TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 3

Zastanawiała się jak to teraz będzie. Czy przyjaciele, a przede wszystkim Agata uszanują jej decyzję, co do powrotu do Piotra. Zastanawiała się jak to teraz będzie między nimi. Czy jego wyjazd mimo tego, że mu go wybaczyła, czy zmieni on w znaczy sposób coś w ich związku? Od kilku dni myślała już o tym, czy powinna pozwolić Piotrowi wprowadzić się ponownie na Wiejską.Nie wiedziała. Z jednej strony bardzo jej go brakowało, ale z drugiej przecież dopiero niedawno zdążyła pogodzić się z tym, że jego nie ma. Przyzwyczaiła się do tego, że jest w mieszkaniu sama. Z tymi rozmyślaniami wyswobodziła się delikatnie z łóżka starając się nie zbudzić słodko śpiącego Piotra. Poszła najpierw do łazienki, potem do kuchni. Robiąc sobie herbatę usłyszała czyjeś kroki. Obróciła się spokojnie i zauważyła Zosię.
- Obudziłam panią?
- Nie skąd. Przyszłam zrobić sobie herbatę.
- Właśnie zagotowałam wodę.
- A ty, co tu robisz o tej porze? Spać nie możesz?
- Obudziłam się i teraz nie mogę zasnąć.
- Piotrek chrapie? – uśmiechnęła się w stronę dziewczyny widząc, że coś ja martwi
- Hehe. Nie. Piotruś grzecznie śpi. Jak zawsze zresztą.
- Coś Cie martwi?
- Sama nie wiem. Z jednej strony cieszę się, że wracamy razem do Warszawy, a z drugiej… obawiam się, że już nie będzie tak jak przed jego wyjazdem.
- Bo pewnie nie będzie. Oboje jesteście dojrzalsi o pewne doświadczenia. Tych kilka miesięcy to dużo w związku. Pewnych rzeczy będziecie się musieli nauczyć od nowa.
- Chyba właśnie tego się obawiam. Tego, że już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi.
- Nie ufasz mu tak do końca, prawda?
- Ufam jego miłości, tego, że mnie kocha, ale boję się, że nie będę umiała zapomnieć tego, co zrobił, a nie chciałabym, żeby jego wyjazd był powodem do nieporozumień między nami. Nie chciałabym mu tego wypominać.
- Piotrek wie, że Cię skrzywdził i jest świadomy tego, że ani jego choroby, ani sposobu w jaki wyjechał nie da się zapomnieć. Musicie być bardzo ostrożni i pewni siebie nawzajem. Wytłumaczcie sobie wszystko żebyście spokojnie bez niedomówień mogli zacząć odbudowywać to, co było między wami przed jego wyjazdem.
- My do tej pory jeszcze nie rozmawialiśmy o jego chorobie.
- Wiem, że Piotrek ma trudny charakter i o niektórych rzeczach ciężko z nim porozmawiać, ale myślę, że w tej chwili dojrzał już do tego, że jeśli się kogoś kocha to nie można mieć przed nim tajemnic. Jestem pewna, że zrobi wszystko, żebyście byli szczęśliwi. On bardzo bał się, że Cię straci. Może nie powinnam ci tego mówić, bo Piotrek nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział, ale… on bardzo przeżywał to, że nie ma okazji żeby Ci to wszystko wyjaśnić.
- Nigdy nie miałam wątpliwości, co do tego, że go kocham. Tym bardziej było mi trudno zrozumieć to, że mógł mnie tak bardzo skrzywdzić. W momencie kiedy Piotr dowiedział, się o chorobie, byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Nie podejrzewałam, że dzieje się coś złego. Nie dopuszczałam nawet do siebie takich myśli, że może stać się coś, co nam to szczęście zniszczy. Pewnie dlatego Piotr mi o niczym nie mówił. Kiedy zdecydowaliśmy się na kupno mieszkania byłam pewna tego, co do mnie czuje. Piotr jeszcze nigdy wcześniej nie był mi tak bliski jak wtedy, mimo tego że byliśmy już ze sobą przez jakiś czas. W trakcie jego wyjazdu dużo się zmieniło, ale mam nadzieje, że uda nam się to wszystko odbudować.
-Uda wam się, zobaczysz. Tylko to musi pewnie trochę potrwać.
- Na szczęście Piotr z nas dwóch jest bardziej cierpliwy.
- No to, to akurat zależy, różnie z tym u niego bywało.
- No tak, w sumie ma pani rację, ale naprawdę potrafi być bardzo cierpliwy.
- I bardzo dobrze, czasami powinien. Ale Ty Madziu to lepiej idź na górę bo jutro macie ciężki dzień, długa droga przed wami, powinnaś się wyspać.
- Tak, ma pani rację. Mam nadzieje, że Piotrek nie zorientował się, że mu uciekłam. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wróciła do pokoju. Wyglądało na to, że Piotrek spał. Wsunęła się pomału pod kołdrę. Od razu poczuła jak Piotr się do niej przytula.
- Czemu nie śpisz? – zapytał na pół śpiąco
- Nie mogę zasnąć.
- Dlaczego, co się dzieje?
- Nic skarbie. Śpij.
- Madzia, co jest? – podniósł się lekko, tak aby móc spojrzeć na jej twarz – Martwisz się czymś?
- Nie. Sama nie wiem. Boje się trochę tego, co będzie jak wrócimy do domu.
- Wszystko się pomału ułoży, zobaczysz. Nie ma się czym martwic. Chodź tu do mnie i spróbuj zasnąć. – przyciągnął ją do siebie, tak by położył swoją głowę na jego klatce piersiowej, a on objął ją jedna ręką a druga głaskał po plecach. Minęło kilka minut i usłyszał jej spokojny oddech. Wiedział, że zasnęła, a już po kilku minutach i on odpłynął do krainy morfeusza. Rankiem pierwszy obudził się Piotr. Postanowił nie budzić na razie Magdy, wiedząc, że ta noc dla niej nie należała do najlepszej. Wziął prysznic i całkowicie ubrany zszedł na dół, gdzie w salonie siedziała już Zosia i  popijała poranna kawę.
- Cześć mamo.
- O dzień dobry synku. Śniadanie macie na stole w kuchni.
- Widziałem, dziękuję. Miałem wstać dzisiaj wcześnie, nastawiłem nawet sobie budzik na ósmą, ale nawet nie pamiętam jak go wyłączyłem i czy w ogóle dzwonił. – mówiąc to rozsiadł się wygodnie na kanapie tuż obok matki
- Przecież nic się nie stało.
- No niby nie, ale musimy się jeszcze do końca spakować, zrobić sobie coś do jedzenia na drogę.
- Zrobię wam kanapki, chyba że chcecie coś innego?
- Nie, kanapki mogą być. Tylko nie za dużo, bo wiesz, że Magda to je tyle co nic.
- Magda może i nie zje za dużo, ale znam Twoje możliwości.
- Hehe, no dziękuję Ci bardzo, zaraz wyjdzie że was przez ten miesiąc objadałem.
- Przestań, dobrze wiesz, że ten dom jest zawsze dla Ciebie otwarty.
- Wiem, wiem. Dopóki ojciec nie stanie na straży.
- Synku… - pogroziła mu palcem dając mu tym samym znak, że mówi głupoty – Magda jeszcze śpi?
- Tak. Nie mogła spać w nocy. Martwi się trochę.
- Powrotem do Warszawy?
- Myślę, że nie tylko do Warszawy. A tak w ogóle to skąd Ty to wiesz?
- Rozmawiałam z nią w nocy.
- No proszę, to ona woli po nocy rozmawiać z Tobą, niż ze mną. Ładnie, ładnie. – zaśmiał się lekko, jednak w duchu domyślał się dlaczego łatwiej było jej porozmawiać z jego matka niż z nim.
- Piotr, Magdy obawy wcale nie są śmieszne.
- Wiem mamo, wiem. – w jednej chwili spoważniał i zaczął się poważnie nad tym zastanawiać – Wiem, że Magda mi nie ufa tak do końca i pewnie minie dużo czasu zanim zacznie, ale nie jestem w stanie w żaden sposób dać jej poczucia, że może być mnie pewna, nie po tym, co jej zrobiłem. Mogę jedynie być przy niej  i zapewniać o tym, że ją kocham.
- Myślę, że wystarczy jeśli przy niej będziesz a reszta przyjdzie z czasem. Ona bardzo potrzebuje tego, żebyś był przy niej. I bardzo Cię proszę nie zrób żadnej głupoty, bo Magda to bardzo fajna dziewczyna.
-Tego to Ty mi akurat mówić nie musisz. Miałem okazję się o tym przekonać.  – spojrzał na zegarek, wskazówki przesuwały się w zastraszająco szybkim tempie, za kilka minut 11. – Zrobiło się późno. Muszę obudzić Magdę, bo chyba nie ma zamiaru sama wstać. A ojciec to gdzie jest? Magda pewnie będzie chciała się z nim pożegnać.
- Wyszedł do sklepu. Wróci zanim wyjdziecie.
- No dobrze, to ja uciekam na górę.
- To Ty uciekaj, a ja pójdę zrobić wam jeszcze tych kanapek.
- Ok. – poszedł na górę, gdy wszedł do pokoju Magda jeszcze spała. Usiadł przy niej na łóżku i przyglądał się przez chwilę, w końcu postanowił ja obudzić. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie w policzek, uśmiechnęła się przez sen, nie otwierając oczu.
