TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 5

We wtorkowy poranek obudził ją ustawiony w telefonie budzik swoim głośnym dzwonieniem. Z zamkniętymi jeszcze oczami wyłączyła dźwięk i ponownie przyłożyła głowę do poduszki, dając sobie jeszcze chwilę odpoczynku.  Po jakiś piętnastu minutach otworzyła oczy i stwierdziła, że czas najwyższy wstać i przyszykować się do pracy. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i już miała zabrać się za makijaż, ale przeszkodził jej w tym dzwonek do drzwi. Idąc w stronę drzwi wejściowych przypomniała sobie, że Piotr obiecał, że zadba o jej śniadanie. Otworzyła drzwi i zobaczyła przed sobą zmarzniętą, ale uśmiechniętą twarz chłopaka.
- Dzień dobry. Wpuści mnie pani do środka? Strasznie tu zimno. – powiedział patrząc na nią
- Dzień dobry. Może wpuszczę, a może nie. Zależy jakie ma pan zamiary? – starała się być poważna, a nie było to łatwe. Oparła się jedną ręką o framugę a drugą trzymając drzwi nie dając mu w ten sposób możliwości wejścia do mieszkania
- Ja mam tylko i wyłącznie dobre zamiary. Zrobiłem nawet zakupy. – pokazał jej reklamówkę z jedzeniem – To jak będzie?
- Pan może wejść, ale reklamówka zostaje za drzwiami. – odsunęła się od drzwi robiąc mu miejsce
- Ale ja jestem w pakiecie do tych zakupów, więc sama pani rozumie. – wszedł do mieszkania całując ja przelotnie na przywitanie – Chyba nie jesteś zdziwiona moim najściem? Uprzedzałem Cie przecież, że zajmę się Twoim odżywianiem.
- Wiem, wiem. W takim razie zajmij się tym śniadaniem, tylko nie przesadnie a ja w tym czasie zajmę się sobą.
- Ok. – uśmiechnął się tylko i zabierając reklamówkę z zakupami udał się do kuchni, gdzie juz po chwili zajął się robieniem śniadania. Zajęło mu to dosłownie parę minut. Zdarzył zrobić kanapki, twarożek, zaparzyć kawę, a ona nadal przebywała w łazience. Zabrał filiżankę z kawą i poszedł do niej. Zostawiła otwarte drzwi, więc wszedł. Oparł się o framugę drzwi upijając łyk kawy. Przyglądał się jej. Właśnie nakładała tusz do rzęs, gdy zwróciła na niego uwagę.
- Co ze śniadaniem?
- Czeka na Ciebie.
- W takim razie dlaczego nie czekasz razem z nim?
- Bo długo Cię nie było. Strasznie się grzebiesz.
- Chcesz mi coś jeszcze miłego powiedzieć? – zapytała patrząc na swoje odbicie w lustrze
- Mhm, że bardzo Cię kocham. – tymi słowami zwrócił na siebie jej uwagę, podeszła do niego i z uśmiechem na ustach pocałowała go czule – Rozumiem, że już skończyłaś swoją wizytę w tym pomieszczeniu?
- Można tak powiedzieć.
- W takim razie zapraszam panią na śniadanie i wiedz, że bez niego Cię z domu nie wypuszczę.
- To było ostrzeżenie? – ruszała w stronę kuchni wiedząc, że idzie za nią, od razu gdy weszła do pomieszczenia zauważyła talerz z kanapkami i twarożek w misce
- Smacznego. – powiedział siadając przy stole i nie spuszczając z niej wzroku
- A Ty?
- Ja już jadłem.
- Powiedzmy, że Ci wierze.
- Jak Twoja głowa?
- W porządku. Mówiłam, że to przez to twoje wino. Chciałeś mnie upić.
- Cholera, no nie udało się. – zaśmiali się oboje
- Wiesz, będę miała przerwę tak między 12 a 13 może spotkalibyśmy się na mieście, co?
- Chętnie, ale idę zaraz do instytutu. Chciałem porobić badania, a nie wiem jak długo to będzie trwało.
- Ale to dzisiaj chcesz iść?
- Mhm. Im szybciej tym lepiej. Musze wrócić do kancelarii.
- Chciałam iść z Tobą.
- Madzia wiem, ale to są tylko badania. Wyniki będą za kilka dni, więc pomyślałem sobie, że dzisiaj pójdę sam, bo przecież nie ma sensu żebyś siedziała tam nie wiadomo jak długo. Jeśli będziesz chciała to po wyniki pójdziemy razem. Dobrze?
- No dobrze. Właściwie masz racje, skoro nie wiesz jak długo to będzie trwało.
- Dam Ci znać jak już mnie wypuszczą.
- Myślałem żeby umówić się z Agatą, chce z nią porozmawiać.
- No dobrze, to w takim razie zdzwonimy się jeszcze. A teraz jedz, bo się spóźnisz do kancelarii.
Po zjedzonym przez Magdę śniadaniu wsiedli w samochód i ruszyli najpierw pod instytut gdzie Piotr miał zrobić wszystkie potrzebne badania a następnie Magda udała się w stronę kancelarii. Zajęła się pracą nie patrząc nawet na zegarek, a czas jej uciekał. W między czasie zdążyła tylko zadzwonić do Agaty i umówić się nią na spotkanie. Chciała spotkać się z nią sama, jednak Agata wpadła na pomysł by spotkali się jeszcze z Mariolą, Karoliną i Sebastianem. Nie miała wyjścia, musiała się zgodzić. Dzwoniła też kilka razy do Piotra, ale nie odbierał telefonu. Denerwowała się tymi jego badaniami, niby wszystko było  porządku, ale przecież wcześniej też niczego nie zauważyła. Kilka minut później pracę przerwało jej pukanie do drzwi.
- Magda mogę?
- Jasne Wiktor, wejdź proszę. Coś się stało?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Chciałem chwilę porozmawiać, bo wcześniej nie mieliśmy okazji.
