Zastanawiała się jak to teraz
będzie. Czy przyjaciele, a przede wszystkim Agata uszanują jej decyzję, co do
powrotu do Piotra. Zastanawiała się jak to teraz będzie między nimi. Czy jego
wyjazd mimo tego, że mu go wybaczyła, czy zmieni on w znaczy sposób coś w ich
związku? Od kilku dni myślała już o tym, czy powinna pozwolić Piotrowi
wprowadzić się ponownie na Wiejską.Nie wiedziała. Z jednej strony bardzo jej go
brakowało, ale z drugiej przecież dopiero niedawno zdążyła pogodzić się z tym,
że jego nie ma. Przyzwyczaiła się do tego, że jest w mieszkaniu sama. Z tymi rozmyślaniami
wyswobodziła się delikatnie z łóżka starając się nie zbudzić słodko śpiącego
Piotra. Poszła najpierw do łazienki, potem do kuchni. Robiąc sobie herbatę
usłyszała czyjeś kroki. Obróciła się spokojnie i zauważyła Zosię.
- Obudziłam panią?
- Nie skąd. Przyszłam zrobić sobie herbatę.
- Nie skąd. Przyszłam zrobić sobie herbatę.
- Właśnie zagotowałam wodę.
- A ty, co tu robisz o tej porze?
Spać nie możesz?
- Obudziłam się i teraz nie mogę
zasnąć.
- Piotrek chrapie? – uśmiechnęła się
w stronę dziewczyny widząc, że coś ja martwi
- Hehe. Nie. Piotruś grzecznie śpi.
Jak zawsze zresztą.
- Coś Cie martwi?
- Sama nie wiem. Z jednej strony
cieszę się, że wracamy razem do Warszawy, a z drugiej… obawiam się, że już nie
będzie tak jak przed jego wyjazdem.
- Bo pewnie nie będzie. Oboje
jesteście dojrzalsi o pewne doświadczenia. Tych kilka miesięcy to dużo w
związku. Pewnych rzeczy będziecie się musieli nauczyć od nowa.
- Chyba właśnie tego się obawiam.
Tego, że już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi.
- Nie ufasz mu tak do końca, prawda?
- Ufam jego miłości, tego, że mnie
kocha, ale boję się, że nie będę umiała zapomnieć tego, co zrobił, a nie
chciałabym, żeby jego wyjazd był powodem do nieporozumień między nami. Nie
chciałabym mu tego wypominać.
- Piotrek wie, że Cię skrzywdził i
jest świadomy tego, że ani jego choroby, ani sposobu w jaki wyjechał nie da się
zapomnieć. Musicie być bardzo ostrożni i pewni siebie nawzajem. Wytłumaczcie
sobie wszystko żebyście spokojnie bez niedomówień mogli zacząć odbudowywać to,
co było między wami przed jego wyjazdem.
- My do tej pory jeszcze nie
rozmawialiśmy o jego chorobie.
- Wiem, że Piotrek ma trudny
charakter i o niektórych rzeczach ciężko z nim porozmawiać, ale myślę, że w tej
chwili dojrzał już do tego, że jeśli się kogoś kocha to nie można mieć przed
nim tajemnic. Jestem pewna, że zrobi wszystko, żebyście byli szczęśliwi. On
bardzo bał się, że Cię straci. Może nie powinnam ci tego mówić, bo Piotrek nie
byłby zachwycony gdyby się dowiedział, ale… on bardzo przeżywał to, że nie ma
okazji żeby Ci to wszystko wyjaśnić.
- Nigdy nie miałam wątpliwości, co do
tego, że go kocham. Tym bardziej było mi trudno zrozumieć to, że mógł mnie tak
bardzo skrzywdzić. W momencie kiedy Piotr dowiedział, się o chorobie, byliśmy
tak bardzo szczęśliwi. Nie podejrzewałam, że dzieje się coś złego. Nie
dopuszczałam nawet do siebie takich myśli, że może stać się coś, co nam to
szczęście zniszczy. Pewnie dlatego Piotr mi o niczym nie mówił. Kiedy
zdecydowaliśmy się na kupno mieszkania byłam pewna tego, co do mnie czuje.
Piotr jeszcze nigdy wcześniej nie był mi tak bliski jak wtedy, mimo tego że
byliśmy już ze sobą przez jakiś czas. W trakcie jego wyjazdu dużo się zmieniło,
ale mam nadzieje, że uda nam się to wszystko odbudować.
-Uda wam się, zobaczysz. Tylko to
musi pewnie trochę potrwać.
- Na szczęście Piotr z nas dwóch jest
bardziej cierpliwy.
- No to, to akurat zależy, różnie z
tym u niego bywało.
- No tak, w sumie ma pani rację, ale
naprawdę potrafi być bardzo cierpliwy.
- I bardzo dobrze, czasami powinien.
Ale Ty Madziu to lepiej idź na górę bo jutro macie ciężki dzień, długa droga
przed wami, powinnaś się wyspać.
- Tak, ma pani rację. Mam nadzieje,
że Piotrek nie zorientował się, że mu uciekłam. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wróciła
do pokoju. Wyglądało na to, że Piotrek spał. Wsunęła się pomału pod kołdrę. Od razu poczuła jak Piotr się do
niej przytula.
- Czemu nie śpisz? – zapytał na pół
śpiąco
- Nie mogę zasnąć.
- Nic skarbie. Śpij.
- Madzia, co jest? – podniósł się
lekko, tak aby móc spojrzeć na jej twarz – Martwisz się czymś?
- Nie. Sama nie wiem. Boje się trochę
tego, co będzie jak wrócimy do domu.
- Wszystko się pomału ułoży,
zobaczysz. Nie ma się czym martwic. Chodź tu do mnie i spróbuj zasnąć. – przyciągnął
ją do siebie, tak by położył swoją głowę na jego klatce piersiowej, a on objął
ją jedna ręką a druga głaskał po plecach. Minęło kilka minut i usłyszał jej
spokojny oddech. Wiedział, że zasnęła, a już po kilku minutach i on odpłynął do
krainy morfeusza. Rankiem pierwszy obudził się Piotr. Postanowił nie budzić na
razie Magdy, wiedząc, że ta noc dla niej nie należała do najlepszej. Wziął
prysznic i całkowicie ubrany zszedł na dół, gdzie w salonie siedziała już Zosia
i popijała poranna kawę.
- Cześć mamo.
- O dzień dobry synku. Śniadanie
macie na stole w kuchni.
- Widziałem, dziękuję. Miałem wstać
dzisiaj wcześnie, nastawiłem nawet sobie budzik na ósmą, ale nawet nie pamiętam
jak go wyłączyłem i czy w ogóle dzwonił. – mówiąc to rozsiadł się wygodnie na
kanapie tuż obok matki
- Przecież nic się nie stało.
- No niby nie, ale musimy się jeszcze
do końca spakować, zrobić sobie coś do jedzenia na drogę.
- Zrobię wam kanapki, chyba że
chcecie coś innego?
- Nie, kanapki mogą być. Tylko nie za
dużo, bo wiesz, że Magda to je tyle co nic.
- Magda może i nie zje za dużo, ale
znam Twoje możliwości.
- Hehe, no dziękuję Ci bardzo, zaraz
wyjdzie że was przez ten miesiąc objadałem.
- Przestań, dobrze wiesz, że ten dom
jest zawsze dla Ciebie otwarty.
- Wiem, wiem. Dopóki ojciec nie
stanie na straży.
- Synku… - pogroziła mu palcem dając
mu tym samym znak, że mówi głupoty – Magda jeszcze śpi?
- Tak. Nie mogła spać w nocy. Martwi
się trochę.
- Powrotem do Warszawy?
- Myślę, że nie tylko do Warszawy. A
tak w ogóle to skąd Ty to wiesz?
- Rozmawiałam z nią w nocy.
- No proszę, to ona woli po nocy
rozmawiać z Tobą, niż ze mną. Ładnie, ładnie. – zaśmiał się lekko, jednak w
duchu domyślał się dlaczego łatwiej było jej porozmawiać z jego matka niż z
nim.
