TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 15

Piotr gdy tylko wrócił do siebie wykąpał się i tak samo jak Magda zajął miejsce w sypialni z tym że nie z książką a z laptopem. Z ciekawości zaczął rozglądać się za ofertami nieruchomości. Znalazł kilka ciekawych ofert, ale sam nie wiedział ,czy w tym momencie przeglądanie tego typu stron ma jakikolwiek sens. Przecież uzgodnili z Magdą, że na razie będą mieszkać osobno. Doskonale wiedział, że Magda musi mieć wszystko poukładane i, że nawet gdyby znalazła się nie wiadomo jak atrakcyjna okazja to ona i tak pewnie będzie przeciwna. Ale rozejrzeć się przecież nie zaszkodzi. W końcu któregoś dnia oświadczy się jej i prawdopodobnie zostanie przyjęty. Inna odpowiedź nie wchodzi w grę. Pytanie tylko, kiedy będzie ten odpowiedni moment, żeby to zrobić? Sobotni poranek wcale nie zachęcał do wstawania, zwłaszcza Magdę, u której nastawiony poprzedniego dnia budzik zadzwonił o 8.30. Niechętnie wstała, zjadła śniadanie i pomału zaczęła szykować się do wyjścia. Przed dziesiątą opuściła mieszkanie i samochodem ruszyła na Tucholską, gdzie mieścił się gabinet lekarski. Dotarła na miejsce sporo przed czasem, dlatego musiała jeszcze poczekać na swoją kolej widząc, że przed nią czekają jeszcze dwie osoby. Piotr w tym czasie widząc na zegarze, że zbliż się godzina 10.30 od razu pomyślał o Magdzie. Uszanował jej decyzję, kiedy powiedziała mu, że woli iść sama do lekarza, ale Piotr, jak to Piotr nie mógł tak sobie po prostu siedzieć w domu i na nią czekać. Jeszcze wczoraj podjął decyzję, że pojedzie na Tucholska i poczeka na Magdę na zewnątrz. Wyszykował się szybko do wyjścia i zamówioną wcześniej taksówka pojechał w odpowiednie miejsce. Gdy wysiadł z taksówki było kilka minut po 11. Wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer Magdy. Domyślał się, że jeśli będzie miała wyłączony telefon, bądź jeśli nie odbierze to by znaczyło, że jest jeszcze w środku. Czekał chwilę na połączenie aż w końcu usłyszał sygnał poczty głosowej. Rozłączył się nie zostawiając żadnej wiadomości i przysiadając na zimnym murku czekał aż Magda wyjdzie ze środka. Magda w tym czasie od dobrych już kilku minut była po badaniu i czekała na rozmowę z lekarzem, który chwilowo został poproszony przez pielęgniarkę o chwilę rozmowy.
- Przepraszam panią, ale pod koniec roku zawsze mam tu takie zamieszanie. W dodatku mamy nową dziewczynę w rejestracji i nie za bardzo się jeszcze orientuje w obowiązkach.
- Nic nie szkodzi.
- Moja poprzednia pacjentka nie była taka wyrozumiała i cierpliwa.
- Koniec roku różnie wpływa na nastrój.
- Też prawda, ale w jej przypadku to raczej zmienne nastroje. – rozbawił ją tym co powiedział. Cieszyła się, że kilka lat temu trafiła właśnie do tego lekarza. Za każdym razem gdy się widzieli miał dobry humor i tym właśnie potrafił wprowadzić miłą atmosferę mimo tego, że wizyty u ginekologów nie należą do przyjemnych. 
- To ją chyba usprawiedliwia.
- Dlatego nie mam jej za złe tego, że na mnie prawie nakrzyczała.
- Prawie robi sporą różnice.
- Ale jednak. Jak każdy facet lubię czasami się nas sobą po użalać.
- No właśnie widzę.
- Hehe. Ale wcale tego nie ukrywam. Przynajmniej w pracy mogę sobie na to pozwolić, bo moja żona już się na to uodporniła i nie reaguje.
- I bardzo dobrze.
- Dla kogo dobrze, dla tego dobrze… - przerwał na chwilę swoją wypowiedź wczytując się w dokumentację Magdy – Dawno pani u mnie nie było. Ponad pół roku. – stwierdził zauważając w karcie pacjenta kiedy ostatni raz u niego była – Nie było takiej potrzeby? – zapytał z uśmiechem podnosząc na nią wzrok
- Właśnie.
- Rozumiem, że coś się od tamtej chwili zmieniło?
- No właśnie przyszłam to sprawdzić.
- I bardzo dobrze. Z mojego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Chyba, że jest coś co panią niepokoi.
- Nie, w zasadzie to nie.
- W zasadzie?
- Zastanawiam się nad ponownym zażywaniem tabletek. Tylko właśnie nie wiem czy to jest dobry pomysł?
- Kiedy pani je odstawiła?
- W sierpniu.
- To stosunkowo niedawno. Ale z tego co pamiętam to nie było to spowodowane ich działaniem.
- Wszystko było w porządku.
- No to w takim razie ja nie widzę przeszkód, jeśli tylko pani chce to mogę wystawić receptę.
- A nie będzie z tego powodu później jakiś komplikacji? Bo widzi pan Piotra nie było przez pół roku i dlatego zdecydowałam się wtedy odstawić tabletki i teraz nie bardzo wiem, czy powrót do nich będzie korzystny.
- To zależy czy chcą mieć państwo dziecko , a jeśli tak, to za jaki czas?
- Chcemy, ale Piotr niedawno przeszedł specjalistyczne leczenie i jego lekarz stwierdził, że lepiej byłoby gdybyśmy jeszcze poczekali.
- Nie będę ukrywał, że im dłuższy jest okres zażywania tabletek, tym większe jest ryzyko, że w przyszłości mogą wystąpić jakieś problemy z zajściem w ciążę, ale w pani przypadku na dzień dzisiejszy nie ma takiego ryzyka. Na dzień dzisiejszy, co nie znaczy, że za powiedzmy pół roku, kiedy zdecydują się państwo na dziecko tego ryzyka nie będzie. Ryzyko zawsze jest, ale nie jest też ono nie do zwalczenia. Trafiają do mnie kobiety, które znacznie dłużej od pani są na tabletkach i kiedy dochodzi co do czego, to nie mają żadnych problemów z zajściem w ciąże. Zresztą trzeba też pamiętać, że żadne środki nie dają stu procentowej pewności, nawet tabletki.
- Czyli nie ma przeszkód w tym, żebym przeszła z powrotem na tabletki?
- Tak jak powiedziałem, na dzień dzisiejszy nie. No ale wiadomo, jeśli się pani zdecyduje to będziemy widywać się trochę częściej.
- No tak.
- Możemy zrobić tak, że ja wypisze receptę, a pani porozmawia z partnerem i wtedy zdecyduje. Bo rozumiem, że nie planują państwo dziecka w przeciągu dwóch miesięcy? – spojrzał na nią z uśmiechem
- Nie, raczej nie. – uśmiechnęła się
- Tak też się zdarza, że kobiety najpierw przychodzą do mnie po tabletki a już dwa miesiące później zmieniają zdanie.
- W naszym przypadku to raczej nie nastąpi. W takiej sytuacji myślę, że bym się nad tym nie zastanawiała.
- To dobrze. Dobrze też jest odstawić tabletki jakiś czas wcześniej, po podjęciu decyzji o posiadaniu dziecka, żeby dać organizmowi trochę odpocząć.  No, ale o tym to później. To, co przepisać to samo, co ostatnio? Nie było żadnych problemów?
- Nie, nie było.
- Proszę. – podał jej receptę – I widzimy się za dwa miesiące. Chyba, że to jednak nie będzie potrzebne. Ja bardzo lubię, kiedy rodzą się dzieci.
- Hehe. Domyślam się. Dziękuje. Do widzenia.
- Proszę bardzo. Do widzenia.
Z lekkim uśmiechem na twarzy opuściła gabinet. W końcu miała to za sobą, teraz tylko musiała poważnie się nad tym zastanowić i przede wszystkim porozmawiać z Piotrem. Przechodząc korytarzem doszła do wniosku, że najlepiej będzie jeśli od razu do niego pojedzie. Nie małe było jej zdziwienie, kiedy zaraz po wyjściu przed budynek zauważyła przy barierce stojącego plecami do niej Piotra. Z komórką w  ręku podeszła do niego i nie chcąc wystraszyć dotknęła lekko ramienia.
- Cześć.
- Oooo cześć. – nachylił się nad nią i pocałował na przywitanie
- Co Ty tu robisz? – zapytała nadal zdziwiona jego obecnością
- A jak myślisz? Czekam na Ciebie. I tak nie miałem co robić.
- Dzwoniłeś do mnie? – włączyła telefon i od razu zauważyła nieodebrane połączenie
- Obawiałem się, że mogłaś już wyjść.
- Właśnie miałam do Ciebie pojechać. Chodź może gdzieś na kawę?
- Po drugiej stronie jest kawiarnia. Może tam?
- Mhm.
Chwilę później siedzieli już w kawiarni przy kawie i kawałku sernika.
- Długo czekałeś? – zapytał trzymając go za rękę, czuła że chyba trochę zmarzł
- Trochę.
- Mogłeś wejść do środka. Nie zmarzłbyś przynajmniej.
- Powiedz mi lepiej, czy wszystko w porządku?
- Tak. Wszystko dobrze. Musimy się tylko zastanowić co dalej.
- Uzgodniliśmy wcześniej, że wstrzymamy się jeszcze z dzieckiem. Zmieniłaś zdanie?
- Nie, ale może Ty zmieniłeś. Czy jesteś pewien tego, że chcesz czekać?
- Myślę, że to nie jest najlepszy moment na dziecko. Z drugiej strony nie chciałbym też czekać nie wiadomo jak długo. Nie chce biegać dziadkiem na wywiadówki. – uśmiechnął się do niej widząc, że i ją to rozbawiło – Zostańmy przy tych tabletkach. Przez jakiś czas jeszcze. Chyba że nie chcesz?