- No nawet dobrze się składa, że przyszedłeś, bo miałem do Ciebie zajrzeć, ale zapomniałam. Teraz mi się coś przypomniało. Słuchaj, wczoraj w sądzie spotkaliśmy z Piotrem Rajewskiego, dziękował mi za Jagodę. O co chodzi?
- No ja właśnie w tej sprawie. Rajewski prosił mnie żebyśmy jeszcze przez jakiś czas pozwolili Jagodzie popracować w naszej kancelarii. Nie mówiłem Ci wcześniej, bo rozmawiałem z nim dosłownie kilka dni temu. Nie planowałem tego wcześniej. Sama zresztą sama wiesz, że jej obecność tu nie jest mi na rękę.
- To dlaczego się zgodziłeś?
- Dosłownie na jakiś czas. Jedna, góra dwie sprawy.
- Chcesz jej dać jakąś sprawę? – zapytała zaskoczona jego decyzją
- Pomyślałem, żeby ktoś jej pomógł.
- Chyba nie masz mnie na myśli?
- Nie, nie, wiem, że masz sporo swoich spraw. Myślałem raczej o Łukaszu. Ja nie mogę, ze względu na Karolinę, a Bartek… sama wiesz jaki jest Bartek.
- A może właśnie z nim powinna popracować? Może by coś do niej dotarło. Zresztą nie moja sprawa. Jeśli chcesz przyłączyć ją do spraw Łukasza to ja nie widzę problemu.
- Rozmawiałem z nim już. Zgodził się.
- No to chyba dobrze. A co na to Karolina? Powiedziałeś jej chyba?
- Tak.
- No to ok.
- A jak tam Piotrek?
- W porządku. Chyba. Szedł dzisiaj porobić badania. Zobaczymy jak będzie miał wyniki.
- Będzie dobrze. Musimy się spotkać, właściwie to może powinienem do niego zadzwonić, ale to nie zawracaj sobie tym głowy. Jak będziecie mieli czas to wpadnijcie do nas.
- Wiktor, ale o co Ci chodzi?
- O nic. Chyba możecie nas odwiedzić. Dzieciaki by się ucieszyły. Kuba non stop wypytuje o Piotra.
- Dobrze, widzę się dzisiaj z Karolina to może jakoś się umówimy.
- No to świetnie. Nie przeszkadzam Ci już. Pa.
- Pa. – uśmiechnęła się do zamykających się za Wiktorem drzwi od jej gabinetu. Spojrzała na zegarek, na którym dochodziła godzina 14. Miała przed sobą jeszcze jakaś godzinę pracy. Spróbowała po raz kolejny dodzwonić się do Piotra, ale jego telefon nadal nie odpowiadał. Jedyne co usłyszała to dźwięk sekretarki, aby po sygnale zostawić wiadomość.

„Piotruniu odezwij się do mnie jak już skończysz. Strasznie długo Cię tam trzymają. Całuje.”

Zostawiła mu krotką wiadomość i wróciła do pracy. Piotr w tym czasie przechodził kolejne badanie. Sam był zdziwiony ilością przeprowadzanych badań. Chciał zapytać profesora, czy to wszystko potrzebne, ale niestety nie miał nawet okazji spotkać się z nim i porozmawiać. Dowiedział się tylko, że profesor zawiadomiony wcześniej od niego o swojej wizycie dał odpowiednie wskazówki, co do przebadania go. Zaczynało denerwować go i męczyć to ciągłe bieganie od gabinetu do gabinetu, ale skoro profesor dał takie zalecenie, to tego się trzymał. Z instytutu udało mu się wyjść dopiero po godzinie 17. Spędził tam prawie cały dzień i odczuwał zmęczenie, więc aby się dodatkowo nie męczyć wsiadł w taksówkę i odjechał w kierunku Polnej. Kiedy wracał do domu, Magda był już u Sebastiana, gdzie razem z przyjaciółmi nadrabiała zaległości w rozmowie.
- Rozmawiałam dzisiaj z Wiktorem i powiedział mi, że Jagoda znowu będzie u nas pracować. Co Ty na to Karolina? – spojrzała na przyjaciółkę zaczynając dość nieprzyjemny dla Karoliny temat
- A co ja mogę? To wasza kancelaria, możecie pracować z kim chcecie. Wiktor obiecał, że ta dziewczyna nie będzie miała z nim nic wspólnego.
- Tak Ci powiedział? – dołączyła się Agata nie bardzo rozumiejąc stoicki spokój w głosie przyjaciółki kiedy to mówiła
- Tak.
- I Ty mu uwierzyłaś?
- Agatko a dlaczego miałabym nie uwierzyć?
- Nie no Karolina myślę, że możesz być spokojna, bo rzeczywiście wygląda na to, że Wiktor będzie starał się jej unikać.
- Tak? Ciekawe w jaki sposób?
- Po prostu przekazał ją w ręce Łukasza.
- No i bardzo dobrze. Z Łukaszem będzie ok.
- Ciekawe co na to Kasia. – Sebastian przyłączył się do rozmowy przygotowując im już kolejną porcje kawy
- Ta dziewczyna wisi nad kancelarią jak jakieś fatum. – pokręciła głową Magda
- Wraca jak bumerang. – wypaliła szybko Agata zwracając tym sposobem na siebie uwagę przyjaciół
- Bumerangi mają to do siebie, że wracają, nie? – dodała Mariola spoglądając na Magdę.
- Co chcecie przez to powiedzieć? – zadała pytanie doskonale wiedząc o co im chodzi – Nic mi nie wiadomo o tym, żeby Filip przyjechał do Warszawy i mam nadzieje, że nie przyjedzie. A przynajmniej nie w tym momencie.
- A kiedyś będzie lepszy moment? – zapytał Sebastian
- Nie wiem. Źle się czuje z tym w jaki sposób go potraktowałam, ale o co wam w ogóle chodzi?
- Nie, o nic. Tak tylko teoretycznie mówimy.