- Dziewczyno pobudka.
- Nie jeszcze nie.
- Hehe. Przykro mi kochanie, ale musisz wstać inaczej się nie wyrobimy z czasem.
- Jesteś pewien, że musze? – zapytała z zamkniętymi oczami łapiąc go za rękę i przyciągając do siebie i przytulając się do niego
- W takiej pozycji to może jednak sobie jeszcze trochę poleżymy. – mocniej ją do siebie przytulił kładąc jedną rękę na jej biodrze a na drugiej opierając swoją głowę
- Też tak myślę. A tak właściwie to która jest godzina?
- Lepiej, żebyś nie wiedziała.
- Aż tak późno?
- Mhm. Będziemy musieli się śpieszyć…
- Ale mi się nie chce. A jakbyś tak sam wszystko dopakował i w ogóle?
- O nie. Nie ma mowy, bo potem będziesz mi wypominała, że czegoś zapomniałem, albo że coś się pogniotło. Nie ma mowy. Wstawaj, prześpisz się w pociągu. – podniósł się szybko z łóżka, klepiąc ją lekko w tyłek.
- No dobra, już wstaję.
W szybkim tempie dopakowali swoje walizki, zjedli lekkie śniadanie i po pożegnaniu z rodzicami Piotra ruszyli taksówka w stronę dworca. Zajęli wolne przedział w wagonie. Na szczęście nikt się do nich nie dosiadł, więc mieli pełna swobodę.
- Nienawidzę jeździć pociągami. – zakomunikowała mu rozkładając się na jednym z foteli, tuz obok niego
- Miałem wziąć samochód od ojca?
- Tak ogólnie mówię, żebyś wiedział na przyszłość.
- Aaa, chyba, że tak. Nie przejmuj się za jakieś osiem godzin będziemy w Warszawie.
- Hehe i to miało mnie pocieszyć tak?  - uśmiechnął się tylko ściągając z siebie kurtkę, a następnie bluzę, pozostając tylko w koszuli. Rozsiadł się na swoim miejscu tak by mogła się do niego przytulić
- Piotr?
- Hm?
- Bo my jeszcze o tym nie rozmawialiśmy…
- O czym?
- O mieszkaniu?
- To znaczy?
- Ja nawet nie wiem gdzie Ty teraz mieszkasz?
- U Pani Natalii. Nic się w tej sprawie nie zmieniło. Opłaciłem to mieszkanie na pół roku z góry, wiec na szczęście miałem gdzie się ulokować po powrocie.
- Piotruś, bo ja myślę, że, ale nie gniewaj się, bo ja myślę, że lepiej będzie jeśli na razie, przez jakiś czas jeszcze, lepiej będzie jeśli zamieszkamy osobno.
Nie gniewaj się na mnie, ale ja po prostu dopiero zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że Cię nie ma i teraz tak nagle znowu miałbyś wrócić na Wiejską. Dla mnie to za szybko, za dużo zmian na raz. Rozumiesz?
- Tak oczywiście. Nie ma problemu, ale będę mógł wpadać do Ciebie czasami?
- Pod warunkiem, że ja będę mogła wpadać do Ciebie?
- Ok. Nie ma problemu.
- Podasz mi telefon, muszę zadzwonić do Sebastiana. Poprosić go, żeby przyjechał po nas na dworzec.
- Nie fatyguj go, poradzimy sobie.
- Na pewno?
- Tak, tak. Nie ma potrzeby żeby przyjeżdżał. Weźmiemy taksówkę.
- No dobrze. – przejęła od niego komórkę i już po chwili przytulona do Piotra czekała na połączenie z Sebastianem.
- Cześć ślicznoto. – usłyszała w słuchawce wesoły głos braciszka z wyboru
- Cześć Sebuś. Jesteśmy już w pociągu. Wieczorem będziemy w Warszawie.
- No dobrze. Przyjechać po was?
- Nie, nie trzeba. Piotr mówi, że sobie poradzimy.
- No skoro pan mecenas tak mówi.
- Sebastian…
- Ok, ok. Tak tylko żartuje.
- Powiedz lepiej, co tam w Warszawie?
- Z tego, co wiem to nic się nie zmieniło.
- Zupełnie nic?
- Oj Madzia. Przyjedziecie to się spotkamy i spokojnie pogadamy.
- No dobrze niech Ci będzie.
- Daj mi znać jak będziesz już w domu, a Mańka podrzucę Ci jakoś przy okazji.
- Co znaczy przy okazji? Ja wracam do domu, więc mój kot też ma wrócić na swoje miejsce. Zrozumiałeś? – przysłuchujący się tej rozmowie Piotr uśmiechał się obserwując reakcję ukochanej.
- Tak dość wyraźnie. Tylko, że on chyba się u mnie zadomowił. Ja zresztą również już się przyzwyczaiłem, więc sama rozumiesz.
- Kup sobie swojego kota.
- Ja wole Twojego, zakumplowaliśmy się. Nawet zaczął ze mną spać.
- Co? Hehe.
- No dobrze słyszałaś. I nie krzyw się tak bo z tego, co słyszę to Piotr się z ciebie śmieje.
- Piotr się śmieje z Ciebie a nie ze mnie.
- Jasne, jasne.
- Nie drażnij się ze mną, bo jestem zmęczona, więc lepiej żeby nie udało Ci się mnie zdenerwować.
- Dobra już dobra, bo będę miał na sumieniu biednego Piotra.
- Spokojnie jakoś sobie poradzę. – rzucił do słuchawki Piotr wyraźnie słysząc co powiedział Sebastian
- Nie wątpię, ale kto wie, co tej mojej siostrzyczce przyjdzie do głowy.
- Bardzo wam dziękuję. To co Sebuś zdzwonimy się tak i dogadamy, co do zwrotu mojego kota?
- No dobra skoro tak Ci zależy. To miłej podróży życzę.
- No dzięki. Pa.
- Pa. –rozłączyła połączenie po czym schowała telefon w kieszeń od spodni
- Będziemy musieli się za nimi spotkać.
- No ja nie widzę innej możliwości. Ale zdaje się, że z Sebastianem nie będę miał problemu.
- A z kim niby będziesz miał?
- Dobrze wiesz z kim.
- Wiesz co, dziwi mnie to bo przecież Agata z Sebastianem byli u Ciebie w szpitalu z tego co wiem, prawda?
- No tak.
- Więc dlaczego Agata teraz jest zła?
- Może po prostu nie rozumie Twojej decyzji, ale ją szanuje. To, że przyszła do szpitala jeszcze nie świadczy o tym, że będzie zachwycona moją obecnością.
- Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego spotkania.
- Zobaczymy jak to będzie. Nie ma się, co przejmować zawczasu.
- Yhy. – odpowiedziała ziewając
- Oooo. No proszę zarwana noc się odzywa.
- Nie moja wina, że nie mogłam zasnąć.
- Mogłaś mnie obudzić, dotrzymałbym Ci towarzystwa.
- Mhm nie wątpię.
- No dobra, to wiesz co, jak chcesz to bardzo proszę, pozwalam Ci trochę sobie pospać.
- Naprawdę mogę?
- Jasne, nie ma problemu. – wtuliła się w jego ramiona i już po kilku minutach spala spokojnym snem. Piotr zajęty czytaniem magazynu motoryzacyjnego, potem sportowego nie zauważył nawet jak minęły dwie godziny. W tym czasie dosiadło się do nich starsze małżeństwo z kilkuletnią dziewczynką z tego co się Piotr zdążył zorientować o imieniu Marysia. Co jakiś czas kierował na nią swój wzrok, uśmiechając się widząc i słysząc poczynania dziewczynki. Mała co jakiś czas zerkała na niego i uśmiechała się jednak gdy tylko zauważyła, że Piotr się na nią patrzy zawstydzała się i szybko uciekała wzrokiem w stronę dziadków. Od czytania oderwał go wibrujący sygnał komórki Magdy, która leżała na stoliku tuz obok niego. Zerknął na wyświetlacz i zaczął budzić dziewczynę.
- Madzia, kochanie Twój telefon dzwoni – zaczął po cichu nachylając się nad nią
- Mmmm to odbierz. – odpowiedziała mu nawet nie otwierając oczu. Wyglądało na to, że nie miała zamiaru się budzić.
- Ale to Twoja mama. – otworzyła pomału oczy wracając tym samym do rzeczywistości. Podniosła się lekko do góry zauważając w tym momencie starsze małżeństwo i towarzyszące im dziecko, siedzące aktualnie u babci na kolanach.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się lekko w ich stronę witając się
- Dzień dobry. – odpowiedziało jej zgodnie małżeństwo
- Przestał dzwonić. – stwierdziła biorąc od niego telefon
- To może lepiej oddzwoń. Będzie się martwiła.
-Mhm. Za chwilę. – wyprostowała się siadając na swoim miejscu, Piotr bacznie obserwował jej poczynania czego nie mógł nie skomentować tym bardziej, że nie do końca jeszcze wiedziała, co się wokół niej dzieje.
- Widzę, że dobrze się spało. – powiedział kierując tym samym na nią swój wzrok
- Nawet bardzo dobrze, tylko teraz trochę mi zimno.
- To masz przykryj się moją bluzą. – podał jej swoja bluzę nakładając na jej ramiona – i zadzwoń do mamy.
- Już dzwonie. – wybrała numer matki Teresy i czekała na odebranie połączenia, czego doczekała się po krótkiej chwili.
- No dziecko czemu nie odbierasz ode mnie telefonu?
- Bo nie słyszałam. Spałam.
- A no chyba, że tak. Powiedz mi kiedy wracasz do Warszawy? Miałaś do mnie zadzwonić jak podejmiecie decyzje i co? Nie doczekałam się.