- Piotr, Magdy obawy wcale nie są
śmieszne.
- Wiem mamo, wiem. – w jednej chwili
spoważniał i zaczął się poważnie nad tym zastanawiać – Wiem, że Magda mi nie
ufa tak do końca i pewnie minie dużo czasu zanim zacznie, ale nie jestem w
stanie w żaden sposób dać jej poczucia, że może być mnie pewna, nie po tym, co
jej zrobiłem. Mogę jedynie być przy niej
i zapewniać o tym, że ją kocham.
- Myślę, że wystarczy jeśli przy niej
będziesz a reszta przyjdzie z czasem. Ona bardzo potrzebuje tego, żebyś był
przy niej. I bardzo Cię proszę nie zrób żadnej głupoty, bo Magda to bardzo
fajna dziewczyna.
-Tego to Ty mi akurat mówić nie
musisz. Miałem okazję się o tym przekonać.
– spojrzał na zegarek, wskazówki przesuwały się w zastraszająco szybkim tempie,
za kilka minut 11. – Zrobiło się późno. Muszę obudzić Magdę, bo chyba nie ma
zamiaru sama wstać. A ojciec to gdzie jest? Magda pewnie będzie chciała się z
nim pożegnać.
- Wyszedł do sklepu. Wróci zanim
wyjdziecie.
- No dobrze, to ja uciekam na górę.
- To Ty uciekaj, a ja pójdę zrobić
wam jeszcze tych kanapek.
- Ok. – poszedł na górę, gdy wszedł
do pokoju Magda jeszcze spała. Usiadł przy niej na łóżku i przyglądał się przez
chwilę, w końcu postanowił ja obudzić. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie
w policzek, uśmiechnęła się przez sen, nie otwierając oczu.
- Dziewczyno pobudka.
- Nie jeszcze nie.
- Hehe. Przykro mi kochanie, ale
musisz wstać inaczej się nie wyrobimy z czasem.
- Jesteś pewien, że musze? – zapytała
z zamkniętymi oczami łapiąc go za rękę i przyciągając do siebie i przytulając
się do niego
- W takiej pozycji to może jednak
sobie jeszcze trochę poleżymy. – mocniej ją do siebie przytulił kładąc jedną
rękę na jej biodrze a na drugiej opierając swoją głowę
- Też tak myślę. A tak właściwie to
która jest godzina?
- Lepiej, żebyś nie wiedziała.
- Aż tak późno?
- Mhm. Będziemy musieli się śpieszyć…
- Ale mi się nie chce. A jakbyś tak
sam wszystko dopakował i w ogóle?
- O nie. Nie ma mowy, bo potem
będziesz mi wypominała, że czegoś zapomniałem, albo że coś się pogniotło. Nie
ma mowy. Wstawaj, prześpisz się w pociągu. – podniósł się szybko z łóżka,
klepiąc ją lekko w tyłek.
- No dobra, już wstaję.
W szybkim tempie dopakowali swoje
walizki, zjedli lekkie śniadanie i po pożegnaniu z rodzicami Piotra ruszyli
taksówka w stronę dworca. Zajęli wolne przedział w wagonie. Na szczęście nikt
się do nich nie dosiadł, więc mieli pełna swobodę.
- Nienawidzę jeździć pociągami. –
zakomunikowała mu rozkładając się na jednym z foteli, tuz obok niego
- Miałem wziąć samochód od ojca?
- Tak ogólnie mówię, żebyś wiedział
na przyszłość.
- Aaa, chyba, że tak. Nie przejmuj
się za jakieś osiem godzin będziemy w Warszawie.
- Hehe i to miało mnie pocieszyć tak? - uśmiechnął się tylko ściągając z siebie
kurtkę, a następnie bluzę, pozostając tylko w koszuli. Rozsiadł się na swoim
miejscu tak by mogła się do niego przytulić
- Piotr?
- Hm?
- Bo my jeszcze o tym nie
rozmawialiśmy…
- O czym?
- O mieszkaniu?
- To znaczy?
- Ja nawet nie wiem gdzie Ty teraz
mieszkasz?
- U Pani Natalii. Nic się w tej
sprawie nie zmieniło. Opłaciłem to mieszkanie na pół roku z góry, wiec na
szczęście miałem gdzie się ulokować po powrocie.
- Piotruś, bo ja myślę, że, ale nie
gniewaj się, bo ja myślę, że lepiej będzie jeśli na razie, przez jakiś czas
jeszcze, lepiej będzie jeśli zamieszkamy osobno.
Nie gniewaj się na mnie, ale ja po
prostu dopiero zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że Cię nie ma i teraz tak
nagle znowu miałbyś wrócić na Wiejską. Dla mnie to za szybko, za dużo zmian na
raz. Rozumiesz?
- Tak oczywiście. Nie ma problemu,
ale będę mógł wpadać do Ciebie czasami?
- Pod warunkiem, że ja będę mogła
wpadać do Ciebie?
- Ok. Nie ma problemu.
- Ok. Nie ma problemu.
- Podasz mi telefon, muszę zadzwonić
do Sebastiana. Poprosić go, żeby przyjechał po nas na dworzec.
- Nie fatyguj go, poradzimy sobie.
- Na pewno?
- Tak, tak. Nie ma potrzeby żeby
przyjeżdżał. Weźmiemy taksówkę.
- No dobrze. – przejęła od niego
komórkę i już po chwili przytulona do Piotra czekała na połączenie z
Sebastianem.
- Cześć ślicznoto. – usłyszała w
słuchawce wesoły głos braciszka z wyboru
- Cześć Sebuś. Jesteśmy już w
pociągu. Wieczorem będziemy w Warszawie.
- No dobrze. Przyjechać po was?
- Nie, nie trzeba. Piotr mówi, że
sobie poradzimy.
- No skoro pan mecenas tak mówi.
- Sebastian…
- Ok, ok. Tak tylko żartuje.
- Powiedz lepiej, co tam w Warszawie?
- Z tego, co wiem to nic się nie
zmieniło.
- Zupełnie nic?
- Oj Madzia. Przyjedziecie to się
spotkamy i spokojnie pogadamy.
- No dobrze niech Ci będzie.
- Daj mi znać jak będziesz już w
domu, a Mańka podrzucę Ci jakoś przy okazji.
- Co znaczy przy okazji? Ja wracam do
domu, więc mój kot też ma wrócić na swoje miejsce. Zrozumiałeś? –
przysłuchujący się tej rozmowie Piotr uśmiechał się obserwując reakcję
ukochanej.
- Tak dość wyraźnie. Tylko, że on
chyba się u mnie zadomowił. Ja zresztą również już się przyzwyczaiłem, więc
sama rozumiesz.
- Kup sobie swojego kota.
- Ja wole Twojego, zakumplowaliśmy
się. Nawet zaczął ze mną spać.
- Co? Hehe.
- No dobrze słyszałaś. I nie krzyw
się tak bo z tego, co słyszę to Piotr się z ciebie śmieje.
- Piotr się śmieje z Ciebie a nie ze
mnie.
- Jasne, jasne.
- Nie drażnij się ze mną, bo jestem
zmęczona, więc lepiej żeby nie udało Ci się mnie zdenerwować.
- Dobra już dobra, bo będę miał na
sumieniu biednego Piotra.
- Spokojnie jakoś sobie poradzę. –
rzucił do słuchawki Piotr wyraźnie słysząc co powiedział Sebastian
- Nie wątpię, ale kto wie, co tej
mojej siostrzyczce przyjdzie do głowy.
- Bardzo wam dziękuję. To co Sebuś
zdzwonimy się tak i dogadamy, co do zwrotu mojego kota?
- No dobra skoro tak Ci zależy. To
miłej podróży życzę.
- No dzięki. Pa.
- Pa. –rozłączyła połączenie po czym
schowała telefon w kieszeń od spodni
- Będziemy musieli się za nimi
spotkać.
- No ja nie widzę innej możliwości.