- Powiedz lepiej co z Piotrem, bo wydaje się, że wszystko w porządku? – zmieniła temat Karolina widząc, że rozmowa o Filipie nie doprowadzi do niczego konkretnego
- I chyba tak jest. Co prawda mamy przed sobą jeszcze kilka poważnych rozmów, ale jest dobrze. Odnoszę wrażenie, że Piotr przez ten rok bardzo się zmienił.
- To znaczy?
- Właśnie, co masz na myśli? – dopytywała się Mariolka
- Nie wiem, ale jest trochę inny. Są momenty, że wydaje mi się, że stał się bardziej stonowany, opanowany, ale są też chwile, kiedy potrafi się otworzyć. Jak rozmawiał z ojcem to był moment, kiedy po raz pierwszy widziałam w jego oczach łzy.
- Wiesz Magda, on dużo przeszedł przez ten rok. Był praktycznie sam… - zaczęła Karolina, jednak jej wypowiedz została przerwana przez Agatę, która nie mogła opanować się przed swoim komentarzem
- Na własne życzenie.
- Tak Agata, ale mimo to był sam. I musimy o tym pamiętać, że prawdopodobnie to, co przeszedł nie było dla niego łatwe i przez długi czas jeszcze to, co czuł będąc w szpitalu będzie trzymał w  sobie. Być może nie do końca sobie z tym radzi, a my o tym nawet nie wiemy. Uważam, że ma prawo do tego, żeby czasami zachowywać się zupełnie inaczej niż do tej pory.
- Karolina taki facet jak Piotr się nie zmienia.
- Co znaczy „taki facet jak Piotr”?
- Zawsze był pewny siebie, tego co robi. On ma zbudowany taki a nie inny kręgosłup moralny i tego się nie da zmienić. – dokończyła Agata, chcąc przekonać przyjaciół, do swoich racji – Uważaj Magda, żebyś się czasami nie zdziwiła, gdy wrócisz do domu, jeżeli okaże się, że zmiana Piotra, na kochanego Piotrusia jest tylko tymczasowa. On teraz jeszcze dochodzi do siebie i nie do końca wie na czym stoi. Na tego typu inteligencje trzeba uważać.
- O czym Ty do diabła mówisz?! – po raz pierwszy w tej dyskusji na temat Piotra odezwała się Mariola. Zna Piotra i uważa, że to, co w tej chwili mówiła Agata jest niedorzeczne. – Wiele razy mówiłam mu, że jest skończonym idiotą, ale Agata do cholery on nie jest egoistą! Zapewniam Cię, że w tej decyzji, którą podjął przed wyjazdem na pewno nie chodziło mu o siebie. I teraz też tak jest. On nie potrafi bawić się ludźmi.
- A skąd możesz to wiedzieć? – Agata nie dawała za wygraną
- Bo go znam lepiej od Ciebie. Po za tym gdyby umiał wykorzystywać ludzi dla własnej korzyści to rozwód z Dorotą, ani jej zdrada nie miałyby miejsca.
- Mariola ma rację, a Agata trochę przesadzasz. – Karolina przyznała rację Marioli. Sama zresztą uważała, że Piotr to dobry człowiek i nie potrafiłby w żaden sposób wykorzystać Magdy
- Sebastian proszę  Cię przemów im do rozumu, bo ja już nie mogę.
- Ale ja uważam, że one mają rację.
- Co?
- Agata wszyscy jak tu siedzimy znamy Piotra. Do czasu jego wyjazdu jakoś żadne z nas nie miało powodu do tego żeby mu nie ufać, wiec dlaczego teraz kiedy facet pomału po ciężkim roku staje na nogach, Ty chcesz mu dokopać? Co takiego Ci zrobił?
- Dobrze wiesz, że nie chodzi o mnie.
- Więc tym bardziej daj mu święty spokój, a swoje podejrzenia i obiekcje zatrzymaj dla siebie.
- Ale nie, Sebastian poczekaj. Ja przyjechałam tu między innymi po to, żeby o tym z wami porozmawiać. Agata ja wiem, że Piotr mnie skrzywdził, że przez niego płakałam, ale przeprosił, a ja wierzę, że to było szczere. Zachował się okropnie i wszyscy doskonale o tym wiemy i mamy na ten temat chyba takie samo zdanie, ale to mnie skrzywdził najbardziej i to ja powinnam mu wybaczyć i zrozumieć. Rozumiem, że możecie mieć do niego żal i macie do tego pełne prawo, bo byliście ze mną przez cały ten czas i jestem wam za to wdzięczna, wiem, że zawsze mogę na was liczyć, ale kocham Piotra. To z nim chcę być. Z nikim innym.
- A co jeśli znowu zrobi coś takiego przez co będziesz płakała? Za każdym razem będziesz przymykała oko na jego wybryki i złe decyzje?
- Mam nadzieje, że taka sytuacja już się nie powtórzy, a jeśli, to będę próbowała go zrozumieć. Chyba na tym polega miłość, prawda?
- Miłość Magda nie polega tylko na zrozumieniu i wybaczaniu. Chodzi o to, żeby siebie wzajemnie nie ranić. Ale ok. To jest Twoje życie, Twoje decyzje. Magda ja nie mówię, że masz go zostawić. Rozumiem, że go kochasz i nawet Ci się nie dziwie, ale mnie chodzi o to, żebyś mu zbytnio nie ufała. Dajcie sobie czas. Nie rzucaj się na głęboka wodę.
- Nie wierzę, że to Ty mi to mówisz. – uśmiechnęła się słysząc słowa przyjaciółki doskonale pamiętając jak Agata zachowywała się po zapoznaniu nowego faceta
- Magda on Cię zawiódł, zawiódł nas wszystkich.
- Masz rację. Żadne z nas się tego po nim nie spodziewało, a już na pewno nie ja. Ale stało się. Postąpił, jak postąpił. Wytłumaczył mi to i bardzo się cieszę, że dałam mu na to szansę. Kocham go, dlatego mu wybaczyłam, ale prawdopodobnie nigdy tego nie zapomnę.