- Oj mamo przepraszam, tak jakoś wyszło. Właśnie jesteśmy w pociągu.
- Dzisiaj?
- No tak, dzisiaj.
- Jesteście, czyli rozumiem, że Piotr wraca z Tobą? – spojrzała na Piotra, który właśnie powrócił do czytania gazety. Jednak gdy tylko wyczuł jej spojrzenie na sobie od razu skierował na nią swój ciepły wzrok
- Tak, Piotr też wraca.
- No to dobrze, to powiedz mi jeszcze kiedy możemy przyjechać z tatą?
- No nie wiem, a kiedy chcecie?
- Dobrze wiesz, że najchętniej przyjechałabym jutro, albo nawet jeszcze dziś.
- Wiesz co, dzisiaj to może nie bo my będziemy dość późno w Warszawie.
- No przecież tak tylko mówię. Za tydzień może być?
- No dobrze, nie ma problemu. Wiesz przecież, że możecie przyjechać kiedy tylko macie ochotę.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Bo ja chciałabym Cię córeczko jak najszybciej zobaczyć.
- Acha. A dlaczego? Co się stało? - zapytała z lekkim zdenerwowaniem w głosie czując jak Piotr chwyta ją za rękę
- To ja się powinnam Ciebie zapytać czy wszystko w porządku. Masz jakiś taki dziwny głos. Dobrze się czujesz?
- Tak mamo, wszystko w porządku. Jestem po prostu zaspana to dlatego.
- Niech Ci będzie, ale może my byśmy jutro przyjechali z ojcem? Byłabym spokojniejsza.
- Mamo nic mi nie jest, ale jeśli macie ochotę to oczywiście, że możecie przyjechać.
- W takim razie do jutra. Całuje. Pa.
- Mhm, pa. – rozłączyła połączenie kierując swoje spojrzenie na Piotra – Mówiłam, że tak będzie. Jutro będą w Warszawie.
- Może to i lepiej. Im szybciej z nimi porozmawiam tym lepiej dla nas. – mówiąc to zauważył jak mała Marysia znowu mu się przygląda, spojrzał na nią i uśmiechnął się. Bawiło go to, że za każdym razem gdy jego spojrzenie ze spojrzeniem dziecka się spotyka, mała od razu słodko się zawstydza i z uśmiechem ucieka od niego wzrokiem. Tym razem jednak było inaczej. Patrzyła na niego dość długo trzymając w rączkach dziecięcą butelkę z sokiem. W pewnym momencie wyciągnęła w jego stronę ręce. Zwróciła tym gestem na siebie uwagę zarówno Magdy, jak i swoich dziadków.
- Dasz mi buteleczkę? – odezwał się do niej spokojnym głosem nie chcąc jej wystraszyć
-Otóś – podeszła do niego blisko podając butelkę i prosząc by ją odkręcił
- Otworzyć Ci tak?
- Tak.
- Marysiu zostaw pana. Nie wolno tak. –wtrąciła się babcia dziewczynki widząc całą tą sytuacje
- Nic się nie stało, prawda? Proszę. – odkręcił napój, po czym oddał dziecku butelkę. – Tylko uważaj, żebyś się nie polała.
- Polala? – zapytała odbierając od Piotra swój napój nie spuszczając z niego wzroku.
- Mhm. Wybrudzisz taką śliczną bluzeczkę i co wtedy?
- A babcia już nie ma na zmianę, żeby Cię przebrać. – tym razem odezwał się starszy dotąd milczący pan
- Nie ma baba? – mała obróciła się w stronę swojej babci
- No nie ma, nie ma. – odpowiedziała jej babci uśmiechając się do Magdy i Piotra
- Sces? – ponownie spojrzała na Piotra, podając mu swój napój. Wyglądało na to, że przypadł małej do gustu
- Nie dziękuję.
- A Ty? – tym razem spojrzała na siedzącą obok Magdę.
- Nie kochanie dziękuję.
- Nie? – ponownie skierowała swoje pytanie do Korzeckiego opierając się o jego kolano
- Marysiu nie podrywaj pana. – odezwał się dziadek dziewczynki rozbawiony tym jak jego wnuczka zaczepia Piotra sprawiając tymi słowami śmiech pozostałych pasażerów
- Podrywaj, mnie można.
- Można. Cio to? – zapytała wskazując małym paluszkiem na jedno ze zdjęć motocykli znajdujące się w czytanej przez Piotra gazecie
- To jest motocykl. – opowiedział widząc jak dziewczynka z zaciekawieniem wpatruje się w obrazek i czekał na następne pytanie pewien tego, że ono padnie
- Brum?
- Niebezpieczne brum. – odpowiedziała Magda obserwując małą i Piotra
- Madzia… - spojrzał na nią z uśmiechem
- Absolutnie zgadzam się z panią.
- Nie no widzę, że nie mam w ogóle, po co przedstawiać swoim argumentów.
- Nie masz kochanie. – uśmiechnęła się w jego stronę widząc jego zawiedzioną minę
- Ale dziecko się zainteresowało, czyli jednak coś w tym jest.
- No oczywiście kochanie, dobra zabawa dla dzieci.
- No wiesz, co chcesz przez to powiedzieć?
- Pani zapewne chciała powiedzieć, że mężczyzna jest czasami jak dziecko, bez względu na wiek.
- Staszek! – skarciła męża starsza kobieta nie zadowolona z faktu iż jej mąż wtrąca się do rozmowy młodych
- Hehe. Doskonale mnie pan wyręczył.
- Bardzo zabawne. Naprawdę.
- Oj Piotruś, no sam popatrz mała ma z patrzenia na te zdjęcia taką samą frajdę jak Ty, to musi o czymś świadczyć.
- Taaa? Zobaczymy co będziesz mówiła za kilka lat.
- Dzidzia da da? – ponownie odezwała się Marysia po raz kolejny wskazując na obrazek motoru obracając kolejne strony gazety
- Nie dzidzia nie może jeździć na motorze.
- Cemu?
- Bo jest za malutka.
- A motory są dla dużych dzieci. – dodała do jego odpowiedzi Magda, mając z tego świetną zabawę.
- Madzia, dobrze się bawisz? – zapytał dziewczynę z uśmiechem wiedząc że specjalnie się z nim droczy
- Świetnie.
-No właśnie widzę.
Następnych kilka godzin podróży minęła im w miłej atmosferze. Około godziny 19 mała Marysia zasnęła, więc od tego momentu mieli więcej spokoju, zwłaszcza Piotr, którego dziewczynka nie odstępowała na krok. Do Warszawy dotarli po 22. Zabrali swoje bagaże i ruszyli w stronę postoju taksówek. Jak na złość nie znaleźli żadnego transportu, a na dodatek pogoda nie należała do przyjemnych, było zimno i wiał mocny wiatr.
- Niemożliwe żeby na dworcu nie było żadnej wolnej taksówki. – powiedziała, gdy rozglądali się po postoju dla taksówek.
- Spokojnie. Zadzwonię to za chwile przyjedzie. To się zdarza przecież jest sobota. – rozejrzał się jeszcze raz dookoła parkingu, czy przypadkiem jakąś taksówka nie wróciła z kursu, jednak gdy stwierdził że nie ma, na co czekać wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił po transport. Czekając na połączenie patrzył na Magdę. Widział, że jest bardzo zmęczona i że zaczyna robić jej się zimno. Podszedł do niej i przyciągnął ją do siebie by przytuliła się do niego, myśląc, że być może w ten sposób zrobi jej się chociaż trochę cieplej.
- Dobry wieczór chciałbym zamówić taksówkę na dworzec centralny, na nazwisko Korzecki… Dziękuję bardzo. Dobranoc. – rozłączył połączenie, po czym schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Może jednak zadzwonię po Sebastiana?
- Zaraz ktoś przyjedzie. Zimno Ci?
- Mhm. Trochę.
- To może chodź wejdziemy do środka, co?
- Nie poczekaj, skoro powiedzieli, że zaraz przyjedzie to ta chwila nas nie zbawi. - taksówka zjawiła się po kilku minutach.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór państwu. Dokąd jedziemy?
- Na Wiejską 16 poprosimy. Co tu taki ruch dzisiaj, coś się stało? – zwrócił się do kierowcy, przytulając milczącą Magdę do siebie.
- No właśnie wszyscy się dziwią. Z tego co wiem to nic się nie stało. W weekend przecież zawsze większy ruch, ale dzisiaj to jakiś rekord chyba, tym bardziej o tej godzinie.
Na Wiejską dojechali po ponad dwudziestu minutach.
- Niech pan chwilkę poczeka dobrze?
- Jasne nie ma problemu.
- Madzia chodź. –wysiedli z samochodu, Piotr wyjął Magdy torbę z bagażnika i oboje ruszyli w stronę kamienicy. Już po chwili byli w mieszkaniu. Piotr odstawił torbę zaraz przy komodzie, a Magda w tym czasie zdążyła otworzyć okno.
- Może chcesz żebym zaniósł Ci tą torbę do sypialni?
- Nie, nie trzeba i tak już dzisiaj dam sobie spokój z rozpakowywaniem.
- No dobra  jak chcesz. – stali przez chwilę w lekkiej odległości od siebie patrząc na siebie. Zdjęła kurtkę i podeszła do niego bliżej opierając się o komodę
- A może wejdziesz chociaż na chwilę? Napijemy się herbaty.


- Taksówka na mnie czeka. Poza tym powinnaś się położyć. Zadzwonię do Ciebie jutro. Albo wiesz co, może lepiej Ty zadzwoń jak już się wyśpisz, żebym Cię nie obudził. – uśmiechnął się do niej lekko
- I tak mama mnie obudzi. Pewnie będzie tu z samego rana, ale zadzwonię.
- Ok. To do jutra. – zbliżył się do niej i pocałował – Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Pa.
- Pa.
Zamknęła za nim drzwi i wyszła jeszcze na balkon by zobaczyć jak wsiada do taksówki. Przypomniał jej się widok sprzed kilku miesięcy, kiedy spędzali ze sobą ostatni wieczór przed jego wyjazdem, ale wiedziała, że tym razem będzie inaczej, przecież jutro pewnie się zobaczą. Wróciła do środka i jednak postanowiła, że się rozpakuje, następnie zrobiła sobie ciepłej herbaty, a na koniec wzięła gorąca kąpiel. Zasnęła dopiero po pierwszej w nocy. Piotr natomiast zaraz po powrocie na Polną rozejrzał się po mieszkaniu i stwierdził, że przydałoby się generalne sprzątanie. Postanowił że zajmie się tym jutro, kiedy Magda będzie zajęta wizytą rodziców. Rozpakował szybko torbę i po kąpieli zasiadł jeszcze w sypialni przy komputerze. Sen go zmorzył jeszcze później niż Magdę. W niedzielę rano Magda nie pospała zbyt długo. Było tak jak się spodziewała. Obudził ją telefon od Teresy z wiadomością, że będzie w Warszawie po 10, a biorąc pod uwagę to, że było przed 9, więc dziewczyna stwierdziła, że nie ma sensu kłaść się ponownie do łóżka. Wstała, zrobiła sobie mocnej kawy i zaczęła sprzątać mieszkanie. Nawet się nie zorientowała jak już było wpół do jedenastej. Od sprzątanie oderwał ją dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cześć mamo.
- Cześć córciu. – ucałowała córkę na przywitanie wchodząc głębiej do mieszkania.
- A gdzie tata? – zapytała zdziwiona nieobecnością Jerzego
- Tata nie przyjechał. Sprzątałaś?
- Tak, trochę się nakurzyło przez ten tydzień, ale już kończę. Chodź do kuchni zrobię kawę. – weszły do kuchni gdzie Teresa rozpakowała przywieziona przez siebie pierogi i gołąbki, a Magda zaparzyła kawę. Usiadły wygodnie w salonie i zaczęły rozmawiać.
- A Piotr gdzie?- zaczęła Teresa zainteresowana brakiem Korzeckiego w mieszkaniu córki
- U siebie.
- Jak to u siebie? Myślałam, że jesteście razem. Przecież po to do niego jechałaś.
- Mamo spokojnie. Postanowiliśmy z Piotrem, że na razie nie będziemy mieszkać razem. Ja dopiero co pogodziłam się z tym, że go nie ma. Nie potrafię tak szybko się przestawić.
- A co Piotr na to?
- Zrozumiał.
- Magda, ale czy to ma sens, przecież minie kilka dni i on będzie tu u Ciebie częściej niż Ty myślisz i obie doskonale o tym wiemy, przecież przed jego wyjazdem było tak samo. Niby to mieszkaliście razem, niby nie. Ja nie nadążam za wami. – mówiąc to zdenerwowała się trochę. Nie wiedziała co tak naprawdę młodzi postanowili, ale po minie córki widziała, że nie wszystko jest w porządku – Dziecko, czy Ty jesteś pewna tego, co się teraz dzieje?
- Mamo, o co Ci chodzi? Przecież to między innymi Ty mnie namawiałaś do wyjazdu w góry.
- Bo wiem, że go kochasz, ale przecież widzę, że chyba nie do końca jest tak jak powinno.
- Bardzo dużo rzeczy sobie z Piotrem wyjaśniliśmy, ale jeszcze nie wszystko, dlatego chce poczekać z tym mieszkaniem, ale jestem go pewna i chcę z nim być.
- No to najważniejsze. To powiedz mi jak tam ten wyjazd? Jak rodzice Piotra?
- To bardzo mili ludzie. Co prawda Piotr nie może dogadać się z ojcem, ale nie miało to wpływu na stosunek jego ojca do mnie. Myślę, że znaleźlibyście wspólny temat.
- A Piotr jak się czuje? Wszystko już z nim w porządku?
- Wiesz co to rożnie, ale z tego co mówi to nie jest źle. Za kilka dni pójdzie do profesora, zrobi badania i zobaczymy. Obiecał, że jeśli coś będzie nie tak to mi powie.
- A Ty?
- Co ja?
- Mizernie wyglądasz.
- Mamo proszę Cię. Mówiłam Ci już, że wszystko w porządku. Może jestem trochę przemęczona. To wszystko. Powiedz mi dlaczego tata nie przyjechał z Tobą?
- Tata ma do załatwienia jakieś sprawy w Olsztynie. – odpowiedziała unikając jej wzroku
- W niedziele? Mamo, o co chodzi?
- O Piotra, ale to nic takiego. Przejdzie mu.
- Przepraszam, a co Piotr ma z tym wspólnego?
- Tata po prostu uważa, że nie powinnaś rzucać się na głęboką wodę, że powinnaś uważać.
- I tak nagle zmienił zdanie, co do Piotra tak?
- Madzia, dziecko nie denerwuj się. Przecież wiesz, że tata bardzo lubi Piotra i nie ma absolutnie nic przeciwko niemu, ale uważa, że nie powinniście się śpieszyć.
- Mamo, ale ja nie wychodzę za Piotra za mąż, nie mieszkamy razem, więc z czym mam się nie spieszyć?
- Tata tak ogólnie mówił.
- Mógł przyjechać i mi o tym powiedzieć.
- On się po prostu o Ciebie martwi.
- Dobrze mamo ja to rozumiem, ale dlaczego nie powiedział mi tego wcześniej. Teraz dopiero, kiedy podjęłam decyzje wszyscy mówią mi, co o tym myślą. Sebastian z Karoliną się cieszą. Agata wręcz przeciwnie. Obawiam się, co się wydarzy jak będziemy chcieli z Piotrem się z nią spotkać. Najpierw podsyła mi rożnych facetów, mówi jaki to Filip jest wspaniały, potem okazuje się, że idzie z Sebastianem do Piotra do szpitala i mówi mu, że zerwałam z Filipem, a teraz nagle zmienia zdanie i nie chce się widzieć z Piotrem. Mamo uwierz mi, że gdybym nie kochała Piotra i nie ufała mu, nie byłabym z nim. Wiem, że ten jego wyjazd będzie się ciągnął za nami jeszcze przez jakiś czas, ale wierze w to, że już nigdy więcej mnie tak nie skrzywdzi. Skoro ja mu wierze to dlaczego wy nie potraficie?
- To nie tak Madziu. My się z ojcem bardzo cieszymy, bo wiemy, że Piotr to porządny chłopak, ale jak widać nawet porządnemu chłopakowi zdarza się zbłądzić.
- Piotr zrozumiał swój błąd. Mamo jemu tam nie było łatwo. Naprawdę. Chciałby z wami porozmawiać. Myślałam, że skoro przyjeżdżacie z tatą to będzie okazja, bo im szybciej tym lepiej, ale w tej sytuacji to sama teraz nie wiem co robić.