Ale zdaje się, że z Sebastianem nie będę miał problemu.
- A z kim niby będziesz miał?
- Dobrze wiesz z kim.
- Wiesz co, dziwi mnie to bo przecież
Agata z Sebastianem byli u Ciebie w szpitalu z tego co wiem, prawda?
- No tak.
- Więc dlaczego Agata teraz jest zła?
- Może po prostu nie rozumie Twojej
decyzji, ale ją szanuje. To, że przyszła do szpitala jeszcze nie świadczy o
tym, że będzie zachwycona moją obecnością.
- Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie
tego spotkania.
- Zobaczymy jak to będzie. Nie ma się,
co przejmować zawczasu.
- Yhy. – odpowiedziała ziewając
- Oooo. No proszę zarwana noc się
odzywa.
- Nie moja wina, że nie mogłam
zasnąć.
- Mogłaś mnie obudzić, dotrzymałbym Ci
towarzystwa.
- Mhm nie wątpię.
- No dobra, to wiesz co, jak chcesz
to bardzo proszę, pozwalam Ci trochę sobie pospać.
- Naprawdę mogę?
- Jasne, nie ma problemu. – wtuliła
się w jego ramiona i już po kilku minutach spala spokojnym snem. Piotr zajęty
czytaniem magazynu motoryzacyjnego, potem sportowego nie zauważył nawet jak
minęły dwie godziny. W tym czasie dosiadło się do nich starsze małżeństwo z
kilkuletnią dziewczynką z tego co się Piotr zdążył zorientować o imieniu
Marysia. Co jakiś czas kierował na nią swój wzrok, uśmiechając się widząc i
słysząc poczynania dziewczynki. Mała co jakiś czas zerkała na niego i
uśmiechała się jednak gdy tylko zauważyła, że Piotr się na nią patrzy
zawstydzała się i szybko uciekała wzrokiem w stronę dziadków. Od czytania oderwał
go wibrujący sygnał komórki Magdy, która leżała na stoliku tuz obok niego.
Zerknął na wyświetlacz i zaczął budzić dziewczynę.
- Madzia, kochanie Twój telefon
dzwoni – zaczął po cichu nachylając się nad nią
- Mmmm to odbierz. – odpowiedziała mu
nawet nie otwierając oczu. Wyglądało na to, że nie miała zamiaru się budzić.
- Ale to Twoja mama. – otworzyła
pomału oczy wracając tym samym do rzeczywistości. Podniosła się lekko do góry
zauważając w tym momencie starsze małżeństwo i towarzyszące im dziecko,
siedzące aktualnie u babci na kolanach.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się
lekko w ich stronę witając się
- Dzień dobry. – odpowiedziało jej
zgodnie małżeństwo
- Przestał dzwonić. – stwierdziła
biorąc od niego telefon
- To może lepiej oddzwoń. Będzie się
martwiła.
-Mhm. Za chwilę. – wyprostowała się
siadając na swoim miejscu, Piotr bacznie obserwował jej poczynania czego nie
mógł nie skomentować tym bardziej, że nie do końca jeszcze wiedziała, co się
wokół niej dzieje.
- Widzę, że dobrze się spało. –
powiedział kierując tym samym na nią swój wzrok
- Nawet bardzo dobrze, tylko teraz
trochę mi zimno.
- To masz przykryj się moją bluzą. –
podał jej swoja bluzę nakładając na jej ramiona – i zadzwoń do mamy.
- Już dzwonie. – wybrała numer matki
Teresy i czekała na odebranie połączenia, czego doczekała się po krótkiej chwili.
- No dziecko czemu nie odbierasz ode
mnie telefonu?
- Bo nie słyszałam. Spałam.
- A no chyba, że tak. Powiedz mi
kiedy wracasz do Warszawy? Miałaś do mnie zadzwonić jak podejmiecie decyzje i
co? Nie doczekałam się.
- Oj mamo przepraszam, tak jakoś wyszło.
Właśnie jesteśmy w pociągu.
- Dzisiaj?
- No tak, dzisiaj.
- Jesteście, czyli rozumiem, że Piotr
wraca z Tobą? – spojrzała na Piotra, który właśnie powrócił do czytania gazety.
Jednak gdy tylko wyczuł jej spojrzenie na sobie od razu skierował na nią swój
ciepły wzrok
- Tak, Piotr też wraca.
- No to dobrze, to powiedz mi jeszcze
kiedy możemy przyjechać z tatą?
- No nie wiem, a kiedy chcecie?
- Dobrze wiesz, że najchętniej
przyjechałabym jutro, albo nawet jeszcze dziś.
- Wiesz co, dzisiaj to może nie bo my
będziemy dość późno w Warszawie.
- No przecież tak tylko mówię. Za
tydzień może być?
- No dobrze, nie ma problemu. Wiesz
przecież, że możecie przyjechać kiedy tylko macie ochotę.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Bo ja chciałabym Cię córeczko jak
najszybciej zobaczyć.
- Acha. A dlaczego? Co się stało? -
zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie czując jak Piotr chwyta ją za rękę
- To ja się powinnam Ciebie zapytać
czy wszystko w porządku. Masz jakiś taki dziwny głos. Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w porządku.
Jestem po prostu zaspana to dlatego.
- Niech Ci będzie, ale może my byśmy
jutro przyjechali z ojcem? Byłabym spokojniejsza.
- Mamo nic mi nie jest, ale jeśli
macie ochotę to oczywiście, że możecie przyjechać.
- W takim razie do jutra. Całuje. Pa.
- Mhm, pa. – rozłączyła połączenie
kierując swoje spojrzenie na Piotra – Mówiłam, że tak będzie. Jutro będą w
Warszawie.
- Może to i lepiej. Im szybciej z
nimi porozmawiam tym lepiej dla nas. – mówiąc to zauważył jak mała Marysia
znowu mu się przygląda, spojrzał na nią i uśmiechnął się. Bawiło go to, że za
każdym razem gdy jego spojrzenie ze spojrzeniem dziecka się spotyka, mała od
razu słodko się zawstydza i z uśmiechem ucieka od niego wzrokiem. Tym razem
jednak było inaczej. Patrzyła na niego dość długo trzymając w rączkach
dziecięcą butelkę z sokiem. W pewnym momencie wyciągnęła w jego stronę ręce.
Zwróciła tym gestem na siebie uwagę zarówno Magdy, jak i swoich dziadków.
- Dasz mi buteleczkę? – odezwał się
do niej spokojnym głosem nie chcąc jej wystraszyć
-Otóś – podeszła do niego blisko
podając butelkę i prosząc by ją odkręcił
- Otworzyć Ci tak?
- Tak.
- Marysiu zostaw pana. Nie wolno tak.
–wtrąciła się babcia dziewczynki widząc całą tą sytuacje
- Nic się nie stało, prawda? Proszę.
– odkręcił napój, po czym oddał dziecku butelkę. – Tylko uważaj, żebyś się nie
polała.
- Polala? – zapytała odbierając od
Piotra swój napój nie spuszczając z niego wzroku.
- Mhm. Wybrudzisz taką śliczną
bluzeczkę i co wtedy?
- A babcia już nie ma na zmianę, żeby Cię przebrać. – tym razem odezwał się starszy dotąd milczący pan
- A babcia już nie ma na zmianę, żeby Cię przebrać. – tym razem odezwał się starszy dotąd milczący pan
- Nie ma baba? – mała obróciła się w
stronę swojej babci
- No nie ma, nie ma. – odpowiedziała
jej babci uśmiechając się do Magdy i Piotra
- Sces? – ponownie spojrzała na
Piotra, podając mu swój napój. Wyglądało na to, że przypadł małej do gustu
- Nie dziękuję.
- A Ty? – tym razem spojrzała na
siedzącą obok Magdę.
- Nie kochanie dziękuję.
- Nie? – ponownie skierowała swoje
pytanie do Korzeckiego opierając się o jego kolano
- Marysiu nie podrywaj pana. –
odezwał się dziadek dziewczynki rozbawiony tym jak jego wnuczka zaczepia Piotra
sprawiając tymi słowami śmiech pozostałych pasażerów
- Podrywaj, mnie można.