- Podobno nie ma żadnych przeciwwskazań żebym przeszła na tabletki.
- No to w porządku, ale  jeśli zmienisz zdanie to mi o tym powiedz, dobrze?
- Kocham Cię.
- Hehe. Za to, że pozwalam Ci faszerować się tabletkami?
- Wiesz za co.
- Pewnie, że wiem. Za całokształt. – nie odpowiedziała mu nic, jedynie się do niego uśmiechnęła. Była mu wdzięczna za to, że do niczego jej nie zmusza, że daje jej taką ilość swobody jaką potrzebuje. Zresztą zawsze tak było i działało to w obie strony. Nigdy niczego na sobie nie wymuszali, potrafili dojść do kompromisu, dzięki czemu unikali wielu nieporozumień. Zmienili temat na bardziej swobodny chcąc na dzień dzisiejszy zakończyć temat ewentualnej ciąży Magdy. Po rozgrzaniu się kawą i zjedzeniu sernika zgodnie stwierdzili, że przeniosą się do mieszkania Piotra. Wysiadając z samochodu zauważyli wracającą z zakupów panią Natalię.
- Dzień dobry, pani Natalio! – krzyknął w stronę kobiety zwracając na siebie jej uwagę. Kobieta spojrzała w ich stronę z uśmiechem na twarzy
- Dzień dobry Piotrusiu.
- Dzień dobry.
- Dzień Dory pani. – przywitała się z Magdą obdarowując ich ciepłym uśmiechem, gdy tylko do niej podeszli
- Widzę, że wypuściła się pani w miasto. Może pomogę? – zapytał zabierając od kobiety kilka reklamówek z zakupami
- Dziękuje. Czasami trzeba, i dobrze zrobiłam bo inaczej nie miałabym czym was ugościć. Zapraszam na górę.
- Ale my nie chcemy przeszkadzać. – odpowiedziała na zaproszenie starszej kobiety
- A w czym niby mielibyście mi przeszkadzać?
- Na pewno ma pani swoje zajęcia.
- Piotrusiu? Chyba mi nie odmówisz? – spojrzała na Piotra nie przyjmując do wiadomości wymigań ze strony Magdy
- No może na chwilę? – spojrzał pytająco na Magdę
- No, zapraszam. – nie umiała odmówić ani Piotrowi, ani tym bardziej pani Natalii. Tym bardziej, że wiedziała iż kobieta nie jest obojętna Korzeckiemu. Już kilka minut później oboje siedzieli przy jednym stole w mieszkaniu pani Natalii, czekając aż kobieta poda im obiecaną kawę i herbatę. Oprócz ciepłego napoju doczekali się też Świerzego ciasta.
- Ale pachnie. – prawie natychmiast zareagował na zapach domowego ciasta – Nie ma to jak domowe ciasto. – dodał nakładając sobie od razu dwa kawałki
- Jedzcie, bo u mnie i tak się zmarnuje.
- Przy Piotrze się nie zmarnuje, niech się pani nie martwi.
- Jedz Piotrusiu, jedz, bo ostatnio zeszczuplałeś.
- Magda mi wmawia coś zupełnie innego.
- Bo widzi Cię codziennie. Zresztą widzę, że oboje nie macie czasu na to żeby się porządnie odżywiać.
- Ooo, przepraszam, ale niedojedzenie tyczy się głównie Magdy.
- Bo widocznie za słabo tego pilnujesz Piotrusiu.
- Niech mi pani uwierzy, tego się nie da przypilnować.
- Bo najpierw by mnie utuczył, a potem zostawił.
- A co on by wtedy sam zrobił?
- Właśnie?
- A kto Cię tam wie, co Ty sobie myślisz.
- I widzi pani, co ja z nią mam.
- Oboje jesteście siebie warci. – uśmiechnęli się na puentę kobiety – A Ty miałeś przyjść do mnie w święta i co? – zwróciła się od Piotra z lekką nutką gniewu w głosie
- Tak, wiem, ale zabrakło czasu.
- Nie było nas w Warszawie. – dodała Magda chcąc pomóc mu w wyjaśnieniach i usprawiedliwieniach
- No to Cię usprawiedliwia. Ale następnym razem tak łatwo Ci nie odpuszczę.
- Nie będzie następnego razu. Obiecuje.
- Hehe. Obiecuję. – zaśmiała się Magda doskonale wiedząc, że jeszcze nie raz i nie dwa wypadnie mu coś ważniejszego i odwiedziny u pani Natalii przełoży na inny termin. Spojrzał się na nią wymownie. – Lepiej nie obiecuj. Nie chwaliłeś się, że miałeś panią odwiedzić.
- Pewnie zapomniał.
- Ej co jest? Dwie na jednego? Nie zapomniałem. Zabrakło czasu.
- No dobrze już, ale mam przynajmniej nadzieję, że święta się wam udały?
- Tak. Z mojego punktu widzenia tak. – odpowiedział Magda nie słysząc odpowiedzi ze strony Piotra
- To najważniejsze.
Rozmowa z panią Natalią była dla nich czystą przyjemnością. I wydawać by się mogło, że praktycznie obce sobie osoby nie powinny mieć zbyt wiele wspólnych tematów, jednak w tym przypadku było zupełnie inaczej. Do mieszkania Piotra dotarli półtora godziny później. Nie mieli żadnych zajęć na to popołudnie dlatego z czystym sumieniem mogli rozłożyć się na kanapie i oddać lenistwu, jak to zresztą ostatnio u nich bywało. Siedział obok Magdy obejmując ją ramieniem . Czuł jak od czasu do czasu przytula się do niego coraz bardziej. Oglądali jakiś film, jednak chyba tak naprawdę żadne z nich nie zwracało na niego większej uwagi. Piotr od czasu do czasu zerkał tylko na ekran telewizora, głównie będąc zainteresowany przyglądaniem się Magdzie, która ze wzrokiem wlepionym w obrazy pojawiające się na ekranie wróciła myślami do rozmowy z panią Natalią. Wiedziała, że kobieta darzy Korzeckiego jakimś uczuciem, on ją zresztą również, ale ich dzisiejsze spotkanie uświadomiło jej jak bardzo Piotr ceni sobie towarzystwo starszej kobiety i jak wiele ono mu daje.
- Piotruś?
- Hm?
- Naprawdę nie zapomniałeś o tym, że miałeś iść do pani Natalii w święta?
- Zapomniałem. Zawróciłaś mi w głowie, to dlatego. – przyznał się do tego, że jednak zapomniał o obietnicy złożonej kobiecie
- To nie jest usprawiedliwienie.
- Wiem. Przypomniałem sobie dopiero dzisiaj jak ją zobaczyłem.
- Nie ładnie panie mecenasie, nie ładnie. – zaśmiała się cicho jednak zaraz spoważniała – Wiesz, że ona bardzo Cię lubi?
- Z wzajemnością.
- Piotr, ale ja mówię poważnie. Ona jest tu sama?
- Z tego co wiem, to tak. Ma nikły kontakt z synem i synową, siostra wyjechała do Szwajcarii, czy do Niemiec. Nie pamiętam dokładnie.
- bardzo się o Ciebie troszczy.
- Tak myślisz?
- A nie jest tak? Gdyby mogła to by Ci codziennie obiadki gotowała.
-Może trochę tak jest, ale ja nie mam nic przeciwko.
- Pewnie, że nie masz, ale ona się o ciebie martwi, a Ty o niej zapominasz.
- To było jednorazowe.
- Pani Natalia znała prawdziwy powód Twojego wyjazdu? – zaskoczyła go tym pytaniem. Natychmiast powróciła do niego ostatnia przed wyjazdem rozmowa z panią Natalia.
- Nie. Ale myślę, że czuła, że nie mówię jej prawdy.
- Piotr skoro pozwoliłeś jej się do siebie przyzwyczaić to chyba nie powinieneś o niej zapominać.
- Ale ja o niej nie zapominam. Lubię ją bardzo i każde spotkanie z nią jest przyjemnością, a nie zobowiązaniem.
- I dobrze, bo to naprawdę przesympatyczna osoba. Podobna trochę do Twojej mamy.
- Nie wydaje mi się.
- Dlatego tak Cię do niej ciągnie. – spodziewała się, że nie przyzna jej racji mimo iż tak właśnie było. Lubił spędzać czas z panią Natalią, właśnie dlatego, że przez tak długi czas nie miał pełnego kontaktu z własną matką. Mimo iż sam przed sobą nie chciał się do tego przyznać, tak właśnie było i Magda doskonale o tym wiedziała.
- Chcesz mi wmówić, że zastępuje sobie nią moja mamę?
- A nie?
- Nie.I nigdy tak nie było. – nie dyskutowała więcej z nim na ten temat bo twardo zaprzeczał jej domysłom, a ona i tak wiedziała swoje, dale tego dalsza rozmowa na ten temat była zbędna.
- Chłopaku, co w końcu robimy z jutrzejszym dniem?
- Miały być przecież łyżwy.
- A potem kolacja u mnie?
- Kolacja zawsze.
- Ale ja mówię o kolacji w większym gronie.
- A no tak, zaprosiłaś przecież Sebastiana.
- W jeszcze większym gronie.
- Karolina i Wiktor?
- Jeszcze większym. – czekała cierpliwie na jego reakcje. Na pewno się domyślił kogo jeszcze miała na uwadze
- Masz na myśli Agatę i tego Rafała.
- Samą Agatę. – po jego minie widziała, że nie jest zachwycony tym pomysłem, ale w końcu będą mieli okazję ze sobą porozmawiać o ile będą chcieli
- Nie no ok. A dzwoniłaś już do niej? Czy w ogóle zechce się ze mną widzieć?
- Jeszcze nie. Chciałam najpierw Ciebie zapytać.
- Nie musisz mnie pytać. Jeśli chcesz się spotkać z Agatą to ja przecież nie mam nic przeciwko.
- Zadzwonię do niej. – sięgnęła szybko po komórkę leżącą na ławie przed nimi, wybierając numer przyjaciółki zastanawiała się czy aby na pewno dobrze robi. Znała Agatę i wiedziała, że możliwe, że nie będzie miała już ochoty na spotkanie z Piotrem. Po takim czasie mogło już przestać jej zależeć, albo wręcz przeciwnie.
Czekała na połączenie kilka sekund, aż w końcu po drugiej stronie słuchawki usłyszała dobrze znany jej głos Agaty.
- Cześć Madzia.
- Cześć Aguś, jesteś już w Warszawie?
- Jestem. Wczoraj wróciłam. A coś się stało?
- Nie. Nic się nie stało. A co robisz jutro popołudniu?
- A co proponujesz?
- Może wybralibyśmy się wszyscy na łyżwy a potem zjedlibyśmy u mnie jakąś kolacje? Mama zaopatrzyła mi lodówkę i teraz jak zwykle nie mam co z tym zrobić.
- No w zasadzie czemu nie. Tylkoż, że na te łyżwy to chyba nie dam rady, bo chciałam się spotkać z Rafałem. Sama rozumiesz.
- Jasne. Ale później wpadniesz do mnie?
- Pewnie, że tak.
- No to super.
- A Piotr?
- Co Piotr? – spojrzała się na Korzeckiego u którego właśnie w momencie w którym z ust Magdy padło jego imię, na jego usta wkradł się lekki uśmiech.
- No czy będzie?
- Chyba tak.
- Ooo, co za zaszczyt.
- Nie zaczynaj, dobrze.
- No dobra, dobra. To do jutra. Pa.
- Mhm. Pa. – odłożyła komórkę na jej poprzednie miejsce i niemal od razu spojrzała na Piotra
- Nie chce przyjść?
- Nie, wręcz przeciwnie. Przyjdzie, ale łyżwy sobie odpuści. Chce się spotkać z Rafałem.
- Ok.
- Tylko ok?
- A co mam więcej powiedzieć. Wiem przecież, że o mnie pytała. Jeśli ona nie ma nic przeciwko żeby się ze mną spotkać to ja tym bardziej. Jest mi to nawet na rękę. Unikniemy niepotrzebnych dyskusji w Sylwestra.
- Niepotrzebnych?
- Wiesz o co mi chodzi… Zadzwonię do Wojtka. Zapytam gdzie są i czy dołączą jutro do nas? A Ty zadzwoń do Karoliny, czy nie zmienili planów.
- Jakby zmienili to by dała znać.
- A na którą na te łyżwy?
- Nie wiem, Na 16 było by dobrze.
- No dobra to na 16.
- Robie herbatę, chcesz?
- Mhm poproszę. – wyszła z salonu zostawiając go samego z telefonem w ręku. Przygotowując herbatę słyszała jego krótką, ale rzeczową rozmowę z Wojtkiem. Z tego ci się zorientowała to za jakieś dwie godziny powinni być w Warszawie i chętnie dołączą do nich jutro najpierw szaleństwo na lodowisku a następnie na kolacji. Dla pewności zadzwoniła jeszcze do Karoliny a następnie do Sebastiana. Oni również chętnie przystanęli na jej propozycję Karolina głównie ze względu na dzieci, a Sebastian dla samej zabawy. Praktycznie cały wieczór spędzili oglądając przeróżne filmy i programy w telewizorze z większą lub mniejszą uwagą, ale jednak wytrwale oglądali prawie do północy.
- Zostaniesz u mnie co? – zaproponowała z nadzieją, że nie będzie umiał jej odmówić i potowarzyszy jej dzisiejszej nocy
- No jeśli bardzo Ci zależy.
- Po co masz się tłuc po nocy.
- No dobrze, ale jutro i tak musze pójść do siebie. Przebrać się i w ogóle.
- No to pojedziemy. Nie widzę problemu. W ogóle, to powinieneś zostawić tu trochę swoich rzeczy.
- Wiesz co, ja to mam taki pomysł, żebyś Ty wprowadziła się do mnie, a tutaj zamieszkali Twoi rodzice. Mielibyśmy problem z gotowaniem rozwiązany. Oboje chodzilibyśmy najedzeni, miałabyś mamę pod ręką… Świetny pomysł, prawda? – zapytał z uśmiechem. Niby żartował, ale ciekawy był jej reakcji. Uśmiechnęła się domyślając się, że żartuje, dlatego nie wzięła jego słów na poważnie.
- Świetny, ale oprócz mamy pod ręką miałabym też kilka kilogramów więcej.
- Nie widzę w tym nic złego.
- Ty może nie, ale ja owszem. Nie wiem jak Ty chłopaku, ale ja idę pod prysznic. Dołączysz do mnie? – zapytała kierując się już w stronę łazienki z figlarnym uśmiechem na twarzy. Popatrzył na nią przez chwilę i zastanawiał się czy aby na pewno dobrze usłyszał.
- Chcesz żebym poszedł teraz z Tobą pod prysznic?
- Żartowałam. Zaraz wyjdę.
- Narobiłaś mi nadziei.
- Hehe. Wiem. I nie tylko nadziei. – zaśmiała się widząc jego zawiedzioną minę. Zniknęła w łazience na dobrych kilka minut, a zaraz po jej wyjściu znalazł się w niej Piotr. Zastanawiał się jak będzie przebiegała jego jutrzejsza konfrontacja z Agatą. Wiedział, że dużo zależy od jej nastawienia. Jednego był pewien, tego, że nie będzie w żaden sposób jej do siebie przekonywał. Jeżeli będzie bojowo nastawiona to żadne argumenty do niej nie dotrą, zresztą czy on chciał się przed nią tłumaczyć? Czy powinien?
Spokojny środek nocy z każdą kolejną minutą zamieniał się dla niego w kolejną nieprzespaną noc. A wszystko to spowodowane kolejnym już w przeciągu kilku dni silnym bólem głowy. Profesor ostrzegał go, że takie sytuacje jak ta, kiedy bezradnie męczył się walcząc z bólem i narastającą gorączką mogą się jeszcze zdarzać. Tym bardziej teraz, kiedy wraca do swoich obowiązków i do takiego trybu życia jaki prowadził jeszcze przed chorobą. Nie chcąc obudzić słodko


śpiącej Magdy wtulał się w poduszkę coraz bardziej chcąc zagłuszyć swój nierównomierny oddech. Jednak, kiedy po dłuższej chwili nie przynosiło to żadnego efektu a już tym bardziej ulgi zdecydował się wstać z łóżka i przeczekać ten gorszy moment w kuchni. Nalał sobie wody do szklanki o mało co wcześniej jej nie rozlewając. Usiadł na stojącym w pobliżu krześle przeczekując ból, który jak mu się wydawało wcale się nie zmniejszał, a wręcz przeciwnie. Magda chcąc przytulić się do swojego chłopaka odwróciła się w pół śnie licząc na to, że napotka jego osobę leżącą blisko siebie, jednak kiedy nie wyczuła jego ciała, przejechała ręką po nawierzchni łóżka. Zdziwiona otworzyła oczy. Mając nadzieję, że za chwilę Piotr wróci do sypialni czekała cierpliwie, jednak gdy nie wracał przez bliżej nie określony jej czas rozbudził się bardziej i rozglądając się sypialni wsunęła kapcie na stopy i podążyła w poszukiwaniu Piotra. Z zamiarem zajrzenia do łazienki zauważyła go siedzącego na krześle w kuchni przy zgaszonym świetle. Z zamkniętymi oczami i szklanką w ręku opierał się o ścianę. Podeszła do niego spokojnie i nie chcąc by się wystraszył dotknęła delikatnie jego ramienia.
- Piotr, Piotruś… - przyłożyła swoją dłoń do jego ciepłego policzka czekając aż na nią spojrzy. W ciemności zauważyła jego zmęczone i przeszyte bólem spojrzenie – dlaczego nie śpisz? – zadała to pytanie choć tak właściwie to domyślała się, co jest tego powodem
- A Ty? – nie chciało mu się nawet otwierać ust żeby cokolwiek powiedzieć. Wiedział, że tak łatwo mu nie odpuści, że nie pójdzie do sypialni się położyć do momentu, aż nie zobaczy go leżącego obok niej w łóżku
- Źle się czujesz? – usiadła naprzeciw niego ujmując jego dłoń w swoją
- To chwilowe. Idź się położyć, zaraz do Ciebie przyjdę.
- Długo już się tak męczysz? – w odpowiedzi pokiwał jedynie przecząco głową. Widziała jego zmęczenie i zniechęcenie w tym momencie do robienia czegokolwiek. Prawdopodobnie nie miał nawet siły i ochoty przenieść się z powrotem do sypialni. Było jej go strasznie żal, ale nic nie mogła zrobić, jedynie posiedzieć chwilę przy nim i tak też zrobiła. Siedzieli tak w kuchni, w milczeniu przez kilka minut. Z każdym jego głębszym westchnięciem utwierdzała się w przekonaniu, że wbrew temu co mówił wcale mu się nie poprawia. – Piotr, chodź do sypialni się położyć. – wstając powoli chwyciła go mocniej za rękę
- Mhm. Idź, ja zaraz przyjdę, wejdę jeszcze do łazienki.  – pociągnęła go za rękę w stronę wyjścia zapalając po drodze światło w łazience. Przez chwilę, gdy zamknął za sobą drzwi stała jeszcze nasłuchując dochodzących zza drzwi odgłosów, jednak słysząc, że puścił wodę w kranie oddaliła się do sypialni kładąc się na łóżko. Dołączył do niej kilka minut później. Siedząc na łóżku po swojej stronie, plecami do Magdy wyczuł po chwili jak przytula się do niego obejmując w okolicach szyi i klatki piersiowej.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić.
- Nie obudziłeś. Chciałam się do Ciebie przytulić, a Ciebie nie było. – nie odpowiedział już nic jedynie położył się do łóżka przytulając ją mocno do siebie. Teraz, kiedy już się obudziła i wiedziała, że nie czuje się najlepiej mógł się swobodnie do niej przytulić i pozwolić na to by była przy nim, by pomogła mu zasnąć i przeczekać ból. W końcu zasnęli oboje. Przytulona do swojego chłopaka zasnęła mocnym snem nie zwracając już uwagi na to czy jemu również się to udało. A Piotr trzymając ją w swoich ramionach przemęczył się kolejną noc przysypiając tylko odczuwając przez resztę nocy pulsujące jeszcze skronie. Zasnął głębszym snem dopiero nad ranem, kiedy na dworze robiło się jasno. W między czasie wyczuł tylko jak Magda wymyka się z jego objęć nie chcąc go obudzić. Nie zareagował na to pozwalając sobie na chwilę spokojnego snu, którego tej nocy mu zabrakło. 

Część 14

Przekraczając granice miasta doszli do wniosku, że w związku z tym, że Piotr zostanie u Magdy na noc lepiej będzie jeśli kota zostawią na razie jeszcze u Sebastiana. Lepiej nie denerwować go jeszcze bardziej, skoro i tak jest już wystarczająco niezadowolony z obecności Korzeckiego w mieszkaniu. Na Wiejską dotarli przed 19 i po rozpakowaniu prowiantu zapakowanego przez Teresę mieli jeszcze trochę czasu wyłącznie dla siebie.
- Chyba będziesz musiał przychodzić  do mnie na obiady codziennie przez najbliższy tydzień.
- Nie ma problemu. Twoja mama wiedziała co robi pakując Ci to wszystko do torby.
- Masz rację. Zrobiła to specjalnie. Zaczynam się zastanawiać, czy Ty przypadkiem nie maczałeś w tym palców.
- Nic z tych rzeczy. Jeśli nie chcesz mnie gościć to możesz zapakować mi to powrotem ja chętnie zajmę się tym wszystkim u siebie. Nic się nie zmarnuje.
- No ja nie wątpię. – zaśmiała się cicho dobrze wiedząc jakie ilości pokarmu Piotr jest w stanie zjeść w ciągu jednego dnia.
- Co to było? Ten uśmiech? Chciałaś coś przez to powiedzieć? – wiedział, że się z nim droczy, dlatego postanowił jej w tym nie przeszkadzać, tym bardziej, że prawdopodobnie on na tym skorzysta
- Nic kochanie. Cieszę się, że Ci apetyt dopisuje.
- Żebyś wiedziała. Twoja mama fantastycznie gotuje.
- Mhm. Szkoda, że tylko mama. – wiedziała, że nie jest najlepszą kucharką i wcale tego nie ukrywała, ale  liczyła na to, że powie kilka miłych słów na temat jej zdolności kulinarnych, których dała popis przygotowując Wigilię
- No myślę, że Twój tata, też sobie dobrze radzi w kuchni, ale pewnie nie miał okazji teraz się tym pochwalić. – uśmiechnął się pod nosem domyślając się, że nie takich słów się spodziewała. Nie odpowiedziała mu ani jednym słowem. Liczyła na jego spostrzegawczość, ale widoczni się przeliczyła. W milczeniu postawiła przed nim kubek z herbatą i talerzyk z ciastem od matki
- Proszę. Doceń chociaż to, że się z Tobą dziele ciastem przygotowanym, przez moja fantastyczną matkę. – powiedziała z lekkim wyrzutem w głosie, po czym odwróciła się od niego plecami parząc sobie kawę. Zauważył jej lekki gniew w głosie, dlatego z uśmiechem podszedł do niej i przytulając się do jej pleców szukał w myślach kilku miłych słów żeby ją jakoś udobruchać.
- No nie gniewaj się. Przecież wiesz, że żartowałem. Twoja mama naprawdę świetnie gotuje i ciężko jej dorównać, ale w Wigilię kolacja była przepyszna.
- Mówisz tak tylko dlatego, żeby się podlizać.
- Mówię tak tylko dlatego, że bardzo Cie kocham i bardzo Ci dziękuje za te święta. Pierwszy raz od wielu, lat miałem normalne święta i to dzięki Tobie. – poczuła jak delikatnie odgarnia jej włosy z szyi  i składa na niej czułe pocałunki. Z uśmiechem przechyliła głowę pozwalając mu na te pieszczoty. Zawsze wiedział co zrobić, żeby przestała się na niego gniewać, nawet jeśli jej złość wywoływana była jego żartami. Tym razem wkupił się w jej łaski kilkoma szczerymi słowami zapewniającymi o jego miłości i wdzięczności za spędzone wspólnie święta. A to co działo się teraz to był bardzo miły dodatek. Stojąc tyłem do niego czuła jak z każdą chwila rośnie w nim pożądanie, jak jego pocałunki z minuty na minutę stają się coraz bardziej namiętne, jak jedna jego dłoń znajduje się już pod materiałem jej bluzki, a druga z powodu swojego naruszonego przez kota stanu obejmowała ja mocno w pasie na wszelki wypadek gdyby chciała się od niego odsunąć. Czekała na jego kolejne poczynania, jednak jemu najwyraźniej nigdzie się nie spieszyło, bo od jakiejś już chwili nie posunął się dalej jak tylko do całowania jej szyi i wsunięciu ręki pod jej bluzkę. Złapała go za rękę i odwróciła się w końcu w jego stronę. Spojrzał na nią przelotnie o czym zatopił się w jej ustach w czułym pocałunku, który z każdą kolejna chwila przeradzał się w cos poważniejszego. Nie musiała długo czekać na jego kolejny krok. Jego druga dłoń szybko znalazła się pod jej ubraniem zajmując się już zapięciem od jej biustonosza.
- Chłopaku, nie zagalopowałeś się trochę? – zapytała spokojnym głosem odrywając się od jego pocałunków, jednak on jedynie popatrzyła na nią przez chwilę i ponownie zatopił się w jej ustach. Była pewna co do tego, że za chwile znajdą się w sypialni. Co do tego nie miała wątpliwości. Znała Piotra doskonale i wiedziała, kiedy, czego się po nim spodziewać, dlatego takie zachowanie jak to teraz, kiedy na jej słowa reaguje tylko krótkim spojrzeniem na jej twarz, dawało jej jasno do zrozumienia o czym w tej chwili myśli Korzecki. Zagłuszył ją swoimi pocałunkami i ciepłem, które teraz od niego biło do tego stopnia, że nie zorientowała się nawet, kiedy zdjął z niej bluzkę. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy poczuła jak całkowicie pozbawia ją górnej części garderoby.
- Może pójdziemy do sypialni? – to jedno pytanie w zupełności wystarczyło, by porwał ja na ręce i zaniósł do alkowy. To, co działo się chwilę później zapisze się w pamięci obojga jako kolejna niezwykle ważna noc w ich związku. Z każdą kolejną taką nocą utwierdzali się w przekonaniu, że rzeczywiście tworzą zgrany duet. Ciężko określić, czas jaki spędzili na wyznawaniu sobie miłości, bo właściwie robili to w każdej chwili, którą spędzali wspólnie, a w dodatku w takim momencie jak ten nie zwracali uwagi na przesuwające się wskazówki zegara. Leżała z zamkniętymi oczami, przykryta jedynie pościelą, a obok niej Piotr. Ten sam, co jeszcze kilka miesięcy temu wyrządził jej krzywdę, której wydawało jej się, że nigdy nie będzie potrafiła mu wybaczyć. Jednak stało się inaczej. Często zastanawiała się, co takiego ten facet ma w sobie, że tak barda ją do niego ciągnie? Czym takim sobie zasłużył na tak ogromną miłość i przywiązanie z jej strony? Tym, że pomógł pogodzić się jej z ojcem? W końcu od tego się zaczęło. Na pewno była mu za to wdzięczna. Tym, że potrafi wczuć się w jej nastrój i wszystko wyczytać z jej oczu, gdy tylko na niego spojrzy? Tak, rzeczywiście znał ja na wylot i to na pewno ułatwiało im wspólne życie. Tym, że zawsze może na niego liczyć, że zawsze jest gotów odrzucić swoje sprawy i zając się nią, gdy tylko tego potrzebuje? Zdecydowanie tak, to jest ta cecha którą Magdą bardzo w nim lubiła, ale też bez przesady. Znała umór i wiedziała, co jest ważne, a co ważniejsze. Może kochała go za ciepły i szczery uśmiech? Za orzechowe oczy, które przyciągały ją do niego jak magnes? Za poczucie humoru, którego mu nie brakowało? Może za to, że jest świetny w łóżku? A może po prostu za bezpieczeństwo, którym ją otacza, za ramiona, w które tak bardzo lubiła się wtulać? Za miłość, którą czuła od niego z każdym dniem coraz bardziej?... Tak zdecydowanie za to najbardziej go kochała. Za tą pewność, którą znowu przy nim poczuła, wiedziała że jest przez niego kochana i że zagościła w jego sardu na dłużej niż na chwilę. Od dłuższe chwili opierając głowę na ręce przyglądał się jej z uwagą. Odgarnął opadające na jej twarz włosy, odsłaniając ją w ten sposób by móc bez oporu na nią patrzeć. Odwróciła głowę w jego stronę, otwierając przy tym oczy.
- Myślałem, że śpisz.
- Zastanawiam się, co takiego masz w sobie, że tak bardzo Cię kocham.
- Hm. Podobno jestem inteligentny i bardzo przystojny. – uśmiechnął się do niej całując przy tym w odkryte ramię
- I w dodatku bardzo skromny.
- Tego to akurat o sobie nigdy nie powiedziałem. Ale skoro tak mówisz, to ja kłócił się nie będę. Po za tym mam bardzo dużo zalet.
- Tak? Ciekawe jakich?
- To, że jestem ładny to już wiemy i to nie ulega wątpliwością, że mądry to oczywiste, kulturalny, bo przepuszczam Cię w drzwiach przodem, zdolny, bo nikt oprócz mnie nie potrafił naprawić twojego samochodu. Po za tym radzę sobie w kuchni i w… łóżku. – mówiąc to wsunął niepostrzeżenie swoją rękę pod kołdrę obejmując Magdę w pasie
- Hehe. W łóżku? – zaśmiała się dość głośno na jego słowa
- A nie? – zapytał z uśmiechem wracając myślami do tego, co działo się w sypialni jeszcze jakieś pół godziny temu.