-Zadzwoń do niego i powiedź żeby przyjechał. A jak będzie chciał się wymigać to powiedź, że przywiozłam gołąbki. – uśmiechnęła się do córki chcąc dodać jej otuchy. Akceptowała jej decyzję i wiedziała, że będzie z Piotrem szczęśliwa, gdyby myślała inaczej nie pozwoliłaby jej jechać do Kościeliska. Od samego początku polubiła Piotra i nawet gdzieś tam w głębi duszy rozumiała jego postępowanie sprzed kilku miesięcy. – No dzwoń, na co czekasz? Po co chłopak ma siedzieć sam w pustym mieszkaniu. – nie odpowiedziała matce już nic tylko udała się do sypialni po komórkę i wracając do matki czekała już na połączenie z Korzeckim.
- Nie odbiera. Może jeszcze śpi. Późno wczoraj wróciliśmy.
- Zadzwoń jeszcze raz. Jeśli śpi to czas najwyższy żeby się obudził. – uśmiechnęła się tylko i ponownie wybrała numer Piotra. Tym razem po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce głos chłopaka.
- No cześć dziewczyno.
- No cześć. Dlaczego nie odbierasz?
- Nie słyszałem, że dzwonisz. Wyspałaś się?
- No nie do końca.
- A rozumiem, że rodzice Cię obudzili, tak?
- Nie, tym razem, nie. Piotr, co teraz robisz?
- Yyy ja? Sprzątam. Mieszkanie nie wygląda za ciekawie. Musze tu ogarnąć, bo jak pani Natalia przyjdzie to nie będzie zbytnio zadowolona z tego, co zobaczy.
- A mógłbyś odłożyć to na później i przyjechać teraz do mnie?
- No w zasadzie bym mógł. A coś się stało? – wyczuł po jej głosie, że coś jest nie tak jak powinno
- Nie, ale mama  przywiozła pierogi i gołąbki pomyślałam, że może będziesz miał ochotę.
- Aaaa gołąbki. No dobra to daj mi jakąś niecałą godzinkę.
- No to dobrze, to czekamy na Ciebie.
- Kotku, ale na pewno nic się nie stało?
- Porozmawiamy jak przyjedziesz.
- Acha. Dobra rozumiem. Zaraz się zbieram. Pa.
- Pa. – rozłączyła połączenie i spojrzała na Teresę – Będzie za jakąś godzinę.
- No i bardzo dobrze, akurat na obiad. Słuchaj a może zadzwoń też po Sebastiana, przecież jemu też się przyda jak zje coś porządnego. Chyba, że to jakiś problem dla Piotra?
- W zasadzie czemu nie. – po chwili była już umówiona z Sebastianem. Lewicki zjawił się po nie całych trzydziestu minutach.
- Masz oddaje Ci Twojego pupila, choć wydaje mi się, że nie jest tym zachwycony. – powiedział podając jej klatkę z kotem.
- No wiesz jesteś okropny. Maniuś chodź do pani. – wyjęła kota z klatki i pogłaskała po futerku, po czym pozwoliła mu opuścić swoje ramiona
- Pani Tereso wybawiła mnie pani od spożywania pizzy w niedzielne popołudnie.
- Tak też myślałam. Zaraz podam, tylko poczekamy na Piotra.
- A jak tam ten Twój słonecznik, gdzie on w ogóle jest?
- U siebie, zaraz powinien przyjechać. – odpowiedziała siadając naprzeciw niego w salonie przy stole
- Rozumiem, że jest ok? Bo jak nie to lepiej żeby on się tu nie zjawiał, wiesz o tym.
- Wiem, ale nie musisz się tak bojowo nastawiać.
- No to bardo dobrze, bo szczerze Ci powiem, że mam ochotę wreszcie napić się czegoś mocniejszego w męskim towarzystwie.
- No to Cię zmartwię, bo Piotr na razie nie pije. Bierze jeszcze leki, więc sam rozumiesz. Będziesz musiał obejść się smakiem.
- Albo napić w naszym towarzystwie. Twoja herbatka. – zakończyła za nią Teresa wchodząc do salonu z kubkiem herbaty dla Sebastiana.
- Hmm. No skoro tak, to w sumie czemu nie. I tak się już przyzwyczaiłem. – odpowiedział z uśmiechem rozbawiając w ten sposób Magdę i Teresę.
- O ktoś dzwoni. To pewnie Piotr. – zauważyła Teresa słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. – Otworzę. – podeszła do drzwi i otworzyła wpuszczając Piotra do środka.
- Dzień dobry. – wszedł trochę niepewnie. Przywitał się wręczając kobiecie bukiet kwiatów. – Proszę, to dla pani.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. – uśmiechnęła się zabierając od niego kwiaty. – Miło Cie widzieć. Ściągaj tę kurtkę. Nie martw się nic Ci nie będzie. – nic nie odpowiedział uśmiechnął się skromnie zauważając siedzącego w salonie Sebastiana i Magdę. Rozebrał się i podszedł do nich. Najpierw przywitał się z Magdą delikatnym buziakiem w policzek, następnie z Sebastianem.
- Cześć.
- Cześć. Coś Ty się tak grzebał? Ja tu czekam i czekam za tymi pierogami, a tu mi mówią, że nie dostane dopóki nie przyjdziesz.
- Sorry nie wiedziałem.
- Jak tam Twoje sprzątanie? – zapytała Magda stawiając na stole półmisek z gorącymi gołąbkami a za nią Teresa z pierogami – Usiądź.
- Nie wysprzątam chyba tego mieszkania przez najbliższy tydzień. Nie spodziewałem się, że przez kilka tygodni to mieszkania aż tak mi …
- Zarośnie, stary zarośnie. Nie bójmy się tego słowa. – dokończył za niego Sebastian nakładając sobie na talerz porcję pierogów
- No można tak powiedzieć. Ale widzę, że Tobie sprawnie poszło. – rozejrzał się po mieszkaniu zauważając od razu, że musiała już posprzątać
- No całkiem. Wstałam dość wcześnie, czekałam na mamę i tak jakoś… Jedź bo wystygnie.
Jedząc rozmawiali na luźne tematy, jednak przez cały czas Piotra myśli krążyły przy rodzicach Magdy. Zastanawiał się dlaczego Jerzy nie przyjechał i czy powinien zaczynać poważną rozmowę z matką dziewczyny właśnie przy tym spotkaniu, czy może poczekać do następnego, kiedy będzie przy tym Jerzy. Po za tym obserwował przez cały czas Magdę, widział, że niby się uśmiecha i stara zachowywać normalnie jednak znał ją dobrze i widział, że nie wszystko jest w porządku. A w dodatku była dziwnie spokojna, nie odzywała się za dużo, tak jakby albo nienajlepiej się czuła, albo o czymś zawzięcie myślała. Postanowił, że porozmawia z nią, gdy będą sami.
- Pójdę zorbie coś do picia. Na co macie ochotę? – zapytała Teresa wstając od stołu z zamiarem udania się do kuchni w celu zrobienia czegoś do picia.
- Mamo usiądź. Ja zrobię. Kawy, herbaty, czy coś innego? – spojrzała na Sebastiana, wstając i zabierając ze stołu swój talerz.