- Można. Cio to? – zapytała wskazując
małym paluszkiem na jedno ze zdjęć motocykli znajdujące się w czytanej przez
Piotra gazecie
- To jest motocykl. – opowiedział
widząc jak dziewczynka z zaciekawieniem wpatruje się w obrazek i czekał na
następne pytanie pewien tego, że ono padnie
- Brum?
- Niebezpieczne brum. – odpowiedziała
Magda obserwując małą i Piotra
- Madzia… - spojrzał na nią z
uśmiechem
- Absolutnie zgadzam się z panią.
- Nie no widzę, że nie mam w ogóle,
po co przedstawiać swoim argumentów.
- Nie masz kochanie. – uśmiechnęła
się w jego stronę widząc jego zawiedzioną minę
- Ale dziecko się zainteresowało,
czyli jednak coś w tym jest.
- No oczywiście kochanie, dobra
zabawa dla dzieci.
- No wiesz, co chcesz przez to
powiedzieć?
- Pani zapewne chciała powiedzieć, że
mężczyzna jest czasami jak dziecko, bez względu na wiek.
- Staszek! – skarciła męża starsza
kobieta nie zadowolona z faktu iż jej mąż wtrąca się do rozmowy młodych
- Hehe. Doskonale mnie pan wyręczył.
- Bardzo zabawne. Naprawdę.
- Oj Piotruś, no sam popatrz mała ma
z patrzenia na te zdjęcia taką samą frajdę jak Ty, to musi o czymś świadczyć.
- Taaa? Zobaczymy co będziesz mówiła
za kilka lat.
- Dzidzia da da? – ponownie odezwała
się Marysia po raz kolejny wskazując na obrazek motoru obracając kolejne strony
gazety
- Nie dzidzia nie może jeździć na
motorze.
- Cemu?
- Bo jest za malutka.
- A motory są dla dużych dzieci. – dodała
do jego odpowiedzi Magda, mając z tego świetną zabawę.
- Madzia, dobrze się bawisz? –
zapytał dziewczynę z uśmiechem wiedząc że specjalnie się z nim droczy
- Świetnie.
-No właśnie widzę.
Następnych
kilka godzin podróży minęła im w miłej atmosferze. Około godziny 19 mała
Marysia zasnęła, więc od
tego momentu mieli więcej spokoju, zwłaszcza Piotr, którego dziewczynka nie
odstępowała na krok. Do Warszawy dotarli po 22. Zabrali swoje bagaże i ruszyli
w stronę postoju taksówek. Jak na złość nie znaleźli żadnego transportu, a na
dodatek pogoda nie należała do przyjemnych, było zimno i wiał mocny wiatr.
- Niemożliwe żeby na dworcu nie było
żadnej wolnej taksówki. – powiedziała, gdy rozglądali się po postoju dla
taksówek.
- Spokojnie. Zadzwonię to za chwile
przyjedzie. To się zdarza przecież jest sobota. – rozejrzał się jeszcze raz
dookoła parkingu, czy przypadkiem jakąś taksówka nie wróciła z kursu, jednak
gdy stwierdził że nie ma, na co czekać wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił po
transport. Czekając na połączenie patrzył na Magdę. Widział, że jest bardzo
zmęczona i że zaczyna robić jej się zimno. Podszedł do niej i przyciągnął ją do
siebie by przytuliła się do niego, myśląc, że być może w ten sposób zrobi jej
się chociaż trochę cieplej.
- Dobry wieczór chciałbym zamówić
taksówkę na dworzec centralny, na nazwisko Korzecki… Dziękuję bardzo. Dobranoc.
– rozłączył połączenie, po czym schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Może jednak zadzwonię po
Sebastiana?
- Zaraz ktoś przyjedzie. Zimno Ci?
- Mhm. Trochę.
- Mhm. Trochę.
- To może chodź wejdziemy do środka,
co?
- Nie poczekaj, skoro powiedzieli, że
zaraz przyjedzie to ta chwila nas nie zbawi. - taksówka zjawiła się po kilku
minutach.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór państwu. Dokąd
jedziemy?
- Na Wiejską 16 poprosimy. Co tu taki
ruch dzisiaj, coś się stało? – zwrócił się do kierowcy, przytulając milczącą
Magdę do siebie.
- No właśnie wszyscy się dziwią. Z
tego co wiem to nic się nie stało. W weekend przecież zawsze większy ruch, ale
dzisiaj to jakiś rekord chyba, tym bardziej o tej godzinie.
Na Wiejską dojechali po ponad
dwudziestu minutach.
- Niech pan chwilkę poczeka dobrze?
- Jasne nie ma problemu.
- Madzia chodź. –wysiedli z
samochodu, Piotr wyjął Magdy torbę z bagażnika i oboje ruszyli w stronę
kamienicy. Już po chwili byli w mieszkaniu. Piotr odstawił torbę zaraz przy
komodzie, a Magda w tym czasie zdążyła otworzyć okno.
- Może chcesz żebym zaniósł Ci tą
torbę do sypialni?
- Nie, nie trzeba i tak już dzisiaj
dam sobie spokój z rozpakowywaniem.
- No dobra jak chcesz. – stali przez chwilę w lekkiej
odległości od siebie patrząc na siebie. Zdjęła kurtkę i podeszła do niego
bliżej opierając się o komodę
- A może wejdziesz chociaż na chwilę?
Napijemy się herbaty.
- Taksówka na mnie czeka. Poza tym
powinnaś się położyć. Zadzwonię do Ciebie jutro. Albo wiesz co, może lepiej Ty
zadzwoń jak już się wyśpisz, żebym Cię nie obudził. – uśmiechnął się do niej
lekko
- I tak mama mnie obudzi. Pewnie
będzie tu z samego rana, ale zadzwonię.
- Ok. To do jutra. – zbliżył się do
niej i pocałował – Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Pa.
- Pa.
Zamknęła za nim drzwi i wyszła
jeszcze na balkon by zobaczyć jak wsiada do taksówki. Przypomniał jej się widok
sprzed kilku miesięcy, kiedy spędzali ze sobą ostatni wieczór przed jego
wyjazdem, ale wiedziała, że tym razem będzie inaczej, przecież jutro pewnie się
zobaczą. Wróciła do środka i jednak postanowiła, że się rozpakuje, następnie
zrobiła sobie ciepłej herbaty, a na koniec wzięła gorąca kąpiel. Zasnęła
dopiero po pierwszej w nocy. Piotr natomiast zaraz po powrocie na Polną
rozejrzał się po mieszkaniu i stwierdził, że przydałoby się generalne
sprzątanie. Postanowił że zajmie się tym jutro, kiedy Magda będzie zajęta
wizytą rodziców. Rozpakował szybko torbę i po kąpieli zasiadł jeszcze w
sypialni przy komputerze. Sen go zmorzył jeszcze później niż Magdę. W niedzielę
rano Magda nie pospała zbyt długo. Było tak jak się spodziewała. Obudził ją
telefon od Teresy z wiadomością, że będzie w Warszawie po 10, a biorąc pod uwagę
to, że było przed 9, więc dziewczyna stwierdziła, że nie ma sensu kłaść się ponownie
do łóżka. Wstała, zrobiła sobie mocnej kawy i zaczęła sprzątać mieszkanie. Nawet
się nie zorientowała jak już było wpół do jedenastej. Od sprzątanie oderwał ją dźwięk
dzwonka do drzwi.
- Cześć mamo.
- Cześć córciu. – ucałowała córkę na
przywitanie wchodząc głębiej do mieszkania.
- A gdzie tata? – zapytała zdziwiona
nieobecnością Jerzego
- Tata nie przyjechał. Sprzątałaś?
- Tak, trochę się nakurzyło przez ten
tydzień, ale już kończę. Chodź do kuchni zrobię kawę. – weszły do kuchni gdzie
Teresa rozpakowała przywieziona przez siebie pierogi i gołąbki, a Magda
zaparzyła kawę. Usiadły wygodnie w salonie i zaczęły rozmawiać.