- I wierzysz tak we wszystko, co teraz mówi?
- Tak. Wierzę w to co mówi, wierzę  w to, że było mu tam cholernie ciężko, wierzę w to, że żałuje, że nie było mnie przy nim. A ja mam żal do siebie o to, że niczego nie zauważyłam. Nie przypuszczałam, że cokolwiek może mu się stać. I tego sobie nigdy nie wybaczę, bo być może wtedy wszystko by się inaczej potoczyło.  – już ze łzami w oczach popatrzyła na przyjaciółkę zdając sobie w tym momencie większą sprawę z tego, że prawdopodobnie gdyby stało się tak jak przed chwilą powiedziała nie straciłaby Piotra na te kilka miesięcy
- Dziewczyny ja myślę, że tutaj nie ma co wyrzucać sobie błędów. Stało się. Trudno. Każde z nas myśli o tej całej sytuacji na swój sposób i niech tak może zostanie. Dla mnie najważniejsze w tej całej sytuacji jest to, że Piotr wrócił do nas zdrowy. Że dał sobie sam radę. Bardzo lubię Piotra i zawsze wiedziałam, że jest jedną z osób na które warto liczyć i że w razie potrzeby będzie jedną z pierwszych osób, które mi pomogą, dlatego nie potrafię sobie wyobrazić tego, że mógł już tu do nas nie wrócić. Każdy z nas popełnia czasami błędy. Zrobił głupotę, ale w sytuacji kiedy w tak młodym wieku dowiadujesz się, że jesteś chory nie myślisz racjonalnie i ja w ten sposób tłumacze sobie to co zrobił, bo wiem, że na pewno nie zrobił tego z egoizmu. Tyle z mojej strony na ten temat.
- No piękna mowa końcowa pani Waligórowo. Jestem tego samego zdania, co Ty. Ważne, że Korzecki wrócił i miejmy nadzieje, że teraz będzie już wszystko w porządku. – dodał do wypowiedzi Sebastian, chcąc skończyć już ten niewygodny i ciągnący się w nieskończoność temat – Powiedz nam lepiej jak tam sytuacja ze starszymi Korzeckimi. Nie pogryźli Cię, bo śladów na pierwszy rzut oka nie widać. – chciał rozładować napiętą atmosferę
- W porządku. To bardzo mili ludzi. Nie było żadnych problemów nie licząc braku jakiegokolwiek porozumienia między Piotrem a jego ojcem.
- Ciągle się kłócą? – zapytała Mariola do tej pory myśląc, że jednak Piotrowi choć trochę udało się dogadać z ojcem
- Mhm. Utwierdzam się w przekonaniu, że oni naprawdę nie potrafią ze sobą rozmawiać. Potrafili siedzieć ze sobą ponad godzinę przy jednym stole i nie odezwać się do siebie ani słowem.
- Podobne charaktery. – wtrąciła Karolina pamiętając trochę starszego Korzeckiego za czasów kiedy pracował jeszcze na uczelni razem z Wiktorem
- Żebyś wiedziała. Jeden bardziej uparty od drugiego.
- W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni, no nie. Ale myślałam, że trochę się między nimi zmieniło, bo jak przed weselem rozmawiałam z Piotrem to mówił, że da się wytrzymać. Grali nawet kiedyś w szachy.
- Może grali, ale każdy na swojej planszy. Hehe – wypalił Sebastian rozbawiając tym dziewczyny, w tym momencie rozdzwoniła się komórka Magdy. Na wyświetlaczu pojawił się napis „Piotr dzwoni”. Spojrzała na przyjaciół aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na Agacie.
 - Piotr? – zapytała Karolina widząc lekkie zakłopotanie w oczach Magdy.
- Tak. Przepraszam was na chwilę. – wzięła telefon i wyszła do kuchni by móc na spokojnie z nim porozmawiać. Oparła się o jedna z szafek i odebrała telefon.
- No cześć chłopaku.
- Cześć. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nawet nie miałem kiedy włączyć telefonu.
- Tak długo byłeś w Instytucie?
- Tak. Dopiero wróciłem do domu. Nie chcieli mnie wcześniej wypuścić. Profesora nie było, więc kazał im się mną zająć. Chyba za bardzo wzięli to sobie do serca.
- I bardzo dobrze, ale wszystko w porządku?
- Tak, jestem tylko trochę zmęczony i głodny. Pójdę zaraz sobie coś zrobić do zjedzenia. Przyjedziesz do mnie?
- Piotruś nie wiem, bo jestem jeszcze u Sebastiana i nie wiem jak to długo jeszcze potrwa. Może lepiej żebyś się położył i odpoczął.
- Proszę Cię przyjedź. Nie ważne, o której. – zaskoczył ją tą prośbą. Nigdy jeszcze w taki sposób nie prosił ją, żeby do niego przyjechała. Po głosie poznała, że jest bardzo zmęczony i być może trochę zmartwiony.
- Kochanie na pewno wszystko w porządku?
- … - nie usłyszała odpowiedzi
- Piotrek?
- Jestem. Wszystko ok. Chciałbym tylko, żebyś przyjechała, chociaż na chwilę.
- No dobrze, ale daj mi jeszcze jakaś godzinkę.
- Ok, a zjesz ze mną kolacje? – zapytał przebywając już w kuchni i szykując dla siebie posiłek
- Nie. Nie czekaj na mnie. Najedz się, a ja jeszcze chwile tu posiedzę i potem przyjadę do Ciebie. Potrzebujesz czegoś?
- Ciebie. – rozczulił ją i chyba trochę zaczęła się o niego martwic
- Kochanie…
- Ale spokojnie. Jeszcze trochę wytrzymam nie musisz się śpieszyć. Pogadajcie sobie i przede wszystkim przeróbcie Agatę, bo chyba o to w tym waszym dzisiejszym spotkaniu chodzi, prawda?
- No mniej więcej. Za godzinę jestem. Pa.
- Pa.