- To skoro już pytasz to ja chętnie coś innego. Tam, masz coś w barku, czy trzeba do sklepu? – zapytał wskazując palcem w stronę barku
- Hehe. Mam. Możesz wziąć i zrobić mi drinka.
- Ok. Komu jeszcze? Pani Tereso nie odmówi mi chyba pani, prawda?
- Nie absolutnie.
- No. Piotr a Ty?
- Nie dzięki.
- To co Ci zrobić. Kawy, czy herbaty?
- Herbaty. Zostaw ten talerz, pomogę Ci. – zabrał ze stołu nie tylko jej talerz, ale i resztę i poszedł za nią do kuchni. Od razu gdy zostali sami zaczęli rozmowę.
- Kochanie wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? – zapytał odstawiając talerze do zlewu i stając obok niej przy szafce, na której szykowała dla niego i siebie herbatę.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo coś kiepsko wyglądasz.
- No dziękuję Ci bardzo. Udał Ci się komplement. – próbowała się zaśmiać, jednak Piotr wiedział, że jest to z jej strony wymuszone
- Ale ja pytam poważnie. Co się dzieje?
- Zmówiliście się z mamą, czy co? Wszystko w porządku. Nie wyspałam się, to dlatego. A Ty jak się czujesz? Nie przesadziłeś z tym sprzątaniem?
- Nie. Czuję się bardzo dobrze, więc nie musisz się o mnie martwic.
- To dobrze.
- Madzia, a powiedź mi… dlaczego Twój tata nie przyjechał?
- Mama powiedziała, że musiał coś załatwić w Olsztynie.
- W niedziele?
- Piotr. Tata…
- Nie musisz mówić. Rozumiem.
- Piotr to nie tak jak myślisz. On nie ma nic przeciwko Tobie. Nie wiem, może musi się przyzwyczaić. Sama nie wiem. Nie myślałam, że akurat tata tak postąpi. Byłam pewna że przyjedzie. – w tym momencie przestała panować nad emocjami. Była w kuchni sama z Piotrem więc mogła przestać się powstrzymywać.
- Ej, ej, dziewczyno. – przytulił ją do siebie chcąc by się uspokoiła – Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie płacz, przecież nic takiego się nie stało, chociaż liczyłem na to, że uda mi się dzisiaj porozmawiać z Twoimi rodzicami, ale w tej sytuacji nie wiem czy jest sens zaczynać.
-Ej siostra co wy tam tak długo robicie?! – usłyszeli wołanie zniecierpliwionego Sebastiana. Odsunęła się lekko od Piotra wycierając mokre od łez policzki
- Chwila! – krzyknął w stronę salonu chcąc dać jej w ten sposób jeszcze chwilę na opanowanie emocji – Już dobrze? – zapytał chwytając ją delikatnie za dłoń
- Mhm. Chodźmy.
Wrócili do Sebastiana i Teresy. Wspólnie spędzili miło popołudnie. Nie poruszali tematu wyjazdu Piotra. Rozmawiali na luźne tematy, głównie związane z Sebastianem. Nawet nie zorientowali się jak zrobiło się późno, ale im to nie przeszkadzało. Piotr z Sebastianem wyszli właśnie na balkon przewietrzyć się zostawiając Magdę i Teresę same w salonie.
- Chciało Ci się wracać do tego syfu?
- Hehe zależy skąd.
- Ja nie pytam o Los Angeles, bo z tym to pewnie nic się nie da równać. Mówię o Kościelisku? Mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
- Dlatego wróciłem. Warszawa jest moim domem, więc sam rozumiesz.
- A ja myślałem, że powiesz mi, że w towarzystwie mojej uroczej siostry to nawet do Afganistanu byś pojechał. – Piotr opierając się o barierkę uśmiechnął się tylko słysząc słowa Sebastiana
- Nie no oczywiście, że tak. Gdyby nie Magda to pewnie zostałbym jeszcze przez jakiś czas u rodziców.
- Zaskoczyła Cię co? Hehe.
- Bardzo. – odpowiedział zamyślony, spoglądając na siedzącą w salonie Magdę
- No, ale to nie było łatwe. Namęczyliśmy się trochę.
- Domyślam się… Sebastian, ja chciałem Ci podziękować. – mówiąc to skierował na niego swój wzrok
- Mi? A za co?
- Za to, że byłeś z Magdą przez cały ten czas, za to ,że zawsze jesteś, za to, że o nią dbałeś i przede wszystkim za to, że nie pozwoliłeś jej zwątpić we mnie. Świadomość tego, że jesteś przy niej bardzo mi pomagała. Wiedziałem, że jej nie zostawisz, że nie jest sama. Jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Pewnie gdyby nie Ty, to nie było by mnie tutaj.
- Wiesz co Piotr, ja nie popieram tego w jaki sposób wyjechałeś, ale z drugiej strony trochę Cię rozumiem. Sam nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji, a wiem, że Magda bardzo Cię kocha. Ona nie potrafi bez ciebie normalnie funkcjonować. Przekonałem się o tym na własne oczy, być może dlatego mnie łatwiej jest nie chować do Ciebie urazy. Chociaż powiem Ci, że był taki moment, w którym miałem ochotę polecieć do Los Angeles, znaleźć Cię i… no wiesz.
- Jasne. I wcale Ci się nie dziwie.
- Wiesz, to nie jest tak, że ja jestem po Twojej stronie. Ja po postu chce żeby Magda była szczęśliwa, a wiem, że tylko z Tobą będzie.
- Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją.
- Bo to nie jest łatwe. Nie możesz od nas wymagać, że tak z dnia na dzień zapomnimy o tych kilku miesiącach. Ale my nie jesteśmy tu ważni. Najważniejsze żebyście wy z Magdą jakoś wszystko sobie wyjaśnili i poukładali. A jeśli chodzi o Agatę to myślę, że z czasem jej przejdzie. Ona jest trochę przewrażliwiona, ostatnio też nie było u niej najfajniej. Minie trochę czasu, zobaczy, że między Toba a Magdą wszystko w porządku to i ona się uspokoi. Przecież nam wszystkim zależy na tym, żeby Magda była szczęśliwa. Prawda?
- Taaa, ale mimo wszystko dziękuję.
- Spoko, ale to nie znaczy, że nie będę Ci patrzył na ręce panie mecenasie. – mówiąc to minął Piotra i ruszył w kierunku wejścia do mieszkania. Tuż przy wejściu odwrócił się jeszcze w stronę Korzeckiego z uśmiechem na twarzy – A! Jeszcze jedno. Cieszę się, że wróciłeś. – wyciągnął w jego rękę dłoń, która już po chwili splotła się w uścisku z dłonią Piotra. – Będę się zbierał. Trzymaj się.
- Ok. – Został sam na balkonie. Stał oparty o barierkę tak by widzieć, co dzieje się w mieszkaniu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak trudny może być ten jego powrót nie tylko do Magdy, bo ten w całej tej sytuacji wydawał mu się najbardziej logiczny i w miarę normalny w przebiegu, ale myślał o tym jak to będzie z przyjaciółmi, z pracą, z Magdy rodzicami
