TO JUŻ JEST KONIEC...

Część 1


Weszli do pokoju. Oboje zdenerwowani, on głównie niepewny tego, o czym Magda chce z nim porozmawiać. Przez myślę przeszło mu nawet, że może Magda chce zakończyć ich znajomość definitywnie, że nie widzi już szans na ich związek, ale przecież gdyby tak było, nie przyjeżdżałaby do Kościeliska. Jednego był pewien - że ta rozmową będzie jedna z najważniejszych rozmów w jego życiu.
- Przepraszam Cie za ten bałagan. Siadaj proszę. - schował do szafy kilka bluzek odsuwając jej krzesło by usiadła
-Trochę to do Ciebie niepodobne. - z uśmiechem rozejrzała się po pokoju, jednocześnie siadając na wskazanym przez niego miejscu
- Bałagan?
- Mhm.
- Moja dzisiejsza wycieczka nie była wcześniej planowana, dlatego pokój wygląda tak, jak wygląda... Cieszę się, że Cię widzę... - zawstydziła się słysząc jego słowa, a w tej chwili najlepszą sytuacją by to ukryć była ucieczka wzrokiem gdziekolwiek, byleby tylko nie spotkać się z jego spojrzeniem - na pewno nie chcesz się niczego napić?
- Zdążyłam już wypić dwie kawy.
- Mogłaś zadzwonić, że przyjeżdżasz. Wyjechałbym po Ciebie.
- Nie trzeba było. Zresztą nie wziąłeś ze sobą telefonu. Twoja mama chyba bardzo się martwiła.
- Mama trochę przesadza... O czym chciałaś rozmawiać? 
- A jak myślisz? - dopiero w tym momencie zebrała się na odwagę by na niego spojrzeć - Piotr ja to wszystko sobie jeszcze raz przemyślałam. Dużo czasu mi to zajęło i dojście do jakiegokolwiek wniosku wcale nie było łatwe.
- Magda ja wiem, że Cię skrzywdziłem, ale uwierz mi... wcale tego nie chciałem. 
- Wiem. Wierzę w to, że nie chciałeś, wierzę w to, że mnie kochasz, ale ciężko jest mi zrozumieć to jak się zachowałeś. Myślałam, że oboje traktowaliśmy nasz związek bardzo poważnie.
- Bo to prawda.
- W takim razie powiedz mi dlaczego niczego mi nie powiedziałeś? Co Ci przeszkadzał w tym żeby mi powiedzieć, że dzieje się coś złego?
- Już Ci mówiłem. Nie chciałem żebyś odkładała wszystkie swoje sprawy, żebyś wyjeżdżała ze mną i patrzyła na tę chorobę. 
- Przecież mogliśmy spokojnie porozmawiać. Jestem w stanie zrozumieć to, że nie chciałeś mnie tam ze sobą zabierać. Nie rozumiem tylko tego, dlaczego mnie okłamałeś? Mogłeś mi chociaż powiedzieć, co się z Tobą dzieje. Zostałabym w Warszawie ze świadomością,że mnie kochasz, że wrócisz...
- Nie miałem pewności, że wrócę.
- Zachowałeś się bardzo nie w porządku. Byłam przekonana, że sobie ufamy.
- Nie zrobiłem tego z braku zaufania do Ciebie. Zrobiłem to z troski. Ok, może powinienem Ci powiedzieć prawdę, może nie powinienem wyjeżdżać w taki sposób, ale teraz już czas nie cofnę. Chciałbym, ale się nie da. - wreszcie powiedział to, co chciała od niego usłyszeć od dnia, w którym wrócił do Warszawy. Zdawała sobie sprawę z tego, że być może mówi to tylko dlatego, że domyśla się, że tego właśnie od niego oczekuje, ale mimo to mu wierzyła - Wiem, że mówiłem to już wiele razy, ale Magda...przepraszam. - podszedł do krzesła, na którym siedziała, przykucnął przy niej chwytając za dłonie patrząc przez cały czas na jej twarz - Cieszę się, że wreszcie zdecydowałaś się ze mną porozmawiać. Dziękuje. 
- Zrobiłam to, bo Cię kocham, ale jedna rozmowa wszystkiego nie załatwi. Jeśli chcemy być jeszcze razem, to ja muszę mieć pewność, że będziesz mi o wszystkim mówił. Zwłaszcza o tak ważnych sprawach. Piotr Twoja choroba nie dotyczyła tylko Ciebie.
- Wiem o tym. Wybaczysz mi to kiedyś? - spojrzał jej w oczy i czekał na odpowiedz. Ta rozmowa wiele dla niego znaczyła, wiedział, że mają jeszcze szansę na odbudowanie tego związku
- Ja nie mam Ci czego wybaczać, ale nie wiem, czy uda mi się o tym zapomnieć. Piotruś ja zawiodłam się na Tobie i pewnie minie trochę czasu zanim między nami będzie tak jak kiedyś. Nie możesz wymagać ode mnie zbyt wiele. 
- Kocham Cię i zrobię wszystko żebyś mi znowu zaufała. - uśmiechnął się nikle przypominając sobie początki ich znajomości - To co, zaczynamy od początku?
- Od początku to chyba nie 
- Od początku to chyba nie,ale rezygnować z nas też nie chcę. Kocham Cię Piotr i to się nigdy nie zmieniło. Chcę być z Tobą. Nie umiem i nie chcę już bez Ciebie żyć.
- To się dobrze składa, bo ja bez Ciebie też. - starł z jej policzka spływającą powoli łzę, po czym zbliżył do niej swoja twarz i delikatnie pocałował, jednak chwila ta nie trwała długo, ponieważ Magda ja przerwała
- Powinnam już iść. Mam zarezerwowany pokój w pensjonacie. Twój tata zaproponował, że mnie odwiezie.
- Może zostaniesz? Jest już późno pensjonat może być zamknięty.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wszystkie rzeczy mam w pensjonacie, zresztą nie chciałabym nadużywać gościnności Twoich rodziców.
- Przecież to żaden problem. Jestem pewien, że nie będą mieli nic przeciwko.
- Skąd ta pewność?
- Skoro poczęstowali Cię kawą.
- I kolacją. - uśmiechnęła się
- No proszę. Niemożliwe. - odwzajemnił jej uśmiech podnosząc się z kucek i wyciągając w jej stronę rękę
- No dobrze, ale tylko wtedy, jeśli Twoi rodzice się zgodzą. - chwyciła jego dłoń czując po chwili jak prowadzi ją ku wyjściu z pokoju
- Chodźmy na dół. Mama pewnie czeka na mnie z ciepłą herbatą i kanapkami.
- Ale wiesz, że nie skończyliśmy naszej rozmowy?
- Obiecuję Ci, że o wszystkim porozmawiamy. - powiedział przepuszczając ja w drzwiach, dając tym samym znać żeby zeszła na dół, gdzie jak się domyślał w kuchni siedzieli jego rodzice.
 Tak jak młody Korzecki przewidział na stole czekał na niego talerz z kanapkami i kubek na herbatę.

- A nie mówiłem. Hehe. – zaśmiał się zauważając czekająca na niego kolację.
- Siadaj synku musisz coś zjeść.
- Tak wiem, już siadam, tylko najpierw chciałbym zapytać czy mielibyście coś przeciwko, gdyby Magda została u nas na noc?
- Jeśli tylko pani chcę to oczywiście, będzie nam bardzo miło, prawda Tomasz?
- Tak oczywiście. Dla nas to żaden problem.
- No widzisz, żaden problem. Napijesz się czegoś?
- Ty tutaj synku zjedź spokojnie a my usiądziemy sobie w salonie. Prawda?
- Bardzo chętnie.
- No to zapraszamy, Tomek właśnie rozpalił w kominku, więc zimno nam nie będzie.
- No ok. To wy idźcie skoro tak wam przeszkadza moje towarzystwo, a ja tu podładuję akumulatory.
- Podładuj, podładuj, bo coś blado wyglądasz.
- Mamo przestań.
- Dobrze już nic nie mówię. Chodźmy pani Magdo, a ty jak się najesz to ewentualnie możesz przyjść.
Nic już nie odpowiedział jedynie się uśmiechnął. Rodzice wraz z Magdą usiedli w salonie i zajęli się rozmową. Tomasz poczęstował panie winem, a sam skusił się na coś mocniejszego, jednak wiedząc, że za kilka minut dołączy do nich Piotr i chcąc uniknąć kolejnej sprzeczki z synem udał się do sypialni pod pretekstem zmęczenia.
- Mają państwo piękny dom. W ogóle cała okolica bardzo ładna.
-Rzeczywiście góry to zupełnie coś innego niż Warszawa, ale na stolice też nie ma co narzekać. A co do domu to bardzo dziękuję…
- Za co tak mamo dziękujesz? – zadał matce pytanie wchodząc do salonu i siadając obok Magdy na kanapie  jednocześnie wsłuchując się w rozmowę.
- Pani Magdzie podoba się nasz dom.
- Nie widziałaś jeszcze całego. Jutro Ci pokażę.
- Synku dolej pani winka – rozkazała synowi widząc, że Magdy kieliszek jest już prawie pusty.
- Tak?
- Ale tylko trochę. – podała mu kieliszek i obserwowała jak nalewa do niego wina – Już wystarczy. Dziękuję.
- Proszę.
- A ty się nie napijesz?
- Chętnie, ale jeszcze nie mogę. Biorę leki. Innym razem się z wami napiję. A ojciec gdzie?
- Poszedł się położyć. Był zmęczony, wcześnie wstał. – usprawiedliwiła męża słysząc w pytaniu syna ironię.
- No tak, trochę późno się zrobiło.
- Powiedz mi dlaczego ty nie zabrałeś ze sobą dzisiaj telefonu?
- Po prostu zapomniałem. Zdarza się, ale przecież nic się nie stało.
- Pani Magda na Ciebie czekała
- Może nich mi pani mówi po imieniu, dobrze? – uśmiechnęła się w stronę Korzeckiej zwracając tym samym na siebie uwagę Piotra.
- Dobrze, bardzo chętnie. Piotrek dużo nie brakowało, a ojciec odwiózłby Magdę do pensjonatu.
- Ale zdążyłem na czas, tak? No więc, to najważniejsze. Miałem wyczucie.
- Intuicję zapewne. - powiedziała z uśmiechem Magda
- Żebyś wiedziała kochanie. – wyrwało mu się z ust, spojrzał na reakcję Magdy, nie odpowiedziała nic, uśmiechnęła się tylko nikle.
- Wiecie, co dzieci, ja też pójdę się już położyć, wy oczywiście możecie sobie posiedzieć jeszcze, tylko Piotruś pamiętaj żeby zagasić w kominku.
- Dobrze będę pamiętał.
-  A i wiesz gdzie, co jest więc uszykuj wszystko Magdzie. Dobranoc.
- Dobranoc i dziękuję.
- Nie ma za co.
W milczeniu wsłuchiwali się jak Zofia udaje się do sypialni, która znajdowała się na parterze domu.
- Jeśli jesteś zmęczona to mów.
- Nie jest jeszcze tak źle. –z kieliszkiem w dłoni zsunęła z nóg kapcie, które Zosia jej wręczyła i podkuliła nogi siadając wygodnie na kanapie. – Gdzie byłeś dzisiaj tak długo?
- Na Mięguszowieckim. Chciałbym jak najszybciej wrócić do formy, a skoro już tu jestem to nie mogłem sobie odpuścić takiej okazji.
- Mogło Ci się coś stać. Piotr…
- Wszystko jest w porządku, muszę po prostu na siebie uważać, bardziej niż zwykle, nie przemęczać się, brać leki. Jest duże prawdopodobieństwo, że choroba już nie wróci. Mogę pomału wracać do normalności. – przerwał jej wiedząc o co chce zapytać.
- Właśnie pomału, a dzisiaj to chyba rzuciłeś się na głęboką wodę, co?
- Nic się nie stało, więc…
- Więc?- spojrzała na niego czekając na odpowiedź?
- Kochanie nie jestem samobójcą i wbrew temu co myśli moja mama nic złego nie przyszło mi do głowy. Czy ona Ci coś naopowiadał?
- Tylko tyle, że bardzo się o Ciebie martwi.
- Wiem, że się martwi, ale to, że czasami mam gorszy dzień, jeszcze nic nie znaczy i nie jest to powodem do zmartwień. Mama zawsze taka była. Przeżywała każdą moją chorobę.
- Jak to mama. Wiesz co?
- Hm?
- Moglibyśmy się już położyć? Jestem już trochę zmęczona, kilka godzin w pociągu, do tego to wino teraz.
- Pewnie, że możemy. A tak w ogóle to dlaczego nie przyjechałaś samochodem?
- Przecież wiesz, że nie lubię prowadzić samochodu tak daleko.
- No tak. Dobra to chodź, dam Ci jakiś ręcznik, pokaże gdzie jest łazienka, a ja w tym czasie zgaszę w kominku.
Weszli na górę Piotr pokazał jej po drodze łazienkę, po czym weszli do jego pokoju.
- Co mam Ci dać do spania? Może być koszula?
- A co Twoi rodzice sobie pomyślą jak mnie zobaczą?
- Nic sobie nie pomyślą, bo Cię nie zobaczą. Mają sypialnie i łazienkę na dole. Rzadko kiedy wchodzą na górę bez potrzeby, zwłaszcza ojciec, więc nie musisz się przejmować. Po za tym wiedzą jaka jest sytuacja. Proszę. – podał jej koszulę uśmiechając się do niej.
- Niech Ci będzie.
- Jutro pojedziemy po Twoje rzeczy. Właśnie, słuchaj a tak właściwie to jak długo możesz zostać?
- Mam wolny cały tydzień, ale…
- Nie ma żadnego ale, mamy cały tydzień dla siebie.
-Ale ja nie mam przy sobie rzeczy na cały tydzień.
- To akurat nie jest problem zawsze można wyprać, albo kupić cos nowego. Dobra uciekaj do łazienki, a ja zejdę na dół, bo jeszcze ojciec sobie pomyśli, że zapomniałem o tym kominku i jutro będzie się czepiał.
Zrobili tak jak mówił. Magda brała prysznic, a Piotr w tym czasie zgasił w kominku i umył kieliszki po winie. Zastanawiał się czy nie zaproponować delikatnie Magdzie osobnego pokoju, ale przecież gdyby miała coś przeciwko spaniu w jednym łóżku to pewnie nie zgodziłaby się zostać na noc. Po dziesięciu minutach pogasił wszystkie światła na dole i poszedł na górę do swojego pokoju, gdzie siedząc na łóżku czekał aż Magda opuści łazienkę. W końcu się doczekał. Weszła do pokoju w jego koszuli na sobie.
- Wszystko w porządku? – zapytał dla pewności
- Tak.
- Możesz się położyć, ja zaraz przyjdę. Mam nadzieję, że będę mógł się do Ciebie przytulic?
- Myślałam, że to ja wreszcie będę mogła przytulic się do Ciebie?
- Jak dla mnie jeszcze lepiej. – uśmiechnął się do niej widząc jak kładzie się do łóżka. – Zaraz przyjdę.
Czekała na niego już kilka minut. Oczy jej się same zamykały, czuła zmęczenie całym dniem. Nie czuła się zbyt pewnie leżąc w jego łóżku, mimo tego, że wiedział, że do niczego poważnego między nimi tej nocy nie dojdzie, bo po tak długiej jego nieobecności nie była jeszcze na to gotowa i przeczuwała, że Piotr się tego domyśla. Wszedł do pokoju po 20minutach. Widział, że jest bardzo zmęczona. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, otworzyła je dopiero gdy usłyszała jak otwiera szafę by schować swoje ciuchy.
- Obudziłem Cię?
- Nie, nie spałam jeszcze. Długo coś Ci zeszło w tej łazience.
- Tak? Nie liczyłem czasu. – odpowiedział z uśmiechem gasząc światło i kładąc się obok niej do łóżka. Od razu poczuł jak się do niego przytula. – Kocham Cie.
- Ja Ciebie też.
- Dobranoc. – pocałował ją na dobranoc
- Z tobą na pewno.
Wtuleni w siebie przespali całą noc
Piotr obudził się jako pierwszy. Spojrzał na spokojnie śpiącą jeszcze obok niego Magdę, naciągnął wyżej kołdrę, przykrywając jej ramiona. Patrzył na nią przez kilka minut, aż w końcu wyczuł jej lekkie ruchy, co mogło oznaczać, że dziewczyna zaczyna się budzić.
- Długo już nie śpisz? – zapytała jeszcze nie do końca rozbudzona czując na sobie jego spojrzenie
- Chwilkę i tak sobie na ciebie patrzę.
- Tak? I co?
- I nic. Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. – pogłaskał delikatnie jej policzek licząc na to, że wreszcie otworzy oczy, co nastąpiło chwilę później – Wyspałaś się?
- Nawet bardzo. Dzień dobry – podniosła się trochę wyżej i złożyła na jego ustach pocałunek
- Mmm teraz to musi być dobry.
- Która godzina?
- Przed ósmą. Możesz jeszcze sobie trochę poleżeć jeśli chcesz. Do śniadania jest jeszcze trochę czasu.
- To znaczy?
- Mama zazwyczaj szykuje śniadanie na dziewiątą, jak już wstanę.
- Czy ty czasami nie masz tu za dobrze?
- Mam bardzo dobrze, mama wokół mnie skacze, dmucha na zimne, praktycznie każdy posiłek podtyka mi pod nos, a teraz jeszcze Ty – uśmiechnął się wiedząc, że Magda nie pozostawi jego wypowiedzi bez komentarza
- Ja nie mam zamiaru wokół Ciebie skakać chłopaku.
- I bardzo dobrze, bo ja mam dla Ciebie całkiem inne zadanie.
- Ciekawe jakie…
- Będziesz mnie uwrażliwiać.
- Uwrażliwiać? A niby na co?
- Na miłość. – mówiąc to nachylił się nad nią i pocałował. Ta chwila trwała by pewnie znacznie dłużej gdyby Magda jej nie przerwała.
- Hehe. Wydaje mi się, że Ciebie nie trzeba uwrażliwiać.
- Pozory… To co  ubieramy się i schodzimy na dół, czy życzy sobie pani śniadanie do łóżka?
- Zejdziemy, tylko proszę Cię sprawdź, czy Twoi rodzice nie kręcą się po korytarzu, dobrze?
- Dobrze już sprawdzam. – wstał z łóżka i rozejrzał się po piętrze, upewniając się, że żadne z rodziców nie zrobiło sobie wycieczki na górę wrócił do pokoju. – Spokojnie możesz iść do łazienki, rodzice chyba jeszcze śpią.
- Ok, ale jesteś pewny? – zapytała biorąc do ręki swoje rzeczy
- Kochanie, jeśli chcesz mogę iść z Tobą, dla mnie to nie problem, przynajmniej szybciej się uwiniemy z toaletą
- Taaa, na pewno byłoby szybciej. Zaraz wyjdę.
- Ok, jakby coś to krzycz… - zażartował widząc, że obawia się porannego spotkania z jego rodzicami w niezbyt dokładnym stroju
- Bardzo śmieszne wiesz. – jego żart niestety nie spotkał się z zadowoleniem ze strony Magdy. – Czekaj tu na mnie.
- Nigdzie się nie wybieram. 
Poranna toaleta zajęła im razem około 20min. Kilka minut przed dziewiątą, kompletnie ubrani zeszli do kuchni na śniadanie. Wszystko było już przyszykowane, a przy stole siedział Tomasz. Oderwał się od czytania gazety i przywitał się z Magdą uśmiechem , nie zwracając zbyt dużej uwagi na syna.
- Dzień dobry panu.
- Dzień dobry. Proszę śniadanie już gotowe, Zosia zaraz przyjdzie, rozmawia przez telefon.
- Siadaj Madzia, czego się napijesz kawy, czy herbaty? – zapytał wstawiając w czajniku wodę
- Kawę. – widziała, że sytuacja między panami nie jest zbyt komfortowa, co i jej zaczęło sprawiać problem. Nie czuła się zbyt swobodnie widząc, że nie rozmawiają ze sobą, a jej ciężko było odzywać się na zmianę raz do Piotra, a raz do Tomasza.
- O dzień dobry, już zeszliście?
- Dzień dobry mamo. Zdziwiona? – przywitał się z matką siadając i stawiając na stole kawę dla Magdy i herbatę dla siebie.
- Myślałam, że posiedzieliście wczoraj trochę dłużej, więc nie zdziwiłabym się gdybyście dzisiaj trochę dłużej pospali. Proszę zajadajcie. Smacznego.
- Dziękujemy. Nie siedzieliśmy tak długo, właściwie to położyliśmy się krótko po tym jak pani poszła.
 - A na dzisiaj macie jakieś plany?
- No, najpierw to musimy pojechać po rzeczy Magdy, do tego pensjonatu, a potem to się zobaczy. Może skoczymy na jakąś górkę? Co ty na to Madzia? – z uśmiechem spojrzał na ukochaną i czekał na jej reakcję
- To ty też się wspinasz? – wypalisz zaskoczony słowami syna Korzecki – Przepraszam, że sobie pozwoliłem, ale tak jest chyba wygodniej?
- Nic się nie stało, dla mnie to będzie bardziej komfortowe jeśli będą mi państwo mówili po imieniu. A co do wspinania to ja absolutnie nie. Piotr żartował.
- I chwała Bogu – spuentowała Zofia na co wszyscy zareagowali uśmiechem
- Mamo potrzebujesz czegoś ze sklepu, bo jak będziemy jechali z pensjonatu to możemy wstąpić do sklepu, jeśli trzeba coś kupić.
- Przydało by się nie musielibyśmy z ojcem już jechać. Zrobię Ci listę, żebyś czegoś nie zapomniał. Słuchajcie to może pojedziecie samochodem?
- Nie, nie trzeba, jakoś sobie poradzimy, w końcu to nie jest tak daleko. Pojedziemy taksówką. – zaprotestowała Magda nie chcąc by owy samochód stał się powodem kolejnego nieporozumienia Korzeckich
- Po co macie się taksówkami tłuc i pieniądze wydawać skoro dwa samochody stoją w garażu. Prawda Tomek?
- Tak, oczywiście. Weźcie Hondę, kluczyki i dokumenty są na przedpokoju w szufladzie. Możecie z niej korzystać, kiedy tylko będziecie chcieli.
- Najadłaś się? – zwrócił się do Magdy widząc, że od jakiegoś czasu nic już nie je, sprawiając tym samym wrażenie jakby słowa ojca wcale do niego nie docierały
- Tak, tak dziękuję.
- Na zdrowie. To teraz od razu pojedziecie?
-Tak, będziemy się zbierać. Napisz mamo na kartce, co potrzebujesz to kupimy wszystko po drodze. – wstał sprzątając ze stołu naczynia swoje i Magdy.
- Piotr poczekaj ja pomogę posprzątać.
- Nie trzeba ja sobie sprzątnę, wy jedźcie, załatwcie co macie załatwić. Tylko ubierzcie się ciepło, bo zimno dzisiaj.
- Dobrze, to my jedziemy. Chodź kochanie.
Ubrali się zabrali wszystkie dokumenty od samochodu i chwilę później byli już w drodze na Krupówki. Piotr prowadził, na początku jechali w ciszy, wsłuchując się w muzykę lecącą z radia, w końcu odezwała się Magda.
- Piotruś, dogadałeś się chociaż trochę z tatą?
- Dlaczego pytasz?- spojrzał na nią krótko, zwracając po chwili swój wzrok ponownie na drogę
- Przy śniadaniu nie odezwaliście się do siebie nawet jednym słowem.
- Z moim ojcem nie da się dogadać, a przynajmniej ja tego nie potrafię.
- Próbowaliście chociaż porozmawiać?
- Mamy za sobą kilka nieudanych prób. Jestem tu prawie trzy tygodnie, a już zdążyłam zrobić kilka rzeczy, które się ojcu nie spodobały, dlatego teraz wole go unikać. Nie mam ochoty wdawać się z nim w kolejne kłótnie. Staram się nie wchodzić mu w drogę, nie odzywam się do niego bez potrzeby, on zresztą do mnie również.
- To trochę dziecinne nie uważasz?
- Co, unikanie własnego ojca?
- Mhm.
- No wiesz może i dziecinne, ale lepsze od kłótni z nim, uwierz mi, przynajmniej mama się nie denerwuje.
- Chociaż tyle.
- Ale bardzo się cieszę, że ojciec przynajmniej z Tobą normalnie rozmawia.
- Też się cieszę, ale samochodu nie chciałeś brać, prawda?
- Nie, dlaczego? Miałem pytać, ale mamę, w końcu to tak samo jej samochód.
- Właściwie to mogliśmy się przejść.
- Godzina drogi, a tak to dziesięć minut i jesteśmy na miejscu. Spacer zrobimy sobie innym razem. To ten pensjonat? – zapytał zatrzymując się na parkingu tuż przy pensjonacie
- Tak.
- No to chodźmy .
Trzymając się za ręce weszli do pensjonatu. Podeszli do recepcji.
- Dzień dobry, ja chciałabym zapłacić za pokój.
- Który numer?
-11
- Jedna noc tak?
- Tak, zgadza się.
- Muszą państwo poczekać chwilkę za szefową, wystawi rachunek.
- Dobrze to ja w tym czasie pójdę po rzeczy.
- Dobrze, szefowa zaraz przyjdzie.
- Idziesz ze mną, czy poczekasz?
- Poczekam, szybciej Ci pójdzie. – odpowiedziała mu tylko uśmiechem i udała się do pokoju. Zabrała tylko torbę i wróciła do recepcji.
- Daj tę torbę, pomogę Ci.
- Państwo do mnie tak?
- Tak, chciałabym zapłacić za pokój.
- Już proszę. 11 tak?
- Tak.
- Jedna noc. 130 zł.
- Magda zostaw, ja zapłacę. – zatrzymał ją gdy chciała wyjąc portfel.
- Piotr przestań.
- To ty przestań. 130 tak? Proszę.
- Dziękuję.
- Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Pożegnali się i wyszli z pensjonatu, kierując się od razu w stronę parkingu.
- Dlaczego za mnie zapłaciłeś?
- Bo przyjechałaś tu z mojego powodu.
- Przyjechałam do Ciebie.
- No właśnie to powiedziałem. Zapłaciłem, bo powinienem, koniec tematu, nic wielkiego się nie stało.
- To ty tak uważasz.
- Kochanie zamiast się denerwować to może byś mi podziękowała, co? – spojrzał na nią i czekał aż go pocałuje, na szczęście zbyt długo czekać nie musiał.
- Dziękuję, ale nie musiałeś.
- Za te pieniądze będziesz mogła sobie coś kupić, tym bardziej, że sama powiedziałaś, że nie zabrałaś ze sobą rzeczy na cały tydzień. A teraz chodź pójdziemy do sklepu, ta lista od mamy jest dość spora.
Z zakupami uporali się w miarę szybko. Zostawili zakupy w samochodzie i udali się jeszcze na krótki spacer, po czym wrócili do domu.
- Mamo już jesteśmy! – zawołał wchodząc do domu, jednak odpowiedziała mu tylko cisz
- Może gdzieś jednak wyszli?
- Przecież drzwi były otwarte. Mamo jesteś? – zapytał ponownie wchodząc w głąb domu
- Jestem, jestem. Gdzie wy tak długo byliście?
- No w pensjonacie, w sklepie a potem poszliśmy jeszcze się trochę przejść. – odpowiedział matce rozpakowując zakupy
- Na spacerze w taką pogodę, Piotr czyś ty zwariował!
- Mamo to był krótki spacer, nie mogę ciągle siedzieć w domu.
- Wczoraj mało się dotleniłeś?
- Zupełnie nie rozumiem dlaczego się denerwujesz, przecież nic się nie dzieje. Przepraszam muszę odebrać telefon, to z kancelarii. Cześć Mariolka, no mów co się dzieje… - w ten sposób udało mu się uniknąć kolejnego kazania Zosi na temat jego zdrowia i tego, że nie powinien się narażać na przeziębienia. Wiedział, że matka się o niego martwi, ale jej nadmierna opieka zaczynała mu pomału przeszkadzać. Zostawił zdenerwowaną matkę w kuchni z Magdą.
- Niech się pani na niego nie gniewa, ten spacer to był mój pomysł.
- Już ty go nie broń, ja znam swojego syna, ciągle gdzieś go nosi, nie usiedzi w domu nawet jednego dnia.
- Taki charakter.
- Charakter i nadmiar energii. Nie mam pojęcia po kim on to ma. Zupełnie nie dociera do niego to, że powinien na siebie uważać. Już czasami brak na niego słów, zresztą nie tylko na niego. Kiedyś to przełożyłoby się go przez kolano i problem z głowy a teraz…
- Hehe. No teraz to raczej niemożliwe, ale może uda mi się z nim o tym porozmawiać. Niech się pani nie martwi, będę miała go na oku.
- Przepraszam, że zapytam, to w końcu nie moja sprawa, ale nie rozmawialiście jeszcze o tym jego wyjeździe?
- O wyjeździe tak, ale o samej chorobie to nie i szczerze pani powiem, że trochę się tej rozmowy obawiam. Chciałam poczekać, myślałam, że może sam zacznie coś mówić, ale jak do tej pory to nic nie wspomniał ani słowem.
- Cały Piotrek, zupełnie jak Tomek.
- Aż dziwne, że nie potrafią dojść do porozumienia. Zauważyłam, że Piotr nie rozmawia z ojcem.
- Nie trudno zauważyć. – obróciła się w stronę siedzącej przy stole Magdy zauważając Piotra wchodzącego do kuchni
- Co nie trudno zauważyć? – zapytał mimo, że domyślał się o czym obie panie rozmawiały w trakcie jego nieobecności. Stanął za Magdą i położył dłonie na jej ramionach, chwilę później poczuł jak dłoń Magdy dotyka jego. – Obgadywałyście mnie?
- Synku są ciekawsze tematy do rozmów niż Twoje niezdyscyplinowanie.
- Akurat, wam uwierzę. Chodź Madzia pójdziemy Cię rozpakować.
- Za jakąś godzinkę będzie obiad. Zawołam was.
- Może pani w czymś pomóc? Ja co prawda średnio radzę sobie w kuchni, ale pomóc zawsze mogę.
- Nie trzeba, już prawie wszystko zrobione. Musimy tylko poczekać na Tomka.Idźcie, zawołam was.
- Ok, tylko głośno, bo możemy Cię nie usłyszeć. – uśmiechnął się figlarnie patrząc na Magdę
- Piotr! – skarciła jego żart uderzając lekko w ramię
- Mama przecież wie, że żartowałem. Hehe. Chodź, bo zostawiłem Twoją torbę na przedpokoju jeszcze ojciec sobie krzywdę zrobi jak wróci i będę miał go na sumieniu.
- Ale się Ciebie żarty dzisiaj trzymają. – zauważyła Zofia słysząc słowa syna przeszyte radością
- To akurat nie byłoby miłe.
- No dla Ciebie na pewno by się to dobrze nie skończyło.
- Pocieszaj mnie tak dalej kochanie. Zabrać Ci coś do picia?- zapytał nalewając sobie soku do szklanki
- Nie dziękuję.
- To idziemy. – zabierając ze sobą torbę z przedpokoju udał się za Magdą na górę do swojego pokoju.
Rozpakowywanie torby Magdy nie zajęło im zbyt wiele czasu, bo zaledwie dziesięć minut.
- Jeszcze to – podał jej parę spodni i koszulę, które leżały na łóżku widząc jak zamyka szafę
- To nie, bo zaraz to ubiorę. Ty też nie masz tu ze sobą zbyt wielu rzeczy.
- Przejrzałaś mi szafę? – uśmiechnął się podchodząc do niej i kładąc ręce na jej talii
- Można to tak nazwać. Mógłbyś mnie puścić, bo chciałabym się przebrać? – spojrzała na niego czując jak coraz bardziej się do niej przysuwa
- Jasne, już Cię puszczam. – podniósł ręce w geście bezradności na jej pytanie, położył się na łóżku i patrzył na nią, jego wzrok spotkał się z jej spojrzeniem - Mam wyjść?
- Zwariowałeś. – odpowiedziała zdejmując z siebie sweter a następnie bluzkę.
- Już myślałem, że się mnie wstydzisz. – nie odwracał wzroku z jej osoby nawet na chwilę. Od dwóch dni do niczego więcej między nimi nie doszło jak tylko delikatne pocałunki, tym bardziej jej widok w samej bieliźnie zrobił na nim wrażenie, chciał do niej teraz podejść i pocałować, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to może jeszcze być za wcześnie, bo przecież mają jeszcze kilka tematów do omówienia zanim wszystko sobie wyjaśnią.
- Kogo jak kogo, ale Ciebie chyba nie muszę, ale mógłbyś już tak się we mnie nie wpatrywać. – zauważyła, że od dłuższej już chwili wpatruje się w nią
- Kocham Cię dlatego patrzę. Podziwiam. – nie odpowiedziała mu nic tylko się uśmiechnęła, już miała do niego podejść i dać mu buziaka, ale przerwał jej w tym dźwięk jej komórki. Podeszła do biurka i zabrała do ręki telefon.
- Cześć Sebuś.
- No cześć ślicznoto. Jak tam ten Twój słonecznik?
- Wszystko w porządku. – spojrzała na Piotra i uśmiechnęła się, chyba domyślił się, że przyjaciel o nim wspomniał, bo on również się uśmiechał
- To znaczy, że nie wracasz na razie do stolicy?
- Zostanę kilka dni. Powiedz Karolinie dobrze?
- Jasne, że powiem. Bardzo się cieszę, że się dogadaliście. W końcu. Przynajmniej nasze starania nie poszły na marne. Nawet chętnie zajmę się Twoim kotem.
- Bardzo Ci dziękuję. Odwdzięczę Ci się jak wrócę. A jak Agata?
- Nie myśl teraz o Agacie tylko zajmij się Piotrem, jasne?
- Ale przeszło jej chociaż trochę?
- Magda wiesz jaka jest Agata. Jak wrócicie do nas z Piotrem, zobaczy, że wszystko jest w porządku i, że jesteś szczęśliwa to jej przejdzie.
- Obyś miał rację.
- Mam, a jak nie to nad nią popracujemy. A jeśli nawet to nie pomoże, to Piotr zaciągnie ją do lasu i porządnie wykorzysta, wtedy na pewno będzie po jego stronie.
- Sebastian! To było okropne.
- Żartowałem. To trzymaj się i pozdrów Piotra i odezwij się do mnie jeszcze.
- Dobrze zadzwonię. Całuje. Pa.
- Pa. – zamknęła klapkę od telefonu i usiadła na łóżku obok leżącego Piotra
- Masz pozdrowienia od Sebastiana.
- Dziękuję. Pokłóciłaś się z Agatą? – zapytał wprost wnioskując z przeprowadzonej przed chwilą rozmowy z Sebastianem
- Nie, dlaczego tak pomyślałeś? – przytuliła się do niego, gdy tylko podniósł się wyżej i oparł o oparcie łóżka, siedząc teraz obok niej
- Bo pytałaś Sebastiana o nią. Coś się stało? – obejmując ja jedną ręką czekał na odpowiedź, wiedział, że musiało się coś między nią a Agatą wydarzyć, bo inaczej sama by do niej zadzwoniła, a nie wypytywała Sebastiana
- Wiesz, że będziemy musieli im podziękować, bo bez nich nie wsiadła bym wczoraj do tego pociągu
- Domyślam się, ale o co chodzi z Agatą?
- Oj nic takiego, wiesz jaka jest Agata. Trudno jej dogodzić.
- To znaczy?
- Nie spodobało jej się to, że zdecydowałam się do Ciebie jechać.
- Aaaa więc o to chodzi. Jakoś mnie to nie dziwi, przecież Agata zawszę była do mnie trochę uprzedzona, patrzyła mi na ręce.
- Nie prawda. Ona po prostu…
- Uważa, że mogłaś lepiej trafić.
- To nie tak, ona po prostu…
- W trosce o Ciebie podsuwała Ci facetów, pod moją nieobecność.
- Możesz mi nie przerywać?!
- Przepraszam.
- Krótko po tym jak wyjechałeś, Agata zaczęła prace w banku i poznała Rafała. Poznałam go przypadkiem, potem Agata dała mu mój numer telefonu , on dzwonił, chciał się spotkać, proponował pomoc jak zepsuł mi się samochód, zapisał się nawet na pilates. Byłam z nim raz na kolacji, raz w filharmonii i to wszystko. Potem pojawił się Filip i Agacie bardzo to odpowiadało. Wiedziała, że byliśmy kiedyś razem, że był mi bardzo bliski. Ona po prostu widziała jak mi jest ciężko bez Ciebie, wiedział, że mi Ciebie brakuje.
- Dlatego wpychała Cię w ręce innych facetów.
- Chciała mi pomóc.
- Zapomnieć o mnie?
- Między innymi. Piotr mi naprawdę było ciężko tak z dnia na dzień przyzwyczaić się do tego, że Cię nie ma. Prawie każde miejsce w Warszawie przypominało mi Ciebie. Każdego dnia czekałam na telefon, na maila. A ty milczałeś. Dla Agaty jasne było, że mnie zostawiłeś, zwłaszcza po tym jak znalazłam ten twój list do Doroty.
- Nie wysłałem go.
- Wiem, wiem, ale co miałam sobie wtedy pomyśleć? Jeszcze ta nasza kłótnia ostatniej nocy. Nie chciałam żeby to tak wyszło, nie tak chciałam spędzić z Tobą tę noc. Miało być zupełnie inaczej. – przytulał ja i słuchał bardzo wyraźnie tego co mówiła, wyglądało na to, że wini się za to w jaki sposób się rozstali
- To nie Twoja wina. Miałaś prawo się zdenerwować i nawet rozumiem, że przyszła Ci wtedy na myśl Dorota. Dzwoniłaś do mnie, a ja nie odebrałem. Wypomniałaś mi wtedy Dorotę, co znaczyło, że mi nie ufasz. To mnie zdenerwowało. Zresztą, wiedziałem, że gdybym odebrał, wrócił się do Twojego mieszkania to znowu zadawałabyś te same pytania, a ja nie chciałem Cię więcej okłamywać. Tak było łatwiej. Teraz bym odebrał zbyt wiele mam do stracenia. Kiedy… - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszał pukanie do drzwi, skierował swój wzrok w ich stronę – Proszę.
- Piotruś obiad jest gotowy. – Zofia uchyliła lekko drzwi od pokoju syna i pierwsze co zauważyła to przytulonych do siebie prawników siedzących na łóżku
- Dobrze mamo, ale nie czekajcie na nas. My zjemy później, chyba że Madzia chcesz zejść? – spojrzał na dziewczynę oczekując odpowiedzi. Wolał zostać z nią teraz w pokoju i wyjaśnić sobie wszystko, a wiedział, że jeśli przerwą swoją rozmowę to później trudno będzie do niej wrócić.
- Zjemy później jeśli to nie problem. – odpowiedziała na pytanie Piotra patrząc na Zosię
- No dobrze to później sobie odgrzejecie. – uśmiechnęła się tylko i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi pozwalając młodym wrócić do przerwanej przez nią rozmowy
- Wiesz kiedy Mariolka powiedziała mi o tym Filipie, nie uwierzyłem jej. Myślałem, że w ten sposób chcę sprawić żebym się do Ciebie odezwał. Dopiero po kilku dniach jak za każdym razem jak z nią rozmawiałem ona wspominała jak to on bardzo się do Ciebie zbliża, wtedy dopiero dotarło do mnie, że przecież po tak długim czasie masz prawo się z kimś spotykać. Byłem zazdrosny, wkurzało mnie to. Któregoś dnia odważyłem się zadzwonić do Ciebie, myślałaś że to on… mówiłaś o jakimś pocałunku.
- Dlaczego się wtedy nie odezwałeś?
- Bo nie widziałem sensu. Zaskoczyło mnie to co powiedziałaś. Nie byłem w stanie, zresztą chyba nawet nie chciałem nic wtedy mówić. Nie było o czym. Potem dowiedziałem się, że Ci się oświadczył, że chcesz z nim wyjechać.
- Te oświadczyny to właściwie nie wiem dlaczego się zgodziłam. Może dlatego, że mnie zaskoczył, zrobił to przy wszystkich, zresztą Mariola pewnie Ci mówiła. Może na moją decyzję miało wpływ to, że kilka minut wcześniej rozmawiałam z Agatą. Ona chyba miała mnie wyczuć, nakierować mnie nieświadomie na odpowiedź. Ale to nie zmienia faktu, że nie powinna. Przepraszam Cię, wiem, że mogło Cię to zaboleć.
- Bolało, ale to nie o to chodzi. Miałaś przecież prawo ułożyć sobie życie. Zastanawiałem się wtedy, czy naprawdę go kochasz, czy po powrocie będę miał możliwość Ci wszystko wytłumaczyć.
- Nie kochałam go. Może kiedy Ciebie jeszcze nie było, to może wtedy wydawało mi się, że go kocham, ale wystarczyło, że się pojawiłeś i wtedy już nie miałam żadnych wątpliwości. Filip był… pozwalał mi zapominać o Tobie. Gdybyś nie wrócił to pewnie teraz byłabym już w Australii. – zamyśliła się na chwilę, łapiąc go za rękę
- Naprawdę chciałaś tam polecieć?
- Nie wiem, wtedy myślałam tylko o tym jak od Ciebie uciec. Miał mi pokazać rafę koralową, kangury i… - przerwała swoją wypowiedź orientując się, że to co chciała powiedzieć o planach Filipa dotyczących ich zbliżeń pod wodą na pewno nie spodobałoby się Piotrowi
- I…?
- Nie ważne. Filipa już nie ma. – zorientowała się, że zabrnęła za daleko w swojej wypowiedzi, chciała to jak najszybciej zakończyć
- On Cię kocha. – mówiąc to przypomniał sobie jego rozmowę z Filipem zaraz po tym jak spotkał się z Magdą na Placu Trzech Krzyży po swoim powrocie
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo mi to powiedział. Powiedział też, że nie odpuści tak łatwo. Dzisiaj go nie ma, ale co będzie jeśli wróci?
- Jeśli wróci to już nie do mnie. Skrzywdziłam go i jest mi z tym źle, bo nie zasłużył na takie traktowanie. Wykorzystałam go do tego, żeby oszukiwać samą siebie, że nie jesteś mi już potrzebny. Wiedział o tym, a mimo to czekał. Tak jak Ty kiedyś. – mówiąc to podniosła swój wzrok na jego twarz, spojrzała w oczy i czekała na to co powie, co zrobi. Wpatrywał się w jej twarz. Dłonią delikatnie gładził po policzku
- Teraz też bym czekał. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni. – popatrzył na nią jeszcze chwilę, ale dłużej już wytrzymać nie potrafił. Zaczął zbliżać swoją twarz do jej twarzy, przymknęła oczy na co on jedynie się delikatnie uśmiechnął. Nie czekał już dłużej. Pocałował ją, a ona wcale się przed tym nie broniła. Oddawała pocałunki, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej namiętne. Po chwili poczuła jak ręka Piotra wsuwa się pomału pod jej bluzkę, ten jeden ruch wystarczył by otrzeźwiała.
- Piotruś przestań. – wyszeptała chcąc przerwać jego zachłanne pocałunki, to jednak na niego nie podziałało. Nie zwróciła zbyt dużej uwagi na to, co Magda mówi. Jego ręka gładziła już jej plecy. W pewnym momencie poczuł jak się od niego odsuwa
- Tęsknie za Tobą. – wyszeptał jej cicho do ucha ponownie się do niej przysuwając i całując jej usta, chcąc ją w ten sposób zatrzymać
- Proszę Cię. Przepraszam, ale nie. – odsunęła go lekko od siebie odpychając ręką, spojrzał mu w oczy chcąc by uszanował jej decyzje –Nie teraz… i nie tu. – spojrzał na nią  biorąc głęboki oddech po czym odsunął się od niej
-To ja przepraszam… Pójdę pod prysznic to mi dobrze zrobi. – pocałował ją jeszcze szybko w usta, po czym wstał z łóżka -  Jak wyjdę to pójdziemy coś zjeść. Hm?
- Ok. – patrzyła jak wychodzi z pokoju. Zdawała sobie sprawę z tego, że ciężko będzie im wytrzymać bez zbliżenia, tym bardziej, że oboje bardzo za sobą tęsknią. W trakcie jego nieobecności często przez te ponad pół roku brakowało jej jego dotyku, pocałunków, mrużenia oczu. Brakowało jej jego obecności, a teraz kiedy ma go na wyciągnięcie ręki tak zwyczajnie nie była gotowa jeszcze na ten krok, a już na pewno nie pod dachem jego rodziców. Znała Piotra i wiedziała, że uszanuję jej decyzje, ale widziała też, że ciężko będzie mu zapanować nad emocjami i potrzebą bliskości. Poprawiła swój ubiór i zeszła na dół do kuchni, na szczęście nie zastała tam ani Zofii ani tym bardziej Tomasza. Zabrała się do odgrzewania obiadu przyszykowanego przez matkę Piotra. Właśnie zalewała herbatę, gdy wszedł do kuchni. Podszedł do niej i obejmując od tylu pocałował w skroń.
- Wszystko w porządku? – zapytała czując na swojej szyi jego spokojny oddech
- Tak. Musiałem ochłonąć… Co tam mamy do jedzenia?
- Wygląda na to, że kurczaka. Usiądź już Ci nakładam.
- A ty? – zapytał, gdy położyła przed nim talerz z jedzenia i usiadła naprzeciwko niego przy stole stawiając przed sobą jedynie kubek z gorącą herbatą
- Nie jestem głodna.
- Madzia nic się nie stało. Słyszysz? – przerwał na chwilę jedzenie domyślając, że jej brak apetytu jest zapewne związany z tym co wydarzyło się między nimi kilka minut temu w pokoju – Ej dziewczyno, słyszysz mnie?
- Słyszę. Jedz bo za chwilę będzie zimne. Strasznie tu cicho. Twoi rodzice chyba, gdzieś wyszli.
- Mama zawsze informuje mnie, że wychodzi. Boi się zostawiać mnie samego. Nadopiekuńczość. Pewnie jest w salonie, a ojciec w gabinecie. Ale może my pójdziemy się przejść, co ty na to?
- Powinnam pomóc Twojej mamie.
- W czym Ty chcesz jej pomagać? Do kuchni Cię nie wpuści, bo to jej królestwo, sprzątać Ci nie pozwoli, zresztą ja również.
- Głupio mi, że tak zwaliłam się im na głowę.
- Przestań gadać głupoty. Nikomu się na głowę nie zwaliłaś. Myślę, że najbardziej pomożesz mojej mamie, jeśli zajmiesz się mną. Ona niepotrzebnie, ale się o mnie martwi, a ty się mną dobrze zaopiekujesz. Może być? Ona będzie miała jedno zmartwienie mniej, a ty będziesz miała czyste sumienie, jeśli już tak bardzo czujesz się tu niezręcznie. No chyba, że masz ochotę odśnieżyć mojemu ojcu podjazd, bo trochę nasypało.
- Ja mówię poważnie. Ty jesteś u siebie w domu, a ja?
- A ty jesteś tu ze mną. I to powinno wystarczyć, ale jeśli tylko chcesz to możemy wrócić do Warszawy, tylko, że wtedy nie będziemy mieli tyle czasu dla siebie.
Nie dyskutowała z nim więcej. Posprzątali po zjedzonym przez Piotra obiedzie i wyszli na krótki spacer po Kościelisku