- A Piotr gdzie?- zaczęła Teresa
zainteresowana brakiem Korzeckiego w mieszkaniu córki
- U siebie.
- Jak to u siebie? Myślałam, że
jesteście razem. Przecież po to do niego jechałaś.
- Mamo spokojnie. Postanowiliśmy z
Piotrem, że na razie nie będziemy mieszkać razem. Ja dopiero co pogodziłam się
z tym, że go nie ma. Nie potrafię tak szybko się przestawić.
- A co Piotr na to?
- Zrozumiał.
- Magda, ale czy to ma sens, przecież
minie kilka dni i on będzie tu u Ciebie częściej niż Ty myślisz i obie
doskonale o tym wiemy, przecież przed jego wyjazdem było tak samo. Niby to
mieszkaliście razem, niby nie. Ja nie nadążam za wami. – mówiąc to zdenerwowała
się trochę. Nie wiedziała co tak naprawdę młodzi postanowili, ale po minie
córki widziała, że nie wszystko jest w porządku – Dziecko, czy Ty jesteś pewna
tego, co się teraz dzieje?
- Mamo, o co Ci chodzi? Przecież to
między innymi Ty mnie namawiałaś do wyjazdu w góry.
- Bo wiem, że go kochasz, ale
przecież widzę, że chyba nie do końca jest tak jak powinno.
- Bardzo dużo rzeczy sobie z Piotrem
wyjaśniliśmy, ale jeszcze nie wszystko, dlatego chce poczekać z tym mieszkaniem,
ale jestem go pewna i chcę z nim być.
- No to najważniejsze. To powiedz mi
jak tam ten wyjazd? Jak rodzice Piotra?
- To bardzo mili ludzie. Co prawda
Piotr nie może dogadać się z ojcem, ale nie miało to wpływu na stosunek jego
ojca do mnie. Myślę, że znaleźlibyście wspólny temat.
- A Piotr jak się czuje? Wszystko już
z nim w porządku?
- Wiesz co to rożnie, ale z tego co
mówi to nie jest źle. Za kilka dni pójdzie do profesora, zrobi badania i
zobaczymy. Obiecał, że jeśli coś będzie nie tak to mi powie.
- A Ty?
- Co ja?
- Mizernie wyglądasz.
- Mamo proszę Cię. Mówiłam Ci już, że
wszystko w porządku. Może jestem trochę przemęczona. To wszystko. Powiedz mi
dlaczego tata nie przyjechał z Tobą?
- Tata ma do załatwienia jakieś sprawy w Olsztynie. – odpowiedziała unikając jej wzroku
- Tata ma do załatwienia jakieś sprawy w Olsztynie. – odpowiedziała unikając jej wzroku
- W niedziele? Mamo, o co chodzi?
- O Piotra, ale to nic takiego.
Przejdzie mu.
- Przepraszam, a co Piotr ma z tym
wspólnego?
- Tata po prostu uważa, że nie
powinnaś rzucać się na głęboką wodę, że powinnaś uważać.
- I tak nagle zmienił zdanie, co do
Piotra tak?
- Madzia, dziecko nie denerwuj się.
Przecież wiesz, że tata bardzo lubi Piotra i nie ma absolutnie nic przeciwko
niemu, ale uważa, że nie powinniście się śpieszyć.
- Mamo, ale ja nie wychodzę za Piotra
za mąż, nie mieszkamy razem, więc z czym mam się nie spieszyć?
- Tata tak ogólnie mówił.
- Mógł przyjechać i mi o tym
powiedzieć.
- On się po prostu o Ciebie martwi.
- Dobrze mamo ja to rozumiem, ale
dlaczego nie powiedział mi tego wcześniej. Teraz dopiero, kiedy podjęłam
decyzje wszyscy mówią mi, co o tym myślą. Sebastian z Karoliną się cieszą.
Agata wręcz przeciwnie. Obawiam się, co się wydarzy jak będziemy chcieli z
Piotrem się z nią spotkać. Najpierw podsyła mi rożnych facetów, mówi jaki to
Filip jest wspaniały, potem okazuje się, że idzie z Sebastianem do Piotra do szpitala
i mówi mu, że zerwałam z Filipem, a teraz nagle zmienia zdanie i nie chce się
widzieć z Piotrem. Mamo uwierz mi, że gdybym nie kochała Piotra i nie ufała mu,
nie byłabym z nim. Wiem, że ten jego wyjazd będzie się ciągnął za nami jeszcze
przez jakiś czas, ale wierze w to, że już nigdy więcej mnie tak nie skrzywdzi.
Skoro ja mu wierze to dlaczego wy nie potraficie?
- To nie tak Madziu. My się z ojcem
bardzo cieszymy, bo wiemy, że Piotr to porządny chłopak, ale jak widać nawet
porządnemu chłopakowi zdarza się zbłądzić.
- Piotr zrozumiał swój błąd. Mamo
jemu tam nie było łatwo. Naprawdę. Chciałby z wami porozmawiać. Myślałam, że
skoro przyjeżdżacie z tatą to będzie okazja, bo im szybciej tym lepiej, ale w
tej sytuacji to sama teraz nie wiem co robić.
-Zadzwoń do niego i powiedź żeby
przyjechał. A jak będzie chciał się wymigać to powiedź, że przywiozłam gołąbki.
– uśmiechnęła się do córki chcąc dodać jej otuchy. Akceptowała jej decyzję i
wiedziała, że będzie z Piotrem szczęśliwa, gdyby myślała inaczej nie
pozwoliłaby jej jechać do Kościeliska. Od samego początku polubiła Piotra i
nawet gdzieś tam w głębi duszy rozumiała jego postępowanie sprzed kilku
miesięcy. – No dzwoń, na co czekasz? Po co chłopak ma siedzieć sam w pustym
mieszkaniu. – nie odpowiedziała matce już nic tylko udała się do sypialni po
komórkę i wracając do matki czekała już na połączenie z Korzeckim.
- Nie odbiera. Może jeszcze śpi.
Późno wczoraj wróciliśmy.
- Zadzwoń jeszcze raz. Jeśli śpi to
czas najwyższy żeby się obudził. – uśmiechnęła się tylko i ponownie wybrała
numer Piotra. Tym razem po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce głos chłopaka.
- No cześć dziewczyno.
- No cześć. Dlaczego nie odbierasz?
- Nie słyszałem, że dzwonisz.
Wyspałaś się?
- No nie do końca.
- A rozumiem, że rodzice Cię
obudzili, tak?
- Nie, tym razem, nie. Piotr, co
teraz robisz?
- Yyy ja? Sprzątam. Mieszkanie nie
wygląda za ciekawie. Musze tu ogarnąć, bo jak pani Natalia przyjdzie to nie
będzie zbytnio zadowolona z tego, co zobaczy.
- A mógłbyś odłożyć to na później i
przyjechać teraz do mnie?
- No w zasadzie bym mógł. A coś się
stało? – wyczuł po jej głosie, że coś jest nie tak jak powinno
- Nie, ale mama przywiozła pierogi i gołąbki pomyślałam, że
może będziesz miał ochotę.
- Aaaa gołąbki. No dobra to daj mi
jakąś niecałą godzinkę.
- No to dobrze, to czekamy na Ciebie.
- Kotku, ale na pewno nic się nie
stało?
- Porozmawiamy jak przyjedziesz.
- Acha. Dobra rozumiem. Zaraz się
zbieram. Pa.
- Pa. – rozłączyła połączenie i
spojrzała na Teresę – Będzie za jakąś godzinę.
- No i bardzo dobrze, akurat na
obiad. Słuchaj a może zadzwoń też po Sebastiana, przecież jemu też się przyda
jak zje coś porządnego. Chyba, że to jakiś problem dla Piotra?
- W zasadzie czemu nie. – po chwili była już umówiona z Sebastianem. Lewicki zjawił się po nie całych trzydziestu minutach.
- W zasadzie czemu nie. – po chwili była już umówiona z Sebastianem. Lewicki zjawił się po nie całych trzydziestu minutach.
- Masz oddaje Ci Twojego pupila, choć
wydaje mi się, że nie jest tym zachwycony. – powiedział podając jej klatkę z
kotem.
- No wiesz jesteś okropny. Maniuś
chodź do pani. – wyjęła kota z klatki i pogłaskała po futerku, po czym pozwoliła
mu opuścić swoje ramiona
- Pani Tereso wybawiła mnie pani od
spożywania pizzy w niedzielne popołudnie.
- Tak też myślałam. Zaraz podam,
tylko poczekamy na Piotra.
- A jak tam ten Twój słonecznik,
gdzie on w ogóle jest?
- U siebie, zaraz powinien przyjechać. – odpowiedziała siadając naprzeciw niego w salonie przy stole
- U siebie, zaraz powinien przyjechać. – odpowiedziała siadając naprzeciw niego w salonie przy stole
- Rozumiem, że jest ok? Bo jak nie to
lepiej żeby on się tu nie zjawiał, wiesz o tym.
- Wiem, ale nie musisz się tak bojowo
nastawiać.
- No to bardo dobrze, bo szczerze Ci
powiem, że mam ochotę wreszcie napić się czegoś mocniejszego w męskim
towarzystwie.
- No to Cię zmartwię, bo Piotr na
razie nie pije. Bierze jeszcze leki, więc sam rozumiesz. Będziesz musiał obejść
się smakiem.
- Albo napić w naszym towarzystwie.
Twoja herbatka. – zakończyła za nią Teresa wchodząc do salonu z kubkiem herbaty
dla Sebastiana.
- Hmm. No skoro tak, to w sumie czemu
nie. I tak się już przyzwyczaiłem. – odpowiedział z uśmiechem rozbawiając w ten
sposób Magdę i Teresę.
- O ktoś dzwoni. To pewnie Piotr. –
zauważyła Teresa słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. – Otworzę. – podeszła do
drzwi i otworzyła wpuszczając Piotra do środka.
- Dzień dobry. – wszedł trochę
niepewnie. Przywitał się wręczając kobiecie bukiet kwiatów. – Proszę, to dla
pani.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. –
uśmiechnęła się zabierając od niego kwiaty. – Miło Cie widzieć. Ściągaj tę
kurtkę. Nie martw się nic Ci nie będzie. – nic nie odpowiedział uśmiechnął się
skromnie zauważając siedzącego w salonie Sebastiana i Magdę. Rozebrał się i
podszedł do nich. Najpierw przywitał się z Magdą delikatnym buziakiem w
policzek, następnie z Sebastianem.
- Cześć.
- Cześć. Coś Ty się tak grzebał? Ja
tu czekam i czekam za tymi pierogami, a tu mi mówią, że nie dostane dopóki nie
przyjdziesz.
- Sorry nie wiedziałem.
- Jak tam Twoje sprzątanie? –
zapytała Magda stawiając na stole półmisek z gorącymi gołąbkami a za nią Teresa
z pierogami – Usiądź.
- Nie wysprzątam chyba tego
mieszkania przez najbliższy tydzień. Nie spodziewałem się, że przez kilka
tygodni to mieszkania aż tak mi …
- Zarośnie, stary zarośnie. Nie bójmy
się tego słowa. – dokończył za niego Sebastian nakładając sobie na talerz
porcję pierogów
- No można tak powiedzieć. Ale widzę,
że Tobie sprawnie poszło. – rozejrzał się po mieszkaniu zauważając od razu, że
musiała już posprzątać
- No całkiem. Wstałam dość wcześnie,
czekałam na mamę i tak jakoś… Jedź bo wystygnie.
Jedząc rozmawiali na luźne tematy,
jednak przez cały czas Piotra myśli krążyły przy rodzicach Magdy. Zastanawiał
się dlaczego Jerzy nie przyjechał i czy powinien zaczynać poważną rozmowę z
matką dziewczyny właśnie przy tym spotkaniu, czy może poczekać do następnego,
kiedy będzie przy tym Jerzy. Po za tym obserwował przez cały czas Magdę,
widział, że niby się uśmiecha i stara zachowywać normalnie jednak znał ją
dobrze i widział, że nie wszystko jest w porządku. A w dodatku była dziwnie
spokojna, nie odzywała się za dużo, tak jakby albo nienajlepiej się czuła, albo
o czymś zawzięcie myślała. Postanowił, że porozmawia z nią, gdy będą sami.
- Pójdę zorbie coś do picia. Na co
macie ochotę? – zapytała Teresa wstając od stołu z zamiarem udania się do
kuchni w celu zrobienia czegoś do picia.
- Mamo usiądź. Ja zrobię. Kawy,
herbaty, czy coś innego? – spojrzała na Sebastiana, wstając i zabierając ze
stołu swój talerz.
- To skoro już pytasz to ja chętnie
coś innego. Tam, masz coś w barku, czy trzeba do sklepu? – zapytał wskazując
palcem w stronę barku
- Hehe. Mam. Możesz wziąć i zrobić mi
drinka.
- Ok. Komu jeszcze? Pani Tereso nie
odmówi mi chyba pani, prawda?
- Nie absolutnie.
- No. Piotr a Ty?
- Nie dzięki.
- To co Ci zrobić. Kawy, czy herbaty?
- Herbaty. Zostaw ten talerz, pomogę
Ci. – zabrał ze stołu nie tylko jej talerz, ale i resztę i poszedł za nią do
kuchni. Od razu gdy zostali sami zaczęli rozmowę.
- Kochanie wszystko w porządku?
Dobrze się czujesz? – zapytał odstawiając talerze do zlewu i stając obok niej
przy szafce, na której szykowała dla niego i siebie herbatę.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo coś kiepsko wyglądasz.
- No dziękuję Ci bardzo. Udał Ci się
komplement. – próbowała się zaśmiać, jednak Piotr wiedział, że jest to z jej
strony wymuszone
- Ale ja pytam poważnie. Co się
dzieje?
- Zmówiliście się z mamą, czy co?
Wszystko w porządku. Nie wyspałam się, to dlatego. A Ty jak się czujesz? Nie
przesadziłeś z tym sprzątaniem?
- Nie. Czuję się bardzo dobrze, więc
nie musisz się o mnie martwic.
- To dobrze.
- Madzia, a powiedź mi… dlaczego Twój
tata nie przyjechał?
- Mama powiedziała, że musiał coś
załatwić w Olsztynie.
- W niedziele?
- Piotr. Tata…
- Nie musisz mówić. Rozumiem.
- Piotr to nie tak jak myślisz. On
nie ma nic przeciwko Tobie. Nie wiem, może musi się przyzwyczaić. Sama nie
wiem. Nie myślałam, że akurat tata tak postąpi. Byłam pewna że przyjedzie. – w
tym momencie przestała panować nad emocjami. Była w kuchni sama z Piotrem więc
mogła przestać się powstrzymywać.
- Ej, ej, dziewczyno. – przytulił ją
do siebie chcąc by się uspokoiła – Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie
płacz, przecież nic takiego się nie stało, chociaż liczyłem na to, że uda mi
się dzisiaj porozmawiać z Twoimi rodzicami, ale w tej sytuacji nie wiem czy
jest sens zaczynać.
-Ej siostra co wy tam tak długo
robicie?! – usłyszeli wołanie zniecierpliwionego Sebastiana. Odsunęła się lekko
od Piotra wycierając mokre od łez policzki
- Chwila! – krzyknął w stronę salonu
chcąc dać jej w ten sposób jeszcze chwilę na opanowanie emocji – Już dobrze? –
zapytał chwytając ją delikatnie za dłoń
- Mhm. Chodźmy.
Wrócili
do Sebastiana i Teresy. Wspólnie spędzili miło popołudnie. Nie poruszali tematu
wyjazdu Piotra. Rozmawiali na luźne tematy, głównie związane z Sebastianem.
Nawet nie zorientowali się jak zrobiło się późno, ale im to nie przeszkadzało.