- Nie, no radzisz sobie. Nawet bardzo. A to co teraz robisz jest bardzo przyjemne, ale ani kroku dalej. – powiedziała uśmiechając się do niego ciepło, czując jak delikatnie masuje jej brzuch. Spodziewała się tego jaki będzie jego kolejny ruch. Wiedziała, że gdyby go nie pohamowała to długo nie musiała by czekać na to, aż jego ręka z jej brzucha przeniesie się trochę wyżej.
- Dlaczego nie? – zapytał całując już jej szyję
- Bo, co za dużo to nie zdrowo.
- Nie słyszałem jeszcze żeby ktoś miał problemy zdrowotne od nadmiaru sex.
- A sexoholicy?
- Oni są chorzy z natury. A Ty jesteś tak śliczna, że grzechem byłoby Łężec obok Ciebie w łóżku i tego nie wykorzystać. – nie przestawał jej całować. Na początku były to tylko lekkie pocałunki, nie prowadzące do niczego poważniejszego, ale po chwili poczuła jak przysuwa się do niej bliżej z konkretnymi zamiarami.
- Piotrusiu, przestań.
- Dlaczego? – zapytał z poważną miną patrząc na nią
- Bo robi się za poważnie.
- O to mi właśnie chodzi. Wiesz, co właśnie sobie pomyślałem?
- Boje się domyślać. Hehe
- Hehe. Wydaje mi się, że będziemy musieli częściej wysyłać Twojego kota do Sebastiana.
- A pro po kota, to zastanawiałam się czy by go nie przekazać Sebastianowi na stałe?
- Dlaczego?
- Nie wydaje Ci się, że to trochę dziwne, że on teraz tak na Ciebie reaguje?
- Podobno koty mają czasami jakieś zaburzenia. A że padło akurat na mnie to czysty zbieg okoliczności. Ale nie zaszkodzi jeśli od czasu do czasu, kiedy my będziemy u Ciebie, on będzie u Sebastiana.
- Ciekawe. Zastanowię się nad tym, ze wskazaniem na tak, bo dzisiaj rzeczywiście było przyjemnie. – powiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej szukając gdzieś w pobliżu jakiegoś kawałka materiału który mogłaby na siebie założyć.
- Tylko przyjemnie. Liczyłem na coś więcej.
- Bardzo przyjemnie. – odwróciła się w jego stronę nachylając się nad nim i całując czule w usta – Przecież wiesz.
- Dokąd idziesz? – zapytał rozkładając się na łóżku
- Do łazienki.
- Tylko nie na długo, bo zasnę.


- Nie będę miała Ci tego za złe chłopaku. – uśmiechnęła się jeszcze wychodząc y szpitalni ubrana jedynie w jego koszulę, znikając w łazience. Wzięła kilkuminutowy prysznic i poszła jeszcze do kuchni zrobić sobie i Piotrowi herbatę jednak gdy wróciła do sypialni zastała śpiącego w najlepsze Korzeckiego. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko wtulić się w jego ramiona i zasnąć spokojnym snem przy jego boku. Kiedy kolejnego ranka otworzyła oczy, nie było go obok niej. Przez chwilę zastanawiała się gdzie może być, ale szybko do jej uszu dotarły lekkie odgłosy dochodzące z kuchni. Nie miała najmniejszego zamiaru wstać z łóżka, dlatego postanowiła poczekać na niego w sypialni. Nie miała nawet ochoty wstać do toalety, ani ubrać się w coś konkretniejszego niż jego koszula. Wtuliła się ponownie w poduszkę nakrywając mocniej kołdrą. Wszedł do sypialni po kilku minutach z tacą, na której przyszykował śniadanie dla obojga. Odłożył tacę na stolik i położył się jeszcze obok niej.
- Kochanie może już dosyć tego spania, co?
- Mmymm. – wymruczała jedynie nie otwierając nawet oczu, by na niego spojrzeć
- A może jednak? Zrobiłem śniadanie.
- Ktoś tu chyba zgłodniał. – otworzyła oczy i podnosząc się trochę wyżej oparła się o oparcie łóżka
- Troszeczkę.
- A ja bym jeszcze chętnie pospała.
- To może kawa Cię obudzi, hm? – zapytał podając jej do ręki filiżankę z kawą
- Dziękuje. Gdybym nie musiała iść do kancelarii to nie ruszyłabym się z łóżka.
- Nie wyspałaś się?
- Nie do końca.
- To zrób sobie wolne. Wiktor na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Nie zdziwiłbym się nawet gdyby sam nie przyszedł do pracy.
- Muszę iść chociaż na chwilę. Mam nie pozamykane sprawy. W dodatku Marty dzisiaj nie będzie.
- Ale jutro masz wolne?
- Zależy jak mi dzisiaj pójdzie. Podaj to śniadanie, zobaczy co tam przygotowałeś. – uśmiechnęła się lekko do niego czekając aż postawi przed nią tace ze śniadaniem
-  To może pójdę z Tobą i Ci pomogę?
- Poradzę sobie.
- Wiem, że sobie poradzisz, ale zrobiłabyś to szybciej gdybym Ci pomógł.
- A co, z Twoją pracą?
- Mnie niewiele zostało. W poniedziałek siedziałem tak długo, więc dzisiaj mam znacznie mniej do zrobienie
- Zdzwonimy się, dobrze?
- No dobrze, jak chcesz. W każdym bądź razie jestem do Twojej dyspozycji. – Zjedli wspólnie śniadanie, po czym Magda zniknęła na dłuższą chwile w łazience, przygotowując się do wyjścia do pracy. Odwiozła Piotra na Polną i po czułym pożegnaniu ruszyła w kierunku kancelarii. Od razu przy wejściu natknęła się na Wiktora.
- Cześć Magda. A co Ty tu robisz?
- Cześc. Jak to co? Podobno pracuję.
- Byłem prawie pewien, że zrobisz sobie wolne.
- Nie umawialiśmy się co do wolnego na dzisiejszy dzień.
- Niby nie, ale przecież nic by się nie stało.
- Mam trochę papierkowej pracy, ale jeśli w miarę szybko się z tym uwinę to uciekam stąd.
- Hehe. No dobrze. A jak tak święta?
- A dziękuje, dobrze. Mama kazała was pozdrowić. A u was jak. Jak dzieciaki?
- A dużo by tu mówić, ale nudno nie było. Wiesz jak to dzieciaki. Przez całe trzy dni nie dały nam ani chwili wytchnienia.
- Hehe. I bardzo dobrze.
- No nic ja uciekam, mam coś do załatwienia w sądzie. Zdaje się, że zostajesz sama, bo Łukasz został z Kasią i małym w domu, Bartek nie wrócił od rodziców, a Marta to sama wiesz.
- Czyli mam spokój?
- Możesz sobie do towarzystwa zaprosić Piotra. – uśmiechnął się, zakładając na siebie płaszcz
- Lepiej nie. Lubię pracować w spokoju.
- Jakbyś jednak zmieniła zdanie, to bardzo proszę, ja nie będę wam przeszkadzał. Pa.
- Pa. – pokręciła jedynie głową i z uśmiechem na twarzy skierowała się do swojego gabinetu. Ilość papierków jakie miała do wypełnienia niestety zaskoczyła ja negatywnie. Wiedział, że jest tego sporo, ale nie spodziewała się, że aż tak, dlatego, wzięła się szybko do pracy, by jak najszybciej wrócić do domu. Piotr po powrocie do domu wziął kąpiel, ogolił się i już po godzinie był gotowy do wyjścia do kancelarii. Zamówił taksówkę, by dotrzeć do pracy w jak najszybszym tempie, jednak ani pogoda, ani spowodowane nią korki nie ułatwiły mu tego w żaden sposób. Ostatecznie dotarł na miejsce ładnych parę minut później niż się tego spodziewał, ale na szczęście nie miał zbyt dużo pracy, dlatego późna godzina nie przeszkadzała mu tak bardzo. W czasie, gdy w Warszawie praca znowu stała się dla wielu ludzi sprawą priorytetową, w Krakowie u Marioli i Wojtka czas jakby zatrzymał się w miejscu. Od kilku dni cieszyli się tylko sobą nie licząc kilku rozmów telefonicznych z przyjaciółmi.
- Kochanie, a może jednak zostalibyśmy jeszcze na kilka dni? Sylwester może być tak samo przyjemny jak Wigilia. – Wojtek starał się przekonać do swojego pomysłu Mariolkę spacerując z nią po jednej z krakowskich ulic.
- Wojtuś, być może i byłoby przyjemnie, ale ja jednak chciałabym spędzić tego Sylwestra w Warszawie. Piotrek mówił, że bardzo liczą na naszą obecność.
- A na co my im tam jesteśmy potrzebni? Świetnie sobie poradzą bez nas. Być może nawet nie zauważą, że nas nie ma.
- Na to raczej bym nie liczyła. Dlaczego, nie chcesz pójść do Karoliny i Wiktora?
- Nie powiedziałem, że nie chcę. Ale może warto się nad tym zastanowić? To nasz pierwszy Sylwester.
- A nie słyszałeś o tym, że jaki nowy rok, taki cały rok?
- No właśnie dlatego, wołałbym zostać. Bylibyśmy sami.
- I potem przez cały rok też. Nie Wojtek, dobrze się czuję w towarzystwie Waligórów i chętnie spędzę z nimi Sylwestra.
- No dobrze. Wrócimy, skoro tak bardzo Ci na tym zależy.
- Najlepiej w niedzielę, bo ja na poniedziałek umówiłam się już do fryzjera.
- Proszę?
- No, nie patrz tak. Chyba nie myślisz, że pojdę do Waligórów prosto z drogi. Wojtek zejdź na ziemie.
- Dobrze, już dobrze. W niedzielę, będziemy w Warszawie.
Magda już od dobrych trzech godzin pracowała w pocie czoła, chcąc jak najszybciej uporać się z zaległościami. Przerażona, zastanawiała się jak to możliwe, że nazbierało jej się tego aż tak dużo. Zawsze była obowiązkowa i starała się nie zostawiać pracy na później, ale teraz winien temu wszystkiemu był przede wszystkim jej tygodniowy urlop, kiedy pojechała do Kościeliska. Właśnie zamykała kolejną już tego dnia teczkę, gdy rozdzwonił się jej telefon. Odszukała go gdzieś w stercie papierków i spojrzawszy na wyświetlacz przyłożyła aparat do ucha.
- Cześć Karolina.
- Cześć. Wiktor mówił mi, że jesteś w kancelarii, dlatego dzwonie zapytać jak długo Ci jeszcze tam zejdzie, bo chętnie zabrałabym Cię na spacer?
- Wiesz co, myślę, że za jakieś dwie godzinki będę wolna.
- O to świetnie.
- A coś się stało?
- Nie. Muszę po prostu odpocząc trochę od dzieciaków. Te trzy dni świąt były bardzo przyjemne, ale i męczące.
- Wiktor mi coś wspominał. W takim razie gdzie się widzimy?
- Może w parku? Tam gdzie zawsze?
- W porządku. To o 12.30 tam gdzie zawsze.
- Mhm. Dzięki jesteś moim zbawieniem. Pa.
- Hehe. Pa.
Rozłączyła połączenie z Karoliną i natychmiast wybrała numer Piotra, chcąc poinformować go o zmianie planów.
- Tak słucham? – usłyszała znudzony głos ukochanego
- Cześć kochanie. Słyszę, że poranny entuzjazm gdzieś uleciał.
- Cześć. Żebyś wiedziała.
- Mówiłeś, że nie masz dużo pracy.
- Bo nie mam. Dlatego zaczynam się nudzić i wkrada się we mnie taki mały leń.
- To może wróć do domu i zajmij się czymś innym?
- A mogę przyjść do Ciebie?
- Piotruś, bo Karolina do mnie dzwoniła i chciała się spotkać.
- Wieczorem?
- Nie. Umówiłam się z nią na 12.30
- To mam się sam sobą zając przez najbliższych kilka godzin?
- Kochanie przepraszam, ale poradzisz sobie.
- Nie no pewnie, że sobie poradzę. Najwyżej padnę z nudów. Nie mam nawet do kogo ust otworzyć.
- Biedaczek. – powiedziała czule do słuchawki chcąc choć trochę go pobudzić do jakiegokolwiek działania – To może przyjdziesz do parku? Będzie tylko Karolina. Spacer dobrze Ci zrobi. Dotlenisz się trochę, obudzisz.
- Może. Jeśli będzie mi się chciało.
- Hehe. Dobrze chłopaku. Jak Ci się zachce, to znajdziesz nas w parku. A jak nie to zadzwoń, zabiorę Cię na spacer i trochę rozruszam.
- W łóżku?
- Piotruś…
- Żartowałem. Widzimy się w parku, a jak nie to przyjedź do mnie.
- Dobrze. To do zobaczenia.
- Całuje. Pa.
- Pa.
Oboje wrócili do pracy. Magda zdecydowanie żwawiej od Piotra, ale co zrobić? Każdy czasami ma gorszy dzień mimo tego, iż poranek wcale tego nie zapowiada. Ponad dwie godziny później Magda spacerowała już z Karoliną po parku, rozkoszując się przyjemnym jak na tę chwilę chłodem.
- Przepraszam, że tak Cię wyciągam w trakcie dnia, ale czułam, że jak nie wyjdę dzisiaj z domu to w którymś momencie eksploduję.
- Hehe. Aż tak?
- Wiesz, dzieci mają swój urok, ale maja też swoje humorki, których ja czasami mam dość. Mieliście pewnie z Piotrem jakieś plany?
- Nie skąd. Piotr był u siebie w kancelarii także nie ma problemu. Zresztą rozmawiałam z nim przez telefon i raczej nie zapowiadało się na to, żeby planował coś konkretnego. Chyba że siedzenia na kanapie z pilotem w ręku.
- Czyli, że nie tylko ja mam ciężki dzień.
- Najwyraźniej.
- Powiedz mi jak tam święta? Wszystko w porządku?
- Tak. Zdaje się, że tak. Wigilia bardzo miło. Spokojnie.
- To najważniejsze. Byliście w Olsztynie?
- Tak. Wygląda na to, że tata rzeczywiście nie ma nic przeciwko Piotrowi.
- Rozmawiali ze sobą?
- Na początku było trochę sztywno, ale poszli się przejść, porozmawiali z tego co wiem to konkretnie i później było już coraz lepiej.
- To świetnie. Nie cieszysz się?
- Cieszę, ale ja też rozmawiałam z tatą i wiem, że minie dużo czasu zanim zaufa Piotrowi. On ciągle uważa, że Piotr myśli o Dorocie.
- Bo pewnie tak jest.
- Też tak myślisz?
- Madzia, przecież to oczywiste i normalne. Była jego żoną. Nie wymaże jej z pamięci, ale to nie znaczy, że Cię nie kocha.
- Tak właśnie powiedział mi Piotr, kiedy go o to zapytałam.
- Powiedział Ci prawdę. To dobrze.
- Dobrze, ale to nie zmienia faktu, że ona jednak będzie obecna w naszym życiu. I niby o tym wiedziałam, ale teraz to bardziej do mnie dociera.
- Wolałabyś, żeby Ci wmawiał, że nie wraca do przeszłości, ze o tym nie myśli?
- Sama nie wiem. Chyba nie.
- No właśnie. Była żona zawsze będzie byłą żoną, ale to Ty jesteś najważniejsze i chyba nie masz co do tego wątpliwości?
- Nie. Teraz już nie.
- I tak powinno być. Piotr to porządny facet i na pewno nie chce Cię skrzywdzi. I na tym powinnaś poprzestać. Powiedz mi lepiej, czy wybierasz się jutro ze mną do kosmetyczki?
- A o której?
- Na 11.
- Nie dam rady. O 10.30 mam wizytę u lekarza.
- Do jakiego lekarza?
- Do ginekologa.
- Aaaa. Już myślałam, że coś się stało. A może jednak się stało? – zapytała z uśmiechem
- Nie. A już na pewno nie to o czym pomyślałaś. Szczerze mówiąc nie wiem co powinnam zrobić.
- Tzn.?
- Chodzi mi o tabletki. Nie wiem, czy zacząć znowu, czy nie.
- Rozmawiałaś o tym z Piotrem?
- Tak. Chce mieć dziecko z Piotrem, ale nie wiem czy już teraz.
- Dziewięć miesięcy to nie teraz.
- Wiesz o co mi chodzi. Po rozmowie z Piotrem i jego lekarzem doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jeśli poczekamy jeszcze trochę. Zresztą ja zawsze chciałam, żeby wszystko działo się po kolei.
- No to skoro podjęliście z Piotrem decyzję, że dajecie sobie jeszcze czas, to w czym problem?
- W tym, że boję się, że jeśli będę brała tabletki jeszcze przez jakiś czas to później mogę mieć problemy z zajściem w ciążę, a z drugiej strony…
- A z drugiej strony nie będziecie przecież z Piotrem unikać zbliżeń, bo tego się raczej zrobić nie da. – dokończyła za nią widząc, że nie wie jak wyrazić to o czym myślała
- No właśnie. Boję się, że za którymś razem coś pójdzie nie tak i nasze plany będą musiały ulec zmianie.
- Magda nie możesz za każdym razem zastanawiać się czy zajdziesz w ciąże, czy nie.
- Piotr też mi to mówi i ja też o tym wiem, ale to silniejsze ode mnie.
- To może lepiej żebyś przeszła na te tabletki. W większości przypadków nie ma potem problemów.
- Niby nie, ale właśnie po to chcę pójść jutro do tego lekarza. Porozmawiać. Może mi coś doradzi.
- Madzia, ale tak właściwie to poza tym, że chcesz żeby wszystko było po kolei to jest jeszcze jakiś powód dla którego wolelibyście poczekać z tym dzieckiem?
- Lekarz Piotra powiedział nam, że organizm Piotra nie jest jeszcze do końca oczyszczony z leków i że mogłoby się tak zdarzyć, że może mieć to wpływ na płód. Dlatego zdecydowaliśmy się z Piotrem trochę poczekać.
- Decyzja i tak należy do was. To wy musicie wiedzieć, czego chcecie.
- I w tym właśnie problem, że my sami chyba nie wiemy.
- Głownie to chyba Ty nie wiesz. Mam rację?
- Piotr nie nalega, nie naciska na mnie, ale wiem, że chciałby tego dziecka.
- Przed wyjazdem już chciał,
- Na szczęście wtedy nie uległam. I może właśnie teraz też nie powinnam. Przynajmniej na razie.
- Może masz rację. Co prawda znasz Piotra i kochasz go, ale rzeczywiście od jego powrotu minęło mało czasu. Może pośpiech to faktycznie nie jest najlepszy doradca. Zwłaszcza w tak ważnej sprawie jaką jest dziecko.
- Właśnie. Też tak myślę. Nie mogę podjąć decyzji o dziecku od tak sobie.
- Piotr idzie jutro z Tobą?
- Nie, no coś Ty.
- Madzia, a może właśnie powinien? To wasza wspólna sprawa. Chociaż z drugiej strony lepiej nie ciągnąc go tam za sobą na siłę.
- Pytał, czy ma iść ze mną? Myślisz, że naprawdę chciałby pójść, czy tak tylko zapytał?
- Nie wiem Madzia. Każdy facet inaczej reaguje na wizyty u ginekologa, ale jeśli Piotr zapyta Cię jeszcze raz to możesz się nad tym zastanowić. I może właśnie będziesz miała na to okazję, bo zdaje się, że Twój mecenas Cię szuka. – powiedziała zauważając zbliżającego się do nich Korzeckiego
- A jednak. Mówił, że nic mu się nie chce. Myślałem, że jednak zdecyduje się na to popołudnie przed telewizorem.