Wróciła do przyjaciół. Rozmawiali właśnie pierwszych dniach z małżeństwa Płaskich. Przysłuchiwała się przez chwilę by zorientować się w temacie w myślach mając ciągle Piotra.
- Ty pani Płaska, ale przyznaj się. Zmieniło się coś po ślubie, czy tak absolutnie nic?
- Coś Ty się taki dociekliwy zrobił?
- No mi nie będzie dane poczuć stanu pomałżeńskiego. Nie poznam różnicy, dlatego chciałbym chociaż się z tym zapoznać z opowiadań.
- Karolina też może udzielić odpowiedzi na to pytanie. – za wszelką cenę nie chciała podzielić się wrażeniami z pierwszych dni w małżeństwie Mariolka
- Oooo, teraz to akurat nie trafiłaś, bo ja moja droga stanu pomałżeńskiego już nie pamiętam. Pamiętam co się działo, ale nie pamiętam co wtedy czułam. – wtrąciła się Karolina
- A przepraszam bardzo, co niby miałabyś czuć? – zapytała nie rozumiejąc słów przyjaciółki Agata
- No nie wiem, jakieś motyle w brzuchu, rozdrażnienie, bo facet okazał się nie być tym samym facetem, co przed ślubem i wiele innych rzeczy.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że Wiktor przed ślubem był inny?
- Wiktor Agatko to akurat się od kilku już lat nie zmienia. I bardzo dobrze. Wiedziałam, co biorę.
- A Wojtek? – skierowała swoje pytanie do Marioli
- Wojtek? Chyba też się nie zmienił. Chociaż może tak naprawdę to się dopiero okaże.
- A co Ty się tak wypytujesz chcesz wiedzieć, co Cię ominęło? – zapytał wrednie Sebastian wiedząc, że to pytanie wzbudzi w Agacie jakieś emocje
- Zwariowałeś! Już dawno się z niego wyleczyłam. Owszem było miło, ale to nie ten typ.
- W takim razie jaki jest Twój typ rudzielcu? Czyżby prezes banku, a może raczej mecenas Malicki ze złotą kartą?
- Jesteś okropny, wiesz. Jestem z Rafałem.
- Na pewno?
- W sumie, sama nie wiem. Na pewno jest mi teraz do niego bliżej niż do Bartka.
- Bartek Cię kocha. – w końcu odezwała się Magda znając dobrze uczucie jakim Bartek darzy jej przyjaciółkę
- Mógł o tym wcześniej myśleć.
- Był zazdrosny, to normalne chyba, czy nie?
- A co wy byście zrobiły gdyby Piotrek i Wiktor kazali wam zrezygnować z pracy i siedzieć w domu?
- Wiktor mi kazał, całkiem niedawno.
- I co?
- I pracuje teraz w fundacji. Jaki z tego wniosek?
-Oj tam, to wyjątek. On cie kocha ponad życie, zresztą Ty potrafisz nim sterować. Zawsze staje na tym, czego Ty chcesz.
- O nie. W naszym związku to się nazywa kompromis.
Rozmawiali tak jeszcze przez dobre pół godziny. W końcu Karolina jako pierwsza postanowiła, że musi opuścić towarzystwo i wrócić do swoich potworków pozostawionych pod opieka Wiktora.
- Wiecie co ja już musze się zbierać, bo dzieciaki zostały z Wiktorem i obawiam się, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. – zaczęła szykować się do wyjścia
- Jasne. Zawsze tak mówisz i jakoś jeszcze nigdy nic się nie stało.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dlatego się obawiam.
- Ja właściwie też musze uciekać.
- A Ty to niby czemu. Karolina ma dzieci, wiec ok, ale Ty chyba możesz jeszcze zostać.
- Obiecałam Piotrowi, że wpadnę jeszcze do niego. Miał dzisiaj badania, chce z nim jeszcze porozmawiać.
- Wiedziałam, że tak będzie… - westchnęła ruda nalewając sobie kolejną porcję wina
- Agata przestań. A wy się zbierajcie jak chcecie. Następnym razem widzimy się w większym gronie mam nadzieje, bo z wami to nawet się napić nie można, bo każda autem musi do domu wrócić.
- Nie każda Sebuś, nie zapominaj o mnie.
- Kochany rudzielec. Zaraz się upijemy, niech one tylko wyjdą. A Mariolka razem z nami.
- Niestety nie tym razem. Na mnie czeka Wojtek, ktoś mu musi zrobić kolacje.
- Oj ale wpadłaś.
- Ruda zazdrościsz.
- Sebuś spadaj.
- Dobra to wy się bawcie, a my uciekamy. Pa
- Pa!
Pożegnały się zostawiając Sebastiana i Agatę samych. Rozmawiały jeszcze chwilę przy samochodach jednak Mariolka też zaraz odjechała, zostawiając dziewczyny same.
- Nie przejmuj się Agatą, ona jeszcze zmieni nastawienie.
- Mam nadzieje, chociaż wygląda na bardzo przekonaną do tego co myśli.
- Oj wiesz jaka jest, ale obie dobrze wiemy, że bardzo lubi Piotra i cieszy się, że wrócił.
- Tak tylko chyba nie do końca cieszy się z tego, że wrócił do mnie. Boje się trochę tego, co się wydarzy jak oni się spotkają.
- Piotrek nie da się sprowokować.
- Karolina, ale jakby nie patrzeć to ona ma trochę racji.
- Magda, przestań dobrze. Najważniejsze jest to, co wy czujecie, a reszta się jakoś ułoży. Musicie teraz przede wszystkim myśleć o sobie.
- Wiem, ale najpierw ten konflikt Piotra z jego ojcem, tutaj problem z Agatą i jeszcze do tego mój ojciec.
- Twój tata, ma coś przeciwko Piotrowi?
- Na to wygląda.
- Może to wszystko musi trochę potrwać. Nikt nie mówił, że powrót Piotra będzie kropką nad „i” i rozwiąże wszystkie problemy.
- No niby tak. Przepraszam Cię, ale muszę już jechać, jeśli chce być wpuszczona do mieszkania.
- Co? Hehe.
- Przez cały dzień był w instytucie i z tego co słyszałam jest bardzo zmęczony, więc sama rozumiesz. Do tego w taki dziwny sposób prosił mnie żebym przyjechała do niego chociaż na chwilę. Nie wiem, o co chodzi.
- Zawsze wiedziałam, że Piotr to romantyk. – uśmiechnęła się w stronę Magdy podchodząc do swojego samochodu – Magda? A tak właściwie to dlaczego nie mieszkacie razem?
- Chce jeszcze trochę poczekać. Niedawno pochowałam wszystkie jego rzeczy do jednej szafy i w pośpiechu udawało mi się ich nie zauważać. Nie umiem się tak szybko przestawić. Tak z dnia na dzień znowu miałby się wpakować do mojego mieszkania z tymi swoimi klamotami.
- Przecież Ty kochasz te jego klamoty. I nie wmówisz mi, że jest inaczej.
- No może, ale przecież to tak naprawdę niewiele zmienia.
- Słuchaj może wpadniecie do nas jak będziecie mieli chwilę? Porozmawiamy sobie na spokojnie.
- Chętnie. Zdzwonimy się w tygodniu. Ucałuj dzieciaki.
- A Ty Piotra. Pa.
- Pa. – wsiadły do swoich pojazdów i ruszyły każda w swoim kierunku. Dotarcie z Inżynierskiej na Polną zajęło Magdzie piętnaście minut. Zaparkowała pod kamienicą. Wysiadając z samochodu spojrzała w stronę okien od jego mieszkania. Światła były pogaszone. Miała nadzieję, że nie zasnął, bo inaczej jej dostanie się do mieszkania może być trochę utrudnione. Weszła szybko na odpowiednie piętro i już po kilku minutach stała pod drzwiami. Instynktownie chwyciła za klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Zdziwiło ja to, bo Piotr nigdy nie zostawiał otwartych drzwi. Weszła po cichu i rozebrała się z płaszcza i butów. Zauważyła, że z jednego z pokoi dochodzi lekkie światło. Od razu pomyślała, że to pewnie telewizor i wcale się nie pomyliła. Weszła głębiej do pokoju, a to co zobaczyła rozczuliło ją . Piotr leżał rozłożony na kanapie z pilotem w ręku. Wyglądało na to, że zasnął. Podeszła po cichu tak by go nie zbudzić, usiadła obok i pogłaskała go po policzku. Od razu się zbudził i z zamkniętymi jeszcze oczami zdjął jej dłoń ze swojego policzka i trzymając w uścisku nie miał zamiaru puścić. Uśmiechnęła się delikatnie widząc, że przysnęło mu się trochę i nie do końca wie, co się teraz wokół niego dzieje. Lubiła takie momenty kiedy wracał do rzeczywistości ze świata Morfeusza. Zawsze ciężko mu to wychodziło i wygadało na to, że nic się w tej kwestii nie zmieniło. Posiedziała przy nim chwilę i kiedy zdawało jej się, że ponownie zasnął głębszym snem, chciała delikatnie wysunąć swoja rękę z jego uścisku i udać się do kuchni, jednak Piotr był czujny i nie miał ochoty tak szybko jej puścić.
- Mmm. Nie idź jeszcze. – wymamrotał czując jak próbuje się od niego odsunąć i wstać z kanapy
- Nie idę. Chciałam tylko zrobić sobie coś do picia.
- Mhm. – słysząc to puścił jej dłoń umożliwiając oddalenie się do kuchni, a sam jeszcze obrócił się na bok pozwalając sobie na chwile płytkiego snu. Wróciła do niego dosłownie po kilku minutach z dwoma kubkami gorącej herbaty. Usłyszał ją gdy tylko weszła do pokoju. Otworzył oczy, gdy akurat stawiała kubki na ławie przy kanapie.
- Jak weszłaś?
- Nie zamknąłeś drzwi. – odpowiedziała mu na pytanie siadając ponownie przy nim
- Niemożliwe.
- Też mnie to zdziwiło. Zawsze zamykałeś.
- Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Nie było tego w planie.
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady.
- Wszystko w porządku. Wymęczyli mnie trochę.
- Chyba trochę bardziej niż trochę.
- Nie było profesora i nie do końca wszystko przebiegało tak jak powinno. A przynajmniej tak mi się wydaje.
- To znaczy?
- Miałem wrażenie, że zrobili sobie ze mnie maskotkę treningową, ale nie ważne.
- Kiedy będą wyniki?
- W czwartek, ale z tego, co dzisiaj się dowiedziałem to wszystko na razie w porządku. Zobaczymy, co profesor powie. A jak z dziewczynami?
- Zależy o którą pytasz? Karolina z Wiktorem zapraszają nas do siebie. Podobno Kuba ciągle o Ciebie pyta. Może byśmy wpadli do nich pod koniec tygodnia, w piątek, albo w sobotę? Co Ty na to?
- Możemy, czemu nie. A jak z Agatą?
- Chyba tak szybko jej nie przejdzie.
- No ja nawet na to nie liczyłem. Ale co mówiła?
- Tak ogólnie to, że mamy się nie śpieszyć. – powiedziała szybko odwracając się od niego pod pretekstem sięgnięcia po kubek
- Hehe. Proszę? Możesz powtórzyć? – zaśmiał się zaskoczony jej odpowiedzą.
- Dobrze słyszałeś.
- Chyba ją trochę poniosło. Rozumiem, że może się do mnie nie odzywać, ale miałem nadzieje, że nie będzie się do nas mieszać.
- Nie będzie. Możesz być tego pewny.
- Kamień z serca. – podniósł się do pozycji siedzącej przybliżając się w ten sposób do niej z zamiarem pocałowania
- Co robisz? – zapytała doskonale wiedząc jakie ma zamiary
- Przez cały dzień tęskniłem za Tobą, w szpitalu bez przerwy o Tobie myślałem.
- Nie odbierałeś telefonu, myślałam, że coś się stało.
- Musiałem wyłączyć komórkę na samym początku, a potem nawet nie miałem kiedy jej włączyć. Powinienem Ci powiedzieć wcześniej. Przepraszam. – przez cały czas nie mógł oderwać od niej wzroku. Jeszcze w szpitalu poczuł potrzebę przytulenia się do niej, ale odkąd przebywała u niego w mieszkaniu miał ochotę nie tylko na przytulanie, ale i na coś więcej. Delikatnie przeniósł swoją dłoń spoczywająca do tej pory na jej talii na jej plecy. Przybliżył się do niej jeszcze bardziej z zamiarem pocałowania.
- Co robisz? – zapytała doskonale wiedząc do czego Korzecki dąży. Nie miała zamiaru mu tego utrudniać, ale to był dobry sposób żeby się z nim podroczyć
- Mam zamiar Cię pocałować. – uśmiechnął się po swojemu z każdym słowem zbliżając się do niej jeszcze bardziej. Ich nosy stykały się już ze sobą, a usta już po chwili złączyły się na początku w delikatnym i czułym pocałunku, by z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Z każdą chwila coraz bardziej przestawali nad sobą panować. Ręce Magdy od dłuższej już chwili przebywały na karku i we włosach Piotra, a on zaczął od przeniesienia swoich pocałunków z jej ust na szyję, z każdą sekundą schodząc coraz niżej. Jego prawa ręka błądziła po jej plecach, lewa natomiast ze spokojem odpinała każdy guzik jej koszuli po kolei. Poczuł jak bliżej się do niego przysuwa chowając głowę w między jego ramieniem a szyją tłumiąc nagromadzone do tej pory emocje spowodowane jego pocałunkami i dotykiem.
- Piotr…
- Ciii… - przerwał jej domyślając się, że chce przerwać te czułości, tym bardziej, że jeszcze wczoraj o tym rozmawiali – Chyba, że nie chcesz.


- Chce, ale…
- Wiem. Będę uważał. Nie myśl o tym. – wiedział, że nie bierze żadnych tabletek, że w tym momencie nie mają żadnego zabezpieczenia, ale potrzeba jej bliskości była zbyt silna dla niego by to przerwać. Może i mógł, ale nie chciał. Z każdym dniem coraz bardziej jej pragnął. Nie przestawał jej całować ściągając z niej koszulę. Chwilę później przeniósł swoje pocałunki na jej klatkę piersiową. Słyszał jak z każdą chwilą jej oddech przyspiesza a ręce błądzą już pod jego koszulką. – Chodź do sypialni. – poczuł jak oplata go nogami w pasie. Nie czekał już dłużej. Chwycił ją mocno i podnosząc skierował się w stronę sypialni, gdzie już po chwili leżąc na łóżku pozbywali się kolejnych części garderoby. Całował każdy kawałek jej ciała. Przez ten cały czas kiedy nie było jej przy nim zdążył się za nim stęsknić, jednak nie zapomnieć. Znał doskonale każdą jej reakcje na jego dotyk, wiedział, co zrobić by sprawić jej przyjemność, a ona nie była mu dłużna. Znała go doskonale i ufała mu pod każdym względem, ale mimo tego gdzieś tam w środku na początku tego zbliżenia obawiała się konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć, jednak w  tym momencie już o tym nie myślała, liczył się tylko Piotr i to, że po tak długiej rozłące znowu ma go przy sobie w taki sposób jaki najbardziej kochała. Czuła jego pocałunki na swojej szyi i dotyk dłoni na piersiach, chwile później usłyszała jak szepce jej do ucha najważniejsze w tej chwili dla niej słowa zapewniające o jego miłości. Po prawie roku znowu mrużyli oczy, w przekonaniu, że nic już nie stanie im na drodze do szczęścia. Jakiś czas później oboje starali się zasnąć. Piotrowi przytulonemu do jej pleców przychodziło to chyba trochę łatwiej. Obejmował ją prawą ręką dotykając delikatnie jej piersi. Lewa natomiast spoczywała na jej poduszczę pod jej szyją pozwalając by swoją prawą dłonią głaskała lekko wewnętrzną stronę jego lewej ręki. Zdawało jej się, że zasnął, ponieważ jego delikatne pocałunki, które jeszcze przed chwilą czuła na swoich plecach ustąpiły, a jego obejmująca ją ręką stała się bezwładna. Próbowała zasnąć, jednak nie było to łatwe. Po kilku minutach zaczęło robić się jej zimno. Poruszyła się dość gwałtownie budząc tym Piotra.
- Ej, co się dzieje dziewczyno? Nie możesz spać? – zapytał nie otwierając oczu
- Nic. Wszystko dobrze. Śpij. – chwile później zasnął. Czuł zmęczenie całym dniem, więc z zaśnięciem nie miał problemu. Magda natomiast nie miała tak dobrze. Z każdą chwilą robiło jej się coraz zimniej. Nie pomagała ani nasunięta po samą szyję kołdra, ani ciepło bijące od Korzeckiego. Spojrzała na zegarek, było kilka minut przed trzecią. Nie mogła pozwolić sobie na to by nie przespać całej nocy, ale wiedziała, że jeśli nie zrobi jej się ciepło to ze snu nic nie wyjdzie i jutro w kancelarii będzie nieprzytomna. Nie wiedziała, co jest przyczyną przeszywającego ją zimna. Jedyne o czym pomyślała to, to, że być może Piotr wyłączył ogrzewanie, ale było jej tak zimno, że nie miała najmniejszej ochoty wychodzić spod kołdry, poza tym nie była u siebie, więc nie może się zbytnio rządzić. Spróbowała jeszcze chwilę poleżeć z nadzieją, że jednak uda się choć na chwilę przysnąć, ale po kolejnych trzydziestu minutach zrezygnowała. Postanowiła obudzić Piotra.
- Piotr, Piotruś  - chwyciła go mocniej za obejmująca ją rękę, przebudził się lekko
- Hm? Nie śpisz jeszcze? – zdziwiony tym, że jeszcze nie zasnęła otworzył zaspane oczy zmieniając lekko pozycję przysuwając ja bardziej do siebie
- Zimno mi. Wyłączyłeś ogrzewanie?
- Zimno? – nie do końca jeszcze docierało do niego to, co Magda mówi. Podniósł się trochę patrząc na nią. – Wiesz co, może rzeczywiście zrobiło się trochę zimniej.  – dopiero teraz poczuł zmniejszona temperaturę w pomieszczeniu – Poczekaj chwilę. – wstał, wyjął z szafy koszulkę, po czym założył ja na siebie. Następnie sięgnął po koszulę, podając ją dziewczynie. – Załóż chociaż to, a ja sprawdzę, co z tym ogrzewaniem. – podszedł do grzejnika, dotknął go i stwierdził, że w ogóle nie grzeje. Podkręcił na wyższą temperaturę mając nadzieje, że się nie zepsuł. – Niby włączony, ale nie grzeje w ogóle. Podkręcę trochę. Powinien załączy. W kuchni chyba było okno otwarte. Pójdę sprawdzić. Może zrobię Ci od razu gorącej herbaty, co?
- Możesz zrobić. – wrócił dosłownie po kilku minutach z dwoma kubkami gorącej herbaty. Usiadł na łóżku czekając aż ona też usiądzie.
- Proszę. – podał jej kubek czując przez chwilę jak zimne ma dłonie – Mogłaś mnie wcześniej obudzić.
- Myślałam, że zrobi się cieplej. – upiła łyk gorącego napoju
- Dobrze się czujesz? – zapytał przyglądając się jej uważnie, odgarniając ręką grzywkę z jej czoła.
- Dobrze. Jest mi po prostu zimno.
- Zaraz powinno zrobić się cieplej o ile grzejnik się nie popsuł. Masz dzisiaj jakąś rozprawę?
- Na szczęście nie, bo będę rano nieprzytomna.
- Zadzwonię rano do Wiktora i powiem, że będziesz trochę później w kancelarii. Chyba, że masz klienta?
- Dopiero o 12.
- No to pośpisz trochę dłużej. – siedzieli chwilę w milczeniu. Ona ogrzewała się przygotowaną przez niego herbatą a on bacznie się jej przyglądał. Ubrana jedynie w jego koszulę, owinięta kołdrą z lekko potarganymi włosami, taka podobała mu się najbardziej. Mógłby tak patrzeć na nią godzinami. – Brakowało mi Ciebie.  – słysząc to podniosła na niego swój zmęczony wzrok
- Wiem. Mi Ciebie też, ale nie wiem dlaczego, ale… trochę się boję. Wczoraj o tym rozmawialiśmy, a dzisiaj… - przerwała swoją wypowiedz gubiąc się w swoich myślach
- A dzisiaj mam nadzieje, że było cudownie? – popatrzył na nią z lekkim uśmiechem na samą myśl wydarzeń sprzed kilku godzin
- Nawet bardzo. – pogłaskał ja po policzku widząc, że mimo tego, co powiedziała jej obawy się nie zmniejszyły.
- Kotku przecież jesteśmy dorośli tak? – pokiwała tylko twierdząco głową spoglądając na niego zza kubka z herbatą – I wszystko było w porządku tak?
- Tak, ale…
- Madzia przecież to nie był pierwszy raz jak kochaliśmy się bez zabezpieczenia. Nie Martw się, ja wiem co robie. Gdybym nie wiedział już dawno byłabyś w ciąży. Zaufaj mi, proszę Cię. – nie mogła się oprzeć jego spojrzeniu. Kochała je i wiedziała, że może mu ufać, ale przecież wcześniej też wydawało jej się, że nigdy jej nie oszuka, a jednak to zrobił.
- Ufam Ci, inaczej nie leżałabym teraz w Twoim łóżku i dobrze o tym wiesz.
- A Ty dobrze wiesz, że nigdy nie zrobiłbym niczego wbrew Tobie. Kocham Cię i nie chce Cię już w żaden sposób skrzywdzić. Madzia musisz w to uwierzyć.
- To nie jest takie łatwe jak Ci się wydaje.
- Wiem. Rozmawialiśmy już o tym i powiedziałem Ci, że zrobię wszystko, żebyś mogła znowu być mnie pewna i mam nadzieje, że ta noc Ci w tym pomoże. Bardzo chciałbym, żeby znowu było tak jak kiedyś.
- Będzie, ale chyba nie tak od razu.
- Wiesz, że to co się dzisiaj wydarzyło nie musiało mieć miejsca, wystarczyłoby jedno Twoje słowo, a przerwał bym? – zapytał nie będąc do końca pewnym tego, czy dzisiejsza noc dla Magdy miała taka samą wartość, jak dla niego
- Wiem, ale nie chciałam. – uśmiechnęła się wpatrując się w kubek trzymany w ręce – Nawet gdybym chciała to nie byłoby takie proste. – widząc, że uśmiecha się mówiąc to ulżyło mu. Nigdy nie chciał robić niczego wbrew niej, już tym bardziej nie chciał zmuszać jej do zbliżeń. Uśmiechnął się wyciągając jej z rąk pusty już kubek po herbacie. Odstawił go na stojąca obok łóżka szafkę.
- To co może spróbujemy zasnąć? Zrobiło się późno.
- Ale obudzisz mnie rano? – zapytała kładąc się na poduszce, czując po chwili jak obejmuje ją jedną ręka w pasie, chcąc by przytuliła się do niego
- O 9?
- O 8.
- Dobrze o 8.
Udało im się zasnąć spokojnym snem. Nastawiony przez Piotra budzik zadzwonił punktualnie o 7. Wyłączył go szybko, by nie zbudzić Magdy. Wstał, zadbał o poranna toaletę i w pełni ubrany poszedł do kuchni przyszykować śniadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz