Przez cały czas, gdy wracali do domu w głowie miała
to o czym mają porozmawiać w mieszkaniu, zupełnie na spokojnie, czyli o ślubie.
Rozmawiała z nim a myślami była zupełnie gdzie indziej. Jednak zdawało jej się,
że Piotr nieco odpuścił i wcale by się nie zdziwiła, gdyby już dzisiaj nie
wrócił do tego tematu, zwłaszcza, że ona od kilku minut leżała już w łóżku, czekając
aż Piotr do niej dołączy.
- To co dziewczyno, kiedy znajdziesz czas, żeby
zostać moją żoną? – zapytał zaraz po pojawieniu się w sypialni rozkładając się
na łóżku tuż obok niej z kalendarzem w ręku
- To pytanie chyba jest bardziej skierowane do
Ciebie chłopaku. Jesteś ostatnio tak zabiegany, że obawiam się, że mógłbyś mieć
problem z tym, żeby na czas dotrzeć do kościoła.
- Oj, nie przesadzajmy, nie jest aż tak źle. To co
grudzień?
- Wolałabym nie.
- Nie? – spojrzał na nią zdziwiony, miał nadzieję,
że da się jednak przekonać i wezmą ślub w okresie świąt
- Sam pomyśl, grudzień to święta, a ja nie
chciałabym żeby nasz ślub zlał się ze świętami.
- W takim razie masz inną propozycję?
- Może po nowym roku. Na wiosnę. O zobacz, w Twoje
urodziny. I to akurat też będą święta.
- Bardzo śmieszne.
- W takim razie 29 marzec. Sobota, wiosna, po Twoich
urodzinach.
- Magda, to prawie za rok.
- Szybko zleci.
- O nie kochanie, nie będziemy czekać tak długo.
Daj. – przejął od niej kalendarz przewracając z powrotem kilka jego kartek, a
ona spojrzała na niego przerażona tym co wymyśli – Skoro listopad i grudzień
odpadają, to pozostaje nam wrzesień albo październik, bo w wakacje to raczej
nie damy rady wszystkiego zorganizować, a biorąc pod uwagę to, że październik
nie jest najładniejszą porą pod względem pogody, to ja stawiam na wrzesień.
Zobacz 15 wrzesień to jest akurat sobota. Sam środek miesiąca, końcówka lata...
co źle? – zapytał widząc jej nie do końca przekonaną minę
- Nie, dobrze, ale nie wydaje Ci się, że to za wcześnie?
Przecież to za trzy i pół miesiąca.
- I bardzo dobrze. Damy radę. Po za tym poznaliśmy
się późnym latem, więc uważam, że to będzie odpowiednia pora.
- Patrząc na Agatę nie jestem pewna, czy damy radę
wszystko zorganizować w trzy miesiące.
- Jesteśmy lepiej zgrani niż Agata z Bartkiem
dlatego damy radę. Madzia ja nie widzę sensu w tym, żebyśmy mieli czekać do
przyszłego roku. Chyba, że Ty widzisz?
- Nie o to chodzi. Naprawdę wydaje mi się, że
zorganizowanie ślubu w tak krótkim czasie jest niemożliwe. Wiesz ile czasu
wcześniej trzeba rezerwować salę na wesele?
- Wiem, że ludzie organizują się przez rok, albo i
dłużej, ale skąd pewność, że nie da się szybciej.
- No nie wiem.
- Madzia, bo zacznę myśleć, że nie chcesz tego
ślubu.
- To jest szantaż, ale wydaje mi się, że nie mam
innego wyjścia i muszę się zgodzić.
- Bingo. – uśmiechnął się triumfalnie chwilę później
łącząc się z nią w pocałunku – ale ok, ostrożności nigdy za wiele, dlatego może
nie mówmy na razie nikomu i spróbujmy mniej więcej ogarnąć termin w kościele i
wolną salę na wesele. Ok.?
- Ok.
- Mimo wszystko wiem, że akurat w ten termin da się
wszystko zorganizować tak jak będziemy chcieli.
- Znając Twój upór i determinację do osiągania
swojego celu wiem, że nie ma innej możliwości.
- Zawsze stawiam na swoim.
- Mhm. Tylko się nie przyzwyczajaj.
- Nie rozumiem, co chciałaś przez to powiedzieć?
- Chyba nie myślisz sobie, ze zawsze będzie tak jak
Ty sobie zażyczysz?
- To się okaże, a co do przyszłego roku to też mam
już pewne plany.
- To się dobrze składa, bo ja również.
- Tak? – zaczęła bawić go ta rozmowa tak samo jak i
ją, bo oboje doskonale wiedzieli o czym mówią i jakie plany mają na myśli
- Mhm.
- Oby tylko Twoje plany pokryły się z moimi.
- Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
- W takim razie cieszę się, że się ze sobą zgadzamy.
To dobrze wróży na przyszłość. A wracając do ślubu, to zastanawiam się, czy nie
chciałabyś wziąć go w Olsztynie? W końcu to jest Twoje rodzinne miasto.
- Nie myślałam o tym. Chyba za bardzo wsiąkłam w
Warszawę. Szczerze mówiąc myślałam o kościele Św. Aleksandra.
- Też myślałem o Placu Trzech Krzyży, ale jeśli
zdecydowalibyśmy się w Olsztynie to trochę by nam ułatwiło, bo inaczej będziemy
musieli starać o zgodę.
- Ale to chyba nie powinien być problem.
- Mam nadzieję, że nie.
- Ale fajnie, że pomyślałeś.
- Myślałem też o Zakopanym, ale po pierwsze to za
daleko, a po drugie to miejsce nie jest ani moje, ani Twoje.
- No nie do końca nie jest Twoje. W końcu Twoi
rodzice tam mieszkają.
- Ty urodziłaś i wychowałaś się w Olsztynie, ja w
Warszawie, więc myślę, że na tych dwóch miastach powinniśmy się skupić.
- No dobrze, w takim razie ja wybieram Warszawę.
- Jak sobie pani życzy, ale Madzia wiesz, że ja t
wszystko mówię bardzo poważnie. – w jednej chwili spoważniał usuwając ze swojej
twarzy uśmiech
- Wiem i mam nadzieję, że wszystko nam się uda.
- Uda się. I nie tylko ślub.- przez chwilę patrzyli
sobie w oczy, tak jakby jedno próbowało drugie przekonać, że tak właśnie
będzie, do momentu aż na szafce rozbrzmiał dźwięk komórki Magdy – Odbierze, to
pewnie Twoja mama.
- Skąd wiesz? – zapytała widząc na wyświetlaczu, że
rzeczywiście to Teresa
- Skąd wiem? Bo Twoja mama ma świetne wyczucie czasu
i przewidziała, że właśnie chciałem Cię pocałować. – odpowiedział pozwalając jej
odebrać telefon, a samemu zabierając się do przeglądania kolorowej prasy
motoryzacyjnej doskonale wiedząc, że rozmowa matki z córką nie zakończy się tak
szybko. I nie mylił się, bo gdy tylko Magda odebrała połączenie od razu
zagłębiła się w rozmowie z matką, potem z ojcem, potem znowu z matką
wysłuchując kolejnych opowiadań z tego, co dzieje się w Olsztynie, następnie
sama musiała zdać relację z ich życia, z życia ich przyjaciół. I tak zleciała
prawie godzina. Jak zwykle zresztą, ale tak to się właśnie dzieje, gdy matka
nie ma kontaktu z jedyną córką przez tydzień. Na szczęście Piotr zdołał już się
do tego przyzwyczaić i teraz bywało to już dla niego nawet zabawne. Chociaż
jakiś czas temu próbował nawet przekonać Magdę, by sama odzywała się do
rodziców nieco częściej i być może wtedy ich rozmowy nie trwałyby tak długo,
ale jak widać nic z tego nie wyszło. Co jednak nie zmienia faktu, że taka długa
rozmowa z matką dość często zmieniała ich plany. Zwłaszcza Piotra plany, bo
rzeczywiście jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności Teresa zazwyczaj dzwoniła do
Magdy w najmniej odpowiednim momencie.
- Wiesz, co? – zaczął od razu, gdy odłożyła telefon
kończąc prawie godzinną rozmowę z matką
- Hm?
- Zastanawiam się, czy Twoja mama zupełnie
przypadkiem nie podrzuciła Ci do mieszkania jakiejś kamery i czy czasami nas
nie obserwuje.
- Proszę?
- A jak wytłumaczysz to, że zazwyczaj dzwoni nie w
tym momencie w którym albo chcę Cię pocałować, albo nawet kiedy mamy w planach
coś więcej?
- To się nazywa matczyna intuicja kochanie.
- Tylko dlaczego przez tą intuicję ja mam cierpieć?
- Piotruś nie moja wina, że moja mama dzwoni wtedy
kiedy Ty wolałbyś żeby tego nie robiła.
- Już się do tego przyzwyczaiłem i nawet nauczyłem
sobie z tym radzić.
- Ooo, a to ciekawe. – zaśmiała się widząc jego
uśmiech świadczący o tym, że sam domyślił się, że palnął coś zupełnie
nieprzemyślanie
- Chciałem przez to powiedzieć, że…
- Tak? – przerwała mu widząc jego zmieszanie
- Że nauczyłem się wtedy tłumić swoje emocje głęboko
w sobie. A Ty pomyślałaś nie wiadomo o czym.
- Oboje wiemy o czym.
- W każdym bądź razie może przekaż mamie, że w taki
sposób to ona się wnuków nie doczeka.
- Proszę? Gwarantuje Ci, że moja mama wie, że
rozmawiając z nią przez telefon nie uda mi się zajść w ciążę.
- O tym to pewnie wie, ale o tym, że jej matczyna
intuicji i pilna potrzeba porozmawiania z córką budzą się nie w nieodpowiednim
dla nas do rozmnażania się momencie to chyba nie.
- Masz szczęście, że wiem, że żartujesz.
- Żartuje, ale rozmawiałyście prawie przez godzinę i
tak prawie, co tydzień. Zastanawiam się o czym.
- Nawet nie wiesz ile może się wydarzyć w ciągu
tygodnia w Olsztynie.
- Nawet nie chce się domyślać, bo mój rozum nie jest
w stanie ogarnąć takiej ilości plotek i nowinek.
- Nie moja wina, że w okolicy mojego domu się
plotkuje.
- Nie martw się nie tylko tam.
- Domyślam się, że nie muszę daleko szukać.
Chwilę później każde z nich zaczytane w swojej
lekturze nie zwracało uwagi na tą drugą osobę leżącą obok. Wystarczyło to, że
ktoś w ogóle był. Taka zwykła obecność, świadomość i pewność, że kiedy odwróci
się głowę w prawą bądź w lewą stronę zobaczy się tam twarz osoby którą się
kocha. Tak też było z nimi. Dlatego, gdy po prawie godzinnej ciszy panującej w
sypialni i braku dotyku i głosu Korzecki oderwał się od swojej gazety i
spojrzał na Magdę. Zasnęła. Nawet nie zauważył kiedy. Był przekonany, że czyta
książkę dlatego nie chciał jej przeszkadzać. A tu takie zaskoczenie. Spała
trzymając jedną ręką książce, a drugą bezwładnie spoczywała w okolicach
brzucha. Uśmiechnął się na ten widok wracając myślami do ich rozmowy o ślubie.
Wiedział, że to będzie najważniejszy dzień w jego życiu, a co przyszłego roku i
ich wspólnych planów to miał cichą nadzieję, że i w przyszłym roku tych ważnych
dni nie zabraknie. Mimo tego, że nigdy nie należał do osób o spokojnym
charakterze, nigdy nie był typem domatora, a zwłaszcza w czasie studiów, mimo
tego zawsze marzył, że któregoś pięknego dnia spotka kobietę swojego życia.
Kobietę, która będzie kochała go bezgranicznie i z którą stworzy szczęśliwy
dom, szczęśliwą rodzinę. Kilka lat temu myślał, że tą kobietą jest Dorota, ale
dość szybko przekonał się, że dla niej rodzina nie jest priorytetem, ale to nie
zmieniało faktu, że ją kochał i chciał z nią być. Stało się inaczej. Dziś jest
z Magdą, z nią planuje wspólne życie. To ona z każdym dniem coraz bardziej
staje się dla niego rodziną. Z Magdą było zupełnie inaczej niż z Dorotą i od
razu zauważył tą różnicę. Co prawda w kwestii dziecka obie były bardzo
ostrożne, ale wiedział, że prędzej, czy później Magda zapragnie tego tak samo
jak i on. W głębi duszy czuł, że pomału dojrzewa do tej myśli i swobodniej o
tym mówi, co dawało mu pewność, że chce mieć z nim dziecko. A akurat to było
dla niego bardzo ważne. Odkąd dowiedział się, że Mariola jest w ciąży patrzył
na nią i na Wojtka z lekką zazdrością, ale wiedział, że i na niego i na Magdę
przyjdzie odpowiednia pora i prawdopodobnie to oni będą obiektem do zazdrości.
Dlatego postanowił sobie, że nie będzie niczego przyspieszał, że teraz skupi
się na ślubie i budowie domu, bo to w końcu fundamenty ich przyszłej rodziny.
Ocknął się ze swoich myśli i wyjmując z ręki Magdy książkę przyglądał się jak
wtula się w jego ramiona. Jedyne co mógł w tym momencie zrobić, to przyłączyć
się do niej i odpłynąć do krainy Morfeusza. Niestety nie dane mu było zbyt
długo spokojnie pospać, bo już dwie godziny później obudził się czując lekki
ból głowy, który nie zamierzał szybko ustąpić. Podczas ostatnich badań profesor
ostrzegał go, że przy takim tempie niektóre objawi choroby mogą dawać o sobie
znać i tak się właśnie działo. Na szczęście wiedział, że jest to spowodowane
lekkim przemęczeniem, a nie nawrotem, dlatego nie wzbudziło to w nim większych
obaw. Przez resztę nocy kręcił się z boku na bok chcąc jakoś przetrzymać tych
kilka godzin do poranka, udało mu się nawet zasnąć na chwilę, niestety krótko
przed zadzwonieniem budzika.
Dzwonił i dzwonił, a Piotr nadal go nie uciszał.
Zdziwiła się lekko, bo w końcu to on zazwyczaj go wyłączał, ale tym razem
musiała zrobić to sama. Przecierając zaspane oczy spojrzała w stronę
Korzeckiego. Spał jak zabity, a jego blada twarz nie wróżyła dla niej nic
dobrego. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Odkąd częściej mówił jej o
swoim zdrowiu nauczyła się już sama zauważać kiedy jest w lepszej, a kiedy w
gorszej formie. Tym razem ewidentnie zaczynał się dla niego jeden z tych
gorszych dni. Czuła w nocy, że kręcił się w łóżku, ale przecież nie po raz
pierwszy i nie spodziewała się, że może to być spowodowane jego chorobą.
Pomyślała sobie, że skoro prawdopodobnie nie przespał zbyt dużo czasu tej nocy
to da mu jeszcze trochę pospać, zwłaszcza, że z tego co widziała to teraz
zasnął jakby spokojniej. Tym bardziej, że było jeszcze wcześnie. Wstała więc
sama, wzięła kąpiel, a na sam koniec przygotowała śniadanie, po czym
powędrowała z nim do sypialni. Usiadła na łóżku wpatrując się przez chwilę w
jego zmęczoną, ale pogodną twarz. Wyczuł, że siedzi tuż obok, co spowodowało,
że kąciku jego ust uniosły się lekko ku górze. Przekonany, że zobaczy ją tuż
przy sobie, otworzył oczy.
- Dzień dobry.
- dzień dobry chłopaku.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?
- Bo widzę, że dzieje się coś złego.
- Nie dzieje się nic złego. Po prostu nie spałem
zbyt dobrze.
- Wiem, zastanawiam się tylko dlaczego mnie nie obudziłeś.
- Nie mogę Cię budzić każdej nocy, kiedy nie mogę
spać.
- Możesz. – łagodnie, ale wystarczająco stanowczo mu
to zakomunikowała – Zrobiłam śniadanie, zjesz?
- Chętnie. – poczekała chwilę, aż podniesie się
lekko do góry, po czym położyła mu tace z jedzeniem na nogach
- Kawa się nam skończyła? – zapytał chwytając do
ręki jeden z kubków ze zdziwieniem, że zamiast kawy, jest tam herbata
- Nie.
- To gdzie jest kawa?
- Kawa jest tam gdzie zazwyczaj kochanie. – jak
gdyby nigdy nic usiadła obok niego zabierając się za jedzenie
- Zazwyczaj to ja do śniadania piję właśnie kawę.
Przecież wiesz.
- Wiem, ale chyba lepiej będzie jeśli dzisiaj do
śniadania wypijesz herbatę.
- A Ty?
- Nie chciałam, żeby Cię kusiło.
- Wypiłaś swoją kawę wcześniej? – zapytał doskonale
znając odpowiedź na to pytanie, bo przecież Magda jeszcze bardziej niż on nie
wyobrażała sobie poranka bez chociażby łyka kawy
- Zgadza się.
-Jesteś okropna, wiesz?
- Dlatego, że o Ciebie dbam?
-Daj mi kawę, proszę Cię.
- Widziałeś siebie w lustrze.
- Nie, domyślam się, że to nie będzie pewnie cudowny
widok, ale właśnie kawa postawi mnie na nogi.
- Na nogi, to postawi Cię odpoczynek. I nie bądź
taki uparty, bo i tak Ci nie odpuszczę. I nie licz na to, że wypijesz kawę w
kancelarii, bo jeśli Mariola Cię dzisiaj zobaczy, to o kawie będziesz mógł
pomarzyć.
- Jest aż tak źle?
- Nie, ale widać, że jesteś przemęczony. Znowu. I
Mariola na pewno to zauważy. Piotruś, jeśli nie masz nic bardzo ważnego w
kancelarii na dzisiaj to może zostań w domu?
- A rozprawa?
- No dobrze, ale po rozprawie wróć do domu.
- Ok. Wrócę. A teraz poproszę kawkę. Skarbie proszę.
– zrobił błagalną minę chcąc wyprosić u niej upragnioną dawkę kofeiny na ten
poranek. Uśmiechnęła się jedynie kiwając przecząco głową.
- Będziesz musiał sobie poradzić bez kawy. Skarbie.
– z szerokim uśmiechem i satysfakcją poklepała go po kolanie – Zjedz i zbieraj
się pomału to podwiozę Cię do kancelarii, chyba że idziesz od razu do sądu?
- Muszę wstąpić do kancelarii.
- No to Cię podrzucę.
- Ale nie trzeba.
- Trzeba, trzeba. – krzyknęła tylko zamykając się
jeszcze na kilka sekund w łazience, po to, by w ciągu następnych minut razem z
Piotrem ruszyć zakorkowana Warszawą w stronę jego kancelarii.
Od samego rana, gdy tylko na niego spojrzała
wiedziała, że coś jest nie tak. Zastanawiała się nawet, co mogłaby zrobić, aby zatrzymać
go w domu, ale tak naprawdę to mogła sobie tylko o tym pomyśleć, bo szansa na
to, że Korzecki odpuści sobie udział w rozprawie była bardzo niewielka. Mogła
mieć jedynie nadzieje na to, że kiedy tylko skończy się ta rozprawa zrobi tak
jak jej obiecał i wróci do domu zwalniając tempo swojej pracy i nie tylko pracy
na najbliższe kilka dni. Co też budziło w niej nie małe wątpliwości, ale Piotr,
jak to Piotr zawsze wiedział lepiej. Nie miała innego wyjścia i musiała
uwierzyć w jego przekonania o tym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku,
dlatego też starając się zagłuszyć swoje obawy zaraz po odwiezieniu go do
kancelarii zajęła się swoimi sprawami we własnej firmie. Piotr od samego
wejścia do kancelarii przywitany został przez Mariolę i Wojtka, jednak chcąc
uniknąć niewygodnych pytań jak najszybciej ulotnił się do swojego gabinetu,
zwłaszcza że Płascy wyraźnie w tym momencie byli zajęci sobą, wolał jednak nie
prowokować losu i usunąć się z ich oczu, tak na wszelki wypadek, gdyby nagle
Mariolce przypomniało się o jego obecności. Siedział sobie spokojnie i zbierał
siły i myśli na rozprawę. Wpatrywał się bez przerwy w widok za oknem, nie
zauważając nawet Wojtka, który od jakiegoś czasu siedział po drugiej stronie
biurka i czekał, aż przyjaciel zechce odwrócić się w końcu w jego stronę. Jednak,
gdy przez dłuższą chwilę Korzecki w żaden sposób nie dał Wojtkowi do
zrozumienia, że wie o jego obecności, ten sam postanowił się ujawnić i nie
czekać już dłużej, zwłaszcza że wyglądało na to, że Piotr odpłynął gdzieś
daleko i nie ma zamiaru stamtąd wracać. Oczywiście jak to Wojtek nie mógł
odpędzić od siebie domysłów związanych z zamyśleniem przyjaciela i szybko
wyciągnął z tego wnioski.
- Ja wiem, że Magda, że miłość, ale wróć może na
ziemię. Chociaż na chwilę.
- Co? – oderwał się od swoich myśli słysząc znajomy
głos – A to Ty. – odwrócił się w jego stronę z niezbyt rozradowaną miną
- Co się z Tobą stało? Zawaliłeś noc?
- Jakbyś zgadł.
- Aż tak Cię wymęczyła?
- O czym Ty mówisz?
- Nie o czym, tylko o kim. O Magdzie.
- A co Magda ma z tym wspólnego? – zapytał ponownie
nie rozumiejąc przyjaciela
- Dobrze wiemy co. – zaśmiał się Płaska myśląc, że
Korzecki wie o czym jest mowa, ale niestety Piotr jakoś tym razem nie wykazał
się spostrzegawczością i sens słów przyjaciela dotarł do niego z lekkim
opóźnieniem, ale nie chcąc się zagłębiać w temat uśmiechnął się tylko
utwierdzając Wojtka w swoich przekonaniach
- Ekspert. Hehe.
- Się wie. W końcu to ja za kilka miesięcy będę
ojcem.
- Podobno. – powiedział bardziej do siebie jednak
słuch w tym momencie Wojtka nie zawiódł i dobrze usłyszał przyjaciela
- Co podobno? Jakie podobno?
- Co?
- No powiedziałeś, że podobno będę ojcem.
- Tak tylko mi się powiedziało. Uspokój się.
- No ja myślę, że tak tylko Ci się powiedziało, bo
inaczej…
- Wojtek! – podniósł nieco głos powstrzymując
przyjaciela przed niepotrzebną paniką – Będziesz najlepszym ojcem na świecie.
Jasne?
- No i to rozumiem. Pewnie, że będę. Słuchaj a może
postarałbyś się zrobić tak, żeby nasze dziecko miało się z kim bawić?
- Hehe. – roześmiał się zatapiając wzrok w ekranie
laptopa
- No co? Sam powiedziałeś, że dzisiaj w nocy mało
spałeś, więc kto wie, może akurat dzisiaj…
- Wojtek. Ja powiedziałem tylko, że mało dzisiaj spałem.
Resztę sam sobie dodałeś.
- A co tu dodawać. Wszystko jest jasne. Stary ja
jestem dorosły, Ty jesteś dorosły. Przecież to całkiem naturalne, że się dzieci
rodzą. Znasz lepszy powód bezsenności?
- Przystopuj trochę, ok? To, że za kilka miesięcy
urodzi się małe Płaskie to jeszcze nie znaczy, że wszyscy inni mają brać z tego
przykład. I zmień temat, bo chcę Ci coś pokazać.
- Co?
- Zobacz. Wysłałem wczoraj informacje do sądu, że
przyjmiemy aplikanta i…
- I co?
- Sam zobacz. – obrócił w stronę Wojtka swojego
laptopa
- O kurczę. To wszystko przyszło w ciągu jednego
dnia?
- Wszystko. Dokładnie jedenaście zgłoszeń.
- Jak Ty to
zrobiłeś? – zapytał w szoku przeglądając zgłoszenia
- Ja nic
nie musiałem robić.
- Akurat.
Obaj dobrze wiemy jak działa Twoje nazwisko.
- Jak już
to nie moje, a nasze nazwiska. To po pierwsze a po drugie to tak właśnie działa
renoma naszej kancelarii. Sam byłem w szoku. Liczyłem na kilka zgłoszeń, ale
nie spodziewałem się aż tylu i tu w przeciągu kilku godzin.
- Ja w
ogóle miałem wątpliwości, że ktokolwiek się odezwie i to tak szybko
- teraz
musimy to przejrzeć.
- Chcesz
kogoś wybrać tak szybko?
- A
dlaczego nie? Może akurat będzie ktoś odpowiedni. Możemy poczekać kilka dni i
zobaczyć kto jeszcze się odezwie ale warto chyba zdecydować się tak mniej
więcej.
- No w
zasadzie, czemu nie. Mamy jeszcze trochę czasu. Pokaż.
- Najpierw
zawołaj Mariolkę. Też ma tu coś do powiedzenia. – zawołali Mariolę i wspólnie
zaczęli przeglądać oferty. Okazało się, że sprawa nie będzie taka trudna, bo z
jedenastu zgłoszeń zostawili sobie trzy ich zdaniem najlepsze. Ku uciesze
Marioli wśród nich było nawet jedno zgłoszenie dziewczyny.
- Dobrze,
słuchajcie zostawimy na razie te trzy. Poczekamy jakieś dwa trzy dni i będziemy
dzwonić.
- Też tak
myślę. A na was to chyba już czas inaczej spóźnicie się do sądu.
- Wyganiasz
nas?
- Tak
Piotrusiu. Wynocha. – wygnała go z gabinetu
- Chwila,
hehe to mój gabinet. – zaśmiał się lekko oszołomiony zachowaniem przyjaciółki
- I co z
tego? Idź napij się jeszcze herbaty. Dobrze Ci to zrobi. – wypchnęła go za próg
gabinetu wracając zaraz do Wojtka
- Co Ty
robisz?
- Widziałeś
jak on wygląda?
-
Normalnie.
- To jest
Twoim zdaniem normalne, że jest blady jak ściana. Od razu widać, że coś jest
nie tak.
- Nie
wyspał się.
- Skąd
wiesz?
- Bo mi
powiedział.
-
Powiedział Ci, że nie mógł spać w nocy? – zapytała zdziwiona
- Wygląda
na to, że przez całą noc pracowali z Magdą nad towarzystwem dla naszego synka.
– stwierdził zadowolony nie dopuszczając do siebie myśli, że nie ma racji
- Nie wierzę.
- Dlaczego
nie?
- Najpierw
ślub. Rozmawiałam z Magdą, z Piotrem zresztą również.
- Kolejność
zawsze można zmienić.
- Niby tak.
– zamyśliła się na chwilę rozważając słowa swojego męża, jakoś wierzyć jej się
nie chciało w zamianę tej kolejności w przypadku Magdy i Piotra - Leć już do
tego sądu. I uważaj na niego.
- Jasne.
Pa. – żegnając się z żoną krótki całusem opuścił kancelarie zaraz za Piotrem.
Prawdopodobnie gdyby nie to, że Wojtek dał się przekonać Piotrowi by to on
prowadził to pewnie spóźniliby się do sądu, ale na szczęście znajomość
odpowiednich skrótów by ominąć korki w przypadku Piotra doskonale zdała egzamin
i dzięki temu pojawili się na miejscu jeszcze przed czasem. Co jednak nie
zmienia faktu, że nie pojawili się na tyle wcześnie by zaoszczędzić Magdzie
nerwów.
- Co tak
późno.- zapytała od razu gdy podeszli do niej
- Kochanie
spokojnie. Mamy jeszcze piętnaście minut.
- Dlaczego
Ty zawsze jesteś takim optymistą?
- A
dlaczego Ty się denerwujesz?
- Bo mi
zależy.
- Mi też
zależy, ale bez przesady. To tylko praca.
- Dla
Ciebie praca, a dla tych wszystkich ludzi to coś znacznie więcej.
- Hej,
możecie przestać się sprzeczać? – włączył się do dyskusji Wojtek przerywając im
słowne utarczki
- Gdzie
Jagoda? – pytanie Korzeckiego pozostało bez odpowiedzi, Magda jedynie spojrzała
się na niego znacząco, co było dla niego równoznaczne z tym, że lepiej dalej
nie brnąc w tę rozmowę, dlatego sobie odpuścił i poczekał aż Jagoda pojawi się
w sądzie, co nastąpiło dosłownie chwilę przed ich wejściem na salę sądową. Cała
rozprawa przebiegała po ich myśli i nic w tym dziwnego w końcu byli dobrze
przygotowani i ciężko było ich czymkolwiek zaskoczyć. Jednak ze względu na to,
że w sprawę wplątanych było bardzo dużo osób rozprawa ciągnęła się w
nieskończoność i dlatego nie należała do łatwych. Wyszli z Sali sądowej po
kilku godzinach, ale za to z uśmiechami na twarzach. Po raz kolejny intuicja i
przekonanie Korzeckiego co do wygranej nie myliły go. Pewny siebie i swojej
wygranej wszedł na salę rozpraw, a teraz w towarzystwie Magdy i Wojtka opuścił
ją z nie małą satysfakcją. Tak samo zresztą jak i Magdą z Wojtkiem. Jednak
Piotra ta kilkugodzinna rozprawa kosztowała nieco więcej. Już w ciągu trwania
spraw momentami nie czuł się najlepiej i miał nadzieję, że jakoś uda mu się
dotrwać do końca rozprawy. Udało
i to całkiem sprawnie, bo oprócz Magdy nikt nie zauważył, że coś się z nim
dzieje. Widział chwilami jej spojrzenia w jego stronę i wiedział, że uniknięcie
jakiejkolwiek rozmowy na ten temat będzie raczej niemożliwe. Na szczęście mógł
liczyć na odsunięcie jej na razie dzięki Wojtkowi, którego euforia i
zadowolenie z wygranego procesu roznosiło się po sądzie.
- Nie wiem, jak wy, ale ja uważam, że taki sukces
trzeba uczcić. Co wy na to?
- Może jutro? – zapytała spoglądając na nieobecnego
w tym momencie Korzeckiego
- A może teraz? A jutro to dopracujemy w większym
gronie? Piotrek?
- Co?
- No może wyskoczymy gdzieś wieczorem. Jakieś piwko,
albo coś?
- Pojedź Ty może po Mariolę i wyciągnij ją na obiad.
- Nie da rady wyciągnąć teraz Marioli z kancelarii.
No chyba, że się do nas przyłączycie. – Korzecki spojrzał pytająco na Magdę.
Spodziewał się, że nie odmówi, ale też nie będzie zbytnio zadowolona
- Masz czas? – zapytał po chwili ciszy, jaka
towarzyszyła im w trakcie spojrzenia
- Mam. Nie mam już, po co wracać do kancelarii.
- No to świetnie. To podjedziemy po Mariolę i możemy
gdzieś iść na obiad.
- Może lepiej najpierw do niej zadzwoń.
- Zaraz to zrobię. Piotr jedziesz z Magdą?
- Tak. Pojedziemy za Tobą. – chwilę później podążali
już za samochodem Wojtka nie odzywając się do siebie ani słowem. Z lekkim
uśmiechem czekał aż Magda sama nie wytrzyma i się do niego odezwie, ale po
kolejnym pokonanym skrzyżowaniu ona nadal milczała
- Może się w końcu uśmiechniesz? W końcu wygraliśmy
tę sprawę.
- Jakoś nie jest mi do śmiechu. – odpowiedziała mu
krótko nie odrywając wzroku z zza szyby samochodu
- Co znowu zrobiłem?
- Coś mi obiecałeś.
- Wiem i dotrzymam obietnicy. Wrócimy przecież do
domu zaraz po tym obiedzie.
- Widziałam, co się działo w trakcie rozprawy.
- Nic takiego strasznego się nie działo.
- Mhm. Właśnie widziałam.
- Ok. Jemy obiad, wracamy do domu i możesz zrobić ze
mną, co tylko zechcesz. - dopowiedział jej z uśmiechem chcąc nieco rozluźnić
atmosferę
- Idziesz do łóżka. – oznajmiła mu krótko i
konkretnie nie zdając sobie sprawy z wypowiedzianych słów, których Piotr
oczywiście uważnie słuchał i w tym wypadku akurat bardzo mu to odpowiadało
- Pod warunkiem, że z Tobą.
- Co ze mną? – zapytała nie rozumiejąc jego
zadowolenia w tym momencie
- Jak, do łóżka to tylko z Tobą. – nie mogła się nie
uśmiechnąć, zwłaszcza, gdy spojrzała przez chwilę na niego i jego przepełnione
w tej chwili miłością oczy. Odpuściła mu, bo co mogła w tej sytuacji zrobić,
tym bardziej po usłyszeniu takich słów, co jednak nie zmieniło faktu, że
martwiła się o niego i nie chciała by cokolwiek mu się stało. Przecież mają
tyle wspólnych planów. Znowu mają wspólne plany i to poważne, tak samo jak
kilka miesięcy temu, dlatego tym bardziej bała się, że sytuacja się powtórzy.
Zajechali pod kancelarię i wykorzystując pretekst
wygranej rozprawy wyciągnęli Mariolę na obiad. Toczyli swobodna i miłą rozmowę,
jednak w przeczuciu Piotra w spojrzeniach Marioli i Magdy wyczuwał obawę o jego
nastrój. Z jednej strony było to dla niego miłe, że obie tak się o niego
troszczą, ale z drugiej męczyło go to i nie dawało zapomnieć o tych kilku
miesiącach spędzonych w szpitalu. A może właśnie dobrze, że nie pozwalały mu o
tym zapomnieć? Może dzięki temu sam choć trochę przed obawą nawrotu choroby
zacznie o siebie dbać? Jedynie Wojtek wydawał się niczym nie zmartwiony i tak
chyba właśnie było. Buzia mu się nie zamykała, czym oczywiście rozbawiał całe
towarzystwo, zwłaszcza że to co mówił nie zawsze wypowiadane było z sensem. Jak
to Wojtek.
- Magda, a Piotrek pochwalił CI się ile zgłoszeń
przyszło na nasze ogłoszenie o aplikancie?
- Nie, ale przecież wczoraj mi mówiłeś, że macie
taki plan, a nie że daliście ogłoszenie.
- Przyszło parę zgłoszeń. Dość sensownych.
- Wybraliście kogoś?
- Tak mniej więcej.
- Tzn?
- Zostawiliśmy trzy osoby do dalszej selekcji, ale
poczekamy jeszcze kilka dni może zgłosi się ktoś jeszcze lepszy.
- Kochanie facet, czy kobieta?
- Kochanie, a to ma znaczenie?
- Dla mnie ma.
- A dla mnie nie. – spojrzał w jej stronę z
satysfakcjonującym uśmiechem. Znowu to zrobił. Znowu zamknął jej usta
przekonując ją o wierności, w którą co prawa ona nie wątpiła, ale nie zmieniało
to faktu, że bywała zazdrosna, a on po raz kolejny dał jej do zrozumienia, że
nie ma powodu. Mariola z Wojtkiem przysłuchiwali się tej krótkiej wymianie zdań
z uśmiechami na twarzach i już zastanawiali się jak to będzie, kiedy tych dwoje
założy stanie się małżeństwem i założy rodzinę, bo że to nastąpi to nie mieli
żadnych wątpliwości. Zadawali sobie jedynie pytanie, kiedy?
Przyjacielski obiad przeciągnął się nieco w
restauracji, a następnie na dość długim spacerze po pobliskim parku. Obie panie
czując na sobie wzrok podążających za nimi panów przystanęły kroku i pozwoliły by
Piotr z Wojtkiem wyprzedzili je o kilka kroków. Mając ich teraz przed sobą
mogły spokojnie wrócić do swojej rozmowy.
- Z tym aplikantem to oni mówili poważnie?
- Piotrek Ci nic nie mówił?
- Wspominał, ale nie mówił, że ktoś się już odezwał.
- Sama byłam zaskoczona. Widocznie z kancelarią nie
jest tak źle.
- Daj spokój. Świetnie wam idzie. Myślę, że aplikant
wam się przyda.
- Też tak myślę. Zwłaszcza teraz. Magda, co się
dzieje z Piotrem? – ściszyła nieco głos nie chcąc by Korzecki usłyszał ten
fragment ich rozmowy
- Nie mam pojęcia. Niby wszystko jest w porządku,
ale coraz częściej zdarzają się takie dni jak dzisiaj.
- Nie wygląda najlepiej.
- I nie czuje się najlepiej, ale mówi, że to tylko
przemęczenie.
- Wierzysz mu?
- Chcę mu wierzyć i chyba nawet nie mam innego
wyjścia.
- No, ale przecież robi regularnie badania.
- Robi i ostatnie rzeczywiście nie były najlepsze.
Tylko tyle wiem. Mariolka, miej go na oku, dobrze?
- Jasne. Nie musisz mnie o to prosić.
- Boje się o niego, ale nie mogę nic zrobić, bo on
mnie nie słucha.
- Madzia, mogę się mylić, znasz go lepiej, ale
wydaje mi się, że on drugi raz już tak nie zaryzykuje. Kocha Cię i docenia to,
że zgodziłaś się po tym wszystkim do niego wrócić. Poza tym, przecież macie już
swoje plany. – uśmiechnęła się pocieszając ją nieco
- Wtedy też mieliśmy.
- Wtedy było inaczej. Bezpieczniej, a po tym
wszystkim Piotrek wie, że nie warto wszystkiego odkładać na później. Gdyby było
inaczej nie oświadczyłby Ci się.
- Obyś miała rację.
- Poza tym za kilka miesięcy zostanie wujkiem i musi
dawać dobry przykład maluchowi.
- Chłopczyk? – zapytała zaciekawiona z uśmiechem
- Co? A nie. To znaczy, nie wiemy jeszcze. Po prostu
Wojtek bez przerwy powtarza i chwali się, że będzie miał syna, a mnie się to
chyba udziela.
- Hehe. Cieszy się, to zrozumiałe.
- Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę jego
minę, gdy okaże się, że to dziewczynka.
- Chciałabyś dziewczynkę?
- Mnie to bez różnicy, ale czuję, że to będzie
dziewczynka. Mówiłam Wojtkowi, żeby potem nie był zaskoczony, ale on uważa, że
wie lepiej.
- Ciekawe.
- A co z waszymi bliźniakami? Piotrek byłby
wniebowzięty.
- Pewnie tak, ale będzie musiał jeszcze poczekać.
- I on się na to zgodził?
- Nie miał innego wyjścia. Najpierw ślub. Potem
dziecko. Piotrek przystanął na tę propozycję i bardzo mnie to cieszy.
- W takim razie, co ze ślubem?
- Piotrek coś Ci wspominał.
- Nie, a miał?
- No właśnie nie, ale spokojnie, prowadzimy na ten
temat rozmowy.
- Konkretne jak się domyślam.
- Oczywiście. Piotrek jest na tym punkcie bardzo
wyczulony.
- To znaczy?
- Mam wrażenie, że chciałby wszystko od razu.
Najlepiej już, teraz, zaraz, a ja tak nie potrafię. Nie chce mieć ślubu jak z
bajki, ale nie chcę też przygotowywać go na szybko.
- Nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Jak
przypomnę sobie, co się działo, przed naszym ślubem, to aż sama się dziwię, że
te wszystkie przygotowania, zrobiły na mnie takie pozytywne wrażenie. Nie
wiedziała, że to wszystko będzie dla mnie aż tak ważne. Musicie usiąść sobie i
na spokojnie przemyśleć. Nie ma się, co spieszyć, ale zbyt długo czekać też nie
jest najlepiej. Na pewno znajdziecie jakiś kompromis.
- Chyba nawet już znaleźliśmy.
- Macie już termin?
- Niby tak, ale to jeszcze nic pewnego, dlatego na
razie nic nie mówimy.
- Ja nie wiem, wy ze wszystkiego robicie tajemnicę.
Przecież i tak się dowiemy.
- Pewnie, że się dowiecie. – uśmiechnęła się na samą
myśl o tym jak zareagują pozostali przyjaciele, gdy dowiedzą się o tym, że
zaplanowali ślub na połowę września. Sama była tym zdziwiona, że tak łatwo dała
się Piotrowi przekonać, ale w końcu, czego nie robi się z miłości. Po za tym
nie miała absolutnie nic przeciwko temu, by zostać jego żoną. Zaczęła się nawet
już zastanawiać, co zrobić z nazwiskiem. Na szczęście miała jeszcze trochę
czasu by dokładnie to sobie przemyśleć, a jak na razie to mogła zając się
rozmową z Mariolą. Obiad i spacer z przyjaciółmi początkowo wydawał mu się
dobrym pomysłem, by choć trochę odsapnąć od codziennego zgiełku i zabiegania,
jednak od dobrych już kilku minut słowa przyjaciela docierały do niego jakby
przez mgłę, z lekkim opóźnieniem, a momentami nawet jakby w ogóle go nie
słyszał. Próbował jakoś to opanować kilkoma głębszymi oddechami, ale bez
większego rezultatu, co w końcu po którymś razie zostało zauważone przez
Wojtka.
- Piotrek, Piotrek! – wypowiedział głośniej imię
Korzeckiego chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, bo wyglądało na to, że z
jakiegoś powodu, od jakiejś już chwili prawdopodobnie go nie słucha – Piotr. –
dopiero gdy dotknął lekko jego ramienia Piotr odwrócił twarz w jego stronę –
Ty, co jest?
- A co ma być?
- Słuchasz mnie w ogóle?
- Słucham. Mówisz tak mądrze, że nie chciałem Ci
przerywać. – odpowiedział mu słysząc tylko jakieś strzępki jego słów na temat
nowego aplikanta i planów, co do kancelarii
- Czyli się zgadzasz?
- Na co?
- Czyli jednak nie słuchałeś. Mówiłem o tym, zęby
nie czekać na następnych aplikantów tylko od razu przyjąć kogoś z tej trójki.
- Aż tak Ci się spieszy?
- A na co mamy czekać?
- Dobrze, jak tak bardzo Ci zależy to możemy się
umówić z tą trójką i kogoś wybrać. – odpowiedział zupełnie obojętnie i bez
emocji czując pulsujący ból głowy. Przymknął na chwilę oczy, ale na nic się to
zdało, w dodatku Wojtek po raz kolejny
- Piotrek, a Ty się dobrze czujesz? – zaniepokoił
się lekko widząc przyjaciela w nienajlepszej formie
- A dlaczego miałbym się nie czuć?
- Nie wyglądasz najlepiej.
- Mówiłem Ci, że nie spałem całą noc.
- I to na pewno tylko dlatego? – zapytał
podejrzliwie spodziewając się, że Piotr może chcieć go w ten sposób zbyć by nie
zadawał więcej kłopotliwych pytań
- A co z Magdą się zamieniłeś?
- Mariola miała rację, że coś jest nie tak.
- Mariola zawsze ma rację.
- A żebyś wiedział.
- Co kochanie masz wiedzieć? – znienacka zapytała
podchodząc z Mariolą do obu panów i załapując się na końcówkę ich rozmowy
- Że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. I
muszę się Ciebie trzymać.
- No trzymaj się, trzymaj. Dobrze na tym wyjdziesz.
- Miłe to, ale i tak Ci nie wierzę.
- Trudno. – uśmiechnął się do niej nikle, a jedno
spojrzenie na niego w zupełności wystarczyło jej by z jego twarzy wszystko
wyczytać
- To co chłopaku, wracamy do domu? – zapytała
chwytając go za rękę z nadzieją, że nie będzie protestował
- Chyba, czas najwyższy.
-No dobra, ale widzimy się jutro, tak?
- No jasne. W kancelarii.
- Musimy przecież uczcić wasz sukces. Zadzwonię do
dziewczyn i umówię się z nimi na wieczór. Tak?
- Umawiaj. Zresztą pogadamy jutro w kancelarii.
- W takim razie do jutra.
- Pa.
- Pa.
Obie pary swoimi środkami transportu wrócili do
własnych mieszkań. W przypadku Wojtka i Marioli od samego progu zaczęła toczyć
się rozmowa o Korzeckim.
- Ale, co Ty chcesz mi powiedzieć, że Piotrek znowu
jest chory? – zapytała nie rozumiejąc męża w trakcie parzenia herbaty
- Tego nie powiedziałem, ale rzeczywiście nie
wyglądał najlepiej. W ogóle był jakiś nieobecny. W trakcie obiadu jeszcze,
jakoś kontaktował, ale potem jak poszliśmy na ten spacer to chyba w ogóle mnie
nie słuchał.
- A nie chciałeś mnie słuchać, kiedy Ci mówiłam w
kancelarii, że coś jest z nim nie tak.
- A Magda? Znowu nic nie widzi?
- Widzi, ale nie słyszy od niego niczego innego jak
tylko, że ewentualnie jest trochę przemęczony.
- To niech zrobi coś, żeby powiedział jej prawdę.
- A niby jak ma to zrobić? Przecież wiesz jaki jest
Piotrek. Jak się uprze to nic, ani nikt mu do rozumu nie przemówi.
- Nie wiem jak, ale Magda chyba powinna wiedzieć,
nie uważasz?
- Co Ty chcesz przez to powiedzieć?
- Nic.
- Ona też się o niego martwi. Widzi, że coś się
dzieje, ale ufa mu. Jeśli Piotr poczuje się gorzej, to na pewno powie o tym
Magdzie.
- Tak jak poprzednim razem. On nic jej nie powie, a
ona sama niczego się nie domyśli.
- Nie kracz lepiej.
- Nie kracze, ale nie chcę znowu czegoś przegapić.
- Jutro z nim pogadam, jak pójdziesz do sądu. Może
coś mi powie.
- Oby. Najlepiej by było, gdyby nie miał Ci, o czym
mówić.
- I miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie. A teraz
Cię przepraszam, ale muszę podzwonić po dziewczynach zanim nasze gołąbki
rozmyślą się co do jutrzejszej imprezy. – zostawiła męża samego w kuchni z
gorącym kubkiem herbaty, a sama zajęła się wykonaniem telefonu najpierw do
Karoliny, następnie do Agaty, a na koniec do Sebastiana informując ich o
jutrzejszym spotkaniu w klubie.