- Pomyłka. – uśmiechnęła się przyglądając się Piotrowi – Cześć Piotr.
- Cześć. – przywitał się z nią całusem w policzek, a następnie z Magdą czułym pocałunkiem w usta.
- Jednak Ci się zachciało? – zapytała Magda czując już jak Korzecki chwyta ją za dłoń
- Zachęciłaś mnie. Chyba nie będę wam przeszkadzał?
- Nie. Nawet dobrze, że jesteś, bo nie ma nam kto kawy postawić. – uśmiechnęła się w jego stronę Karolina
- Aha. Zrozumiałem. W takim razie zapraszam. – spacerkiem dotarli do przytulnej restauracji, gdzie Piotr ufundował paniom kawę i ciacho. Siedzieli i rozmawiali swobodnie na różne tematy, jednak, gdy na zegarkach wybiła 16 Karolina stwierdziła, że czas najwyższy zbierać się do domu, gdzie czekają na nią dzieci i zapewne już Wiktor. Nie zatrzymując zapracowanej matki, Piotr poszedł zapłacić za zamówienie a one w tym czasie czekały na niego na zewnątrz zamieniając ze sobą jeszcze parę słów.
- Karolina a co do Sylwestra to wiesz, że chętnie Ci pomożemy? Musisz nam tylko powiedzieć w czym.
- Co w czym? – zapytał podchodząc do nich Piotr
- Mówię Karolinie, że chętnie pomożemy jej z Sylwestrem.
- Nie trzeba. Poradzimy sobie z Wiktorem i panią Helenką.
- Panią Helenką chcesz się wyręczać?
- Sama zaproponowała. Powiedziała, że i tak musi coś przygotować do jedzenia dla swojej rodziny, więc udostępniłam jej naszą kuchnię i zapewniłam transport do domu.
- Sprytnie. – zaśmiał się Piotr
- Trzeba wiedzieć jak się ustawić. – uśmiechnęła się kierując się z nimi w stronę parkingu, gdzie zostawiła samochód
- Chyba też pomyślę o takiej opiekunce. – zażartował Piotr, jednak uśmiech znikł z jego twarzy natychmiast gdy oberwał od Magdy w ramię
- Czegoś Ci brakuje? – zapytała go już z uśmiechem
- Nie, skąd, ale zawsze może być lepiej. A taka pani Helenka to skarb.
- Tu akurat się z Tobą zgadzam. Zginęlibyśmy bez niej. – przyznała mu racje stojąc już przy samochodzie. – Dzięki za spacer i kawę i widzimy się we wtorek?
- Chyba, że wyskoczymy gdzieś w niedziele, na łyżwy na przykład? – zaproponował Piotr otwierając przed Karoliną drzwi od samochodu
- Właściwie to czemu nie. Dzieciakom przyda się trochę ruchu.
- A rodzicom spokoju. Hehe.
- Też. Trzymajcie się, pa.
- Pa. – patrzyli chwile w stronę odjeżdżającego samochodu przyjaciółki
- A Ty gdzie zostawiłaś samochód? – zapytał odwracając się w jej stronę
- Przy drugim wejściu. Jedziemy do domu?
- A Maniek?
- Odbiorę go później.
- Ok. A może dasz się zaprosić na obiad, hm?
- Chętnie, ale nie tym razem. Mam przecież pełną lodówkę jedzenia. Co ja z tym potem zrobię?
- No tak. Dobra to w takim razie zjemy u Ciebie. Jeszcze lepiej. – uśmiechnęła się nikle w taki sposób, że nawet tego nie zauważył. Trzymając się za ręce udali się w stronę parkingu, gdzie Magda zostawiła samochód, a już chwilę potem odjeżdżali wspólnie do mieszkania pani mecenas. Zaraz po obiedzie przenieśli się do salonu, gdzie Piotr z głowa na kolanach Magdy uważnie oglądał jakiś program kulturowy. A ona? Niby też oglądała, ale swoją uwagę znacznie bardziej skupiła na nim. Bawiła się jego włosami obserwując jego poważną w tym momencie twarz. Zastanawiała się nad tym co mówiła Karolina. Może rzeczywiście Piotr powinien pójść z nią jutro do lekarze. Może nawet nie tyle powinien, co by chciał. Pytanie tylko, czy ona też tego chciała? Wiedziała, że jeśli zapyta się jeszcze raz o to czy pójść z nią, nie powinna mu odmawiać. W końcu ich dziecko to ich wspólna sprawa. Zauważyła, że od kilku minut przysypia, co chwilę starając się podnosić opadające powieki.
- Piotruś? – pogłaskała go po policzku, uśmiechając się na ten przyjemny widok
- Mhm.
- Co mhm?
- Może pójdziesz się położyć, do sypialni, a ja w tym czasie pojadę do Sebastiana po kota, a jak wrócę to oglądniemy sobie jakiś film. Hm?
- Mmymm. – mimo przysypiania wyraźnie był przeciwny jej pomysłowi. – Może razem pójdziemy się położyć? – zapytał nie ruszając się z jej kolan
- Nie. Ty idziesz się położyć, a ja jadę do Sobusia. Dalej, panie mecenasie. – pchnęła go lekko za ramię, by podniósł się umożliwiając jej wstanie
- Już nie mogę się doczekać  wiosny.
- Hehe. Co? – zaśmiała się nie wiedząc skąd u niego taki nagły pęd do wiosny
- Twój tata wyremontuje ten domek nad jeziorem i będziemy mogli w nieskończoność tam siedzieć.
- No tak chyba nie do końca w nieskończoność. Piotr ja jadę do Sebastiana. - ubrana podeszła jeszcze do kanapy, na której siedział i pocałowała go w policzek- Idź się położyć do sypialni.
- Mhm.
- Za godzinę będę z powrotem. Pa.
- Pa. – popatrzył jeszcze za nią, widząc już zamykające się drzwi. Ten dzień zdecydowanie nie należał w jego przypadku do najlepszych. Od samego rana nie miał na nic ochoty. Praca nie wychodziła mu najlepiej, ponieważ nie mógł się na niczym skupić. Późniejszy spacer trochę go rozbudził jednak, odkąd jest w mieszkaniu znowu dopadło go całkowite lenistwo i zniechęcenie do czegokolwiek, dlatego przystanął na pomysł Magdy i zdecydował się położyć na trochę w jej sypialni. Magda w zadziwiająco szybkim tempie dojechała na Inżynierską, parkując samochód przed kamienicą.
- Nie spodziewałem się Ciebie o tej godzinie?
- Przyznaj, że najlepiej w ogóle byś się mnie nie spodziewał. – uśmiechnęła się rozsiadając się w fotelu
- Szczerze mówiąc to tak.
- Wiedziałam, ale niestety. Musisz oddać mi dzisiaj Mańka.
- A co na to Piotr?
- Piotr nie ma nic do gadania. To mój kto.
- Ale zdaje się, że nie za bardzo przepada za Korzeckim.
- Przepada, nie przepada, będzie musiał się przyzwyczaić.
- Piotr, czy kot?
- Nie wygłupiaj się, dobrze? Oczywiście, że kot, a jak się nie przyzwyczai to wtedy pomyślę o Twojej ewentualnej opiece nad nim.
- Przemyśl to, bo jeśli mu nie przejdzie to Piotr będzie miał nieprzyjemności.
- Wiem no.
- A tak właściwie to dlaczego nie zabrałaś go ze sobą?
- Piotr ma dzisiaj gorszy dzień i wysłałam go do łóżka.
- Źle się czuje?
- Nie. Chyba nie. Taki dzisiaj niemrawy trochę.
- Niemrawy. Mhm. – poruszył zabawnie brwiami
- Jesteście tak samo niewyżyci.
- Tak? A pod jakim względem? – udał, że nie wie o co chodzi drażniąc się z nią coraz bardziej
- Już Ty dobrze wiesz pod jakim. – przewróciła z niechęcenia oczami
- No właśnie nie wiem, bo staram się nie wnikać w wasze sprawy łóżkowe. Nie chce się nawet domyślać, co tam się dzieje.
- Sebastian…
- Ty Magda, ale wzięłaś pod uwagę to, że jak wrócić z kotem do domu, to on może wam przeszkadzać, bo zdaje się, że ma dosyć mrużenia oczu.
- Chcesz żebym sobie poszła?
- Nie, dlaczego?
- Bo gadasz głupoty.
- No dobra. Jak wizyta u rodziców?
- Dobrze.
- Dobrze. – przedrzeźnił ją – A coś więcej?
- Rodzice kupili sobie domek nad jeziorem.
- To fajnie, ale ja nie pytam o rodziców, tylko o rodziców i Piotra, a konkretniej to o Twojego ojca i o Piotra.
- Bałam się, że ten nasz wyjazd do Olsztyna to będzie pomyłka, ale cieszę się, że pojechaliśmy.
- Ale rozmawiali ze sobą?
- Mhm. Na początku było trochę drętwo, ale potem tata wyciągnął Piotra z domu i zdaje się, że rozmawiali.
- No to chyba dobrze. Czy nie?
- Dobrze, ale nie wiem o czym. A chciałabym. Wiem tylko, że ojciec wspominał coś o Dorocie.
- Skąd wiesz? Piotrek Ci tak powiedział?
- Nie. Tata. A Ty jak sobie poradziłeś przez te dwa dni? – szybko zmieniła temat nie chcąc rozwijać tematu jej rozmowy z ojcem
- Jak widzisz. Całkiem dobrze.
- Siedziałeś w domu?
- A co to jest? Przesłuchanie?
- Taka tylko chciałam wiedzieć. A może wpadniesz do mnie jutro? Przywieźliśmy z Olsztyna trochę jedzenia.
- Pierogi?
- Między innymi. To co przyjdziesz?
- Jutro nie mogę, mam sesje za miastem.
- Jutro? W sobotę?
- Tak siostro w sobotę. Ale w niedziele, chętnie pomogę pozbyć Ci się trochę jedzenia.
- To nawet dobrze, bo umówiliśmy się wstępnie na łyżwy. Potem moglibyśmy przenieść się do mnie.
- No zobaczymy.
- Zadzwonię do Ciebie to się umówimy. A tą sesje to gdzie masz?
- Za miastem. – uśmiechnął się tajemniczo
- Przede mną masz tajemnice?
- Przed Tobą w szczególności.
- Idę sobie od Ciebie.
- Idź, idź w domu czeka na Ciebie Piotruś.
- Żebyś wiedział, że czeka. Zabieram kota i wracam do siebie.
- Proszę. – wręczył jej klatkę z kociakiem, całując przy okazji w policzek
- A to za co?
- za to, że Cię mam.
- Sebuśśś… - uśmiechnęła się do niego, choć najchętniej to by go przytuliła. Wiedziała, że trochę ostatnio go zaniedbuje, ale wiedziała też, że Sebastian nie ma jej tego za złe, a wręcz przeciwnie, cieszy się z tego, że jest szczęśliwa. – Też Cię kocham.
- Ja wcale tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś. Pa. – opuściła szybko jego mieszkanie z Mańkiem w ręce. Przebicie się przez miasto o tej godzinie wcale nie było łatwiejszym zadaniem niż godzinę temu, dlatego na Wiejską wróciła po półgodzinnej jeździe przez warszawskie korki.W mieszkaniu panowała cisza. Wyglądało na to, że Piotr jednak ja posłuchał i poszedł się położyć. Wypuściła kota z klatki i już po chwili zajrzała do sypialni. Piotr najzwyczajniej w świecie spał. Podeszła do niego i po ciuchu przykryła go kocem. Popatrzyła na niego przez chwilę, po czym siadając w salonie na kanapie włączyła telewizor z nadzieją, że znajdzie się w nim coś, co ją zaciekawi. Program o znęcaniu się nad dziećmi wciągnął ją do tego stopnia, że nie słyszała dzwoniącego w sypialni telefonu Piotra. Korzecki słysząc znajomy dźwięk przebudził się i z niemałym grymasem na twarzy odebrał połączenie nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Słucham?
- Cześć Piotr.
- Wojtek?
- No a kogo się spodziewałeś?
- Najlepiej nikogo. Jak tam smok Wawelski?
- Dobrze.
- Kiedy wracacie?
- Ja najchętniej bym tu jeszcze trochę został, ale Mariola chce iść na tego Sylwestra do Waligórów.
- I słusznie. Nie chcesz Sędzic Sylwestra z kumplem? Chcesz żebym się obraził?
- Nie rusza mnie to. Zazdrościsz mi, bo sam najchętniej zabrałbyś Magdę i nie pokazywał się nikomu na oczy przez kilka dni.
- Przyznaje masz rację. Ale poważnie mówiąc, to szkoda jakbyście nie przyjechali na Sylwestra.
- No ba. Pewnie że szkoda, dlatego Mariola nawet nie chce słyszeć o zostaniu jeszcze na kilka dni w Krakowie.  
- To kiedy wracacie?
- Jutro wieczorem będziemy w Warszawie.
- No to świetnie. To może spotkamy się w niedziele?
- Pewnie, czemu nie.
- To odezwijcie się jak będziecie już w Warszawie. Chyba że będzie bardzo późno, to wtedy lepiej nie bo mogę być zajęty.
- Ciekawe czym.
- … - pozostawił to bez komentarza
- Hehe. Dobra, odezwę się jutro. Pozdrów Magdę.
- Dzięki. Cześć.
- No hej.
Rozłączył połączenie i kładąc telefon obok siebie spojrzał najpierw na siebie, a następnie w kierunku drzwi. Po kocu, którym był lekko przykryty i po lekko uchylonych drzwiach domyślił się, że Magda musiała wrócić już do domu. Leżał tak jeszcze przez chwili do momentu, aż Magda weszła do sypialni.
- Nie śpisz już?
- Wojtek dzwonił.
- Obudził Cię? – zapytała siadając obok leżącego nadal Piotra.
- Mhm.
- Dawno wróciłaś? – chwycił ją za dłoń ściskając lekko
- Jakieś pół godziny temu.
- A gdzie ten potwór, którego powinienem się bać?
- Włóczy się gdzie po mieszkaniu. Co u Płaskich? Wrócą na Sylwestra?
- Jutro wieczorem będą w Warszawie. – odpowiedział przytulając się do niej i ponownie już tego dnia zamykając oczy
- Ej, chłopaku co się dzieje?
- Nic. Taki dzień śpiący. Co u Sebastiana?
- Nie chciał mi powiedzieć, co robił przez te dwa dni. Chciałam, żeby przyszedł jutro na obiad, ale ma sesję. Może w niedziele przyjdzie.
- Gdzie ma sesje?
- Za miastem.
- Hehe. Konkretna odpowiedź.
- Sebastian powiedział, że chętnie zajmie się kotem, dlatego zastanawiam się, czy mu go nie sprezentować na stałe.
- Dlaczego? To, że raz mnie podrapał jeszcze nic nie znaczy.
- Piotr, on nie zrobił tego przypadkiem.
- Może i nie, ale pewnie musi się przyzwyczaić. To normalne. Zostaw go na razie. Może byśmy coś zjedli, hm?
- Zjedli? – zdziwiła się jego pytaniem – Ostatnio przechodzisz samego siebie.
- Nie Martw się, w wkrótce to zrzucę.
- Co chciałeś przez to powiedzieć?
- Że wybieram się na ściankę i w żaden sposób mnie od tego pomysłu nie odciągniesz.
- Nawet nie miałam takiego zamiaru.
- Mhm. Akurat.To co, idziemy do kuchni? – zapytał z uśmiechem rozbawiając ją
- Ale ty odgrzewasz. Chodź. – złapała go za rękę i pociągnęła w stronę kuchni, gdzie chwile później przyglądała się jak szykuje dla nich posiłek. Minęło zaledwie kilka minut i postawił przed nią talerz z niewielką ilością sałatki i kawałkiem mięsa, znając jej możliwości żywieniowe, a następnie usiadł przy stole ze swoją porcją.
- Zaczynasz mnie przerażać. – odezwała się na widok ilości jaką zamierza zjeść
- Dlaczego? Ktoś musi to zjeść. Żeby się nie zmarnowało.
- I musisz to być Ty.
- No, na ciebie to raczej nie ma co liczyć. Żałujesz mi?
- Nie, dobrze że Ci smakuje. Mama będzie zachwycona.
- I o to chodzi. Zjem i będę się zbierał. – spojrzała na niego uważnie. Śmiał się z samego siebie. Najpierw się wyspał, teraz się naje i spokojnie będzie mógł wrócić do siebie. Uśmiechnęła się wiedząc, że oboje pomyśleli o tym samym. Czyżby dzisiejszego dnia wkradła się do nich jakaś monotonia? – Na którą idziesz jutro do tego lekarza? – zaskoczona jego nagłym pytaniem na ten temat nie zastanawiała się przez chwilę, co mu odpowiedzieć.
- Na 10.30
- Na pewno nie chcesz żebym z Tobą poszedł? – spojrzała na niego sama zastanawiając się czego chce
- Nie ma takiej potrzeby.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem Ci jutro potrzebny? – zrobił poważną minę, chcąc ją trochę rozbawić.
- Jesteś, ale wole żebyś został w domu.
- No dobrze, skoro tak wolisz to ja nie nalegam. – reszta posiłku minęła im w ciszy. Nie była to cisza spowodowana niezręcznością, czy jakimkolwiek nieodpowiedzeniem. To była jedna z tej ciszy, która była przyjemna dla ucha, zwłaszcza dla nich. Piotr, gdy tylko zjadł swoją porcję spojrzał na również pusty już talerz Magdy. Wstał od stołu zabierając z niego oba talerze z zamiarem pozmywania
- Piotr zostaw, ja posprzątam.
- Tak?
- Mhm. Zostaw. Później to zrobię.
- Ok. To ja odmeldowuje się do siebie. Zadzwonię do Ciebie jutro rano. Może pójdziemy na jakiś spacer, potem na kolacje?
- Zobaczymy.
- Zadzwoń jutro do Karoliny i zapytaj, co z tymi łyżwami, bo jak im nie będzie jednak pasowało, to wymyślimy sobie jakieś inne zajęcie na niedziele.
- Zadzwonię, ale pewnie chętnie pójdą na łyżwy. Zwłaszcza dzieciaki.
- chyba, że Wiktor wymyśli im lepsze zajęcie. – powiedziała zakładając na siebie kurtkę – Dobra, to daj buziaka, bo będę sam przez całą noc i pół jutrzejszego dnia, a to nie wpłynie na mnie za dobrze.
- Mmmm. Pa.  – pocałował ją czule na pożegnanie i już po chwili zamknął za sobą drzwi od jej mieszkania. Posprzątała po przygotowanej przez Piotra obiadokolacji i usiadła jeszcze na chwilę w salonie z pilotem w ręku. Zaczynała zastanawiać się czy dobrze zrobiła mówiąc Piotrowi, że nie ma potrzeby żeby szedł jutro z nią do lekarza. Wcześniej obiecała sobie, że jeśli tylko Korzecki zapyta ponownie to nie będzie się upierała i pozwoli mu pójść, a wcale tak nie zrobiła. Ale z drugiej strony, Piotr wcale nie nalegał. Po prostu zapytał, a ona odpowiedziała mu to, co było dla niej wygodniejsze. W końcu ta wizyta to nic specjalnego i nie było potrzeby, żeby zabierać ze sobą Piotra. Tak jej się przynajmniej wydawało. Do tej pory po jakichkolwiek lekarzach chodziła sama i nie przywykła do tego, że towarzyszy jej w tym mężczyzna, zwłaszcza w wizycie u ginekologa. Dlatego doszła do wniosku, że obecność Piotra wcale nie jest konieczna. Być może kiedyś nadejdzie taki czas, że zabierze go tam ze sobą z większą swobodą i przyjemnością. Wieczór tak samo jak na Piotra cały ten dzień, nie wpływał zbyt dobrze, więc o dość wczesnej godzinie położyła się w sypialni z książką w ręku.