Piotr z Sebastianem wyszli właśnie na balkon przewietrzyć się zostawiając Magdę
i Teresę same w salonie.
-
Chciało Ci się wracać do tego syfu?
-
Hehe zależy skąd.
-
Ja nie pytam o Los Angeles, bo z tym to pewnie nic się nie da równać. Mówię o
Kościelisku? Mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
-
Dlatego wróciłem. Warszawa jest moim domem, więc sam rozumiesz.
-
A ja myślałem, że powiesz mi, że w towarzystwie mojej uroczej siostry to nawet
do Afganistanu byś pojechał. – Piotr opierając się o barierkę uśmiechnął się
tylko słysząc słowa Sebastiana
-
Nie no oczywiście, że tak. Gdyby nie Magda to pewnie zostałbym jeszcze przez
jakiś czas u rodziców.
-
Zaskoczyła Cię co? Hehe.
-
Bardzo. – odpowiedział zamyślony, spoglądając na siedzącą w salonie Magdę
-
No, ale to nie było łatwe. Namęczyliśmy się trochę.
-
Domyślam się… Sebastian, ja chciałem Ci podziękować. – mówiąc to skierował na
niego swój wzrok
-
Mi? A za co?
-
Za to, że byłeś z Magdą przez cały ten czas, za to ,że zawsze jesteś, za to, że
o nią dbałeś i przede wszystkim za to, że nie pozwoliłeś jej zwątpić we mnie.
Świadomość tego, że jesteś przy niej bardzo mi pomagała. Wiedziałem, że jej nie
zostawisz, że nie jest sama. Jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Pewnie gdyby nie
Ty, to nie było by mnie tutaj.
-
Wiesz co Piotr, ja nie popieram tego w jaki sposób wyjechałeś, ale z drugiej
strony trochę Cię rozumiem. Sam nie wiem jak bym się zachował w takiej
sytuacji, a wiem, że Magda bardzo Cię kocha. Ona nie potrafi bez ciebie
normalnie funkcjonować. Przekonałem się o tym na własne oczy, być może dlatego
mnie łatwiej jest nie chować do Ciebie urazy. Chociaż powiem Ci, że był taki
moment, w którym miałem ochotę polecieć do Los Angeles, znaleźć Cię i… no
wiesz.
-
Jasne. I wcale Ci się nie dziwie.
-
Wiesz, to nie jest tak, że ja jestem po Twojej stronie. Ja po postu chce żeby
Magda była szczęśliwa, a wiem, że tylko z Tobą będzie.
-
Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją.
-
Bo to nie jest łatwe. Nie możesz od nas wymagać, że tak z dnia na dzień
zapomnimy o tych kilku miesiącach. Ale my nie jesteśmy tu ważni. Najważniejsze
żebyście wy z Magdą jakoś wszystko sobie wyjaśnili i poukładali. A jeśli chodzi
o Agatę to myślę, że z czasem jej przejdzie. Ona jest trochę przewrażliwiona,
ostatnio też nie było u niej najfajniej. Minie trochę czasu, zobaczy, że między
Toba a Magdą wszystko w porządku to i ona się uspokoi. Przecież nam wszystkim
zależy na tym, żeby Magda była szczęśliwa. Prawda?
-
Taaa, ale mimo wszystko dziękuję.
-
Spoko, ale to nie znaczy, że nie będę Ci patrzył na ręce panie mecenasie. –
mówiąc to minął Piotra i ruszył w kierunku wejścia do mieszkania. Tuż przy
wejściu odwrócił się jeszcze w stronę Korzeckiego z uśmiechem na twarzy – A! Jeszcze
jedno. Cieszę się, że wróciłeś. – wyciągnął w jego rękę dłoń, która już po
chwili splotła się w uścisku z dłonią Piotra. – Będę się zbierał. Trzymaj się.
-
Ok. – Został sam na balkonie. Stał oparty o barierkę tak by widzieć, co dzieje
się w mieszkaniu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak trudny może być
ten jego powrót nie tylko do Magdy, bo ten w całej tej sytuacji wydawał mu się
najbardziej logiczny i w miarę normalny w przebiegu, ale myślał o tym jak to
będzie z przyjaciółmi, z pracą, z Magdy rodzicami
-
Siostra ja muszę się zbierać. – powiedział wchodząc do pomieszczenia
-
Już? Coś się stało? Pokłóciliście się?
- Ja i Piotr?
- Ja i Piotr?
-
No.
-
Nie. Co Ci przyszło do głowy. Muszę iść bo mam jeszcze zdjęcia do obrobienia.
-
Ale na pewno chodzi o zdjęcia? – zapytała obawiając się, że między oboma panami
mogło dojść do nieporozumienia
-
Tak. Jak wpadniesz do mnie w tygodniu to Ci pokarze. Miałem ostatnio sesje i
nawet jestem z niej zadowolony.
-
No to świetnie. W takim razie na pewno przyjdę. Chętnie zobaczę to Twoje
dzieło.
-
Arcydzieło siostro.
-
Widzisz mamo jaka skromność. – zaśmiała się podchodząc za Sebastianem do
przedpokoju
-
I bardzo dobrze. Facet nie powinien być zanadto skromny w niektórych sprawach.
-
Widzisz, słuchaj się mamy. Pani Tereso dziękuję za obiad, a Ty docieraj się z
Korzeckim i odzywaj się do mnie, bo ostatnio mnie zaniedbujesz.
-
Jesteś niepoprawny, ale niech Ci będzie. Zadzwonię w tygodniu to się jakoś
umówimy.
-
Ok. To pa. Dobranoc pani.
-
Dobranoc. – zamknęła za nim drzwi i wróciła do salonu. Dopiero teraz zauważyła,
że Piotr nadal stoi na balkonie.
-
Piotruś chodź do środka, bo zimno. – nie odpowiedział nic tylko skinął lekko
głową, po czym wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi od balkonu. Usiadł
na kanapie, na której siedziała już Magda. Znowu byli sami, ponieważ Teresa
zniknęła najpierw w łazience, a potem w kuchni, gdzie zaczynała telefoniczną
rozmowę z mężem.
-
Pokłóciliście się? – zaczęła trzymając w ręku szklankę z drinkiem wiedząc, że o
czymś ze sobą przez kilka minut zawzięcie rozmawiali na balkonie.
-
Nie. Rozmawialiśmy tylko. Wiesz co, ja chyba też powinienem się już zbierać.
-
Jest jeszcze wcześnie.
-
Co z Twoją pracą? Miałaś coś do napisania.
-
Wstanę wcześniej to napisze. Rozprawa jest dopiero o 11, więc mam nadzieje, że
zdążę. A Ty co będziesz robił?
-
Kontynuował sprzątanie. Hehe
-
Hehe. To może Ci pomogę popołudniu co?
-
Nie bez przesady. Poradzę sobie. Chce też zobaczyć co w kancelarii. Nie
zadzwoniłem nawet do Wojtka, że wróciłem. Muszę go ostrzec wcześniej, że
zamierzam wrócić do pracy.
-
A zamierzasz?
-
No oczywiście. I tak już wystarczająco długo radzą sobie sami. A poza tym,
należy im się jakiś urlop. Po ślubie nawet nie mieli chwili dla siebie. Gdybym
zajął się kancelarią to mogliby sobie gdzieś pojechać.
-
Mariolka nie mówił nic o tym, że planują jakiś wyjazd.
-
Ciężko cokolwiek planować, jeśli ma się kancelarie na utrzymaniu.
-
Co sobie planujecie? – zapytała Teresa wchodząc do salonu i siadając na fotelu
-
Nie my, Mariolka z Wojtkiem. – odpowiedziała spokojnie spoglądając na matkę
-
A to oni nigdzie sobie nie pojechali jeszcze w żadną podróż ani nic?
-
No właśnie nie, bo ja ciągle jestem na urlopie. Proponowałem nawet Wojtkowi,
żeby zamknąć kancelarie na jakiś czas, ale nie chciał o tym słyszeć. Mam
nadzieje, że teraz, kiedy ja wrócę do pracy, to może uda mi się go namówić na
jakiś wyjazd.
-
To kiedy masz zamiar wrócić do pracy? – zapytała obawiając się że rzuci się w
wir pracy nie patrząc na zdrowie
-
Nie wiem jeszcze. Chciałbym na spokojnie najpierw porozmawiać z Wojtkiem,
zobaczyć w ogóle co się dzieje w kancelarii. Mam nadzieje, że nie wypadłem z
obiegu.
-
Na pewno nie, a nawet jeśli to zapraszam do mnie do butiku. Przydałbyś mi się.
-
Mamo! Ciekawe, co on miałby robić u ciebie w sklepie?
-
Już Ty się o to nie martw. Źle by nie miał.
-
Nie no ja w to nie wątpię. Praca bardzo ambitna i rozwijająca. Idealna dla
Piotr, prawda kochanie? – uśmiechnęła się w jego stronę zadając pytanie
retoryczne
-
Mam odpowiedzieć? - zaśmiała się
rozbawiony dyskusją obu pań – No dobrze. Madzia ja będę się zbierał. Późno się
zrobiło, a zostawiłem lekki bałagan w mieszkaniu, bo wyrwałaś mnie od
namiętnego sprzątania.
-
No dobrze, to co zdzwonimy się jutro, tak? – zapytała odprowadzając go do
przedpokoju
-
Jasne, że tak.
-
Wezwać Ci taksówkę? – stała przed nim i patrzyła jak zakłada kurtkę i zawiesza
szal na szyi
-
Nie trzeba. Przejdę się. Dobranoc pani Tereso i dziękuję za obiad. Gołąbki jak
zwykle rewelacja. – odpowiedział mu tylko ciepłym spojrzeniem, a on uśmiechnął
się w stronę matki dziewczyny, po czym skierował swój uśmiech na Magdę.
-
A ze mną się pożegnasz? – chwyciła go za rękę dając mu tym do zrozumienie, że
bez porządnego pożegnania go nie wypuści.
-
Oczywiście, że tak. – przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Całowali
się przez dłuższą chwilę i pewnie gdyby nie obecność Teresy trwało by to
jeszcze dłużej, jednak Magda świadoma obecności matki przerwała pocałunek
-
No po takim pożegnaniu to ewentualnie możesz iść.
-
Hehe. Pa. – zaśmiał się tylko i otwierając drzwi wyszedł z mieszkania jednak
zdążył zejść tylko kilka schodów niżej, bo zatrzymał go jeszcze głos Magdy
-
Napisz chociaż smsa jak dojdziesz do domu.
-
Ok. – popatrzyła jeszcze chwila za nim, jednak gdy zniknął jej z pola widzenia
schowała się do mieszkania.
Posprzątały
z Teresą szklanki, po kolei wzięły prysznic i usiadły w sypialni na łóżku rozmawiając.
- Mamo jak rozmawiałaś z tatą przez
telefon, to pytał o coś?
- Tak ogólnie, czy wszystko w porządku.
- I co mu powiedziałaś?
- Że tak, no bo przecież jest w
porządku, prawda?
- Oczywiście, że tak. Piotr pytał
dlaczego tata nie przyjechał z tobą. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć.
- Powinien wiedzieć, co się dzieje.
Nie możesz przed nim tego ukrywać, przecież kiedyś i tak się spotkają i będą
musieli porozmawiać.
- Nie musiałam nic mówić, bo sam się
domyślił.
- No tak, nie jest przecież głupi. –
w tym momencie dało się słyszeć sygnał przychodzącej wiadomości sms. Magda sięgnęła
po telefon i odczytała wiadomość od Piotra
„Jestem już w domu. Tak się do Ciebie
spieszyłem dziewczyno, że zapomniałem zamknąć okna i teraz mam niezła
Antarktydę w mieszkaniu.”
- To Piotr, dotarł do domu. Zostawił
pootwierane okna jak do nas szedł.
- Matko kochana, przecież pewnie całe
mieszkanie mu przewiało.
- No. Hehe.
„Zaprosiłabym Cię do siebie, no ale
wiesz… mama. Po za tym sam mówiłeś, że ta kanapa w salonie jest trochę niewygodna.”
- Włączy ogrzewanie to mu się szybko
nagrzeje. Powiedz mi lepiej, co mam zrobić z tatą?
- A co Ty dziecko chcesz robić? Jest
tak samo uparty jak ty. Poczekajcie trochę, ojciec się przyzwyczai do tej myśli,
że Piotr wrócił i już nigdzie się nie wybiera. Potem będziecie mogli spokojnie
porozmawiać.
- Może masz rację, ale… przepraszam -
po raz kolejny rozmowę przerwała jej komórka Miłowicz, a dokładniej kolejny sms
„A ja liczyłem na odrobinę
współczucia.”
„Biedaczek”
- Mamo, ale my nie chcielibyśmy zbyt
długo zwlekać. Chcemy z Piotrem zamknąć temat jego wyjazdu w miarę możliwości
jak najszybciej. – mówiąc to odczytała kolejnego smsa
„Jak miło. Mów dalej”
Odpisała mu natychmiast widząc jak
matka przygląda się i kontroluje ich korespondencję
„ Kocham Cię. Śpij dobrze chłopaku”
- Magda, zrobicie jak będziecie uważać.
Ja nie mówię, że macie czekać nie wiadomo jak długo, ale kilka dni chyba was
nie zbawi prawda?
- No niby nie.
„Ja Ciebie też, Dobranoc”
Przeczytała i uśmiechając się do
siebie zamknęła klapkę telefonu odkładając go na nocną szafkę.
- Co on już się stęsknił?
- ...
- Obgaduje mnie przez telefon,
pewnie?
- Mamo proszę Cię.
- Żartuję przecież. Wiesz, uważam, że
to był bardzo przyjemny dzień. Zupełnie tak jak przed jego wyjazdem.
- Też tak myślę. I oby takich dni
było więcej.
- Ja zawsze mówiłam, że Piotr to…
- Tak wiem, idealny facet dla mnie.
- Bo to prawda.
- Bardzo mnie to cieszy, że tak
myślisz, ale pozwól, że pójdę już spać, bo niestety, ale musze iść jutro do
pracy. Mamo, a tak w ogóle to, do kiedy chcesz zostać w Warszawie?
- Jutro wracam do Olsztyna.
- Przyjechałam żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Sprawdziłam więc mogę
już wracać.
- Acha. A jaki wynik tego Twojego
śledztwa?
- Jeśli chodzi o Piotra to jestem
spokojna, natomiast jeśli chodzi o Ciebie… to mam pewnie obawy.
- Proszę? Jakie obawy? – zapytała nie
rozumiejąc tego co matka ma na myśli
- Madzia ja teraz mówię poważnie. Dziecko
ja wiem, że Ty teraz bardziej przejmujesz się Piotrem niż sobą, ale bardzo Cie
proszę zadbaj trochę o siebie.
- Co masz na myśli?
- Dziecko przecież Ty jesteś chuda
jak patyk, sama skóra i kości, a to bardzo niezdrowe jest. A jeszcze teraz jak
wrócisz do pracy, to już w ogóle.
- Mamo, ale ja się świetnie czuje,
nic mi nie jest. A teraz pozwól, że pójdę spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zasnęła
bardzo szybko, nawet nie wiedziała kiedy. Przez chwilę jeszcze tylko słyszała
jak matka przewraca kolejne strony gazety, którą czytała, jednak nie trwało to
długo. Przez cały dzisiejszy dzień czuła zmęczenie cała tą podróżą z
Kościeliska i miała nadzieje, że do jutra jej przejdzie. Zasnęła z myślą o
Piotrze, a konkretnie o tym jak zdołają sobie teraz poukładać wspólne życie. Nastawiony przez nią budzik
zadzwonił o 7.30 . Teresa widząc, brak jakiejkolwiek reakcji ze strony córki na
dzwoniącego potwora wyłączyła urządzenie i położyła się z powrotem spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz