odpowiednim czasie. W chwili, gdy Piotr brał prysznic, Magda zaparzyła dwie kawy i z telefonem w ręku czekała na połączenie z mamą.
- Niby mogę. Lepsze już to smażenie niż zabijanie. Nie będę miał go na sumieniu. Albo wiesz co, daj go swojemu pupilowi, zdaje się, że on jest dzisiaj w bojowym nastroju. – spojrzała na niego wymownie, nie mówiąc ani słowa, a on z uśmiechem odwrócił się w stronę lodówki i nie mówiąc już nic więcej wyjął z niej gotową już do usmażenia rybę. – Nic już nie mówię. – podniósł ręce w obronnym geście nie chcąc się narażać Magdzie. Uśmiechnął się tylko zabrał do smażenia ryby. Czas na wspólnym krzątaniu się po kuchni minął im w zastraszająco szybkim tempie. Kiedy od strony gastronomicznej wszytko mieli już gotowe pozostało im jedynie przyszykować stół i samych siebie. Do przyjścia Sebastiana mieli jeszcze prawie godzinę, więc ze spokojem mogli stwierdzić, że ze wszystkim wyrobili się w odpowiednim czasie. W chwili, gdy Piotr brał prysznic, Magda zaparzyła dwie kawy i z telefonem w ręku czekała na połączenie z mamą.
- Tak słucham? – ku jej zaskoczeniu telefon odebrał
Jerzy. Niby to było normalne, bo przecież od dłuższego już czasu jej rodzice
mieszkali razem i nie powinna być zaskoczona, ale jednak w tej chwili liczyła
bardziej na rozmowę z matką.
- Cześć tato. – przywitała się niepewnie, nie
wiedząc jak dalej potoczy się ta rozmowa
- A dzień dobry córciu. Jak tam dałaś sobie radę ze
wszystkim, bo mama tu od zmysłów odchodzi.
- Możesz ją uspokoić. Wygląda na to, że jakoś sobie
poradziliśmy. A u was jak. Wszystko gotowe do kolacji?
- Do kolacji, do śniadania, do obiadu i na tym chyba
nie koniec.
- Hehe. No tak, znając mamę to lodówka jest
napełniona po brzegi.
- Aż się zamknąć nie chce. Daje Ci mamę, bo mi
słuchawkę wyrywa.
- Hehe. Dobrze. Pa.
- Madzia, kochanie powiedz mi dałaś sobie radę?
- Tak, mamo dałam. Piotr mi pomógł więc nie jest
chyba tak źle. Najwyżej trochę się z Sebastianem pochorują.
- No to dobrze.
- Nie wierzyłaś we mnie.
- No, nie ukrywajmy, że kuchnia nie jest Twoim
królestwem.
- No dobrze, może i nie jest, ale nie będziemy
dzisiaj głodować, tego możesz być pewna.
- To kamień z serca. Sebastian do was przyjdzie?
- Tak, powinien być niedługo.
- A Piotr jest?
- Tak jest. Właśnie się szykuje.
- To pozdrów go i życzymy wam z ojcem wesołych
świąt.
- Dziękuje my wam również.
- A powiedz
mi jeszcze, o której jutro u nas będziecie?
- Mamuś nie wiem dokładnie. Mam nadzieję, że uda nam
się wyjechać z domu koło dziesiątej. Dam Ci znać jak będziemy wyjeżdżać,
dobrze?
- No dobrze. To do jutra.
- Mhm. Pa. – odłożyła komórkę na szafkę i
spoglądając na zegarek doszła do wniosku, że czas najwyższy żeby i ona zaczęła
się szykować do kolacji. Ruszyła w stronę sypialni, gdzie znalazła Piotra
zakładającego właśnie białą koszulę
- Masz pozdrowienia od moich rodziców.
- Dziękuję.
- Mogłabyś? – zapytał nie radząc sobie z zapięciem
guzika od rękawa koszuli
- Mhm. Boli Cię? – zapytała zapinając rękaw po czym
przeniosła swoje dłonie na jego szyję poprawiając kołnierzyk białego materiału
- Trochę. Do wesela się zagoi. – zażartował
obserwując jej reakcję. Uśmiechnęła się wygładzając materiał na jego klatce
piersiowej
- Ciekawe czyjego.
- Najważniejszego. Idź się szykować, bo Sebastian
pewnie zaraz przyjdzie.
Nie odpowiadając mu już nic zabrała ze sobą
potrzebne rzeczy do ubrania i udała się do łazienki, gdzie zniknęła na ładnych
kilka minut. Wyszła dokładnie chwilę przed przyjściem Sebastiana. Po
przywitaniu się i krótkiej rozmowie przenieśli się do salonu, gdzie przystąpili
do kolacji Wigilijnej. Podczas dzielenia się opłatkiem Sebastian jedynie
powiedział, że bardzo się cieszy, że są znowu razem życząc obojgu szczęścia, a
Magda z Piotrem nie chcąc rozgadywać się przy Sebastianie wymienili się jedynie
pocałunkiem dochodząc do wniosku, że co mają sobie do powiedzenia to powiedzą
to sobie później, kiedy Sebastiana już nie będzie. Usiedli do stołu i zaczęli
zajadać się potrawami przygotowanymi głównie przez Magdę. Co prawda nie było
ich dwanaście, ale dla tej trójki to co było w zupełności wystarczało. Właściwie
to dla dwójki, bo Magda, jak to Magda jadła tyle co nic.
- A Tobie co się stało w rękę? Myślałem, że radzisz
sobie w kuchni lepiej od Magdy. – zapytał Sebastian zauważając zabandażowaną
dłoń Piotra
- Maniuś się na niego pogniewał.
- Maniuś. Bestia a nie Maniuś. – stwierdził Korzecki
nakładając sobie kolejna porcję ryby, na co Magda z Sebastianem roześmiali się
głośno
- Będziesz musiał wkupić się na nowo w jego łaski,
bo inaczej nie będzie chciał mrużyć oczu.
- Sebastian! – spojrzała się na niego z miną, po
której Sebastian zorientował się, że nie powinien był tego mówić, ponieważ
prawdopodobnie Piotr nie wiedział nic o tym, że Sebastian zna szczegóły z ich
życia prywatnego
- Nie będzie takiej potrzeby. Jakoś sobie poradzimy
bez niego. – mówiąc to obrócił się w stronę siedzącej obok dziewczyny ze
wzrokiem mówiącym „Co jeszcze mu powiedziałaś”
- No co? – zapytała z uśmiechem widząc jego
spojrzenie
- Nic.
- Sebuś mama dzwoniła?
- Moja?
- Nie moja. Wiesz o co pytam.
- Dzwoniła. Życzyła wesołych świąt i tak dalej.
- I to wszystko?
- Jak co roku. Nic się nie zmieniło. Bo skoro u mnie
nie zaszła żadna zmiana to u nich również. Zresztą wiesz. – Piotr przysłuchując
się wymianie zdań Magdy i Sebastiana przypomniał sobie, że nie zadzwonił
jeszcze do matki. Dziwił się, że sama jeszcze tego nie zrobiła, bo zawsze
ubiegała jego telefony, ale tym razem było inaczej.
- Przepraszam was na chwilę. – oderwał się od
jedzenia i wyszedł do sypialni zamykając za sobą drzwi
- A temu co? – zapytał Sebastian obserwując zachowanie
Korzeckiego
- Nic. Wszystko w porządku.
- Naprawdę Maniek go podrapał?
- Podrapał to mało powiedziane. Nie wiem co zrobić, bo ostatnio rzeczywiście jakoś tak dziwnie reaguje na Piotra.
- Podrapał to mało powiedziane. Nie wiem co zrobić, bo ostatnio rzeczywiście jakoś tak dziwnie reaguje na Piotra.
- Bo się od niego odzwyczaił.
- Może.
- Bo wiesz co mi się siostrzyczko wydaje, że pan
mecenas to coś się dziwnie trochę zachowuje.
- Co masz na myśli?
- Magda, przecież on się czymś denerwuje.
- Niby czym? – zastanowiła się przez chwilę – Jutro
jedziemy do Olsztyna. Może tym.
- Może, ale ja na Twoim miejscu myślałbym raczej o
czymś innym. Wiesz, jak facet się denerwuje w tak kameralnym gronie, to może
znaczyć, że… no wiesz.
- No właśnie nie wiem.
- A nie wspominał coś ostatnio może o jubilerze?
Dzisiaj jest świetna okazja.
- Nie, nie wspominał i myślę, że długo jeszcze nie
wspomni. Chociaż, dzisiaj niby żartował o ślubie, ale to były tylko żarty.
- Jak uważasz, ale ja na Twoim miejscu
zastanawiałbym się nad odpowiedzią, żeby mieć ją w zanadrzu.
- O moją odpowiedz to Ty się martwic nie musisz.
- Uspokoiłaś mnie, no ale czym ja się przejmuję,
przecież w Twoim życiu wszystko się zmieniło odkąd w serduszku zagościł pan
mecenas.
Ucięli rozmowę na ten temat i zmienili ją na
zupełnie inny. Piotr w tym czasie obserwując z okna co dzieje się na zewnątrz
czekał na połączenie z matką.
- Słucham.
- Cześć mamo. To ja.
- Piotruś synku. Dlaczego dzwonisz dopiero teraz?
- Tak jakoś wyszło. Chciałem wam życzyć wesołych świąt ode mnie i od Magdy.
- Tak jakoś wyszło. Chciałem wam życzyć wesołych świąt ode mnie i od Magdy.
- Dziękujemy i wzajemnie. Jesteś u Magdy, tak?
- Tak. A wy pojechaliście w końcu na te narty?
- A jak myślisz? Przecież ojciec jak się uprze, to
nic go nie przekona.
- No tak.Ale przynajmniej trochę sobie pojeździcie.
- A jak u was? Masz dziwny głos, stało się coś?
- Co? Nie. Nie, wszystko dobrze. Nie martw się.
- No dobrze, ale dzwoń do mnie częściej.
- Dobrze. Będę dzwonił.
- No to całuje Cię synku i uważaj na siebie.
- Mhm. Pa.
Po skończonej rozmowie z matką stał jeszcze przez
chwilę wpatrując się bez przerwy w widok za oknem i myślał o tym jakby to było,
gdyby zdecydował się na to, by te święta spędzić w Kościelisku. Może właśnie
byłaby to dobra okazja do tego, aby pogodzić się z ojcem albo wręcz przeciwnie.
Pokłóciłby się z nim jeszcze bardziej psując w ten sposób święta matce i być
może Magdzie gdyby zdecydowała się pojechać z nim. A tego właśnie nie chciał.
Rozmyślając tak usłyszał skrzypnięcie otwierających się przez Magdę drzwi.
Spojrzał na nią, jednak po chwili odwrócił się ponownie w stronę okna.
Zauważyła jego nagłą zmianę nastroju. Od rana był wesoły, nawet ten incydent z
kotem nie zepsuł mu humoru, a kilka minut temu zamknął się w sypialni, teraz
kiedy do niej weszła stał dziwnie zamyślony. Zamknęła drzwi zostawiając
Sebastiana samego. Stanęła naprzeciw Piotra opierając się o drzwi balkonowe w
taki sposób, że nawet gdyby nie chciał to musiał na nią spojrzeć. Pogłaskała go
po policzku sprawiając w ten sposób że skupił swój wzrok na niej.
- Co się dzieje?
- Dzwoniłem do mamy.
- Coś się stało?
- Nie, ale nie zrozum mnie źle, po prostu myślę o
tym, co by było gdybym zdecydował się spędzić te święta w Kościelisku. Czy coś
by to zmieniło.
- Jeśli chcesz to mogę zadzwonić do mamy i
powiedzieć, że zmieniamy plany i zamiast do Olsztyna możesz pojechać do domu.
- Nie trzeba. Tak tylko myślę. Zresztą ojciec znowu
postawił na swoim i pojechali na narty.
- Będziesz miał jeszcze okazje. Może lepszą od
świąt.
- Może.
- Chodź do Sebastiana, bo
jeszcze się obrazi. – odsunęła się od niego z zamiarem wrócenia do salonu
ciągnąc go za sobą za rękę. Wrócili do luźnej rozmowy, która przeciągnęła się
nieco w czasie. Kiedy Sebastian stwierdził, że czas najwyższy zbierać się do
domu, Magda z Piotrem postanowili, że odprowadzą go kawałek udając się po
drodze na pasterkę do kościoła na Placu Trzech Krzyży. I tak też zrobili. Ładnie
urządzony kościół, specjalnie przystrojony z okazji Świąt Bożego Narodzenia
tworzył dodatkowy klimat powodując w ten sposób, że te święta zarówno dla Magdy
jak i Piotra stały się jeszcze bardziej szczególne i ważne. A dzień przecież
się jeszcze dla nich nie skończył.
41 year old Community Outreach Specialist Brandtr Marquis, hailing from Gimli enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Poi. Took a trip to Abbey Church of Saint-Savin sur Gartempe and drives a Neon. przejdz do tej strony internetowej
OdpowiedzUsuń