- Siostra ja muszę się zbierać. – powiedział wchodząc do pomieszczenia
- Już? Coś się stało? Pokłóciliście się?
- Ja i Piotr?
- No.
- Nie. Co Ci przyszło do głowy. Muszę iść bo mam jeszcze zdjęcia do obrobienia.
- Ale na pewno chodzi o zdjęcia? – zapytała obawiając się, że między oboma panami mogło dojść do nieporozumienia
- Tak. Jak wpadniesz do mnie w tygodniu to Ci pokarze. Miałem ostatnio sesje i nawet jestem z niej zadowolony.
- No to świetnie. W takim razie na pewno przyjdę. Chętnie zobaczę to Twoje dzieło.
- Arcydzieło siostro.
- Widzisz mamo jaka skromność. – zaśmiała się podchodząc za Sebastianem do przedpokoju
- I bardzo dobrze. Facet nie powinien być zanadto skromny w niektórych sprawach.
- Widzisz, słuchaj się mamy. Pani Tereso dziękuję za obiad, a Ty docieraj się z Korzeckim i odzywaj się do mnie, bo ostatnio mnie zaniedbujesz.
- Jesteś niepoprawny, ale niech Ci będzie. Zadzwonię w tygodniu to się jakoś umówimy.
- Ok. To pa. Dobranoc pani.
- Dobranoc. – zamknęła za nim drzwi i wróciła do salonu. Dopiero teraz zauważyła, że Piotr nadal stoi na balkonie.
- Piotruś chodź do środka, bo zimno. – nie odpowiedział nic tylko skinął lekko głową, po czym wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi od balkonu. Usiadł na kanapie, na której siedziała już Magda. Znowu byli sami, ponieważ Teresa zniknęła najpierw w łazience, a potem w kuchni, gdzie zaczynała telefoniczną rozmowę z mężem.
- Pokłóciliście się? – zaczęła trzymając w ręku szklankę z drinkiem wiedząc, że o czymś ze sobą przez kilka minut zawzięcie rozmawiali na balkonie.
- Nie. Rozmawialiśmy tylko. Wiesz co, ja chyba też powinienem się już zbierać.
- Jest jeszcze wcześnie.
- Co z Twoją pracą? Miałaś coś do napisania.
- Wstanę wcześniej to napisze. Rozprawa jest dopiero o 11, więc mam nadzieje, że zdążę. A Ty co będziesz robił?
- Kontynuował sprzątanie. Hehe
- Hehe. To może Ci pomogę popołudniu co?
- Nie bez przesady. Poradzę sobie. Chce też zobaczyć co w kancelarii. Nie zadzwoniłem nawet do Wojtka, że wróciłem. Muszę go ostrzec wcześniej, że zamierzam wrócić do pracy.
- A zamierzasz?
- No oczywiście. I tak już wystarczająco długo radzą sobie sami. A poza tym, należy im się jakiś urlop. Po ślubie nawet nie mieli chwili dla siebie. Gdybym zajął się kancelarią to mogliby sobie gdzieś pojechać.
- Mariolka nie mówił nic o tym, że planują jakiś wyjazd.
- Ciężko cokolwiek planować, jeśli ma się kancelarie na utrzymaniu.
- Co sobie planujecie? – zapytała Teresa wchodząc do salonu i siadając na fotelu
- Nie my, Mariolka z Wojtkiem. – odpowiedziała spokojnie spoglądając na matkę
- A to oni nigdzie sobie nie pojechali jeszcze w żadną podróż ani nic?
- No właśnie nie, bo ja ciągle jestem na urlopie. Proponowałem nawet Wojtkowi, żeby zamknąć kancelarie na jakiś czas, ale nie chciał o tym słyszeć. Mam nadzieje, że teraz, kiedy ja wrócę do pracy, to może uda mi się go namówić na jakiś wyjazd.
- To kiedy masz zamiar wrócić do pracy? – zapytała obawiając się że rzuci się w wir pracy nie patrząc na zdrowie
- Nie wiem jeszcze. Chciałbym na spokojnie najpierw porozmawiać z Wojtkiem, zobaczyć w ogóle co się dzieje w kancelarii. Mam nadzieje, że nie wypadłem z obiegu.
- Na pewno nie, a nawet jeśli to zapraszam do mnie do butiku. Przydałbyś mi się.
- Mamo! Ciekawe, co on miałby robić u ciebie w sklepie?
- Już Ty się o to nie martw. Źle by nie miał.
- Nie no ja w to nie wątpię. Praca bardzo ambitna i rozwijająca. Idealna dla Piotr, prawda kochanie? – uśmiechnęła się w jego stronę zadając pytanie retoryczne
- Mam odpowiedzieć?  - zaśmiała się rozbawiony dyskusją obu pań – No dobrze. Madzia ja będę się zbierał. Późno się zrobiło, a zostawiłem lekki bałagan w mieszkaniu, bo wyrwałaś mnie od namiętnego sprzątania.
- No dobrze, to co zdzwonimy się jutro, tak? – zapytała odprowadzając go do przedpokoju
- Jasne, że tak.
- Wezwać Ci taksówkę? – stała przed nim i patrzyła jak zakłada kurtkę i zawiesza szal na szyi
- Nie trzeba. Przejdę się. Dobranoc pani Tereso i dziękuję za obiad. Gołąbki jak zwykle rewelacja. – odpowiedział mu tylko ciepłym spojrzeniem, a on uśmiechnął się w stronę matki dziewczyny, po czym skierował swój uśmiech na Magdę.
- A ze mną się pożegnasz? – chwyciła go za rękę dając mu tym do zrozumienie, że bez porządnego pożegnania go nie wypuści.
- Oczywiście, że tak. – przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Całowali się przez dłuższą chwilę i pewnie gdyby nie obecność Teresy trwało by to jeszcze dłużej, jednak Magda świadoma obecności matki przerwała pocałunek
- No po takim pożegnaniu to ewentualnie możesz iść.
- Hehe. Pa. – zaśmiał się tylko i otwierając drzwi wyszedł z mieszkania jednak zdążył zejść tylko kilka schodów niżej, bo zatrzymał go jeszcze głos Magdy
- Napisz chociaż smsa jak dojdziesz do domu.
- Ok. – popatrzyła jeszcze chwila za nim, jednak gdy zniknął jej z pola widzenia schowała się do mieszkania.
Posprzątały z Teresą szklanki, po kolei wzięły prysznic i usiadły w sypialni na łóżku rozmawiając.
- Mamo jak rozmawiałaś z tatą przez telefon, to pytał o coś?
- Tak ogólnie, czy wszystko w porządku.
- I co mu powiedziałaś?
- Że tak, no bo przecież jest w porządku, prawda?
- Oczywiście, że tak. Piotr pytał dlaczego tata nie przyjechał z tobą. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć.
- Powinien wiedzieć, co się dzieje. Nie możesz przed nim tego ukrywać, przecież kiedyś i tak się spotkają i będą musieli porozmawiać.
- Nie musiałam nic mówić, bo sam się domyślił.
- No tak, nie jest przecież głupi. – w tym momencie dało się słyszeć sygnał przychodzącej wiadomości sms. Magda sięgnęła po telefon i odczytała wiadomość od Piotra

„Jestem już w domu. Tak się do Ciebie spieszyłem dziewczyno, że zapomniałem zamknąć okna i teraz mam niezła Antarktydę w mieszkaniu.”

- To Piotr, dotarł do domu. Zostawił pootwierane okna jak do nas szedł.
- Matko kochana, przecież pewnie całe mieszkanie mu przewiało.
- No. Hehe.

„Zaprosiłabym Cię do siebie, no ale wiesz… mama. Po za tym sam mówiłeś, że ta kanapa w salonie jest trochę niewygodna.”

- Włączy ogrzewanie to mu się szybko nagrzeje. Powiedz mi lepiej, co mam zrobić z tatą?
- A co Ty dziecko chcesz robić? Jest tak samo uparty jak ty. Poczekajcie trochę, ojciec się przyzwyczai do tej myśli, że Piotr wrócił i już nigdzie się nie wybiera. Potem będziecie mogli spokojnie porozmawiać.
- Może masz rację, ale… przepraszam - po raz kolejny rozmowę przerwała jej komórka Miłowicz, a dokładniej kolejny sms

„A ja liczyłem na odrobinę współczucia.”

„Biedaczek”

- Mamo, ale my nie chcielibyśmy zbyt długo zwlekać. Chcemy z Piotrem zamknąć temat jego wyjazdu w miarę możliwości jak najszybciej. – mówiąc to odczytała kolejnego smsa

„Jak miło. Mów dalej”

Odpisała mu natychmiast widząc jak matka przygląda się i kontroluje ich korespondencję

„ Kocham Cię. Śpij dobrze chłopaku”

- Magda, zrobicie jak będziecie uważać. Ja nie mówię, że macie czekać nie wiadomo jak długo, ale kilka dni chyba was nie zbawi prawda?
- No niby nie.

„Ja Ciebie też, Dobranoc”

Przeczytała i uśmiechając się do siebie zamknęła klapkę telefonu odkładając go na nocną szafkę.
- Co on już się stęsknił?
- ...
- Obgaduje mnie przez telefon, pewnie?
- Mamo proszę Cię.
- Żartuję przecież. Wiesz, uważam, że to był bardzo przyjemny dzień. Zupełnie tak jak przed jego wyjazdem.
- Też tak myślę. I oby takich dni było więcej.
- Ja zawsze mówiłam, że Piotr to…
- Tak wiem, idealny facet dla mnie.
- Bo to prawda.
- Bardzo mnie to cieszy, że tak myślisz, ale pozwól, że pójdę już spać, bo niestety, ale musze iść jutro do pracy. Mamo, a tak w ogóle to, do kiedy chcesz zostać w Warszawie?
- Jutro wracam do Olsztyna.
- Już jutro? Dlaczego?
- Przyjechałam żeby sprawdzić czy wszystko w porządku. Sprawdziłam więc mogę już wracać.
- Acha. A jaki wynik tego Twojego śledztwa?
- Jeśli chodzi o Piotra to jestem spokojna, natomiast jeśli chodzi o Ciebie… to mam pewnie obawy.
- Proszę? Jakie obawy? – zapytała nie rozumiejąc tego co matka ma na myśli
- Madzia ja teraz mówię poważnie. Dziecko ja wiem, że Ty teraz bardziej przejmujesz się Piotrem niż sobą, ale bardzo Cie proszę zadbaj trochę o siebie.
- Co masz na myśli?
- Dziecko przecież Ty jesteś chuda jak patyk, sama skóra i kości, a to bardzo niezdrowe jest. A jeszcze teraz jak wrócisz do pracy, to już w ogóle.
- Mamo, ale ja się świetnie czuje, nic mi nie jest. A teraz pozwól, że pójdę spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zasnęła bardzo szybko, nawet nie wiedziała kiedy. Przez chwilę jeszcze tylko słyszała jak matka przewraca kolejne strony gazety, którą czytała, jednak nie trwało to długo. Przez cały dzisiejszy dzień czuła zmęczenie cała tą podróżą z Kościeliska i miała nadzieje, że do jutra jej przejdzie. Zasnęła z myślą o Piotrze, a konkretnie o tym jak zdołają sobie teraz poukładać wspólne życie. Nastawiony przez nią budzik zadzwonił o 7.30 . Teresa widząc, brak jakiejkolwiek reakcji ze strony córki na dzwoniącego potwora wyłączyła urządzenie i położyła się z powrotem spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz